Brak wyboru - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 62 ]

Temat: Brak wyboru

Mam delikatną sprawę, która mnie obciąża psychicznie. Pewnie nie tylko mnie, ale też jego...

8 lat temu poznałam chłopaka. Przez Internet. Znajomość na odległość, czasami się spotykaliśmy. Znajomość burzliwa, ale to już nie ma wielkiego znaczenia. Nie ukrywam, że na samym początku coś tam z mojej strony było. Ale teraz nie ma już nic. Dosłownie. Nie pociąga mnie jako facet. Nie jest też człowiekiem, na którym mogłabym się oprzeć i z którym mogłabym spokojnie iść przez życie. Często rozmawiamy przez telefon i piszemy i jako tego typu znajomy na odległość i do tematów o tzw. "pierdołach" mi odpowiada i tak bym go widziała w swoim życiu. Tematów głębokich nie mamy. Rozmawiamy o pogodzie, o tym, co w pracy, komentujemy jakieś filmiki na YT. Ani ja, ani on zbytnio się nie otwieramy. Nie mówimy sobie o swoich planach. Ja zresztą nie potrafię o tym mu mówić, bo już się sparzyłam na tym. To ani nie jest związek, ani poważna znajomość jak na nasz wiek (on ma 26, ja 24). Traktuję go jako znajomego na odległość, bo nikogo prócz niego nie mam. I mieć nie będę. Przez pandemię zmieniłam miejsce zamieszkania, znajomości się pokruszyły, zresztą nigdy nie byłam otoczona wianuszkiem znajomych. Pracuję zdalnie, więc już wgl... Nie mam ani z kim, ani gdzie pójść, więc jak mam kogokolwiek poznać? Zresztą... Urodą też nie grzeszę, więc... Szans na innego chłopaka nie mam, po prostu. Nigdy zresztą nie miałam powodzenia i nikt się mną nie interesował. A mam już 24 lata. Mam do wyboru albo "być" z nim, albo sama. Wybór jak między stryczkiem a gilotyną. Nie chcę ani tego, ani tego. Nic do niego nie czuję, nie wyobrażam sobie, że mogłabym się do niego zbliżyć fizycznie. Wydaje mi się, że on jakieś uczucie do mnie ma. Co prawda nie mówi mi komplementów (no ale z moim wyglądem nie ma czemu się dziwić), nie mówi mi, że mnie kocha, ale chyba coś tam do mnie czuje. Dobrze, że nie mówi mi takich rzeczy, bo ich od niego nie chcę. Kiedyś miałam pretensje, że mi tego typu rzeczy nie mówi, ale teraz jest już ok. Bo teraz niczego już od niego nie chcę. Wiem, że on chce planować ze mną życie. Ja na myśl o tym wpadam w histerię, zaczynam płakać, dostaję jakiegoś ataku paniki, czasem mam wrażenie, że się duszę. Wielokrotnie z nim kończyłam kontakt, ale po paru dniach się odzywał. A ja, żeby mieć jakiekolwiek towarzystwo i kontakt z kimkolwiek, wracałam do tego. Na całe szczęście temat seksu już u nas nie istnieje. Kiedyś zmuszałam się do sypiania z nim, wysyłałam mu jakieś zdjęcia, ale doszłam do wniosku, że mi to nie pasuje i przestałam. On już nie oponuje, kiedyś strasznie naciskał, teraz przestał. Przyłapuję siebie na tym, że jak rozmawiamy przez telefon, to odpływam. Wgl go nie słucham. Interesuje mnie wszystko, prócz niego. I on to wie, bo mi o tym mówi. Ale tkwi w tym. Chciałabym, żeby przestał cokolwiek do mnie czuć, bo to jedyny powód, dla którego to jeszcze ciągnie. No chyba, że tak jak ja nie ma wyboru i albo będzie ze mną, albo sam. Codziennie mam nadzieję, że kogoś jeszcze spotkam. Kładąc się spać wyobrażam sobie jakiegoś innego chłopaka, którego faktycznie kocham i który jest dla mnie ważny i vice versa. Ja już nawet nie protestuję,gdy seniorki rodu "żartują" o swataniu mnie. Nie wyobrażam sobie być z nim i tego nie chcę. Gdy myślę o byciu z nim jako para, a nie znajomi na telefon czy Messengera, to mam ciarki na plecach. A jak wyobrażam sobie wspólne mieszkanie i bycie ze sobą 24/24, małżeństwo, jakieś... Bycie blisko, nie daj losie dzieci z nim... Po prostu życie normalne jako para... To dostaję histerii jakby umarła moja matka. Ale nie chcę być też sama. Lata lecą. Jeśli mam mieć 30 lat i być sama, to wolę jakoś zagryźć zęby i być z nim. Może taki układ z rozsądku nie jest taki zły. Może paradoksalnie będzie on dla mnie najlepszy. Chociaż jak o tym myślę, to łzy same napływają mi do oczu i wpadam w histerię. Tak, jakbym skazywała siebie na dożywocie w celi 2x2, z jedną kromką chleba i szklanką wody na dzień. Kiedyś miałam tak dość psychicznie tego, że powiedziałam mu wprost, że nic do niego nie czuję, ale "bądźmy" razem, bo nie mam innego wyboru. Na nikogo innego szans nie mam, a sama nie chcę być. Był w szoku, choć przyznał, że to czuł, że po mojej stronie nic nie ma. I... Dalej to ciągnie. Myślałam, że zerwie znajomość, ale tak się nie stało. Jutro do niego jadę na tydzień. Sama nie wiem po co. On nalegał. A ja... Ja chcę zobaczyć, czy jestem w stanie wytrzymać w jego towarzystwie ten tydzień. Jeśli nie, to na pewno nie zdołam wytrzymać z nim życia w takim układzie. Sypiać z nim nie zamierzam, może czasem przytulić, bo jak myślę o seksie z nim, to mnie odrzuca. Nie chcę z nim być, nie chcę go jako faceta na całe życie, bo czuję, że to nie on. Ale bycie samą jest gorsze, więc on jest mniejszym złem. Nie wiem sama, co robić. Nie wyobrażam sobie życia z nim, ale samej też nie... Kiedyś nalegał na mieszkanie razem, a ja po usłyszeniu takiej propozycji zaczęłam się normalnie dusić... Zaczął mi się łamać głos. Ja wiem, że jeśli zdecyduję się na taki układ, to tak będę się czuła codziennie. Będę nieszczęśliwa z nim, a on ze mną. Ale chyba lepiej z nim niż sama. W szczególności, że moje podejście może się kiedyś zmieni, może go pokocham nawet, a przynajmniej zaakceptuję taki stan rzeczy i zrozumiem, że to najlepsze wyjście dla mnie. Zwłaszcza, że może w razie konieczności pomoże mi, jeśli trafiłabym do szpitala czy coś. Nie mam w sumie nikogo prócz niego. Chociaż też nie wiem, czy mogę na niego liczyć. Raczej nie. On na mnie... Nie wiem... Pewnie gdybym podjęła ostateczną decyzję, że wchodzę w ten układ na poważnie, to mógłby. Na ten moment, gdy jestem w zawieszeniu raczej nie czuję się w obowiązku mu pomagać, nawet go słuchać. Czuję się, jak bohaterka dramatu greckiego, nie wiem, co powinnam zrobić - być z nim na siłę, może jakoś to się ułoży, a ja pogodzę się z tym tematem i jakoś przeżyję to życie z nim, czy być sama. Najgorzej, że go krzywdzę tym. I to też mnie bardzo obciąża, ciągle mam wyrzuty sumienia mimo że mu powiedziałam wprost o tym, jak jest. Ciągle myślę, że chciałabym poznać kogoś nowego. Ciągle mam gdzieś nadzieję chociaż wiem, że płonną. Bo nikogo nigdy nie poznam i w tej kwestii nic nowego i dobrego mnie nie czeka. Coraz częściej to do mnie dociera i ciężko mi to zaakceptować. Nie wiem, czy to, że muszę być z kimś i jestem na kogoś skazana, da się jakkolwiek zaakceptować w ogóle... Nie zrozumcie mnie źle, to dobry człowiek jako człowiek, ma poczucie humoru i jest dość sympatyczny. Dlatego chciałabym z nim być znajomą na odległość, telefon, Messenger. Ale jako facet dla mnie odpada. Ale wierzę, że jest milion dziewczyn, dla których to byłby idealny mąż i ojciec. Ja po prostu po tylu latach doszłam do wniosku, że facet o innych cechach dałby mi szczęście i mogłabym z nim iść przez życie. On tych cech nie ma. Ja potrzebuję opiekuńczości, przyjaciela, a nie osoby, która na każdą moją decyzję mówi "jak chcesz, to mnie to dotyczy, czy Ciebie?". Chciałabym też, żeby facet widział we mnie kobietę, a przy nim i przez niego (długa historia) nie czuję się kobietą, tylko... Bezpłciową osobą. To też jest powód, dla którego nie chcę z nim uprawiać seksu. Nigdy z tymi komplementami nie było u niego super, zawsze mnie krytykował, a to fryzurę, a to ubieranie się... Też... tutaj coś się wyczerpało, coś wygasło, ale nie potrafię tego nazwać. Dodam, że on jest moim pierwszym "chłopakiem", więc może chcę zobaczyć,jak to jest z innym. Sama już nie wiem... Może to też ta odległość, nieznanie się tak naprawdę, olewanie siebie nawzajem... Z drugiej strony, gdy ktoś mi mówi "daj mu szansę", to w środku aż wszystko we mnie krzyczy "NIE!". Po prostu czuję, że to nie to i nie on i nie potrafiłabym wejść w tę relację na tyle, żeby iść z nim przez życie jako normalna para, z seksem, bliskością... Bo bez tego pewnie jakoś by to było. Pewnie tak, jak teraz, tylko na żywo - pogadalibyśmy o pogodzie, o tym, jaki śmieszny filmik na YT widziałam, o jego drzewkach owocowych. I jakoś by to szło... Nie mam innego wyboru i nie wiem, czy nie zagryźć zębów i wejść w to już na poważnie, bo lata lecą i nic się nie zmieni w tej kwestii. Może to nasze wspólne życie nie będzie takie straszne...

