Kryzys w związku po śmierci dziecka - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kryzys w związku po śmierci dziecka

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 20 ]

1 Ostatnio edytowany przez miya135 (2022-01-02 19:02:38)

Temat: Kryzys w związku po śmierci dziecka

2 lata temu 2 dni po porodzie zmarł nasz synek (prawdopodobnie z winy lekarze, sprawa jest w toku). Czy są tu osoby, które zmagają się z kryzysem w związku po śmierci dziecka? Nie ukrywam, że kryzys ten dotyczy również tego, że ja mimo strachu, chciałabym jeszcze być w ciąży, a mąż nie chce o tym słyszeć. Ja mam 32 lata, mąż 38

P.S. Niestety pisałam ten post ok. 30 minut, po czym przy próbie wysłania tematu wylogowało mnie, dlatego ten jest taki króciutki, będę dopisywać po prostu fakty w kolejnych postach.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Wybierzcie się wspólnie na terapię, jeśli faktycznie ta niechęć męża wynika z tej tragedii.
Bo być może tak naprawdę nigdy nie chciał mieć dzieci, a to powinnaś wiedzieć.

3 Ostatnio edytowany przez miya135 (2022-01-02 19:40:19)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
wieka napisał/a:

Wybierzcie się wspólnie na terapię, jeśli faktycznie ta niechęć męża wynika z tej tragedii.
Bo być może tak naprawdę nigdy nie chciał mieć dzieci, a to powinnaś wiedzieć.

Mąż chciał mieć dzieci nawet bardziej niż ja, dawno temu na początku związku (jesteśmy razem 9 lat), spóźniał mi się okres i mąż się bardzo cieszył, później rok przed tragedią poroniłam wczesną ciążę, i po paru miesiącach spróbowaliśmy znowu i zaszłam w ciąże z synkiem. Niestety mąż nie chce iść do psychologa, ja chodzę sama. Tzn. wspominał o tym, że może pójdzie, ale mąż to typ odkładania  w czasie wszystkiego, a ja jestem narwana. Tu jest ten problem, że się różnimy między sobą w działaniu i podejmowaniu decyzji. Ja mam podejście, że lepiej żałować niż się coś zrobiło, niż że się nie zrobiło, a mąż niestety lubi być w strefie komfortu.

Niecały rok po śmierci synka zrobiłam też operację, bo miałam wadę macicy, ale to też to ja zainicjowałam. Zrobiłam to z 2 powodów, z myślą o być może przyszłej ciąży, ale też z takiego powodu, że baliśmy się współżyć (że zajdę w ciążę i sytuacja z porodem przedwczesnym się powtórzy).
Na ten moment często się kłócimy, ja zarzucam mężowi, że nie podejmuje żadnych działań, a on mi, że chciałabym wszystko na już i jestem narwana. No i jak tu razem żyć. Ja go nie mogę zmusić do dziecka, on mnie nie może zmusić do rezygnacji z dziecka, pytanie czy to się da pogodzić.

4 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-01-02 19:43:29)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

To musisz już sama męża namówić na terapię, bo widocznie trauma go ogranicza, co do potomstwa.
Psycholog może Ci podpowie jak pokierować rozmowę z mężem. Daj mu też więcej czasu, wróć do rozmowy np.za rok. Na pewno nie kłótnią.

5

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
wieka napisał/a:

To musisz już sama męża namówić na terapię, bo widocznie trauma go ogranicza, co do potomstwa.
Psycholog może Ci podpowie jak pokierować rozmowę z mężem. Daj mu też więcej czasu, wróć do rozmowy np.za rok. Na pewno nie kłótnią.

Jaki rok przecież ona ma 32 lata i okienko powoli się zamyka z czego chyba zdaje sobie sprawę.
Rozmowa, szczera do bólu rozmowa. Ma się określić czy chce mieć dziecko czy nie.
Tylko jak powie że nie to co w tedy, zmusisz go?

