Nie poznaję swojego męża - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Nie poznaję swojego męża

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 48 ]

Temat: Nie poznaję swojego męża

Mam coraz większy problem ze swoim mężem i już nie wiem nawet jak z nim rozmawiać. Obarcza mnie winą o całe zło świata i o wszystko, co mu nie pasuje w jego życiu. Mamy już jedno dziecko, teraz jestem w zaawansowanej ciąży z drugim. On tego dziecka nie chciał. Jak zorientował się, że mogę zajść w ciążę, a on się nie zabezpieczył to namawiał mnie na wzięcie tabletki po, ale nie zgodziłam się. Nie byłoby to zgodne z moim sumieniem, poza tym ja cieszyłam się na myśl o drugim dziecku. Nie wiem czy to przez to jest teraz tak jak jest? Ogólnie zmienił się odkąd na świat przyszło nasze starsze dziecko, 4 lata temu. Mam wrażenie, że inaczej sobie to wyobrażał, a po zderzeniu z rzeczywistością jest tym rozczarowany. Myślał może, że będzie miał żonę, która będzie się wszystkim zajmować, a on będzie miał czas dla siebie, a tu są obowiązki i ciągle czymś trzeba się zająć. Ja nie jestem też typem gospochy, która sprząta i gotuje i wszystko ogarnia, w domu robię raczej potrzebne minimum, wychodząc z założenia, że dwie strony są za to odpowiedzialne. Ciągle też słyszę pretensje, że nikt nam nie pomaga, babcie mają gdzieś i z dzieckiem nie siedzą. Ale przecież to nie jest ich obowiązek… Nie muszą zajmować się naszym dzieckiem. On by chciał mieć czas dla siebie, biegać na siłownię i robić, co mu się żywnie podoba, a tu niestety… Nie może i wyżywa się na mnie. Ciągle też są problemy o pieniądze. Ja zarabiam więcej od niego i pomimo zaawansowanej ciąży dalej pracuję, bo jestem na działalności i na zwolnieniu dostawałabym bardzo niski zasiłek, ale szczerze mówiąc jestem już zmęczona. Wszystko mnie już boli, nie mam czasu odpocząć, nie mam czasu uprać i uprasować ubranek dla dziecka, czy spakować torby do porodu. Chciałabym mieć chociaż kilka tygodni wolnych przed porodem, żeby na spokojnie jeszcze móc wszystko ogarnąć i samej odpocząć, ale jak słyszę kolejne pretensje, że kupiłam drogi wózek, czy drogą wanienkę i po co tyle tego, to po prostu prę dalej i pracuję, żeby zarabiać… Mam wrażenie, że dla niego najlepiej, żebym jeszcze z porodówki pracowała. A mógłby sam wziąć odpowiedzialność finansową za swoją rodzinę, albo po prostu zaakceptować, że przez jakiś czas będzie mniej kasy w domu. Ale nie. Na szczęście pracuję w domu, więc daję radę fizycznie, ale naprawdę przydałoby mi się kilka tygodni na naszykowanie wszystkiego, on przecież ręką nawet nie ruszy, dziecku nie kupił zupełnie nic, kompletnie nic, a ma tylko pretensje, że ja na nie wydaję. No ale ktoś musi o tym dziecku pomyśleć. Teraz na przykład starszy jest chory i muszę jakoś pracować z nim, chociaż jest to naprawdę ciężkie, do tego staram się coś ogarnąć, ugotować, a tamten ma tylko pretensje. Wczoraj na przykład jak wrócił z pracy szykowałam jeszcze obiad i wystarczyło, żeby z 10 minut poczekał aż dokończę, ale już robił pretensje, że jak zwykle musi czekać godzinę. Zamiast docenić, że pomimo nawału pracy, chorego dziecka i zaawansowanej ciąży jeszcze się staram, żeby nie chodził głodny. Niczego nie docenia. Do tego mam wrażenie, że mój mąż ma coraz większy problem z alkoholem. Od dawna sporo pił (głównie piwa), ale teraz doszło do sytuacji gdzie znajduje nadpitą butelkę wódki w szafie, czy na wpół wypite wino… No to już świadczy moim zdaniem o poważnym problemie z alkoholem, skoro gdzieś po kryjomu pije.. Jak zrobiłam mu o to awanturę, to się obraził, bo stwierdził, że to normalne i ja się tylko go czepiam i na niego narzekam. No bidulek, a ja taka straszna i narzekająca. Nie poznaję swojego męża. Jesteśmy razem od czasów nastoletnich i to był bardzo wrażliwy, rodzinny, religijny chłopak, a teraz jest zupeeeeełnie inny. Oschły, egoistyczny, skupiony tylko na sobie i swoich potrzebach. Nie ma w nim już chyba nic z tego młodego chłopaka, w którym się zakochałam. Cholernie to przykre… Nie wiem już nawet jak z nim rozmawiać.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

Mam coraz większy problem ze swoim mężem i już nie wiem nawet jak z nim rozmawiać. Obarcza mnie winą o całe zło świata i o wszystko, co mu nie pasuje w jego życiu. Mamy już jedno dziecko, teraz jestem w zaawansowanej ciąży z drugim. On tego dziecka nie chciał. Jak zorientował się, że mogę zajść w ciążę, a on się nie zabezpieczył to namawiał mnie na wzięcie tabletki po, ale nie zgodziłam się. Nie byłoby to zgodne z moim sumieniem, poza tym ja cieszyłam się na myśl o drugim dziecku. Nie wiem czy to przez to jest teraz tak jak jest? Ogólnie zmienił się odkąd na świat przyszło nasze starsze dziecko, 4 lata temu. Mam wrażenie, że inaczej sobie to wyobrażał, a po zderzeniu z rzeczywistością jest tym rozczarowany. Myślał może, że będzie miał żonę, która będzie się wszystkim zajmować, a on będzie miał czas dla siebie, a tu są obowiązki i ciągle czymś trzeba się zająć. Ja nie jestem też typem gospochy, która sprząta i gotuje i wszystko ogarnia, w domu robię raczej potrzebne minimum, wychodząc z założenia, że dwie strony są za to odpowiedzialne. Ciągle też słyszę pretensje, że nikt nam nie pomaga, babcie mają gdzieś i z dzieckiem nie siedzą. Ale przecież to nie jest ich obowiązek… Nie muszą zajmować się naszym dzieckiem. On by chciał mieć czas dla siebie, biegać na siłownię i robić, co mu się żywnie podoba, a tu niestety… Nie może i wyżywa się na mnie. Ciągle też są problemy o pieniądze. Ja zarabiam więcej od niego i pomimo zaawansowanej ciąży dalej pracuję, bo jestem na działalności i na zwolnieniu dostawałabym bardzo niski zasiłek, ale szczerze mówiąc jestem już zmęczona. Wszystko mnie już boli, nie mam czasu odpocząć, nie mam czasu uprać i uprasować ubranek dla dziecka, czy spakować torby do porodu. Chciałabym mieć chociaż kilka tygodni wolnych przed porodem, żeby na spokojnie jeszcze móc wszystko ogarnąć i samej odpocząć, ale jak słyszę kolejne pretensje, że kupiłam drogi wózek, czy drogą wanienkę i po co tyle tego, to po prostu prę dalej i pracuję, żeby zarabiać… Mam wrażenie, że dla niego najlepiej, żebym jeszcze z porodówki pracowała. A mógłby sam wziąć odpowiedzialność finansową za swoją rodzinę, albo po prostu zaakceptować, że przez jakiś czas będzie mniej kasy w domu. Ale nie. Na szczęście pracuję w domu, więc daję radę fizycznie, ale naprawdę przydałoby mi się kilka tygodni na naszykowanie wszystkiego, on przecież ręką nawet nie ruszy, dziecku nie kupił zupełnie nic, kompletnie nic, a ma tylko pretensje, że ja na nie wydaję. No ale ktoś musi o tym dziecku pomyśleć. Teraz na przykład starszy jest chory i muszę jakoś pracować z nim, chociaż jest to naprawdę ciężkie, do tego staram się coś ogarnąć, ugotować, a tamten ma tylko pretensje. Wczoraj na przykład jak wrócił z pracy szykowałam jeszcze obiad i wystarczyło, żeby z 10 minut poczekał aż dokończę, ale już robił pretensje, że jak zwykle musi czekać godzinę. Zamiast docenić, że pomimo nawału pracy, chorego dziecka i zaawansowanej ciąży jeszcze się staram, żeby nie chodził głodny. Niczego nie docenia. Do tego mam wrażenie, że mój mąż ma coraz większy problem z alkoholem. Od dawna sporo pił (głównie piwa), ale teraz doszło do sytuacji gdzie znajduje nadpitą butelkę wódki w szafie, czy na wpół wypite wino… No to już świadczy moim zdaniem o poważnym problemie z alkoholem, skoro gdzieś po kryjomu pije.. Jak zrobiłam mu o to awanturę, to się obraził, bo stwierdził, że to normalne i ja się tylko go czepiam i na niego narzekam. No bidulek, a ja taka straszna i narzekająca. Nie poznaję swojego męża. Jesteśmy razem od czasów nastoletnich i to był bardzo wrażliwy, rodzinny, religijny chłopak, a teraz jest zupeeeeełnie inny. Oschły, egoistyczny, skupiony tylko na sobie i swoich potrzebach. Nie ma w nim już chyba nic z tego młodego chłopaka, w którym się zakochałam. Cholernie to przykre… Nie wiem już nawet jak z nim rozmawiać.

Współczuję, że czujesz się samotna w tak ważnej chwili jaką jest ciąża.
Czy ty od początku też krytykowałaś i krytykujesz męża? Czy masz tendencję do wywierania nacisku na to jak ma wyglądać życie twoje i jego? Tak szczerze.

3

Odp: Nie poznaję swojego męża

Jaki był model rodziny męża? Czy jego matka była typowa "gospodynią domowa" ? Mi się wydaje że mężowi aktualnie znudziła się zabawa w rodzinę.  Manifestuje swoje niezadowolenie i z automatu wymusza od ciebie żebyś nic nie chciała i nie wymagała od niego bo on jest nieszczęśliwy. Strategia działa bo Ty właśnie to robisz a on przesuwa granice.  Sytuacja z obiadem powinna się skończyć postawieniem go przy garach po jego awanturze. Albo go dokonczy albo go nie je.

4

Odp: Nie poznaję swojego męża
Ajko napisał/a:

Współczuję, że czujesz się samotna w tak ważnej chwili jaką jest ciąża.
Czy ty od początku też krytykowałaś i krytykujesz męża? Czy masz tendencję do wywierania nacisku na to jak ma wyglądać życie twoje i jego? Tak szczerze.

Teraz na pewno go trochę krytykuję, bo po prostu go nie poznaję. Co do wyglądu naszego życia, to zawsze mieliśmy takie same oczekiwania, tak przynajmniej myślałam, i razem do tego dążyliśmy, ślub, budowa domu, itp. Nie wydaje mi się, żebym wywierała jakiś nacisk.

5

Odp: Nie poznaję swojego męża
Nitka997 napisał/a:

Jaki był model rodziny męża? Czy jego matka była typowa "gospodynią domowa" ? Mi się wydaje że mężowi aktualnie znudziła się zabawa w rodzinę.  Manifestuje swoje niezadowolenie i z automatu wymusza od ciebie żebyś nic nie chciała i nie wymagała od niego bo on jest nieszczęśliwy. Strategia działa bo Ty właśnie to robisz a on przesuwa granice.  Sytuacja z obiadem powinna się skończyć postawieniem go przy garach po jego awanturze. Albo go dokonczy albo go nie je.

Taki był właśnie model jego rodziny, mama sprzątanie, gotowanie i dzieci, a tata zarabianie i nic poza tym. Na początku małżeństwa bardzo mnie krytykował pod tym względem, chociaż doskonale wiedział, że nigdy nie będę typem matki polki, przed ślubem byliśmy ze sobą 7 lat, zdążył mnie poznać. Ale sam po ślubie nie raz powiedział, że myślał, że się zmienię. No ja nie miałam i nie mam zamiaru robić za niewolnicę, która musi sprzątać, gotować, zajmować się sama dziećmi no i jeszcze pracować i zarabiać. A królewicz tylko zadba o siebie i ma wszystko inne gdzieś.

