Czy to ma jakiś sens?? :( - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to ma jakiś sens?? :(

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 32 ]

1 Ostatnio edytowany przez empatia89 (2022-05-04 19:39:01)

Temat: Czy to ma jakiś sens?? :(

witajcie , może tu znajdę jakąś obiektywna pomoc.. Nie mam z kim porozmawiać kogoś kto by wysluchal spoglądam na to wszystko co się dzieje.. Ale może od początku...Poznaliśmy się kilka miesięcy temu, początek jak to zwykle dobry. Padło dużo deklaracji, dom, przyszłość... Miałam wrażenie że to jest facet z którym po takim trudnym dla mnie czasie i porażkach związanych z facetami wkoncu będę mogła iść do przodu. Wszystko układało się dobrze  do pewnego momentu...

Rozpoczęło się myślenie gdzie mieszkać. Zaczęły się schody bo on nie da rady mieszkać w mieście czuje się zirytowany tylko cisza spokój dom dają mu komfort...ja z miasta on prosty chłopak z poza...stwierdzilam że gdzieś moje życie widocznie ulegnie zmianie...
Finanse które myślał że będą jakiś wstępem okazały się zdecydowanie za niskie do obecnej sytuacji -zderzenie z rzeczywistoscia... Zaczęliśmy szukać czegoś z rynku wtórnego ale każdy kolejny dom to był porażka...Działka która jeszcze w ostateczności była brana pod ewentualny dom ( jego marzenie i docelowe miejsce) jest daleko chociażby jeśli chodzi o pracę, dojazdy praktycznie nie możliwe bez samochodu jeden autobus na godzinę ( nie mam prawa jazdy) znów mysle może ruszę temat może się uda tym razem zdać.. Pomimo ze mi cholernie ciężko finansowo studia, dziecko na utrzymaniu praca która kończy mi się umowa raptem za 3 miesiące...

U mnie toksyczny dom babcia która znęca sie psychicznie wieczne awantury.. Przy tym synek który ma 3 latka...T raz był świadkiem jak babcia się awanturowala kiedy odwiózł mnie do domu... Zostawił mnie z małym który jeszcze w trakcie powrotu  zwymiotował we dwoje brudni z wózkiem w korytarzu do dziś nie mogę zapomnieć czułam się że człowiek który chce wiązać że mną przyszłość zostawił mnie jak psa...a on stwierdził że już się będzie zbierać bardzo zalowal i znów słowa : przerosło mnie...i że nie spodziewał się takiej sytuacji że nigdy nie widział takiej agresji.... Starałam sie zrozumieć... Chodź ja w życiu nie zostawiłabym nikogo w takiej sytuacji...

Odkąd się zaczęła spirala myślenia co dalej...zaczął sygnalizować  ze jest spięty, czuje presję zaczęły się nie mile słowa jego w moja stronę w różnych sytuacjach ( że jestem lekliwa, wczoraj usłyszałam że jestem nawiedzona bo dziecko przebieram jak mu nie wygodnie w spodniach, że mały jest zaniedbany przez nasze spotkania)... Co oczywiście nie jest prawda...jest mi tak okropnie  przykro.
W kwestii zaręczyn o których mówił że będą to nie dawno usłyszałam że to przesunęło się o kilka miesięcy teraz już wczoraj że już nie wiadomo gdzie są że dom i miejsce jest połączone również z tym wydarzeniem..
Tak jak bym miała wrażenie że moja relacja idzie do nikąd... Gdzie jeszcze nie dawno mialam widok ze wkoncu zmieni się na lepsze...
Dodam że też ze T jest człowiekiem nie jest wylewnym za bardzo i nie mówi mi miłych rzeczy... Ale do tej pory bardzo dużo okazywał nie mówiąc...
Rozmawialiśmy wczoraj płakał powiedział że postara się pewne rzeczy zmienić w tej kwestii że też siebie nie poznaje...ze zależy mu.. Pytanie ile razy można przeprosić? Ile razy jeszcze usłyszę przerasta mnie albo nie wiem co dalej gdzie będziemy jak będziemy układać to życie nasze...nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania..


Jestem rozwalona w kwestii emocjonalnej raz dobrze raz źle ( czuje się jak na jakiejś huśtawce emocjonalnej) jego dni kiedy po prostu jest zły nie wiadomo o co a próba porozmawiania kończy się najczęściej co Ci dolega? Kończy się odpowiedzią nic...
Powiem Ci jak będę chciał albo to mało istotne i przejdzie mi... 

Wiem że uczucie i bycie z druga osoba nie zawsze będzie bajka lecz coraz częściej mam wrażenie że w tej bajce to dźwigam swój ciężar a przy okazji jego... 
Tak cholernie mi zależy na jego osobie, a coraz bardziej czuje ze dostaje po glowie, pomimo starań... Zrozumienia, empatii przymykania oczu na pewne zachowania jego pomimo że tak nieraz boli...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Poznaliście się DOPIERO kilka miesięcy temu, a Ty chcesz z nim razem kupić dom? Albo budować?
To nie lepiej coś wspólnie wynająć?

Ile to jest to kilka miesięcy, że już oczekujesz zaręczyn? Facet rzucił Ci deklaracjami na przyszłość na początku, a Ty to łykasz jak pelikan. I ani jednej myśli w Twojej głowie nie ma, że może jednak najpierw warto gościa poznać lepiej, zanim wpakujesz kasę w coś, co potem będziecie musieli rozdzielać w przypadku rozstania?

Poza tym świadomie trzymasz 3letnie dziecko w toksycznym domu. Masakra.

3

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Lady Loka napisał/a:

Poznaliście się DOPIERO kilka miesięcy temu, a Ty chcesz z nim razem kupić dom? Albo budować?
To nie lepiej coś wspólnie wynająć?

Ile to jest to kilka miesięcy, że już oczekujesz zaręczyn? Facet rzucił Ci deklaracjami na przyszłość na początku, a Ty to łykasz jak pelikan. I ani jednej myśli w Twojej głowie nie ma, że może jednak najpierw warto gościa poznać lepiej, zanim wpakujesz kasę w coś, co potem będziecie musieli rozdzielać w przypadku rozstania?

Poza tym świadomie trzymasz 3letnie dziecko w toksycznym domu. Masakra.

Nie trzymam dziecka świadomie napisałam wyżej że nie stać mnie aby wynająć coś samej... Ceny powalają z nóg.. Mieszkam w dużym mieście...
Co do faceta on jest przeciwny wynajmowi bo uważa że jest to pakowanie komuś pieniędzy do kieszeni a on woli je odłożyć... Zresztą napisałam wyżej że mieszkanie dla niego w bloku jest nie realne.. A wynajem domu to są koszta całej mojej wypłaty i jescze jego znacznej części. Budowe chciał rozpocząć i taki był plan ale że był sam do tego czasu to wolał dozbierać tyle ile się da zehy jak najmniej dokredytowac

Tak masz rację wzięłam to jak pelikan co do mnie powiedział, i w jego intencji jest wciąż słowo że chce ale wiązał jeden temat z drugim...

4

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Są przecież domy samotnej matki. Nie można  wiecznie  być ofiarą i  z własnego dziecka robić ofiarę.
Też uważam, że za dużo wymagasz od partnera, którego nie znasz. Wydaje mi się, że traktujesz go jako kogoś  kto da ci lepsze życie i nie zastanawiasz się, co to za człowiek.  A też do niego teraz dopiero dotarło, z kim chce budować  przyszłość, stąd  te humory. No, bo jak, najpierw obiecuje zaręczyny, wspólne życie, a teraz musi się z tego wyplątać.  I wymyśla. A to, że nie chce wynajmować, a to,  że musi  uzbierać  na ten dom. Mam nadzieję, że, że nie oddajesz mu części zarobionych pieniędzy/

5

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Deklaracje to jedno a możliwości i  gotowości do ich urzeczywistnienia to drugie.
Najważniejsza rzecz:' nigdy/przenigdy nie pakuj się w zakup domu/działki i kredyty przed ślubem.
Najpierw oświadczyny i ślub potem wspólne zobowiązania.
Ślub cywilny można wziąć w zasadzie miesiąc od jego zgłoszenia.

Ja związałem się z samotną matka, i powiem Ci że ten "typ związku" ma bardzo duży szereg plusów.
Jeden z nich jest to, ze wszystkie trudne i skomplikowane sytuacje ma się już na start.
I już od początku widać jak partner się w nich odnajduje i czy będzie rokował na przyszłość.
Tutaj jest słabo, ale nie beznadziejnie.
Wynajmijcie coś razem i to koniecznie na wczoraj.
Żebyś zobaczyła jak on berdzie funkcjonował w rodzinie.
Straty finansowe tytułu wynajmu można zrekompensować np nadgodzinami i się przez jakiś czas przemęczyć zbierając na wkład własny.

Lady Loka

Ludzie są rożni, czy oczekiwanie że po kilku miesiącach znajomości będą oświadczyny to coś dziwnego..hmm zależy to od tego ile to te "kilka miesięcy"
U mnie wyglądało to tak po 5 miesiącach weekendowych spotkań, zamieszkaliśmy razem u mnie, po kolejnych 5 wspólnego życia postanowiłem się oświadczyć, i 2 miesiące od oświadczyn wzięliśmy ślub. Jesteśmy razem ponad 5 lat.
Prawie rok od poznania ślub.. czy to szybko>? To już każdy musi sobie odpowiedzieć sam.

6

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Autorka nie napisała ile to te "kilka miesięcy". Tak czy inaczej jest to dosyć wcześnie na oczekiwanie oświadczyn czy pakowanie się w budowę domu z praktycznie obcym facetem.
To jest tak, że może wypalić, tak jak u Ciebie, a może wyjść syf, tak jak prawdopodobnie u Autorki, bo już wychodzi.