6

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
maku2 napisał/a:
wieka napisał/a:

To musisz już sama męża namówić na terapię, bo widocznie trauma go ogranicza, co do potomstwa.
Psycholog może Ci podpowie jak pokierować rozmowę z mężem. Daj mu też więcej czasu, wróć do rozmowy np.za rok. Na pewno nie kłótnią.

Jaki rok przecież ona ma 32 lata i okienko powoli się zamyka z czego chyba zdaje sobie sprawę.
Rozmowa, szczera do bólu rozmowa. Ma się określić czy chce mieć dziecko czy nie.
Tylko jak powie że nie to co w tedy, zmusisz go?

Dokładnie, mam 32 lata a nie 25. Niby w tych czasach to nic takiego, ale dla mnie każdy rok to dodatkowy stres, tym bardziej z taką historią położniczą. No i właśnie prawie rok temu mówiliśmy, że do końca roku wrócimy do tej rozmowy i mogę pomarzyć, żeby mąż sam coś zaczął (nawet jakby miał mi powiedzieć, słuchaj przepraszam ale nie chcę mieć dzieci), jak ja zaczynam to jest kłótnia. Nawet dziś się kłócimy, i tu nie chodzi tylko o dziecko. Ja sobie zdaję sprawę, że dla niego jestem upierdliwa, a on jak dla mnie -  nie robi nic, i oboje mamy rację. Ogólnie to nie jest jakiś zły człowiek, tylko co z tego, jak między nami się psuje. Po prostu ja to odczuwam tak, jakby już mnie nic w życiu nie czekało (nie zrozumcie mnie, że mąż jest środkiem do dziecka). Dodatkowo nie mamy mieszkania, ale mąż ma działkę, którą mieliśmy sprzedać (tylko trzeba by pozałatwiać parę formalności) i kupić mieszkanie. I tu mąż przez 3 lata nie zrobił nic w tym kierunku (i nie myślcie, że ja chcę tu się jakoś obłowić, bo zaproponowałam, że możemy zrobić tak, żeby mieszkanie było na niego), pomyślałam, że może zajmiemy się tym, że może nas to trochę odciągnie od złych myśli, zajmiemy się remontem itp. Niestety nic nie zostało zrobione, mimo, że znalazłam namiary na odpowiednich ludzi, którzy by nam z tym pomogli. To samo było ze sprawą synka, to ja zgłaszałam się po dokumentację medyczną, chciałam poznać przyczynę, poddałam się badaniom różnym, operacji, zgłosiłam sprawę synka wyżej, napisałam bardzo długie pismo, które mnie kosztowało 5 dni czasu i wiele łez (oczywiście sama). Nie wiem skąd u nas takie różnice w charakterze, bo np. w sprawach codziennych mąż jest bardzo zaradny, sprząta lepiej niż ja, wszystko zrobi w domu, ugotuje, załatwi, jest pracowity. Nie wiem, co się z nami dzieje zbytnio, ale cały czas podczas Sylwestra, kiedy nam składali życzenia, aby kolejny rok był lepszy, myślałam sobie, że chyba będzie jeszcze gorszy.

7

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Trudno wyczuć, co siedzi w jego głowie, jak jest taki opieszały w tej sprawie, jak i mieszkania, to może zastanawia się nad sensem waszego małżenstwa.
Przykro, ale taki scenariusz też jest możliwy.

8 Ostatnio edytowany przez miya135 (2022-01-02 20:32:02)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
wieka napisał/a:

Trudno wyczuć, co siedzi w jego głowie, jak jest taki opieszały w tej sprawie, jak i mieszkania, to może zastanawia się nad sensem waszego małżenstwa.
Przykro, ale taki scenariusz też jest możliwy.

