Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 26 ]

1 Ostatnio edytowany przez kasztanowiec423 (2022-04-28 20:00:22)

Temat: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Zdecydowałam się na terapię dla par - żadne zdrady, brak uczucia, tylko braki w komunikacji, awanturki (opowiem, jeśli będziecie chcieli).
I czuję się zniszczona. Wiedziałam, że święta nie jestem - zawsze współwinne są dwie strony, jednak coś mi tu nie gra - zostałam całkowicie obarczona winą. Całą.
Partner nie chciał iść na terapię, wybłagałam, a jak już usiadł to buzia mu się nie zamykała. Tylko jakoś tak, nie wiem, niby szczerze, a jednak jakoś tak aby pokazać mnie w jak najgorszym świetle, jakby udowodnić, że zło jest we mnie. Ja natomiast wciąż podkreślałam, że kocham partnera, że to i to robi źle, ale wiem dlaczego i co go motywuje, z czym jest problem...broniłam go.
Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Czuję się poturbowana.
Partner cały w skowronkach, zadowolony, że miał rację, że on nie ma żadnego problemu. Problem według mnie jest chociażby z nadużywaniem przez niego alkoholu.
Terapeuta zakazał rozmawiać z rodzinami o związku, dobrze, tu ma rację. Ale zabronił mi także...rozmawiać z kimkolwiek...emocje nie mogą mieć ujścia. Mam według niego, trzymać je w sobie. Nie rozumiem tego.
Pozdrawiam i dziękuję za każdy komentarz.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Choć nie znam się na terapiach, to ten przypadek wydaje się wyjątkowo dziwny.

A co poradził na nadużywanie alkoholu?

Może terapeuta ma ten sam problem, co Twój partner big_smile

Lepiej jakby tym psychologiem była kobieta.

3

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Dobre, partner zmanipulował terapeutę! Wybierz innego, najlepiej takiego, który ma doświadczenia z rodzinami alkoholików i już komuś pomógł. Ten nie zauważył nawet, że zachowujesz się jak typowa  ofiara.

4 Ostatnio edytowany przez kasztanowiec423 (2022-04-28 21:25:05)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Dziękuję Wam za odpowiedzi.
Samodzielnie wybrałam terapeutę sugerując się opiniami w internecie. Chciałam aby był to mężczyzna, dlatego, aby partner nie zarzucił mi "wspólnoty macic".
Partner ma zawód powiedzmy "mówcy", aby nie wdawać się w szczegóły (bardzo się boję, że ktoś kogo znamy mógłby przeczytać mój post i mógłby skojarzyć sytuacje). Jest czarujący i elokwentny.
Natomiast ja mam twórczy zawód i głównie opieram się  w przekazywaniu informacji na emocjach, chociaż lubię logiczny ciąg przyczyna-skutek, w rozpatrywaniu problemu. Mogę przez to wydawać się chaotyczna i niestabilna (mówię bez ogródek, definiuję problem w trakcie mówienia o nim itd.)
Faktycznie, terapeuta ewidentnie skupiał uwagę na partnerze, może dlatego, że mnie nosiło aby skomentować to co mówi partner - na bieżąco.
Kiedy popłynęły u mnie łzy, pękłam, przy przytoczeniu jednej z sytuacji, wcale nie poczułam wsparcia (nie chciałam użalania się nade mną, tylko jak ktoś mówi o przemocy, jednorazowej ale jednak, chyba powinno się chociaż na chwilę skupić uwagę na tym temacie, a nie znów powrócić do problemów bieżących).
Nadużywanie alkoholu skomentował dopytywaniem o ilość i częstotliwość, pytał i partnera i mnie, potem powiedział, że wpierw trzeba samemu zobaczyć problem i można np. iść tam i tam sprawdzić czy faktycznie ma się problem.
Partner odpowiedział, ze on nie ma problemu, ponieważ u niego w domu się pije alkohol, a u mnie okazyjnie, więc nie rozumiem... I koniec wątku.
Mamy iść kolejny raz niebawem. Nie wiem co o tym myśleć.
Moje pytanie do partnera czy moglibyśmy równolegle pójść do kogoś innego, aby sprawdzić komfort, zostało obśmiane - nie wpisał się w narracje, więc chcesz znaleźć takiego co się wpisze.
Nie, nie o to chodzi. Sama nie wiem, czuję się przygnębiona.

