Mąż zaczął pić około 3 lat temu. Spotkała nas tragedia, mąż nie umiał sobie z tym poradzić, 'ukojenie' znalazł w alkoholu i tak się zaczęło. Pije różne alkohole, zmienił prace, kiedyś oboje jeździliśmy tramwajami, męża ta praca 'przerastać' zaczęła. W zmienionej pracy jakoś pracował. Teraz od kilku dni ma wolne i wpadł w ciąg. Do tej pory tak nie było, nie zalewał się do urwania filmów. Mnie zaczyna brakować sił. Od kiedy zaczął pić to po pracy pierwsze po co sięga to alkohol. Nigdzie nie jeździmy razem, nie pomaga mi w domu, zakupy robię sama. On,,musi się napić", jak wypije - nic mu się nie chce, tylko leży i ogląda albo przysypia. Do pracy wstaje, idzie, ale po pracy - alkohol. Rozmawiałam z nim o leczeniu, prosiłam, żeby zgłosił się do poradni uzależnień, poszedł na mityng - nie chce, on nie ma problemu. Raz przepraszal, zaczął płakać, że nie ma siły i nie chce żyć, woli się powiesić. Na drugi dzień - temat zakończony, on się podniesie. Ale... Nic z tym nie robi. Czy człowiekowi, który sam nie wie, czego chce i chyba nie do końca widzi, co się z nim dzieje, można pomóc?
1 2022-12-05 11:40:16 Ostatnio edytowany przez Em_ma1 (2022-12-05 11:56:54)
Myślę, że najważniejsze co możesz zrobić to nie dawać mu przyzwolenia na to , bo jesteś wtedy współuzależniona. On nie ma impulsu do zmian, bo Ty tylko ponarzekasz ale pić dalej może.
Ja bym się wyprowadziła, chce pić to będzie sam, nie chce Cię stracić to idzie na leczenie. Twarde kroki. Wiem też że się boisz, zależy Ci na Nim i nie chcesz go stracić, ale spójrz na to z drugiej strony, jeśli on będzie pił, chcesz takiego życia?
Macie dzieci?
Emma, jest to okrutne co powiem, ale on ma prawo sięgnąć dna. Zazwyczaj jest to też jedyna droga żeby osoba uzależniona mogła zacząć wychodzić na prostą i wdrożyć leczenie.
Jeśli chcesz coś dla niego (i siebie) zrobić to udaj się na spotkanie dla współuzależnionych. Tam profesjonaliści powiedzą Ci jak postępować w takiej sytuacji.
Stanowczo powinnaś sama się udać do poradni czy terapeuty uzależnień i skonsultować dalsze działania. Z twardymi krokami się zgadzam i mogłyby być tutaj skuteczne, ale w przypadku myśli samobójczych niezbędna jest ocena sytuacji przez profesjonalistę. Dopóki nie ma chęci męża - niech to będzie Twoja terapia.
1. Twoja wyprowadzka
2. Rozdzielność majątkowa plus wniosek o separację
3. Twoja terapia
6 2022-12-05 13:47:50 Ostatnio edytowany przez Em_ma1 (2022-12-05 13:57:17)
Nie mamy dzieci. Kocham męża, ale jego zachowanie staje się nie do wytrzymania, ja psychicznie łapie ciągle doły. Jak nie pił, wszystko funkcjonowało inaczej. Jak zaczął pić z każdym miesiącem jest gorzej. Mąż ma wahania nastroju. Jego zajęcie w domu to picie, spanie, jedzenie. Wszystko jest na mojej głowie, wszystko ja muszę załatwiać, bo on nie jest w stanie. Święta - wszystko ja mam organizować. Myślałam, że zauważy problem, pójdzie po pomoc, ale nie. Nie mówiłam z nim o tym ani razu, ale może moje odejście to jedyne wyjście i ratunek dla niego i nas? A jak go zostawię i sobie cos zrobi albo się stoczy i zapije? Wątpię, że będzie chodził w normalnym trybie do pracy. On jest dorosły, nie uchronie dorosłego człowieka przed całym złem świata, ale... Rodzina też mnie prosi, żebym odeszła, pomyślała o sobie i swojej terapii, a nie żyła jego życiem i piciem.