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-08-27 21:18:53)

Odp: Brak wyboru

Ogromna ściana tekstu o tym czego nie chcesz, co ci sie nie podoba, czego nie akceptujesz.
Kompletnie nic o tym co chcesz i jak chciałabyś zmienić swoje życie, pomysłu na to życie to tez nie widzę.
Jest tylko narzekanie.
Sama siebie krzywdzisz na własną prośbę.
Tamten facet też nie lepszy, jakiś masochista czy co..
Z reszta to co ty robisz tez można pod masochizm podciągnąć
Nikt inny się toba nie zainteresuje?
Jesteś kobietą,załóż sobie Tindera to po 2 dniach będziesz miała kilkanaście par. 
tylko żeby od tego urodzaju ci nie odwaliło.

3 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-08-28 02:41:56)

Odp: Brak wyboru

mhm kilkanascie par i co z tego skoro wszyscy sa tacy sami


co bylo z twojej strony na poczatku? co czulas na pierwszych spotkaniach? przy pierwszym pocalunku? pierwszym seksie?



choc teraz to pomysl w jaki sposob moglabys poznac jakis znajomych i badz sama. przeciez ciebie od niego odrzuca. to juz nawet nie to, ze go "tylko" lubisz, ale ty czujesz cos jak wstret. do tego slubu nawet nie dojdzie, bo calego urlopu nawet z nim nie wytrzymasz.

4

Odp: Brak wyboru
Szeptuch napisał/a:

Ogromna ściana tekstu o tym czego nie chcesz, co ci sie nie podoba, czego nie akceptujesz.
Kompletnie nic o tym co chcesz i jak chciałabyś zmienić swoje życie, pomysłu na to życie to tez nie widzę.
Jest tylko narzekanie.
Sama siebie krzywdzisz na własną prośbę.
Tamten facet też nie lepszy, jakiś masochista czy co..
Z reszta to co ty robisz tez można pod masochizm podciągnąć
Nikt inny się toba nie zainteresuje?
Jesteś kobietą,załóż sobie Tindera to po 2 dniach będziesz miała kilkanaście par. 
tylko żeby od tego urodzaju ci nie odwaliło.

Ja wiem, że krzywdzę i siebie, i jego. I mam wyrzuty sumienia, obciąża mnie to. Ja to ja, ale on nie zasługuje na to, żeby być tak krzywdzony. No chyba, że ma takie samo podejście do tego jak ja, nie wiem. Szczerze mówiąc liczyłam, że sam to zakończy. Nie wiem dlaczego, to byłoby lepsze dla mnie. Nie potrafię powiedzieć mu, że to koniec, bo za bardzo boję się samotności. Zresztą, to nic nie da, on wraca. Strach przed byciem samą mnie paraliżuje. Co, jeśli trafię do szpitala albo będę potrzebowała pomocy? Nie ze wszystkim dam sobie radę sama, chociaż staram się jakoś sobie radzić. Nikogo prócz niego nie mam. To jest prawdziwy dramat i myślę centrum mojego problemu.

5

Odp: Brak wyboru
blueangel napisał/a:

mhm kilkanascie par i co z tego skoro wszyscy sa tacy sami


co bylo z twojej strony na poczatku? co czulas na pierwszych spotkaniach? przy pierwszym pocalunku? pierwszym seksie?



choc teraz to pomysl w jaki sposob moglabys poznac jakis znajomych i badz sama. przeciez ciebie od niego odrzuca. to juz nawet nie to, ze go "tylko" lubisz, ale ty czujesz cos jak wstret. do tego slubu nawet nie dojdzie, bo calego urlopu nawet z nim nie wytrzymasz.

Właśnie podczas pierwszego spotkania i pocałunku nie czułam nic. Było fajnie, że mogę się z nim spotkać, ale nic poza tym. Z perspektywy czasu uważam, że błędnie go nazywałam swoim chłopakiem. Zawsze było tak, jak napisałam - smsy, telefony, nic głębokiego, tylko jakieś pierdoły. Wtedy ok... miałam 17 lat, ale teraz... Rozmawianie ciągle o filmach na YT zamiast o naszych problemach czy po prostu głębszych rzeczach... to jest żałosne, wiem to, ale lepsze to niż bycie samej. Pierwszy seks z nim (i pierwszy raz dla nas obojga zarazem) był koszmarem. Nie chcę nawet sobie tego przypominać. Później nie było lepiej. Nigdy jakoś nie było fajnie w tych kwestiach, ale to pewnie złożona sprawa. Nie będę jej już analizować, bo do zbliżeń z nim dochodzić nie będzie. I on chyba też już się z tym pogodził, czasem tylko pomarudzi o tym, ale nie zwracam na to uwagi.

Właśnie z tymi znajomymi jest najgorszy problem. Nie bardzo mam pomysł, jak to zrobić. Mam 24 lata, w tym wieku raczej ciężko nawiązać nowe znajomości. Moim problemem jest też to, że jestem skryta i nie lubię się otwierać przed ludźmi. Z natury i doświadczenia nie ufam im. Praca zdalna też nie ułatwia tego. Niby jest jakaś impreza integracyjna, ale raczej nie pojadę, chociaż pierwotnie chciałam. Boję się oceniania ze strony ludzi. Często mnie nie widują na kamerce, a poza tym jestem niska i figury raczej nie mam. Inaczej jest, gdy od początku wchodzisz w jakieś środowisko i każdy wie, jak wyglądasz. A inaczej, gdy ktoś już ma jakieś wyobrażenie o Tobie i okazuje się ono błędne.

Jasne, że chciałabym kogoś poznać. Nawet mieć jakąś przyjaciółkę od serca, to już dużo. Kogoś, na kogo mogłabym liczyć. Nie muszę mieć już koniecznie faceta, trudno. I tak wiem, że nie mam na to szans, nawet po wyjściu do ludzi. Taka uroda, nic z tym nie zrobię. I nawet chyba już się z tym pogodziłam.

Sama nie wiem, co robić. Mam dość tego zawieszenia. Chcę w końcu coś zdecydować, ale nie wiem, co byłoby lepsze - samotność i radzenie sobie na maxa samej czy jednak ten związek z rozsądku. To wybór między stryczkiem a gilotyną. Ulewa mi się to już.

6

Odp: Brak wyboru

Co Ty o tym szpitalu...Gorszy jest ten Twój strach.

Przecież masz szansę poznać kogoś innego, zakochać się, nawet jeśli nie, to wiązanie się z kimś pod strachem mija się z celem.
Związek to generalnie ciężki kawałek chleba, a jak jeszcze z taką odrazą, nie da się, to nawet nie byłby związek z rozsądku tylko z jego brakiem.

Jak będziecie tydzień razem powinniście sobie wszystko wyjaśnić, albo, albo... Jak nie zmienisz nastawienia do niego, to nic z tego nie będzie.

7

Odp: Brak wyboru

Przeanalizuj swoje postępowanie, jest tylko ciągłe przerzucanie odpowiedzialności za swoje życie na kogoś innego.
Nie wiem czy bardziej współczuje temu chłopakowi ze trafiła mu sie taka dziewczyna, czy bardziej gardzę nim, że wiedząc to wszystko nadal utrzymuje z tobą kontakt.
Masz dopiero 24 lata, a zachowujesz sie wręcz paranoicznie w stosunku do innych ludzi, niczym stara panna która zaczyna być podejrzliwa gdy prawią jej komplementy.
Chyba masz jakieś zainteresowania? To skup sie na nich i według nich poszukaj sobie znajomych.
Ewentualnie zastanów sie czym chciałabyś się zając i szukaj w tym kierunku.
Jest masa klubów/stowarzyszeń zrzeszająca ludzi  o podobnych poglądach i zainteresowaniach.
Zamiast płakać i histeryzować o jakimś szpitalu zacznij żyć.

8

Odp: Brak wyboru

Rozum straciłaś? Nie tylko, że facet cię nie interesuje, nie ciekawi, nie intryguje nawet w najmniejszym stopniu, ale jeszcze cię obrzydza, odrzuca cię od niego, a ty się będziesz na związek z nim decydować?
No którędy do Tworek.

9

Odp: Brak wyboru

godzac sie na niego za jednym zamachem dwie osoby maja utraconą radość.Jesli ktos godzi sie na zycie z kims kogo nie kocha, to jest odpowiedzialny za łamanie mu życia

10

Odp: Brak wyboru
Soczewka napisał/a:

Mam delikatną sprawę, która mnie obciąża psychicznie. Pewnie nie tylko mnie, ale też jego...