5

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?
kasztanowiec423 napisał/a:

Czuję się poturbowana.
Partner cały w skowronkach, zadowolony, że miał rację, że on nie ma żadnego problemu. Problem według mnie jest chociażby z nadużywaniem przez niego alkoholu.
Terapeuta zakazał rozmawiać z rodzinami o związku, dobrze, tu ma rację. Ale zabronił mi także...rozmawiać z kimkolwiek...emocje nie mogą mieć ujścia. Mam według niego, trzymać je w sobie. Nie rozumiem tego.
Pozdrawiam i dziękuję za każdy komentarz.

To jakiś konował ten terapeuta albo jakiś zaburzony ,jeżeli stanął po czyjejś stronie i daje konkretne rady rozkazy zwłaszcza tak durne idiotyczne szkodliwe jak duszenie emocji w sobie i izolowanie się odcinanie od innych ludzi
Mocno podejrzany ten terapeuta , jak dla mnie  jeżeli Twój facet ma problem z alkoholem i to wychodziło podczas sesji.

6

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Nie ma sensu do niego wracać.

Terapia też wszystkiego nie załatwi, tym bardziej, że partner nie widzi potrzeby zmiany  ze swojej strony.

7 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-04-28 22:04:37)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?
kasztanowiec423 napisał/a:

Faktycznie, terapeuta ewidentnie skupiał uwagę na partnerze, może dlatego, że mnie nosiło aby skomentować to co mówi partner - na bieżąco.
Kiedy popłynęły u mnie łzy, pękłam, przy przytoczeniu jednej z sytuacji, wcale nie poczułam wsparcia (nie chciałam użalania się nade mną, tylko jak ktoś mówi o przemocy, jednorazowej ale jednak, chyba powinno się chociaż na chwilę skupić uwagę na tym temacie, a nie znów powrócić do problemów bieżących).
Nadużywanie alkoholu skomentował dopytywaniem o ilość i częstotliwość, pytał i partnera i mnie, potem powiedział, że wpierw trzeba samemu zobaczyć problem i można np. iść tam i tam sprawdzić czy faktycznie ma się problem.
Partner odpowiedział, ze on nie ma problemu, ponieważ u niego w domu się pije alkohol, a u mnie okazyjnie, więc nie rozumiem... I koniec wątku.
Mamy iść kolejny raz niebawem. Nie wiem co o tym myśleć.
Moje pytanie do partnera czy moglibyśmy równolegle pójść do kogoś innego, aby sprawdzić komfort, zostało obśmiane - nie wpisał się w narracje, więc chcesz znaleźć takiego co się wpisze.
Nie, nie o to chodzi. Sama nie wiem, czuję się przygnębiona.

W tym co na temat alkoholu powiedział terapeuta jest akurat sporo racji ,na ogół w takich wypadkach proponuje się leczenie odwykowe ale pod warunkiem dostrzeżenia cienia chęci ze strony osoby uzależnionej ewentualnie z podejrzeniem tego
W waszym wypadku jeżeli partner wesoło wypiera problem to dalsza jakakolwiek terapii dla par nie ma zbytnio sensu ponieważ będzie nie na temat i nic wam nie da ,a przedrzymskim jemu bo jeżeli jest już w fazach rozwoju uzależnienia to to jest największy problem od którego powinno się zacząć a nie od końca