Masz rację z tym wymuszaniem, żebym nic od niego nie chciała. Tak właśnie jest, nie mogę mieć żadnych oczekiwań wobec niego, bo od razu są pretensje.

6 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-19 12:49:55)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

Obarcza mnie winą o całe zło świata i o wszystko, co mu nie pasuje w jego życiu.. Nie wiem czy to przez to jest teraz tak jak jest? Ogólnie zmienił się odkąd na świat przyszło nasze starsze dziecko, 4 lata temu. Mam wrażenie, że inaczej sobie to wyobrażał, a po zderzeniu z rzeczywistością jest tym rozczarowany.

.
Wygląda na to że niestety się nie mylisz w swoich wnioskach
Twój mąż nie daje rady sobie z życiem i uczuciami,emocjami a to bezpośrednio łączy się z tą częścią niżej.
Marna to pociecha,ale to zupełnie nie jest Twoja wina

Wilczka napisał/a:

Do tego mam wrażenie, że mój mąż ma coraz większy problem z alkoholem. Od dawna sporo pił (głównie piwa), ale teraz doszło do sytuacji gdzie znajduje nadpitą butelkę wódki w szafie, czy na wpół wypite wino… No to już świadczy moim zdaniem o poważnym problemie z alkoholem, skoro gdzieś po kryjomu pije.. Jak zrobiłam mu o to awanturę, to się obraził, bo stwierdził, że to normalne i ja się tylko go czepiam i na niego narzekam. No bidulek, a ja taka straszna i narzekająca. Nie poznaję swojego męża. Jesteśmy razem od czasów nastoletnich i to był bardzo wrażliwy, rodzinny, religijny chłopak, a teraz jest zupeeeeełnie inny. Oschły, egoistyczny, skupiony tylko na sobie i swoich potrzebach. Nie ma w nim już chyba nic z tego młodego chłopaka, w którym się zakochałam. Cholernie to przykre… Nie wiem już nawet jak z nim rozmawiać.

Tak to jest na pewno bardzo przykre ,z Twojego opisu wynika że też masz słuszne obawy co do problemu z alkoholem
to dość typowe objawy jednej z faz uzależnienia ,takie tajne picie,
drugi objaw  to jego nastawienie do Ciebie stosunek do życia ,to jak Ci dokucza ,obwinia ,zaniedbuje ,zaczynasz mu przeszkadzać bardzo wielu spraw unika
bardzo wysoce prawdopodobne że Twój mąż ma poważny problem z alkoholem ,a to skutek i jednocześnie przyczyna tego co widzisz
przyczyną picia są tak zwane chore emocje ,czyli po prostu nie daje sobie rady z nimi reguluje je w różny sposób między innymi ucieka w alkohol ,tłumi je obwinia Ciebie i użala się,ma mnóstwo pretensji ,żalów obaw leków udaje kogoś ale to dla Ciebie nic odkrywczego.
Skutkiem częstego picia jest z nim gorzej ,ponieważ alkohol wcale nie jest dobry do regulowania uczuciami wręcz przeciwnie jeszcze bardziej zniekształca widzenie.
Niestety nie wygląda też na to że prędko zobaczy w sobie problem,teraz mu się wydaje że ma nad Tobą władzę i trzyma Cię
uzależnienia się rozwijają progresywnie z różną jednak dynamiką w zależności od typu alkoholizmu ,bardzo jednak trudno namówić kogoś na leczenie ,ogromny opór napotyka się zaprzeczanie, minimalizowanie ,zakłamanie etc
Jedyne co można Tobie poradzić to udaj się i zorganizuj pomoc dla siebie i powoli odcinaj się od niego ,przestając mu usługiwać i ulegać
nie ma gwarancji że on wtedy przestanie ,ale tu nie o niego chodzi
tylko o Ciebie żebyś była znacznie bardziej niezależną emocjonalnie od niego i  jego potencjalnej choroby alkoholowej ,przetrwała do porodu i okres po porodzie.
On jak nie pójdzie się leczyć będzie coraz gorszy ,czasami jak będzie coś chciał to będzie do rany przyłóż ale coraz rzadziej,nawet jak przez jakiś czas przestanie pić to niewiele się zmieni ,ponieważ jeżeli jest alkoholikiem ,to ma obsesję picia która nim rządzi ,ma te chore emocje ,to samo z siebie raczej nie znika i bardzo bardzo rzadko bez leczenia na terapii samo przechodzi.
Zadbaj o siebie teraz rzadziej ,zajmij się sobą idź po pomoc dla sobie jako dla osoby współuzależnionej to moim zdaniem twoje zadanie.
Mąż jak nie sięgnie jakiegoś dna i nie oprzytomnieje na przykład ze strachu to nie przestanie pić a jak nawet to to nie oznacza że będzie już zdrowy .
Moim zdaniem to on ma jednak już problem ,choć wymagałby dokładniejszej diagnozy ,tylko że dobrowolnie to on w tej chwili nie pójdzie po pomoc/leczenie dla siebie i dla rodziny ,bo w pokrętny sposób destruktywnie czuje się silny.
Nie pomożesz mu rozmawiając tylko o tym ,pomoc,wyleczenie go jest poza Twoim zasięgiem ,jeżeli jest alkoholikiem.

"Cichociemny na paralotni" big_smile

7

Odp: Nie poznaję swojego męża
paslawek napisał/a:

Moim zdaniem to on ma jednak już problem ,choć wymagałby dokładniejszej diagnozy ,tylko że dobrowolnie to on w tej chwili nie pójdzie po pomoc/leczenie dla siebie i dla rodziny ,bo w pokrętny sposób destruktywnie czuje się silny.
Nie pomożesz mu rozmawiając tylko o tym ,pomoc,wyleczenie go jest poza Twoim zasięgiem ,jeżeli jest alkoholikiem.

Weszłam sobie na stronę opisującą fazy alkoholizmu i jestem w szoku, bo opisuje to dokładnie mojego męża, nawet taka pierdoła, że zawsze jak gdzieś wychodziliśmy, to tam gdzie był alkohol, czy że zawsze popędzał nalewanie kolejnych kolejek, zapijanie emocji, każdej emocji, czy to ze szczęścia, smutku, czy ze zdenerwowania. Od dłuższego czasu bywa też tak, że nie pamięta zupełnie co robił po wypiciu, a wcale nie wypił dużo. Wszystko się zgadza. No i na każdą próbę zwrócenia uwagi zawsze reaguje agresją i wręcz zrzuca winę na mnie, mówiąc, że to ja mam ze sobą problem, a przecież to co on robi jest normalne i ja się tylko czepiam. Naprawdę ma problem. Tylko jak ja mam mu pomóc? On nie dostrzega problemu. Czy alkohol zniszczył naszą relację i sprawił, że mąż stał się wiecznie niezadowolony ze swojego życia? On by najlepiej chciał, żeby go zostawić w spokoju i żeby mógł robić co chce.

8

Odp: Nie poznaję swojego męża

Już od dawna nie idziecie w jednym kierunku i nie idziecie z jednakową prędkością. Bardziej to ty ciągniesz go w stronę, do której on sam nie jest przekonany. Brakuje mu wiary w to co robicie i co się u was dzieje. A do tego trudno mu mierzyć się z coraz bardziej skomplikowaną  rzeczywistością, więc odjeżdża w alkohol.

I'm a man.

9 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-19 13:43:57)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

Naprawdę ma problem. Tylko jak ja mam mu pomóc? On nie dostrzega problemu. Czy alkohol zniszczył naszą relację i sprawił, że mąż stał się wiecznie niezadowolony ze swojego życia? On by najlepiej chciał, żeby go zostawić w spokoju i żeby mógł robić co chce.

Alkohol to raczej skrót myślowy ,bardziej te męża emocje chore ,egoistyczne i egocentrycznie  niedojrzałe traktowanie siebie swoich uczuć ,uzależnienie  niszczą waszą relacje
a sam alkohol nie pomaga mu dojrzewać i przeżywać życia zdrowo i dojrzale rozwijać waszej więzi
wręcz odwrotnie ,nie masz na to wpływu jednak .
Jedyne co możesz to zrób wszystko co w Twojej mocy i tak jak potrafisz jakie masz możliwości ,aby pomóc sobie
jego najlepiej zostaw tylko najpierw zadbaj o swój stan i spokój ,żyjesz już jego piciem od do obsesyjnie a to Ciebie wykończy taka walka z nim.

"Cichociemny na paralotni" big_smile

10

Odp: Nie poznaję swojego męża
Legat napisał/a:

Już od dawna nie idziecie w jednym kierunku i nie idziecie z jednakową prędkością. Bardziej to ty ciągniesz go w stronę, do której on sam nie jest przekonany. Brakuje mu wiary w to co robicie i co się u was dzieje. A do tego trudno mu mierzyć się z coraz bardziej skomplikowaną  rzeczywistością, więc odjeżdża w alkohol.

O to.
Ja bym nie była taka szybka do oskarżania męża o całe zło, które się dzieje.
Tak, sporo w tym jego winy jest. Natomiast widać, że on się mocno przejechał na tym, jakie miał wyobrażenia co do swojego przyszłego życia. A Autorka nie pomaga w jakimś rozpracowaniu tego tak, żeby było dobrze. Ona oczekuje, że on się dostosuje, a on? Ciężko stwierdzić.
Przytłoczyło go na maksa życie z dzieckiem i to też jest zrozumiałe. Szkoda, że się nie zabezpieczaliście, skoro on drugiego dziecka nie chciał. Natomiast w tym momencie to Autorka go trochę w drugie dziecko wrobiła wbrew jego woli. Tak, mógł się zabezpieczać, pisałam. Ale wystarczająco jasno powiedział, że drugiego dziecka nie chce. Tabletka po nie jest tabletką poronną, więc nie przeszkadza w żadnym światopoglądzie. Jej zażycie, powoduje, że nie dochodzi do zapłodnienia i zagnieżdżenia zarodka, natomiast jeżeli ciąża już jest, to nie działa poronnie czy aborcyjnie.

No i teraz facet ma żonę w ciąży, małe dziecko i życie, które kompletnie mu się nie podoba. Jestem w stanie się w to wczuć.

W tym momencie zamiast go oskarżać i psy na nim wieszać, że on się zmienił, może warto po prostu porozmawiać i poszukać takiego podziału obowiązków w domu, który będzie Wam lepiej pasował? Bo ten obecny to nie pasuje nikomu. A mam wrażenie, że od samego początku Waszego małżeństwa o tym nie porozmawialiście, tylko on miał swoje wyobrażenia, a Ty robiłaś po swojemu i w efekcie od początku był kwas. Może wreszcie pora jakoś to ogarnąć?

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

11

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:
Legat napisał/a:

Już od dawna nie idziecie w jednym kierunku i nie idziecie z jednakową prędkością. Bardziej to ty ciągniesz go w stronę, do której on sam nie jest przekonany. Brakuje mu wiary w to co robicie i co się u was dzieje. A do tego trudno mu mierzyć się z coraz bardziej skomplikowaną  rzeczywistością, więc odjeżdża w alkohol.

O to.
Ja bym nie była taka szybka do oskarżania męża o całe zło, które się dzieje.
Tak, sporo w tym jego winy jest. Natomiast widać, że on się mocno przejechał na tym, jakie miał wyobrażenia co do swojego przyszłego życia. A Autorka nie pomaga w jakimś rozpracowaniu tego tak, żeby było dobrze. Ona oczekuje, że on się dostosuje, a on? Ciężko stwierdzić.
Przytłoczyło go na maksa życie z dzieckiem i to też jest zrozumiałe. Szkoda, że się nie zabezpieczaliście, skoro on drugiego dziecka nie chciał. Natomiast w tym momencie to Autorka go trochę w drugie dziecko wrobiła wbrew jego woli. Tak, mógł się zabezpieczać, pisałam. Ale wystarczająco jasno powiedział, że drugiego dziecka nie chce. Tabletka po nie jest tabletką poronną, więc nie przeszkadza w żadnym światopoglądzie. Jej zażycie, powoduje, że nie dochodzi do zapłodnienia i zagnieżdżenia zarodka, natomiast jeżeli ciąża już jest, to nie działa poronnie czy aborcyjnie.

