Trudna sprawa...
Tyle się mówi o ratowaniu małżeństw, że warto...dla dzieci, dla siebie, dla wiary
Tylko jak przetrwać, kiedy dzień po ślubie już wiesz, że to był błąd i tak trwasz 8 lat, bez kłótni, w zgodzie, z dzieckiem.
Trwanie to dobre słowo, seks z rozsądku (bo tak "trzeba"), buziak bo wypada, "ja Ciebie też" zawsze w odpowiedzi. I przychodzi moment buntu, stłumić go w sobie czy trwać dalej?
Czy można tak do końca?
Trudna sprawa...
Tyle się mówi o ratowaniu małżeństw, że warto...dla dzieci, dla siebie, dla wiary
Tylko jak przetrwać, kiedy dzień po ślubie już wiesz, że to był błąd i tak trwasz 8 lat, bez kłótni, w zgodzie, z dzieckiem.
Trwanie to dobre słowo, seks z rozsądku (bo tak "trzeba"), buziak bo wypada, "ja Ciebie też" zawsze w odpowiedzi. I przychodzi moment buntu, stłumić go w sobie czy trwać dalej?
Czy można tak do końca?
To juz pytanie do Ciebie czy wolisz tkwić w tym co masz czy pozwolić sobie na szczęście.
Pamiętaj tylko żeby najpierw się rozwieść, a potem romansować z innymi.
Trudna sprawa...
Tyle się mówi o ratowaniu małżeństw, że warto...dla dzieci, dla siebie, dla wiary
Tylko jak przetrwać, kiedy dzień po ślubie już wiesz, że to był błąd i tak trwasz 8 lat, bez kłótni, w zgodzie, z dzieckiem.
Trwanie to dobre słowo, seks z rozsądku (bo tak "trzeba"), buziak bo wypada, "ja Ciebie też" zawsze w odpowiedzi. I przychodzi moment buntu, stłumić go w sobie czy trwać dalej?
Czy można tak do końca?
Uważam, że od dłuższego czasu ludzie sobie za bardzo pobłażają. Jesteś dorosła, podjęłaś dorosłą i świadomą decyzję, wyszłaś za mąż, urodziłaś dziecko. Zrobiłaś to świadomie z własnej woli. Czy to był błąd? Może był, ale taką decyzję podjęłaś, a teraz musisz żyć z konsekwencjami. Naiwnym jest sądzić, że nam się coś w życiu upiecze. Wszystko ma swoje konsekwencje.
Nie twierdze, że masz się męczyć, choć uważam, że powinnaś jeszcze przez jakiś czas, aby nauczyć swoją głowę, że decyzje mają konsekwencje. Ale na pewno powinnaś usiąść i się porządnie zastanowić, czym się kierujesz przy podejmowaniu decyzji. Bardzo mocno się zastanów nad tym. Wtedy będziesz znała odpowiedź, jak znalazłaś się w tym miejscu, w którym się znalazłaś, i co powinnaś zrobić, aby z tego wyjść.
I przychodzi moment buntu, stłumić go w sobie czy trwać dalej?
Zachowujesz się jak jakaś smarkula. Ty jesteś sprawcą sytuacji, w której się znalazłaś. Nikt za ciebie niczego nie zmieni. A tak robisz jakiś tam szum (bunt) i co z tego wynika?
Jak już wykorzystujesz tego nieszczęśnika, no to ustaw sobie sytuację, aby wyjść ze strefy komfortu. Nie wiem, jeśli nie masz pracy znajdź ją. Żeby być samodzielną, a potem rozmowa i mówisz co i jak.
5 2022-10-05 12:18:33 Ostatnio edytowany przez Scholastyka123 (2022-10-05 12:18:51)
Scholastyka123 napisał/a:I przychodzi moment buntu, stłumić go w sobie czy trwać dalej?
Zachowujesz się jak jakaś smarkula. Ty jesteś sprawcą sytuacji, w której się znalazłaś. Nikt za ciebie niczego nie zmieni. A tak robisz jakiś tam szum (bunt) i co z tego wynika?
Jak już wykorzystujesz tego nieszczęśnika, no to ustaw sobie sytuację, aby wyjść ze strefy komfortu. Nie wiem, jeśli nie masz pracy znajdź ją. Żeby być samodzielną, a potem rozmowa i mówisz co i jak.