8 Ostatnio edytowany przez kasztanowiec423 (2022-04-29 01:04:09)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Teraz jestem po dość intensywnej rozmowie z partnerem - on naprawdę uważa, że problem z alkoholem jest moim wymysłem i nie ma żadnego wpływu na ani jego, ani wspólne życie.
Nie wiem. U mnie w rodzinie faktycznie alkohol pija się z umiarem, powiedziałabym, że po prostu "normalnie", okazjonalnie, albo dla przyjemności w małych ilościach. Tak też sama robię.
On od momentu pojawienia się covida i pracy zdalnej wpadł w całkiem "studencki" tryb życia.
Przedtem pił - nocą w piątki po pracy i nocą w soboty. Duże ilości.
Przy pracy zdalnej i nadal to trwa - noc (tak, zarywa całe noce pijąc do telewizora lub gier na tv) potrafi wypić 2 litry wina plus kilka piw, albo pół butelki whisky i kilka piw, albo nieokreśloną ilość piw. Uważa, że dużej postury mężczyzna ze sporą nadwagą musi pić więcej niż przysłowiowa szklaneczka. Jakoś to do mnie nie przemawia. Może jestem dziwna, ale wydaje mi się, że codzienne picie ilości do nieprzytomności to nie jest normalność.
Później śpi za dnia, robi jak to mówi - drzemki. Coś popracuje i śpi.
Swoje życie muszę regulować od tego, czy zechce nie napić się jakiejś nocy - nie mam prawka (panicznie boję się prowadzić samochód), a mieszkamy poza miastem. Wiem, to też moja wina, jestem zależna. Chociaż myślę, że jeślibym mogła prowadzić wtedy wpadłby już w samozachwyt nad piciem przy każdej możliwej okazji.
Rodzicie także piją, rodzeństwo także. Nie widzą problemu. Może ojciec coś czasem powie, ale jego większość czasu nie ma w kraju, nie ma czasu się zajmować dorosłym synem.
Myślicie, że przesadzam? Sama nie wiem.
Raz mnie mocno poturbował po alkoholu. Nie mogłam uwierzyć, że procenty mogą tak odmienić człowieka. Kopał gdzie się dało, a ja leżałam i czekałam. To było kilka lat temu. Jeden incydent, więcej się nie powtórzyło. Wybaczyłam.
Następnego dnia opowiedziałam o tym jego matce, byłam roztrzęsiona, myślałam, że skarci syna - ale ona zwyzywała mnie od patologicznych ścierek od podłóg (jestem z rozbitej rodziny, pełnej przemocy fizycznej i emocjonalnej, nie utrzymuje kontaktu z jednym z rodziców od lat), kazała wy.... z mieszkania itd. itd. itd. można sobie wyobrazić inne miłe słowa. Oczywiście powiedziała, że zmyślam. Wcześniej też na mnie siadała, tak klasycznie - pierz synkowi, karm synka, musiz i pracować i w domu robić, bo on taki zmęczony (pracą 8h tyle co moja praca) itd. itd. Klasyk mamuśkowy.
Mówię wprost, nie znoszę kobiety, ponieważ nigdy mnie nie przeprosiła. Teraz jest chora, nie pije (nigdy przedtem nie widziałam jej bez towarzystwa piwa ) i mamy ją obecnie w mieszkaniu...terapeuta stwierdził, ze muszę "pokochać" teściową...aha...według mnie nie muszę.
Jestem zła, ponieważ nikt mnie nie zapytał, jak będę się czuć w jej towarzystwie przez dłuższy czas. Partner nie zapewnił mi komfortu. Po prostu ją przywiózł. Wciąż słyszę, ze jest chora (nie leżąca nic z tych rzeczy) i muszę być wyrozumiała...muszę kochać i opiekować się...ale ma przecież dzieci...i była dla mnie okropna przed długi czas - według terapeuty to chyba ja jestem okrutną osobą bez sumienia, ale uważam, że...godziłam się na związek z partnerem, nie z jego rodziną, nie jestem Matką Teresą...

