Czy jemu chodziło tylko o seks? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy jemu chodziło tylko o seks?

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 60 z 215 ]

Temat: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Z poniższego opisu wynika, że najprawdopodobniej tak, ale- po co podpytywał o mnie znajomych? Patrzcie

Ogólnie sytuacja wyglądała tak, że znajoma zaprosiła mnie na spotkanie do pubu. Był tam jej chłopak, który sprowadził znajomych. Trochę par, 2 singli. Jednym z nich był taki jeden Bartek. Widziałam go pierwszy raz, ale nie był mi obcy, bo to dobry kolega moich znajomych z roku ze studiów. Moja bliska pisapsi o nim wcześniej opowiadała. Widziałam, że wpadłam mu w oko. czułam to. Wypytywał mnie o studia, gadał ze mną, niby mówił do wszystkich, a patrzył się na mnie, podpytywał skąd jestem, ile mam lat. Ludzie też to ogarnęli. Zaczęliśmy się rozchodzić. Okazało się, że on mieszka niedaleko mnie. Każdy się rozszedł w swoją stronę, ja zostałam z nim. Zaczął mnie przekonywać, żebym poszła do niego. Jak widział, że jestem sceptyczna to chciał się wprosić do mnie, no ale znałam gościa od 3h. Podeszliśmy pod mój blok, pożegnaliśmy się i poszłam. Weszłam do pokoju, na telefonie miałam wiadomość od tej znajomej "Bartek się pytał mojego chłopaka o to, jak się nazywasz". Aż się uśmiechnęłam. Na drugi dzień wysłałam mu zaproszenie na fb. Zaakceptował, ale nie napisał. Sądziłam, że mu było głupio po tym, jak się zachował i mu było wstyd po prostu (bo mi by było wstyd) i zapomniałam o sprawie. To był jakoś 7 listopada. Potem, na początku grudnia spotkałam się z moją psiapsi, która jest jego dobrą koleżanką i powiedziałam jej, co się wydarzyło. Ona mówiła "A właśnie mówił Bartek coś o Ali, ale tak z dupy i nie wiedziałam o co chodzi" i ucieszyła się, powiedziała, że on jest niebrzydki i inteligentny i żebym do niego napisała. Ja tak mówię, że no może, ale nie zrobił na mnie najlepszego wrażenie. Potem ochłonęłam (miałam masę roboty przed świętami), 18 grudnia wróciłam do domu. Przemyślałam to wszystko. Miałam poczucie, że mi fajna znajomość ucieka, do tego ta moja znajoma tak go zachwalała. Nawet mi się go szkoda zrobiło, że o mnie podpytytwał, więc pewnie mu się spodobałam, ale może nieśmiały i w ogóle. A teraz nie wiem, jak mogłam być taka głupia. Napisałam do niego najpierw w sprawie uczelnianej, bo miałam jedną, odpisał, ale jak zapytałam, co u niego słychać to mnie olał. Nie odpisał już. I wtedy sobie uświadomiłam, że wtedy chciał mnie zaciągnąć tylko do łóżka, wcale mu się nie spodobałam (nie na tyle, żeby mnie poznać bliżej) i przyznam, że się wkurzyłam, bo o ile jestem w stanie zrozumieć friends with benefits czy nawet seks na 1 randce, ale no to nie była randka, tylko przypadkowe spotkanie wśród znajomych, znaliśmy się 3h. Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym mu uległa. Raczej by się we mnie nie zakochał, ale czy by chociaż odpisał? Nie wiem. Z jednej strony cieszę się, że nie uległam, z drugiej jest mi przykro. Czasem załuję, że się z nim nie przespałam, bo mam wysokie libido, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji, że jestem taka łatwa. Przepraszam za wywód, ale już mi lepiej, że mogłam się wygadać. Ja tylko nie rozumiem jednego. Powiedz mi, co o tym sądzisz- skoro chłopak chciał tylko seksu to po co się o mnie dopytywał? Myślałam, że się dopytujemy o drugą osobę, jeśli jesteśmy kimś zainteresowani....to mnie właśnie zmyliło

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ty masz chyba trochę zbyt dużo wolnego czasu. Była okazja, ale uciekła, nic na to nie poradzisz.

I'm a man.

3

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

Z
Ogólnie sytuacja wyglądała tak, że znajoma zaprosiła mnie na spotkanie do pubu.

Suuuuper, że masz takie okazje do poznawania ludzi, bo pisałaś ostatnio o samotności... smile smile


... taki jeden Bartek. ... Zaczął mnie przekonywać, żebym poszła do niego. Jak widział, że jestem sceptyczna to chciał się wprosić do mnie,

No tak... każdy pomyśli, że chodziło mu tylko o seks... i ja też tak myślę... smile smile


Zaakceptował, ale nie napisał.

Co za głupkowate jego zachowanie....
Żółta kartka...



... ale jak zapytałam, co u niego słychać to mnie olał.

I czerwona kartka...

Game over...

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=http%3A%2F%2Fcdn.xl.thumbs.canstockphoto.com%2Fcanstock16440846.jpg&f=1&nofb=1



Nie odpisał już. I wtedy sobie uświadomiłam, że wtedy chciał mnie zaciągnąć tylko do łóżka, wcale mu się nie spodobałam (nie na tyle, żeby mnie poznać bliżej) i przyznam, że się wkurzyłam, bo o ile jestem w stanie zrozumieć friends with benefits czy nawet seks na 1 randce, ale no to nie była randka, tylko przypadkowe spotkanie wśród znajomych, znaliśmy się 3h.

Widzę takie rozwiązania zagadki:

(1) ma dużo dużo seksu... nawet się nie stara podrywać, tylko od razu z proponuje "pokój sam na sam", i ma seks z dziewczynami, które chcą seksu

(2) albo nie ma dużo seksu, ale nie potrafi dobrze poderwać




Czasem załuję, że się z nim nie przespałam, bo mam wysokie libido, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji, że jestem taka łatwa.

Zawsze możesz robić taki seks, abyś Ty była zadowolona, a nie mu coś "dawała". Seks jest dla dwojga, a nie w konfiguracji że ktoś coś bierze a ktoś inny coś oddaje.

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

4

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Czasem załuję, że się z nim nie przespałam, bo mam wysokie libido, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji, że jestem taka łatwa

Generalnie miałaś szanse ale nie skorzystałas.  On miał wtedy ochotę ty wysłałaś mu sygnały ze nie da rady wiec chlopak olał sprawę i ruszył dalej. Tak chciał pobzykać nie szuka związku jakbyś się z nim bzyknela to oboje byście mieli satysfakcję z seksu. Jego to nie interesowalo czy ty jesteś łatwa czy trudna była okazja nie wykorzystałeś i tyle. Nie zawracaj sobie głowy bo nie ma czym.

5

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Bbaselle napisał/a:

jakbyś się z nim bzyknela to oboje byście mieli satysfakcję z seksu.

smile smile Dobrze powiedziane smile smile
Ważne, że przez kobietę. smile

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

6

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Gary napisał/a:

Suuuuper, że masz takie okazje do poznawania ludzi, bo pisałaś ostatnio o samotności... smile smile

Wiesz, to luźne wyjścia ze znajomymi. Byłam na takich może kilku w ciągu ostatnich 3 miesięcy, więc nie jest tego jakoś dużo, ale o ile mogę, to staram się gdzieś wychodzić


Gary napisał/a:

No tak... każdy pomyśli, że chodziło mu tylko o seks... i ja też tak myślę... smile smile

Właśnie hmm Znajoma mi nagadała, że to fajny koleś, dlatego nie pomyślałam nawet o tym sad

Gary napisał/a:

Co za głupkowate jego zachowanie....
Żółta kartka...

Wiem

Gary napisał/a:

I czerwona kartka...

Game over...

To też wiem hmm
No ja Ci już pisałam w innym wątku kiedyś, że mam pecha do facetów, bo ja nie wiem, jak to inaczej określić


Gary napisał/a:

Widzę takie rozwiązania zagadki:

(1) ma dużo dużo seksu... nawet się nie stara podrywać, tylko od razu z proponuje "pokój sam na sam", i ma seks z dziewczynami, które chcą seksu

(2) albo nie ma dużo seksu, ale nie potrafi dobrze poderwać

Też tak sądzę, chociaż może to być opcja nr 1, bo był dość pewny siebie. Nie znoszę takich typów...


Gary napisał/a:

Zawsze możesz robić taki seks, abyś Ty była zadowolona, a nie mu coś "dawała". Seks jest dla dwojga, a nie w konfiguracji że ktoś coś bierze a ktoś inny coś oddaje.

Niby tak, ale plotki pójdą, do tego to trochę niezgodne z moim własnym "ja", bo o ile relacja friends with benefits wydaje mi się okej, to takie jednorazowe przygody z ledwo poznaną osobą coś mi nie leżą. Miałabym wyrzuty sumienia potem. Chyba


Nie wiem, ja chyba po cichu liczyłam, że chociaż kumpla nowego zdobędę. Liczyłam też chyba po cichu, że jednak mu się spodobałam. Może to nie jest mój wymarzony typ na faceta, alr no fajnie wiedzieć, że komuś się podobamy. A on chciał tylko jednego i to mnie podłamało trochę. I nadal nie rozumiem jednego- skoro chciał mnie tylko zaliczyć to po co się pytał znajomych o mnie? Tego nie rozumiem

Bbaselle napisał/a:

Czasem załuję, że się z nim nie przespałam, bo mam wysokie libido, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji, że jestem taka łatwa

Generalnie miałaś szanse ale nie skorzystałas.  On miał wtedy ochotę ty wysłałaś mu sygnały ze nie da rady wiec chlopak olał sprawę i ruszył dalej. Tak chciał pobzykać nie szuka związku jakbyś się z nim bzyknela to oboje byście mieli satysfakcję z seksu. Jego to nie interesowalo czy ty jesteś łatwa czy trudna była okazja nie wykorzystałeś i tyle. Nie zawracaj sobie głowy bo nie ma czym.

Wiem, ale jestem przeciwna pójściu do łóżka z kimś, kogo nie znam. Nawet układy "z korzyści" są okej, ale z nowo poznanymi osobami to średnio. Do tego liczyłam, że może jednak się mu trochę spodobałam....bo jednak o mnie dopytywał


Legat napisał/a:

Ty masz chyba trochę zbyt dużo wolnego czasu. Była okazja, ale uciekła, nic na to nie poradzisz.

Oj, nie życzę Ci, żebyś ty kiedyś miała tyle "wolnego" czasu, hahaha

7 Ostatnio edytowany przez Mietki_Wacek (2021-12-27 22:58:10)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Dzizas! Strasznie długi ten wywód. Moim cynicznym męskim okiem mamy tutaj do czynienia z klasycznym mezaliansem kiedy lokalny ruchacz o SMV dużo wyższym niż SMV bohaterki (szarej myszki) poczuł pod wpływem chwilowej słabości/zmęczenia/zamulenia miętę do bohaterki. To tak obleśne banalne, ze nie za bardzo wiem o czym tutaj się rozpisywać.

8 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-12-27 23:46:49)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

Niby tak, ale plotki pójdą, do tego to trochę niezgodne z moim własnym "ja", bo o ile relacja friends with benefits wydaje mi się okej, to takie jednorazowe przygody z ledwo poznaną osobą coś mi nie leżą. Miałabym wyrzuty sumienia potem. Chyba
....
Nie wiem, ja chyba po cichu liczyłam, że chociaż kumpla nowego zdobędę. Liczyłam też chyba po cichu, że jednak mu się spodobałam. Może to nie jest mój wymarzony typ na faceta, alr no fajnie wiedzieć, że komuś się podobamy. A on chciał tylko jednego i to mnie podłamało trochę. I nadal nie rozumiem jednego- skoro chciał mnie tylko zaliczyć to po co się pytał znajomych o mnie? Tego nie rozumiem

Nie wiemy co on miał w głowie. Nie możesz zakładać, że on "chciał tylko seksu" -- tak to wyglądało, ale nie wiemy...
Skoro o Ciebie pytał, to przecież nie do statystyk, tylko był zainteresowany, byłaś w jego głowie.
Myślę, że chłopak, który ma dużo seksu, to jednak nie pali takich okazji jak z Tobą, nie odzywając się do Ciebie.

Mimo, że nie często wychodzisz ze znajomymi, to cieszę się, że wychodzisz i poznajesz ludzi.
Lepiej mieć problemy "co chłopak chciał" niż "nie mam chłopaków w swoim środowisku".




Mietki_Wacek napisał/a:

Dzizas! Strasznie długi ten wywód.

Niektórzy ludzie myślą dużo, bo relacje są trudne.
Pochwalam myślenie dużo.


mamy tutaj do czynienia z klasycznym mezaliansem kiedy lokalny ruchacz o SMV dużo wyższym niż SMV bohaterki (szarej myszki) poczuł pod wpływem chwilowej słabości/zmęczenia/zamulenia miętę do bohaterki.

Chciałbyś brzmieć jak ekspert... dołujesz dziewczynę i udajesz, że wszystko jest oczywiste.
Nie jest oczywiste.

"Lokalny ruchacz" miałby doświadczenie i wiedział, że "szara myszka" może być super w seksie.

Przez analogię:  doświadczony krytyk wie, że restaurację może ocenić dopiero jak w niej zje.



To tak obleśne banalne, ze nie za bardzo wiem o czym tutaj się rozpisywać.

A jednak jest o czym. Nie banalne, ale właśnie skomplikowane. Podrywanie jest skomplikowane.