No i teraz facet ma żonę w ciąży, małe dziecko i życie, które kompletnie mu się nie podoba. Jestem w stanie się w to wczuć.

W tym momencie zamiast go oskarżać i psy na nim wieszać, że on się zmienił, może warto po prostu porozmawiać i poszukać takiego podziału obowiązków w domu, który będzie Wam lepiej pasował? Bo ten obecny to nie pasuje nikomu. A mam wrażenie, że od samego początku Waszego małżeństwa o tym nie porozmawialiście, tylko on miał swoje wyobrażenia, a Ty robiłaś po swojemu i w efekcie od początku był kwas. Może wreszcie pora jakoś to ogarnąć?

O nie, wypraszam sobie, w żadne dziecko go nie wrobiłam. Rozmawialiśmy już dawno temu o drugim dziecku i uzgodniliśmy, że nie chcemy, żeby nasz syn był jedynakiem, mąż nie chciał po prostu teraz drugiego dziecka, chciał poczekać. Wiedząc o tym mógł się zabezpieczyć, zamiast później zwalać na mnie całą odpowiedzialność. Ja go do niczego nie namawiałam.

Rozmawialiśmy na temat podziału obowiązków już bardzo dawno temu, ale z nim się niestety nie da nic uzgodnić. Według niego to kobiety obowiązek i tyle. Jakbyśmy mieli jakiś podział ról i ja zajmowałabym się domem i dziećmi, a on pracą zarobkową to jeszcze może byłoby ok, chociaż taki układ bez własnych ambicji zawodowych i własnego zaplecza materialnego by mi nie do końca odpowiadał. Ale jeśli obydwoje pracujemy i zarabiamy, to obydwoje powinniśmy też zajmować się domem i dziećmi. Z nim niestety nie ma na ten temat gadki.

12

Odp: Nie poznaję swojego męża

Alkohol był z nim od dawna, jak wynika z tego co piszesz, teraz jest coraz gorzej, żadna rozmowa tego nie zmieni.

Nie zanosi się na poprawne relacje w waszym związku.

Możesz jeszcze spróbować zatrudnić pomóc domową i nie mieć żadnych pretensji do męża, nic nie wymagać, zobaczysz czy i jaki będzie efekt. Choć można przewidzieć, że powie, szkoda kasy na pomoc...

13

Odp: Nie poznaję swojego męża

Taaa, on mógł się zabezpieczać, Ty też mogłaś skoro wiedziałaś, że on nie chce teraz drugiego dziecka. Wyobrażam sobie jaki byłby ryk tutaj na forum, gdyby to facet kobiecie coś takiego zrobił. I uważam, że to jest wobec niego mega nie fair. Nie był gotowy na dziecko. Sposób antykoncepcji ustala się razem.

Czyli od dawien dawna wiesz, jakie on ma podejście do podziału obowiązków. A mimo to robisz sobie z nim dwójkę dzieci i narzekasz, że on nic Ci nie pomaga. Ja tu logiki nie widzę.
To powinno być ustalone jeszcze przed ślubem. Zwłaszcza, że widziałaś, jak jest u jego rodziców, więc można było porozmawiać o tym i ślubu nie brać, skoro tak się rozmijaliście.

Może terapia rodzinna by coś pomogła? Ale nie wiem, bo każde z Was jest okopane po swojej stronie barykady i oboje równie uparcie widzicie winę tylkonw drugiej stronie.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

14

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:

Taaa, on mógł się zabezpieczać, Ty też mogłaś skoro wiedziałaś, że on nie chce teraz drugiego dziecka. Wyobrażam sobie jaki byłby ryk tutaj na forum, gdyby to facet kobiecie coś takiego zrobił. I uważam, że to jest wobec niego mega nie fair. Nie był gotowy na dziecko. Sposób antykoncepcji ustala się razem.

Czyli od dawien dawna wiesz, jakie on ma podejście do podziału obowiązków. A mimo to robisz sobie z nim dwójkę dzieci i narzekasz, że on nic Ci nie pomaga. Ja tu logiki nie widzę.
To powinno być ustalone jeszcze przed ślubem. Zwłaszcza, że widziałaś, jak jest u jego rodziców, więc można było porozmawiać o tym i ślubu nie brać, skoro tak się rozmijaliście.

Może terapia rodzinna by coś pomogła? Ale nie wiem, bo każde z Was jest okopane po swojej stronie barykady i oboje równie uparcie widzicie winę tylkonw drugiej stronie.

Dawno temu ustaliliśmy, że nie będę brała antykoncepcji hormonalnej, to była nasza wspólna decyzja i nigdy jej nie przyjmowałam. Zabezpieczenie miało być po jego stronie, sam tak chciał. Ja potrafię brać odpowiedzialność za podejmowane decyzję i gdybym zaszła w ciążę przez brak zabezpieczenia, mimo że tej ciąży bym nie chciała, to nie zrzucałabym na nikogo za to odpowiedzialności, bo to byłaby konsekwencja moich wyborów...

Co do podziału obowiązków, powtarzałam mu przed ślubem, że nie jestem typem matki polki i czy jest pewny, że chcę taką żonę, mówił że tak i że wie, dlatego myślałam, że to akceptuje. Nieraz ten temat poruszałam, bo wiedziałam jak to wyglądało w jego rodzinnym domu. Po ślubie zaczął wymagać ode mnie różnych rzeczy i powiedział, że myślał, że się zmienię. Więc no sorry, ale to nie moja wina. Ja od początku byłam szczera w swoich zamiarach. Też mam sporo wad, jasne i na pewno sporo rzeczy robię źle, ale zawsze staram się być szczera i biorę odpowiedzialność za to co robię. Nie zrzucam winy na innych.

15

Odp: Nie poznaję swojego męża
wieka napisał/a:

Alkohol był z nim od dawna, jak wynika z tego co piszesz, teraz jest coraz gorzej, żadna rozmowa tego nie zmieni.

Nie zanosi się na poprawne relacje w waszym związku.

Możesz jeszcze spróbować zatrudnić pomóc domową i nie mieć żadnych pretensji do męża, nic nie wymagać, zobaczysz czy i jaki będzie efekt. Choć można przewidzieć, że powie, szkoda kasy na pomoc...

A pomoc domową też proponowałam i właśnie to usłyszałam, że szkoda kasy i on na pewno nie będzie na to wydawał wink

16

Odp: Nie poznaję swojego męża

Uzgadnianie przed ślubem też, jak widać nie daje żadnej gwarancji. Poza pozorną zgodą, przecież też można zmienić zdanie.
Dlatego czasem ciężko się dogadać, wiele czynników na to wpływa.

Mąż może nawet nie lubi dzieci, skoro tak niechętnie zajmuje się dzieckiem, też mydlił Ci czy, że jak drugie dziecko to nie teraz... Czyli nigdy.
Taka różnica między dziećmi jaka będzie u Ciebie jest optymalną, bo starsze już mądrzejsze i będzie Ci łatwiej, jak i dzieci będą
miały większą więź, niż jakby ta różnica była duża.

Albo zaczniecie się dogadywać, albo nie, my tu tylko możemy pogadać.

17 Ostatnio edytowany przez Ajko (2022-01-19 16:27:16)

Odp: Nie poznaję swojego męża

Czy w razie samodzielnego życia z dziećmi byłabyś w stanie się sama utrzymać? Pytam tylko po to by ocenić czy zarabiasz tak dużo, że jesteś samowystarczalna.
Jeśli tak, to nie patrz na męża tylko wynajmuj pomoc domową i już.
Mi też kiedyś mąż jojczył, że bez zmywarki możemy żyć. Po co taki wydatek. Ja jak głu*ia kilka lat słuchałam, aż kiedyś w desperacji stwierdziłam, dosyć, kupuję zmywarkę i nikt i nic nie stanie mi na przeszkodzie. Teraz oboje się zachwycamy tym, że nie męczymy się przy garach. Taki przykład totalnie z innej beczki, ale skoro z mężem się dogadać nie możecie, a on robi uniki by ci  pomagać, to ty zrób tak, żebyś to ty miała siłę na najważniejsze rzeczy. Skoro cię stać to, nie umartwiaj się, tylko zadbaj o swój komfort.
Na alkohol go stać i inne atrakcje, na pomoc domową żałuje, a ty masz robić za kilku. Sama zadbaj o swoje dobro, tak jak on dba o swoje. Jego nie zmienisz, ale możesz zmienić siebie i zadbac o siebie.

18

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:
wieka napisał/a:

Alkohol był z nim od dawna, jak wynika z tego co piszesz, teraz jest coraz gorzej, żadna rozmowa tego nie zmieni.

Nie zanosi się na poprawne relacje w waszym związku.

Możesz jeszcze spróbować zatrudnić pomóc domową i nie mieć żadnych pretensji do męża, nic nie wymagać, zobaczysz czy i jaki będzie efekt. Choć można przewidzieć, że powie, szkoda kasy na pomoc...

A pomoc domową też proponowałam i właśnie to usłyszałam, że szkoda kasy i on na pewno nie będzie na to wydawał wink

Piszesz, że zarabiasz więcej niż mąż, jesteś w ciąży, nie masz czasu przygotować się na przyjęcie drugiego dziecka, nie masz kiedy odpoczac. Zatrudnienie pani od sprzatniecia raz w tygodniu na pół dnia myśle, że byłoby nieodczuwalne w Twoim budżecie. Jeśli mąż nie chce Cię wesprzeć w takim ważnym dla Ciebie okresie to czego od Ciebie oczekuje? Urobienia się po pachy, zajęcia starszym dzieckiem i jeszcze ogarnięcia pracy zawodowej? Nie pytałabym go o zdanie tylko postawiła przed faktem dokonanym, ze po prostu nie masz siły na taki wysiłek - dom, dziecko i praca zawodowa, ze będzie przychodzić Pani Zosia i pomagać w czym trzeba.

Jak urodziłam drugie dziecko (różnica 1,5 roku), to miałam opiekunkę do starszego na 3 godz dziennie przez pierwsze 3 miesiące (mimo, ze mąż był bardzo wspierający i pomocny). Nie byłam w stanie wyjść z dwójka małych dzieci na spacer, zejście po schodach w bloku, po cc, było dla mnie nie do ogarnięcia, bo musiałabym „w jednym rzucie” znieść ich dwoje od razu na dół. A pani opiekunka chociaż ze starszym na fajne długie spacery wychodziła. Jak nie masz partnera u boku to o pewne rzeczy niestety sama musisz zadbać...

19

Odp: Nie poznaję swojego męża

Ufff….grubo w tym wątku :-O
Aż mam wąty, czy to prawdziwa historia

Tez się skłaniam do tego, że facet znalazł się w nieswojej bajce, rzeczywistość całkowicie rozminęła się z jego oczekiwaniami. Ale też trudno mi uwierzyć w to, że on tak bardzo się zmienił. Ludzie wcale tak łatwo się nie zmieniają. Prędzej autorka wątku nie chciała dostrzec prawdy o swoim ukochanym. Choćby jego podejście do dzielenia obowiązków domowych, które teraz jest kością niezgody.
Wrabianie go w kolejne dziecko też wydaje się chwytem poniżej pasa. Aż mnie przestaje dziwić, że facet zaczął popijać. Znalazł sobie po prostu niefajny sposób na ucieczkę od problemów.

Co do autorki, to trochę takie potwierdzenie dla mnie tego, że moc tkwi w kobietach. I gdyby jeszcze tylko potrafiła znaleźć wspólny język i nić porozumienia z własnym mężem, to byłaby wielka. A tak zwyczajna matka Polka ;-) - w ciąży, tyrająca w pracy zawodowej, a w domu sterta obowiązków i nieskory do pomocy popijający w ukryciu alkohol mąż oraz dziecko, którym trzeba się zająć.