9 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-04-29 01:52:35)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?
kasztanowiec423 napisał/a:

Teraz jestem po dość intensywnej rozmowie z partnerem - on naprawdę uważa, że problem z alkoholem jest moim wymysłem i nie ma żadnego wpływu na ani jego, ani wspólne życie.
Nie wiem. U mnie w rodzinie faktycznie alkohol pija się z umiarem, powiedziałabym, że po prostu "normalnie", okazjonalnie, albo dla przyjemności w małych ilościach. Tak też sama robię.
On od momentu pojawienia się covida i pracy zdalnej wpadł w całkiem "studencki" tryb życia.
Przedtem pił - nocą w piątki po pracy i nocą w soboty. Duże ilości.
Przy pracy zdalnej i nadal to trwa - noc (tak, zarywa całe noce pijąc do telewizora lub gier na tv) potrafi wypić 2 litry wina plus kilka piw, albo pół butelki whisky i kilka piw, albo nieokreśloną ilość piw. Uważa, że dużej postury mężczyzna ze sporą nadwagą musi pić więcej niż przysłowiowa szklaneczka. Jakoś to do mnie nie przemawia. Może jestem dziwna, ale wydaje mi się, że codzienne picie ilości do nieprzytomności to nie jest normalność.
Później śpi za dnia, robi jak to mówi - drzemki. Coś popracuje i śpi.
Swoje życie muszę regulować od tego, czy zechce nie napić się jakiejś nocy - nie mam prawka (panicznie boję się prowadzić samochód), a mieszkamy poza miastem. Wiem, to też moja wina, jestem zależna. Chociaż myślę, że jeślibym mogła prowadzić wtedy wpadłby już w samozachwyt nad piciem przy każdej możliwej okazji.
Rodzicie także piją, rodzeństwo także. Nie widzą problemu. Może ojciec coś czasem powie, ale jego większość czasu nie ma w kraju, nie ma czasu się zajmować dorosłym synem.
Myślicie, że przesadzam? Sama nie wiem.
Raz mnie mocno poturbował po alkoholu. Nie mogłam uwierzyć, że procenty mogą tak odmienić człowieka. Kopał gdzie się dało, a ja leżałam i czekałam. To było kilka lat temu. Jeden incydent, więcej się nie powtórzyło. Wybaczyłam.
Następnego dnia opowiedziałam o tym jego matce, byłam roztrzęsiona, myślałam, że skarci syna - ale ona zwyzywała mnie od patologicznych ścierek od podłóg (jestem z rozbitej rodziny, pełnej przemocy fizycznej i emocjonalnej, nie utrzymuje kontaktu z jednym z rodziców od lat), kazała wy.... z mieszkania itd. itd. itd. można sobie wyobrazić inne miłe słowa. Oczywiście powiedziała, że zmyślam. Wcześniej też na mnie siadała, tak klasycznie - pierz synkowi, karm synka, musiz i pracować i w domu robić, bo on taki zmęczony (pracą 8h tyle co moja praca) itd. itd. Klasyk mamuśkowy.
Mówię wprost, nie znoszę kobiety, ponieważ nigdy mnie nie przeprosiła. Teraz jest chora, nie pije (nigdy przedtem nie widziałam jej bez towarzystwa piwa ) i mamy ją obecnie w mieszkaniu...terapeuta stwierdził, ze muszę "pokochać" teściową...aha...według mnie nie muszę.
Jestem zła, ponieważ nikt mnie nie zapytał, jak będę się czuć w jej towarzystwie przez dłuższy czas. Partner nie zapewnił mi komfortu. Po prostu ją przywiózł. Wciąż słyszę, ze jest chora (nie leżąca nic z tych rzeczy) i muszę być wyrozumiała...muszę kochać i opiekować się...ale ma przecież dzieci...i była dla mnie okropna przed długi czas - według terapeuty to chyba ja jestem okrutną osobą bez sumienia, ale uważam, że...godziłam się na związek z partnerem, nie z jego rodziną, nie jestem Matką Teresą...