Za daleko popłynąłeś w tych fantazjach.... jestem jak najbardziej samodzielną kobietą, niezależną finansowo. "Nieszczęśnikowi" niczego nie brakuje..... tylko mnie.
Za daleko popłynąłeś w tych fantazjach.... jestem jak najbardziej samodzielną kobietą, niezależną finansowo. "Nieszczęśnikowi" niczego nie brakuje..... tylko mnie.
Nie snuję fantazji, tylko podpowiadam na tyle ile nam napiszesz. Jeśli jesteś samodzielną kobietą, to co robisz w takim układzie? Okłamując faceta, z którym jesteś. Bo te wszystkie pozorne zachowania i udawanie uczucia, to nic innego jak kłamstwo.
Scholastyka123 napisał/a:Za daleko popłynąłeś w tych fantazjach.... jestem jak najbardziej samodzielną kobietą, niezależną finansowo. "Nieszczęśnikowi" niczego nie brakuje..... tylko mnie.
Nie snuję fantazji, tylko podpowiadam na tyle ile nam napiszesz. Jeśli jesteś samodzielną kobietą, to co robisz w takim układzie? Okłamując faceta, z którym jesteś. Bo te wszystkie pozorne zachowania i udawanie uczucia, to nic innego jak kłamstwo.
Masz rację.
Jeszcze jedna sprawa, bo wspomniałaś o wierze. Takie małżeństwo można w kościele unieważnić. Znam przypadek, gdzie małżeństwo zostało unieważnione po ponad 20 latach, a córka miała 20 lat. Nawet została świadkiem na "drugim" kościelnym ślubie matki z "nowym" mężem.
mam mieszane uczucia. czy Ty kiedyś próbowałaś zbliżyć się do męża? w sensie emocjonalnie, zacząć mu się zwierzać, zaakceptować go jakim jest, dzielić się spostrzeżeniami, uczuciami?
czego Ci brakuje? co to było takiego że już dzień po ślubie wiedziałaś że nie? takie rzeczy słyszy się głównie kiedy facet podnosi rękę. a tu rozumiem to nie ten kejs.
dla mnie to brzmi jakbyś zaraz po ślubie zamknęła się w skorupę i weszła w rolę tej co się poświęci zamiast spróbować chociaż coś zbudować.
mam mieszane uczucia. czy Ty kiedyś próbowałaś zbliżyć się do męża? w sensie emocjonalnie, zacząć mu się zwierzać, zaakceptować go jakim jest, dzielić się spostrzeżeniami, uczuciami?
czego Ci brakuje? co to było takiego że już dzień po ślubie wiedziałaś że nie? takie rzeczy słyszy się głównie kiedy facet podnosi rękę. a tu rozumiem to nie ten kejs.dla mnie to brzmi jakbyś zaraz po ślubie zamknęła się w skorupę i weszła w rolę tej co się poświęci zamiast spróbować chociaż coś zbudować.
Jest moim przyjacielem, kompanem, ale chemii brak...
1. a byłą kiedyś?
2.czujesz tą chemię do kogoś innego?
Mentalne dziecko.
Tak jak Ci pisali.
Jako dorosła osoba podjęłaś pewne decyzje w życiu. Sama postanowiłaś wyjść za mąż, i sama postanowiłaś urodzić dziecko. Teraz nagle wydaje ci się że szczęście jest tuż za rogiem, i nic tylko je chwycić. Za chwilę zacznie się obwinianie męża o wszelkie zło na świecie. Na siłę zaczniesz szukać w nim wad. I na pewno jakieś znajdziesz, tylko wyolbrzymiać je będziesz do niespotykanej skali. Chcesz budować swoje szczęście na nieszczęściu męża i waszego dziecka, które przez ciebie i tylko przez ciebie będzie się wychowywać w rozbitej rodzinie. Że już o tym nieszczęśniku, twoim mężu nie wspomnę, bo zaraz pewnie się dowie, że osoba którą kochał przez tyle lat,jego nie kochała. Powiedz mu to jak najszybciej, niech znajdzie sobie jeszcze kobietę która na niego zasługuje, i która będzie go kochać. Również mam nadzieję że masz na tyle godności że rozwód będzie z twojej winy a opieka nad dzieckiem naprzemiennie
Dokładnie jak napisano Ci wyżej.