20 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-19 18:01:54)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

Co do podziału obowiązków, powtarzałam mu przed ślubem, że nie jestem typem matki polki i czy jest pewny, że chcę taką żonę, mówił że tak i że wie, dlatego myślałam, że to akceptuje. Nieraz ten temat poruszałam, bo wiedziałam jak to wyglądało w jego rodzinnym domu. Po ślubie zaczął wymagać ode mnie różnych rzeczy i powiedział, że myślał, że się zmienię. Więc no sorry, ale to nie moja wina. Ja od początku byłam szczera w swoich zamiarach. Też mam sporo wad, jasne i na pewno sporo rzeczy robię źle, ale zawsze staram się być szczera i biorę odpowiedzialność za to co robię. Nie zrzucam winy na innych.

To dość schematyczne ,książkowe i wzorcowe "Ty mówiłaś on mówił " a stało się co jest.Ona winna on winny i guzik z tego wynika na teraz .
Nie da się jednak za wczasu wielu rzeczy przewidzieć .On udał  przed ślubem albo życzył sobie po cichu że nie będzie Ciebie zmieniał,sama się domyślisz czego on chce ,a Ty być może nie chciałaś widzieć tego że on popija i co się z tym wiąże ,albo jak braliście ślub jego choroba była z zupełnie innej fazie całkiem jeszcze niewidocznej ,to się zdarza
Ty nie byłaś w żaden sposób w stanie  przewidzieć że mąż zachoruje na alkoholizm ,po Twoich późniejszych wpisach o nim jak dla mnie jego problem jest oczywisty,bez jego ruchu podkreślam dobrowolnego nic się nie zmieni na lepsze ,pułapką bywa to że tego typu problemy w związkach z komunikacją ,podziałem obowiązków ,opieką na dziećmi
mają miejsce też w małżeństwach gdzie nie ma problemu z alkoholem ,stąd częsty błędny wniosek że jak mąż przestanie pić to wszystko samo się ułoży, bo ludzie się dogadują (albo i nie ),w związkach bez alkoholizmu nic na ogół samo z siebie się nie układa a co dopiero z poważną chorobą nie leczoną, która się rozwija w szybkim tempie .Zmiany charakteru na gorszy to nic niezwykłego w tym temacie .
To bardzo skomplikowane sprawy Autorko ,o których nie uczy się w szkołach ,jedynie informuje że alkohol szkodzi,a jego nadużywanie może być niebezpieczne i prowadzić do uzależnienia ,tylko że to zbyt mało żeby cokolwiek przewidzieć w przyszłości,po za tym egzystuje multum błędnych stereotypów w śród ludzi ,oraz wiele przestarzałych informacji ,dopiero jak mleko się rozlewa ktoś coś tam próbuje zrobić ,jest jednak za późno żeby biadolić i analizować jak to się mogło stać ,nie odstanie się samo i nie zniknie cudownie nawet jeżeli odkryje się przyczynę .potrzebne są zdecydowane działania i interwencja ,bo z czasem naprawdę będzie tylko gorzej a okresy spokoju będą coraz krótsze ,mąż ma już liczne przerwy w życiorysie ,a to jest jeden ze sztandarowych objawów uzależnienia od alkoholu i skutek jego nadużywania.Bez ruszenia problemu alkoholowego nie ma siły żeby uzdrowić waszą relację - niestety takie są doświadczenia setek tysięcy kobiet i mężczyzn w podobnych sytuacjach życiowych .

"Cichociemny na paralotni" big_smile

21

Odp: Nie poznaję swojego męża

Czytając ten post miałam wrażenie że czytam o swoim ojcu. Moja mama to taka matka-Polka- kwoka - woli wszystko zrobić sama, posprząta, ugotuje, zajmie się finansami i dziećmi, ogarnie cały dom. Ojciec - typ wypisz wymaluj twój mąż, granice przesuwane regularnie coraz dalej, coraz większa przemoc psychiczna i fizyczna.
Nie wiem czy jest coś co mogłabyś zrobić, żeby zmienić męża- chyba nie ma, możesz tylko ratować siebie i dzieci z takiego związku bo to nic dobrego. Spirala niezadowolenia i obarczania wszystkich ludzi za swoje niepowodzenia się rozkręca w czasie i będzie tylko gorzej. On sam skoro nie widzi problemu teraz to poźniej też go nie zobaczy sam z siebie.
Moja mama, teraz w wieku 60 + żałuje że nie wzięła rozwodu dawno temu. Ja uciekłam z domu przy pierwszej okazji ( studia były tylko wymówką). Brat, co w domu rodzinnym został też próbuje się z tamtego miejsca ewakuować. Po 35 latach małżeństwa moich rodziców zostały tak naprawdę same zgliszcza i masa problemów a na samym początku zaczynało się tak jak u Ciebie: alkohol, problemy z kasą, wieczne pretensje i stwierdzenie że wszyscy wokoło są źli.

22 Ostatnio edytowany przez madoja (2022-01-20 09:49:12)

Odp: Nie poznaję swojego męża

Pierwsze dziecko rozmyło jego wyobrażenia o szczęśliwym życiu a tu nagle wpadka, a żona odmówiła tabletki "po" (swoją drogą, co ma sumienie do tego? ta tabletka nie zabija powstałego płodu, tylko nie pozwala na zapłodnienie - dlatego im dłużej się zwleka z tabletką, tym coraz mniejsze ma działanie; jakby zabijała płód to byłaby skuteczna cały czas).

On nie chce tego dziecka, a Ty autorko go trochę przymusiłaś. Jakby była odwrotna sytuacja: kobieta chce wziąć tabletkę "po", a facet jej zabrania to byłoby WIELKIE hurr durr i oburzenie.

Jestem ciekawa jak brzmiałaby jego wersja Waszej historii.

EDIT: Och, dopiero teraz przeczytałam że Lady Loka to napisała już smile

23 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-20 11:47:53)

Odp: Nie poznaję swojego męża

To sprawa jest prosta do zrobienia ,żeby mąż  Autorki mniej pił i był przyjemniejszy,milszy,przestał ją krytykować i jej dokuczać.
4 latek na szczaw i mirabelki,noworodek do adopcji
Wilczka do garów i sprzątania jeszcze więcej  i wkuwać cnoty niewieście .
Po problemach
facet będzie spokojny i zadowolony ,może nawet czasem pochwali żonę .
To będzie prostsze niż te wszystkie terapie, alanony ,rozwody, separacje, wyprowadzki
Bedzie jak dawniej miło i przyjemnie .

"Cichociemny na paralotni" big_smile

24

Odp: Nie poznaję swojego męża
paslawek napisał/a:

To sprawa jest prosta do zrobienia ,żeby mąż  Autorki mniej pił i był przyjemniejszy,milszy,przestał ją krytykować i jej dokuczać.
4 latek na szczaw i mirabelki,noworodek do adopcji
Wilczka do garów i sprzątania jeszcze więcej  i wkuwać cnoty niewieście .
Po problemach
facet będzie spokojny i zadowolony ,może nawet czasem pochwali żonę .
To będzie prostsze niż te wszystkie terapie, alanony ,rozwody, separacje, wyprowadzki

Nie bądź cyniczny. Nikt nie powiedział tutaj nic takiego.
Oczywiście, że gość musi na terapię, odwyk i AA. Ale nie ma co oskarżać go jako jedynego o rozwalenie wszystkiego, bo rozwalają to pięknie razem. Szkoda, że nie wyłapali sygnałów ostrzegawczych 4 lata temu, ale dalej to jest do ogarnięcia, tylko muszą zacząć ze sobą normalnie rozmawiać, a nie lecieć każde w swoim kierunku bez patrzenia na drugą stronę.

Ja gościowi serio współczuję. Wczucie się w jego sytuację nie jest specjalnie trudne. Miał wizję życia, wizja się rozwaliła na drobny mak, a on nie wie jak sobie z tym poradzić i znieczula się piciem. Teraz ma drugie dziecko w drodze, którego nie chciał mieć, ale żona zrobiła po swojemu, a on pije, bo za chwile będzie jeszcze gorzej. Nie usprawiedliwiam picia dla znieczulenia się. Alkohol nie rozwiąże spraw.

Ale to jest do naprawienia jeżeli obydwoje tego jeszcze chcą. No chyba, ze najlepszą opcją jest wmówienie Autorce, że jako samotnej matce dwójki będzie jej lepiej. To już jak tam wolicie. Ja uważam, że ona też ma swoje nad czym musi popracować.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

25 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-01-20 11:54:38)

Odp: Nie poznaję swojego męża
paslawek napisał/a:

To sprawa jest prosta do zrobienia ,żeby mąż  Autorki mniej pił i był przyjemniejszy,milszy,przestał ją krytykować i jej dokuczać.
4 latek na szczaw i mirabelki,noworodek do adopcji
Wilczka do garów i sprzątania jeszcze więcej  i wkuwać cnoty niewieście .
Po problemach
facet będzie spokojny i zadowolony ,może nawet czasem pochwali żonę .
To będzie prostsze niż te wszystkie terapie, alanony ,rozwody, separacje, wyprowadzki


pasławku przecież oni oboje są siebie warci.
Ona robi z siebie ofiarę, to już tak bardzo ograne, że aż mnie mdli, ale władowała się na własne życzenie w tę sytuację.
On zakłamuje rzeczywistość, uważa swoje popijanie za normę i przechodzi nad tym do porządku dziennego tak samo jak ona wcześniej zakłamywała rzeczywistość sądząc, że on wychodząc z domu, gdzie mamusia robiła za woła roboczego dla rodzinki, stanie się sam z siebie partnerem.
Tak samo, jak on ucieka w alko, żeby nie mierzyć się z niechcianą prozą życia, którą współtworzy, tak samo ona uciekła w swoją wiarę, żeby nie mierzyć się z niechcianą prawdą, dokąd to zmierza, bo do tanga trzeba dwojga.
Tak samo, jak on nie ma wypracowanych mechanizmów radzenia sobie z problemami, tak samo ona.
Do tego oboje nie potrafią z sobą rozmawiać. Jedno nie słucha drugiego. Dla mnie ten związek to porażka. A alko to tylko objaw, a nie przyczyna, bo ten związek już u podłoża zapowiadał się  kiepsko.

26 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-20 12:22:32)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:

Nie bądź cyniczny. Nikt nie powiedział tutaj nic takiego.

Czasem celowo przeginam - znasz mnie .
Nie da się cofnąć czasu a szukanie teraz winnego analizowanie kto mniej i bardziej jest kiepskim partnerem
to kroki w bok.

Lady Loka napisał/a:

Oczywiście, że gość musi na terapię, odwyk i AA.

No już poleci chętny i radosny z powodu odwyku
a jeszcze bardziej będzie zadowolony jak się dowie że abstynencja do końca życia go czeka i że ma się spowiadać jakimś nieudacznikom,
biednym, nawiedzonym, oszołomom w AA.
Jedyne co mąż Autorki musi to wyciągnąć nogi ,nikt go nie zmusi rozmowami ,a jeżeli nie stosuje przemocy
to możemy mu wszyscy pogrozić tylko palcem .Walka z nim jest bez sensu ,nawet ultimatum rozstaniem może być nieskuteczne.
Przecież on teraz w tej sytuacji gdzie niby panuję nad Autorką nigdzie  nie pójdzie ani groźbą ani prośbą
nawet profesjonalnie przygotowana interwencja będzie nieskuteczna .
Wilczka jeżeli chce coś zrobić to tylko w stronę odseparowania się stopniowo od męża ,nabrania odwagi i pewności siebie bez niego
nie ma skutecznych sposobów na to żeby wymusić na nim kontrolowane picie ,a co dopiero abstynencję to droga do donikąd zajmowanie się mężem uleganie mu i ustępstwa na które w istocie nie ma miejsca .Jemu jest wygodnie tkwić w tym systemie marudzenia ,bo czerpie z nich uczucia podświadomie jednocześnie ma pełną obsługę i tak za chiny nie zrezygnuje dobrowolnie z tego a całe jego narzekania to ściema i narzędzia kontroli nad Autorką słabo zakamuflowana przemoc psychiczna ,wojna na racje że on ją też miła to też już za późno
dziecko jest w drodze a kłótnie nie posłużą ani matce ani dziecku.
Jak spowodować zmianę męża ? Nie ma przecież na to złotej rady nawet jak on gdzieś się ma prawo czuć pokrzywdzony to nie jest wszystko co wykorzystuje żeby szukać powodów do gaszenia emocji na różne sposoby.