Najpierw idź tylko Ty po wsparcie dla siebie do sprawdzonego psychologa od współuzależnień uzależnień z licencją Polskiego Towarzystwa Psychologicznego , ten "wasz" to jakiś nawiedzony cymbał  ,idź na Alanon i zakończ ten związek ,on jest tak zwany toksyczny .Twój facet jest na 100% alkoholikiem jego matka prawdopodobnie również w dodatku jest współuzależniona na 100% od syna udało jej się jednak Tobie go wcisnąć pod opiekę teraz ma chęć ciebie wykorzystać do opieki nad nimi .Widzi w tobie spory potencjał do tego wejdzie Ci na głowę jak nic a partner jej w tym pomoże jak będzie mu tak wygodnie.
Ewakuacja to jedyny ratunek dla Ciebie inaczej skończysz jak oni wszyscy razem wzięci .
Masz trzy wyjścia ,odejść ,zacząć z nimi popijać z czego nie do końca będą zadowoleni lub próbować się w tym chorym układzie ułożyć i walczyć leczyć ich
co skończy się załamaniem nerwowym u Ciebie na 200% .

10

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Proponuję  szukać nie terapii małżeńskiej ale pomocy dla siebie.
Zrobić wszystko by się wyprowadzić i odciąć od męża. Nie zajmować się jego problemami, odzyskać równowagę.
Myślę  że wtedy cały osąd sytuacji będzie bardziej trzeżwy.

11

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

To prawda, będziesz uważała, że się nie da, a  zobaczysz, że można zmienić siebie, wyzwolić się z lęków, wyrzutów sumienia i rozpocząć nowe życie. Musisz tylko wyjść z roli ofiary.

12

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

To nawet nie jest twój mąż a ty marnujesz przy nim życie...

13

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

To raczej kwestia tego jak zrozumieliście to co mówi psycholog. Inna sprawa, że jakieś 99% psychologów studiowało ten zawód by rozwiązać swoje problemy i do pomagania innym średnio się nadają. A od osób z problemami np alkoholowym niestety należy się odciąć by nie skończyć tak samo - innego wyjścia nie ma, to jest JEGO praca do wykonania

14

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Zgadzam się z powyższymi opiniami, jemu już żadna terapia nie pomoże, ale Tobie jak najbardziej da siłę, żeby wyrwać się z tej chorej toksycznej relacji.

Uciekaj jak najdalej od niego.

15 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-04-29 11:06:58)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

A ja myślę, że terapeuta ma sporo racji, tylko ty źle zrozumiałaś jego słowa. O co chodzi? Ty nie rozwiązujesz problemów, tylko chcesz aby te problemy za ciebie rozwiązywali inni. Tak było z tym pobiciem, poszłaś na skargę do mamusi (co zawsze jest mega błędem). Tak było z wizytą u terapeuty. To on miał rozmówić się z twoim pożal się Boże mężem. To ty masz problem i to ty masz ten problem rozwiązać.

Ela210 napisał/a:

Proponuję  szukać nie terapii małżeńskiej ale pomocy dla siebie.

Prawda.

Co do problemu alkoholowego męża. Jeśli alkoholik nie widzi problemu, to nie ma takiej siły, żeby coś w nim zmienić. Szkoda czasu i zachodu i tu znowu terapeuta ma rację.

16

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?
Legat napisał/a:

A ja myślę, że terapeuta ma sporo racji, tylko ty źle zrozumiałaś jego słowa. O co chodzi? Ty nie rozwiązujesz problemów, tylko chcesz aby te problemy za ciebie rozwiązywali inni. Tak było z tym pobiciem, poszłaś na skargę do mamusi (co zawsze jest mega błędem). Tak było z wizytą u terapeuty. To on miał rozmówić się z twoim pożal się Boże mężem. To ty masz problem i to ty masz ten problem rozwiązać.

Ela210 napisał/a:

Proponuję  szukać nie terapii małżeńskiej ale pomocy dla siebie.

Prawda.

Co do problemu alkoholowego męża. Jeśli alkoholik nie widzi problemu, to nie ma takiej siły, żeby coś w nim zmienić. Szkoda czasu i zachodu i tu znowu terapeuta ma rację.

To po co taka terapia gdy się nie rozumie terapeuty? Autorka powinna rozumieć swoje błędy i  lepiej się poczuć  a  nie czuć się zniszczona. A ten partner  dobrze zrozumiał, ze nie ma problemu alkoholowego tylko ma niedobrą żonę?
Autorka ma tłumić emocje, nic nie mówić, być najlepszą opiekunką dla matki partnera a partner ma pić - tak z tego wynika. To chyba nie jest najlepsza terapia.