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

9 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2021-12-28 00:47:16)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

''Niby tak, ale plotki pójdą, do tego to trochę niezgodne z moim własnym "ja", bo o ile relacja friends with benefits wydaje mi się okej, to takie jednorazowe przygody z ledwo poznaną osobą coś mi nie leżą. Miałabym wyrzuty sumienia potem. Chyba''

Niezgodne z moim własnym ja vs Chyba. Zwyczajnie siedzi Ci to w głowie właśnie przez to że do niczego nie doszło. Teraz mu więc nadajesz jakieś dodatkowe przymioty. Wiadomo że Ciebie nie zapraszał na kawę tylko liczył na łatwy seks a skoro tak mu łatwo to przyszło to są inne. Olewa Ciebie bo ma swoje źródło zabawy. Byłaś tylko ekstra opcją.

10

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym mu uległa.

I po co?

YellowStar napisał/a:

Raczej by się we mnie nie zakochał, ale czy by chociaż odpisał? Nie wiem. Z jednej strony cieszę się, że nie uległam, z drugiej jest mi przykro.

Czyli remis.

YellowStar napisał/a:

Czasem załuję, że się z nim nie przespałam, bo mam wysokie libido, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji, że jestem taka łatwa.

A on nie jest łatwy w tym przypadku?
I po co to łatkowanie?

YellowStar napisał/a:

Przepraszam za wywód, ale już mi lepiej, że mogłam się wygadać. Ja tylko nie rozumiem jednego. Powiedz mi, co o tym sądzisz- skoro chłopak chciał tylko seksu to po co się o mnie dopytywał? Myślałam, że się dopytujemy o drugą osobę, jeśli jesteśmy kimś zainteresowani....to mnie właśnie zmyliło

Nikt nie siedzi w jego głowie. Po prostu w tym wszystkim każdy dobierał się, jak pies do jeża.
Może on też ma jakieś rozterki i dał sobie spokój, bo głupio mu.
Można tak ciągnąć pytania bez odpowiedzi.

Trudno. Mleko się rozlało i maszerujemy przez życiową drogę dalej

When I'm gone
I'll be a whisper in the night, I'll walk beside you
'Til we unite in the dark

11

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Rozumiem że pytasz czy zrobiłaś  na nim wrażenie jako kobieta, człowiek, a nie tylko w sensie seksualnej przygody?
Tego się nie dowiesz póki się poznacie, porozmawiacie..  I to nie raz ale z parę razy.
Jak to znajomy dobry znajomych to jaki problem? Pewnie niejedną impreza będzie.
Zaprosilaś go na FB więc macie kontakt.
Przyjąwszy wersję że jest mocno niezgrabny w kontaktach towarzyskich możesz mu coś polajkować czy skomentować.
Jeśli nadal chcesz to poznać.
Ale nie pisalabym do niego.

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

12 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-12-28 11:35:11)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Czemu pytał? A czemu nie? Ludzie nie zawsze mają poważny cel w tym co robią. Wiele osób dodaje hurtowo wszystkich jak leci do znajomych. Może chciał pooglądać zdjęcia, może stwierdził, że może się później odezwie, ale jak napisałaś to akurat nie miał ochoty.

Ty chciałabyś seksu, ale nie chcesz z kimś, kogo poznałaś kilka godzin wcześniej, kogo nawet nie znasz i nie byłaś z nim nawet na randce, kto się ani trochę nie starał i rano zapewne by wyszedł i powiedział "Adios!" i tyle byś go widziała. I ok. Nie masz czego żałować. Seks seksem, ale kontekst i to, żebyś się dobrze czuła z tym co robisz też jest ważne.

Everyone you meet is fighting a battle you know nothing about. Be kind. Always.

13

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Zdecydowanie za dużo rozkminiasz.  Jeśli masz ochotę go lepiej poznać to zaproponuj mu jakieś wyjście, nie odpowie albo odrzuci to będziesz miała jasność, że nie chce bliższej znajomości.

14

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Mietki_Wacek napisał/a:

Dzizas! Strasznie długi ten wywód. Moim cynicznym męskim okiem mamy tutaj do czynienia z klasycznym mezaliansem kiedy lokalny ruchacz o SMV dużo wyższym niż SMV bohaterki (szarej myszki) poczuł pod wpływem chwilowej słabości/zmęczenia/zamulenia miętę do bohaterki. To tak obleśne banalne, ze nie za bardzo wiem o czym tutaj się rozpisywać.

Użyłeś takich skrótów, że ja nie wiem, o co ci chodzi. Poza tym ja nie jestem typową szarą myszką. Jestem spokojna, ale lubię się fajnie ubrać, pomalować (nie wiem, czy wtedy nie miałam czerwonej albo różowej szminki, nie pamiętam), jestem wysportowana, więc to nie tak, że mam tłuste włosy, workowaty sweter i boję się podejść do ludzi a wyglądam jak łatwy łup

Gary napisał/a:

Nie wiemy co on miał w głowie. Nie możesz zakładać, że on "chciał tylko seksu" -- tak to wyglądało, ale nie wiemy...
Skoro o Ciebie pytał, to przecież nie do statystyk, tylko był zainteresowany, byłaś w jego głowie.
Myślę, że chłopak, który ma dużo seksu, to jednak nie pali takich okazji jak z Tobą, nie odzywając się do Ciebie.

Mimo, że nie często wychodzisz ze znajomymi, to cieszę się, że wychodzisz i poznajesz ludzi.
Lepiej mieć problemy "co chłopak chciał" niż "nie mam chłopaków w swoim środowisku".

"Myślę, że chłopak, który ma dużo seksu, to jednak nie pali takich okazji jak z Tobą, nie odzywając się do Ciebie. "- czyli że jakby miał dużo seksu to by napisał, bo i tak nie miałby nic do stracenia? Dobrze to rozumiem czy na odwrót? Bo chyba nie zrozumiałam
Wiesz, on mnie jednak olał, nie odpisał mi. Jakby był zainteresowany, to chyba nawet gdyby się wstydził, to by raczej cokolwiek odpisał?
Znajoma mówi, że w ich "paczce" tylko on jest singlem i jak spotykają się razem to widać, że jemu tak niezręcznie, bo jako jedyny sam, ale nie wiem, czy to nie są tylko spostrzeżenia tej koleżanki, a może tak na prawdę on chce być sam i zaliczać panienki przy takiej okazji jak mnie? Sama już nie wiem. Tylko właśnie po co by się pytał swojego kolegę o to, jak ja się nazywam...
Taak. Jak tylko ktoś organizuje jakieś wyjście to staram się wychodzić. Przełamuję się. Nie poznaję super wielu ludzi, ale mam poczucie, że nie marnuję sobie życia. Niestety takich wyjść nie ma za dużo sad

Gary napisał/a:

Niektórzy ludzie myślą dużo, bo relacje są trudne.
Pochwalam myślenie dużo.

Ja tak dopytuję, bo chciałabym zrozumieć tok myślenia facetów. Żeby przypadkiem nie nadziać się na coś i nie sparzyć w przyszłości. Po prostu chcę zrozumieć. Przyznam, że zaraz po tym trochę się podłamałam i zaczęłam zastanawiać, co ze mną jest nie tak, że żaden facet się mną nie zainteresuje bardziej, bo to nie pierwsza taka sytuacja. Kiedyś jeden znajomy powiedział, że chce tylko seksu, a niedługo potem znalazł laskę, z którą jest od kilku lat, więc co ma ona, czego nie mam ja, że ja byłam na raz a ona na stałe? Po prostu chcę zrozumieć co robię źle, jak to rozpoznać. Można się śmiać ze mnie, ale ja miałam wtedy dużo pracy i trochę problemów na głowie, przez co nawet się nie domyśliłam, że on może chcieć tylko jednego. Dla mnie było oczywiste, że jak o mnie podpytywał to znaczy, że mu się spodobałam. Nawet nie wzięłam pod uwagę, że może mnie olać mówiąc szczerze. Mimo, że wielu tutaj to się wydaje oczywiste. Dlatego muszę to zrozumieć jakoś


Gary napisał/a:

"Lokalny ruchacz" miałby doświadczenie i wiedział, że "szara myszka" może być super w seksie.

Przez analogię:  doświadczony krytyk wie, że restaurację może ocenić dopiero jak w niej zje.

Słyszałam o tym, czytałam opinie randomowych osób w necie, że właśnie te szare myszki często są najbardziej "niegrzeczne"- tak chłopaki opisywali. Ciekawe, czy on mnie tak widział


Gary napisał/a:

A jednak jest o czym. Nie banalne, ale właśnie skomplikowane. Podrywanie jest skomplikowane.

Tak jak wyżej- chcę tylko zrozumieć męski punkt widzenia

kamiloo86 napisał/a:

'
Niezgodne z moim własnym ja vs Chyba. Zwyczajnie siedzi Ci to w głowie właśnie przez to że do niczego nie doszło. Teraz mu więc nadajesz jakieś dodatkowe przymioty. Wiadomo że Ciebie nie zapraszał na kawę tylko liczył na łatwy seks a skoro tak mu łatwo to przyszło to są inne. Olewa Ciebie bo ma swoje źródło zabawy. Byłaś tylko ekstra opcją.

Ehhh, to jest przykre sad
To po co o mnie pytał znajomych, jak chciał tylko mojego tyłka?

Lucyfer666 napisał/a:

A on nie jest łatwy w tym przypadku?
I po co to łatkowanie?

Niby tak, ale no jakoś tak bym się czuła. Jak zaliczona i odhaczona


Lucyfer666 napisał/a:

Nikt nie siedzi w jego głowie. Po prostu w tym wszystkim każdy dobierał się, jak pies do jeża.
Może on też ma jakieś rozterki i dał sobie spokój, bo głupio mu.
Można tak ciągnąć pytania bez odpowiedzi.

Ja wiem, że nikt, ale jestem ciekawa męskiego punktu widzenia. Czasem obcy widzą więcej po prostu
Ale jak to pies do jeża? Co to ma do tego?

Ela210 napisał/a:

Rozumiem że pytasz czy zrobiłaś  na nim wrażenie jako kobieta, człowiek, a nie tylko w sensie seksualnej przygody?
Tego się nie dowiesz póki się poznacie, porozmawiacie..  I to nie raz ale z parę razy.
Jak to znajomy dobry znajomych to jaki problem? Pewnie niejedną impreza będzie.
Zaprosilaś go na FB więc macie kontakt.
Przyjąwszy wersję że jest mocno niezgrabny w kontaktach towarzyskich możesz mu coś polajkować czy skomentować.
Jeśli nadal chcesz to poznać.
Ale nie pisalabym do niego.

Ja wiem
Znaczy, już napisałam do niego raz, już chyba wystarczy. Nawet, jakby był niezgrabny w kontaktach czy nieśmiały, to raczej by odpisał, cokolwiek, a nie olał
Mogę polajkować, jak coś doda, ale nie ma za dużo rzeczy na fb
Tak, niby mamy wspólnych znajomych, ale nie wiem, czy się jeszcze kiedyś spotkamy
Ja już nic pisać nie będę. Jakby chciał, to by sam się postarał

aniuu1 napisał/a:

Czemu pytał? A czemu nie? Ludzie nie zawsze mają poważny cel w tym co robią. Wiele osób dodaje hurtowo wszystkich jak leci do znajomych. Może chciał pooglądać zdjęcia, może stwierdził, że może się później odezwie, ale jak napisałaś to akurat nie miał ochoty.

Ale to nie było tak. Jak wróciłam do domu tuż po tej imprezie to dostałam smsa od koleżanki, że ten chłopak podpytywał swojego kolegę o to, jak się nazywam. Na drugi dzień to ja mu wysłałam zaproszenie do znajomych, więc wyszłam z inicjatywą. Nie pisałam, bo w sumie stwierdziłam, że jak nie pisze to nie. Potem napisałam z pewną sprawą dotyczącą samorządu, to odpisał zdawkowo, a jak zapytałam, co u niego to nie odpisał


aniuu1 napisał/a:

Ty chciałabyś seksu, ale nie chcesz z kimś, kogo poznałaś kilka godzin wcześniej, kogo nawet nie znasz i nie byłaś z nim nawet na randce, kto się ani trochę nie starał i rano zapewne by wyszedł i powiedział "Adios!" i tyle byś go widziała. I ok. Nie masz czego żałować. Seks seksem, ale kontekst i to, żebyś się dobrze czuła z tym co robisz też jest ważne.

No dokładnie! To co napisałaś to właśnie to. To nie tak, że ja nie chciałam, bo nie lubię. Lubię i chciałam. Tylko no co innego seks w związku (który nie wiem, czy będzie mi kiedyś dany, ale na pewno jest wspaniały), są relacje friends with benefits i to też rozumiem, ale to "friends" to jednak friends, czyli kogoś się zna. Nawet seks na 1 randce jestem w stanie zrozumieć, jeśli dwójka ludzi przebywa sama, dobrze się ze sobą czuje i jest to "napięcie". Ale to była sytuacja patowa. Przypadkowe spotkanie wśród znajomych, niby z nim gadałam, ale przy innych, nie znałam go dobrze. I już od razu? Poza tym zawsze uważałam, ze związek zaczynający się od d*py strony nie ma szans przetrwania.
Nie wiem, może on albo nie jest doświadczony, spodobałam mu się, ale robił to tak nieudolnie, że teraz mu głupio, albo po prostu faktycznie byłam na raz. Nie wiem, sama chyba siebie próbuję przekonać, że jest inaczej, że podobam się facetom, ale chyba jednak nie
Z moim ex, z którym spotykałam się w zeszłym roku to samo. Niby spotykaliśmy się 2 miesiące, ale to było luźne, to nawet nie był związek. On sam mi mówił, że wyszedł niedługo wcześniej z jednego związku, bo laska go rzuciła i on będzie czerpał z życia i w ogóle, więc na pewno byłam tylko na seks, bo jak tylko odpuściłam i nie chciałam za nim biegać to mnie olał i znalazł sobie inną. I ja usilnie próbuję wmówić sobie, że wcale tak źle ze mną nie jest...ale chyba oszukuję sama siebie.
I niektórzy pytają, czemu ja to tu tak roztrząsam, a ja boję się, że przytrafi mi się znowu coś takiego, a ja ulegnę. Bo nie ukrywam, że czasem niesamowicie mi brakuje bliskości i nie wiem, jak długo wytrzymam i czy następnym razem ktoś tego nie wykorzysta

15 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2021-12-29 02:02:17)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ale zobacz na to, że jego też byś odhaczyła i zaliczyła smile
Autorko - po co te łatki? Skoro dwie osoby chcą i mogą sobie dać spełnienie, to sprawa zostaje między nimi smile
Ale rozumiem teraz czego się obawiasz z nastawieniem pójścia na całość.