8 lat temu poznałam chłopaka. Przez Internet. Znajomość na odległość, czasami się spotykaliśmy. Znajomość burzliwa, ale to już nie ma wielkiego znaczenia. Nie ukrywam, że na samym początku coś tam z mojej strony było. Ale teraz nie ma już nic. Dosłownie. Nie pociąga mnie jako facet. Nie jest też człowiekiem, na którym mogłabym się oprzeć i z którym mogłabym spokojnie iść przez życie. Często rozmawiamy przez telefon i piszemy i jako tego typu znajomy na odległość i do tematów o tzw. "pierdołach" mi odpowiada i tak bym go widziała w swoim życiu. Tematów głębokich nie mamy. Rozmawiamy o pogodzie, o tym, co w pracy, komentujemy jakieś filmiki na YT. Ani ja, ani on zbytnio się nie otwieramy. Nie mówimy sobie o swoich planach. Ja zresztą nie potrafię o tym mu mówić, bo już się sparzyłam na tym. To ani nie jest związek, ani poważna znajomość jak na nasz wiek (on ma 26, ja 24). Traktuję go jako znajomego na odległość, bo nikogo prócz niego nie mam. I mieć nie będę. Przez pandemię zmieniłam miejsce zamieszkania, znajomości się pokruszyły, zresztą nigdy nie byłam otoczona wianuszkiem znajomych. Pracuję zdalnie, więc już wgl... Nie mam ani z kim, ani gdzie pójść, więc jak mam kogokolwiek poznać? Zresztą... Urodą też nie grzeszę, więc... Szans na innego chłopaka nie mam, po prostu. Nigdy zresztą nie miałam powodzenia i nikt się mną nie interesował. A mam już 24 lata. Mam do wyboru albo "być" z nim, albo sama. Wybór jak między stryczkiem a gilotyną. Nie chcę ani tego, ani tego. Nic do niego nie czuję, nie wyobrażam sobie, że mogłabym się do niego zbliżyć fizycznie. Wydaje mi się, że on jakieś uczucie do mnie ma. Co prawda nie mówi mi komplementów (no ale z moim wyglądem nie ma czemu się dziwić), nie mówi mi, że mnie kocha, ale chyba coś tam do mnie czuje. Dobrze, że nie mówi mi takich rzeczy, bo ich od niego nie chcę. Kiedyś miałam pretensje, że mi tego typu rzeczy nie mówi, ale teraz jest już ok. Bo teraz niczego już od niego nie chcę. Wiem, że on chce planować ze mną życie. Ja na myśl o tym wpadam w histerię, zaczynam płakać, dostaję jakiegoś ataku paniki, czasem mam wrażenie, że się duszę. Wielokrotnie z nim kończyłam kontakt, ale po paru dniach się odzywał. A ja, żeby mieć jakiekolwiek towarzystwo i kontakt z kimkolwiek, wracałam do tego. Na całe szczęście temat seksu już u nas nie istnieje. Kiedyś zmuszałam się do sypiania z nim, wysyłałam mu jakieś zdjęcia, ale doszłam do wniosku, że mi to nie pasuje i przestałam. On już nie oponuje, kiedyś strasznie naciskał, teraz przestał. Przyłapuję siebie na tym, że jak rozmawiamy przez telefon, to odpływam. Wgl go nie słucham. Interesuje mnie wszystko, prócz niego. I on to wie, bo mi o tym mówi. Ale tkwi w tym. Chciałabym, żeby przestał cokolwiek do mnie czuć, bo to jedyny powód, dla którego to jeszcze ciągnie. No chyba, że tak jak ja nie ma wyboru i albo będzie ze mną, albo sam. Codziennie mam nadzieję, że kogoś jeszcze spotkam. Kładąc się spać wyobrażam sobie jakiegoś innego chłopaka, którego faktycznie kocham i który jest dla mnie ważny i vice versa. Ja już nawet nie protestuję,gdy seniorki rodu "żartują" o swataniu mnie. Nie wyobrażam sobie być z nim i tego nie chcę. Gdy myślę o byciu z nim jako para, a nie znajomi na telefon czy Messengera, to mam ciarki na plecach. A jak wyobrażam sobie wspólne mieszkanie i bycie ze sobą 24/24, małżeństwo, jakieś... Bycie blisko, nie daj losie dzieci z nim... Po prostu życie normalne jako para... To dostaję histerii jakby umarła moja matka. Ale nie chcę być też sama. Lata lecą. Jeśli mam mieć 30 lat i być sama, to wolę jakoś zagryźć zęby i być z nim. Może taki układ z rozsądku nie jest taki zły. Może paradoksalnie będzie on dla mnie najlepszy. Chociaż jak o tym myślę, to łzy same napływają mi do oczu i wpadam w histerię. Tak, jakbym skazywała siebie na dożywocie w celi 2x2, z jedną kromką chleba i szklanką wody na dzień. Kiedyś miałam tak dość psychicznie tego, że powiedziałam mu wprost, że nic do niego nie czuję, ale "bądźmy" razem, bo nie mam innego wyboru. Na nikogo innego szans nie mam, a sama nie chcę być. Był w szoku, choć przyznał, że to czuł, że po mojej stronie nic nie ma. I... Dalej to ciągnie. Myślałam, że zerwie znajomość, ale tak się nie stało. Jutro do niego jadę na tydzień. Sama nie wiem po co. On nalegał. A ja... Ja chcę zobaczyć, czy jestem w stanie wytrzymać w jego towarzystwie ten tydzień. Jeśli nie, to na pewno nie zdołam wytrzymać z nim życia w takim układzie. Sypiać z nim nie zamierzam, może czasem przytulić, bo jak myślę o seksie z nim, to mnie odrzuca. Nie chcę z nim być, nie chcę go jako faceta na całe życie, bo czuję, że to nie on. Ale bycie samą jest gorsze, więc on jest mniejszym złem. Nie wiem sama, co robić. Nie wyobrażam sobie życia z nim, ale samej też nie... Kiedyś nalegał na mieszkanie razem, a ja po usłyszeniu takiej propozycji zaczęłam się normalnie dusić... Zaczął mi się łamać głos. Ja wiem, że jeśli zdecyduję się na taki układ, to tak będę się czuła codziennie. Będę nieszczęśliwa z nim, a on ze mną. Ale chyba lepiej z nim niż sama. W szczególności, że moje podejście może się kiedyś zmieni, może go pokocham nawet, a przynajmniej zaakceptuję taki stan rzeczy i zrozumiem, że to najlepsze wyjście dla mnie. Zwłaszcza, że może w razie konieczności pomoże mi, jeśli trafiłabym do szpitala czy coś. Nie mam w sumie nikogo prócz niego. Chociaż też nie wiem, czy mogę na niego liczyć. Raczej nie. On na mnie... Nie wiem... Pewnie gdybym podjęła ostateczną decyzję, że wchodzę w ten układ na poważnie, to mógłby. Na ten moment, gdy jestem w zawieszeniu raczej nie czuję się w obowiązku mu pomagać, nawet go słuchać. Czuję się, jak bohaterka dramatu greckiego, nie wiem, co powinnam zrobić - być z nim na siłę, może jakoś to się ułoży, a ja pogodzę się z tym tematem i jakoś przeżyję to życie z nim, czy być sama. Najgorzej, że go krzywdzę tym. I to też mnie bardzo obciąża, ciągle mam wyrzuty sumienia mimo że mu powiedziałam wprost o tym, jak jest. Ciągle myślę, że chciałabym poznać kogoś nowego. Ciągle mam gdzieś nadzieję chociaż wiem, że płonną. Bo nikogo nigdy nie poznam i w tej kwestii nic nowego i dobrego mnie nie czeka. Coraz częściej to do mnie dociera i ciężko mi to zaakceptować. Nie wiem, czy to, że muszę być z kimś i jestem na kogoś skazana, da się jakkolwiek zaakceptować w ogóle... Nie zrozumcie mnie źle, to dobry człowiek jako człowiek, ma poczucie humoru i jest dość sympatyczny. Dlatego chciałabym z nim być znajomą na odległość, telefon, Messenger. Ale jako facet dla mnie odpada. Ale wierzę, że jest milion dziewczyn, dla których to byłby idealny mąż i ojciec. Ja po prostu po tylu latach doszłam do wniosku, że facet o innych cechach dałby mi szczęście i mogłabym z nim iść przez życie. On tych cech nie ma. Ja potrzebuję opiekuńczości, przyjaciela, a nie osoby, która na każdą moją decyzję mówi "jak chcesz, to mnie to dotyczy, czy Ciebie?". Chciałabym też, żeby facet widział we mnie kobietę, a przy nim i przez niego (długa historia) nie czuję się kobietą, tylko... Bezpłciową osobą. To też jest powód, dla którego nie chcę z nim uprawiać seksu. Nigdy z tymi komplementami nie było u niego super, zawsze mnie krytykował, a to fryzurę, a to ubieranie się... Też... tutaj coś się wyczerpało, coś wygasło, ale nie potrafię tego nazwać. Dodam, że on jest moim pierwszym "chłopakiem", więc może chcę zobaczyć,jak to jest z innym. Sama już nie wiem... Może to też ta odległość, nieznanie się tak naprawdę, olewanie siebie nawzajem... Z drugiej strony, gdy ktoś mi mówi "daj mu szansę", to w środku aż wszystko we mnie krzyczy "NIE!". Po prostu czuję, że to nie to i nie on i nie potrafiłabym wejść w tę relację na tyle, żeby iść z nim przez życie jako normalna para, z seksem, bliskością... Bo bez tego pewnie jakoś by to było. Pewnie tak, jak teraz, tylko na żywo - pogadalibyśmy o pogodzie, o tym, jaki śmieszny filmik na YT widziałam, o jego drzewkach owocowych. I jakoś by to szło... Nie mam innego wyboru i nie wiem, czy nie zagryźć zębów i wejść w to już na poważnie, bo lata lecą i nic się nie zmieni w tej kwestii. Może to nasze wspólne życie nie będzie takie straszne...

Zacznij od sztuki redagowania tekstu.
Akapity, znaki przystankowe w odpowiednich miejscach i zwięzłe przekazywanie komunikatu.

Przeredaguj ten bełkot i wróć.

11

Odp: Brak wyboru

Dzięki za wszystkie posty i Wasze opinie czy rady (sama nie wiem, jak to nazwać).

Najgorsze jest to, że moje otoczenie zaczyna jakoś wywierać na mnie presję, że przydałoby się już w tym wieku kogoś mieć. Ciężko nie przyznać im racji. Czasem są to pośrednie, czasem bezpośrednie sugestie.

Na ten moment nie potrafię zerwać tej znajomości. Czas pokaże, jak to się skończy. W sumie... Małżeństwo z nim nie byłoby takie złe. Zawsze jest ktoś obok, można sobie porozmawiać (jakieś tam tematy od biedy mamy), w razie coś, ktoś jest. Nie jest się tak totalnie samej. A do seksu mnie nie zmusi. Tylko jak u niego byłam i spojrzałam mu w oczy... Poczułam się podle. Nie zasługuje, żeby być tak traktowany. Przecież on też ma swoje potrzeby (także seksualne, ale nie tylko), których ja nie spełnię, bo nie mogę, po prostu. Nie chcę też robić czegokolwiek wbrew sobie. Mogę być z nim jako małżeństwo, ale bardziej na zasadzie znajomości. Nie miałabym nawet nic przeciwko, gdyby miał kogoś na boku, a nawet i 10 kochanek niech ma i niech z nimi się spełnia seksualnie i emocjonalnie. Sama nie wiem, jak z nim o tym porozmawiać, żeby do niego to dotarło, bo wtedy tak jakby trochę to olał i nie wziął tego na poważnie. Nie chcę być sama, nie chcę też go krzywdzić. Po prostu chciałabym, żeby to nadal była znajomość, ale może trochę sformalizowana? Żebyśmy mieszkali razem, dzielili się budżetem, w razie czego sobie pomagali (nie oszukujmy się, facet sam sobie poradzi, kobieta nie), ale emocjonalnie i seksualnie niech on spełnia się gdzie indziej, jest przecież tyle dziewczyn czy kobiet. Nie miałabym nic przeciwko temu i sama chciałabym mu to zaproponować, ale nie wiem jak. Nie chcę go bardziej ranić, i tak już chyba wbiłam mu sztylet w serce. Czuję się podle, ale muszę też pomyśleć trochę o swojej przyszłości. Czas najwyższy. A w pojedynkę ta przyszłość będzie kiepska. A oprócz niego nie mam żadnej innej opcji.