On raczej nie, bardziej tu bym postawiła na to, że mąż nie lubi trudnych sytuacji, trudnych rozmów, wyjścia ze strefy komfortu (tj. nikt ich nie lubi), ja natomiast wiem, że czasem żeby coś osiągnąć, trzeba zaryzykować, coś przeżyć trudnego, zrobić sobie trochę na przekór i że nie zawsze jest w życiu łatwo. Nawet jak rozmawialiśmy ze 2 miesiące temu, to ja przypadkiem rzuciłam w rozmowie hasłem, że po śmierci synka mieliśmy mocny kryzys, a mąż mi na to zdziwiony, że jaki kryzys, ja nie miałem żadnego kryzysu, jeśli chodzi o nasze małżeństwo - to pokazuje, jak różne mieliśmy odczucia w tym samym czasie.
Generalnie myślałam, że jakoś powoli się ułoży, że będzie szło do przodu, tym czasem się cofamy...

9 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-01-02 22:27:07)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Znam blisko parę z podobną historią, niestety nie potrafili po tragedii już razem żyć, rozeszli się. On ma nową kobietę i z nią dziecko, ona jest do dziś samotna, teraz ma już ok 40 lat. Takie sytuacje często w ten sposób się kończą...

10

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
szeptem napisał/a:

Znam blisko parę z podobną historią, niestety nie potrafili po tragedii już razem żyć, rozeszli się. On ma nową kobietę i z nią dziecko, ona jest do dziś samotna, teraz ma już ok 40 lat. Takie sytuacje często w ten sposób się kończą...

Właśnie to jest dziwne, bo wydawałoby się, że taka tragedia powinna scalać, ale raczej kobiety to bardziej przeżywają, mąż tego nie rozumie, stąd taki rozdźwięk.

U autorki jest odwrotnie, to ona się szybciej podniosła, warto by było szczerze porozmawiać z mężem niech przedstawi argumenty przeciw.

11

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Ja znam małżeństwo, które podniosło się po śmierci dziecka w trakcie porodu. Starali się dalej o dziecko i dziś cieszą się z fajnej córeczki smile
Pytanie zasadnicze, czy twój mąż nadal chce mieć dziecko. Jeśli tak, to postaraj się zaciągnąć go na terapię. Jeśli nie, wyciągnij dlaczego i może uda ci się go przekonać do zmiany decyzji.

12 Ostatnio edytowany przez miya135 (2022-01-03 19:01:59)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
Klauss napisał/a:

Ja znam małżeństwo, które podniosło się po śmierci dziecka w trakcie porodu. Starali się dalej o dziecko i dziś cieszą się z fajnej córeczki smile
Pytanie zasadnicze, czy twój mąż nadal chce mieć dziecko. Jeśli tak, to postaraj się zaciągnąć go na terapię. Jeśli nie, wyciągnij dlaczego i może uda ci się go przekonać do zmiany decyzji.

Teoretycznie wiem dlaczego, nie muszę nic wyciągać. Przeżył traumę, poród był niedługo po tym jak rozpoczął się koronawirus, więc nie mogliśmy być razem, nawet nie pozwolili lekarze, żeby mi powiedział osobiście o śmierci syna, włamywał się do mnie jak złodziej, ja się wykradłam z oddziału - no paranoja. W jednym szpitalu syn w ciężkim stanie, który po 2 dniach zmarł, w innym szpitalu ja w bardzo złym stanie z silnym zakażeniem (u nas była bardzo podobna sytuacja, jak tej kobiety z Pszczyny,z tym że nasz synek mógł żyć, był o wiele starszy, ja żyję dzięki temu, że mąż mi przywiózł termometr, pielęgniarki twierdziły, że nie miałam gorączki, a mnie co chwila łapały dreszcze, trzęsłam się i dopiero po 2 dniach od porodu mi zrobili badanie krwi, gdzie wyszła już prawie sepsa (albo to była sepsa). Także o powód nie muszę pytać.

To nie jest taka prosta sytuacja zero-jedynkowa. Jak go przekonać, żeby poszedł na terapię, szantażem czy jak?