Chodziło mi o to, że jak on poza sprawą wspomnianą chciał porozmawiać i nie potrafił się do tego zabrać, jak i z drugiej strony Ty, Szanowna Autorko podobnie, to ciężko jasność na czym stoicie.
Tymczasem wiedzę, że sprawa się niestety źle rozwiązała i olał.

When I'm gone
I'll be a whisper in the night, I'll walk beside you
'Til we unite in the dark

16 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-12-29 08:42:55)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

"Wiesz, on mnie jednak olał, nie odpisał mi. Jakby był zainteresowany, to chyba nawet gdyby się wstydził, to by raczej cokolwiek odpisał?"

Może mu się, nie chce, może jest niezainteresowany, może zabolała go odmowa. Facet nieraz nawet jak nie jest bardzo zainteresowany to odmowa potrafi go zabolec. Jednego moze zaboli jak odmowi mu ktoś na kim bardzo mu zależy, a innego jak mu odmowi ktos, po kim się spodziewał, że będzie "łatwą zdobyczą", poprostu dlatego, że nastawiał się na seks. (Ale i tak trzeba postępować zgodnie ze sobą, nie zgadzac sie na wszystko)

"Autorko - po co te łatki? Skoro dwie osoby chcą i mogą sobie dać spełnienie, to sprawa zostaje między nimi smile"
Czasem zostaje między dwojgiem a czasem nie. To zależy od osób i okoliczności. Bywa, że podboje są tematem dyskusji / przechwałek. To jednak w grupie mężczyzn lub kobiet, nie w towarzystwie gdzie są same pary.

Everyone you meet is fighting a battle you know nothing about. Be kind. Always.

17

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

"Koń jaki jest, każdy widzi" wink

18

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

"Myślę, że chłopak, który ma dużo seksu, to jednak nie pali takich okazji jak z Tobą, nie odzywając się do Ciebie. "- czyli że jakby miał dużo seksu to by napisał, bo i tak nie miałby nic do stracenia? Dobrze to rozumiem czy na odwrót?

Taka interpretacja:     chłopak poznał dziewczynę, zamienił z nią parę słów, chce z nią seksu, nie chce związku, proponuje aby szli do niego, ale ona nie chce... no to proponuje, aby szli do niej, ale ona też nie chce... no to zrezygnował...         ale dziewczyna jednak się do niego odzywa...   I co robi dobry podrywacz "tylko dla seksu"? Ma chętną dziewczynę, która sobie w domu przemyślała sprawę, pewnie żałowała, że nie poszła na seks i się spłoszyła, więc teraz jest doskonałą okazja aby mieć ten seks.

A chłopak nie odzywając się zachowuje się dość dziwnie... wręcz jakby nie umiał podrywać.



Wiesz, on mnie jednak olał, nie odpisał mi. Jakby był zainteresowany, to chyba nawet gdyby się wstydził, to by raczej cokolwiek odpisał?

Może być tak, że podrywał Cię jak umiał... ale Ty powiedziałaś "nie". I on został w ten sposób mentalnie "pokonany" -- dałaś mu kopa, wstydzi się, uznał, że podryw był głupi...   Może nawet proponując mieszkanie twoje czy jego nie pomyślał o seksie, a w domu doszedł do wniosku, że głupio wyszło, tak jakby mu na samym seksie zależało.

Ale nie odzywanie się to jest głupie wyjście w każdej sytuacji... w każdej...



Znajoma mówi, że w ich "paczce" tylko on jest singlem i jak spotykają się razem to widać,

To świadczy o tym, że on nie umie podrywać. Bo gdyby podrywał tylko na seks, to by raz po raz miał inną dziewczynę.
Zapytaj koleżanki czy on miał dużo seksu. Takie konkretne pytanie...
Nie pytaj czy jest singlem... Zapytaj czy ma wokół siebie dużo dziewczyn.

Jeśli nie ma dużo dziewczyn, to znaczy, że się speszył twoją obroną i jeśli chcesz to można go poderwać.



, a może tak na prawdę on chce być sam i zaliczać panienki przy takiej okazji jak mnie?

Ale podrywać na seks trzeba umieć. Milczenie w sytuacji, gdy dziewczyna do niego pisze, dziewczyna która chciałaby seksu jest totalnie głupie.



Sama już nie wiem. Tylko właśnie po co by się pytał swojego kolegę o to, jak ja się nazywam...

To też jest głupie, bieganie wokół dziewczyny jak pies wokół jeża...
Wszyscy wokół wiedzą, żę on wypytuje, a do dziewczyny milczy.

Powinno być na odwrót -- nikt nic nie wie, a on podrywa dziewczynę.



Taak. Jak tylko ktoś organizuje jakieś wyjście to staram się wychodzić. Przełamuję się. Nie poznaję super wielu ludzi, ale mam poczucie, że nie marnuję sobie życia. Niestety takich wyjść nie ma za dużo sad

Bardzo dobrze, żę wychodzisz. Trzeba aktywnie tworzyć okazje do poznawania nowych ludzi.



zaraz po tym trochę się podłamałam i zaczęłam zastanawiać, co ze mną jest nie tak, że żaden facet się mną nie zainteresuje bardziej, bo to nie pierwsza taka sytuacja.

Może tworzysz wrażenie, że jesteś niedostępna i atakująca. A ten chłopak może nie miał wprawy w podrywaniu i nieświadomie to proponował coś co Ty bombardowałaś:


On:    A może pójdziemy do mnie na film?
Ty:         WRRRRRRRRRRRR! Spadaj!
On:     To może do Ciebie? 
Ty:         WRRRRRRRRRRRR! Spadaj!
On:     To spacerek?
Ty:    WRRRRRRRRR!



Kiedyś jeden znajomy powiedział, że chce tylko seksu, a niedługo potem znalazł laskę, z którą jest od kilku lat, więc co ma ona, czego nie mam ja, że

Seks zbliża ludzi. Seks szybko jest dobry.
Związek buduje się powoli.
W dodatku mężczyzna nie odróżnia zakochania od pożądania... po seksie dopiero widać wyraźniej jaki jest mężczyzna. Dlatego czekanie z seksem jest jakby odwlekaniem w czasie momentu kiedy pozna się mężczyznę bliżej/lepiej.


Po prostu chcę zrozumieć co robię źle, jak to rozpoznać. Można się śmiać ze mnie, ale ja miałam wtedy dużo pracy i trochę problemów na głowie, przez co nawet się nie domyśliłam, że on może chcieć tylko jednego. Dla mnie było oczywiste, że jak o mnie podpytywał to znaczy, że mu się spodobałam. Nawet nie wzięłam pod uwagę, że może mnie olać mówiąc szczerze. Mimo, że wielu tutaj to się wydaje oczywiste. Dlatego muszę to zrozumieć jakoś

Podobałaś mu się. Podrywał jak umiał. Dostał kosza i spłonął.

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

19

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

"Autorko - po co te łatki? Skoro dwie osoby chcą i mogą sobie dać spełnienie, to sprawa zostaje między nimi smile"
Czasem zostaje między dwojgiem a czasem nie. To zależy od osób i okoliczności. Bywa, że podboje są tematem dyskusji / przechwałek. To jednak w grupie mężczyzn lub kobiet, nie w towarzystwie gdzie są same pary.

Ale mowa o realizacji naszej podstawowej ludzkiej potrzeby. Najbardziej naturalnej sprawie.

When I'm gone
I'll be a whisper in the night, I'll walk beside you
'Til we unite in the dark

20

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Lucyfer666 napisał/a:

Ale zobacz na to, że jego też byś odhaczyła i zaliczyła smile
Autorko - po co te łatki? Skoro dwie osoby chcą i mogą sobie dać spełnienie, to sprawa zostaje między nimi smile
Ale rozumiem teraz czego się obawiasz z nastawieniem pójścia na całość.

Chodziło mi o to, że jak on poza sprawą wspomnianą chciał porozmawiać i nie potrafił się do tego zabrać, jak i z drugiej strony Ty, Szanowna Autorko podobnie, to ciężko jasność na czym stoicie.
Tymczasem wiedzę, że sprawa się niestety źle rozwiązała i olał.

Wiesz co. Zacznijmy od tego, że ja miałam wtedy comiesięczne problemy kobiece, więc no ... po prostu nie
Jakoś nigdy tego nie robiłam w okres, a co dopiero z nowo poznanym gościem

aniuu1 napisał/a:

Może mu się, nie chce, może jest niezainteresowany, może zabolała go odmowa. Facet nieraz nawet jak nie jest bardzo zainteresowany to odmowa potrafi go zabolec. Jednego moze zaboli jak odmowi mu ktoś na kim bardzo mu zależy, a innego jak mu odmowi ktos, po kim się spodziewał, że będzie "łatwą zdobyczą", poprostu dlatego, że nastawiał się na seks. (Ale i tak trzeba postępować zgodnie ze sobą, nie zgadzac sie na wszystko)

No tak, też prawda

Gary napisał/a:

Taka interpretacja:     chłopak poznał dziewczynę, zamienił z nią parę słów, chce z nią seksu, nie chce związku, proponuje aby szli do niego, ale ona nie chce... no to proponuje, aby szli do niej, ale ona też nie chce... no to zrezygnował...         ale dziewczyna jednak się do niego odzywa...   I co robi dobry podrywacz "tylko dla seksu"? Ma chętną dziewczynę, która sobie w domu przemyślała sprawę, pewnie żałowała, że nie poszła na seks i się spłoszyła, więc teraz jest doskonałą okazja aby mieć ten seks.

A chłopak nie odzywając się zachowuje się dość dziwnie... wręcz jakby nie umiał podrywać.

Kurczę. Niby tak. No ale czy to można nazwać "odmową"? W końcu on mnie nie zapraszał na spacer do parku w środku dnia, tylko prywatnie do siebie o 12 w nocy. Obcy typ. No ja się może nie znam, ale czy tak zawsze wygląda podryw? Wolałabym, żeby to szło trochę wolniej
Z resztą nie sądziłam też, że mnie oleje. Zazwyczaj ludzie odpisują, choćby tylko po kumpelsku. A on mi odpisał w sprawie uczelnianej, ale jak zapytałam co u niego to odczytał i olał. Już myślę, czy się na mnie nie obraził? Z drugiej strony facet który się obraża, że dziewczyna nie przyszła do niego na noc, mimo że się nie znają? Nie rozumiem chyba życia

Gary napisał/a:

Może być tak, że podrywał Cię jak umiał... ale Ty powiedziałaś "nie". I on został w ten sposób mentalnie "pokonany" -- dałaś mu kopa, wstydzi się, uznał, że podryw był głupi...   Może nawet proponując mieszkanie twoje czy jego nie pomyślał o seksie, a w domu doszedł do wniosku, że głupio wyszło, tak jakby mu na samym seksie zależało.

Ale nie odzywanie się to jest głupie wyjście w każdej sytuacji... w każdej...

Tak tylko właśnie- jak nie seks to co innego? Co mogłabym robić z obcym facetem sama u niego w mieszkaniu? Może jestem staroświecka, może naczytałam się za dużo poradników kobiecych, ale wszędzie zawsze było, żeby pierwsze spotkania były na neutralnym gruncie. Poza tym albo bym musiała sama wrócić do siebie w środku nocy albo musiałabym zostać do rana...nawet bez seksu to trochę szybko jak na początek, a może jestem jakaś dziwna?
I to nie odzywanie się....tego też nie rozumiem

Gary napisał/a:

To świadczy o tym, że on nie umie podrywać. Bo gdyby podrywał tylko na seks, to by raz po raz miał inną dziewczynę.
Zapytaj koleżanki czy on miał dużo seksu. Takie konkretne pytanie...
Nie pytaj czy jest singlem... Zapytaj czy ma wokół siebie dużo dziewczyn.

Jeśli nie ma dużo dziewczyn, to znaczy, że się speszył twoją obroną i jeśli chcesz to można go poderwać.

No właśnie też tak sądzę. Znaczy to chłopak, co dużo siedział w książkach zawsze. Znajoma mówi, że jest mądry. Nic nie mówiła o żadnych jego laskach, tylko to, że zawsze przychodzi sam i już widzi po nim, że czuje się niezręcznie wśród samych par. Czy ma wokół siebie dużo dziewczyn? Raczej tak. Koleżanek ma na pewno sporo, bo mamy takie studia, że to bardziej babski kierunek. No ale znajoma mówiła, że jest sam.
Ogólnie on nie wygląda na takiego za przeproszeniem r*chacza, ale no to zaproszenie do domu to jest jednak żółta flaga. No jak wpisałam w internet frazę "jak rozpoznać, że facetowi zależy tylko na seksie" to właśnie pierwsze co wyskakuje to "zabieranie cię w takie miejsca, gdzie pojawiłaby się okazja na seks, np u niego w domu"

Gary napisał/a:

Ale podrywać na seks trzeba umieć. Milczenie w sytuacji, gdy dziewczyna do niego pisze, dziewczyna która chciałaby seksu jest totalnie głupie.

Właśnie powiem Ci, że też mnie to zdziwiło. Nie wiem, czy gość, co nie chce tylko seksu to nie przepuściłby tego? Chyba że stwierdził, że tak łatwo nie pójdzie, a ma gdzieś wysilanie się. Znaczy cieszę się, że napisałam, bo wiem, że nie mam poczucia "a co by było gdyby...", trochę jestem zła, że zabrałam się tak późno, ale wcześniej jakoś tak o tym nie myślałam. Stwierdziłam, że jak nie napisał to wywalone, ale potem doszłam do wniosku, że jak znajoma go tak lubi, to może mi fajna znajomość przeszła koło nosa

Gary napisał/a:

To też jest głupie, bieganie wokół dziewczyny jak pies wokół jeża...
Wszyscy wokół wiedzą, żę on wypytuje, a do dziewczyny milczy.