17 Ostatnio edytowany przez kasztanowiec423 (2022-04-30 00:44:40)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Bardzo Wam dziękuję za każdy komentarz, może to głupie, ale pomaga mi nawet anonimowy kontakt z innym człowiekiem.
Nie mam znajomych, wszystkie próby nawiązania nowych relacji sa tłumione przez partnera. Nie wychodzę nigdzie sama, nawet na spacer. Mówi, ze to ze względów bezpieczeństwa, a ja się boję, że jak będę chaiała wyjść to zacznie robić afey publicznie. Mój ojciec tego nie rozumie, jak to możliwe, że nie mam "własnego życia". Z osoby, która miała mnóstwo znajomych, przyjaciół i wciąż coś robiła kreatywnie, stałam się człowiekiem bez celu.
Najgorszy jest ten moment w życiu, kiedy wpada się już w obłęd czy własne wnioski i własne zdanie jest poprawne, czy się oszalało.
Dzisiaj cały dzień leżałam w łóżku, płakałam i zasypiałam, wzięłam wolne w pracy, nie miałam siły iść się umyć. Czuję się jak w stanach z dzieciństwa - bezradna.
Mam wyrzuty sumienia, że może przez waleczność i nie zgadzanie się na wiele spraw, próby rozmowy przez lata - stałam się zbyt agresywna słownie. Mam wrażenie, że tylko słowna agresja przebija mur odepchniętych próśb i prób rozmowy.
Nie che czuć się winna, a czuję się winna, potem myślę, że to naprawdę moja wina jak jest, potem, że jednak nie i tak już to trwa 7 lat.
Nie chcę się nad sobą użalać, chce wziąć życie w swoje ręce, ale nie wiem jak.
Jest kredyt, trzeba czekać aż bank zezwoli na sprzedaż, to kilka lat. Partner szantażuje, że on swojej połowy nie sprzeda i już, mam przekichane, ładnie mówiąc, nie cytując.
Szkoda mi jak się męczyłam by dom był piękny, zadbany. Szkoda mi pieniędzy, które podarowała nam rodzina.
Cieszę się, że nie mam dzieci to mniej komplikuje sytuacje.
Boję się utraty pracy - jest kilka lat temu "załatwiona" przez znajomych partnera. Prze te lata jednak pięłam się ku górze samodzielnie i teraz mam stanowisko, które wypracowałam całkiem sama.
Szantażuje mnie, że stracę tą pracę. W ogóle, że stracę wszystko.
To nie jest proste odejść - nie mam gdzie odejść, nie chce zostawić tego co moje, czułabym się okradziona, a on by się cieszył.

Dziękuję, ze mogę się wygadać - naprawdę nie umiem trzymać tego w sobie.

Pod moim tematem jest długa dyskusja o śmierci męża. Myślę, że to są prawdziwe problemy, a ja jestem żałosna ze swoimi żałosnymi problemami. Czuję się żałosna, to słowo idealnie opisuje jak o sobie myślę.

Pomyślałam wczoraj, że jednak jestem może okropną osobą dla jego matki, więc spróbowałam coś do niej powiedzieć, jakieś bzdury, coś o ogródku, co tam z instalacją wodną w domu - ona traktuje mnie jak ducha, nie patrzy mi nawet w oczy.
Mówię o tym partnerowi, a on, że to dlatego, że zastraszyłam jego matkę...yyy...bo oddałam jej pół domu do dyspozycji i nie schodzę na dół...i...że czasem trzaskam drzwiami...
Czuję w tym absurd.

Wszystkie Wasze rady są bardzo dobre, dziękuję. Sama tak bym poradziła innej osobie.