"Cichociemny na paralotni" big_smile

27

Odp: Nie poznaję swojego męża

No ale Autorka jest już i tak odseparowana od męża. Ten mąż jej do niczego nie jest potrzebny poza zrobieniem kolejnego dziecka i to bardzo wprost wynika z jej postów. Czy ona mu ulega i idzie na ustępstwa? Ja tego nie widzę.
Czy jemu jest wygodnie? Wątpię. Myślę, że nie wie jak ma wyjść z tego, w co się wpakował.

Generalnie, jak Autorka teraz odejdzie stwierdzając, że mąż jest przemocowym (gdzie?) alkoholikiem, to dla mnie wygląda to tak: wzięła sobie babka męża wiedząc, jaki jest. Zrobili sobie jedno dziecko, potem wiedząc, że mąż nie pomaga, że życie go przerosło i że są problemy, robi sobie z nim drugie dziecko, po czym całą winę za rozpad związku zwala na męża i odchodzi.

No sorry no, ale ja naprawdę daleka jestem od oskarżania męża tutaj o to, że im jest źle. Wina jest obustronna. Oboje nadają się na terapię. Oboje nie potrafią funkcjonować w związku. Autorce od odejścia nie zmieni się podejście do życia. A co do tego czy on będzie chciał iść na AA czy nie będzie chciał to też nie wiadomo. Bo nie wiadomo, co on o tym myśli. Wiadomo tyle, że nie jest szczęśliwy w tym jak jest.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

28

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:

Ja gościowi serio współczuję. Wczucie się w jego sytuację nie jest specjalnie trudne. Miał wizję życia, wizja się rozwaliła na drobny mak, a on nie wie jak sobie z tym poradzić i znieczula się piciem.

Serio, współczucie? Bo dorosły mężczyzna żeniąc się, planując rodzinę i uprawiając sex myślał, że będzie inaczej? Czego on niby oczekiwał? Chyba każdy normalny człowiek wie z czym to się je. Nie mam zamiaru mu teraz współczuć, bo bidulek okazał się nieodpowiedzialny i niedojrzały do opiekowania się rodziną i teraz pozwalać mu na picie, żeby było mu łatwiej poradzić sobie z emocjami. Chciał kawalerskiego życia, to mógł nie brać ślubu, proste. Obwinianie mnie o to, że on jest rozczarowany swoim życiem jest słabe.

29

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja gościowi serio współczuję. Wczucie się w jego sytuację nie jest specjalnie trudne. Miał wizję życia, wizja się rozwaliła na drobny mak, a on nie wie jak sobie z tym poradzić i znieczula się piciem.

Serio, współczucie? Bo dorosły mężczyzna żeniąc się, planując rodzinę i uprawiając sex myślał, że będzie inaczej? Czego on niby oczekiwał? Chyba każdy normalny człowiek wie z czym to się je. Nie mam zamiaru mu teraz współczuć, bo bidulek okazał się nieodpowiedzialny i niedojrzały do opiekowania się rodziną i teraz pozwalać mu na picie, żeby było mu łatwiej poradzić sobie z emocjami. Chciał kawalerskiego życia, to mógł nie brać ślubu, proste. Obwinianie mnie o to, że on jest rozczarowany swoim życiem jest słabe.

A Ty czym się tu zajmujesz, jak nie obwinianiem jego i wyrażaniem własnego rozczarowania swoim mężem i związkiem z nim?
Właśnie dlatego, że nie widzisz w nim człowieka ze słabościami, ale stawiasz wymagania wg swoich oczekiwań, niemal bez dyskusji, to znalazłaś się w tym miejscu, w którym jesteś. I dziwisz się, że on robi dokładnie tak samo nie widząc w Tobie człowieka wymagającego wsparcia.
Postępujesz dokładnie tak samo egoistycznie, jak on, więc oboje nieszczęśliwi żyjcie sobie i upajajcie się swoim nieszczęściem aż samo to walnie z hukiem.

30

Odp: Nie poznaję swojego męża

I nie mam zamiaru odchodzić, nie po to brałam ślub, żeby rozwodzić się przy pierwszym lepszym problemie. Chciałam jakoś ten związek poskładać, jakoś mu pomóc, naprawić nasze relacje, ale on nawet nie chce ze mną rozmawiać, a ja nie wiem jak do niego dotrzeć. Nie widzę sensu w poszukiwaniu winnego, chyba nie o to tu chodzi.

31 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-01-20 13:38:49)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

Nie widzę sensu w poszukiwaniu winnego, chyba nie o to tu chodzi.

Ufff….wreszcie brzmisz z sensem.

To teraz spróbuj podejść do swojego męża bez robienia z niego winnego.

To, co Was łączy, to chęć posiadania rodziny i na tym skupiłabym się na Twoim miejscu. Nic się samo nie zrobi, musicie oboje wypracować to, jak ona będzie wyglądała. Zawsze do swojej rodziny partnerzy wnoszą swoją wizję, potrzeby i oczekiwania, ale chodzi o to, żeby wspólnie wypracować kształt Waszej rodziny, bo u Was dotychczas każde wymuszało na drugim swój model.

32

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja gościowi serio współczuję. Wczucie się w jego sytuację nie jest specjalnie trudne. Miał wizję życia, wizja się rozwaliła na drobny mak, a on nie wie jak sobie z tym poradzić i znieczula się piciem.

Serio, współczucie? Bo dorosły mężczyzna żeniąc się, planując rodzinę i uprawiając sex myślał, że będzie inaczej? Czego on niby oczekiwał? Chyba każdy normalny człowiek wie z czym to się je. Nie mam zamiaru mu teraz współczuć, bo bidulek okazał się nieodpowiedzialny i niedojrzały do opiekowania się rodziną i teraz pozwalać mu na picie, żeby było mu łatwiej poradzić sobie z emocjami. Chciał kawalerskiego życia, to mógł nie brać ślubu, proste. Obwinianie mnie o to, że on jest rozczarowany swoim życiem jest słabe.

Tak, współczuję.
Bo nikt nie wie, jak będzie wyglądało życie z dziećmi. Ktoś, kto nie ma dzieci może sobie wyobrażać sielankę, a potem rzeczywistość zmiana człowieka na ziemię. Więc nie, normalny człowiek wcale nie wie z czym to się je. Nieodpowiedzialny i niedojrzały? A Ty to jesteś dojrzała? Bo ja nie widzę. Też nie masz w sobie odrobiny chęci do tego, żeby Wam obojgu było lepiej. Wzięłaś faceta wiedząc, jak było u niego w rodzinie i czego niby oczekiwałaś? Chyba każdy normalny człowiek widziałby, że schematy się powtarzają. Miło, no nie? Dopóki oboje ciągniecie w różnych kierunkach, to nie będzie jednomyślności wśród Was.

Jak poskładać ten związek? Nauczyć się, co to jest kompromis, iść razem na terapię, nagiąć się lekko i posprzątać czasami więcej niż normalnie byś posprzątała, a jednocześnie aktywnie zaangażować go w rodzinne obowiązki i opiekę nad dziećmi. Może przydałaby Ci się jakaś książka o tym, jak dzielić obowiązki przy dzieciach?
Ale najpierw terapia. Wspólna terapia.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

33

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:

Tak, współczuję.
Bo nikt nie wie, jak będzie wyglądało życie z dziećmi. Ktoś, kto nie ma dzieci może sobie wyobrażać sielankę, a potem rzeczywistość zmiana człowieka na ziemię. Więc nie, normalny człowiek wcale nie wie z czym to się je. Nieodpowiedzialny i niedojrzały? A Ty to jesteś dojrzała? Bo ja nie widzę. Też nie masz w sobie odrobiny chęci do tego, żeby Wam obojgu było lepiej. Wzięłaś faceta wiedząc, jak było u niego w rodzinie i czego niby oczekiwałaś? Chyba każdy normalny człowiek widziałby, że schematy się powtarzają. Miło, no nie? Dopóki oboje ciągniecie w różnych kierunkach, to nie będzie jednomyślności wśród Was.

Jak poskładać ten związek? Nauczyć się, co to jest kompromis, iść razem na terapię, nagiąć się lekko i posprzątać czasami więcej niż normalnie byś posprzątała, a jednocześnie aktywnie zaangażować go w rodzinne obowiązki i opiekę nad dziećmi. Może przydałaby Ci się jakaś książka o tym, jak dzielić obowiązki przy dzieciach?
Ale najpierw terapia. Wspólna terapia.

Długo się starałam, żeby go zadowolić, tylko nie sprzątaniem, bo nie na tym moim zdaniem polega szczęście. Długo przymykałam oko na jego piwkowanie i tłumaczyłam go, że przecież jest zmęczony i potrzebuje się zrelaksować. Starałam się dawać mu tyle przestrzeni ile chciał, dawałam m u czas wolny tylko dla niego, żeby sobie mógł chodzić na siłownie i dbać o swoje zainteresowania, sama zachęcałam go do tego, żeby robił coś dla siebie, bo widziałam, że zwykłe rodzinne życie go rozczarowuje. Długo o niego zabiegałam, proponowałam spędzanie razem wieczorów, itp. Kupowałam mu prezenty, ciuchy, itp. Czy on przez ten czas zainteresował się moimi potrzebami? Nie. Nawet pomimo ciąży, kiedy kobieta zwyczajnie tego zainteresowania bardzo potrzebuje. Ja się naprawdę starałam, żeby jemu było lepiej, ale ile można jednostronnie się starać. Więc proszę mi nie wmawiać, że ja nie mam chęci, żeby było nam lepiej.

Skoro mówił mi jeszcze przed ślubem, że akceptuje mnie taką jaką jestem to mu wierzyłam. I nie każdy normalny wie, że schematy się powtarzają, ja starałam się z całych sił, żeby schematy z mojego rodzinnego domu nie powtórzyły się w moim dorosłym życiu. Skąd mogłam wiedzieć, że on mówi, że akceptuje, a sekretnie myśli, że się zmienię.

34

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:

Tak, współczuję.
Bo nikt nie wie, jak będzie wyglądało życie z dziećmi. Ktoś, kto nie ma dzieci może sobie wyobrażać sielankę, a potem rzeczywistość zmiana człowieka na ziemię. Więc nie, normalny człowiek wcale nie wie z czym to się je. Nieodpowiedzialny i niedojrzały? A Ty to jesteś dojrzała? Bo ja nie widzę. Też nie masz w sobie odrobiny chęci do tego, żeby Wam obojgu było lepiej. Wzięłaś faceta wiedząc, jak było u niego w rodzinie i czego niby oczekiwałaś? Chyba każdy normalny człowiek widziałby, że schematy się powtarzają. Miło, no nie? Dopóki oboje ciągniecie w różnych kierunkach, to nie będzie jednomyślności wśród Was.

Jak poskładać ten związek? Nauczyć się, co to jest kompromis, iść razem na terapię, nagiąć się lekko i posprzątać czasami więcej niż normalnie byś posprzątała, a jednocześnie aktywnie zaangażować go w rodzinne obowiązki i opiekę nad dziećmi. Może przydałaby Ci się jakaś książka o tym, jak dzielić obowiązki przy dzieciach?
Ale najpierw terapia. Wspólna terapia.

I tak uważam, że jest niedojrzały, bo dojrzały człowiek bierze odpowiedzialność za swoje czyny i swoje wybory akceptując pewne rzeczy, zamiast płakać, że życie go rozczarowało i on chciał inaczej.