Powinno być na odwrót -- nikt nic nie wie, a on podrywa dziewczynę.

Wiesz, to też nie było tak, że on wypytywał wszystkich. Zaraz gdy wróciłam w nocy do domu po tej imprezie miałam smsa od koleżanki, że ten chłopak wypytywał jej chłopaka o to, jak się nazywam. Potem, minął miesiąc i powiedziałam znajomej, że na imprezie miesiąc wcześniej poznałam tego chłopaka, z którym ona trzyma i że chyba mu się spodobałam. Ona pierwsze co to powiedziała, że on mówił coś o mnie, ale tak nagle i ona nie wiedziała, o co mu chodzi. Potem zachwalała go, że jest inteligentny, niebrzydki i żebym napisała do niego. Była nawet zadowolona. Powiedziałam jej, że no średnie wrażenie na mnie zrobił, bo trochę wypił i to zapraszanie do siebie...

Gary napisał/a:

Bardzo dobrze, żę wychodzisz. Trzeba aktywnie tworzyć okazje do poznawania nowych ludzi.

Ja wiem. Staram się w miarę możliwości. Na sylwestra też miałam iść, zaprosili mnie w 2 miejsca, ale nie idę, bo jestem przeziębiona. Chociaż w sumie cieszę się, bo nie lubię dużych spędów, sylwestry wspominam średnio, nie lubię ich. Niby też okazja do poznania kogoś, ale nie wiem, czy poznawanie kogoś w litrach alkoholu to dobry pomysł. No ale mówi się trudno. Nie pierwsza i nie ostatnia impreza

Gary napisał/a:

Może tworzysz wrażenie, że jesteś niedostępna i atakująca. A ten chłopak może nie miał wprawy w podrywaniu i nieświadomie to proponował coś co Ty bombardowałaś:


On:    A może pójdziemy do mnie na film?
Ty:         WRRRRRRRRRRRR! Spadaj!
On:     To może do Ciebie? 
Ty:         WRRRRRRRRRRRR! Spadaj!
On:     To spacerek?
Ty:    WRRRRRRRRR!

Nieeee to raczej nie to. Ja mu nie odpowiadałam wrogo, czy warczeniem. Nawet się przez chwilę wahałam, on to widział i mnie domawiał. Gadałam z nim przez całą drogę. Mój blok był bliżej, więc skręciłam, on mnie odprowadził, przytuliłam go na pożegnanie, powiedziałam "do zobaczenia", uśmiechnęłam się i pożegnałam. A na drugi dzień wysłałam zaproszenie. Żadnej wrogości tu nie było

Gary napisał/a:

Seks zbliża ludzi. Seks szybko jest dobry.
Związek buduje się powoli.
W dodatku mężczyzna nie odróżnia zakochania od pożądania... po seksie dopiero widać wyraźniej jaki jest mężczyzna. Dlatego czekanie z seksem jest jakby odwlekaniem w czasie momentu kiedy pozna się mężczyznę bliżej/lepiej.

Tak, ale jednak jest przekonanie, żeby faceta trochę przetrzymać, bo często zdarzają się tacy, co zaliczą i sobie pójdą, więc jak się weźmie na przetrzymanie to można sprawdzić, czy facetowi zależy na nas czy tylko na seksie, czego nie da się sprawdzić w kilka godzin. Osobiście nie jestem za przetrzymywaniem faceta rok w celibacie. Sama bym pewnie nie wytrzymała, ale już np taki miesiąc jest optymalnie, bo już wtedy człowiek trochę bliżej się pozna.

Gary napisał/a:

Podobałaś mu się. Podrywał jak umiał. Dostał kosza i spłonął.

Właśnie mam nieodparte uczucie, że za późno do niego napisałam i przez to zmarnowałam okazję sad
Trochę nie mogę sobie tego przedarować
A z drugiej strony- jakby chciał, to by chociaż łaskawie odpisał
Więc czuję się zagubiona i nie wiem co o tym myśleć

21

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Rozumiem.
W zasadzie nie musisz tutaj nic dodawać.
Zupełnie naturalne i popieram w 100%

When I'm gone
I'll be a whisper in the night, I'll walk beside you
'Til we unite in the dark

22

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

W końcu on mnie nie zapraszał na spacer do parku w środku dnia, tylko prywatnie do siebie o 12 w nocy. Obcy typ. No ja się może nie znam, ale czy tak zawsze wygląda podryw?


Hmm... nie ma norm na podryw, nie ma norm na seks. Każdy jest inny. Jak kobieta się dobrze czuje przy mężczyźnie, to jest to dobry podryw. Jak się czuje źle, to jest zły podryw.






A on mi odpisał w sprawie uczelnianej, ale jak zapytałam co u niego to odczytał i olał. Już myślę, czy się na mnie nie obraził? Z drugiej strony facet który się obraża, że dziewczyna nie przyszła do niego na noc, mimo że się nie znają?


Dziewczyny rozkminiają w swoich głowach różne sytuacje, ale nie nie przejmuj się tak... Pewnie on czuje jakby spalił podryw, dostał kosza. Nieważne...




Nie rozumiem chyba życia


Wyluzuj. Nie wszystko jest takie jasne i precyzyjne.






Tak tylko właśnie- jak nie seks to co innego? Co mogłabym robić z obcym facetem sama u niego w mieszkaniu?


Z przymrużeniem oka:     siedzieć na sofie z obrażoną miną, klikać w telefonie, nie przejmować się niczym... iiiii... czekać co się będzie działo... niech się chłopak martwi smile smile






Poza tym albo bym musiała sama wrócić do siebie w środku nocy albo musiałabym zostać do rana...nawet bez seksu to trochę szybko jak na początek,


Takie rzeczy możesz mówić wprost    "Nie pójdę do Ciebie, bo potem będę musiała wracać do domu sama w środku nocy a nikt mnie odprowadzi".






Ogólnie on nie wygląda na takiego za przeproszeniem r*chacza, ale no to zaproszenie do domu to jest jednak żółta flaga.


Może niezręczność... może naczytał się poradników...


Z drugiej strony kto nie próbuje, ten nie ma sukcesów. Próbował, nie wyszło.






Właśnie powiem Ci, że też mnie to zdziwiło. Nie wiem, czy gość, co nie chce tylko seksu to nie przepuściłby tego? Chyba że stwierdził, że tak łatwo nie pójdzie, a ma gdzieś wysilanie się. Znaczy cieszę się, że napisałam, bo wiem, że nie mam poczucia "a co by było gdyby...",


Mam identyczne opinie... smile








trochę jestem zła, że zabrałam się tak późno, ale wcześniej jakoś tak o tym nie myślałam. Stwierdziłam, że jak nie napisał to wywalone, ale potem doszłam do wniosku, że jak znajoma go tak lubi, to może mi fajna znajomość przeszła koło nosa


smile smile Może tak, a może inaczej... smile smile




Na imprezę jeśli nie jesteś totalnie chora to bym poszedł na twoim miejscu. Jak się upiją za bardzo to możęsz zniknąć przecież w każdej chwili...

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

23

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Przeżywasz Autorko gościa, którego w ogóle, ale to w ogóle nie znasz. No litości... I jeszcze towarzystwo wzajemnej adoracji robi Ci tu Autorko pranie mózgu, nie wiem w jakim celu.

24

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
assassin napisał/a:

Przeżywasz Autorko gościa, którego w ogóle, ale to w ogóle nie znasz. No litości... I jeszcze towarzystwo wzajemnej adoracji robi Ci tu Autorko pranie mózgu, nie wiem w jakim celu.

Pytam się. Próbuję zrozumieć facetów, żeby nie popełniać potem podobnych błędów. Co w tym widzisz złego? Ja po prostu nie rozumiem jego zachowania. A jest szansa, że w przyszłości (nie wiem kiedy) jeszcze się z nim spotkam na jakiejś wspólnej imprezie i co wtedy?
Jak to mówią- kto pyta, nie błądzi

Gary napisał/a:

Hmm... nie ma norm na podryw, nie ma norm na seks. Każdy jest inny. Jak kobieta się dobrze czuje przy mężczyźnie, to jest to dobry podryw. Jak się czuje źle, to jest zły podryw.

No tak


Gary napisał/a:

Dziewczyny rozkminiają w swoich głowach różne sytuacje, ale nie nie przejmuj się tak... Pewnie on czuje jakby spalił podryw, dostał kosza. Nieważne...

Ale czy to jest powód, żeby kogoś olewać?

Gary napisał/a:

Z przymrużeniem oka:     siedzieć na sofie z obrażoną miną, klikać w telefonie, nie przejmować się niczym... iiiii... czekać co się będzie działo... niech się chłopak martwi smile smile

No tak


Gary napisał/a:

Takie rzeczy możesz mówić wprost    "Nie pójdę do Ciebie, bo potem będę musiała wracać do domu sama w środku nocy a nikt mnie odprowadzi".

Racja, ale mimo wszystko uważam, że on powinien się wykazać też jakąś inicjatywą, a nie obrażać się, że laska, która go nie zna nie poszła do niego do domu. Nie wiem, dla mnie relacje międzyludzkie, czy to na stopie przyjaźni czy czegoś więcej powinny się rozwijać powoli. Znaczy nie mówię, że trzeba z wszystkim zwlekać, ale nie być takim hop do przodu. To za szybko. I ja nie wiem, czy mam jakiś skrzywiony obraz rzeczywistości, czy ja jestem jakaś nienormalna?


Gary napisał/a:

Może niezręczność... może naczytał się poradników...

Może, ale fakt faktem, nie odpisał mi

Gary napisał/a:

Z drugiej strony kto nie próbuje, ten nie ma sukcesów. Próbował, nie wyszło.

Ale czy to można nazwać próbowaniem? Ja bym powiedziała, że jakby napisał, zagadał, zaproponował spotkanie to by było próbowanie, a nie zaprasznie nieznanej laski do domu po kilku godzinach znajomości...

Gary napisał/a:

smile smile Może tak, a może inaczej... smile smile

Przepraszam, że tak męczę. Mam wrażenie, że na siłę próbuję sobie wmówić coś, co nie miało miejsca sad
Poza tym pisałeś, że tego chłopaka można by jeszcze poderwać- tylko jak, skoro nie odpisał? Mogłabym go dalej męczyć, tylko po co?

Gary napisał/a:

Na imprezę jeśli nie jesteś totalnie chora to bym poszedł na twoim miejscu. Jak się upiją za bardzo to możęsz zniknąć przecież w każdej chwili...

Wiesz co, to trochę bardziej skomplikowane. Gdyby to była zwykła domówka u znajomych to bym się nie zastanawiała. Jacyś znajomi...fajnie by było. A ja jestem trochę chora, osłabiona. Do tego to jest w moim mieście studenckim, do którego jadę około 400km (7h z przesiadką, to jest męczące), nie znam chłopaka, który to organizuje, byłabym na doczepkę. Kilkadziesiąt osób (praktycznie jak w klubie), z czego praktycznie nikt znajomy, a jak już będzie ktoś znajomy to w parze (i to znajomi, z którymi nigdy nie imprezowałam). Miała iść jedna koleżanka, która lubię, ale stwierdziła, że nie chce jej się specjalnie na samego sylwestra przyjeżdżać. Do tego na początku stycznia mam ważne kolokwium, więc muszę się uczyć. Już pomijając fakt, że jest pandemia, w zbiorowisku tylu ludzi nietrudno się czymś zarazić, a tuż po sylwestrze jadę do rodziny i nie chcę wszystkich pozarażać. Ja wiem, że to takie wymówki, ale ja chodzę, gdzie się da, jednak nie przekraczając granicy swojego komfortu. Jeśli ma być domówka na kilkadziesiąt osób, a dom ma tylko 120 metrów, to to będzie spęd. Byłam kiedyś na podobnych domówkach i się wynudziłam, bo każdy się zajął swoją grupką, ja byłam sama na doczepkę do kogoś.

25

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:
Gary napisał/a:

Dziewczyny rozkminiają w swoich głowach różne sytuacje, ale nie nie przejmuj się tak... Pewnie on czuje jakby spalił podryw, dostał kosza. Nieważne...

Ale czy to jest powód, żeby kogoś olewać?

Nie jest powód, ale ludzie robią różne głupoty.


Gary napisał/a:

Takie rzeczy możesz mówić wprost    "Nie pójdę do Ciebie, bo potem będę musiała wracać do domu sama w środku nocy a nikt mnie odprowadzi".

Racja, ale mimo wszystko uważam, że on powinien się wykazać też jakąś inicjatywą, a nie obrażać się, że laska, która go nie zna nie poszła do niego do domu. Nie wiem, dla mnie relacje międzyludzkie, czy to na stopie przyjaźni czy czegoś więcej powinny się rozwijać powoli. Znaczy nie mówię, że trzeba z wszystkim zwlekać, ale nie być takim hop do przodu. To za szybko. I ja nie wiem, czy mam jakiś skrzywiony obraz rzeczywistości, czy ja jestem jakaś nienormalna?

Jesteś normalna. Ludzie robią błędy w relacjach. Nic na to nie poradzisz. On zrobił błędy, może miał jakieś dziwne myśli, poglądy.




Gary napisał/a:

smile smile Może tak, a może inaczej... smile smile

Przepraszam, że tak męczę. Mam wrażenie, że na siłę próbuję sobie wmówić coś, co nie miało miejsca sad
Poza tym pisałeś, że tego chłopaka można by jeszcze poderwać- tylko jak, skoro nie odpisał? Mogłabym go dalej męczyć, tylko po co?