7 2022-12-05 13:59:36 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-12-05 14:59:32)
Czy człowiekowi, który sam nie wie, czego chce i chyba nie do końca widzi, co się z nim dzieje, można pomóc?
Po pierwsze Twój mąż musi a nie chce a raczej musi chcieć pić tak to wygląda mniej więcej
walczy z Tobą i z sobą o zachowanie i kontrolę nad piciem to obsesyjne jest
jeżeli stracił kontrole i panowanie jest już niemożliwym jej przywrócenie tak żeby pił "normalnie",przynajmniej tak to wygląda z medycznego punktu widzenia i znacznie większa część specjalistów tak uważa.
Czy on nie widzi co się z nim dzieje ?
Widzi, ale bardzo nie chce tego widzieć ucieka bezustannie,nazywa się to wypieraniem i zaprzeczaniem w stopniu obsesyjnym .
Jak mu pomóc?
Przestać go chronić i przestać pomagać mu łagodzić konsekwencje jego picia, to tak w skrócie,to dorosły facet potrafi zadbać o siebie.
Pranie,sprzątanie, gotowanie to nie jest coś co go przerośnie, najwyżej będzie brudny i głodny jeżeli o siebie nie zadba.
Nie będzie mieć jednak takiego komfortu picia i użalania się nad sobą jak teraz.
Przestań go niańczyć na początek,a najlepiej go zostaw jeżeli on już Ci grozi samobójstwem to blef na ogół jest ale niebezpieczny
czasem alkoholicy spełniają takie groźby - to śmiertelna choroba nigdy nie wiadomo co się stanie.
Jak chcesz mu pomóc zajmij się sobą najlepiej na terapii dla osób współuzależnionych i na samopomocowej grupie wsparcia Al anon
Rozmowy czasem są skuteczne tak, jak rzadko bo rzadko profesjonalna interwencja bywa skuteczna, ale tu też nigdy nic nie wiadomo i nie ma gwarancji na zaprzestanie picia i spowodowanie spiętrzanie kryzysów u alkoholika które motywują do zmiany i leczenia się .
(...) nie uchronie dorosłego człowieka przed całym złem świata (...) Rodzina też mnie prosi, żebym odeszła, pomyślała o sobie i swojej terapii, a nie żyła jego życiem i piciem.
Nic dodać, nic ująć.
Em-ma1 człowiekiem kierują dwie siły - przyjemność strach.
Mąż ucieka w alkohol, który daje mu przyjemność.
Żeby przestał pić, strach o wynikające z picia konsekwencje musi być większy niż przyjemność z picia.
Twojego gadania już się nie boi, bo nie idą za nim żadne czyny zagrażające mu w poważnym stopniu. Pomarudzisz i za chwilę może sobie znowu nalać, bo nadal ma ciepły dom i pełną lodówkę, jest do kogo buzię otworzyć, są kochające dzieci itp. Nie ponosi konsekwencji picia. Od samego Twojego narzekania i przekonywania żeby przestał nic się nie zmieni.
Nie wiem czy od razu powinnaś się wyprowadzić. Może wystarczy wprowadzić takie zmiany w codziennym życiu, żeby poczuł co go czeka, gdy nie będzie przy nim kochającej osoby, ciepłego domu i dzieci.
10 2022-12-05 15:12:12 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-12-06 00:09:19)
A jak go zostawię i sobie cos zrobi albo się stoczy i zapije?.
Myślisz że jak zostaniesz to zdołasz go uchronić przed wypadkiem,delirium,padaczką,zatruciem alkoholem, przedawkowaniem ,zadławieniem się własnymi wymiocinami podczas snu,marskością wątroby,czy niewydolnością krążenia,czy nerek? Zdołasz go ochronić przed nim samym,przed tym w jaki sposób myśli i przed jego chorymi emocjami?