Autorko, może na początek wynajmij pokój, żeby wyrwać i siebie i dzieckonz tej toksyki?

7

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Lady Loka napisał/a:

Autorka nie napisała ile to te "kilka miesięcy". Tak czy inaczej jest to dosyć wcześnie na oczekiwanie oświadczyn czy pakowanie się w budowę domu z praktycznie obcym facetem.
To jest tak, że może wypalić, tak jak u Ciebie, a może wyjść syf, tak jak prawdopodobnie u Autorki, bo już wychodzi.

Autorko, może na początek wynajmij pokój, żeby wyrwać i siebie i dzieckonz tej toksyki?


Zgadzam się.
Myślę ze pierwszym krokiem powinno być wynajęcie pokoju i wyrwanie się z tego toksycznego domu.
Meldunek możesz sobie zachować tam( w razie W) a adres korespondencyjny ustalić na na to mieszkanie gdzie będziesz wynajmować.
Ewentualnie na każdej (albo prawie każdej) poczcie masz możliwość wynajęcie takiej skrzynki korespondencyjnej, cena to chyba 100zl za rok.
Dla mnie największą czerwoną flagą jest to że ten facet, pomimo szeregu deklaracji, nie chce wspólnie zamieszkać.
To że życie osobno i okazjonalne spotkania bardzo się różnią od wspólnego życia to wie chyba każdy.
Szczególnie gdy mówimy o 3 letnim dziecku, które ma szereg swoich potrzeb.
Dlaczego ten człowiek nie chce się przekonać czy po prostu podoła temu wyzwaniu?
Podziale obowiązków domowych
Podziale opieki nad dzieckiem.
Dla mnie najbardziej traumatycznym przeżyciem była pierwsza choroba syna i opieka nad nim w czasie tej choroby, zwykła grypa a ja panikowałem strasznie.
Skończyło się tak ze żona musiała de facto zając się i synem i mną.
Przeprosiłem ją potem za swoja słabość bo nie tak to powinno wyglądać. Ale stwierdziła że było na to przygotowana bo ona na pierwsza chorobę dziecka zareagowała podobnie i mama ją wspierał.

Lady Loka

Co do szybkich oświadczyn, to ja wcale nie byłem rekordzista w gronie moich przyjaciół.
Mam przyjaciela który spotkał kobietę swojego życia i ożenił się będąc jeszcze na studiach.
W tamtym okresie nie wiedziałem kto bardziej ryzykował zniszczenie sobie życia on czy ona.
On lat 24 tuż po obronie pracy inż, pracował w zawodzie, robił magisterkę
Ona lat 33 nauczycielka geografii w jednym z liceów.
W dużym skrócie:
Po 3 miesiącach znajomości ślub
po 10 miesiącach od ślubu pierwsze dziecko. Mają 3 dzieci, pomiędzy każdym jet tylko rok różnicy.
Sa razem już 11 lat, i to oni dali mi taką energie do szukania miłości, bo aż ją epatowali.
Patrząc na nich, od razu wiesz, że nie prawdą jest to że po narodzinach dzieci miłość przechodzi w jakiś stan "opiekuńczy"
Wciąż  patrzą na siebie jak w dniu ślubu. Świata poza sobą nie widzą

8

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Szeptuch napisał/a:

Deklaracje to jedno a możliwości i  gotowości do ich urzeczywistnienia to drugie.
Najważniejsza rzecz:' nigdy/przenigdy nie pakuj się w zakup domu/działki i kredyty przed ślubem.
Najpierw oświadczyny i ślub potem wspólne zobowiązania.
Ślub cywilny można wziąć w zasadzie miesiąc od jego zgłoszenia.

Ja związałem się z samotną matka, i powiem Ci że ten "typ związku" ma bardzo duży szereg plusów.
Jeden z nich jest to, ze wszystkie trudne i skomplikowane sytuacje ma się już na start.
I już od początku widać jak partner się w nich odnajduje i czy będzie rokował na przyszłość.
Tutaj jest słabo, ale nie beznadziejnie.
Wynajmijcie coś razem i to koniecznie na wczoraj.
Żebyś zobaczyła jak on berdzie funkcjonował w rodzinie.
Straty finansowe tytułu wynajmu można zrekompensować np nadgodzinami i się przez jakiś czas przemęczyć zbierając na wkład własny.

Lady Loka

Ludzie są rożni, czy oczekiwanie że po kilku miesiącach znajomości będą oświadczyny to coś dziwnego..hmm zależy to od tego ile to te "kilka miesięcy"
U mnie wyglądało to tak po 5 miesiącach weekendowych spotkań, zamieszkaliśmy razem u mnie, po kolejnych 5 wspólnego życia postanowiłem się oświadczyć, i 2 miesiące od oświadczyn wzięliśmy ślub. Jesteśmy razem ponad 5 lat.
Prawie rok od poznania ślub.. czy to szybko>? To już każdy musi sobie odpowiedzieć sam.


Dziękuję Ci za tego posta. To jest u nas tak że też spędzamy czas w weekendy u niego wtedy kiedy mały ma spotkanie z tatą. Co do kredytu domu on chciał to wziąść sam na siebie ja niestety nie mam możliwości.. Wynajem tak jak napisałam nie wchodzi w grę on nie jest wstanie funkcjonować w mieście, a wynajem domu to ponad 3 tysiące nie stać mnie na takie koszta... jeśli chodzi o kwestie małego i jego kontaktu z nim mają bardzo dobry, mówi że chce tworzyć ten dom z nami lecz po prostu to wszystko okazało się inne niż zakładał ( chodzi po prostu najzwyczajniej o pieniądze)...
Że czuje się sfrustrowany, wie że mi ciężko w tym domu i chciałby nas zabrać z tąd jak najszybciej żebyśmy mieli normalne warunki do życia...

9 Ostatnio edytowany przez empatia89 (2022-05-05 09:51:18)

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Szeptuch napisał/a:

Deklaracje to jedno a możliwości i  gotowości do ich urzeczywistnienia to drugie.
Najważniejsza rzecz:' nigdy/przenigdy nie pakuj się w zakup domu/działki i kredyty przed ślubem.
Najpierw oświadczyny i ślub potem wspólne zobowiązania.
Ślub cywilny można wziąć w zasadzie miesiąc od jego zgłoszenia.

Ja związałem się z samotną matka, i powiem Ci że ten "typ związku" ma bardzo duży szereg plusów.
Jeden z nich jest to, ze wszystkie trudne i skomplikowane sytuacje ma się już na start.
I już od początku widać jak partner się w nich odnajduje i czy będzie rokował na przyszłość.
Tutaj jest słabo, ale nie beznadziejnie.
Wynajmijcie coś razem i to koniecznie na wczoraj.
Żebyś zobaczyła jak on berdzie funkcjonował w rodzinie.
Straty finansowe tytułu wynajmu można zrekompensować np nadgodzinami i się przez jakiś czas przemęczyć zbierając na wkład własny.

Lady Loka

Ludzie są rożni, czy oczekiwanie że po kilku miesiącach znajomości będą oświadczyny to coś dziwnego..hmm zależy to od tego ile to te "kilka miesięcy"
U mnie wyglądało to tak po 5 miesiącach weekendowych spotkań, zamieszkaliśmy razem u mnie, po kolejnych 5 wspólnego życia postanowiłem się oświadczyć, i 2 miesiące od oświadczyn wzięliśmy ślub. Jesteśmy razem ponad 5 lat.
Prawie rok od poznania ślub.. czy to szybko>? To już każdy musi sobie odpowiedzieć sam.


Dziękuję Ci za tego posta. To jest u nas tak że też spędzamy czas w weekendy u niego wtedy kiedy mały ma spotkanie z tatą i dni które są z małym wspólnie
. Co do kredytu domu on chciał to wziąść sam na siebie ja niestety nie mam możliwości.. Wynajem tak jak napisałam nie wchodzi w grę on nie jest wstanie funkcjonować w mieście, a wynajem domu to ponad 3 tysiące nie stać mnie na takie koszta... jeśli chodzi o kwestie małego i jego kontaktu z nim mają bardzo dobry, mówi że chce tworzyć ten dom z nami lecz po prostu to wszystko okazało się inne niż zakładał ( chodzi po prostu najzwyczajniej o pieniądze)...
Że czuje się sfrustrowany, wie że mi ciężko w tym domu i chciałby nas zabrać z tąd jak najszybciej żebyśmy mieli normalne warunki do życia...

10 Ostatnio edytowany przez empatia89 (2022-05-05 12:07:49)

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Szeptuch napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Autorka nie napisała ile to te "kilka miesięcy". Tak czy inaczej jest to dosyć wcześnie na oczekiwanie oświadczyn czy pakowanie się w budowę domu z praktycznie obcym facetem.
To jest tak, że może wypalić, tak jak u Ciebie, a może wyjść syf, tak jak prawdopodobnie u Autorki, bo już wychodzi.

Autorko, może na początek wynajmij pokój, żeby wyrwać i siebie i dzieckonz tej toksyki?