18 Ostatnio edytowany przez kasztanowiec423 (2022-04-30 00:36:59)

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?
Legat napisał/a:

A ja myślę, że terapeuta ma sporo racji, tylko ty źle zrozumiałaś jego słowa. O co chodzi? Ty nie rozwiązujesz problemów, tylko chcesz aby te problemy za ciebie rozwiązywali inni. Tak było z tym pobiciem, poszłaś na skargę do mamusi (co zawsze jest mega błędem). Tak było z wizytą u terapeuty. To on miał rozmówić się z twoim pożal się Boże mężem. To ty masz problem i to ty masz ten problem rozwiązać.

Niestety sama w życiu dawałam innym podobne bojownicze rady i zastanowiłam się, dlaczego komplikują i nie działają logicznie samodzielnie - prawda taka, że to nie jest proste w realizacji.
Kiedy sam sobie nie radzisz z problemami, potrzebujesz wsparcia i pomocy. Ktoś musi przy Tobie stanąć i Cię nakierować, wspomóc.
Ludzie nie są robotami, DEL i dalej.

19

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Po pierwsze, jak słusznie tu zauważono, ten terapeuta to żaden terapeuta, ale konował do kwadratu.

Po drugie, Ty terapii par nie potrzebujesz, ale pomocy dla siebie w odejściu od tego przemocowego partnera. To jest kontrolujący, manipulujący, znęcajacy sie nad Tobą alkoholik.

20

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?
kasztanowiec423 napisał/a:

Jest kredyt, trzeba czekać aż bank zezwoli na sprzedaż, to kilka lat. Partner szantażuje, że on swojej połowy nie sprzeda i już, mam przekichane, ładnie mówiąc, nie cytując.
Szkoda mi jak się męczyłam by dom był piękny, zadbany. Szkoda mi pieniędzy, które podarowała nam rodzina.
Cieszę się, że nie mam dzieci to mniej komplikuje sytuacje.
Boję się utraty pracy - jest kilka lat temu "załatwiona" przez znajomych partnera. Prze te lata jednak pięłam się ku górze samodzielnie i teraz mam stanowisko, które wypracowałam całkiem sama.
Szantażuje mnie, że stracę tą pracę. W ogóle, że stracę wszystko.
To nie jest proste odejść - nie mam gdzie odejść, nie chce zostawić tego co moje, czułabym się okradziona, a on by się cieszył.

Odniosłam wrażenie, że raczej nie chcesz odejść i znajdujesz powody, żeby pozostać.
Jeśli stracisz jedną pracę, znajdziesz inną.  Ogród możesz znaleźć inny, a zdrowie ma się jedno. Jak się go straci, to i ogród nie będzie cieszył, i praca. Niby banał, a  i tak mało kto się tym kieruje. Jak wpadniesz w depresję i będziesz leżała całymi dniami, to co ci przyjdzie z tego, co już osiągnęłaś?

21

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Tak czy tak, sama powinnaś korzystać z terapii.
A partnera traktuj jak współlokatora, o nic nie proś, nie miej o nic pretensji, traktuj go jak powietrze omijaj szerokim łukiem.

A on był inny, nie pił, jakim sposobem dałaś się tak ubezwłasnowolnić, a może po wzięciu kredytu, dopiero dał się poznać z tej "lepszej" strony.
Zawsze jest jakieś wyjście, ale najpierw sama musisz psychicznie stanąć na nogi.

22

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Czy ten terapeuta miał wykształcenie psychologiczne i miał skończony jakiś sensowny kurs psychoterapii, gdzie musiał przejść własną terapię i czy był to ktoś kto ma superrewizję? W Polsce jest to z tego co wiem zawód nie regulowany, więc niestety może Ci się trafić ktoś niekompetentny bez odpowiedniego przygotowania, po jakichś bieda kursikach + dwie książki na krzyż.

Picie prawie codziennie do nieprzytomności to w żaden sposób nie jest normalne.

Jak masz problem, żeby odejść do skontaktuj się z prawnikiem jak będą wyglądać kwestie finansowe. Najlepiej poradzić się specjalisty i wiedzieć jak działać.

Nie myślałaś o szukaniu pracy, gdzie indziej? Teraz wiele rozmów robi się zdalnie i pracę też można mieć zdalną. Będziesz pracować, gdzie indziej, to już partner nie będzie miał czym szantażować.