Będąc z nim nie dasz z tym rady, to też złudzenie posiadania kontroli i przecenianie własnego wpływu na drugą osobę .
Nigdzie też nie ma żadnej gwarancji na to że namówisz, przekonasz go coś wymusisz na nim,zatracenie zdolności kierowania swoim życiem skutkuje zupełnie nieprzewidywalnymi konsekwencjami ,na przykład jemu nagle może się odmienić i zaczniesz mu bardzo przeszkadzać,będziesz jego wrogiem
zacznie Ci dokuczać i będzie prowokował do kłótni i nie poznasz go, choć teraz byś może sobie myślisz że on taki nie będzie i go znasz,potrafisz niby przewidzieć co zrobi - nic bardziej mylnego .
Uzależnienia są progresywne i nie ma jednego jedynie słusznego wzoru na dynamikę rozwoju choroby,nie ma jednego prostego schematu
przebiegu faz i etapów chorowania jest różnie ,jest kilka typów alkoholików, ale i tu nie jest tak że te typy są stałe,one zmieniają się i potrafią przechodzić jedne w drugie mieszać się i degenerować,mutować w trudny albo wręcz niemożliwy do przewidzenia sposób.
11 2022-12-05 15:50:16 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-12-05 16:47:09)
Odpowiadam na pytanie zadane w temacie - wyprowadzić się albo spakować jego. Przy okazji pomożesz sobie.
Jak ci już napisano, twoja postawa nie robi na nim wrażenia, a jak ewentualnie zacznie robić, to będzie tak jak napisał paslawek. Staniesz się niewygodna i może nawet zobaczysz inna twarz męża. Nieprzyjemna.
Zostając z nim, po pierwsze dajesz mu przyzwolenie na picie, a po drugie mu ten komfort picia stwarzasz. To, ze mówisz, ze się na to nie godzisz itp. itd., nie ma żadnego znaczenia, bo to tylko puste słowa, za którymi nie stoją czyny. Bo dopóki z nim jesteś i z nim mieszkasz, to w praktyce godzisz się na to.
Tak, wiem, to twój mąż, kochasz go, ale jego miłość to teraz alkohol. Ratuj siebie, a być może przy okazji pomożesz tez jemu. Nie ma innego sposobu, w jaki mogłabyś mu pomoc. To jedyne wyjście, bo miłością i dobrymi chęciami nie wyleczysz alkoholika z nałogu. To on musi chcieć. A na razie chce pic. Twoja obecność tego nie zmieni, a tylko mu ten komfort picia zapewni.
Chcesz takich świat? Mąż, alkohol, i ty na doczepkę? Może mu jeszcze śledzie zrobisz, żeby miał na zagrychę?
12 2022-12-05 16:15:57 Ostatnio edytowany przez Em_ma1 (2022-12-05 16:21:03)
W święta i tak zostanę z nim. Ale nie chce tak do usra....śmierci. Ja też jestem na granicy wytrzymałości psychicznej. Ile lat można na obserwować, jak bliska osoba pije? A od kilku dni... Dramat, bo jak chodzi do pracy, to działa w mózgu jeszcze hamulec,o ile moge o czymś takim mówić.
Samobójstwem straszył mnie raz, ale cierpi na zmienność nastrojów, nie moge do końca wiedzieć, co siedzi w jego głowie i jakie ma plany.
W święta i tak zostanę z nim. Ale nie chce tak do usra....śmierci. Ja też jestem na granicy wytrzymałości psychicznej. Ile lat można na obserwować, jak bliska osoba pije? A od kilku dni... Dramat, bo jak chodzi do pracy, to działa w mózgu jeszcze hamulec,o ile moge o czymś takim mówić.
Samobójstwem straszył mnie raz, ale cierpi na zmienność nastrojów, nie moge do końca wiedzieć, co siedzi w jego głowie i jakie ma plany.
Wiec jednak zagrycha będzie. W mojej opinii to ty teraz musisz wcisnąć hamulec.