Zgadzam się.
Myślę ze pierwszym krokiem powinno być wynajęcie pokoju i wyrwanie się z tego toksycznego domu.
Meldunek możesz sobie zachować tam( w razie W) a adres korespondencyjny ustalić na na to mieszkanie gdzie będziesz wynajmować.
Ewentualnie na każdej (albo prawie każdej) poczcie masz możliwość wynajęcie takiej skrzynki korespondencyjnej, cena to chyba 100zl za rok.
Dla mnie największą czerwoną flagą jest to że ten facet, pomimo szeregu deklaracji, nie chce wspólnie zamieszkać.
To że życie osobno i okazjonalne spotkania bardzo się różnią od wspólnego życia to wie chyba każdy.
Szczególnie gdy mówimy o 3 letnim dziecku, które ma szereg swoich potrzeb.
Dlaczego ten człowiek nie chce się przekonać czy po prostu podoła temu wyzwaniu?
Podziale obowiązków domowych
Podziale opieki nad dzieckiem.
Dla mnie najbardziej traumatycznym przeżyciem była pierwsza choroba syna i opieka nad nim w czasie tej choroby, zwykła grypa a ja panikowałem strasznie.
Skończyło się tak ze żona musiała de facto zając się i synem i mną.
Przeprosiłem ją potem za swoja słabość bo nie tak to powinno wyglądać. Ale stwierdziła że było na to przygotowana bo ona na pierwsza chorobę dziecka zareagowała podobnie i mama ją wspierał.


Co do pokoju nikt nie wynajmie kobiecie z dzieckiem... Dlatego mieszkanie albo dom...i wracamy do punktu wyjścia.


Lady Loka

Co do szybkich oświadczyn, to ja wcale nie byłem rekordzista w gronie moich przyjaciół.
Mam przyjaciela który spotkał kobietę swojego życia i ożenił się będąc jeszcze na studiach.
W tamtym okresie nie wiedziałem kto bardziej ryzykował zniszczenie sobie życia on czy ona.
On lat 24 tuż po obronie pracy inż, pracował w zawodzie, robił magisterkę
Ona lat 33 nauczycielka geografii w jednym z liceów.
W dużym skrócie:
Po 3 miesiącach znajomości ślub
po 10 miesiącach od ślubu pierwsze dziecko. Mają 3 dzieci, pomiędzy każdym jet tylko rok różnicy.
Sa razem już 11 lat, i to oni dali mi taką energie do szukania miłości, bo aż ją epatowali.
Patrząc na nich, od razu wiesz, że nie prawdą jest to że po narodzinach dzieci miłość przechodzi w jakiś stan "opiekuńczy"
Wciąż  patrzą na siebie jak w dniu ślubu. Świata poza sobą nie widzą

Tu jest kilka problemów można by zamieszkać z jego mama i bratem ale na zasadzie jeśli budowa domu by była w trakcie, nie chce wnikać dlaczego tak czy inaczej... Tam jest trochę sprawa zagmatwana, Druga sprawa jest moje prawo jazdy bez którego to pierwsze będzie ciężko zrealizować względem pracy i mojej samodzielności docelowej, to nie jest objaw u niego że chce uciec czy zostawić nas, widzę że stara się w kwestii małego spędzenia czasem z nim, jak trzeba to też pomoże w jakiś drobnych kwestiach ale on też ma dużo lęków które są nawet nie związane że że mną ale przez też niepowodzenia w kwestii związkowych.. On myślał że będzie już sam, i pojawiłam się nagle ja... Jeździmy razem do rodziny, spędzamy wszystkie wolne dni, chodzimy do znajomych... Ale właśnie w ostatnim czasie zaczęły się te jego odzywki, naprawdę do tego czasu nasza relacja była dobra...
Stąd pojawila się we mnie ta wątpliwość o co chodzi... Teraz patrzę i sama zaczynam mieć wątpliwości a co jeśli on tak będzie zachowywać się? Też nie chce wpakować się znów w coś z czego docelowo wrócić będę musiała do toksycznej babci... Znów z łzami w oczach... Młoda też już nie jestem.. Chciałabym wkoncu żeby to życie zaczęło się jakoś ułożyć... Mieć stabilność w relacji mały normalny dom.. Co nie oznacza ze jestem zdesperowana... Ze biorę cokolwiek jest... Bardzo długo szukałam kogoś dla siebie i wtedy pojawił się właśnie on..

11

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Moim zdaniem facetowi zaczęły opadać różowe okulary, a to, co bez nich zobaczył powoduje, że zaczął się wycofywać z wcześniej poczynionych pod wpływem fajerwerków - deklaracji.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nie ma to sensu.

12

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
MagdaLena1111 napisał/a:

Moim zdaniem facetowi zaczęły opadać różowe okulary, a to, co bez nich zobaczył powoduje, że zaczął się wycofywać z wcześniej poczynionych pod wpływem fajerwerków - deklaracji.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nie ma to sensu.

Moim zdaniem nie chodzi tu o różowe okulary.
Tylko o zderzenie się z rzeczywistością.
Skoro przedstawia autorkę rodzinie i znajomym, dodatkowo angażuje się w życie dziecka, to znaczy że nie ma zamiaru zabawić się i oszukać.

Dla mnie wygląda to tak że on ich rzeczywiście kocha tylko nie ma mocy sprawczej aby odmienic ich los.

Jest zły na siebie bo nie może ich zabrać już teraz na swoje i żyć razem.
Może to właśnie powoduje te skoki nastroju.
Że on o wszystko obwinia siebie.
Ale pomietaj autorko najpierw ślub.
Skoro wasze życie i tak ma się zmienić to może warto rozważyć przeprowadzkę do regionów Polski gdzie będzie wasz stać na ten wymarzony dom. W południowo zachodniej Polsce, tu gdzie mieszkam można ogarnąć dom naprawdę za grosze.

13

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Szeptuch napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Moim zdaniem facetowi zaczęły opadać różowe okulary, a to, co bez nich zobaczył powoduje, że zaczął się wycofywać z wcześniej poczynionych pod wpływem fajerwerków - deklaracji.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nie ma to sensu.

Moim zdaniem nie chodzi tu o różowe okulary.
Tylko o zderzenie się z rzeczywistością.
Skoro przedstawia autorkę rodzinie i znajomym, dodatkowo angażuje się w życie dziecka, to znaczy że nie ma zamiaru zabawić się i oszukać.

Dla mnie wygląda to tak że on ich rzeczywiście kocha tylko nie ma mocy sprawczej aby odmienic ich los.

Jest zły na siebie bo nie może ich zabrać już teraz na swoje i żyć razem.
Może to właśnie powoduje te skoki nastroju.
Że on o wszystko obwinia siebie.
Ale pomietaj autorko najpierw ślub.
Skoro wasze życie i tak ma się zmienić to może warto rozważyć przeprowadzkę do regionów Polski gdzie będzie wasz stać na ten wymarzony dom. W południowo zachodniej Polsce, tu gdzie mieszkam można ogarnąć dom naprawdę za grosze.

A czym innym, jeśli nie zderzeniem z rzeczywistością jest zdjęcie różowych okularów? Pozbycie się różowych okularów, to właśnie dostrzeżenie, że drugi człowiek to właśnie drugi, odrębny człowiek ze soim światem, ze swoimi sprawami, z oczekiwaniami i potrzebami.
Na początku brnie się w relację, czyni różne założenia, składa pochopne obietnice pod wpływem początkowej fascynacji i fajerwerków, a potem przychodzi ewaluacja. Nie zawsze to, co zaczynamy dostrzegać w partnerze i wokół niego nam się podoba i nie każdy jest w stanie sprostać temu, co zaczyna ogarniać w całej rozciągłości.

No sorry, tak już jest.

Czy sam chętnie chciałbyś po kilku miesiącach znajomości ładować się w kredyty, żeby zapewnić dach nad głową dziewczynie z patologii na dodatek z małym dzieckiem? Bo to, ze ona naciska na niego, żeby zabrał ją z patologicznej sytuacji, to mnie zupełnie nie dziwi. No sorry. Facet wpakował się w niezle bagno i teraz probuje się z niego wydostać.

14 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-05-05 13:48:44)

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
MagdaLena1111 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Moim zdaniem facetowi zaczęły opadać różowe okulary, a to, co bez nich zobaczył powoduje, że zaczął się wycofywać z wcześniej poczynionych pod wpływem fajerwerków - deklaracji.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nie ma to sensu.

Moim zdaniem nie chodzi tu o różowe okulary.
Tylko o zderzenie się z rzeczywistością.
Skoro przedstawia autorkę rodzinie i znajomym, dodatkowo angażuje się w życie dziecka, to znaczy że nie ma zamiaru zabawić się i oszukać.

Dla mnie wygląda to tak że on ich rzeczywiście kocha tylko nie ma mocy sprawczej aby odmienic ich los.

Jest zły na siebie bo nie może ich zabrać już teraz na swoje i żyć razem.
Może to właśnie powoduje te skoki nastroju.
Że on o wszystko obwinia siebie.
Ale pomietaj autorko najpierw ślub.
Skoro wasze życie i tak ma się zmienić to może warto rozważyć przeprowadzkę do regionów Polski gdzie będzie wasz stać na ten wymarzony dom. W południowo zachodniej Polsce, tu gdzie mieszkam można ogarnąć dom naprawdę za grosze.

A czym innym, jeśli nie zderzeniem z rzeczywistością jest zdjęcie różowych okularów? Pozbycie się różowych okularów, to właśnie dostrzeżenie, że drugi człowiek to właśnie drugi, odrębny człowiek ze soim światem, ze swoimi sprawami, z oczekiwaniami i potrzebami.
Na początku brnie się w relację, czyni różne założenia, składa pochopne obietnice pod wpływem początkowej fascynacji i fajerwerków, a potem przychodzi ewaluacja. Nie zawsze to, co zaczynamy dostrzegać w partnerze i wokół niego nam się podoba i nie każdy jest w stanie sprostać temu, co zaczyna ogarniać w całej rozciągłości.