Najważniejsze abyś Ty wiedziała czego chcesz. Różne są opcje:

1. napisałaś do niego "co słychać", a on nie odpisał, i chciałabyś to jakoś załagodzić?

2. czy jednak nawiązać z nim dialog?


W punkcie "1" chyba nie warto.


W punkcie "2" można dać jeszcze jedną szansę...
Można jakąś zaczepkę napisać:

     "Hej cześć... Przewijasz mi się na liście znajomych, na imprezie tak mnie atakowałeś zaproszeniem do siebie, a teraz milczysz...  Jesteś tam?  "

Jak nie odpisze, to bym tylko koleżankę poinformował jakiego głupka Ci podsunęła jako niby-fajnego chłopaka.



Gary napisał/a:

Na imprezę jeśli nie jesteś totalnie chora to bym poszedł na twoim miejscu.

... jadę około 400km ... byłabym na doczepkę. ... a jak już będzie ktoś znajomy to w parze (i to znajomi, z którymi nigdy nie imprezowałam).
...

OK, ok. smile


... bo każdy się zajął swoją grupką, ja byłam sama na doczepkę do kogoś.

Może nieśmiali chłopcy też trzymają się swojej grupy, bo nie chcą zaczepiać dziewczyn z innej grupy... Ktoś powinien to przełamać.

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

26 Ostatnio edytowany przez Panna Szlachetnego Rodu (2021-12-30 12:38:35)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

Z poniższego opisu wynika, że najprawdopodobniej tak, ale- po co podpytywał o mnie znajomych? Patrzcie

Ogólnie sytuacja wyglądała tak, że znajoma zaprosiła mnie na spotkanie do pubu. Był tam jej chłopak, który sprowadził znajomych. Trochę par, 2 singli. Jednym z nich był taki jeden Bartek. Widziałam go pierwszy raz, ale nie był mi obcy, bo to dobry kolega moich znajomych z roku ze studiów. Moja bliska pisapsi o nim wcześniej opowiadała. Widziałam, że wpadłam mu w oko. czułam to. Wypytywał mnie o studia, gadał ze mną, niby mówił do wszystkich, a patrzył się na mnie, podpytywał skąd jestem, ile mam lat. Ludzie też to ogarnęli. Zaczęliśmy się rozchodzić. Okazało się, że on mieszka niedaleko mnie. Każdy się rozszedł w swoją stronę, ja zostałam z nim. Zaczął mnie przekonywać, żebym poszła do niego. Jak widział, że jestem sceptyczna to chciał się wprosić do mnie, no ale znałam gościa od 3h. Podeszliśmy pod mój blok, pożegnaliśmy się i poszłam. Weszłam do pokoju, na telefonie miałam wiadomość od tej znajomej "Bartek się pytał mojego chłopaka o to, jak się nazywasz". Aż się uśmiechnęłam. Na drugi dzień wysłałam mu zaproszenie na fb. Zaakceptował, ale nie napisał. Sądziłam, że mu było głupio po tym, jak się zachował i mu było wstyd po prostu (bo mi by było wstyd) i zapomniałam o sprawie. To był jakoś 7 listopada. Potem, na początku grudnia spotkałam się z moją psiapsi, która jest jego dobrą koleżanką i powiedziałam jej, co się wydarzyło. Ona mówiła "A właśnie mówił Bartek coś o Ali, ale tak z dupy i nie wiedziałam o co chodzi" i ucieszyła się, powiedziała, że on jest niebrzydki i inteligentny i żebym do niego napisała. Ja tak mówię, że no może, ale nie zrobił na mnie najlepszego wrażenie. Potem ochłonęłam (miałam masę roboty przed świętami), 18 grudnia wróciłam do domu. Przemyślałam to wszystko. Miałam poczucie, że mi fajna znajomość ucieka, do tego ta moja znajoma tak go zachwalała. Nawet mi się go szkoda zrobiło, że o mnie podpytytwał, więc pewnie mu się spodobałam, ale może nieśmiały i w ogóle. A teraz nie wiem, jak mogłam być taka głupia. Napisałam do niego najpierw w sprawie uczelnianej, bo miałam jedną, odpisał, ale jak zapytałam, co u niego słychać to mnie olał. Nie odpisał już. I wtedy sobie uświadomiłam, że wtedy chciał mnie zaciągnąć tylko do łóżka, wcale mu się nie spodobałam (nie na tyle, żeby mnie poznać bliżej) i przyznam, że się wkurzyłam, bo o ile jestem w stanie zrozumieć friends with benefits czy nawet seks na 1 randce, ale no to nie była randka, tylko przypadkowe spotkanie wśród znajomych, znaliśmy się 3h. Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym mu uległa. Raczej by się we mnie nie zakochał, ale czy by chociaż odpisał? Nie wiem. Z jednej strony cieszę się, że nie uległam, z drugiej jest mi przykro. Czasem załuję, że się z nim nie przespałam, bo mam wysokie libido, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji, że jestem taka łatwa. Przepraszam za wywód, ale już mi lepiej, że mogłam się wygadać. Ja tylko nie rozumiem jednego. Powiedz mi, co o tym sądzisz- skoro chłopak chciał tylko seksu to po co się o mnie dopytywał? Myślałam, że się dopytujemy o drugą osobę, jeśli jesteśmy kimś zainteresowani....to mnie właśnie zmyliło

Tak, po trzech godzinach znajomości, w środku nocy zaprasza się do siebie na seks.
Nie odpisał na prywatną wiadomość nic ponadto, co było konieczne, ponieważ nic więcej od Ciebie nie chce a tego, co chciał nie dostał wtedy kiedy miał na to ochotę.
Niewykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne, że byłabyś dokładnie w tym samym miejscu co teraz z tymi samymi rozterkami, gdybyś się wtedy z nim przespała.


Twierdzisz, że o Ciebie "dopytywał" i wyciągnęłaś na tej podstawie wniosek o zainteresowaniu Twoją osobą. Zastanawiasz się po co to robił skoro chciał tylko seksu. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Nie znał Cię a spodobałaś mu się,to chciał wiedzieć kim jesteś. A że chciał się wyłącznie zabawić, no cóż...

27

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:

Tak, po trzech godzinach znajomości, w środku nocy zaprasza się do siebie na seks.
Nie odpisał na prywatną znajomość nic ponadto, co było konieczne, ponieważ nic więcej od Ciebie nie chce a tego, co chciał nie dostał wtedy kiedy miał na to ochotę.
Niewykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne, że byłabyś dokładnie w tym samym miejscu co teraz z tymi samymi rozterkami, gdybyś się wtedy z nim przespała.


Twierdzisz, że o Ciebie "dopytywał" i wyciągnęłaś na tej podstawie wniosek o zainteresowaniu Twoją osobą. Zastanawiasz się po co to robił skoro chciał tylko seksu. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Nie znał Cię a spodobałaś mu się,to chciał wiedzieć kim jesteś. A że chciał się wyłącznie zabawić, no cóż...

No mi też się to wydawało dziwne. Chociaż z drugiej strony wiem, że podpytywanie o daną osobę świadczy jednak o jakimś zainteresowaniu, szczególnie, jeśli to było po tym zdarzeniu. A osoba, która chciałaby tylko seksu miałaby to raczej gdzieś
Dlatego to mnie właśnie zmyliło sad

Gary napisał/a:

Jesteś normalna. Ludzie robią błędy w relacjach. Nic na to nie poradzisz. On zrobił błędy, może miał jakieś dziwne myśli, poglądy.

To dobrze, bo już się zaczęłam zastanawiać, co ze mną nie tak i co zrobiłam źle

Gary napisał/a:

Najważniejsze abyś Ty wiedziała czego chcesz. Różne są opcje:

1. napisałaś do niego "co słychać", a on nie odpisał, i chciałabyś to jakoś załagodzić?

2. czy jednak nawiązać z nim dialog?


W punkcie "1" chyba nie warto.


W punkcie "2" można dać jeszcze jedną szansę...
Można jakąś zaczepkę napisać:

     "Hej cześć... Przewijasz mi się na liście znajomych, na imprezie tak mnie atakowałeś zaproszeniem do siebie, a teraz milczysz...  Jesteś tam?  "

Jak nie odpisze, to bym tylko koleżankę poinformował jakiego głupka Ci podsunęła jako niby-fajnego chłopaka.

Oj to chyba już spalone sad
Napisałam do niego, że jestem członkiem samorządu i proszę o coś tam. Odpisał. Potem zapytałam tak żartobliwie, czy udało mu się wrócić do domu, czy go nikt nie porwał, bo tyle się nie odzywa. Odpisał, że trochę zbłądził między blokami, bo chciał zrobić skrót a wydłużył drogę. Potem zapytałam, czy mieszka w miejscu x, bo ja przechodzę tam chodząc na zajęcia i też na początku się często gubiłam, bo to pasmo bloków, które wyglądają podobnie, więc nie jest sam. I już nic nie odpisał
Chyba już nie ma co więcej pisać hmm
Wydaje mi się, że zrobiłam, co mogłam sad
Wkurza mnie tylko to, że mam takiego pecha do facetów sad Dlaczego niektórzy trafiają szybko na drugie połówki (pisząc "szybko" mam na myśli liceum lub studia), a ja ciągle sama lub na doczepkę do par. Mam kilka lat młodszą siostrę. Nie lubi imprez tak samo jak ja. Co najwyżej jakieś kameralne. Na jednej z niewielu 18stek, na których była poznała kuzyna swojej dobrej znajomej. Są razem 1,5 roku. Jak się poznali ona miała 18, on 21. Z tego co mówiła, to jeszcze ze sobą nie spali. On taki spokojny, inteligentny chłopak, który ją wspiera i pomaga. Na prawdę szczęście, że na kogoś takiego trafiła. A ja? Mimo że nie lubię imprez to wiele, wiele razy zaciskałam zęby, stroiłam się i wychodziłam, żeby poznać nowych ludzi. I to przez wiele lat. I co? Albo poznawałam kogoś nieodpowiedniego, kto mi bardzo nie pasował, albo takie sytuacje jak ta. Dlatego ja uważam, że w miłości trzeba mieć szczęście, bo powiedzmy sobie szczerze- ja bym chciała stałego związku i czy to moja wina, że na takich trafiam? Robię, co mogę, serio. Sam widzisz. No z tym chłopakiem tu tak samo. Z jednej strony wyglądał na inteligentnego i w miarę porządnego a z drugiej- osoba inteligentna i porządna nie będzie wyciągała kogoś na sam seks. Z jednej strony się zastanawiam, czy może faktycznie mu się spodobałam, ale jest nieśmiały, z drugiej strony ja mogę sobie wmawiać, że on jest "nieśmiały", bo na siłę chcę sama sobie udowodnić, że ktoś się mną interesuje. Poza tym mną się interesowali często ludzie, którzy nie interesowali mnie, czyli albo ciapy życiowe, które są nieogarnięte, albo tacy, co byli wredni (nawet nie dla mnie, co dla innych) lub ewentualnie tacy, co zrobiliby ze mnie pomoc domową. Ten i tak był najlepszy z nich wszystkich. Dlatego tu mi ludzie piszą, że co ja się tak przejmuję, było minęło, a to i tak była najciekawsza dla mnie osoba, która wykazała jakiekolwiek zainteresowanie. Dlatego trochę nie mogę tego przeboleć


Gary napisał/a:

Może nieśmiali chłopcy też trzymają się swojej grupy, bo nie chcą zaczepiać dziewczyn z innej grupy... Ktoś powinien to przełamać.

Wiesz, poszłabym z chęcią, ale no musiałabym tam mieć chociaż jedną zaufaną osobę, przy której czuję się bezpiecznie, a praktycznie sami obcy...i to w takiej ilości...
Aż mi niedobrze na samą myśl, bo mnie takie spędy stresują. W sensie źle się czuję. Co innego domówka, gdzie jest przynajmniej z jedna czy dwie bliższe osoby a co innego duża impreza, gdzie nie znam ani gospodarza, z resztą nie imprezowałam i byłabym na doczepkę. Bywałam w takich miejscach na doczepkę i na prawdę źle się czułam, jak 5 koło u wozu

28 Ostatnio edytowany przez Panna Szlachetnego Rodu (2021-12-30 13:07:09)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:

Tak, po trzech godzinach znajomości, w środku nocy zaprasza się do siebie na seks.
Nie odpisał na prywatną znajomość nic ponadto, co było konieczne, ponieważ nic więcej od Ciebie nie chce a tego, co chciał nie dostał wtedy kiedy miał na to ochotę.
Niewykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne, że byłabyś dokładnie w tym samym miejscu co teraz z tymi samymi rozterkami, gdybyś się wtedy z nim przespała.


Twierdzisz, że o Ciebie "dopytywał" i wyciągnęłaś na tej podstawie wniosek o zainteresowaniu Twoją osobą. Zastanawiasz się po co to robił skoro chciał tylko seksu. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Nie znał Cię a spodobałaś mu się,to chciał wiedzieć kim jesteś. A że chciał się wyłącznie zabawić, no cóż...

No mi też się to wydawało dziwne. Chociaż z drugiej strony wiem, że podpytywanie o daną osobę świadczy jednak o jakimś zainteresowaniu, szczególnie, jeśli to było po tym zdarzeniu. A osoba, która chciałaby tylko seksu miałaby to raczej gdzieś
Dlatego to mnie właśnie zmyliło sad

Zagadnęłaś go prywatnie. Nie odpisał. I teraz pomyśl - chłopak był na tyle pewny siebie i śmiały, że proponował seks, jeśli nie u niego, to u Ciebie, a teraz miałby mieć jakieś obiekcje i inne "strachy", żeby odpisać, zagadać, kiedy sama wychodzisz z inicjatywą?
Dzielisz włos na czworo.
Mogę iść o zakład, że pozytywnie zareagowałby na wiadomość typu "hej, może dokończymy w ten weekend to, czego nie udało nam się zrealizować ostatnio..."
Bo ten facet oczekiwał konkretów z tej znajomości.