Właśnie na święta powinnaś go zostawić samego / lub jego wywalić, obojętne. Ale niech spędzi je sam po swojemu. Może to go ruszy. Masz jedyną i niepowtarzalną okazję, zrób to i zaopiekuj się sobą a nie alkoholikiem, który ma Cię gdzieś, niszczy Cię. Nie jesteś dla niego już ważna. Wódka jest ważniejsza. Nie widzisz?
Właśnie na święta powinnaś go zostawić samego / lub jego wywalić, obojętne. Ale niech spędzi je sam po swojemu. Może to go ruszy. Masz jedyną i niepowtarzalną okazję, zrób to i zaopiekuj się sobą a nie alkoholikiem, który ma Cię gdzieś, niszczy Cię. Nie jesteś dla niego już ważna. Wódka jest ważniejsza. Nie widzisz?
Celne spostrzeżenie
To nie jest zły pomysł z tymi świętami. W takich momentach pewne rzeczy bardziej stają się widoczne i mocniej odczuwalne. Ma szansę poczuć, jak to jest być samemu gdy inni są z rodziną.
Nie jesteś stróżem męża swego.
Nie da sie nikogo uszczęśliwić na silę.
Dopóki uzależniony nie widzi tego e jest uzależniony, to nawet jak byś sobie przed nim podcięła żyły (tak wiem drastyczne) to on i tak nie przestanie pić.
Nie niszcz sobie życia.
właśnie przed świętami zostaw go samego,jedz do rodziny.
I zajmij sie swoim zdrowiem.
Z każdej strony tak słyszę, bo rodzina podobnie mówi. Żeby go zostawić, a im prędzej tym lepiej. Czyli zostawić go i niech siedzi sam i robi, na co ma ochotę (co to będzie to nietrudno się domyślić)?
Z każdej strony tak słyszę, bo rodzina podobnie mówi. Żeby go zostawić, a im prędzej tym lepiej. Czyli zostawić go i niech siedzi sam i robi, na co ma ochotę (co to będzie to nietrudno się domyślić)?
Tak. Dokładnie tak. Ty za niego na odwyk nie pójdziesz. Jak chce spadać na dno, to niech spada sam. Nie rób mu komfortowego spadania. I zatroszcz się o rozdzielność majątkową już teraz.
I koniecznie idź sama na terapię dla współuzależnionych.
Chcesz go pilnować? Pilnuj,
Chcesz chronić go przed konsekwencjami jego picia? Chroń go.
Chcesz zastępować mu kucharkę, praczkę, sprzątaczkę, akwizytora, it.d.? Zastępuj.
Wiedz jednak, że tak postępują osoby współuzależnione, które wbrew ustnym deklaracjom pomagają alkoholikowi pić dalej.
Chcesz go pilnować? Pilnuj,
Chcesz chronić go przed konsekwencjami jego picia? Chroń go.
Chcesz zastępować mu kucharkę, praczkę, sprzątaczkę, akwizytora, it.d.? Zastępuj
Nie, nie chce.
Zrób to, ale z zaskoczenia - nic nie mów, nie tłumacz, nie szantażuj; po prostu dzień - dwa przed świętami (lub wcześniej, jak Ci pasuje) spakowana krótko się pożegnaj i wyjdź. Nie odbieraj potem ewentualnych rozpaczliwych telefonów, nie reaguj. Odseparuj się od męża, odpocznij i zbierz siły do walki o siebie. O niego musi zatroszczyć się on sam.
To dalsze kroki znasz.
23 2022-12-05 18:15:44 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-12-05 19:15:51)
Wielokropek napisał/a:Chcesz go pilnować? Pilnuj,
Chcesz chronić go przed konsekwencjami jego picia? Chroń go.
Chcesz zastępować mu kucharkę, praczkę, sprzątaczkę, akwizytora, it.d.? ZastępujNie, nie chce.
Mam rozumieć, ze przez ostatnie 3 lata chciałaś?