No sorry, tak już jest.

Czy sam chętnie chciałbyś po kilku miesiącach znajomości ładować się w kredyty, żeby zapewnić dach nad głową dziewczynie z patologii na dodatek z małym dzieckiem? Bo to, ze ona naciska na niego, żeby zabrał ją z patologicznej sytuacji, to mnie zupełnie nie dziwi. No sorry. Facet wpakował się w niezle bagno i teraz probuje się z niego wydostać.


Mamy inne zdanie.
Dla mnie różowe okulary to związek frazeologiczny który określa przekolorowane spojrzenie na osobę, sytuację . Uwypukla jej zalety.
Tutaj mamy sytuację gdzie facet wiedział co i jak. Tylko pomylił się co do swojej mocy sprawczej.
Źle policzył swoje możliwości finansowe i tyle.

I tak wziąłem " kobietę z dzieckiem" pod swój dach
Przeczytaj kilka postów wyżej.
Po 5 miesiącach znajomość, wziąłem " samotną matkę"  i wdowę do siebie po 5 miesiącach wspólnego życia się oświadczyłem a po kolejnych 2 wzięliśmy ślub.
Co prawda jej sytuacja w domu było super i nie musiała szukać domu na wczoraj .
I ja bym unikał osadzania i takich słów jak "patologia". Życie ludzkie jest bardzo przewrotne, i nigdy się nie wie czy nie znajdzie się w takiej sytuacji życiowej że samemu zostanie się zaliczanym do " patologii'

15

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Szeptuch napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A czym innym, jeśli nie zderzeniem z rzeczywistością jest zdjęcie różowych okularów? Pozbycie się różowych okularów, to właśnie dostrzeżenie, że drugi człowiek to właśnie drugi, odrębny człowiek ze soim światem, ze swoimi sprawami, z oczekiwaniami i potrzebami.
Na początku brnie się w relację, czyni różne założenia, składa pochopne obietnice pod wpływem początkowej fascynacji i fajerwerków, a potem przychodzi ewaluacja. Nie zawsze to, co zaczynamy dostrzegać w partnerze i wokół niego nam się podoba i nie każdy jest w stanie sprostać temu, co zaczyna ogarniać w całej rozciągłości.

No sorry, tak już jest.

Czy sam chętnie chciałbyś po kilku miesiącach znajomości ładować się w kredyty, żeby zapewnić dach nad głową dziewczynie z patologii na dodatek z małym dzieckiem? Bo to, ze ona naciska na niego, żeby zabrał ją z patologicznej sytuacji, to mnie zupełnie nie dziwi. No sorry. Facet wpakował się w niezle bagno i teraz probuje się z niego wydostać.


Mamy inne zdanie.
Dla mnie różowe okulary to związek frazeologiczny który określa przekolorowane spojrzenie na osobę, sytuację . Uwypukla jej zalety.
Tutaj mamy sytuację gdzie facet wiedział co i jak. Tylko pomylił się co do swojej mocy sprawczej.
Źle policzył swoje możliwości finansowe i tyle.

I tak wziąłem " kobietę z dzieckiem" pod swój dach
Przeczytaj kilka postów wyżej.
Po 5 miesiącach znajomość, wziąłem " samotną matkę"  i wdowę do siebie po 5 miesiącach wspólnego życia się oświadczyłem a po kolejnych 2 wzięliśmy ślub.
Co prawda jej sytuacja w domu było super i nie musiała szukać domu na wczoraj .
I ja bym unikał osadzania i takich słów jak "patologia". Życie ludzkie jest bardzo przewrotne, i nigdy się nie wie czy nie znajdzie się w takiej sytuacji życiowej że samemu zostanie się zaliczanym do " patologii'

Wow! To gratuluję…brawury ;-) Jestem jednak zwolenniczką większej rozwagi, szczególnie, gdy bierze się na siebie tak duże zobowiązanie. Co nagle, to po diable, jak mówią.

Proponuję przeczytać ponownie pierwszy post autorki, bo pisze wyraźnie, że jej partner wielokrotnie twierdził, że go sytuacja przerasta, za co przepraszał. Zatem nie spodziewał się tego, co zaczął ogarniać coraz wyraźniej. Pewnie nie chciał autorki skrzywdzić, być może jest mu głupio, że coś tam wcześniej naobiecywał a teraz wcale nie jest mu pilnie do realizacji tegoż, prawdopodobnie jeszcze nie rozumie, że ma prawo się wycofać. Lepiej zresztą dla nich wszystkich jeśli zrobi to szybciej niż później.

Za pouczanki nie dziękuję, lepiej wychowuj (nie)swoje dziecko, skoro się tego podjąłeś, zamiast dorosłych użytkowników forum :-P

16

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Szeptuch napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Moim zdaniem facetowi zaczęły opadać różowe okulary, a to, co bez nich zobaczył powoduje, że zaczął się wycofywać z wcześniej poczynionych pod wpływem fajerwerków - deklaracji.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nie ma to sensu.

Moim zdaniem nie chodzi tu o różowe okulary.
Tylko o zderzenie się z rzeczywistością.
Skoro przedstawia autorkę rodzinie i znajomym, dodatkowo angażuje się w życie dziecka, to znaczy że nie ma zamiaru zabawić się i oszukać.

Dla mnie wygląda to tak że on ich rzeczywiście kocha tylko nie ma mocy sprawczej aby odmienic ich los.

Jest zły na siebie bo nie może ich zabrać już teraz na swoje i żyć razem.
Może to właśnie powoduje te skoki nastroju.
Że on o wszystko obwinia siebie.
Ale pomietaj autorko najpierw ślub.
Skoro wasze życie i tak ma się zmienić to może warto rozważyć przeprowadzkę do regionów Polski gdzie będzie wasz stać na ten wymarzony dom. W południowo zachodniej Polsce, tu gdzie mieszkam można ogarnąć dom naprawdę za grosze.


Ta wypowiedź która została napisana przez Ciebie jest właśnie sednem tego wszystkiego.  Dziękuję Ci za konstruktywne słowa...Myślę że te zdania zawierają chyba wszystko co się dzieje u mnie w obecnej chwili. Tak jak pisałam, wyżej jemu zaczęło się to nie dawno. Widzę że się stara w sytuacji z babcia płakał że chciałby pomoc a nie ma jak... On wciąż powtarza że on chce....

Co do patologii nie uważam się za nią a to że przyszło mi mieszkać z osobą starsza która jest toksyczna niestety tak czasem się dzieje że jesteśmy nie w tym punkcie życia w którym chcielibyśmy albo możemy... I czasem trzeba zmagać się z taka czy inna sytuacja.

Staram się rozmawiać z T dać wsparcie że nie jest sam z tym wsyztskim wiem że łatwiej niektórzy ludzie mają, ale to że jest ciężko oznacza ze nie mam prawa do szczęścia?

17

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
MagdaLena1111 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Moim zdaniem facetowi zaczęły opadać różowe okulary, a to, co bez nich zobaczył powoduje, że zaczął się wycofywać z wcześniej poczynionych pod wpływem fajerwerków - deklaracji.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nie ma to sensu.

Moim zdaniem nie chodzi tu o różowe okulary.
Tylko o zderzenie się z rzeczywistością.
Skoro przedstawia autorkę rodzinie i znajomym, dodatkowo angażuje się w życie dziecka, to znaczy że nie ma zamiaru zabawić się i oszukać.

Dla mnie wygląda to tak że on ich rzeczywiście kocha tylko nie ma mocy sprawczej aby odmienic ich los.

Jest zły na siebie bo nie może ich zabrać już teraz na swoje i żyć razem.
Może to właśnie powoduje te skoki nastroju.
Że on o wszystko obwinia siebie.
Ale pomietaj autorko najpierw ślub.
Skoro wasze życie i tak ma się zmienić to może warto rozważyć przeprowadzkę do regionów Polski gdzie będzie wasz stać na ten wymarzony dom. W południowo zachodniej Polsce, tu gdzie mieszkam można ogarnąć dom naprawdę za grosze.

A czym innym, jeśli nie zderzeniem z rzeczywistością jest zdjęcie różowych okularów? Pozbycie się różowych okularów, to właśnie dostrzeżenie, że drugi człowiek to właśnie drugi, odrębny człowiek ze soim światem, ze swoimi sprawami, z oczekiwaniami i potrzebami.
Na początku brnie się w relację, czyni różne założenia, składa pochopne obietnice pod wpływem początkowej fascynacji i fajerwerków, a potem przychodzi ewaluacja. Nie zawsze to, co zaczynamy dostrzegać w partnerze i wokół niego nam się podoba i nie każdy jest w stanie sprostać temu, co zaczyna ogarniać w całej rozciągłości.

No sorry, tak już jest.

Czy sam chętnie chciałbyś po kilku miesiącach znajomości ładować się w kredyty, żeby zapewnić dach nad głową dziewczynie z patologii na dodatek z małym dzieckiem? Bo to, ze ona naciska na niego, żeby zabrał ją z patologicznej sytuacji, to mnie zupełnie nie dziwi. No sorry. Facet wpakował się w niezle bagno i teraz probuje się z niego wydostać.


Założeniemjego byla wyprowadzka dlatego też zaczął zbierać na wkład własny... Możliwości i realne założenia go przerosły o czym mi powiedział sam stwierdził że powiedział mi wiele rzeczy a teraz to wszystko tak się pomieszało..