35

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

I nie mam zamiaru odchodzić, nie po to brałam ślub, żeby rozwodzić się przy pierwszym lepszym problemie. Chciałam jakoś ten związek poskładać, jakoś mu pomóc, naprawić nasze relacje, ale on nawet nie chce ze mną rozmawiać, a ja nie wiem jak do niego dotrzeć. Nie widzę sensu w poszukiwaniu winnego, chyba nie o to tu chodzi.

To szykuj się na podobną rolę do roli ofiary rolę cierpiętnicy .
Masz rację szukanie winnego jest bez sensu i bez celu ,szukanie rozwiązania jest trudniejsze i mniej wygodne
a rozpoczyna się od wychodzenia z ról w/w i wzięcie odpowiedzialności za siebie, zajęcie się sobą na przykład na terapii dla osób współuzależnionych i grupach wsparcia .
Sama nie naprawisz małżeństwa ,nawet jeżeli on by nie pił ,to jest niemożliwe bez jego współpracy ,jak chcesz dotrzeć do niego to najpierw dotrzyj do tego co w sobie masz co jest w Tobie problemem ,to od groma pracy, ale skutkiem jej jest wewnętrzne uwolnienie z uzależnienia od męża jego picia i jego ról ,które dla niego też są wygodne dają mu jakieś korzyści,toksyczne relacje to walka na role ,krzywdy i urazy,poczucie winy,różne niezdrowe zależności.
Od tego na pierwszym miejscu Ty się uwolnij ,a potem zdecyduj czy chcesz zajmować się dwójką małych dzieci i jednym dużym dzieckiem najbardziej roszczeniowym i niebezpiecznym.
Najtrudniejsze jest przekonanie ,skłonienie kogoś do terapii czasem wręcz to niemożliwe jest co nie znaczy że nigdy to się nie zdarza
pewien odsetek znanych mi alkoholików żyje trzeźwo po profesjonalnie przeprowadzonej interwencji spiętrzeniem kryzysu,ale żeby to zrobić to Ty masz nabrać dla siebie samej nie oczekując na siłę sukcesu w tym ze jak pójdziesz się leczyć to on zostanie abstynentem .
Najpierw zacznij naprawdę od siebie a nie od leczenia alkoholizmu u męża ,w swojej terapii zyskasz jeżeli podejdziesz do siebie z szacunkiem spokój i odporność ,oraz wiedzę która pozwoli Ci nie tylko przystosować się by przetrwać ale przede wszystkim podjąć mądrą decyzję .

"Cichociemny na paralotni" big_smile

36 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-01-20 19:10:00)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:

Długo się starałam, żeby go zadowolić, tylko nie sprzątaniem, bo nie na tym moim zdaniem polega szczęście. Długo przymykałam oko na jego piwkowanie i tłumaczyłam go, że przecież jest zmęczony i potrzebuje się zrelaksować. Starałam się dawać mu tyle przestrzeni ile chciał, dawałam m u czas wolny tylko dla niego, żeby sobie mógł chodzić na siłownie i dbać o swoje zainteresowania, sama zachęcałam go do tego, żeby robił coś dla siebie, bo widziałam, że zwykłe rodzinne życie go rozczarowuje. Długo o niego zabiegałam, proponowałam spędzanie razem wieczorów, itp. Kupowałam mu prezenty, ciuchy, itp. Czy on przez ten czas zainteresował się moimi potrzebami? Nie. Nawet pomimo ciąży, kiedy kobieta zwyczajnie tego zainteresowania bardzo potrzebuje. Ja się naprawdę starałam, żeby jemu było lepiej, ale ile można jednostronnie się starać. Więc proszę mi nie wmawiać, że ja nie mam chęci, żeby było nam lepiej.

Skoro mówił mi jeszcze przed ślubem, że akceptuje mnie taką jaką jestem to mu wierzyłam. I nie każdy normalny wie, że schematy się powtarzają, ja starałam się z całych sił, żeby schematy z mojego rodzinnego domu nie powtórzyły się w moim dorosłym życiu. Skąd mogłam wiedzieć, że on mówi, że akceptuje, a sekretnie myśli, że się zmienię.

Z tego co opisujesz Ty też dokładnie wiedziałaś z kim się wiążesz i jaki schemat z domu rodzinnego on wyniósł. Jak dotąd Ci też to nie przeszkadzało. Oboje wymagacie od siebie zmian na które nie macie ochoty i przez to obwiniacie siebie nawzajem, że Wasze życie nie wygląda tak jakbyście chcieli.
Inna sprawa antykoncepcja. Ja rozumiem, że z jakiegoś powodu zrzuciłaś to na niego i on na to przystał ale... nie wyobrażam sobie by cała odpowiedzialność spoczywała na jednej osobie. Jeżeli nie chcieliście dziecka teraz, tylko za jakiś czas, również Twoim obowiązkiem było dbanie o bezpieczeństwo. Skoro wiedziałaś, że możesz zajść w ciąże, trzeba było go uczulić. To przecież nie była typowa wpadka, mogliście zareagować. Tabletka "po" nie ma na celu przerywania ciąży, tak już wyżej pisano, tylko zapobieżeniu zapłodnienia. On nie chciał teraz kolejnego dziecka, Ty tak i jak sama piszesz bierzesz za to odpowiedzialność. Sorry, ale on ma prawo czuć się oszukany.
Ja rozumiem, że chciałaś/chcieliście by Wasze dziecko nie było jedynakiem ale skoro przy jednym nie radzicie sobie z podziałem obowiązków, to jak sobie wyobrażasz wychowywanie dwójki?  O takich rzeczach rozmawia się przed, a nie zdaje na los czy cud, że nagle komuś się odmieni.
Wprawdzie znam taki przypadek "odmiany", tyle że w drugą stronę. Facet nie chciał dzieci, kobieta bardzo, na tyle, że celowo odstawiła tabletki nic mu nie mówiąc i oficjalnie zaliczyli niby wpadkę. Tzn. taka wersja została mu sprzedana. Kobieta jednak doskonale wiedziała jak może się to skończyć, miała jednak zabezpieczenie finansowe i obiecaną pomoc matki/babci. Facet wprawdzie wziął to na klatę i cieszy z dziecka ale zarówno domem, jak i tym dzieckiem zajmuje kobieta. Mimo, że ich stać, nie chcieli niani bo uznali, że dzieckiem nikt lepiej nie zajmie niż rodzona matka.
Tobie się marzy podział obowiązków ale doskonale widziałaś z jakim facetem się związałaś. On pewnie też by chciał mieć w domu "matkę Polkę" ale Ty nie czujesz się dobrze w tej roli o czym on też podobno wiedział. I tu pojawia się konflikt interesów, kto ma odpuścić/zmienić i w imię czego,
W wielu przypadkach praca zdalna/w domu ułatwiałaby sytuację ale wiadomo, że często są to pozory, co pokazała chociażby pandemia. W większości rodzin, które znam i w których są dzieci, doprowadziło to do konwiktów bo nagle się okazało, że obowiązków jest n razy więcej. Matki (lub ten rodzic, który był w domu) niejednokrotnie mogli zająć się zawodowymi obowiązkami dopiero wtedy, kiedy drugie wróciło z pracy albo dzieci poszły spać. Nie każdy jednak ma taki rodzaj pracy, który może wykonywać/nadrabiać po wieczorach czy nawet nocy, a następnego dnia normalnie funkcjonować.
Wiadomo też ile dzieci kosztują i nie każdego stać by pójść na dłuższy urlop czy zatrudnić pomoc.
Wspomniałaś, że mąż ma pretensje, że dziadkowie nie pomagają. A mogliby? Jeżeli tak, to na początek tam poszukałabym wsparcia albo zatrudniła pomoc.
Tu ludzie głównie radzą terapie, ja natomiast zaczęłabym od ogarnięcia tego, co w tej chwili najważniejsze - zorganizowałabym pomoc bo Ty przecież niedługo rodzisz.
Z tą pracą i zarobkami to też nie jest do końca tak jakby się mogło wydawać. Wiele kobiet woli "iść do pracy" bo tam w pewien sposób odpoczywa od obowiązków domowych, traktuje wręcz jako odskocznię i woli zarobione pieniądze wydać na nianię niż siedzieć w domu z dziećmi 24h/dobę.
Ty jesteś po prostu przemęczona i to zapewne potęguje Twoje frustracje. Dodatkowo ciąża to bardzo szczególny czas.
Pomyśl czy też pomyślcie o tym by zorganizować pomoc czy w opiece nad dzieckiem czy w Twojej pracy. Myślę, że na tą chwilę to najlepsze rozwiązanie bo inaczej tylko będziecie się przerzucać w pretensjach i robieniu z siebie ofiary, co nikomu na dobre nie wyjdzie.
Ty potrzebujesz teraz spokoju.
Pomysły czy plany z terapią Twoją (jak sugerowano) czy ewentualnym alkoholizmem męża odłożyłabym nieco w czasie. Bo teraz są ważniejsze sprawy. A zdrowie Twoje i dziecka powinno być priorytetem.

37

Odp: Nie poznaję swojego męża

To, czego nigdy nie zrozumiem, to oczekiwanie od faceta, że sprosta absolutnie wszystkiemu, co tylko może los przynieść...Bez cienia wątpliwości, że ten facet też jest człowiekiem i ma swoje emocje, słabości czy choćby własne plany lub odczucia i kiedy coś zawodzi, ma prawo czuć się przytłoczony.
Dlaczego CIĄGLE panuje przekonanie, że jedna strona jest od dawania a druga od brania? Dlaczego uparcie twierdzi się, że kobieta OCZEKUJE a facet ma ZADANIE do spełnienia? Dostrzegajmy w drugim człowieku istotę, która nie jest robocopem, ale żyjącym i czującym tworem!

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

38

Odp: Nie poznaję swojego męża
bagienni_k napisał/a:

To, czego nigdy nie zrozumiem, to oczekiwanie od faceta, że sprosta absolutnie wszystkiemu, co tylko może los przynieść...Bez cienia wątpliwości, że ten facet też jest człowiekiem i ma swoje emocje, słabości czy choćby własne plany lub odczucia i kiedy coś zawodzi, ma prawo czuć się przytłoczony.
Dlaczego CIĄGLE panuje przekonanie, że jedna strona jest od dawania a druga od brania? Dlaczego uparcie twierdzi się, że kobieta OCZEKUJE a facet ma ZADANIE do spełnienia? Dostrzegajmy w drugim człowieku istotę, która nie jest robocopem, ale żyjącym i czującym tworem!

To chyba nie ten case. Przecież Autorka nie leży i pachnie, tylko w zaawansowanej ciąży pracuje, zajmuje dzieckiem i domem (na tyle na ile) ale jednak. O ile drugiego dziecka facet teraz nie chciał, tak pierwsze było chyba planowane. Może jego to przerosło ale wtedy się szuka jakiegoś rozwiązania, a nie koncentruje energię na zwalaniu winy na siebie nawzajem. Dzieci na świat się nie proszą a rodziców obowiązkiem jest zapewnienie im godnego bytu. Skoro sam/sami nie dają sobie rady, powinni poprosić o pomoc choćby dziadków, jeśli mają taką możliwość.  A jak mają problem z kasą, to nie kupuje się (zbyt) drogich rzeczy, tylko patrzy na budżet.
O takich rzeczach jak opieka nad dzieckiem, podział obowiązków i kasa trzeba zadbać zawczasu, a nie potem bo jakoś to będzie.
Jak ktoś nie jest odpowiedzialny/dojrzały, nie powinien być rodzicem.

39

Odp: Nie poznaję swojego męża
bagienni_k napisał/a:

To, czego nigdy nie zrozumiem, to oczekiwanie od faceta, że sprosta absolutnie wszystkiemu, co tylko może los przynieść...Bez cienia wątpliwości, że ten facet też jest człowiekiem i ma swoje emocje, słabości czy choćby własne plany lub odczucia i kiedy coś zawodzi, ma prawo czuć się przytłoczony.
Dlaczego CIĄGLE panuje przekonanie, że jedna strona jest od dawania a druga od brania? Dlaczego uparcie twierdzi się, że kobieta OCZEKUJE a facet ma ZADANIE do spełnienia? Dostrzegajmy w drugim człowieku istotę, która nie jest robocopem, ale żyjącym i czującym tworem!