23

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Nie macie nawet dzieci… Uciekaj wink Lepiej zaczynać od zera niż dać się wdeptać w ziemię poniżej poziomu morza i być na ciągłym emocjonalnym minusie. No ale to wedle upodobań już smile Jak ktoś lubi to za uszy ciągnąć nie będziem.

24

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Jeśli dobrze rozumiem, to byliście tylko na jednym spotkaniu? Jeśli tak, to nie była to jeszcze żadna terapia, ale spotkanie konsultacyjne. 

W każdym razie terapia nie ma sensu, jeśli którakolwiek ze stron nie ma w sobie gotowości do zmiany, a tym bardziej jeśli w ogóle nie zauważa takiej potrzeby. Zupełnie odrębną kwestię stanowi osoba, do której się udaliście - nie napisałaś zbyt dużo, ale intuicyjnie czuję, że coś jest mocno nie tak. Na przykład terapeuta powinien być bezstronny, co znaczy, że nie ma prawa opowiadać się po żadnej ze stron, nie ocenia, a jedynie podsuwa pewne wnioski, może też zwrócić uwagę na popełniane przez Was błędy, ale nie może niczego nakazywać czy zakazywać.

Terapia oczywiście nie jest procesem lekkim, łatwym i przyjemnym, ale w trakcie sesji musisz czuć się bezpiecznie i musisz mieć do terapeuty zaufanie. Tutaj żaden z tych czynników nie został spełniony, co dla mnie znaczy, że kontynuacja nie ma najmniejszego sensu.

Polis słusznie zwróciła uwagę, że dobry terapeuta sam powinien być po terapii i pracować pod superwizją. Dobrze byłoby, aby jego nazwisko znajdowało się na liście Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Niestety nie każdy, kto samego siebie nazywa tym mianem, jest osobą kompetentną, z kolei wspomniane warunki dają znacznie większą gwarancję, że proces terapeutyczny zostanie przeprowadzony profesjonalnie i będzie przebiegał zgodnie z określonymi przez fachowców w tej dziedzinie standardami.

Moim zdaniem w zamian za terapię par powinnaś pójść na własną, ona jest Ci o niebo bardziej potrzebna niż usilne naprawianie czegoś, czego naprawiać raczej nie ma sensu. Uwierz, że masz ogromnie dużo rzeczy do przepracowania i naprawienia. Dzięki niej znajdziesz między innymi odpowiedź na pytanie dlaczego tkwisz w związku, który Cię zwyczajnie krzywdzi i co możesz zrobić, aby to zmienić.

25

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Znajdź nowego terapeutę lub nowego psychologa i przede wszystkim zadbaj o siebie.
1. Terapeuta nie powinien stawać po żadnej ze stron. Powinien zachować neutralność.
2. Terapeuta nie powinien zakazywać Ci trzymać języka za zębami. Jedną z podstawowych form radzenia sobie z trudnościami jest budowanie sieci wsparcia, to znaczy szukanie wśród wszystkich znajomych takich osób, na które można liczyć, które pomogą, którym można się wygadać etc.
3. Terapia nie powinna sprawiać, że czujesz się potrubowana. W trakcie - może tak się zdarzyć, ale ostatecznie, na końcu człowiek powinien czuć się lepiej i lepiej funkcjonować.
4. Dziwne, że skoro terapeuta widział, że mówi tylko partner, a Ty mało się odzywasz, a gdy to robisz, go wybielasz... dziwi mnie, że nie wziął Cię na osobną rozmowę lub nie wydzielił czasu tak, byś też mogła podzielić się swoim punktem widzenia.
5. Może obecność partnera w jakiś sposób Cię onieśmiela? To tylko przypuszczenie.

26

Odp: Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Partner pokazał po prostu swoją perspektywę, na którą prawdopodobnie nigdy nie zwracałaś uwagi. Opcje są dwie: albo to oni mają racje i jesteś toksyczna nawet tego nie widząc albo trafiliście na złego psychologa.

Posty [ 26 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dlaczego czuję się zniszczona po terapii dla par?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024