Nigdzie nie napisalam że naciskam na niego, na wyprowadzkę... Bardziej chodzi o jego zachowanie że proboje zrozumieć dlaczego się tak dzieje. Chce żebyśmy się porozumieli chce dać mu wsparcie jakieś...
Wiem że niektórzy faceci obiecują cuda na kiju aby później poprostu wycofać się z tego...ale to nie on wiedział od początku praktycznie nie oszukiwałem go w żadnej z kwestii ani zarówno dziecka i o mojej sytuacji szybko poinformowałam...tutaj jednak gdyby chciał to odszedł by a to on jakby nawet powiedział że on mówi że jeśli ja chce to on zrozumie... Jeśli odejdę bo on przeliczył się chciał dobrze ale nie da rady tu i teraz...

18

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
MagdaLena1111 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A czym innym, jeśli nie zderzeniem z rzeczywistością jest zdjęcie różowych okularów? Pozbycie się różowych okularów, to właśnie dostrzeżenie, że drugi człowiek to właśnie drugi, odrębny człowiek ze soim światem, ze swoimi sprawami, z oczekiwaniami i potrzebami.
Na początku brnie się w relację, czyni różne założenia, składa pochopne obietnice pod wpływem początkowej fascynacji i fajerwerków, a potem przychodzi ewaluacja. Nie zawsze to, co zaczynamy dostrzegać w partnerze i wokół niego nam się podoba i nie każdy jest w stanie sprostać temu, co zaczyna ogarniać w całej rozciągłości.

No sorry, tak już jest.

Czy sam chętnie chciałbyś po kilku miesiącach znajomości ładować się w kredyty, żeby zapewnić dach nad głową dziewczynie z patologii na dodatek z małym dzieckiem? Bo to, ze ona naciska na niego, żeby zabrał ją z patologicznej sytuacji, to mnie zupełnie nie dziwi. No sorry. Facet wpakował się w niezle bagno i teraz probuje się z niego wydostać.


Mamy inne zdanie.
Dla mnie różowe okulary to związek frazeologiczny który określa przekolorowane spojrzenie na osobę, sytuację . Uwypukla jej zalety.
Tutaj mamy sytuację gdzie facet wiedział co i jak. Tylko pomylił się co do swojej mocy sprawczej.
Źle policzył swoje możliwości finansowe i tyle.

I tak wziąłem " kobietę z dzieckiem" pod swój dach
Przeczytaj kilka postów wyżej.
Po 5 miesiącach znajomość, wziąłem " samotną matkę"  i wdowę do siebie po 5 miesiącach wspólnego życia się oświadczyłem a po kolejnych 2 wzięliśmy ślub.
Co prawda jej sytuacja w domu było super i nie musiała szukać domu na wczoraj .
I ja bym unikał osadzania i takich słów jak "patologia". Życie ludzkie jest bardzo przewrotne, i nigdy się nie wie czy nie znajdzie się w takiej sytuacji życiowej że samemu zostanie się zaliczanym do " patologii'

Wow! To gratuluję…brawury ;-) Jestem jednak zwolenniczką większej rozwagi, szczególnie, gdy bierze się na siebie tak duże zobowiązanie. Co nagle, to po diable, jak mówią.

Proponuję przeczytać ponownie pierwszy post autorki, bo pisze wyraźnie, że jej partner wielokrotnie twierdził, że go sytuacja przerasta, za co przepraszał. Zatem nie spodziewał się tego, co zaczął ogarniać coraz wyraźniej. Pewnie nie chciał autorki skrzywdzić, być może jest mu głupio, że coś tam wcześniej naobiecywał a teraz wcale nie jest mu pilnie do realizacji tegoż, prawdopodobnie jeszcze nie rozumie, że ma prawo się wycofać. Lepiej zresztą dla nich wszystkich jeśli zrobi to szybciej niż później.

Za pouczanki nie dziękuję, lepiej wychowuj (nie)swoje dziecko, skoro się tego podjąłeś, zamiast dorosłych użytkowników forum :-P

Za chamstwo też ( nie) dziękuje.
Przysposobiłem go 5 lat temu  i kocham go.
To JEST mój syn.
Niestety sami z żona się przekonaliśmy że najgorsze złośliwości i chamstwo w kierunki takich rodzin wypływa paradoksalnie z ust kobiet a nie mężczyzn.
Ciekawe dlaczego? Czyżby zazdrość że ktoś jest szczęśliwy?

19

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
empatia89 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Moim zdaniem nie chodzi tu o różowe okulary.
Tylko o zderzenie się z rzeczywistością.
Skoro przedstawia autorkę rodzinie i znajomym, dodatkowo angażuje się w życie dziecka, to znaczy że nie ma zamiaru zabawić się i oszukać.

Dla mnie wygląda to tak że on ich rzeczywiście kocha tylko nie ma mocy sprawczej aby odmienic ich los.

Jest zły na siebie bo nie może ich zabrać już teraz na swoje i żyć razem.
Może to właśnie powoduje te skoki nastroju.
Że on o wszystko obwinia siebie.
Ale pomietaj autorko najpierw ślub.
Skoro wasze życie i tak ma się zmienić to może warto rozważyć przeprowadzkę do regionów Polski gdzie będzie wasz stać na ten wymarzony dom. W południowo zachodniej Polsce, tu gdzie mieszkam można ogarnąć dom naprawdę za grosze.

A czym innym, jeśli nie zderzeniem z rzeczywistością jest zdjęcie różowych okularów? Pozbycie się różowych okularów, to właśnie dostrzeżenie, że drugi człowiek to właśnie drugi, odrębny człowiek ze soim światem, ze swoimi sprawami, z oczekiwaniami i potrzebami.
Na początku brnie się w relację, czyni różne założenia, składa pochopne obietnice pod wpływem początkowej fascynacji i fajerwerków, a potem przychodzi ewaluacja. Nie zawsze to, co zaczynamy dostrzegać w partnerze i wokół niego nam się podoba i nie każdy jest w stanie sprostać temu, co zaczyna ogarniać w całej rozciągłości.

No sorry, tak już jest.

Czy sam chętnie chciałbyś po kilku miesiącach znajomości ładować się w kredyty, żeby zapewnić dach nad głową dziewczynie z patologii na dodatek z małym dzieckiem? Bo to, ze ona naciska na niego, żeby zabrał ją z patologicznej sytuacji, to mnie zupełnie nie dziwi. No sorry. Facet wpakował się w niezle bagno i teraz probuje się z niego wydostać.


Założeniemjego byla wyprowadzka dlatego też zaczął zbierać na wkład własny... Możliwości i realne założenia go przerosły o czym mi powiedział sam stwierdził że powiedział mi wiele rzeczy a teraz to wszystko tak się pomieszało..

Nigdzie nie napisalam że naciskam na niego, na wyprowadzkę... Bardziej chodzi o jego zachowanie że proboje zrozumieć dlaczego się tak dzieje. Chce żebyśmy się porozumieli chce dać mu wsparcie jakieś...
Wiem że niektórzy faceci obiecują cuda na kiju aby później poprostu wycofać się z tego...ale to nie on wiedział od początku praktycznie nie oszukiwałem go w żadnej z kwestii ani zarówno dziecka i o mojej sytuacji szybko poinformowałam...tutaj jednak gdyby chciał to odszedł by a to on jakby nawet powiedział że on mówi że jeśli ja chce to on zrozumie... Jeśli odejdę bo on przeliczył się chciał dobrze ale nie da rady tu i teraz...

Może to jest taki typ faceta, który dużo gada, ale mało robi. Trudno to stwierdzić tak zdalnie. Nikt z nas nie jest w stanie dać Tobie odpowiedzi poza nim samym. My tu tylko spekulujemy. To z nim powinnaś rozmawiać o konkretach, dlaczego tak się dzieje, jak się dzieje. Rozumiem, że on nie jest wylewny, pisałaś o tym, ale jeśli macie być razem, to powinniście umieć z sobą rozmawiać, komunikować się.

Albo daj mu więcej czasu. Niech sobie poukłada w głowie. Decyzja o związku, który z założenia ma być trwały i zamknięty nie może być podejmowana przez „okoliczności", ale przez osoby, które tego zadania się podejmują. A on najwyraźniej jeśli nie ma ma wątpliwości, to przynajmniej nie ma przekonania, skoro oddala decyzje w czasie.

20

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Magdalena Twoje słowa są tak w punkt zwlaszcza ostatnie zdanie...
W mojej głowie to jest jak obraz z chwili na nie wiadomo kiedy...
To mnie przeraża wciąż myślę co jeszcze może się zmienić, chwała tylko ze udało się chociażby taka informacje dostać.. Od niego... Bo czekałabym na to wszystko a teraz pdzy najmniej moje złudzenie zostało rozwiane...

21 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-05-06 11:40:20)

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
empatia89 napisał/a:

Magdalena Twoje słowa są tak w punkt zwlaszcza ostatnie zdanie...
W mojej głowie to jest jak obraz z chwili na nie wiadomo kiedy...
To mnie przeraża wciąż myślę co jeszcze może się zmienić, chwała tylko ze udało się chociażby taka informacje dostać.. Od niego... Bo czekałabym na to wszystko a teraz pdzy najmniej moje złudzenie zostało rozwiane...

No ale czy Ty sama jesteś przekonana co do związku z tym facetem?
Przecież z Twojego pierwszego postu wylewa się szereg Twoich wątpliwości, a to, że on nie zareagował tak, jak byś tego oczekiwała, a to mówi Tobie niemiłe rzeczy lub wręcz raniące Ciebie itp.

Przecież Wy oboje właśnie przeżywacie rodzaj kryzysu spowodowany tym, że zderzają się Wasze oczekiwania, marzenia i wymagania z rzeczywistością. Oboje macie jakieś ALE. Każde z Was swoje, bo dają o sobie znać prawa, na których opiera się rzeczywistość.