13

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Szkoda słów na tę naszą służbę zdrowia, a już teraz, to tragedia.
Odpuść, dopóki nie minie pandemia, bo faktycznie on w fakcie porodu widzi tylko zagrożenie życia.

Na siłę go nie wyślesz na terapię, bo to nic nie da, to trzeba samemu chcieć i wierzyć, że pomoże.

Dlatego wróć do tematu po pandemii. Ale rozmawiać trzeba na argumenty, spokojnie, kłótnią, wymuszaniem, nic nie zdziałasz.

14

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
miya135 napisał/a:

2 lata temu 2 dni po porodzie zmarł nasz synek (prawdopodobnie z winy lekarze, sprawa jest w toku). Czy są tu osoby, które zmagają się z kryzysem w związku po śmierci dziecka? Nie ukrywam, że kryzys ten dotyczy również tego, że ja mimo strachu, chciałabym jeszcze być w ciąży, a mąż nie chce o tym słyszeć. Ja mam 32 lata, mąż 38

P.S. Niestety pisałam ten post ok. 30 minut, po czym przy próbie wysłania tematu wylogowało mnie, dlatego ten jest taki króciutki, będę dopisywać po prostu fakty w kolejnych postach.


Wybierzcie się wspólnie do terapeuty lub psychologa, potrzebujecie wyrzucić z siebie ten żal, bardzo współczuje, trzymajcie się

15

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Miya, bardzo mi przykro z powodu Waszej straty.

Ja miałam wielkie problemy i w ciąży i z dzieckiem, co mocno i negatywnie wpłynęło na moje małżeństwo i uważam, że takie doświadczenia wcale nie łączą ludzi, wręcz przeciwnie.

Powiem Tobie, że mój mąż i tata przeżyli wszystko bardzo mocno i otwarcie mówią, że jakbym byla znowu w ciąży to oni by chyba tego nie wytrzymali. Nie rozumiem tego zupełnie, ale boją się okropnie, każdy na swój sposób, bo są zupełnie różni.
Z tym, że ja już więcej dzieci nie chciałam.

16 Ostatnio edytowany przez madoja (2022-01-23 12:47:42)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Trochę mnie dziwi i zasmuca, jak wielu z Was dywaguje co tu zrobić żeby przekonać go do zmiany zdania.
Czy gdyby kobieta - po śmierci swojego dziecka - nie chciała już więcej dzieci, też byście rozkminiali jak ją nakłonić żeby jednak zaszła w ciąże?
Trzeba szanować zdanie innych ludzi. Skoro on nie chce, to ma do tego prawo.

Rozmowy i ewentualna terapia są Wam potrzebne, by zbliżyć się do siebie, przeboleć stratę. A nie żeby go zmusić do zmiany zdania.

17 Ostatnio edytowany przez miya135 (2022-02-13 11:53:40)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
Ania2019 napisał/a:

Miya, bardzo mi przykro z powodu Waszej straty.

Ja miałam wielkie problemy i w ciąży i z dzieckiem, co mocno i negatywnie wpłynęło na moje małżeństwo i uważam, że takie doświadczenia wcale nie łączą ludzi, wręcz przeciwnie.

Powiem Tobie, że mój mąż i tata przeżyli wszystko bardzo mocno i otwarcie mówią, że jakbym byla znowu w ciąży to oni by chyba tego nie wytrzymali. Nie rozumiem tego zupełnie, ale boją się okropnie, każdy na swój sposób, bo są zupełnie różni.
Z tym, że ja już więcej dzieci nie chciałam.

Bardzo mi przykro. Też uważam, że w takich przejściach nic umacniającego nie ma.


madoja napisał/a:

Trochę mnie dziwi i zasmuca, jak wielu z Was dywaguje co tu zrobić żeby przekonać go do zmiany zdania.
Czy gdyby kobieta - po śmierci swojego dziecka - nie chciała już więcej dzieci, też byście rozkminiali jak ją nakłonić żeby jednak zaszła w ciąże?
Trzeba szanować zdanie innych ludzi. Skoro on nie chce, to ma do tego prawo.