Nie rozumiesz, co ci tu wszyscy piszemy, bo zapewne żaden z piszących nie tolerowałaby w domu alkoholika. I to przez 3 lata! A ty wspierałas go w tym piciu aż tyle czasu. Wiem, nigdy nie było aż tak złe jak przez kilka ostatnich dni, ale sama napisałaś, ze przez około 3 lata w domu zawsze pił alkohol („Od kiedy zaczął pić, to po pracy pierwsze po co sięga to alkohol”).
Przez 3 lata nie znalazłaś powodu, by to przerwać. Teraz powodem, by tego nie robić, jest Boże Narodzenie. Później będą sylwester i Nowy Rok, jeszcze później walentynki. O, jest nadzieja, ze chociaż na Dzień Kobiet zrobisz sobie prezent. Chyba ze uznasz, ze co to za Dzień Kobiet bez męża (niechby i pił, byle był?), tym bardziej ze w kwietniu przecież Wielkanoc.
Nie ma dobrego momentu na odejście od człowieka, którego się kocha. Tobie jest tym trudniej, ze on się stacza i ja to rozumiem, ale ty najwyraźniej nie rozumiesz, ze swoją postawa pomagasz mu pic i się w tym piciu zatracać. Malo tego, on ciągnie ciebie za sobą. Już odbija się to na twojej psychice, już jesteś wspoluzalezniona. Te śledzie to naprawdę będzie dla niego przede wszystkim świetna zagrycha do wódki.
I tak, okres przed świetami to wbrew pozorom dobry czas na rozstanie w jego sytuacji. Na świąteczny cud bym na twoim miejscu nie liczyła, ale może jeśli zrobisz to na dniach, to do świat zrozumie, ze sprawy zaszły za daleko. I ze chcesz z nim żyć w parze, a nie w trojkącie. W trojkącie żyjesz już 3 lata. I jesteś ta druga po wódce. Tego chcesz? Jeśli nie, wciśnij hamulec.
Alkohol w jego przypadku jest ucieczką od tragedii, a nie ukojeniem.
Bardzo źle, że nie poszedł wtedy na terapię, a wpadł w alkohol.
Szkoda, że mu wtedy nie pomogłaś.
Jeśli wcześniej był dobrym mężem, to jasno i jednoznacznie mu powiedź, że odejdziesz (tu podaj dokładną datę), jeśli nie pójdzie do terapeuty.
Alkohol w jego przypadku jest ucieczką od tragedii, a nie ukojeniem.
Bardzo źle, że nie poszedł wtedy na terapię, a wpadł w alkohol.
Szkoda, że mu wtedy nie pomogłaś.Jeśli wcześniej był dobrym mężem, to jasno i jednoznacznie mu powiedź, że odejdziesz (tu podaj dokładną datę), jeśli nie pójdzie do terapeuty.
Dlatego to wszystko nie jest tak łatwe, jak się niektórym może wydawać. Świat czarno biały nie jest.
26 2022-12-05 21:48:38 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-12-05 21:51:34)
Wskaż, proszę, post, w którym któryś z użytkowników napisał/zasugerował, że "to wszystko jest łatwe" lub "świat jest czarno-biały".
Jedno jest pewne: do Ciebie należy decyzja, jak dalej będziesz żyła. Im szybciej ją podejmiesz, jakąkolwiek by ona nie była, tym mniej będziesz się miotać.
***
Czy do tych niełatwych rzeczy zaliczasz podjęcie własnej terapii? [pytanie retoryczne]
Nie mam na myśli żadnej konkretnej opinii.
Ja chce od meza odejść, bo jak zostaniemy razem, to skończy się to źle.
Ale właśnie gdyby nie to, co nas spotkało, mąż prawdopodobnie w alkohol by nie poszedł. I prowadzilibyśmy inne życie. A idzie ku rozpadowi.
Podejmij terapię dla współuzależnionych.
29 2022-12-05 22:13:13 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-12-05 22:25:36)
Nie mam na myśli żadnej konkretnej opinii.
Ja chce od meza odejść, bo jak zostaniemy razem, to skończy się to źle.