Z życzliwością radzę Tobie porozmawiać z nim. Odkryj się ze swoimi odczuciami i wątpliwościami, a być może on się zrewanżuje Tobie tym samym. Tak się tworzy bliskość emocjonalną.

Osobiście uważam, że za szybko to wszystko się dzieje. Optymalnie byłoby dać sobie kilka lat na to, aby zobaczyć, czy Wasza relacja wypali. Że oprzecie związek nie na tym co sobie POWIEDZIELIŚCIE, ale na tym jak Wam W PRAKTYCE jest z sobą.

22

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Tak w tym momencie gdy zaczęły się te sytuacje zaczęłam coraz mieć większe wątpliwości... Czasem mam też takie odczucie że jest mi źle a jednak gdzieś tam jest we mnie poczucie że staram się mówić że będzie dobrze ułoży się że ciężki mamy czas... On też mówił mi że obawia się jak to będzie... Ale to chyba w tej relacji jestem bardziej optymistka a tak bardzo potrzebuje żeby to on był tym facetem ktory powie jesteśmy we dwoje, poradzimy sobie. Chodź teraz już patrząc na to wszystko to mam poczucie coraz większe że zadne słowa mnie juz nie uspokoją. Zaufałam mu a teraz trochę mam wrażenie że wszystko to co zbudowane zostało do tej pory to jakoś znikło...
Jednak jest uczucie i tak cholernie mi żal to zostawić... Mam totalny mętlik...

Wiesz, my chcieliśmy tak bardzo założyć rodzinę już swoje lata mamy stworzyć szczęśliwy dom... W normalnym przypadku to ludzie gdy poznają się znacznie wcześniej to wiadome że inaczej podchodzą do relacji z drugim człowiekiem...

23 Ostatnio edytowany przez apropo_defacto (2022-05-06 13:18:25)

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
empatia89 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Deklaracje to jedno a możliwości i  gotowości do ich urzeczywistnienia to drugie.
Najważniejsza rzecz:' nigdy/przenigdy nie pakuj się w zakup domu/działki i kredyty przed ślubem.
Najpierw oświadczyny i ślub potem wspólne zobowiązania.
Ślub cywilny można wziąć w zasadzie miesiąc od jego zgłoszenia.

Ja związałem się z samotną matka, i powiem Ci że ten "typ związku" ma bardzo duży szereg plusów.
Jeden z nich jest to, ze wszystkie trudne i skomplikowane sytuacje ma się już na start.
I już od początku widać jak partner się w nich odnajduje i czy będzie rokował na przyszłość.
Tutaj jest słabo, ale nie beznadziejnie.
Wynajmijcie coś razem i to koniecznie na wczoraj.
Żebyś zobaczyła jak on berdzie funkcjonował w rodzinie.
Straty finansowe tytułu wynajmu można zrekompensować np nadgodzinami i się przez jakiś czas przemęczyć zbierając na wkład własny.

Lady Loka

Ludzie są rożni, czy oczekiwanie że po kilku miesiącach znajomości będą oświadczyny to coś dziwnego..hmm zależy to od tego ile to te "kilka miesięcy"
U mnie wyglądało to tak po 5 miesiącach weekendowych spotkań, zamieszkaliśmy razem u mnie, po kolejnych 5 wspólnego życia postanowiłem się oświadczyć, i 2 miesiące od oświadczyn wzięliśmy ślub. Jesteśmy razem ponad 5 lat.
Prawie rok od poznania ślub.. czy to szybko>? To już każdy musi sobie odpowiedzieć sam.


Dziękuję Ci za tego posta. To jest u nas tak że też spędzamy czas w weekendy u niego wtedy kiedy mały ma spotkanie z tatą. Co do kredytu domu on chciał to wziąść sam na siebie ja niestety nie mam możliwości.. Wynajem tak jak napisałam nie wchodzi w grę on nie jest wstanie funkcjonować w mieście, a wynajem domu to ponad 3 tysiące nie stać mnie na takie koszta... jeśli chodzi o kwestie małego i jego kontaktu z nim mają bardzo dobry, mówi że chce tworzyć ten dom z nami lecz po prostu to wszystko okazało się inne niż zakładał ( chodzi po prostu najzwyczajniej o pieniądze)...
Że czuje się sfrustrowany, wie że mi ciężko w tym domu i chciałby nas zabrać z tąd jak najszybciej żebyśmy mieli normalne warunki do życia...


Nic z tego nie wyjdzie. Kolega "partner" przejrzał na oczy, że budowa domu to nie 20 tys pln, że za "ruchanie" autorki musi sie trochę wysilić, a nie ma za bardzo jak.

Nie jest z miasta, więc nie dogadają się w niczym. On jest kluską ktora może nigdzie nie wychodzic i bedzie ok. Autorka jest z duzego miasta - to nie zadziała.

Jemu jest szkoda, bo nie stac go na zycie z autorką w mieście, nie stać go na życie poza miastem , więc najlepiej odsunąć wszystkie decyzje w czasie i niczego nie deklarowac, jednocześnie korzystać ze statusu związku (sex) i dać sobie szanse ucieczki w razie czego - obwiniając autorke zejest inna niz myslał/nawiedzona.

Ja bym pragmatycznie podszedł do tematu i kopnął kolege w dupę.

Po ile macie lat?

24

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(

Autorko, pod czyja opieka zostawiasz dziecko, gdy idziesz na randkę? Czy to przypadkiem nie babcia musi w tym czasie zajmować się trzylatkiem?

25

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
Lady Loka napisał/a:

Poznaliście się DOPIERO kilka miesięcy temu, a Ty chcesz z nim razem kupić dom? Albo budować?
To nie lepiej coś wspólnie wynająć?

Ile to jest to kilka miesięcy, że już oczekujesz zaręczyn? Facet rzucił Ci deklaracjami na przyszłość na początku, a Ty to łykasz jak pelikan. I ani jednej myśli w Twojej głowie nie ma, że może jednak najpierw warto gościa poznać lepiej, zanim wpakujesz kasę w coś, co potem będziecie musieli rozdzielać w przypadku rozstania?

Poza tym świadomie trzymasz 3letnie dziecko w toksycznym domu. Masakra.

W samo sedno.
Chyba wam się na mózg rzuciło. Ledwo się znacie.

26

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
ulle napisał/a:

Autorko, pod czyja opieka zostawiasz dziecko, gdy idziesz na randkę? Czy to przypadkiem nie babcia musi w tym czasie zajmować się trzylatkiem?

Ten wątek tego nie dotyczy z kim zostawiam dziecko,  a jak przeczytasz jest napisane wyraźnie jak wygląda ta kwestia.

27

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
empatia89 napisał/a:
ulle napisał/a:

Autorko, pod czyja opieka zostawiasz dziecko, gdy idziesz na randkę? Czy to przypadkiem nie babcia musi w tym czasie zajmować się trzylatkiem?

Ten wątek tego nie dotyczy z kim zostawiam dziecko,  a jak przeczytasz jest napisane wyraźnie jak wygląda ta kwestia.

Może i nie dotyczy, ale skoro babcia jest taka okropna, to może nie zostawiaj jej swojego małego dziecka, bo ona jako starsza osoba ma prawo czuć się wnukiem umordowana i mieć wszystkiego dosyć. Ty jeździsz do chłopa a ona ma w tym czasie latać za trzylatkiem? Nic dziwnego, że wita Cię z agresją.
Wiem, że pisałaś też o tym, że jadąc do faceta dziecko zostawiasz na weekend z jego ojcem.
Dlaczego facet, z którym jesteś drapie się po głowie i zarzuca Ci, że przez niego Twoje dziecko jest zaniedbane?
Chyba jest coś na rzeczy, prawda?
Obcy facet mówi Ci takie rzeczy - wiesz co to oznacza? Oznacza to, że zaczął patrzeć na Ciebie trzeźwym okiem, czyli że zaczął po prostu myśleć.

28

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
ulle napisał/a:
empatia89 napisał/a:
ulle napisał/a:

Autorko, pod czyja opieka zostawiasz dziecko, gdy idziesz na randkę? Czy to przypadkiem nie babcia musi w tym czasie zajmować się trzylatkiem?

Ten wątek tego nie dotyczy z kim zostawiam dziecko,  a jak przeczytasz jest napisane wyraźnie jak wygląda ta kwestia.

Może i nie dotyczy, ale skoro babcia jest taka okropna, to może nie zostawiaj jej swojego małego dziecka, bo ona jako starsza osoba ma prawo czuć się wnukiem umordowana i mieć wszystkiego dosyć. Ty jeździsz do chłopa a ona ma w tym czasie latać za trzylatkiem? Nic dziwnego, że wita Cię z agresją.
Wiem, że pisałaś też o tym, że jadąc do faceta dziecko zostawiasz na weekend z jego ojcem.
Dlaczego facet, z którym jesteś drapie się po głowie i zarzuca Ci, że przez niego Twoje dziecko jest zaniedbane?
Chyba jest coś na rzeczy, prawda?
Obcy facet mówi Ci takie rzeczy - wiesz co to oznacza? Oznacza to, że zaczął patrzeć na Ciebie trzeźwym okiem, czyli że zaczął po prostu myśleć.

Powiem Ci tak że moja babcia ma fanaberie na punkcie mojego syna każdy cokolwiek by nie zrobił zawsze jest źle i nie dobrze jedyna osoba która uważa za słuszna jest ona sama to jest pierwsza istotna informacja, druga dyskutowałam z nim i wyjaśnił mi że w złości tak powiedział bo też chciałby bardziej uczestniczyć w życiu małego, niż to co gdzieś do tej pory było...