12

Odp: Brak wyboru
wieka napisał/a:

Co Ty o tym szpitalu...Gorszy jest ten Twój strach.

Przecież masz szansę poznać kogoś innego, zakochać się, nawet jeśli nie, to wiązanie się z kimś pod strachem mija się z celem.
Związek to generalnie ciężki kawałek chleba, a jak jeszcze z taką odrazą, nie da się, to nawet nie byłby związek z rozsądku tylko z jego brakiem.

Jak będziecie tydzień razem powinniście sobie wszystko wyjaśnić, albo, albo... Jak nie zmienisz nastawienia do niego, to nic z tego nie będzie.

No właśnie jakoś nie było odwagi o tym rozmawiać. Spędziliśmy ten tydzień, było fajnie, jak znajomi. Parę razy próbował coś więcej, ale do niczego nie doszło, bo nie chciałam.

Chciałabym już pomyśleć o swojej przyszłości, bo czas najwyższy. Nie mam szans na nikogo innego prócz niego, a czas leci. To moja jedyna deska ratunku, pisząc już dosadnie. Jak nie on, to będę sama, a tego nie chcę. Życie w pojedynkę jest okropnie ciężkie. Chyba tysiąc razy gorsze niż związek z rozsądku. Poza tym... Może po paru latach małżeństwa i bycia z nim zakocham się w nim? Albo chociaż zacznę go akceptować. I tę całą sytuację. Przecież czasem tak bywa.

Czuję się podle, gdy myślę, jak go ranię. Z drugiej strony... On też nikogo nie ma i nie sądzę, żeby miał szansę na inną kobietę, więc taki układ i dla niego jest dobry. A spełniać się seksualnie może na inne sposoby. A miłość... Może przyjdzie z czasem, a jak nie, to i tak ważniejsze jest bezpieczeństwo i stabilność. Może związek z rozsądku nie jest idealny, ale zapewnia te dwie rzeczy. Przecież dla niego te dwie rzeczy też powinny być ważne, powinien to zrozumieć. Tylko... Ciągle czuję się źle z tym, co mu robię. Może dlatego, że nie jestem jednak pewna, że on myśli tak samo i pójdzie na taki układ? Już sama nie wiem, co mam robić. Nie chcę być sama, a on jest jedyną opcją. Z drugiej strony, nie chcę też go ranić. Nie zasługuje na to, zasługuje na szczęście. Gdybym miała tylko wybór... Ale nie mam.

13

Odp: Brak wyboru

Uwaga, napiszę wprost.
Jesteś niezmiernie głupia, a do tego jesteś potworną egoistką i chcesz facetowi zniszczyć życie.
Czujesz się podle? I bardzo dobrze!

Masz dopiero 24 lata. Dopiero zaczęłaś normalnie żyć. Uspokój się, ogarnij. Masz dużo czasu na poznanie kogoś, kto Cię będzie pociągał.
A on ma prawo do tego, żeby mieć żonę, która nie kopnie go w dupę w noc poślubną mówiąc, że może sobie zaliczać inne, a jej nie.

14

Odp: Brak wyboru
Soczewka napisał/a:

(...) Na ten moment nie potrafię zerwać tej znajomości. (...)

Naucz się, to nic trudnego, zwłaszcza że nie jesteś zaangażowaną emocjonalnie.


(...) Czuję się podle, (...)

Adekwatnie do swego zachowania. I jest to z Twej strony jedyny przykład człowieczeństwa.



Lady LOka,
to nie egoizm, to egocentryzm. Ale to przecież kolejna wersja trolla. smile

15

Odp: Brak wyboru

Dawno nie czytałem czegoś tak podłego i egoistycznego.
Pewnie będzie tak że zostanie z nim, pojawi sie dziecko, minie kilka lat.
Facet rozkochany na zabój, w końcu ma żonę i dziecko....a tu jeb autorka zakocha sie po raz pierwszy w kims, odleci do nieba, tego faceta kopnie w dupę i odejdzie.
Facetowi zostanie rozpacz, zal i alimenty na żonę i dziecko.

16

Odp: Brak wyboru
Soczewka napisał/a:

Dzięki za wszystkie posty i Wasze opinie czy rady (sama nie wiem, jak to nazwać).

Najgorsze jest to, że moje otoczenie zaczyna jakoś wywierać na mnie presję, że przydałoby się już w tym wieku kogoś mieć. Ciężko nie przyznać im racji. Czasem są to pośrednie, czasem bezpośrednie sugestie.

Na ten moment nie potrafię zerwać tej znajomości. Czas pokaże, jak to się skończy. W sumie... Małżeństwo z nim nie byłoby takie złe. Zawsze jest ktoś obok, można sobie porozmawiać (jakieś tam tematy od biedy mamy), w razie coś, ktoś jest. Nie jest się tak totalnie samej. A do seksu mnie nie zmusi. Tylko jak u niego byłam i spojrzałam mu w oczy... Poczułam się podle. Nie zasługuje, żeby być tak traktowany. Przecież on też ma swoje potrzeby (także seksualne, ale nie tylko), których ja nie spełnię, bo nie mogę, po prostu. Nie chcę też robić czegokolwiek wbrew sobie. Mogę być z nim jako małżeństwo, ale bardziej na zasadzie znajomości. Nie miałabym nawet nic przeciwko, gdyby miał kogoś na boku, a nawet i 10 kochanek niech ma i niech z nimi się spełnia seksualnie i emocjonalnie. Sama nie wiem, jak z nim o tym porozmawiać, żeby do niego to dotarło, bo wtedy tak jakby trochę to olał i nie wziął tego na poważnie. Nie chcę być sama, nie chcę też go krzywdzić. Po prostu chciałabym, żeby to nadal była znajomość, ale może trochę sformalizowana? Żebyśmy mieszkali razem, dzielili się budżetem, w razie czego sobie pomagali (nie oszukujmy się, facet sam sobie poradzi, kobieta nie), ale emocjonalnie i seksualnie niech on spełnia się gdzie indziej, jest przecież tyle dziewczyn czy kobiet. Nie miałabym nic przeciwko temu i sama chciałabym mu to zaproponować, ale nie wiem jak. Nie chcę go bardziej ranić, i tak już chyba wbiłam mu sztylet w serce. Czuję się podle, ale muszę też pomyśleć trochę o swojej przyszłości. Czas najwyższy. A w pojedynkę ta przyszłość będzie kiepska. A oprócz niego nie mam żadnej innej opcji.

Ale wymyśliłaś... Jak chcesz z nim żyć razem jak brat i siostra, to mu powiedz, że na ten czas nie widzisz innej opcji.
Ale nie sugeruj, żeby seksu szukał gdzie indziej, bo pomyśli sobie, że masz coś z głową...

17 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-09-17 20:06:42)

Odp: Brak wyboru
Soczewka napisał/a:

Już sama nie wiem, co mam robić. Nie chcę być sama, a on jest jedyną opcją. Z drugiej strony, nie chcę też go ranić. Nie zasługuje na to, zasługuje na szczęście. Gdybym miała tylko wybór... Ale nie mam.

Kto ci takich prawd nagadał, pewnie ktoś z twojego otoczenia?
Ty też masz prawo wyboru, a nie ma nikogo w okolicy, to poszukaj, bo masz na to mnóstwo czasu. Taki związek prędzej czy później odbije ci się czkawką. znajdź kogoś, nad kim nie będziesz zastanawiać czy ci się opłaca czy nie.  Powodzenia.

18

Odp: Brak wyboru

Soczewka, fascynuje mnie to zdanie „w razie czego sobie pomagali (nie oszukujmy się, facet sam sobie poradzi, kobieta nie” – skąd w ogóle taki wniosek? Nie widzisz ludzi wokół siebie, choćby samotnych matek, które nie dość, że radzą sobie same ze sobą to jeszcze z opieką nad dzieckiem? To naprawdę nie jest zależne od płci – ba! kobiecie łatwiej prosić o pomoc i myślę też, że jest większa szansa, że ją otrzyma.
Wszystko w Tobie krzyczy, że nie chcesz z tym człowiekiem być, więc jakim rodzajem masochizmu jest doprowadzanie się do ataków paniki z tego powodu?

Możesz w tym trwać, na krótką metę jest to wygodne, bo nic nie trzeba zmieniać, w żaden sposób przełamywać własnych barier, wystarczy płynąć z prądem. Spędziłaś tak 8 lat, nawet nie zauważysz jak dobijesz trzydziestki dokładnie w tym samym miejscu, co teraz.