Ale właśnie gdyby nie to, co nas spotkało, mąż prawdopodobnie w alkohol by nie poszedł. I prowadzilibyśmy inne życie. A idzie ku rozpadowi.
Twój mąż nie chciał być alkoholikiem to pewne,chciał pić normalnie a już nie jest w stanie odkrył że alko przynosi mu ulgę i reguluje emocje nawet na chwilę on chce powtarzać i przedłużać tę chwile jak przestaje wszystko co stłumił wraca i jest jeszcze trudniejsze do zniesienia stracił nad tym panowanie
,problem rozwija się u niego nie tylko dlatego że was coś złego spotkało ale dlatego że nie dał rady z tym bez alkoholu, ucieczka w alkohol to bywa dość częste zjawisko niekoniecznie kończy się takim rozwojem uzależnienia jak u Twojego męża czasem nawet jest takie działanie spotykane z wyrozumiałością i pobłażaniem
a druga sprawa widocznie miał jakąś predyspozycje jakiś jej rodzaj do uzależnienia, która bywa dziedziczna choć są tez różne jej rodzaje To bardzo skomplikowane jest, nikt tego nie był w stanie przewidzieć w tym wypadku akurat, więc nie ma sensu się obwiniać i szukać winnych .
Teraz za późno na płacz nad rozlanym mlekiem, zachorował i nie chce się leczyć to jest istotne, gdybanie jest nie ważne w niczym już nie pomoże.
Z każdej strony tak słyszę, bo rodzina podobnie mówi. Żeby go zostawić, a im prędzej tym lepiej. Czyli zostawić go i niech siedzi sam i robi, na co ma ochotę (co to będzie to nietrudno się domyślić)?
A teraz to rozumiem - jak Ty jesteś - to niby nie robi na co na ochotę???
Jedyną osobą, która cierpi jesteś Ty.
On się cieszy,bo może chlać bez żadnego problemu,bo WSZELKIE możliwe problemy Ty mu usuwasz z drogi. Nic więcej go nie obchodzi. Głodny? Jedzenie jest. Czyste Ciuchy? Są. Świeże kosmetyki? W łazience. Prąd, woda? Opłacone. Głowa w pełni gotowa do picia. W jego mniemaniu - żadnych problemów.
Zastanów się, kto mu taka idealna sytuację stwarza? To nie Twoja wina, że on pije. Ale Twoja postawa sprawia, że nic a nic go nie blokuje, by się zatrzymać, zastanowić, pomyślec ....
Musisz niestety postawić ultimatum i egzekwować granice.
Oboje się męczycie w tej sytuacji.
Czas przerwać ten krąg, bo się oboje wykończycie.
To co było wcześniej już niestety nie wróci, ale możliwe jest zbudowanie czegoś nowego.
To od was zależy, czy chcecie budować, czy zakończyć.
Natomiast tak jak jest obecnie, nie może dalej być.
Mieszkanie jest jego, Twoje czy Wasze?
Czy na pewno to Ty musiałabyś opuścić mieszkanie narażając je przy okazji na jakąś katastrofę typu wybuch gazu, pożar, zalanie?
Może to on powinien się wynieść?
33 2022-12-06 08:26:50 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-12-06 08:41:11)
Nie mam na myśli żadnej konkretnej opinii.
Ja chce od meza odejść, bo jak zostaniemy razem, to skończy się to źle.
Ale właśnie gdyby nie to, co nas spotkało, mąż prawdopodobnie w alkohol by nie poszedł. I prowadzilibyśmy inne życie. A idzie ku rozpadowi.
Gdyby babcia miała wąsy, toby była dziadkiem. Poza tym, o ile dobrze zrozumiałam, ta tragedia dotknęła was oboje, a ty jakoś z mężem nie pijesz, wiec nie jest to takie oczywiste. Zreszta to bez znaczenia. Nie rozumiem, po co pytasz, skoro nie interesują cie odpowiedzi.