Rozmowy i ewentualna terapia są Wam potrzebne, by zbliżyć się do siebie, przeboleć stratę. A nie żeby go zmusić do zmiany zdania.

No tak, tylko że mąż chce dzieci, on się boi ciąży i porodu, a to całkiem co innego, chociaż z jednego drugie wynika, pozwala, żeby jego życiem zawładnął strach. Jest jeszcze jedna kwestia, skoro on zawsze chciał dzieci, a teraz nie chce się starać o dziecko, to czy to ja jego zmuszam, czy on mnie do zmiany zdania- mam prawo się czuć oszukana ? Pytanie drugie, czy jak jedno chce dzieci a drugie nie, to czy taki związek przetrwa ? Swoją drogą każda decyzja jest ryzykiem, jeśli się zdecydujemy, to zawsze jest ryzyko, że coś pójdzie nie tak, jeśli zdecydujemy sobie dać spokój, to czy moja frustracja nie spowoduje rozpadu związku?
P.S. Straty dziecka nie da się przeboleć, można nauczyć się z tym ciężarem żyć, dlatego też chciałam poznać opinię osób, które coś podobnego przeszły, bo niestety inne osoby tego nie zrozumieją, o czym się przekonuję od długiego czasu (nie mam pretensji, po prostu tak jest).

18 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2022-02-14 00:05:00)

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka

Miya, przepraszam za to co napiszę i przepraszam Panów na forum, ale myśl o sobie. Przeszłaś tak wiele, nie rezygnuj z marzeń, z siebie, a tym bardziej z dziecka - dla nikogo. Małżeństwo może nie przetrwać, w życiu nie ma na nic gwarancji.

Życzę Wam jak najlepiej.

19

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
Ania2019 napisał/a:

Miya, przepraszam za to co napiszę i przepraszam Panów na forum, ale myśl o sobie. Przeszłaś tak wiele, nie rezygnuj z marzeń, z siebie, a tym bardziej z dziecka - dla nikogo. Małżeństwo może nie przetrwać, w życiu nie ma na nic gwarancji.

Życzę Wam jak najlepiej.

Dokładnie tak jest, masz rację Aniu.
Nie mamy żadnej gwarancji, że małżeństwo przetrwa, nawet to zdawałoby się idealne. Trzeba w życiu pewne sprawy przeżyć, żeby to zrozumieć. I szkoda mi nas wszystkich, którzy musieli się o tym przekonać na własnej skórze.

Przetrwałam zdradę, chorobę, śmierć rodziców, ale to wszystko nie jest w żaden sposób porównywalne ze stratą dziecka.
Miya, straciłam syna w wypadku, było to 4 lata temu. Nic nie ukoi bólu, żalu i tęsknoty za nim. To jest naprawdę największy dramat w życiu matki, ojca, rodzeństwa. Bo jednego dnia był, drugiego już nie, odszedł nagle, wszystko się zatrzymało, zawisło w powietrzu. Nie sposób przelać na słowo pisane, ani nawet wypowiedzieć, co się wtedy czuje. Wpada się w ciemną studnię, otchłań, bezmoc i czarną rozpacz, chce się zasnąć i nie obudzić. Marazm. Serce miałam ściśnięte, taki ucisk który mnie złapał w chwili gdy dotarłam na miejsce wypadku i on był  jeszcze w karetce reanimowany, to trzymał mnie dokładnie dwa lata i miesiąc. Wstałam wtedy i poczułam, że ten ucisk minął, aż mi było dziwnie. Przeżyłam koszmar i nawet największemu wrogowi tego nie życzę.
A mąż? Też cierpiał, ale inaczej. Znalazł pocieszycielkę, czy też ona jego i romansowali telefonicznie. Ja w rozpaczy, on w motylkach.
Może to był sposób na przetrwanie tej traumy? Teraz patrzę na wszystko inaczej, bardziej realnie, otwarcie, bo wiem, że ludzie są różni, niby podobni, a jednak każdy inny.
Jestem, żyję, umiem już cieszyć się z tego co mam i doceniam, bo wiem, że to wszystko nie jest dane na zawsze, jest ulotne i przemijające.
Jedną mam radę, żeby zatroszczyć się o siebie i być dla samej siebie kimś ważnym, nie na końcu całego szeregu osób, ale gdzieś z przodu, niekoniecznie na początku, bo dzieci są jednak najważniejsze.
Pozdrawiam Cię Miya i przytulam jak matka matkę.

