Cześć!
Potrzebuję chyba się wygadać i… dowiedzieć skąd może brać się zachowanie takie, jak mojego męża.
Jesteśmy małżeństwem od 10 lat, znamy się od 12. Odkryłam, że mój mąż, przez mniej więcej całą naszą znajomość nieustannie flirtował przez internet z innymi kobietami – z niektórymi trwało to krócej, z innymi dłużej (wiem o takich półtorarocznych „relacjach”, czy były dłuższe – nie wiem). Głównie romansował przez internet, ale oczywiście zdarzały się jakieś spotkania, jak się okazało wtedy – gdy rzekomo musiał dłużej zostać w pracy, klasyka. Pisał z tymi kobietami głównie maile, głownie w pracy, choć zdarzało się też w czasie wolnym. Jest mistrzem podrywu, muszę to przyznać. Odkryłam to przypadkiem, chcąc sprawdzić na jego komputerze dokładny model sprzętu, który mi pokazywał, a który chciałam mu kupić na urodziny. W historii znalazłam logowanie do nieznanej skrzynki mailowej. Potem się domyślacie.
Ta informacja, o drugim życiu mojego męża, totalnie mnie rozłożyła na łopatki. Nie spodziewałam się, nie po nim. Choć pewnie każdy z nas ma takie myśli w takiej sytuacji.
Rzecz w tym, że mój mąż od zawsze wydawał mi się wspaniałym mężem. Zawsze mogłam na niego liczyć, pomagał mi z każdym możliwym problemem, naprawdę nigdy nie odmawiał pomocy i nie wymigiwał się. Od zawsze spędzaliśmy się sobą dużo czasu, rzadko wychodziliśmy gdzieś osobno, jeździliśmy na wspólne wakacje, uprawialiśmy sport, spędzaliśmy czas z rodziną, znajomymi. Zawsze była między nami czułość, bliskość, dużo seksu. Mąż od zawsze mnie komplementuje, zapewnia o miłości, mówi do mnie czule, daje kwiaty bez okazji, troszczy się. Staramy się o dziecko, które (podobno) bardzo chce ze mną mieć, planowaliśmy dalszą wspólną przyszłość, nowy dom, dalsze wspólne wyjazdy. Snuje plany o tym jak wspaniale będzie wyglądało nasze życie, jak dziecko się pojawi. Wydawać by się mogło, że życie jak z obrazka, w którym nie ma czasu i miejsca na inne relacje. Mąż nie siedzi też w domu godzinami przed komputerem ani telefonem, co ciekawe - od roku robił wiele, by unormować czas pracy, nie mieć nadgodzin i spędzać w domu więcej czasu i tak tez się stało (mimo to nadal ciągnie te flirty/romanse, to wydaje mi się skrajnie nielogiczne, bo skurczył mu się czas na potencjalne spotkania). Oboje mamy dobre prace, więc nie jest tak, że ktoś jest na czyimś utrzymaniu.
Do brzegu…
To co muszę teraz zrobić to wiem, miałam czas na przemyślenia - nie po to piszę tego posta. Piszę go, bo może ktoś z Was wyjaśni mi co dzieje się w głowie takiego człowieka, czemu to robi, co nim kieruje. Po przeczytaniu miliona wiadomości wymienianych przez niego z tymi kobietami zdążyłam się zorientować, że on nie miał nigdy w planach mnie dla nich zostawiać, niezależnie od tego co im pisał. Oczywiście pisał im, że są wspaniałe, że dzięki nim czuje że żyje, że jest taki szczęśliwy, że je poznał, że oszalał na ich punkcie. Każdej mniej więcej to samo, czasem kilku równolegle. Większość były z naszego miasta, ale kilka z totalnie innej części Polski, wiec nie było chyba nawet szans na spotkanie. Wszystkie wiedziały też, że jest żonaty. Ciągnął to, równolegle planując sobie rodzinną przyszłość ze mną, najpierw oświadczając się, potem biorąc ślub, potem wspólnie remontując mieszkanie, teraz starając się o dziecko i planując nowy dom, nieprzerwanie zapewniając mnie o miłości i tym, że jest szczęściarzem mając mnie obok.
Po co to wszystko robił, tak się starał, skoro nigdy nie miał w planach być wiernym?