Nie ma się co łudzić, że jak na "dobry wieczór" wypłynął seks, to potem będzie love story wink

29

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

Napisałam do niego, że jestem członkiem samorządu i proszę o coś tam.
1.... Odpisał. Potem zapytałam tak żartobliwie, czy udało mu się wrócić do domu, czy go nikt nie porwał, bo tyle się nie odzywa.
2. ... Odpisał, że trochę zbłądził między blokami, bo chciał zrobić skrót a wydłużył drogę. Potem zapytałam, czy mieszka w miejscu x, bo ja przechodzę tam chodząc na zajęcia i też na początku się często gubiłam, bo to pasmo bloków, które wyglądają podobnie, więc nie jest sam.
3. ...  I już nic nie odpisał

Bardzo dobrze zrobiłaś. Wszystko super. Była szansa rozmowy. Nic więcej nie da się zrobić.


Chyba już nie ma co więcej pisać hmm
Wydaje mi się, że zrobiłam, co mogłam sad

Bardzo ładnie zagadałaś powyżej. smile smile
Nic więcej nie dało się zrobić. smile smile



Wkurza mnie tylko to, że mam takiego pecha do facetów sad Dlaczego niektórzy trafiają szybko na drugie połówki (pisząc "szybko" mam na myśli liceum lub studia), a ja ciągle sama lub na doczepkę do par.

Trzeba mieć szczęście. A szczęściu pomagać.
Nie poddawaj się.

Jak jakiś chłopak Ci się podoba, nawet z innej grupki, to staraj się być w pobliżu niego, albo nawet zagadać. Dziewczyny czasem też musza podrywać.



Dlatego ja uważam, że w miłości trzeba mieć szczęście,

Tak. Trzeba mieć dużo szczęścia.
Nie poddawaj się. Dalej bywaj tu i tam... smile smile



bo powiedzmy sobie szczerze- ja bym chciała stałego związku i czy to moja wina, że na takich trafiam? Robię, co mogę, serio. Sam widzisz. No z tym chłopakiem tu tak samo. Z jednej strony wyglądał na inteligentnego i w miarę porządnego a z drugiej- osoba inteligentna i porządna nie będzie wyciągała kogoś na sam seks. Z jednej strony się zastanawiam, czy może faktycznie mu się spodobałam, ale jest nieśmiały, z drugiej strony ja mogę sobie wmawiać, że on jest "nieśmiały", bo na siłę chcę sama sobie udowodnić, że ktoś się mną interesuje. Poza tym mną się interesowali często ludzie, którzy nie interesowali mnie, czyli albo ciapy życiowe, które są nieogarnięte, albo tacy, co byli wredni (nawet nie dla mnie, co dla innych) lub ewentualnie tacy, co zrobiliby ze mnie pomoc domową. Ten i tak był najlepszy z nich wszystkich. Dlatego tu mi ludzie piszą, że co ja się tak przejmuję, było minęło, a to i tak była najciekawsza dla mnie osoba, która wykazała jakiekolwiek zainteresowanie. Dlatego trochę nie mogę tego przeboleć

Nie martw się -- dałaś szansę, rozmawialiście, dobrze zagadałaś, widać było, że się interesujesz, była twoja inicjatywa. Nie wyszło. Raz, drugi, trzeci, dziesiąty. Nie poddawaj się.

W drugim wątku gdzie tak dużo pisałaś, to sprawiałaś wrażenie, że nie podejmujesz działań. Tutaj widzę, że zrobiłaś co mogłaś. Bardzo dobrze. To dobra droga.


Gary napisał/a:

Może nieśmiali chłopcy też trzymają się swojej grupy, bo nie chcą zaczepiać dziewczyn z innej grupy... Ktoś powinien to przełamać.

Wiesz, poszłabym z chęcią, ale no musiałabym tam mieć chociaż jedną zaufaną osobę, przy której czuję się bezpiecznie, a praktycznie sami obcy...i to w takiej ilości...
Aż mi niedobrze na samą myśl, bo mnie takie spędy stresują. W sensie źle się czuję. Co innego domówka, gdzie jest przynajmniej z jedna czy dwie bliższe osoby a co innego duża impreza, gdzie nie znam ani gospodarza, z resztą nie imprezowałam i byłabym na doczepkę. Bywałam w takich miejscach na doczepkę i na prawdę źle się czułam, jak 5 koło u wozu

Rozumiem, że (1) Cię to stresuje   (2) że się czujesz jak piąte koło u wozu.
Ale może wśród tych nieznajomych jest chłopak, który dokładnie tak samo jak Ty się czuje?
Zastanów się...
Wielu ludzi ma takie uczucia jak Ty. Wielu się wydaje, że są oni jedynymi co mają takie uczucia.

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

30

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:
assassin napisał/a:

Przeżywasz Autorko gościa, którego w ogóle, ale to w ogóle nie znasz. No litości... I jeszcze towarzystwo wzajemnej adoracji robi Ci tu Autorko pranie mózgu, nie wiem w jakim celu.

Pytam się. Próbuję zrozumieć facetów, żeby nie popełniać potem podobnych błędów. Co w tym widzisz złego? Ja po prostu nie rozumiem jego zachowania. A jest szansa, że w przyszłości (nie wiem kiedy) jeszcze się z nim spotkam na jakiejś wspólnej imprezie i co wtedy?
Jak to mówią- kto pyta, nie błądzi

Musi być "wyględny" skoro napaliłaś się jak szczerbaty na suchary wink

31

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Gary napisał/a:

Bardzo ładnie zagadałaś powyżej. smile smile
Nic więcej nie dało się zrobić. smile smile

I  tak mam zawsze sad

Gary napisał/a:

Trzeba mieć szczęście. A szczęściu pomagać.
Nie poddawaj się.

Jak jakiś chłopak Ci się podoba, nawet z innej grupki, to staraj się być w pobliżu niego, albo nawet zagadać. Dziewczyny czasem też musza podrywać

.
Ja tam nie mam problemu z wyjściem z inicjatywą. Ja mam problem, żeby trafić na odpowiednią osobę

Gary napisał/a:

Nie martw się -- dałaś szansę, rozmawialiście, dobrze zagadałaś, widać było, że się interesujesz, była twoja inicjatywa. Nie wyszło. Raz, drugi, trzeci, dziesiąty. Nie poddawaj się.

W drugim wątku gdzie tak dużo pisałaś, to sprawiałaś wrażenie, że nie podejmujesz działań. Tutaj widzę, że zrobiłaś co mogłaś. Bardzo dobrze. To dobra droga.

Ja wiem, że sprawiałam wrażenie, że nie podejmuję działań. Czemu? Bo nic się wtedy nie działo. Wiesz, czemu nie mam problemu z pisaniem do ludzi? Po pierwsze- lubię kontakt z ludźmi. Po drugie- wiem, że o wartościową osobę warto się postarać, po trzecie- jestem typem osoby, której jak na czymś zależy, to zrobi wszystko, żeby mieć poczucie, że dała z siebie 100%. Nie wyobrażałabym sobie zostawić sprawy i zastanawiać się "co by było gdyby..."
Tylko problem w tym, że nie trafiam za często na ludzi, którzy mi się podobają. Ostatni raz, gdy mi się ktoś spodobał to było niecałe 3 lata temu. Dostałam kosza i długo dochodziłam do siebie. Potem długo długo nic i to właściwie pierwsza osoba od tamtego czasu, która mi się spodobała. Wcześniej też mi się podobali ludzie, np w liceum, też starałam się zagadywać albo nawet raz poprosiłam o numer telefonu, ale zawsze było coś na przeszkodzie albo lądowałam we friendzone. Spotykałam się z chłopakami, z ostatnim rok temu, ale to było bardziej z braku laku niż z miłości i były to osoby często po prostu chamskie, takie przeciwieństwo tego, co mi się podoba. Dlatego ktoś tu pytał, co ja się na niego tak uwzięłam. A to i tak chyba najlepszy z wszystkich chłopaków, którzy jak dotąd zwrócili na mnie w jakikolwiek sposób uwagę, bo jak dotąd jak mi się ktoś podobał to albo był friendzone albo ignorowanie, więc jak ktoś wykazał jakąkolwiek inicjatywę to już się cieszyłam, że może jest wreszcie szansa na pierwszy szczęśliwy związek, ale no przeliczyłam się. I niestety u mnie nie działa zasada "jak nie ten to następny", bo ten następny może się trafić za następne 2-3 lata. Dlatego przykro mi, że teraz nic nie wyszło. Najbardziej mi przykro dlatego, że ten chłopak tak na prawdę nawet mnie nie poznał, nawet nie chciał poznać. Nawet jak nie wprost, nie od razu, to podświadomie człowiekowi pewność siebie spada w dół. Ja czasem sprawiam wrażenie grzecznej, wystraszonej, właśnie przez tego typu akcje, ale jak się można czuć pewnym siebie, jak co chwila nie wychodzi w jednej z najważniejszych sfer w życiu? A powiedzmy sobie szczerze- wybór partnera życiowego jest bardzo ważny, bo z tą osobą spędzimy potem życie. A ja też zdaję sobie sprawę, że z każdym rokiem na rynku matrymonialnym ubywa w ogóle facetów, a co dopiero tych fajnych. Mówią mi to starsze koleżanki i widzę to ja sama u siebie. Kiedyś jeszcze imprezy były fajne, bo większość towarzystwa to single, a teraz większość towarzystwa to pary. Potrafię czasem przy stoliku siedzieć z samymi parami. Nie czuję się źle, jeśli to bliższe koleżanki, ale jak wracam do domu to mam trochę doła przez cały następny dzień. Do tego co innego, jak mam starsze koleżanki w parach, wtedy jakoś tak jako ta młodsza czuję, że mam jeszcze czas, a mam sporo młodszych znajomych o rok, czy dwa i wszyscy w poważniejszych związkach, tylko ja taka zacofana. Do tego koleżanki zawsze, ale to zawsze stawiają faceta na pierwszym miejscu, gdzie mną się faceci nie interesują i nie jestem dla nikogo ważna, nie mam nikogo bliskiego. To potrafi podkopać samoocenę. W sumie tyle razy mi już nie wyszło, że sytuacja z tym chłopakiem mnie teraz śmieszy, że ja głupia się łudziłam, że coś może wreszcie wyjdzie. Teraz się zastanawiam, co ja sobie myślałam. Już powoli wątpię, że znajdę kogoś, z kim będę szczęśliwa i albo zwiążę się z pierwszym lepszym albo będę sama. Zaczynam się powoli do tego przygotowywać, bo niedługo mi wybije 25 lat, taki przełomowy w sumie wiek, a ja dalej sama, bez jednego szczęśliwego związku na koncie. Z resztą w poprzednim wątku opisywałam, jak mój ex próbował ze mnie zrobić darmową pomoc domową. I ja właśnie na takich trafiam. Bez sensu to wszystko

Gary napisał/a:

Rozumiem, że (1) Cię to stresuje   (2) że się czujesz jak piąte koło u wozu.
Ale może wśród tych nieznajomych jest chłopak, który dokładnie tak samo jak Ty się czuje?
Zastanów się...
Wielu ludzi ma takie uczucia jak Ty. Wielu się wydaje, że są oni jedynymi co mają takie uczucia.

No to właśnie znajoma mówiła, że to jest ten wyżej opisywany chłopak. Mówiła, że oni wszyscy w parach, a on zawsze przychodzi sam i że widzi, że mu jest też niezręcznie. Tak więc no....
Poznałam ostatnimi czasy jeszcze jednego chłopaka- singla, na jednej domówce, ale mimo że mnie jakoś dobrze nie zna to widzę, że nie darzy mnie sympatią, nie wiem czemu. Nie gada ze mną, jak coś mówię to on się nawet za bardzo nie patrzy, ignoruje mnie. Raz będąc w pubie na drinkach tylko koło mnie było wolne miejsce to usiadł, ale potem gdzieś poszedł, wrócił i do końca siedział już na przeciwko, dalej ode mnie. Nie wiem, dziwne zachowanie, dlatego jego nie biorę nawet pod uwagę, skoro mnie nie trawi gość
Więc widzisz, to nie tak, że ja jestem szara myszka, co boi się wszystkiego. Staram się jak mogę, ale nie wychodzi sad

assassin napisał/a:

Musi być "wyględny" skoro napaliłaś się jak szczerbaty na suchary wink

W sensie przystojny? Hmm, powiedziałabym, że jeśli chodzi o urodę to jest podobny do mnie na stopie atrakcyjności, czyli nie mister Polski, ale jest niebrzydki, ja podobnie

Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:

Zagadnęłaś go prywatnie. Nie odpisał. I teraz pomyśl - chłopak był na tyle pewny siebie i śmiały, że proponował seks, jeśli nie u niego, to u Ciebie, a teraz miałby mieć jakieś obiekcje i inne "strachy", żeby odpisać, zagadać, kiedy sama wychodzisz z inicjatywą?
Dzielisz włos na czworo.
Mogę iść o zakład, że pozytywnie zareagowałby na wiadomość typu "hej, może dokończymy w ten weekend to, czego nie udało nam się zrealizować ostatnio..."
Bo ten facet oczekiwał konkretów z tej znajomości.