Wiesz jak to wyglada? Tak jak mąż nie dotknął jeszcze dna, od którego mógłby sie odbić, tak ty tez go jeszcze nie dotknęłas. Co musi się wydarzyć, żeby tak się stało? Utrata pracy? Akt przemocy? Szpital? Smierć?
Naprawdę nie rozumiesz, ze trwając przy mężu, szkodzisz mu? To dzięki tobie ma komfort picia. Trwając przy mim pomagasz mu pic. Bo tym jest zdejmowanie z barków alkoholika całej prozy życia, byle tylko mógł skupić się na piciu. Tym jest niereagowanie czynami na chlanie męża. Nie można oczekiwać innych rezultatów, robiąc wciąż to samo.
Jak słusznie zauważył Farmer, to co było nie wróci. Możesz zrobić pierwszy krok w długiej i trudnej drodze do zmiany waszego życia na lepsze lub dalej ułatwiać mężowi picie. Trzeciego wyjścia nie ma, bo jeszcze nikt nie wpadł na to, jak cofnąć czas. I ten krok nie musi oznaczać, ze wypniesz się na męża. Możesz mu przecież powiedzieć, ze chcesz z nim być, ale pod warunkiem, ze w waszym życiu nie będzie alkoholu. On musiałby wybrać. Ale ty musiałabyś być konsekwentna, jeśli/dopoki wybierze alkohol. W przeciwnym razie on i tak będzie pil coraz więcej. Z ta różnica, ze na twoich oczach. Skoro tak wolisz, rób tak dalej. Skoro chcesz z nim być bez względu na wszystko. Skoro wolisz być z nim w chorobie (która sam sobie zafundował, nie nie tragedia, on) niż (być może kiedyś) w zdrowiu. Skoro wolisz mu pomagać w piciu niż niepiciu. Ale wiedz, ze nie na tym polega bycie z kimś na dobre i zle, w chorobie i w zdrowiu. Nie wybiera się złego, jeśli jest jakakolwiek szansa na dobre.
Byłam kiedyś świadkiem jak rodzice przyprowadzili na komisariat policji syna, który wrócił do domu pijany. Nie wiem, czy to był pierwszy raz, gdy się upił, czy kolejny, ale to bez znaczenia. Istotne jest to, ze ty zachowujesz się jak taka matka, która nie podejmie żadnego działania, a zamiast tego będzie patrzeć jak człowiek pije. Będzie przezywać, lamentować, matkować, ale nie zrobi nic. Nie podejmie żadnego działania. A czasem trzeba postąpić radykalnie, żeby pomoc. To jest mądra miłość.
34 2022-12-06 08:40:47 Ostatnio edytowany przez Em_ma1 (2022-12-06 10:25:35)
Nigdzie nie napisałam, że nie interesują mnie odpowiedzi. Gdyby nie interesował mnie, jak ludzie oceniają naszą sytuację z boku chłodnym okiem, to...bym wątku nie zakładała.
Nie będę się rozpisywać, tylko krótko powtórzę, że NIE chce tkwić z mężem w takiej sytuacji. Nie mam ochoty i nie chce zmarnować sobie życia przy alkoholiku (mąż w obecnej chwili na leczenie nie pójdzie na pewno, bo jego zdaniem on tego nie wymaga, AA to dla niego zgrupowanie z religijnym zazięciem i wiarą w bozie, czyli odpada w ogóle). Dla siebie pójdę na terapię dla współuzależnionych.
35 2022-12-07 20:39:08 Ostatnio edytowany przez Elena_Lenu (2022-12-07 20:40:47)
Tak naprawdę robisz krzywdę sobie i mężowi stwarzając mu tzw. komfort picia.
Ty zapewniasz domowe ciepełko, posprzątane, ugotowane, zapewniasz utrzymanie - on może pozwolić sobie na picie.
Swoją postawą utwierdzasz go w błędnym kole.
Jedyne wyjście to odejść i zmusić go, by radził sobie sam.
I koniecznie terapia dla Ciebie - jesteś współuzależniona, to też trzeba leczyć.
Ps. Czyje jest mieszkanie?