29

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
empatia89 napisał/a:
ulle napisał/a:
empatia89 napisał/a:

Ten wątek tego nie dotyczy z kim zostawiam dziecko,  a jak przeczytasz jest napisane wyraźnie jak wygląda ta kwestia.

Może i nie dotyczy, ale skoro babcia jest taka okropna, to może nie zostawiaj jej swojego małego dziecka, bo ona jako starsza osoba ma prawo czuć się wnukiem umordowana i mieć wszystkiego dosyć. Ty jeździsz do chłopa a ona ma w tym czasie latać za trzylatkiem? Nic dziwnego, że wita Cię z agresją.
Wiem, że pisałaś też o tym, że jadąc do faceta dziecko zostawiasz na weekend z jego ojcem.
Dlaczego facet, z którym jesteś drapie się po głowie i zarzuca Ci, że przez niego Twoje dziecko jest zaniedbane?
Chyba jest coś na rzeczy, prawda?
Obcy facet mówi Ci takie rzeczy - wiesz co to oznacza? Oznacza to, że zaczął patrzeć na Ciebie trzeźwym okiem, czyli że zaczął po prostu myśleć.

Powiem Ci tak że moja babcia ma fanaberie na punkcie mojego syna każdy cokolwiek by nie zrobił zawsze jest źle i nie dobrze jedyna osoba która uważa za słuszna jest ona sama to jest pierwsza istotna informacja, druga dyskutowałam z nim i wyjaśnił mi że w złości tak powiedział bo też chciałby bardziej uczestniczyć w życiu małego, niż to co gdzieś do tej pory było...

Ma fanaberie na punkcie małego i racja zawsze musi być po jej stronie.
No cóż można na to odpowiedzieć. Nie znam Twojej babci osobiście, ale skoro tak ja odbierasz, to pewnie nie ma dymu bez ognia.
Starsi ludzie bywają trudni, bo na starość wyostrzają się wszystkie ich przywary.
Ktoś złośliwy z natury na starość jest sto razy bardziej złośliwy, niż był kiedykolwiek.
Każda przywara po prostu się potęguje.
Jednak spróbuj czasem spojrzeć na swoją babcię z innej perspektywy.
To stara i zapewne schorowana kobieta, żyła sobie spokojnie i według swojego schematu, a tu nagle pojawiasz się Ty z małym dzieckiem. Dziecko drze się przecież i potrafi być mega męczące. Gdzie ta kobieta by nie poszła chcąc zaznać spokoju bez przerwy przecież słyszy wrzaski, widzi narastający bałagan i wszędzie panujący chaos. Przecież coś takiego może wykończyć każdego człowieka, a co dopiero starsza osobę.
Mieszkasz pod jej dachem i ona musi was znosić, nawet nie wiadomo jak długo jeszcze.

Myślę, że nadszedł najwyższy czas, byś wyprowadziła się z tego domu, ponieważ konflikt między Tobą a babcia będzie narastał.
Ona nie ma z ciebie żadnej pociechy i odbiera Cię jako najeźdźcę na własny dom.

Nie patrz na tego faceta, bo z nim wszystko jest patykiem pisane na wodzie. To tylko obcy chłop na dodatek chyba do Ciebie średnio pasujący.
Jego oczekiwania od życia, jego marzenia są od czapy zważywszy na jego możliwości.
Z takim fantasta daleko nie zajedziesz, co najwyżej w długi.
Co to w ogóle znaczy, że on w bloku nie będzie mieszkał, bo on uznaje tylko dom, ciszę i spokój wokół. No oczywiście on ma prawo mieć takie marzenia, ale kurcze one w niczym nie przystają do Ciebie.
Ty chcesz ułożyć sobie z kimś życie i zamieszkać na swoim, on buja w obłokach a Ty dajesz się temu ponieść.
Póki co, jak rozumiem on ma gdzie mieszkać, skoro jeździsz do niego na weekendy. Skoro on więc ma swój dach nad głową, to nic dziwnego, że nie pali mu się pod czterema literami. On myśli, że po co ma się zadłużać, skoro i tak myślał, że zostanie sam, że jest dobrze jak jest, dopóki nie poznał Ciebie.
Ty przyjeżdżasz do niego, na pewno ogarniasz mu chałupę, nagotujesz mu żarcia na cały tydzień, opierzesz go itd na dodatek obsluxysz w łóżku. Wszystko to ma za friko, więc miałoby spieszyć się mu, żeby brać na kark ciężar w postaci kobiety z dzieckiem?
Jemu jest tak wygodnie.
Wczuj się w jego sytuację bytowa i sama pomyśl czy będąc na jego miejscu chciałabyś coś zmieniać?
Ciągle pociagasz go jako kobieta, więc żal mu tak po prostu z Ciebie zrezygnować.
Miota się ta chlopina.
Myślę, że powinnaś zacząć liczyć tylko i wyłącznie na siebie i organizować sobie lokal, w którym mogłabyś zamieszkać razem z synem.
Albo dogadać się z babcią, czasem zacisnąć zęby i pozostać w jej mieszkaniu. Licz się jednak z tym, że i ona może wywalić Cię w każdej chwili, bo życie ma się jedno i ta kobieta naprawdę dłużej już nie wytrzyma.
Licz na siebie

30

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
ulle napisał/a:
empatia89 napisał/a:
ulle napisał/a:

Może i nie dotyczy, ale skoro babcia jest taka okropna, to może nie zostawiaj jej swojego małego dziecka, bo ona jako starsza osoba ma prawo czuć się wnukiem umordowana i mieć wszystkiego dosyć. Ty jeździsz do chłopa a ona ma w tym czasie latać za trzylatkiem? Nic dziwnego, że wita Cię z agresją.
Wiem, że pisałaś też o tym, że jadąc do faceta dziecko zostawiasz na weekend z jego ojcem.
Dlaczego facet, z którym jesteś drapie się po głowie i zarzuca Ci, że przez niego Twoje dziecko jest zaniedbane?
Chyba jest coś na rzeczy, prawda?
Obcy facet mówi Ci takie rzeczy - wiesz co to oznacza? Oznacza to, że zaczął patrzeć na Ciebie trzeźwym okiem, czyli że zaczął po prostu myśleć.

Powiem Ci tak że moja babcia ma fanaberie na punkcie mojego syna każdy cokolwiek by nie zrobił zawsze jest źle i nie dobrze jedyna osoba która uważa za słuszna jest ona sama to jest pierwsza istotna informacja, druga dyskutowałam z nim i wyjaśnił mi że w złości tak powiedział bo też chciałby bardziej uczestniczyć w życiu małego, niż to co gdzieś do tej pory było...

Ma fanaberie na punkcie małego i racja zawsze musi być po jej stronie.
No cóż można na to odpowiedzieć. Nie znam Twojej babci osobiście, ale skoro tak ja odbierasz, to pewnie nie ma dymu bez ognia.
Starsi ludzie bywają trudni, bo na starość wyostrzają się wszystkie ich przywary.
Ktoś złośliwy z natury na starość jest sto razy bardziej złośliwy, niż był kiedykolwiek.
Każda przywara po prostu się potęguje.
Jednak spróbuj czasem spojrzeć na swoją babcię z innej perspektywy.
To stara i zapewne schorowana kobieta, żyła sobie spokojnie i według swojego schematu, a tu nagle pojawiasz się Ty z małym dzieckiem. Dziecko drze się przecież i potrafi być mega męczące. Gdzie ta kobieta by nie poszła chcąc zaznać spokoju bez przerwy przecież słyszy wrzaski, widzi narastający bałagan i wszędzie panujący chaos. Przecież coś takiego może wykończyć każdego człowieka, a co dopiero starsza osobę.
Mieszkasz pod jej dachem i ona musi was znosić, nawet nie wiadomo jak długo jeszcze.

Myślę, że nadszedł najwyższy czas, byś wyprowadziła się z tego domu, ponieważ konflikt między Tobą a babcia będzie narastał.
Ona nie ma z ciebie żadnej pociechy i odbiera Cię jako najeźdźcę na własny dom.

Nie patrz na tego faceta, bo z nim wszystko jest patykiem pisane na wodzie. To tylko obcy chłop na dodatek chyba do Ciebie średnio pasujący.
Jego oczekiwania od życia, jego marzenia są od czapy zważywszy na jego możliwości.
Z takim fantasta daleko nie zajedziesz, co najwyżej w długi.
Co to w ogóle znaczy, że on w bloku nie będzie mieszkał, bo on uznaje tylko dom, ciszę i spokój wokół. No oczywiście on ma prawo mieć takie marzenia, ale kurcze one w niczym nie przystają do Ciebie.
Ty chcesz ułożyć sobie z kimś życie i zamieszkać na swoim, on buja w obłokach a Ty dajesz się temu ponieść.
Póki co, jak rozumiem on ma gdzie mieszkać, skoro jeździsz do niego na weekendy. Skoro on więc ma swój dach nad głową, to nic dziwnego, że nie pali mu się pod czterema literami. On myśli, że po co ma się zadłużać, skoro i tak myślał, że zostanie sam, że jest dobrze jak jest, dopóki nie poznał Ciebie.
Ty przyjeżdżasz do niego, na pewno ogarniasz mu chałupę, nagotujesz mu żarcia na cały tydzień, opierzesz go itd na dodatek obsluxysz w łóżku. Wszystko to ma za friko, więc miałoby spieszyć się mu, żeby brać na kark ciężar w postaci kobiety z dzieckiem?
Jemu jest tak wygodnie.
Wczuj się w jego sytuację bytowa i sama pomyśl czy będąc na jego miejscu chciałabyś coś zmieniać?
Ciągle pociagasz go jako kobieta, więc żal mu tak po prostu z Ciebie zrezygnować.
Miota się ta chlopina.
Myślę, że powinnaś zacząć liczyć tylko i wyłącznie na siebie i organizować sobie lokal, w którym mogłabyś zamieszkać razem z synem.
Albo dogadać się z babcią, czasem zacisnąć zęby i pozostać w jej mieszkaniu. Licz się jednak z tym, że i ona może wywalić Cię w każdej chwili, bo życie ma się jedno i ta kobieta naprawdę dłużej już nie wytrzyma.
Licz na siebie



J/w

31

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
apropo_defacto napisał/a:
ulle napisał/a:
empatia89 napisał/a:

Powiem Ci tak że moja babcia ma fanaberie na punkcie mojego syna każdy cokolwiek by nie zrobił zawsze jest źle i nie dobrze jedyna osoba która uważa za słuszna jest ona sama to jest pierwsza istotna informacja, druga dyskutowałam z nim i wyjaśnił mi że w złości tak powiedział bo też chciałby bardziej uczestniczyć w życiu małego, niż to co gdzieś do tej pory było...