Rozwód kościelny z powodu Twojej niedojrzalosci.
Koniecznie napisz jak to 1 dzień po ślubie Ci się odechciało.
Przyczyną stanu w którym się znalazłaś jesteś Ty sama, więc póki się nie poukladasz, tę same odczucia będą z Tobą, niezależnie od tego z jakim partnerem będziesz.
Tak to wygląda po tym jak piszesz, bezrefleksyjnie w odczuciu jak widzisz wszystkich w tym wątku.
Tak stlumisz emocje i odczucia. Na jakiś czas. Potem wybuchną...
Mentalne dziecko.
Tak jak Ci pisali.
Jako dorosła osoba podjęłaś pewne decyzje w życiu. Sama postanowiłaś wyjść za mąż, i sama postanowiłaś urodzić dziecko. Teraz nagle wydaje ci się że szczęście jest tuż za rogiem, i nic tylko je chwycić. Za chwilę zacznie się obwinianie męża o wszelkie zło na świecie. Na siłę zaczniesz szukać w nim wad. I na pewno jakieś znajdziesz, tylko wyolbrzymiać je będziesz do niespotykanej skali. Chcesz budować swoje szczęście na nieszczęściu męża i waszego dziecka, które przez ciebie i tylko przez ciebie będzie się wychowywać w rozbitej rodzinie. Że już o tym nieszczęśniku, twoim mężu nie wspomnę, bo zaraz pewnie się dowie, że osoba którą kochał przez tyle lat,jego nie kochała. Powiedz mu to jak najszybciej, niech znajdzie sobie jeszcze kobietę która na niego zasługuje, i która będzie go kochać. Również mam nadzieję że masz na tyle godności że rozwód będzie z twojej winy a opieka nad dzieckiem naprzemiennie
Szeptuch, rozwód to jedno, ale nie postawię nawet stówy na to że tu nie ma podstaw w ogóle do unieważnienia...
Są osoby, które w ogóle nie powinny się hajtać. Małżeństwo to nie jest to samo co zwykłe chodzenie ze sobą, a dziecko to nie ten sam ciężar gatunkowy co jedynie zamieszkanie ze sobą. Autorka podjęła decyzje wymagające największej chyba w życiu odpowiedzialności i podjęła je jak widać nie mają KOMPLETNIE przygotowania do ich podjęcia. I teraz zapłaci za to głównie facet, który pewnie starał się być dobrym mężem choć przez 8 lat nie zdawał sobie sprawy że jego żona nie odwzajemnia jego uczuć. Będzie cierpieć już całkiem świadome dziecko, którego mamusia jeszcze zanim powstało czuła że okoliczności zmierzające do jego powstania były błędem i nie powinny mieć miejsca (oczywiście możliwe też że dziecko pojawiło się... wcześniej, w wyniku wpadki, którą wizerunkowo usiłowano ratować pospiesznym ślubem; no, śluby będące efektem szalonej nocy bez gumy często okazują się pomyłką, nie wiem jak było tym razem...).
Summa summarum: Autorka zdrowo namieszała, a nawarzone przez nią piwo głównie wypiją inni i to niezależnie od tego ile teraz włoży ona wysiłku w jak najłagodniejsze zakończenie tego małżeństwa. Ten post powinno się pokazywać ludziom na etapie narzeczeństwa.
16 2022-10-05 14:19:38 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-05 16:11:26)
Jest moim przyjacielem, kompanem, ale chemii brak...
Czyli nieświadomy frajer z niego.Dobry chłopina,nieszkodliwy,a jakiś pożytek z niego jest ?
Możesz Autorko odraczać,przedłużać ,niby się stale przystosowywać rezygnować niby się poświęcać, robić ulegle kompromisy, zgadzać się z niezgodą i poczuciem, że tracisz i stale Ci czegoś brak ,żeby zachować fasadę i jakiś komfort ,reputację,prestiż jakiś rodzaj prządku,stabilizacji,bezpieczeństwa ,które masz z tego związku, takie to będzie też niby tylko ratowanie, trwaniem udawaniem na pokaz i czekaniem na święty nigdy z rozsądku i wygody czyli interes wyrachowanie,kalkulacja z myślą na pierwszym miejscu o sobie i niby o dziecku - lepiej brzmi.