Co? W tym związku ja na pewno nie jestem nastawiona na branie, chyba nie czytałeś tego wątku... a RoboCopa bardziej widzi we mnie mój mąż, myśląc, że pomimo zaawansowanej ciąży mogę pracować zawodowo, zajmować się domem i opiekować się starszym dzieckiem.. chyba naprawdę pomyliły Ci się wątki.

40

Odp: Nie poznaję swojego męża
Roxann napisał/a:

Z tego co opisujesz Ty też dokładnie wiedziałaś z kim się wiążesz i jaki schemat z domu rodzinnego on wyniósł. Jak dotąd Ci też to nie przeszkadzało. Oboje wymagacie od siebie zmian na które nie macie ochoty i przez to obwiniacie siebie nawzajem, że Wasze życie nie wygląda tak jakbyście chcieli.
Inna sprawa antykoncepcja. Ja rozumiem, że z jakiegoś powodu zrzuciłaś to na niego i on na to przystał ale... nie wyobrażam sobie by cała odpowiedzialność spoczywała na jednej osobie. Jeżeli nie chcieliście dziecka teraz, tylko za jakiś czas, również Twoim obowiązkiem było dbanie o bezpieczeństwo. Skoro wiedziałaś, że możesz zajść w ciąże, trzeba było go uczulić. To przecież nie była typowa wpadka, mogliście zareagować. Tabletka "po" nie ma na celu przerywania ciąży, tak już wyżej pisano, tylko zapobieżeniu zapłodnienia. On nie chciał teraz kolejnego dziecka, Ty tak i jak sama piszesz bierzesz za to odpowiedzialność. Sorry, ale on ma prawo czuć się oszukany.
Ja rozumiem, że chciałaś/chcieliście by Wasze dziecko nie było jedynakiem ale skoro przy jednym nie radzicie sobie z podziałem obowiązków, to jak sobie wyobrażasz wychowywanie dwójki?  O takich rzeczach rozmawia się przed, a nie zdaje na los czy cud, że nagle komuś się odmieni.
Wprawdzie znam taki przypadek "odmiany", tyle że w drugą stronę. Facet nie chciał dzieci, kobieta bardzo, na tyle, że celowo odstawiła tabletki nic mu nie mówiąc i oficjalnie zaliczyli niby wpadkę. Tzn. taka wersja została mu sprzedana. Kobieta jednak doskonale wiedziała jak może się to skończyć, miała jednak zabezpieczenie finansowe i obiecaną pomoc matki/babci. Facet wprawdzie wziął to na klatę i cieszy z dziecka ale zarówno domem, jak i tym dzieckiem zajmuje kobieta. Mimo, że ich stać, nie chcieli niani bo uznali, że dzieckiem nikt lepiej nie zajmie niż rodzona matka.
Tobie się marzy podział obowiązków ale doskonale widziałaś z jakim facetem się związałaś. On pewnie też by chciał mieć w domu "matkę Polkę" ale Ty nie czujesz się dobrze w tej roli o czym on też podobno wiedział. I tu pojawia się konflikt interesów, kto ma odpuścić/zmienić i w imię czego,
W wielu przypadkach praca zdalna/w domu ułatwiałaby sytuację ale wiadomo, że często są to pozory, co pokazała chociażby pandemia. W większości rodzin, które znam i w których są dzieci, doprowadziło to do konwiktów bo nagle się okazało, że obowiązków jest n razy więcej. Matki (lub ten rodzic, który był w domu) niejednokrotnie mogli zająć się zawodowymi obowiązkami dopiero wtedy, kiedy drugie wróciło z pracy albo dzieci poszły spać. Nie każdy jednak ma taki rodzaj pracy, który może wykonywać/nadrabiać po wieczorach czy nawet nocy, a następnego dnia normalnie funkcjonować.
Wiadomo też ile dzieci kosztują i nie każdego stać by pójść na dłuższy urlop czy zatrudnić pomoc.
Wspomniałaś, że mąż ma pretensje, że dziadkowie nie pomagają. A mogliby? Jeżeli tak, to na początek tam poszukałabym wsparcia albo zatrudniła pomoc.
Tu ludzie głównie radzą terapie, ja natomiast zaczęłabym od ogarnięcia tego, co w tej chwili najważniejsze - zorganizowałabym pomoc bo Ty przecież niedługo rodzisz.
Z tą pracą i zarobkami to też nie jest do końca tak jakby się mogło wydawać. Wiele kobiet woli "iść do pracy" bo tam w pewien sposób odpoczywa od obowiązków domowych, traktuje wręcz jako odskocznię i woli zarobione pieniądze wydać na nianię niż siedzieć w domu z dziećmi 24h/dobę.
Ty jesteś po prostu przemęczona i to zapewne potęguje Twoje frustracje. Dodatkowo ciąża to bardzo szczególny czas.
Pomyśl czy też pomyślcie o tym by zorganizować pomoc czy w opiece nad dzieckiem czy w Twojej pracy. Myślę, że na tą chwilę to najlepsze rozwiązanie bo inaczej tylko będziecie się przerzucać w pretensjach i robieniu z siebie ofiary, co nikomu na dobre nie wyjdzie.
Ty potrzebujesz teraz spokoju.
Pomysły czy plany z terapią Twoją (jak sugerowano) czy ewentualnym alkoholizmem męża odłożyłabym nieco w czasie. Bo teraz są ważniejsze sprawy. A zdrowie Twoje i dziecka powinno być priorytetem.

Nie zrzuciłam na niego kwestii antykoncepcji, pisałam już, że to była nasza wspólna decyzja, żebym nie przyjmowała antykoncepcji hormonalnej, a nie tylko moja. On sam nie chciał, żebym stosowała taką antykoncepcję. Ja ze swojej strony zawsze dbałam, żeby zabezpieczenie było kupione i żeby był zapas w szafce, a że jemu się nie chciało go zakładać to już nie moja sprawa.
Dziadkowie nie mogą nam pomóc, moja mama cały dzień pracuje, a teściowa nie pracuje, ale opiekuje się dziećmi męża siostry. Musimy liczyć na siebie i dla mnie to jest ok, dziadkowie nie mają obowiązku zajmować się naszymi dziećmi, wydaje mi się nieuzasadnione, żeby tego od nich wymagać. Mój mąż ma cały czas pretensje do mojej mamy, że z wnukiem nie siedzi, ale przecież pracuje to jak niby ma to zrobić. Do swojej mamy jakoś już pretensji nie ma. No cóż.
Zamierzam na pewno odpuścić z ilością zleceń, które przyjmuję, bo już po prostu jest mi wszystkiego za dużo, a muszę się w końcu wziąć za pranie, prasowanie i szykowanie pokoiku dla maluszka. Mąż dalej obrażony, jedynie jak się piwa napije to uśmiech się nagle pojawia... Wczoraj jak miałam nerwy, że znowu kupił kolejny czteropak stwierdził, że mam ze sobą problem... Tylko z czym niby ja mam ze sobą problem? Po prostu musi zrzucić winę na mnie, zamiast przyznać się przed sobą, że za dużo pije.

41

Odp: Nie poznaję swojego męża
Wilczka napisał/a:
Roxann napisał/a:

Z tego co opisujesz Ty też dokładnie wiedziałaś z kim się wiążesz i jaki schemat z domu rodzinnego on wyniósł. Jak dotąd Ci też to nie przeszkadzało. Oboje wymagacie od siebie zmian na które nie macie ochoty i przez to obwiniacie siebie nawzajem, że Wasze życie nie wygląda tak jakbyście chcieli.
Inna sprawa antykoncepcja. Ja rozumiem, że z jakiegoś powodu zrzuciłaś to na niego i on na to przystał ale... nie wyobrażam sobie by cała odpowiedzialność spoczywała na jednej osobie. Jeżeli nie chcieliście dziecka teraz, tylko za jakiś czas, również Twoim obowiązkiem było dbanie o bezpieczeństwo. Skoro wiedziałaś, że możesz zajść w ciąże, trzeba było go uczulić. To przecież nie była typowa wpadka, mogliście zareagować. Tabletka "po" nie ma na celu przerywania ciąży, tak już wyżej pisano, tylko zapobieżeniu zapłodnienia. On nie chciał teraz kolejnego dziecka, Ty tak i jak sama piszesz bierzesz za to odpowiedzialność. Sorry, ale on ma prawo czuć się oszukany.
Ja rozumiem, że chciałaś/chcieliście by Wasze dziecko nie było jedynakiem ale skoro przy jednym nie radzicie sobie z podziałem obowiązków, to jak sobie wyobrażasz wychowywanie dwójki?  O takich rzeczach rozmawia się przed, a nie zdaje na los czy cud, że nagle komuś się odmieni.
Wprawdzie znam taki przypadek "odmiany", tyle że w drugą stronę. Facet nie chciał dzieci, kobieta bardzo, na tyle, że celowo odstawiła tabletki nic mu nie mówiąc i oficjalnie zaliczyli niby wpadkę. Tzn. taka wersja została mu sprzedana. Kobieta jednak doskonale wiedziała jak może się to skończyć, miała jednak zabezpieczenie finansowe i obiecaną pomoc matki/babci. Facet wprawdzie wziął to na klatę i cieszy z dziecka ale zarówno domem, jak i tym dzieckiem zajmuje kobieta. Mimo, że ich stać, nie chcieli niani bo uznali, że dzieckiem nikt lepiej nie zajmie niż rodzona matka.
Tobie się marzy podział obowiązków ale doskonale widziałaś z jakim facetem się związałaś. On pewnie też by chciał mieć w domu "matkę Polkę" ale Ty nie czujesz się dobrze w tej roli o czym on też podobno wiedział. I tu pojawia się konflikt interesów, kto ma odpuścić/zmienić i w imię czego,
W wielu przypadkach praca zdalna/w domu ułatwiałaby sytuację ale wiadomo, że często są to pozory, co pokazała chociażby pandemia. W większości rodzin, które znam i w których są dzieci, doprowadziło to do konwiktów bo nagle się okazało, że obowiązków jest n razy więcej. Matki (lub ten rodzic, który był w domu) niejednokrotnie mogli zająć się zawodowymi obowiązkami dopiero wtedy, kiedy drugie wróciło z pracy albo dzieci poszły spać. Nie każdy jednak ma taki rodzaj pracy, który może wykonywać/nadrabiać po wieczorach czy nawet nocy, a następnego dnia normalnie funkcjonować.
Wiadomo też ile dzieci kosztują i nie każdego stać by pójść na dłuższy urlop czy zatrudnić pomoc.
Wspomniałaś, że mąż ma pretensje, że dziadkowie nie pomagają. A mogliby? Jeżeli tak, to na początek tam poszukałabym wsparcia albo zatrudniła pomoc.
Tu ludzie głównie radzą terapie, ja natomiast zaczęłabym od ogarnięcia tego, co w tej chwili najważniejsze - zorganizowałabym pomoc bo Ty przecież niedługo rodzisz.
Z tą pracą i zarobkami to też nie jest do końca tak jakby się mogło wydawać. Wiele kobiet woli "iść do pracy" bo tam w pewien sposób odpoczywa od obowiązków domowych, traktuje wręcz jako odskocznię i woli zarobione pieniądze wydać na nianię niż siedzieć w domu z dziećmi 24h/dobę.
Ty jesteś po prostu przemęczona i to zapewne potęguje Twoje frustracje. Dodatkowo ciąża to bardzo szczególny czas.
Pomyśl czy też pomyślcie o tym by zorganizować pomoc czy w opiece nad dzieckiem czy w Twojej pracy. Myślę, że na tą chwilę to najlepsze rozwiązanie bo inaczej tylko będziecie się przerzucać w pretensjach i robieniu z siebie ofiary, co nikomu na dobre nie wyjdzie.
Ty potrzebujesz teraz spokoju.
Pomysły czy plany z terapią Twoją (jak sugerowano) czy ewentualnym alkoholizmem męża odłożyłabym nieco w czasie. Bo teraz są ważniejsze sprawy. A zdrowie Twoje i dziecka powinno być priorytetem.