Nie ma się co łudzić, że jak na "dobry wieczór" wypłynął seks, to potem będzie love story wink

Ja wiem sad
Dlatego pytałam, jak to z boku wygląda

32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-12-31 10:52:20)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Z boku to nie wygląda dobrze.
Nie wiemy co siedzi w głowie tego chłopaka, może jest niezgrabny towarzysko, a może pi prostu niefajny.
Ale w Twojej głowie jest niestety ogromna desperacja, która każe Ci każdego kto wyda Ci się interesujący traktować jak zwierzynę do upolowania, zamiast poznawać, odtworzyć się i dać siebie poznać.
Potraktować wszystko bardziej na luzie. .
A tu mam wrażenie że ludzie mają taką główną kategoryzację: wolny: zajęty.
Ok że do niego nie poszłaś: to nieznajomy.
Nie ok jeśli młoda dziewczyna nie będąca nigdy w związku rozważa układ FWB
Dlaczego? Tego chcesz rzeczywiście od mężczyzny? To da Ci satysfakcję?
To nie jest układ trampolina do związku, a tego chcesz.chyba. ?
Żyj zamiast kombinować. 
Tak Ci się ten chłopak spodobał..
Możesz wymienić 10 cech które Cię w nim zachwyciły. ?
Bo ja w stosunku do mężczyzn bliskich sercu potrafię i 20 smile
Chodzi o to, czy widzisz człowieka, a nie swój jakiś tam plan wobec niego.
Czy ktoś przy Tobie może się poczuć bezpiecznie,
Nie kombinuj, tylko żyj.
Wydaje mi się że oceniasz mężczyzn pochopnie i powierzchownie..
A co do tego chłopaka zobacz jakie sprzeczne komunikaty dajesz:
Jego znajomym  mówisz że zrobił na Tobie źle wrażenie, myślisz że to drogą okrężną nie dotarło do niego?
Koleżanka powiedziała swojemu chłopakowi,  a On pewnie jemu po męsku. 
A potem się oddzywasz.na FB.

Musisz się wyzbyć desperacji i zdobyć na bezposredniosc. Nie zastanawiać się co on ma w głowie, tylko wprost mówić czego Ty chcesz.
Jak On zaprasza Cię do siebie w nocy, to albo idziesz jak Ty Chcesz i uważasz że to ok,
Albo nie idziesz i mówisz mu: nie znam Cię więc do Ciebie nie pójdę, ale zaproś mnie jutro na  spacer, pójdę chętnie, w niedzielę do kina, bo chętnie Cię poznam. Wyślij mi zaproszenie na FB .
Nazywam się Kasia Kowalska  ..itp itd..

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

33

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Ela210 napisał/a:

Z boku to nie wygląda dobrze.
Nie wiemy co siedzi w głowie tego chłopaka, może jest niezgrabny towarzysko, a może pi prostu niefajny.
Ale w Twojej głowie jest niestety ogromna desperacja, która każe Ci każdego kto wyda Ci się interesujący traktować jak zwierzynę do upolowania, zamiast poznawać, odtworzyć się i dać siebie poznać.
Potraktować wszystko bardziej na luzie. .
A tu mam wrażenie że ludzie mają taką główną kategoryzację: wolny: zajęty.
Ok że do niego nie poszłaś: to nieznajomy.
Nie ok jeśli młoda dziewczyna nie będąca nigdy w związku rozważa układ FWB
Dlaczego? Tego chcesz rzeczywiście od mężczyzny? To da Ci satysfakcję?
To nie jest układ trampolina do związku, a tego chcesz.chyba. ?
Żyj zamiast kombinować. 
Tak Ci się ten chłopak spodobał..
Możesz wymienić 10 cech które Cię w nim zachwyciły. ?
Bo ja w stosunku do mężczyzn bliskich sercu potrafię i 20 smile
Chodzi o to, czy widzisz człowieka, a nie swój jakiś tam plan wobec niego.
Czy ktoś przy Tobie może się poczuć bezpiecznie,
Nie kombinuj, tylko żyj.
Wydaje mi się że oceniasz mężczyzn pochopnie i powierzchownie..
A co do tego chłopaka zobacz jakie sprzeczne komunikaty dajesz:
Jego znajomym  mówisz że zrobił na Tobie źle wrażenie, myślisz że to drogą okrężną nie dotarło do niego?
Koleżanka powiedziała swojemu chłopakowi,  a On pewnie jemu po męsku. 
A potem się oddzywasz.na FB.

Musisz się wyzbyć desperacji i zdobyć na bezposredniosc. Nie zastanawiać się co on ma w głowie, tylko wprost mówić czego Ty chcesz.
Jak On zaprasza Cię do siebie w nocy, to albo idziesz jak Ty Chcesz i uważasz że to ok,
Albo nie idziesz i mówisz mu: nie znam Cię więc do Ciebie nie pójdę, ale zaproś mnie jutro na  spacer, pójdę chętnie, w niedzielę do kina, bo chętnie Cię poznam. Wyślij mi zaproszenie na FB .
Nazywam się Kasia Kowalska  ..itp itd..

Wreszcie głos rozsądku. Mniej więcej takie samo mam zdanie.
I Autorko, przejrzyj pobieżnie wątki/wypowiedzi osób, od których dostajesz rady...na zdrowie Ci to wyjdzie.

34 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-12-31 12:00:56)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Jak ktoś chce przeglądać wątku innych osób pobieżnie, to wnioski też będą pobieżne.
Może lepiej się skupić na swoim problemie i podziękować wszystkim za poświęcamy czas.
Marne to podziękowanie jeśli ktoś zacznie komentować czyjeś życie po pobieżne analizie.
A sugestia od kogoś kto jest wiele lat na forum A słowem się na temat swojego życia prywatnego nie zająknąl jest słaba.
Nawet jakby był księdzem. smile

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

35

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Ela210 napisał/a:

Jak ktoś chce przeglądać wątku innych osób pobieżnie, to wnioski też będą pobieżne.
Może lepiej się skupić na swoim problemie i podziękować wszystkim za poświęcamy czas.
Marne to podziękowanie jeśli ktoś zacznie komentować czyjeś życie po pobieżne analizie.
A sugestia od kogoś kto jest wiele lat na forum A słowem się na temat swojego życia prywatnego nie zająknąl jest słaba.
Nawet jakby był księdzem. smile

Ludzie samotni z reguły nie opowiadają o swoim życiu prywatnym, gdyż jak samo określenie wskazuje...nie ma o czym wink

36

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ela trafiła, zdaje się w samo sedno: w przebijającą się desperację, połączoną z wizją, jak to wszystko idealnie powinno wyglądać. Z góry zamierzony plan co do potencjalnego partnera powoduje chyba, że ktoś zaczyna się zachowywać w sposób, który zniechęca innych do poznania. Poza tym, może warto wyjść z tego "związkocentrycznego" podejścia i przestać siebie wartościować wyłącznie pod kątem tego, czy jest się z kimś czy nie.

Zresztą, lampka mi się zapala, jak ktoś pisze,że przez tak długi czas(3 lata) nikt mu nie przypadł do gustu, jeśli oczywiście szuka cały czas. No i oczywiście wielka trauma, bo ktoś ośmielił się dać kosza...

Więcej luzu!

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

37

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Dla jasności: desperacja nie w tym że wykazałaś inicjatywę!

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

38

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:
Gary napisał/a:

Rozumiem, że (1) Cię to stresuje   (2) że się czujesz jak piąte koło u wozu.
Ale może wśród tych nieznajomych jest chłopak, który dokładnie tak samo jak Ty się czuje?
Zastanów się...
Wielu ludzi ma takie uczucia jak Ty. Wielu się wydaje, że są oni jedynymi co mają takie uczucia.

No to właśnie znajoma mówiła, że to jest ten wyżej opisywany chłopak. Mówiła, że oni wszyscy w parach, a on zawsze przychodzi sam i że widzi, że mu jest też niezręcznie. Tak więc no....

Teraz wiesz dlaczego jest sam. smile smile



Poznałam ostatnimi czasy jeszcze jednego chłopaka- singla, na jednej domówce, ale mimo że mnie jakoś dobrze nie zna to widzę, że nie darzy mnie sympatią, nie wiem czemu. Nie gada ze mną, jak coś mówię to on się nawet za bardzo nie patrzy, ignoruje mnie. Raz będąc w pubie na drinkach tylko koło mnie było wolne miejsce to usiadł, ale potem gdzieś poszedł, wrócił i do końca siedział już na przeciwko, dalej ode mnie. Nie wiem, dziwne zachowanie, dlatego jego nie biorę nawet pod uwagę, skoro mnie nie trawi gość

Może też być zupełnie przeciwnie... podobasz mu się, ale ma przy Tobie stres... Jemu głupio na Ciebie patrzeć, aby nie "palić buraka", a Ty to interpretujesz jak ignorowanie Cię.

Podobnie jak Kremik z wątku obok uważam, że kobiety mają o tyle łatwiej, że mają wiele szans na poznanie mężczyzny. Mężczyzna niestety nie ma tyle okazji, bo sam musi je tworzyć, wyszukiwać i być ciągle odrzucanym.

Ty jako kobieta jest może trochę w takiej męskiej sytuacji -- że musisz podrywać, aktywnie, bywać, tworzyć odpowiednie styuacje, aby być z kimś blisko. Nie wiem dlaczego... może brakuje Ci spotkań w realu, może gdy inni się socjalizowali na imprezach, to Ty pływałaś i uczyłaś się.


Więc widzisz, to nie tak, że ja jestem szara myszka, co boi się wszystkiego. Staram się jak mogę, ale nie wychodzi sad

Jak na zdrapkach ze stacji benzynowej:    "Graj dalej"

Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...".

39

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Niby kobiety mają tyle okazji na poznawanie, ale jeśli tylko ktoś jej odmówi, to jest wielka rozpacz. Nawet nie mówię, że można się postawić w sytuacji faceta, który dostaje kosza. Zwyczajnie zaakceptować to, że niekoniecznie można się podobać komuś, kto nam się podoba. Sam to przeżywałem i nie zadręczałem się tym w ten sposób. No cóż, życie smile
Warto jednak zastanowić się nad tym uczuciem parcia na związek, podsycanym jeszcze widokiem innych ludzi, którzy są w związkach.

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

40

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Ela210 napisał/a:

Ale w Twojej głowie jest niestety ogromna desperacja, która każe Ci każdego kto wyda Ci się interesujący traktować jak zwierzynę do upolowania, zamiast poznawać, odtworzyć się i dać siebie poznać.
Potraktować wszystko bardziej na luzie. .

Zależy kto ma jaką definicję desperacji. Ja np. nie wzięłabym za faceta pierwszego lepszego, dlatego akurat dla mnie to desperacja nie jest

Ela210 napisał/a:

Nie ok jeśli młoda dziewczyna nie będąca nigdy w związku rozważa układ FWB

Nie byłam w takim układzie i nie planuję (chociaż mi już znajoma radziła, że lepsze to niż nic). Napisałam, że lepszy seks z kumplowaniem się niż gość, co powie "nara" po jednej nocy

Ela210 napisał/a:

Możesz wymienić 10 cech które Cię w nim zachwyciły. ?
Bo ja w stosunku do mężczyzn bliskich sercu potrafię i 20 smile

Tak, ale strzelam, że tych 20 nie wymieniasz od razu tylko pewnie po czasie...a jednak ktoś Ci się na pewno kiedyś podobał

Ela210 napisał/a:

Chodzi o to, czy widzisz człowieka, a nie swój jakiś tam plan wobec niego.
Czy ktoś przy Tobie może się poczuć bezpiecznie,

Przy mnie jak najbardziej ktoś może czuć się bezpiecznie. Zawsze byłam prorodzinna, troszczyłam się o ludzi.
I nie wiem co oznacza "plan" wobec kogoś, ale sądzę, że jeśli komuś na nas zależy to uwzględnia nas w swoich planach na przyszłość

Ela210 napisał/a:

Wydaje mi się że oceniasz mężczyzn pochopnie i powierzchownie..

Oceniam, jak każdy. Poznaję ile mogę. Nie wiem, skąd ten wniosek

Ela210 napisał/a:

A co do tego chłopaka zobacz jakie sprzeczne komunikaty dajesz:
Jego znajomym  mówisz że zrobił na Tobie źle wrażenie, myślisz że to drogą okrężną nie dotarło do niego?
Koleżanka powiedziała swojemu chłopakowi,  a On pewnie jemu po męsku. 
A potem się oddzywasz.na FB.

O nie nie nie. To już jest dopowiedzenie. Nie mówiłam tego znajomym. Mówiłam to jednej naszej wspólnej koleżance, która z nim trzyma. Opisałam jej sytuację, powiedziałam, że trochę wypił i mnie zapraszał do siebie i ona sama przyznała, że średnio wyszło, ale powiedziałam, że wydawał się fajny, tylko się nie odezwał. Znajoma mówiła, że pewnie mu było głupio za to, jak się zachował. Potem zapytała, czy ma coś mu mówić, na początku powiedziałam, że nie, a potem, że może coś delikatnie wspomnieć, że powiedziałam Ci, że go znam, czy coś. Nawet jej mówiłam, żeby go pozdrowiła ode mnie na ich następnym spotkaniu, ale czy to zrobiła, to nie wiem. To zaufana osoba i na 100% nie powiedziałaby nic złego. Nawet by pewnie chciała, żebym go lepiej poznała, bo ucieszyła się, jak jej to powiedziałam. Nie wiem, czy się z nim już widziała, ale są razem na jednym roku, więc widują się czasem na jakiś zajęciach. Tyle. Tak więc nie wiem skąd to dopowiedzenie

Ela210 napisał/a:

Musisz się wyzbyć desperacji i zdobyć na bezposredniosc. Nie zastanawiać się co on ma w głowie, tylko wprost mówić czego Ty chcesz.

Nie sądzę, żebym była zdesperowana, akurat nie utożsamiam się z tym. Nie każda laska, która zagada do faceta to desperatka

Ela210 napisał/a:

Albo nie idziesz i mówisz mu: nie znam Cię więc do Ciebie nie pójdę, ale zaproś mnie jutro na  spacer, pójdę chętnie, w niedzielę do kina, bo chętnie Cię poznam. Wyślij mi zaproszenie na FB .
Nazywam się Kasia Kowalska  ..itp itd..

Dokładnie tak zrobiłam. Jak napisałam wyżej- uśmiechnęłam się, przytuliłam go, pożegnałam się ("do zobaczenia następnym razem"), a na drugi dzień wysłałam zaproszenie. To był ten akt desperacji?