Ma fanaberie na punkcie małego i racja zawsze musi być po jej stronie.
No cóż można na to odpowiedzieć. Nie znam Twojej babci osobiście, ale skoro tak ja odbierasz, to pewnie nie ma dymu bez ognia.
Starsi ludzie bywają trudni, bo na starość wyostrzają się wszystkie ich przywary.
Ktoś złośliwy z natury na starość jest sto razy bardziej złośliwy, niż był kiedykolwiek.
Każda przywara po prostu się potęguje.
Jednak spróbuj czasem spojrzeć na swoją babcię z innej perspektywy.
To stara i zapewne schorowana kobieta, żyła sobie spokojnie i według swojego schematu, a tu nagle pojawiasz się Ty z małym dzieckiem. Dziecko drze się przecież i potrafi być mega męczące. Gdzie ta kobieta by nie poszła chcąc zaznać spokoju bez przerwy przecież słyszy wrzaski, widzi narastający bałagan i wszędzie panujący chaos. Przecież coś takiego może wykończyć każdego człowieka, a co dopiero starsza osobę.
Mieszkasz pod jej dachem i ona musi was znosić, nawet nie wiadomo jak długo jeszcze.

Myślę, że nadszedł najwyższy czas, byś wyprowadziła się z tego domu, ponieważ konflikt między Tobą a babcia będzie narastał.
Ona nie ma z ciebie żadnej pociechy i odbiera Cię jako najeźdźcę na własny dom.

Nie patrz na tego faceta, bo z nim wszystko jest patykiem pisane na wodzie. To tylko obcy chłop na dodatek chyba do Ciebie średnio pasujący.
Jego oczekiwania od życia, jego marzenia są od czapy zważywszy na jego możliwości.
Z takim fantasta daleko nie zajedziesz, co najwyżej w długi.
Co to w ogóle znaczy, że on w bloku nie będzie mieszkał, bo on uznaje tylko dom, ciszę i spokój wokół. No oczywiście on ma prawo mieć takie marzenia, ale kurcze one w niczym nie przystają do Ciebie.
Ty chcesz ułożyć sobie z kimś życie i zamieszkać na swoim, on buja w obłokach a Ty dajesz się temu ponieść.
Póki co, jak rozumiem on ma gdzie mieszkać, skoro jeździsz do niego na weekendy. Skoro on więc ma swój dach nad głową, to nic dziwnego, że nie pali mu się pod czterema literami. On myśli, że po co ma się zadłużać, skoro i tak myślał, że zostanie sam, że jest dobrze jak jest, dopóki nie poznał Ciebie.
Ty przyjeżdżasz do niego, na pewno ogarniasz mu chałupę, nagotujesz mu żarcia na cały tydzień, opierzesz go itd na dodatek obsluxysz w łóżku. Wszystko to ma za friko, więc miałoby spieszyć się mu, żeby brać na kark ciężar w postaci kobiety z dzieckiem?
Jemu jest tak wygodnie.
Wczuj się w jego sytuację bytowa i sama pomyśl czy będąc na jego miejscu chciałabyś coś zmieniać?
Ciągle pociagasz go jako kobieta, więc żal mu tak po prostu z Ciebie zrezygnować.
Miota się ta chlopina.
Myślę, że powinnaś zacząć liczyć tylko i wyłącznie na siebie i organizować sobie lokal, w którym mogłabyś zamieszkać razem z synem.
Albo dogadać się z babcią, czasem zacisnąć zęby i pozostać w jej mieszkaniu. Licz się jednak z tym, że i ona może wywalić Cię w każdej chwili, bo życie ma się jedno i ta kobieta naprawdę dłużej już nie wytrzyma.
Licz na siebie

Dlatego też jak napisałam wyżej po coś robię studia podnoszę kwalifikacje... Nie dlatego ze mam o takie widzi mi się lecz z jakiejś przyczyny.. Co do babci dogadanie sie z nią nie jest możliwe, i wątek jej nie dotyczyl a emocji faceta.


J/w

32

Odp: Czy to ma jakiś sens?? :(
apropo_defacto napisał/a:
ulle napisał/a:
empatia89 napisał/a:

Powiem Ci tak że moja babcia ma fanaberie na punkcie mojego syna każdy cokolwiek by nie zrobił zawsze jest źle i nie dobrze jedyna osoba która uważa za słuszna jest ona sama to jest pierwsza istotna informacja, druga dyskutowałam z nim i wyjaśnił mi że w złości tak powiedział bo też chciałby bardziej uczestniczyć w życiu małego, niż to co gdzieś do tej pory było...

Ma fanaberie na punkcie małego i racja zawsze musi być po jej stronie.
No cóż można na to odpowiedzieć. Nie znam Twojej babci osobiście, ale skoro tak ja odbierasz, to pewnie nie ma dymu bez ognia.
Starsi ludzie bywają trudni, bo na starość wyostrzają się wszystkie ich przywary.
Ktoś złośliwy z natury na starość jest sto razy bardziej złośliwy, niż był kiedykolwiek.
Każda przywara po prostu się potęguje.
Jednak spróbuj czasem spojrzeć na swoją babcię z innej perspektywy.
To stara i zapewne schorowana kobieta, żyła sobie spokojnie i według swojego schematu, a tu nagle pojawiasz się Ty z małym dzieckiem. Dziecko drze się przecież i potrafi być mega męczące. Gdzie ta kobieta by nie poszła chcąc zaznać spokoju bez przerwy przecież słyszy wrzaski, widzi narastający bałagan i wszędzie panujący chaos. Przecież coś takiego może wykończyć każdego człowieka, a co dopiero starsza osobę.
Mieszkasz pod jej dachem i ona musi was znosić, nawet nie wiadomo jak długo jeszcze.

Myślę, że nadszedł najwyższy czas, byś wyprowadziła się z tego domu, ponieważ konflikt między Tobą a babcia będzie narastał.
Ona nie ma z ciebie żadnej pociechy i odbiera Cię jako najeźdźcę na własny dom.

Nie patrz na tego faceta, bo z nim wszystko jest patykiem pisane na wodzie. To tylko obcy chłop na dodatek chyba do Ciebie średnio pasujący.
Jego oczekiwania od życia, jego marzenia są od czapy zważywszy na jego możliwości.
Z takim fantasta daleko nie zajedziesz, co najwyżej w długi.
Co to w ogóle znaczy, że on w bloku nie będzie mieszkał, bo on uznaje tylko dom, ciszę i spokój wokół. No oczywiście on ma prawo mieć takie marzenia, ale kurcze one w niczym nie przystają do Ciebie.
Ty chcesz ułożyć sobie z kimś życie i zamieszkać na swoim, on buja w obłokach a Ty dajesz się temu ponieść.
Póki co, jak rozumiem on ma gdzie mieszkać, skoro jeździsz do niego na weekendy. Skoro on więc ma swój dach nad głową, to nic dziwnego, że nie pali mu się pod czterema literami. On myśli, że po co ma się zadłużać, skoro i tak myślał, że zostanie sam, że jest dobrze jak jest, dopóki nie poznał Ciebie.
Ty przyjeżdżasz do niego, na pewno ogarniasz mu chałupę, nagotujesz mu żarcia na cały tydzień, opierzesz go itd na dodatek obsluxysz w łóżku. Wszystko to ma za friko, więc miałoby spieszyć się mu, żeby brać na kark ciężar w postaci kobiety z dzieckiem?
Jemu jest tak wygodnie.
Wczuj się w jego sytuację bytowa i sama pomyśl czy będąc na jego miejscu chciałabyś coś zmieniać?
Ciągle pociagasz go jako kobieta, więc żal mu tak po prostu z Ciebie zrezygnować.
Miota się ta chlopina.
Myślę, że powinnaś zacząć liczyć tylko i wyłącznie na siebie i organizować sobie lokal, w którym mogłabyś zamieszkać razem z synem.
Albo dogadać się z babcią, czasem zacisnąć zęby i pozostać w jej mieszkaniu. Licz się jednak z tym, że i ona może wywalić Cię w każdej chwili, bo życie ma się jedno i ta kobieta naprawdę dłużej już nie wytrzyma.
Licz na siebie

Dlatego też jak napisałam wyżej po coś robię studia podnoszę kwalifikacje... Nie dlatego ze mam o takie widzi mi się lecz z jakiejś przyczyny.. Co do babci dogadanie sie z nią nie jest możliwe, i wątek jej nie dotyczyl a emocji faceta.


J/w

Posty [ 32 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to ma jakiś sens?? :(

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024