Nie zrzuciłam na niego kwestii antykoncepcji, pisałam już, że to była nasza wspólna decyzja, żebym nie przyjmowała antykoncepcji hormonalnej, a nie tylko moja. On sam nie chciał, żebym stosowała taką antykoncepcję. Ja ze swojej strony zawsze dbałam, żeby zabezpieczenie było kupione i żeby był zapas w szafce, a że jemu się nie chciało go zakładać to już nie moja sprawa.
Dziadkowie nie mogą nam pomóc, moja mama cały dzień pracuje, a teściowa nie pracuje, ale opiekuje się dziećmi męża siostry. Musimy liczyć na siebie i dla mnie to jest ok, dziadkowie nie mają obowiązku zajmować się naszymi dziećmi, wydaje mi się nieuzasadnione, żeby tego od nich wymagać. Mój mąż ma cały czas pretensje do mojej mamy, że z wnukiem nie siedzi, ale przecież pracuje to jak niby ma to zrobić. Do swojej mamy jakoś już pretensji nie ma. No cóż.
Zamierzam na pewno odpuścić z ilością zleceń, które przyjmuję, bo już po prostu jest mi wszystkiego za dużo, a muszę się w końcu wziąć za pranie, prasowanie i szykowanie pokoiku dla maluszka. Mąż dalej obrażony, jedynie jak się piwa napije to uśmiech się nagle pojawia... Wczoraj jak miałam nerwy, że znowu kupił kolejny czteropak stwierdził, że mam ze sobą problem... Tylko z czym niby ja mam ze sobą problem? Po prostu musi zrzucić winę na mnie, zamiast przyznać się przed sobą, że za dużo pije.

A ja myśle, że Wasze małżeństwo musi sięgnąć dna, by pojawiła się realna szansa na jakieś kompromisy, zmiany ku wspólnemu lepszemu życiu. Tylko sytuacja ku temu jest nienajlepsza, dziecko w drodze, drugie jeszcze małe.
Co masz więcej zrobić? Żył sobie nie wyprujesz, kłótnie, rozmowy z mężem nic nie dają, a Twój stres udziela się i jednemu dziecku, i drugiemu i nie służy niczemu.
Usiądź kiedyś na kanapie i przeanalizuj - co musisz / możesz zrobić, by odciążyć SIEBIE. Już Ci tu pisano, zadbaj o SIEBIE i dzieci nie patrząc na męża. Prośba czy groźbą raczej niczego od niego nie wynegocjujesz. Może do Was dołączy jak zobaczy, że życie rodzinne toczy się bez niego / obok niego, i się toczy..., i generalnie wszyscy żyją... i nie jest taki niezastąpiony ...
Odpuść trochę pracę, na tyle ile uważasz, że możesz. Dziecko chodzi do przedszkola? Wiec nie musisz jakichś super obiadów gotować. Nawet możesz powiedzieć mężowi, ze obiad serwujesz np 3 razy w tygodniu, a w pozostałe dni ogarnie sobie sam - albo kupi, albo sobie coś sam przygotuje.
Pomysl nad zatrudnieniem pani sprzątającej - raz w tygodniu jak zrobi sprzątanie generalne to potem odświeżenie podłogi, czy łazienki nie zajmie już dużo czasu.
Sama wiesz jeszcze jakie aspekty możesz „zdelegować” w miarę łatwo, nie za miliony monet, ale niestety nie na męża, tylko kogoś z zewnątrz. Zapewnij sobie taką sytuacje, by zobaczyć, czy bez „łaski” męża jesteś w stanie zapewnić sobie zorganizowane życie (na tyle, na ile można z dwójka małych dzieci smile
Jak faktycznie nie będzie pomagał w domu czy przy  dzieciach to pranie/prasowanie  jego ciuchów tez bym rozważyła. Jak nie będzie chciał się zajmować wspólnymi dziećmi/ sprawami to niech ogarnia chociaż swoje własne bez dokładania Tobie obowiązków.

42

Odp: Nie poznaję swojego męża

Piętrzysz tylko niepotrzebne problemy. Jak nie wyrabiasz, to zatrudnij kogoś do pomocy. Jeśli mąż będzie mial coś przeciwko, to olejesz go tak samo, jak wcześniej w kwestii kolejnej ciąży i zrobisz po swojemu.
Przecież i tak mało ważne jest to czego on (nie) chce, trzeba go trzymać krótko i wychować na przykładnego męża, skoro jego mamie się nie udało <sarkazm>

43 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-01-21 19:01:45)

Odp: Nie poznaję swojego męża

Na dobrą sprawę, to chyba każde z nich oczekuje, że druga strona będzie takim robocopem. Nie popieram podejścia faceta, który leży do góry brzuchem i zwala wszystko na żonę. Natomiast razi mnie to, jak mocno czasami przebija się wśród kobiet przekonanie, że facet nie może czy nie ma prawa zbłądzić czy potknąć się w realizacji planów na swoje życie. Jeśli coś mu się zawali i nie wyjdzie to co: nie ma prawa nawet się załamać i rozpaczać, choćby zaraz potem powstał, wziął się w garść i rozwiązał wszystkie możliwe problemy, jakie go trapią.
Co do opieki nad dziećmi i podziału obowiązków Roxann ma absolutną rację. Zwróciłem uwagę jedynie na wcześniej wspomnianą kwestię, która tak mnie razi..

edit: Magda Potrafisz celnie uderzyć big_smile

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

44

Odp: Nie poznaję swojego męża

Ale powiedzmy sobie szczerze, w naszych polskich (?) realiach mało który facet rzetelnie i z chęcią odciąża żonę/partnerkę w tzw. domowych obowiązkach czy opiece nad dziećmi. Mówię tu o stałej i namacalnej pomocy, a nie o tym, że raz na jakiś czas posprząta, ugotuje czy wykąpie albo jak dziecko starsze to gdzieś je zabierze.
Owszem znam kobiety, które mówią, że im facet pomaga ale to raczej wyjątki albo 'naciągane' gadanie by wzbudzić podziw lub zazdrość.
Znam jednak małżeństwo z 2 małych dzieci (teraz 3 i 6l), gdzie kobieta wróciła do pracy na 1/3 etatu i pracuje  w weekendy (szpital), a wtedy mąż zajmuje i domem i dziećmi. Zajmuje to jednak dużo powiedziane bo zwykle "zaprasza" wtedy rodziców, więc i oni tymi dziećmi zajmują, a jak znajoma wraca z pracy, nawet jak już dzieci śpią to dom wygląda jak po III wojnie światowej, bo biedny mąż nie miał czasu na sprzątanie, a zostawiła wszystko w ładzie i porządku.
To, że potem sprząta to wszystko do 24 to jedno ale drugie nigdy jej mąż nie wytknie, że nie posprzątane czy nie nagotowane, a była w domu cały dzień z dziećmi.
Może więc warto by było w domu samego faceta zostawić z małym dzieckiem, choćby na weekend i wyjechać np. do rodziców? Skoro praca na miejscu.

45 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-01-21 23:23:47)

Odp: Nie poznaję swojego męża

Pomyłka ... Mój błąd smile

46

Odp: Nie poznaję swojego męża
123Sprawdzam napisał/a:

Piszę to jako mężczyzna, nosz kurna co ja tu czytam? Mąż zdradził żonę, a tu jeszcze wywody, że wielki pan i władca się zagubił bo musiał zarabiać na rodzinę i już na resztę mu CZASU NIE STARCZYŁO! I tym tłumaczycie jego zdradę, bo miał jakieś braki ... A trójkę dzieci w między czasie to jak zrobił? Zaocznie? Sama sobie nagarnywała, żeby zajść? A facet to po ślubie gumek już używać nie może? Ale jaja. Biedny misio się zagubił i zamiast rozmawiać i sygnalizować, to znalazł sobie zastępczą kobitę w celu wypełnienia pustki w małżeństwie?! No jaki odpowiedzialny za SWOJĄ RODZINĘ. Normalnie cud, miód i orzeszki!

A gdzie honor? No macie rację, PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA (sarkazm). Takiego to ze świeczką szukać wink

Odpisałeś nie w tym temacie co chciałeś, wiesz?:)

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

47 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-01-21 23:26:18)

Odp: Nie poznaję swojego męża
Lady Loka napisał/a:
123Sprawdzam napisał/a:

Piszę to jako mężczyzna, nosz kurna co ja tu czytam? Mąż zdradził żonę, a tu jeszcze wywody, że wielki pan i władca się zagubił bo musiał zarabiać na rodzinę i już na resztę mu CZASU NIE STARCZYŁO! I tym tłumaczycie jego zdradę, bo miał jakieś braki ... A trójkę dzieci w między czasie to jak zrobił? Zaocznie? Sama sobie nagarnywała, żeby zajść? A facet to po ślubie gumek już używać nie może? Ale jaja. Biedny misio się zagubił i zamiast rozmawiać i sygnalizować, to znalazł sobie zastępczą kobitę w celu wypełnienia pustki w małżeństwie?! No jaki odpowiedzialny za SWOJĄ RODZINĘ. Normalnie cud, miód i orzeszki!

A gdzie honor? No macie rację, PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA (sarkazm). Takiego to ze świeczką szukać wink

Odpisałeś nie w tym temacie co chciałeś, wiesz?:)

Cóż za faux pas ... Dziękuję za zwrócenie uwagi ... błąd został już naprawiony ... Zwariowana Lejdi, obiecuję że się to już więcej nie powtórzy wink

48

Odp: Nie poznaję swojego męża
Roxann napisał/a:

Ale powiedzmy sobie szczerze, w naszych polskich (?) realiach mało który facet rzetelnie i z chęcią odciąża żonę/partnerkę w tzw. domowych obowiązkach czy opiece nad dziećmi. Mówię tu o stałej i namacalnej pomocy, a nie o tym, że raz na jakiś czas posprząta, ugotuje czy wykąpie albo jak dziecko starsze to gdzieś je zabierze.

Połowa? Większość? Jasne, jak kobieta jest na macierzyńskim a facet siedzi w pracy to nie jest w stanie opiekować się dzieckiem/dziećmi tyle samo co ona, ale w miarę możliwości zawsze może pomóc. Mi było głupio, że mam swoją firmę na głowie (wtedy nie można wziąć sobie po prostu dłuższego urlopu) i nie jestem w stanie pomóc bardziej - oboje chodziliśmy na rzęsach. Jak rozejrzę się po znajomych bliższych i dalszych, to ten podział jest zazwyczaj w miarę uczciwy. Kobieta ma zasuwać 24/7, a mąż po pracy zmęczony? Nie musi wstawać w nocy, ale ze 2-3 godziny po pracy przecież by znalazł - dla żony byłoby to zbawienne. Dla jasności - to działa w dwie strony. Znam pary, gdzie facet w tygodniu zasuwał za trzech i po pracy generalnie odpoczywał, ale w weekendy był królem kuchni i pieluch, a żona ładowała akumulatory. Równowaga jest dobra, bo każdy może złapać oddech:)

Dzieci wywracają życie do góry nogami, ale jak już się je zrobiło, to trzeba zakasać rękawy - przecież lada moment urosną i będzie lżej.
Inna rzecz, że komunikacja u Autorki i jej męża leży i kwiczy. Ona czuje się zaniedbana, on zaszczuty. Autorko - zwróciłbym uwagę na posty Pasławka - wie co pisze o nałogu. Ja Ci w tym zakresie nic nie poradzę - nałóg to chyba jednak dosyć skomplikowana rzecz.
Sama przeczytaj sobie "kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa", chociaż chyba za bardzo jesteście okopani na swoich pozycjach, żebyście byli się w stanie zacząć dogadywać.
Nie dalibyście rady skoczyć gdzieś razem na krótki urlop? Synka do dziadków, wyluzujcie i spróbujcie porozumieć się bez obwiniania i pretensji - obecnie jesteście na równi pochyłej.

Posty [ 48 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Nie poznaję swojego męża

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2021