Mój związek trwał ponad dwa lata. Przez pierwsze miesiące niestety muszę przyznać, że robiłam niepotrzebne awantury. Ciągle sobie wmawiałam, że mnie oszukuje, bo raz zdarzyło mu się mnie okłamać. Nie były to awantury, w których dochodziło do fizycznej przemocy, nie wyzywałam go też, ale byłam wyjątkowo nieprzyjemna i wmawiałam sobie rzeczy, które nie były prawdą. Od 10 lat choruję na depresję i stany lękowe, po roku związku zdecydowaliśmy, że wyprowadzę się. Później ze mną zerwał, mówiąc, że nigdy nie wie kiedy nastąpi jakiś mój wybuch. Rozumiałam to. Obiecałam też poprawę, on też obiecał, że poprawi swoje błędy i poszłam do psychiatry. Wszystko się poprawiało, chciał, żebyśmy do siebie wrócili, obiecywał, że nie zerwie ze mną bez żadnej rozmowy i będzie mi mówić o każdym problemie, przestał się bać, że wybuchne, nie kłóciliśmy się praktycznie. Niestety nie dotrzymał obietnicy, zerwał przed świętami, mówiąc, że boi się, że on zepsuje ten związek. Muszę też dodać, że przez te lęki chodził do psychologa i mówił, że jest coraz lepiej, choć nie jest idealnie. Następnego dnia, jak zawsze, żałował tego, że zerwał. Obiecał, że wszystko naprawi, niestety nie byłam w stanie zaufać, ustaliliśmy, że na razie naprawi naszą przyjacielską relację. Ciężko mi było jednak przetrwać święta, które mi zniszczył po prostu, w Sylwestra pękłam i pokłóciliśmy się o pierdoły. Przez telefon, bo na święta wyjechał do rodziców. Przyznam, mimo, że zrobił mi ogromną krzywdę zerwaniem, żałuje, że kłóciłam się z nim tak zaciekle. W efekcie wyłączył telefon, ja martwiąc się zapytałam jego mamę czy wszystko z nim w porządku. Dostałam informację, że skoro mi nie odpisuje, to może znaczyć, ze nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Dodam, że z jego rodziną miałam zawsze bardzo dobre relacje. Od tego momentu nadal ma wyłączony telefon, nie wiem kompletnie jak sobie z tym poradzić. Jest moją opoką, nawet jeśli nie będziemy w związku, jest dla mnie bardzo ważną osobą, żałuję tej kłótni, ale jednocześnie nie mogę się zgodzić, że wina jest tylko moja. Wiele razy byłam dla niego cierpliwa i wyrozumiała, gdy popełniał błędy, ostatnie rozstanie pogorszyło mój stan psychiczny, o którym doskonale wiedział. Czy jego brak odzewu może oznaczać tylko to, że potrzebuje przerwy na przemyślenie?
A na depresję i stany lękowe chorujesz Ty czy on? Bo z tego co piszesz raz wynika, że Ty, drugi raz, że on?
Jeśli zerwał, to nie chodzi mu o przerwę na przemyślenia. Musisz się z tym pogodzić i na siłę nie szukać kontaktu.
Jak będzie chciał, sam się odezwie, narzucanie się, przynosi odwrotny skutek.
3 2022-01-02 20:10:07 Ostatnio edytowany przez Chochlik0612 (2022-01-02 20:12:01)
A na depresję i stany lękowe chorujesz Ty czy on? Bo z tego co piszesz raz wynika, że Ty, drugi raz, że on?
Jeśli zerwał, to nie chodzi mu o przerwę na przemyślenia. Musisz się z tym pogodzić i na siłę nie szukać kontaktu.
Jak będzie chciał, sam się odezwie, narzucanie się, przynosi odwrotny skutek.
Ja depresja i lęki od lat, on chodzi do psychologa ze względu na problemy również z lękami oraz niezwiązanymi ze mną. Kontakt on chciał utrzymać, dosłownie godzinę wcześniej mówił, że żadnego końca nie będzie, bo mu zależy na mnie. Gdyby mnie o tym nie zapewniał, to bym nie miała wątpliwości. A tak zastanawiam się czy nie potrzebuje czasu, by ochłonąć. Nie mam jak na razie szukać kontaktu nawet, bo ma wyłączony telefon.
Pozostaje uzbroić się w cierpliwość.
My nie wiemy co on ma w głowie.