Masz szansę na zmianę, oczywiście, że masz, tylko to wymaga wysiłku i planu. Narzekasz na wygląd, że jesteś niska i nie masz figury. Niski wzrost będzie zaletą, bo rozszerza Ci grono potencjalnych partnerów o niższych mężczyzn, a i ci wysocy niejednokrotnie lubią małe kobietki.
Figura -> dołączasz do jakiejś szkoły walki do konkretnej grupy -> tworzysz znajomości z mężczyznami (często paruje się tam ludzi w trakcie treningu) i przy okazji poprawiasz sylwetkę. Te grupy zazwyczaj miewają jakieś wyjazdowe treningi, więc już w ogóle stajesz się częścią czegoś. Jeżeli nie chcesz tak od razu do męskiego środowiska to kurs szycia, językowy, zajęcia w domu kultury, fejsbukowe wydarzenia i grupy mające na celu poznawanie nowych ludzi. Idź w coś, co Ciebie interesuje. Może studia albo szkoły policealne? Kiedyś zapisałam się na drugi (dosyć męski) kierunek studiów już pracując i ogólnie brzydko podchodziłam do sprawy, że ja znajomych już mam i chcę od tego miejsca tylko wiedzy. Czytałam sobie na przerwach, a i tak bardzo szybko ktoś podszedł i zagadał, wyszła z tego grupka znajomych z pięcioma innymi facetami. Spróbuj dołączyć do jakiejś szkoły policealnej chociaż - z kimś w ławce będziesz musiała usiąść.
Poducz się z makijażu, dbania o włosy i paznokcie, ubierania by podkreślić atuty. Po prostu zadbaj o własną atrakcyjność. Nawiązuj kontakt wzrokowy z nieznajomymi mijanymi na ulicy – tak po prostu, dla sportu. Odważ się być sobą razem ze swoim dziwactwami i zainteresowaniami – jest szansa, że ktoś zobaczy w tym bratnią duszę. Otwarcie podchodź do nowych znajomości bądź ich ciekawa, nie bój się zadawać pytań i żartować.

Miłość jest tak wspaniałym uczuciem, a Ty z własnej woli i braku odwagi zamierasz umrzeć nie zaznawszy jej? Bo takie czekanie, że może magicznie się coś zmieni nie jest jakąkolwiek walką.

19

Odp: Brak wyboru
Szeptuch napisał/a:

Dawno nie czytałem czegoś tak podłego i egoistycznego.
Pewnie będzie tak że zostanie z nim, pojawi sie dziecko, minie kilka lat.
Facet rozkochany na zabój, w końcu ma żonę i dziecko....a tu jeb autorka zakocha sie po raz pierwszy w kims, odleci do nieba, tego faceta kopnie w dupę i odejdzie.
Facetowi zostanie rozpacz, zal i alimenty na żonę i dziecko.

Bez przesady, z tego co autorka pisze (a tylko na tym niestety możemy się opierać), on ma ją jednakowo w d... jak ona jego i oboje sąze sobą z jakiegoś dziwnego wygodnictwa czy wyrachowania.

20 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-09-17 19:31:05)

Odp: Brak wyboru

Ta historia, zapewne nie ostatnia, pokazuje, jak dzisiaj ludzie podchodzą do związków i relacji. Powtarzają się ciągle te same schematy a czytając coś takiego z boku, zastanawiam się" o to k.. chodzi?"

Skoro do kogoś nic nie czuję(nie widze w nim partnera) to po kiego ch... tą relację utrzymuje? To jakiś sposób na podniesienie swojej samooceny, czy jak?

21

Odp: Brak wyboru
bagienni_k napisał/a:

Ta historia, zapewne nie ostatnia, pokazuje, jak dzisiaj ludzie podchodzą do związków i relacji. Powtarzają się ciągle te same schematy a czytając coś takiego z boku, zastanawiam się" o to k.. chodzi?"

Skoro do kogoś nic nie czuję(nie widze w nim partnera) to po kiego ch... tą relację utrzymuje? To jakiś sposób na podniesienie swojej samooceny, czy jak?

https://www.youtube.com/watch?v=gIderzVDOvs

Odp: Brak wyboru

Ja pierdolę nie wierzę w to co czytam.

Laska ewidentnie nie chce być z tym gościem, więc po co ten temat?

Wyobraźcie sobie teraz być na miejscu tego faceta.
Chłopak pewnie sobie wyobraża, że stworzy z autorką tego tematu normalny i ciepły związek, że będą mieć wspólne ognisko domowe i trójkę dzieci.

Zaś Soczewka do końca życia będzie chodziła przy nim z maską ,,wszystko jest dobrze kochanie" okłamując wszystkich dookoła

Boże Święty co za psychiczny toksyk!!!!

23

Odp: Brak wyboru
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Wyobraźcie sobie teraz być na miejscu tego faceta.
Chłopak pewnie sobie wyobraża, że stworzy z autorką tego tematu normalny i ciepły związek, że będą mieć wspólne ognisko domowe i trójkę dzieci.

Zaś Soczewka do końca życia będzie chodziła przy nim z maską ,,wszystko jest dobrze kochanie" okłamując wszystkich dookoła

Boże Święty co za psychiczny toksyk!!!!

Nie, facet jest w niej równie "zakochany" jak ona w nim, z tą tylko różnicą, że seks nie jest dla niego problemem. Ogólnie, albo brakuje w tej historii wielu szczegółów, albo to troll.

Jeśli jednak nie troll, to gadasz, Autorko, jak stara ciotka klotka. 24 lata i teksty w stylu "latka lecą", "lepszy ten niż żaden" itd. Jakbyś już była emerytką i potrzebowała faceta, żeby Ci w piecu napalił. Zresztą, pewnie większość emerytek ma więcej fantazji. Facet to też zagadka, młody gość i od ośmiu lat narzuca się łasce, która ewidentnie się nim brzydzi. No nie klei się to wszystko kupy.

24

Odp: Brak wyboru

Tak się zastanawiam, co się dzisiaj z ludźmi dzieje, kiedy po raz koeljny widzę, że osoba poniżej 30 roku życia, czy nawet bliżęj tego 20-tego, narzeka na smotność. Obok był wątek 20-latki, z podobnymi "rozterkami". Kurde, czy już naprawdę niektórzy nie potrafią się cieszyć życiem i sobą, tylko muszą mieć kogoś obok siebie, kto działa na nich niczym tlen podtrzymujący palący się ogień?

Ok, już po tej 30-stce mogą najść wątpliwości, ale młodzi ludzie, mający po te dwadzieścia parę lat już miewają takie dylematy? A gdzie reszta potrzeb czy życioweych radości?
Wszystko staje się nieważne, jak się nie ma do nikogo buzi otworzyć?

Odp: Brak wyboru
bagienni_k napisał/a:

Tak się zastanawiam, co się dzisiaj z ludźmi dzieje, kiedy po raz koeljny widzę, że osoba poniżej 30 roku życia, czy nawet bliżęj tego 20-tego, narzeka na smotność. Obok był wątek 20-latki, z podobnymi "rozterkami". Kurde, czy już naprawdę niektórzy nie potrafią się cieszyć życiem i sobą, tylko muszą mieć kogoś obok siebie, kto działa na nich niczym tlen podtrzymujący palący się ogień?


Mnie najbardziej szokuje jak 20letni ludzie piszą rzeczy typu: ,,całe życie jestem sam i nigdy nikogo nie miałem, czy to już się nigdy nie odmieni?".

lol

Rozumiesz?

To tak jakby ktoś po tygodniu studiowania gadał, że przez całe swoje studia(!) musiał wstawać wcześnie, by zdążyć na wykłady big_smile


bagienni_k napisał/a:

Ok, już po tej 30-stce mogą najść wątpliwości, ale młodzi ludzie, mający po te dwadzieścia parę lat już miewają takie dylematy? A gdzie reszta potrzeb czy życioweych radości?
Wszystko staje się nieważne, jak się nie ma do nikogo buzi otworzyć?


Chyba nie zdajesz sobie sprawy co czuje osoba samotna mająca potrójne libido w porównaniu do stanu normalnego.
Powiem krótko - to jest gehenna.

26 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-09-18 22:45:54)

Odp: Brak wyboru

Kurwa mać Bagiennik. To że Tobie samotność nie przeszkadza, to nie znaczy, że inni też tak mają.

27

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:

Kurwa mać Bagiennik. To że Tobie samotność nie przeszkadza, to nie znaczy, że inni też tak mają.

To jest dla Ciebie normalne, że 20 letni człowiek wyraża się w ten sposób "całe życie".



I polecam spojrzeć jeszcze kilka razy na rady czy punkt widzenia ludzi, którzy może i są w związkach, ale mogą miec podobne zdanie do mojego..
Problemem jest to, żę ktoś się uważa za bezwartościowego bez drugiej połówki. Jednocześnie chce to zmienić,ale....mu się nie chce, bo znajduje milion wymówek na najprostsze sytuacje.

28

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:

Kurwa mać Bagiennik. To że Tobie samotność nie przeszkadza, to nie znaczy, że inni też tak mają.

To może ci inni powinni popracować nad sobą i swoimi poglądami, aby znaleźć szczęście po prostu w życiu, a nie w drugiej osobie? Gdyby ten płacz dotyczył jeszcze kogoś konkretnego do którego serce mocniej bije ale nie, nie chodzi o nikogo konkretnego tylko aby był ktokolwiek.


bagienni_k ma w tym wypadku rację. Związek to nie jest sielanka oblana lukrem i dokłada jeszcze inne problemy.

29 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-09-19 09:50:29)

Odp: Brak wyboru
M!ri napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

Kurwa mać Bagiennik. To że Tobie samotność nie przeszkadza, to nie znaczy, że inni też tak mają.

To może ci inni powinni popracować nad sobą i swoimi poglądami, aby znaleźć szczęście po prostu w życiu, a nie w drugiej osobie? Gdyby ten płacz dotyczył jeszcze kogoś konkretnego do którego serce mocniej bije ale nie, nie chodzi o nikogo konkretnego tylko aby był ktokolwiek.


bagienni_k ma w tym wypadku rację. Związek to nie jest sielanka oblana lukrem i dokłada jeszcze inne problemy.

Dokładnie, tak źle i tak niedobrze... Żeby umieć żyć w związku, trzeba umieć samemu...
Na pewno nie należy uzależniać swojego życia od partnera, bo potem płacz i zgrzytanie zębów...ale są tacy co nie potrafią sami funkcjonować i to też trzeba zrozumieć.

30

Odp: Brak wyboru

Wy wszyscy mądrzy kurde z tym hasłem "samotnie lepiej", tylko że mieliście szansę w życiu choć raz kogoś poznać, dowiedzieć się jak to jest.

