Witam serdecznie,
To jest mój pierwszy post na Forum. Pół roku temu poznałam przez Tinder mężczyznę kilka lat starszego ode mnie, po rozwodzie, bez dzieci. Spotkaliśmy się po miesiącu, z uwagi na dzielącą nas odległość (300 km). Od pierwszego spotkania na żywo, narodziło się między nami uczucie, tzw. sympatia. Po pierwszym spotkaniu widywaliśmy się regularnie, najczęściej to ja przyjeżdżałam do miasta, w którym on mieszka, z uwagi na charakter pracy jaki wykonuje (praca zdalna), mogłam sobie na to bez problemu pozwolić. Piotr był u mnie trzy razy (na co dzień prowadzi działalność gospodarczą i jest aktywny zawodowo 7 dni w tygodniu). Po 3 miesiącach naszych spotkań, codziennej konwersacji online, dowiedziałam się, że Piotr jest od pół roku w związku. Na początku naszej znajomości deklarował, że jest singlem. W momencie kiedy dowiedziałam się, że jest jego dziewczyna, przeprowadziłam z nim rozmowę na ten temat. Oszukał mnie, powiedziałam, że to koniec naszej znajomości. Przeprosił mnie, że nie powiedział prawdy na początku, prosił żebym nie rezygnowała z kontaktu z nim, wciąż powtarza, że jestem dla niego bardzo ważną osoba, że bardzo mnie lubi. Od momentu, wyjawienia prawdy - związku jego z inną kobietą - do dnia dzisiejszego widzieliśmy się 3 razy. Za każdym razem on przyjeżdżał do mnie. Każde spotkanie kończy się w podobny sposób, obydwoje płaczemy, on twierdzi, że dopóki ja mieszkam w obecnym miejscu (dzieli nas odległość 300 km), nie ma mowy o planowaniu związku. Kiedy dowiedział się, że zaczęłam rozglądać się za pracą w jego miejscu zamieszkania, zaczął mnie w tym wspierać. Na marginesie nadmienię, że decyzja zmiany pracy i związana z tym ewentualna przeprowadzka była moim pomysłem. Mianowicie, jestem osobą otwartą na zmiany, miasto w którym zamieszkuje Piotr zawsze było numerem drugim na liście miast w Polsce do życia, nie licząc obecnego miejsca zamieszkania. Z jednej strony zaangażowałam się w relacje z nim, z drugiej bardzo cierpię. Pozostajemy w kontakcie non stop. Powiedziałam jemu, że taki rodzaj relacji mnie nie interesuje, chciałabym normalnego związku, lecz z uwagi na jego obecny status (obecna jego partnerka), utrzymywanie kontaktu nie ma najmniejszego sensu. Jeśli kiedyś będzie sam, to wie gdzie mnie znaleźć, jeśli do tego czasu będę sama... Zakochałam się w nim, on we mnie chyba też, przynajmniej tak twierdzi. Nie chce rezygnować ze znajomości ze mną. Początkowo myślałam, że to układ idealny dla niego. Najgorszy dla mnie. Z każdym dniem, spotkaniem czuje, że to coś więcej niż zwykła znajomość. Często pisze, że tęskni, chciałby mnie lepiej poznać. Proszę o radę, czy ktoś z Państwa był w podobnej sytuacji, w jaki sposób postąpić najlepiej, czy zerwać kontakt, czy może poczekać jeszcze chwilę na rozwój sytuacji. Dodam tylko że nie pozostaje w żadnym związku. Jestem otwarta na nowe znajomości na miejscu, nie mniej jednak wciąż nie mogę o nim zapomnieć, czuję (jestem już doświadczoną osobą), że Piotr może być miłością mojego życia. Nie proszę o hejt odnośnie swojego postępowania, proszę jedynie o uwagi, jak widzicie taką znajomość, może sami przeżyliście podobną historię. Pozdrawiam serdecznie.