Streszczę tą historię do maksimum, jesli macie pytania to chętnie przybliżę wątpliwości.
Dzięki jak zostaniesz do końca; to nie historyjka o miłości w pracy jak zapowiada wstęp, a o czymś dużo trudniejszym, co mogę zatrzymać, a przynajmniej wierzę w to bardzo mocno.
Dwa lata temu pracowałem w zakładzie, poznałem tam między innymi dwóch znajomych. Jeden z nich był moim dobrym kumplem (Patryk), drugi raczej piątą kulą u nogi (Kuba). Zwolniłem się z pracy 1,5 roku temu, cała znajomość poszła do kosza. Zacząłem pracę w sieci handlowej, gdzie od czasu do czasu wpadał irytujący Kuba i zawsze zamieniliśmy kilka słów. Pewnego razu zaczął się chwalić, że siostra Patryka będzie chyba jego dziewczyną. Nie poznałem nigdy wcześniej siostry Patryka, wiedziałem tylko o jej istnieniu. Po dłuższym czasie zostałem zaproszony na spotkanie w starym, szerszym gronie. Pierwszy raz wtedy poznałem tam ową siostrę. Bardzo sympatyczna dziewczyna, ale nie miałem żadnych myśli z nią związanych. Ale tak, to ona jest głównym elementem historii. Okazało się wtedy, że świat jest bardzo mały, gdyż będzie pracować ze mną od nowego miesiąca. Pojawiła się w pracy, nie było między nami nic bliższego, gdyż mam swój honor, nigdy by mi przez myśl nie przeszło atakowanie zajętej dziewczyny, tym bardziej jeśli jest to mój stary znajomy (nawet jeśli irytujący). Po około miesiącu zacząłem czuć bardzo delikatne sygnały z jej strony, nic znaczącego. Raczej uśmiech, czy bardzo miła postawa wobec mnie w przeciwieństwie do niektórych osób w pracy. Spotkalismy się po raz kolejny w szerszym gronie, na tym drugim spotkaniu już wyczułem ewidentnie, ze dziewczyna wykazuje jakieś zainteresowanie. Mimo wszystko olałem to z tych samych powodów co wcześniej, a na tym etapie już sam miałem mocną ochotę by się z nią umówić. Jednak naprawdę, mój honor jest dość wysoko w kręgosłupie moralnym. Nie podjąłem najmnijeszych kroków, aby się zbliżyć. Jednak siostra zaproponowała, aby przenieść imprezę do niej. Tam sygnały już były coraz ostrzejsze. Mimo wszystko chłopak był obok, nie doszło nawet do żadnej rozmowy. Wszystko wcześniej teoretycznie mogło się rozgrywać tylko w mojej głowie. Natomiast w ostatni weekend doszło do trzeciego spotkania, i to siostra Patryka mnie zaprosiła osobiście. Na wejściu zaczęło się od kłótni zakochanej pary, gdzie Kuba krzyczał i ją targał jak worek po ziemi. Pierwszy raz widziałem u niego takie zachowanie. Nie zareagowałem, gdyż obok stał jej brat, który też nie zareagował. Ale już miałem straszne nerwy. Dalej - spotkanie było bardzo szalone, jednak zacznę od kluczowego momentu. Po głównej imprezie zdecydowaliśmy z Patrykiem, że idziemy do niego razem jeszcze posiedzieć. Dostał telefon od siostry, że stoi ze swoim chłopakiem pod domem i nie mają kluczy. Musieli przyjechać taxówką do Patryka, gdzie się umówiliśmy. Sami nie bylismy jeszcze na miejscu. Gdy dotarliśmy - widzimy sytuację - Kuba szarpie siostrę Patryka i na nią krzyczy, trzy obce osoby biegną interweniować. Uratowały ją, ona uciekła prosto w moje ramiona, kazała mu oddać klucze i się wynosić. Więc ten zaczął skomleć, błagać, przepraszać. Wszyscy byli przeciw niemu, nawet nieznajomi. Ostatecznie wszyscy weszliśmy do Patryka, gdzie on jeszcze ją nagabywał około 2 godzin. Nie chciała z nim rozmawiać, w końcu wyszedł i jeszcze ją postraszył, że sobie coś zrobi. Ona wypłakała się w moich ramionach, zapytałem ją, czy naprawdę chce żeby jej życie tak wyglądało. Stwierdziła, że nie. Spaliśmy razem (nie mam na myśli seksu, po prostu razem w łóżku) Jednak rano pobiegła prosto do niego, napisała do mnie później na facebooku, jednak ta rozmowa już się urwała. Nie mam pojęcia co robić. Dziewczyna ma dziecko, nie jest to dziecko Kuby. Podobno dziecko też już było traktowane z agresją. Kuba jest z siostrą Patryka zaledwie 3 miesiące!! Nie wiem co mam robić. Sytuacja jest bardzo trudna. Wszyscy się znamy od dość dawna, Patryk jest po mojej stronie, czuję to w rozmowie. Myślę, że ona może być wręcz sterroryzowana jego szlochami i błaganiem. Gdyby nie był tak infantylny, myślę, że by go zostawiła. Dodam tutaj także, że już z nią nie pracuję, sam kontakt jest problemem. Jak mam się zachować? Co robić? Jak ją ratować przed tym bydlakiem? Bo tu już naprawdę nie chodzi o mnie, tylko o Nią i jej 3 letnią córeczkę. Jestem załamany... Każdemu, kto da mi jakąś radę - dziękuję z całego serducha!