31

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:

Wy wszyscy mądrzy kurde z tym hasłem "samotnie lepiej", tylko że mieliście szansę w życiu choć raz kogoś poznać, dowiedzieć się jak to jest.

Weź sobie jakąś samotną matkę i wtedy pisz jakie twoje życie jest fajne.

32 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-09-19 10:15:36)

Odp: Brak wyboru
Farmer napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

Wy wszyscy mądrzy kurde z tym hasłem "samotnie lepiej", tylko że mieliście szansę w życiu choć raz kogoś poznać, dowiedzieć się jak to jest.

Weź sobie jakąś samotną matkę i wtedy pisz jakie twoje życie jest fajne.

Spierdalaj z takimi tekstami. Mądrala się znalazł kolejny.

Wszyscy kurna mądrzy, bo całe życie w związkach, mają z kim pogadać, koło kogo się rano obudzić, itp.

33 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-09-19 10:22:12)

Odp: Brak wyboru

Może warto na sprawę popatrzeć z drugiej strony?

Czy znajdzie się chętna osoba, która będzie kogoś swoją obecnością "ratowała", podnosząc go z życiowqego marazmu? Nie wydaje mi się, żeby się wiele ludzi ustawiało w kolejce, aby takim osobom nieść pomoc, udowadniając im na każdym kroku, że jest kimś wartościowym, bo właśnie się związała z Panią/Panem X? Taka osoba wyczuje od razu, żę jej partner dopiero w związku zaczął/zaczyna żyć, czuć się wartościowo czy czerpać radość z codzienności. Nikt nie będzie chciał służyć za lekarza, leczącego ludzi z kompleksów, traum, słabości czy innych niepowodzeń.

Mając wybór, rozsądna osoba zwiąże się z kimś, kto właśnie cieszy się tym swoim życiem. Niekoniecznie ubóstwia samotność, ale właśnie docenia to wszystko, co ma w tym życiu w danej chwili: nie narzeka na wszystko, nie wykręca się takimi wymówkami, jest otwarty na różne propozycje - coś takiego właśnie przyciąga do drugiego człowieka. Z chęcią poznam kogoś, kto np z radośćią opowiada o swojej pracy czy pasji, zamiast narzekać. Osoba, która chce coś zmienić, musi wiedzieć, co zmienić należy i CHCIEĆ to zmienić.
Czekanie na zbawienie jest naiwnością.

To, co wydaje mi się szczególnie dołujące, jako anonimowej osobie z zewnątrz, to te ciągłe wymóki, słabości i poddawanie się po ledwo co rozpoczętym działaniu.

34

Odp: Brak wyboru

Nikt nie pisze, że samotnym lepiej, bo można być samym i nie samotnym, jak i samotnym w małżeństwo.

Wszystko jest dobre, jeśli jest udane, tak samo związek /małżeństwo, a z tym bywa różnie.
Życie samemu jak widać też może być udane lub nie.
Czyli wszędzie jest dobrze, gdzie nas nie ma.

Ale nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby wchodzić w związek/związki.

35

Odp: Brak wyboru

Na sam początek, warto sobie właśnie uświadomić, że bycie samym(singlem) i samotnym to są KOMPLETNIE RÓŻNE pojęcia. Natomaist każda osoba, twierdząca, że bycie w związku(czy raczej samo wejście w związek) w cudowny i szybki sposób uzdrowi te osoby z ich problemów i wyleczy te słabości. BO, czego by takie osoby nie mówiły, wszystkie jej wypowiedzi czy rozterki, świadczą dokładnie o tym: ktoś taki utożsamia partnera i związek jako remedium na wszystko. A tak to niestety nie działa. Jak się dopiero ZACZYNA ludzi poznawać, człowiek zmienia swoje podejśćie, przyzwyczajenia, otwiera się na innych itp.

Jak inaczej ma tego dokonać? Nagle ma w cudowny sposób spłynąć na niego jakaś aura i ma sobie zacząć cudownie radzić w kontaktach z ludźmi? TYm bardziej nie przyniese to rezultatów, jeśli się prawie na wszystko znajduje żałosne wymówki, uważając naturalne zachowania za "sztuczne" czy chamskie.

36 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-09-19 10:54:33)

Odp: Brak wyboru
wieka napisał/a:

Ale nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby wchodzić w związek/związki.

Wieka... zlituj się xD Powiedz to jeszcze Luckowi, Rumunowi, gmanowi, Tomowi i 50% facetom na tym forum...

Żeby wejść w związek, to dziewczyna musi być zainteresowana. Póki do dla wszystkich dziewczyn ktoś taki jak ja jest totalnie aseksualny, nieinteresujący, nudny i niewidoczny.


bagienni_k napisał/a:

Na sam początek, warto sobie właśnie uświadomić, że bycie samym(singlem) i samotnym to są KOMPLETNIE RÓŻNE pojęcia. Natomaist każda osoba, twierdząca, że bycie w związku(czy raczej samo wejście w związek) w cudowny i szybki sposób uzdrowi te osoby z ich problemów i wyleczy te słabości. BO, czego by takie osoby nie mówiły, wszystkie jej wypowiedzi czy rozterki, świadczą dokładnie o tym: ktoś taki utożsamia partnera i związek jako remedium na wszystko. A tak to niestety nie działa. Jak się dopiero ZACZYNA ludzi poznawać, człowiek zmienia swoje podejśćie, przyzwyczajenia, otwiera się na innych itp.

Kurna mać, ile razy mam powtarzać, że dla mnie druga osoba to nie jest jakiś lek na wszystko. Ale Ty cały czas swoje...



Ogólnie ja bym się z wszystkimi z Was tutaj zgodził, ale jest jeden problem: top co mówicie pewnie ma sens, ale w przypadku kogoś, kto jest samotny maks parę lat. Ale jak się jest całe życie, to serio, to nie zadziała. Psychika/biologia człowieka jednak po jakimś czasie dają znać o różnych potrzebach, itp.

37 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-09-19 10:55:31)

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:
Farmer napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

Wy wszyscy mądrzy kurde z tym hasłem "samotnie lepiej", tylko że mieliście szansę w życiu choć raz kogoś poznać, dowiedzieć się jak to jest.

Weź sobie jakąś samotną matkę i wtedy pisz jakie twoje życie jest fajne.

Spierdalaj z takimi tekstami. Mądrala się znalazł kolejny.

Wszyscy kurna mądrzy, bo całe życie w związkach, mają z kim pogadać, koło kogo się rano obudzić, itp.

Tak, bo my to w pierwszy związek powchodziliśmy dzień po urodzeniu, a partner leżał łóżeczko obok w szpitalu.

Nie przesadzaj. Nie każdy się do związku nadaje. Dajesz przykład Rumuńskiego, który lubi tu siedzieć na zmianę obrażając kobiety i taplając się w nieszczęściu. Nie no super kandydat na partnera, nic tylko brać.

Żeby wejść w związek trzeba wykonać pracę nad sobą. Taka jest rzeczywistośc. Trzeba się czuć dobrze samemu ze sobą, bo inaczej będzie tendencja do uwieszenia się na partnerze. Trzeba umieć samemu spędzać czas, trzeba umieć się sobą zając. Partner nie ma być osobą, wokół której kręci się nam świat.
Jak człowiek sam jest całością, to potrafi żyć i sam i w związku.
Jak się ten proces przejdzie to jest Ci dobrze i samemu i w parze. Nikt nie chce marudy. A Ty widocznie jesteś nudny i nieinteresujący. No życie. Zrobisz coś z tym, czy będziesz kolejnym Rumuńskim?

38

Odp: Brak wyboru
Lady Loka napisał/a:

A Ty widocznie jesteś nudny i nieinteresujący. No życie. Zrobisz coś z tym, czy będziesz kolejnym Rumuńskim?

Jakbym wiedział co mam zrobić... Obojętnie co bym zrobił to zawsze będzie źle.

39

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A Ty widocznie jesteś nudny i nieinteresujący. No życie. Zrobisz coś z tym, czy będziesz kolejnym Rumuńskim?

Jakbym wiedział co mam zrobić... Obojętnie co bym zrobił to zawsze będzie źle.

Robisz się zgorzkniały, co skreśla z automatu. Może zrób sobie przerwę od forum, skoro tak na Ciebie działa? Bo idziesz w złym kierunku.

Ja tam mam wrażenie, że ci nudni właśnie szybciej znajdują stałe partnerki na długie lata, a ci popularni częściej zmieniają. Kobiet jest dużo, po prostu nie trafiłeś na taką, której spasujesz. Tyle filozofii.

40 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-09-19 11:09:49)

Odp: Brak wyboru

Chłopie, przede wszystkim ochłoń i POPATRZ w końcu na to, co w Tobie może CIebie samego uwierać! Bo zdaje się nie chcesz tego po prostu zobaczyć..
Właśnie wszystkie Twoje wypowiedzi, te narzekania, świadczą o czymś zupełnie innym. A te wszystkie wymówki i wykręcanie się do po prostu już działa na każdego jak płachta na byka..Gdybym się miał wykręcać np kiepską pogodą za oknem, która ma mnie zniechęcić do zrobienia czegoś, czym niby jestem na maksa zajawiony, to serio stwierdziłbym, ze coś ze mną grubo nie tak..


Jeśli ktoś przez tyle lat jest sam, to będzie naturlanie zwalał winę na to, że jest niewidoczny i nieatrakcyjny, pierd**ł o tym, że nic się nie da z tym zrobić. Jesteś jakoś zaformatowany i nastawiony na to, żeby cały czas biadolić, zamiast zabrać się do roboty? Kolejna osoba mówi CI tutaj,  żę NAJPIERW trzeba wyjść ze swojej skorupy, zacząć nad sobą pracować, spotykać się z ludźmi, aby potem nawiązywąć relacje związkowe. Tylko Ty cały czas mylisz skutek z przyczyną: chcesz, aby nagle w cudowny sposób coś się zmieniło, aby ten związek i ten partner Cię niejako naprawił, kiedy tuż wcześniej jeszcze byłeś w głębokiej du*ie. A na to trzeba czasu.Czasu, chęći i poświęceń, choćby takich, jak ZMIANA sposobu patrzenia na pewne sprawy. Skoro odzywanie się do kogoś obcego, takie zwykłe, neutralne, jest dla Ciebie sztuczne, to sam sobie odpowiedz..

edit: Właśnie.. I dokładnie takie pie***nie o beznadziejności i bezcelowości od razu powoduje, że jesteś źle odbierany...Zero zapału, motywacji czy woli, aby to zmienić..