Widocznie jeszcze aż tak się nie męczysz ,nie dręczysz, z braku chemii żeby wykonać zdecydowany ruch w nieznane, a może podświadomie na standby czekasz, szukasz nieśmiało katalizatora zmian wyzwalacza bodźca.Od braku chemii i niby świadomości własnego błędu możesz przejść do "wad" ,nie tak mąż chodzi,nie tak przełyka,nie tak patrzy, nie tak przeżuwa,nie tak śpi,wszystko nie tak,nie tak się śmieje,nie wzbudza,nie wyzwala,nie uwalnia ,nie inspiruje,nie spełnia,nie sprawia.etc wywołuj irytacje na niego byle czym to niezawodny sposób na zrobienie z niego wroga kogoś który stoi na drodze,jednocześnie wmawiaj sobie bzdury o przyjaźni ,taki dyżurny konflikt .Nawet mąż jakby znał Twoje oczekiwania,potrzeby,myśli,pragnienia,deficyty to nie ma i nigdy nie miła szans na ich wypełnienie,nie pożądasz go,wszystkie jego ewentualne starania na marne ponieważ chemii brak a klucza nie ma.
Ty trwasz siłą obaw i niechęci do zmian z przyzwyczajenia,z lęku co będzie jakie komplikacje się mogą pojawić kiedy powiesz prawdę .
Jeżeli tylko po części tak jest, to ratowanie będzie bujdą, klęską na raty rozłożoną,chyba że mąż dalej będzie nieprzytomnie wierzył,ufał i racjonalizował to co czasem go niepokoi podtrzymywał swoją część złudzenia niewiedzy wyobrażeń,przy Twoim aktywnym wspieraniu iluzji,kiedyś to najprawdopodobniej runie aż pójdą drzazgi, tłumienie, udawanie, pozory to tylko do czasu.
a walnie najprawdopodobniej wtedy kiedy Ty spotkasz kogoś kto w Tobie wywoła chemię,do tego czasu nic się pewnie nie zmieni chyba masz sposoby jeszcze na przetrwanie w tym poczuciu braku.
Jakby nie było katalizator, to by nie było tego posta. Potrzebny kolejny katalizator w postaci jakichś wpisów typu: życie masz jedno, masz prawo do szczęścia itd
A tu jakieś forum pełne działów, chociaż z wiarą się nie odnoszą.
Jak autorka taka położna to polecam czytanie biblii pod kątem dążenia do prawdy. Bez stawania w prawdzie nie ma mowy o osiągnięcie szczęścia, a rozgrzeszenie się z odpowiedzialność za własne życie to przejaw infantylizmu.
No i to najbardziej kłuje po oczach.
Bo jak widzi się takie rozumowanie, to w sumie nie masz pewność i czy nie rozmawiasz z dzieckiem, które ocenia coś "chwilowo"
Tak jak pod wpływem impulsu był ślub i pod wpływem impulsu decyzja o dziecku.
A mówiłam, że zwiazki z rozsądku nie mają sensu.
A i chłop mógł sobie ułożyc życie z miłości.
Bo jak widzi się takie rozumowanie, to w sumie nie masz pewność i czy nie rozmawiasz z dzieckiem, które ocenia coś "chwilowo"
Tak jak pod wpływem impulsu był ślub i pod wpływem impulsu decyzja o dziecku.
A dalej może pod wpływem impulsu poczuć chemię, bo jakiś fagas zaświeci nagą klatą na siłowni, czy białą koszulą w biurze.
Ela210 napisał/a:Bo jak widzi się takie rozumowanie, to w sumie nie masz pewność i czy nie rozmawiasz z dzieckiem, które ocenia coś "chwilowo"
Tak jak pod wpływem impulsu był ślub i pod wpływem impulsu decyzja o dziecku.A dalej może pod wpływem impulsu poczuć chemię, bo jakiś fagas zaświeci nagą klatą na siłowni, czy białą koszulą w biurze.
Bo jak klata na siłowni czy biała koszula w biurze to już jest jakiś fagas, a nie może być tak, ze to fajna i wartościowa osoba?