20

Odp: Kryzys w związku po śmierci dziecka
Joohana napisał/a:
Ania2019 napisał/a:

Miya, przepraszam za to co napiszę i przepraszam Panów na forum, ale myśl o sobie. Przeszłaś tak wiele, nie rezygnuj z marzeń, z siebie, a tym bardziej z dziecka - dla nikogo. Małżeństwo może nie przetrwać, w życiu nie ma na nic gwarancji.

Życzę Wam jak najlepiej.

Dokładnie tak jest, masz rację Aniu.
Nie mamy żadnej gwarancji, że małżeństwo przetrwa, nawet to zdawałoby się idealne. Trzeba w życiu pewne sprawy przeżyć, żeby to zrozumieć. I szkoda mi nas wszystkich, którzy musieli się o tym przekonać na własnej skórze.

Przetrwałam zdradę, chorobę, śmierć rodziców, ale to wszystko nie jest w żaden sposób porównywalne ze stratą dziecka.
Miya, straciłam syna w wypadku, było to 4 lata temu. Nic nie ukoi bólu, żalu i tęsknoty za nim. To jest naprawdę największy dramat w życiu matki, ojca, rodzeństwa. Bo jednego dnia był, drugiego już nie, odszedł nagle, wszystko się zatrzymało, zawisło w powietrzu. Nie sposób przelać na słowo pisane, ani nawet wypowiedzieć, co się wtedy czuje. Wpada się w ciemną studnię, otchłań, bezmoc i czarną rozpacz, chce się zasnąć i nie obudzić. Marazm. Serce miałam ściśnięte, taki ucisk który mnie złapał w chwili gdy dotarłam na miejsce wypadku i on był  jeszcze w karetce reanimowany, to trzymał mnie dokładnie dwa lata i miesiąc. Wstałam wtedy i poczułam, że ten ucisk minął, aż mi było dziwnie. Przeżyłam koszmar i nawet największemu wrogowi tego nie życzę.
A mąż? Też cierpiał, ale inaczej. Znalazł pocieszycielkę, czy też ona jego i romansowali telefonicznie. Ja w rozpaczy, on w motylkach.
Może to był sposób na przetrwanie tej traumy? Teraz patrzę na wszystko inaczej, bardziej realnie, otwarcie, bo wiem, że ludzie są różni, niby podobni, a jednak każdy inny.
Jestem, żyję, umiem już cieszyć się z tego co mam i doceniam, bo wiem, że to wszystko nie jest dane na zawsze, jest ulotne i przemijające.
Jedną mam radę, żeby zatroszczyć się o siebie i być dla samej siebie kimś ważnym, nie na końcu całego szeregu osób, ale gdzieś z przodu, niekoniecznie na początku, bo dzieci są jednak najważniejsze.
Pozdrawiam Cię Miya i przytulam jak matka matkę.

Tulę mocno. Podwójnie przykro, z powodu syna i męża. Doceniać się człowiek uczy po takich przejściach i właśnie rozumiem już, że nic nie jest dane raz na zawsze to prawdziwe powiedzenie.

Posty [ 20 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kryzys w związku po śmierci dziecka

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024