41

Odp: Brak wyboru
Lady Loka napisał/a:

Robisz się zgorzkniały, co skreśla z automatu.

Jestem taki, gdy zaczynam myśleć o tym, że mam 31 lat i całe życie jestem samotny... I myślę, że każdy by tak miał na moim miejscu. Zwłaszcza, że człowiek ma swoje potrzeby, a nie ma żadnych szans by je spełnić...


Lady Loka napisał/a:

Ja tam mam wrażenie, że ci nudni właśnie szybciej znajdują stałe partnerki na długie lata, a ci popularni częściej zmieniają. Kobiet jest dużo, po prostu nie trafiłeś na taką, której spasujesz. Tyle filozofii.

No ja mam wrażenie, że wszystkie kobiety szukają raczej tych popularnych, bad boyów, itp...

Może dlatego, że ja szukam głównie na Tinderze i na szybkich randkach, a to trochę inny świat. Tylko że w normalnych okolicznościach nie mam szans, żeby kogoś poznać, więc internet i tak jest lepszy niż nic.

42

Odp: Brak wyboru

Nie, do cholery..Jak widać, nie każdy w tym wieku tak ma, poza grupką sfrustrowanych facetów, którzy wierzą, że związek wybawi ich od wszystkiego.

I znowu się to powtarza: " nie mam szans, to wszystko bez sensu, itp..

43

Odp: Brak wyboru
bagienni_k napisał/a:

Gdybym się miał wykręcać np kiepską pogodą za oknem, która ma mnie zniechęcić do zrobienia czegoś, czym niby jestem na maksa zajawiony, to serio stwierdziłbym, ze coś ze mną grubo nie tak..

Z pogodą zwykle nie mam problemu, jak gram w piłkę, czy coś, to bez względu na pogodę. Tam chodziło głównie o problem z nogą. Dla mnie to jest dobry argument, żeby z czegoś zrezygnować. No ale Ty musiałeś się i tak przyczepić tongue


bagienni_k napisał/a:

Kolejna osoba mówi CI tutaj,  żę NAJPIERW trzeba wyjść ze swojej skorupy, zacząć nad sobą pracować, spotykać się z ludźmi, aby potem nawiązywąć relacje związkowe.

Jakimi ludźmi, nie mam żadnych przyjaciół, żadnych kolegów. Tylko znajomych z poprzedniej pracy i z boiska. Ale to nie są osoby, do których się pisze "cześć, chcesz wyjść na piwo?". A w tym wieku już ciężko nowych ludzi poznać.


bagienni_k napisał/a:

Tylko Ty cały czas mylisz skutek z przyczyną: chcesz, aby nagle w cudowny sposób coś się zmieniło, aby ten związek i ten partner Cię niejako naprawił, kiedy tuż wcześniej jeszcze byłeś w głębokiej du*ie. A na to trzeba czasu.Czasu, chęći i poświęceń, choćby takich, jak ZMIANA sposobu patrzenia na pewne sprawy.

Wiesz, samo to, że ktoś by we mnie uwierzył, już by pewnie mogło trochę motywacji dodać. Ciężko się żyje, gdy wszyscy mają mnie totalnie w dupie i traktują jak 5 koło u wozu.


bagienni_k napisał/a:

edit: Właśnie.. I dokładnie takie pie***nie o beznadziejności i bezcelowości od razu powoduje, że jesteś źle odbierany...Zero zapału, motywacji czy woli, aby to zmienić..

Przecież nie zrobię z siebie kogoś zupełnie innego niż jestem. To nie jest możliwe.

Nie da się znaleźć motywacji, zapału, gdy całe życie nic nie wychodzi. Po prostu po jakimś czasie motywacji już nie ma... Bo nic to nie daje.

44

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:

Jakimi ludźmi, nie mam żadnych przyjaciół, żadnych kolegów. Tylko znajomych z poprzedniej pracy i z boiska. Ale to nie są osoby, do których się pisze "cześć, chcesz wyjść na piwo?". A w tym wieku już ciężko nowych ludzi poznać.

Chłopie emerytem jesteś, że narzekasz, że trudno kogoś poznać, bo rówieśnicy naturalnie wymarli?

Swoich najlepszych znajomych poznałam w okolicach 30 albo już po.

45 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2022-09-19 21:47:42)

Odp: Brak wyboru
Lady Loka napisał/a:

Nie przesadzaj. Nie każdy się do związku nadaje. Dajesz przykład Rumuńskiego, który lubi tu siedzieć na zmianę obrażając kobiety i taplając się w nieszczęściu. Nie no super kandydat na partnera, nic tylko brać.


Zatem jaką Ty jesteś kandydatką na partnerkę?


Lady Loka napisał/a:

Jestem w dwutygodniowym zwiazku, ktory sie naprawde fajnie rozwija. Ja znajac siebie powiedzialam o tym ze z seksem chcialabym troche poczekac, ale on szybko wyczail jak i gdzie mnie drapac, dotykac i glaskac zeby wszystkie moje opory ustepowaly.
Poki co byl tylko oral ale ja i tak kazdorazowo po takiej akcji powtarzam moja prosbe o wiecej czasu i kazdorazowo mam moralniaka.


Wymarzony materiał na żonę.

Dajesz przykład mojej osoby jako jakiś odpad, który nie nadaje się do samego związku mimo, że sama nie świecisz dobrym przykładem.

Czy taki stan rzeczy możemy już nazwać hipokryzją? Ktoś mi może powie?

46

Odp: Brak wyboru
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nie przesadzaj. Nie każdy się do związku nadaje. Dajesz przykład Rumuńskiego, który lubi tu siedzieć na zmianę obrażając kobiety i taplając się w nieszczęściu. Nie no super kandydat na partnera, nic tylko brać.


Zatem jaką Ty jesteś kandydatką na partnerkę?


Lady Loka napisał/a:

Jestem w dwutygodniowym zwiazku, ktory sie naprawde fajnie rozwija. Ja znajac siebie powiedzialam o tym ze z seksem chcialabym troche poczekac, ale on szybko wyczail jak i gdzie mnie drapac, dotykac i glaskac zeby wszystkie moje opory ustepowaly.
Poki co byl tylko oral ale ja i tak kazdorazowo po takiej akcji powtarzam moja prosbe o wiecej czasu i kazdorazowo mam moralniaka.


Wymarzony materiał na żonę.

Dajesz przykład mojej osoby jako jakiś odpad, który nie nadaje się do samego związku mimo, że sama nie świecisz dobrym przykładem.

Czy taki stan rzeczy możemy już nazwać hipokryzją? Ktoś mi może powie?

Widocznie i tak Lady Loka bardziej się nadaje do związku niż Ty, bo w nim jest i jeszcze niedługo zostanie matką. Więc idź płakać w kąciku na niesprawiedliwość tego świata.

Odp: Brak wyboru
M!ri napisał/a:

Widocznie i tak Lady Loka bardziej się nadaje do związku niż Ty, bo w nim jest i jeszcze niedługo zostanie matką.


Zobacz ilu narkomanów i alkoholików jest w związkach.
Zobacz ile się słyszy, że jakaś matka (czy ojciec) wyrzuca swoje małe dziecko z dziewiątego piętra podczas libacji alkoholowej.

Oj tak, oni wszyscy się bardziej nadają do związku niż ja (no bo przecież w nich są)


M!ri napisał/a:

Więc idź płakać w kąciku na niesprawiedliwość tego świata.


Niesprawiedliwość jest tylko w dwóch aspektach ludzkiego życia:
- To, że nie każdemu jest dane się narodzić na ten świat
- To, że nie każdy ma równy start (np. jeden rodzi się z białaczką, a drugi w Bangladeszu, gdzie do końca życia będzie pracował za 2 dolary dziennie bez jakiejkolwiek możliwości rozwoju)

Cała reszta to czysty kapitalizm i usługi.
Ja mam banknot, prostytutka ma cycki. Wymiana
Płacę za benzynę, stacja otrzymuje kasę.
Ojciec kupi synowi samochodzik na pilota dopiero jak ten poprawi oceny z matematyki.
Żonę przestanie boleć głowa, gdy mąż wyniesie śmieci.

48

Odp: Brak wyboru
Lady Loka napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A Ty widocznie jesteś nudny i nieinteresujący. No życie. Zrobisz coś z tym, czy będziesz kolejnym Rumuńskim?

Jakbym wiedział co mam zrobić... Obojętnie co bym zrobił to zawsze będzie źle.

Robisz się zgorzkniały, co skreśla z automatu. Może zrób sobie przerwę od forum, skoro tak na Ciebie działa? Bo idziesz w złym kierunku.

Ja tam mam wrażenie, że ci nudni właśnie szybciej znajdują stałe partnerki na długie lata, a ci popularni częściej zmieniają. Kobiet jest dużo, po prostu nie trafiłeś na taką, której spasujesz. Tyle filozofii.

Potwierdzam.
Wśród znajomych:
Ci niscy/ z nadwagą/z zakolami/albo już łysi mają żony i dzieci i z tego co może powiedzieć osoba postronna, maja fajne życie, pełne rodzinnego ciepła.
Ci "młodzi bogowie" których bardzo dużo miałem w poprzedniej pracy, mimo że mega przystojni i grubym portfelem: nikogo na stałe, uzależnieni od alkoholu i łatwych kobiet.

Sam w swój pierwszy związek wszedłem w wieku 30 lat.
Twierdzenia że jak sie nikogo nie znajdzie do 30, albo jak juz zaczynają się pojawiać tematy "20 alt i całkiem sama" naprawdę mnie dziwią.
Ludzie sami sobie wyznaczają jakieś terminy/granice które ich ograniczają i psychicznie wpędzają w stres i leki.
jak nikogo nie znalazłeś do 30 to już będziesz sam.
Jak nie poszedłeś na studia po szkole średniej to już nie masz co isc.
jak nie nauczyłeś sie języka jako nastolatek to juz sie nie nauczysz
Jak nie zdałeś prawka w wieku 18 to juz nie zdasz
Nie zmienię pracy bo na pewno w nowej sobie nie poradzę.