21 2022-10-05 16:15:16 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-05 16:16:41)
Legat napisał/a:Ela210 napisał/a:Bo jak widzi się takie rozumowanie, to w sumie nie masz pewność i czy nie rozmawiasz z dzieckiem, które ocenia coś "chwilowo"
Tak jak pod wpływem impulsu był ślub i pod wpływem impulsu decyzja o dziecku.A dalej może pod wpływem impulsu poczuć chemię, bo jakiś fagas zaświeci nagą klatą na siłowni, czy białą koszulą w biurze.
Bo jak klata na siłowni czy biała koszula w biurze to już jest jakiś fagas, a nie może być tak, ze to fajna i wartościowa osoba?
Może być ,najlepiej ratownik, pocieszyciel co wysłucha i zrozumie,a jeszcze lepiej ktoś kto też nie ma chemii w swoim związku wtedy będzie zrozumienie do potęgi entej .
Ale wybiegam do przodu w przyszłość nieznaną, snując fantazję
Tylko jak to się stało, że uprawiałaś z nim seks bez chemii, zaszłaś w ciążę bez chemii, zdecydowałaś się na ślub bez chemii... I liczyłaś na cud?
Pewnie zaczęło się od przyjaźni, on się zakochał Ty nie, ale tkwiłaś w tej relacji... Tak się przeważnie kończą przyjaźnie damsko męskie... z krzywdą dla każdej ze stron.
A mówiłam, że zwiazki z rozsądku nie mają sensu.
A i chłop mógł sobie ułożyc życie z miłości.
No on to pewnie ułożył sobie z miłości; a że nieodwzajemnionej, to o tym nikt go przez 8 lat nie poinformował...
Czego nie wiedziałaś przed ślubem a czego się dowiedziałaś dzień po, że stwierdziłaś, że to błąd?
Czy Twój mężczyzna CIe kocha i tylko Ty tego nie czujesz? ROzmawiałaś o tym z Nim? MOże On nie jest świadom problemu bo grasz zakochaną?
Co powoduje, że tak postępujesz? Strach przed samotnością? Tym, co powiedzą inni? Przed tym, że dziecko nie będzie wychowywać się z ojcem?
Scholastyka123 napisał/a:Trudna sprawa...
Tyle się mówi o ratowaniu małżeństw, że warto...dla dzieci, dla siebie, dla wiary
Tylko jak przetrwać, kiedy dzień po ślubie już wiesz, że to był błąd i tak trwasz 8 lat, bez kłótni, w zgodzie, z dzieckiem.
Trwanie to dobre słowo, seks z rozsądku (bo tak "trzeba"), buziak bo wypada, "ja Ciebie też" zawsze w odpowiedzi. I przychodzi moment buntu, stłumić go w sobie czy trwać dalej?
Czy można tak do końca?Uważam, że od dłuższego czasu ludzie sobie za bardzo pobłażają. Jesteś dorosła, podjęłaś dorosłą i świadomą decyzję, wyszłaś za mąż, urodziłaś dziecko. Zrobiłaś to świadomie z własnej woli. Czy to był błąd? Może był, ale taką decyzję podjęłaś, a teraz musisz żyć z konsekwencjami. Naiwnym jest sądzić, że nam się coś w życiu upiecze. Wszystko ma swoje konsekwencje.
Nie twierdze, że masz się męczyć, choć uważam, że powinnaś jeszcze przez jakiś czas, aby nauczyć swoją głowę, że decyzje mają konsekwencje. Ale na pewno powinnaś usiąść i się porządnie zastanowić, czym się kierujesz przy podejmowaniu decyzji. Bardzo mocno się zastanów nad tym. Wtedy będziesz znała odpowiedź, jak znalazłaś się w tym miejscu, w którym się znalazłaś, i co powinnaś zrobić, aby z tego wyjść.
100%
Przeczytaj swiadectwo Anny i Wojciecha Hazuków o małżeństwie lub mezczyzny który po 8 latach wrocil do sakramentalnej żony..Najłatwiej zrobic jak polscy celebryci...rzucić się w pseudo miłość i probowac uzyskać uniewaznicnie kościelne, a potem ślub w Łagiewnikach