Ci ludzie sami tworzą demony które ich pętają.

49 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-09-19 22:47:42)

Odp: Brak wyboru
Szeptuch napisał/a:

Sam w swój pierwszy związek wszedłem w wieku 30 lat.

Ale do tego czasu miałeś jakąś styczność z dziewczynami, seks, itp. Więc nie startowałeś całkowicie od zera. My jesteśmy z góry skreśleni, bo żadna dziewczyna nie zechce gościa, co w takim wieku nie ma żadnego doświadczenia (i z powodu masy innych rzeczy też). Wybierze se tego, co to doświadczenie ma i nie będzie mieć problemu, by jakąś niedojdę życiową uczyć od zera co to znaczy być z kimś w związku.

50

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Sam w swój pierwszy związek wszedłem w wieku 30 lat.

Ale do tego czasu miałeś jakąś styczność z dziewczynami, seks, itp. Więc nie startowałeś całkowicie od zera. My jesteśmy z góry skreśleni, bo żadna dziewczyna nie zechce gościa, co w takim wieku nie ma żadnego doświadczenia (i z powodu masy innych rzeczy też). Wybierze se tego, co to doświadczenie ma i nie będzie mieć problemu, by jakąś niedojdę życiową uczyć od zera co to znaczy być z kimś w związku.

ale wyobraź sobie że sa kobiety które tez nie maja doświadczenia.
Są kobiety które zostały skrzywdzone przez faceta i potem x lat to odchorowywały, one tez nie wiedza co to normalny związek.
Są kobiety którym facet naobiecywał złotych gór i gdy pojawiło sie nieplanowane dziecko to sie zmył, i taka kobieta przez x lat tez nie była w żadnym związku bo nie była w stanie zaufać mężczyźnie.
Masz jakis dziwny obraz kobiet.

51

Odp: Brak wyboru
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nie przesadzaj. Nie każdy się do związku nadaje. Dajesz przykład Rumuńskiego, który lubi tu siedzieć na zmianę obrażając kobiety i taplając się w nieszczęściu. Nie no super kandydat na partnera, nic tylko brać.


Zatem jaką Ty jesteś kandydatką na partnerkę?


Lady Loka napisał/a:

Jestem w dwutygodniowym zwiazku, ktory sie naprawde fajnie rozwija. Ja znajac siebie powiedzialam o tym ze z seksem chcialabym troche poczekac, ale on szybko wyczail jak i gdzie mnie drapac, dotykac i glaskac zeby wszystkie moje opory ustepowaly.
Poki co byl tylko oral ale ja i tak kazdorazowo po takiej akcji powtarzam moja prosbe o wiecej czasu i kazdorazowo mam moralniaka.


Wymarzony materiał na żonę.

Dajesz przykład mojej osoby jako jakiś odpad, który nie nadaje się do samego związku mimo, że sama nie świecisz dobrym przykładem.

Czy taki stan rzeczy możemy już nazwać hipokryzją? Ktoś mi może powie?

Juhu, wygrzebywanie posta sprzed ilu? 5 lat? Prawie 6 już chyba, żeby udowodnić jakąś tezę? Dojrzałe, nie powiem big_smile
Wiesz, nie muszę być ani kandydatką na partnerkę ani na żonę. Jestem żoną smile (dodam, że nie tego faceta, którego tam opisywałam, który był toksykiem i mnie zdradzał) w dupie mam to czy według Ciebie jestem odpowiednią kandydatką na żonę, bo nie ma takiej siły, która sprawiłaby, że chciałabym być w związku z kimś takim jak Ty. Uważam, że ludzi, którzy piszą na forach to, co Ty momentami piszesz i jak obrażasz kobiety, powinno się wysyłać prewencyjnie do ośrodków zamkniętych po to, żeby nie kończyło się strzelaninami jak w US.

Pogrzebałabym w Twoich postach, żeby wyciągnąć best of the best, ale taplanie się w bagnie nie jest moim preferowanym zajęciem a i dziecku w brzuchu chciałabym oszczędzić obrzydzenia, jeszcze się okaże, że to chłopak i przypadkiem coś mu w głowie zostanie.

52 Ostatnio edytowany przez Farmer (2022-09-19 23:22:46)

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:

jakąś niedojdę życiową uczyć od zera co to znaczy być z kimś w związku.

Wiesz ile kobiet ma dokładnie tak samo?

Spotkałem 30-letnią dziewicę.
Ładna, fajna, a jednak samotna (i zdesperowana).

Do związku kobiety nie zmusisz.
Musisz ją znaleźć, a nie zrobisz tego wypluwając z siebie kolejne smutne wpisy.
Doskonale zdaję sobie sprawę z twojego rozczarowania i zawiedzionych nadziei.
Jeśli jednak nie będziesz próbował/szukał, to sama do Ciebie nie przyjdzie.

A jak chcesz to jest inne forum na g.... (kolega opowiadał).

Przestań się wstydzić, że nie masz nikogo. Zła kobieta może zranić bardziej, niż bycie samotnym przez całe życie.

53

Odp: Brak wyboru
Farmer napisał/a:

Przestań się wstydzić, że nie masz nikogo. Zła kobieta może zranić bardziej, niż bycie samotnym przez całe życie.

Nigdzie nie pisałem, że się tego wstydzę.

Ale spróbuj być całe życie sam, zero bliskości, zero seksu, zero przytulenia się do kogoś, itp. No nie da się tak żyć. Może przez parę lat w takim stanie da radę funkcjonować normalnie, ale nie całe życie.

54

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:
Farmer napisał/a:

Przestań się wstydzić, że nie masz nikogo. Zła kobieta może zranić bardziej, niż bycie samotnym przez całe życie.

Nigdzie nie pisałem, że się tego wstydzę.

Ale spróbuj być całe życie sam, zero bliskości, zero seksu, zero przytulenia się do kogoś, itp. No nie da się tak żyć. Może przez parę lat w takim stanie da radę funkcjonować normalnie, ale nie całe życie.

A Ty myślisz, że innym to z nieba spadło?:D

Powiedz mi, co zrobiłeś przez ostatni miesiąc, żeby kogoś poznać?

55 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-09-20 09:20:26)

Odp: Brak wyboru
Lady Loka napisał/a:

A Ty myślisz, że innym to z nieba spadło?:D

Powiedz mi, co zrobiłeś przez ostatni miesiąc, żeby kogoś poznać?

No ale powtarzam, że nie jestem w stanie poznać kogoś normalnie, bo nie dam rady zagadać. Dlatego zostaje mi tylko internet.

56

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A Ty myślisz, że innym to z nieba spadło?:D

Powiedz mi, co zrobiłeś przez ostatni miesiąc, żeby kogoś poznać?

No ale powtarzam, że nie jestem w stanie poznać kogoś normalnie, bo nie dam rady zagadać. Dlatego zostaje mi tylko internet.

No to się naucz zagadywać. Łatwo jest tak powiedzieć, że nie dasz rady, a zrobiłeś coś, żeby to zmienić?
Spotkałeś się z jakąkolwiek z internetu czy tu też nie umiesz?

57

Odp: Brak wyboru
Lady Loka napisał/a:

Spotkałeś się z jakąkolwiek z internetu czy tu też nie umiesz?

Loka, tak, spotkałem się. Wszystko jest w moim temacie. I w sumie nic więcej się nie da o tym powiedzieć, bo szkoda nerwów tongue

58 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2022-09-20 17:19:38)

Odp: Brak wyboru

Żaden szanujący się mężczyzna nie weźmie za żonę kobietę robiącą po 2 tygodniach znajomości laski, które przysparzają jej moralniaka.

59

Odp: Brak wyboru
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Żaden szanujący się mężczyzna nie weźmie za żonę kobietę robiącą po 2 tygodniach znajomości laski, które przysparzają jej moralniaka.

Całe szczęście szanujących się mężczyzn Twoja opinia nie interesuje big_smile

60

Odp: Brak wyboru
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Żaden szanujący się mężczyzna nie weźmie za żonę kobietę robiącą po 2 tygodniach znajomości laski, które przysparzają jej moralniaka.

Święte słowa ^^

61 Ostatnio edytowany przez Johnny.B (2022-10-18 00:56:02)

Odp: Brak wyboru
jakis_czlowiek napisał/a:
Farmer napisał/a:

Przestań się wstydzić, że nie masz nikogo. Zła kobieta może zranić bardziej, niż bycie samotnym przez całe życie.

Nigdzie nie pisałem, że się tego wstydzę.

Ale spróbuj być całe życie sam, zero bliskości, zero seksu, zero przytulenia się do kogoś, itp. No nie da się tak żyć. Może przez parę lat w takim stanie da radę funkcjonować normalnie, ale nie całe życie.

Czasem niestety trzeba żyć samotnie ja znam ten ból, ale ja wychodzę spotykam się z dziewczynami. 99% z nich to szkoda gadać... Ale gdy wracam ze spotkania czasem cieszę się, że jestem sam. Chciałem mieć też przyjaciół, ale każdy był tylko wtedy, gdy ja coś stawiam lub zapraszam gdzieś. Nie ma co się dołować trzeba iść dalej. Idź na jakiś masaż erotyczny zabaw się. Kobiety są bardzo miłe, ale tylko za $$$ lub jeśli mają jakieś profity ze znajomości z Tobą. To akurat rada mojego kumpla po 40stce, który kosi nastki na tylnim siedzeniu po tym jak jego żona odeszła po 20 latach do nowego gacha.

Odp: Brak wyboru
Johnny.B napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Żaden szanujący się mężczyzna nie weźmie za żonę kobietę robiącą po 2 tygodniach znajomości laski, które przysparzają jej moralniaka.

Święte słowa ^^


To nie są Święte słowa.
Po prostu życiowa prawda, z którą zgodzi się jakieś 90% mężczyzn.

Posty [ 62 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024