Wiesz, zależy co dla kogo desperacja. Dla mnie napisanie "co u ciebie" nawet do obcej osoby nie jest desperacją. Dla mojej jednej znajomej przespanie się jednorazowe z chłopakiem jest desperacją, bo jak ona twierdzi- ktoś jest na tyle zdesperowany, że idzie do łóżka na pierwszej randce zamiast się dać poznać. Mam też znajomą, która głośno mówi, że dla niej desperacją jest ślub przed 30stką. Tak więc desperacja ma różne formy. Dla mnie desperacją jest związanie się na stałe z kimś, ślub, dzieci z osobą, która nam się totalnie nie podoba, do której nic nie czujemy

assassin napisał/a:

Ludzie samotni z reguły nie opowiadają o swoim życiu prywatnym, gdyż jak samo określenie wskazuje...nie ma o czym wink

A ja właśnie zaobserwowałam dokładnie na odwrót na innych forach- ludzie samotni lubią to z siebie wyrzucić. I trochę to smutne, że inni myślą, że w życiu osoby samotnej nic się nie dzieje sad A w życiu nie-samotnych to niby tak dobrze? Kupki, pieluchy, smoczki? To jest takie ekscytujące? Ale fakt, wiele osób w związkach czuje się po prostu lepszych. Czytałam przypadki, gdzie jak tylko jakaś laska znalazła sobie faceta to urywała kontakt z koleżanką singielką, bo ona już niby gorsza...

Ela210 napisał/a:

Dla jasności: desperacja nie w tym że wykazałaś inicjatywę!

Ja wiem, ale nadal nie rozumiem, co było w mojej wypowiedzi desperackiego? Dla mnie nic. Ani się na niego nie rzucałam, ani nic. Jedyne co to zastanawiałam się, czy czegoś źle nie zrobiłam, w czym pomógł mi bardzo Gary. Co innego, jakbym notorycznie do tego chłopaka wypisywała, rzucała się na niego to wtedy tak, to już była by desperacja

bagienni_k napisał/a:

Ela trafiła, zdaje się w samo sedno: w przebijającą się desperację, połączoną z wizją, jak to wszystko idealnie powinno wyglądać. Z góry zamierzony plan co do potencjalnego partnera powoduje chyba, że ktoś zaczyna się zachowywać w sposób, który zniechęca innych do poznania. Poza tym, może warto wyjść z tego "związkocentrycznego" podejścia i przestać siebie wartościować wyłącznie pod kątem tego, czy jest się z kimś czy nie.

Zresztą, lampka mi się zapala, jak ktoś pisze,że przez tak długi czas(3 lata) nikt mu nie przypadł do gustu, jeśli oczywiście szuka cały czas. No i oczywiście wielka trauma, bo ktoś ośmielił się dać kosza...

Więcej luzu!

A jak dla mnie trafiła połowicznie. Pisze o desperacji. Jedyne co bym mogła sobie desperackiego zarzucić to to, że umawiałam się na randki z chłopakami, do których nic a nic nie czułam, nawet mi się nie podobali, ale liczyłam, ze "a nóż zaiskrzy", ale z drugiej strony miałam poczucie, że zrobiłam wszystko, że nie wybrzydzałam i fakt, że jestem singielką nie jest do końca z mojej winy. W każdym razie nie wchodziłam z żadnym z nich w długie związki, co najwyżej takie 2 miesiące spotykania się, a jak ktoś był bardzo zły pod jakimś względem, to dziękowałam, bo znałam swoją wartość, a nie chciałam komuś robić nadziei i marnować jego czasu. Nie identyfikuję się z desperacją, bo wiem, że to coś innego. Poza tym ja tylko napisałam 2 wiadomości do tego chłopaka, jak nie odpisał, to dałam sobie spokój. Jakbym zaczęła wypisywać "halo, czemu nic nie mówisz", "umarłeś?", "co z tobą" to tak, to by była desperacja. Miałam kiedyś jedną zdesperowaną koleżankę. W moim wieku jeszcze była dziewicą, ale już odkąd skończyła 20 lat ganiała bardzo za facetami. Oglądała się nawet za takimi, na których ja bym w życiu nie spojrzała, a ta liczyła, że coś z tego będzie. A była wtedy młodsza ode mnie. To ja do takiego stadium nie doszłam, jeszcze, bo ja się nie rzucam na każdego.

I nie, nie mówię, że wszystko powinno wyglądać idealnie, ale sądzę, że zaczynanie jakiejś relacji od łóżka prowadzi donikąd. I to nie tylko moje zdanie, nawet mi wiele dziewczyn mówiło, że by dać sobie czas, sprawdzić, czy chłopak poczeka, bo jak się od razu mu wskoczy do łóżka to potem- tak jak mówiła aniuu- powie adios i rano zabierze rzeczy. Oczywiście nie zawsze, ale jestem zdania, że jak facetowi zależy to poczeka.

Ja sama tamtego dnia byłam super wyluzowana, miałam świetny humor, bo poszła mi dobrze pewna rzecz w pracy, więc byłam wzniebowzięta, uśmiechnięta, więc na pewno nie odrzuciły go żadne akty desperacji. Wręcz przeciwnie- zastanawiam się, czy może mu nie okazałam za mało uwagi, za późno odezwałam, a teraz już o mnie zapomniał?

Wbrew pozorom życie to nie bajka. Czytałam książkę Pawła Ślądskiego pt "Kurdupel czyli męska hiena". Opisuje tam właśnie sytuacje, że miłych i sympatycznych często "wyjadają" z rynku matrymonialnego kobiety często toksyczne, bo widzą, że to dobrzy kandydaci na mężów. I tacy faceci są pozajmowani w liceum/na studiach. A w tym czasie miłe i sympatyczne dziewczyny się uczą, samorealizują, nie szukają desperacko facetów a po studiach budzą się z ręką w nocniku, bo nie ma nikogo na ich poziomie i albo zostają same albo biorą jakiś toksyków, co ich wykorzystują. Oczywiście są wyjątki, ale niestety sama to u siebie obserwuję- co fajniejszy facet to zajęty. Mam też starsze koleżanki sinigelki i powtarzają to samo- co rok to gorzej. Dlatego to nie tak, że "każdy spotka swoją miłość, nawet w wieku lat 40", bo im człowiek starszy, tym ma większy bagaż doświadczeń. Po 30stce są często rozwodnicy z dziećmi i ex żoną. Tak więc to nie jest wszystko takie hop siup. Z resztą gadałam nawet z samotnymi kobietami, to przyznały, że jak się do pewnego wieku kogoś nie pozna to potem jest lipa. I nie, to nie są osoby, co siedzą zamknięte w mieszkaniu

I to nie tak, że nikt przez 3 lata nie przypadł mi do gustu. Spodobało mi się ze dwóch, ale niedostępnych dla mnie: jeden to mój wykładowca, który zaczął robić doktorat, niewiele starszy ode mnie a drugi zajęty. Ani wykładowcy nie będę podrywać ani uwodzić zajętego przecież. Dlatego powtarzam jak mantrę- jak się trafi ktoś, kto choć trochę zapadnie mi w pamięć to uważam, że trzeba zrobić wszystko, żeby chociaż spróbować, a nie siedzieć i użalać się nad własnym losem. Mam też trochę traumę, bo te 2,5 roku temu zakochałam się w jednym chłopaku i to tak bardzo. Robiłam, co mogłam, ale on nawet nie chciał spróbować. Długo dochodziłam do siebie, zawaliłam wiele rzeczy po drodze, bo byłam tak smutna i przybita, ale po jakimś roku doszłam do siebie tylko od tamtego czasu czuję taką niechęć do mężczyzn, takie zrezygnowanie. Jeden kosz nie jest absolutnie problemem. Problemem jest, jeśli nie możemy trafić na właściwą osobę. Ja już nawet pytałam ludzi wokół mnie, ba, mam brata starszego o kilka lat (ma już 30 na karku) i pytam, czy jestem brzydka i czy coś robią źle i wszyscy mi mówią, że jestem, zacytuję "śliczna, sympatyczna i da się ze mną na tyle tematów porozmawiać" i oni sami czasem się dziwią, że jestem singielką. Widzę po nich, że nie rozumieją tego. Sądzę, że to nie żadne desperackie zachowania, wredny charakter czy brzydota (bo już to podejrzewałam przez ostatnie lata) tylko pech. Bo przecież to jest bardzo ciężkie, żeby spotkać osobę, która nam się spodoba i której na nas zależy. To jak los na loterii. Podpytywałam bliższą koleżankę, czy jej chłopak nie ma fajnych kolegów. Nawet pytałam chłopaka siostry, czy nie ma jakiegoś wolnego kolegi- powiedział, że wszyscy rozsądni zajęci a nie ma sumienia podrzucić mi jakiegoś za przeproszeniem debila. To tylko potwierdza moją tezę

Może mam też skrzywiony obraz rzeczywistości, bo widzę związek mojej siostry. Znalazła fajnego chłopaka, z seksem czekają długo (1,5 roku), on ją wspiera w trudnych chwilach, ona zawsze może na niego liczyć. On ją widział w domowych ciuchach, w chorobie, a mimo to nie zniechęcił się. Ona może być przy nim sobą, nikogo nie udaje, żadnych masek ani nic. Taki normalny, szczęśliwy związek, o którym ja zawsze marzyłam. A dzisiaj to chyba bardzo rzadkie.

Gary napisał/a:

Teraz wiesz dlaczego jest sam. smile smile

A tak, prawda. Nie wiem, czy on tak wszystkie traktuje, czy co

Gary napisał/a:

Może też być zupełnie przeciwnie... podobasz mu się, ale ma przy Tobie stres... Jemu głupio na Ciebie patrzeć, aby nie "palić buraka", a Ty to interpretujesz jak ignorowanie Cię.

Niby tak, ale nie sądzę. Wyczułabym coś raczej. Jednak sygnały wysyłane przez osobę, która nam się podoba nie są takie tajne. Albo zerkanie na daną osobę, albo "przypadkowy" dotyk, albo właśnie dążenie do rozmowy, do bliskości. Ja też tak mam i widziałam to u wielu osób. A jak raz wyszłam z imprezy wcześniej, bo miałam zajęcia to się chłopaki tak spili, że nawet nie spojrzeli na mnie, gdy krzyknęłam im "cześć", więc no

Gary napisał/a:

Podobnie jak Kremik z wątku obok uważam, że kobiety mają o tyle łatwiej, że mają wiele szans na poznanie mężczyzny. Mężczyzna niestety nie ma tyle okazji, bo sam musi je tworzyć, wyszukiwać i być ciągle odrzucanym.

Ty jako kobieta jest może trochę w takiej męskiej sytuacji -- że musisz podrywać, aktywnie, bywać, tworzyć odpowiednie styuacje, aby być z kimś blisko. Nie wiem dlaczego... może brakuje Ci spotkań w realu, może gdy inni się socjalizowali na imprezach, to Ty pływałaś i uczyłaś się.

Właśnie wszyscy tak mówią i ja też tak zawsze myślałam "o matko, jak chłopaki mają trudno, bo to oni zazwyczaj są postawieni w roli tego, co musi się starać i zabiegać", a tu niekoniecznie tak jest. Ja się czuję właśnie jak taki facet. Sądzę, że masz tu dużo racji- ludzie imprezowali, integrowali się, a ja w szkole nauka i zajęcia dodatkowe. Na studiach rzuciłam zajęcia dodatkowe, miałam czas na imprezy i niby poznawałam jakiś ludzi, ale no nie poznałam nikogo na tyle ciekawego, żeby się wiązać, ale nie ukrywam, jakimś tam chłopakom w oko wpadłam, więc to nie tak, że nikomu się nie podobałam, nawet z nimi na randkach byłam, ale to nie było "to". Sądzę, że chodzę na zbyt mało imprez, ale staram się chodzić tak często, jak się tylko da. No byłam zaproszona na sylwestra. Nie poszłam, bo byłam chora i miałam podejrzenie koronawirusa. Niedawno miałam test i wyszedł negatywny, ale no lekarz powiedział, ze mam odpoczywać, więc spędzę czas z rodziną, ale mi to absolutnie nie przeszkadza. Nawet gdybym była zdrowa to nie wiem, czy bym na tą imprezę poszła, bo prawie nikogo tam nie znam, a jak znam może 3 osoby to 2 z nich średnio lubię. Z żadną nigdy nie imprezowałam. Impreza składająca się z bardzo wielu osób, wręcz dziki tłum, w którym ja źle się czuję. Do tego mam daleko do miasta studenckiego, bo jakieś 7h i to z przesiadką, a zajęcia mam nie od razu na początku tylko później, więc musiałabym wracać (i się uczyć, bo mam sporo nauki) i też mi się trochę nie chciało. No ale jedna impreza nie może przesądzać o wszystkim. Byłam już na tak wielu, że mi się już nawet nie chce chodzić w takie miejsca. Chciałabym spokoju i stabilizacji.

bagienni_k napisał/a:

Niby kobiety mają tyle okazji na poznawanie, ale jeśli tylko ktoś jej odmówi, to jest wielka rozpacz. Nawet nie mówię, że można się postawić w sytuacji faceta, który dostaje kosza. Zwyczajnie zaakceptować to, że niekoniecznie można się podobać komuś, kto nam się podoba. Sam to przeżywałem i nie zadręczałem się tym w ten sposób. No cóż, życie smile
Warto jednak zastanowić się nad tym uczuciem parcia na związek, podsycanym jeszcze widokiem innych ludzi, którzy są w związkach.

Bagiennik, ale nikt nie mówi o jednym koszu. Przecież jak ktoś ma z 1 czy 2 szczęśliwe związki to jakiś kosz w tą czy w tamtą nie zrobi różnicy. Wiadomo, że nie wszystkim można się podobać. Tylko jeśli zbliżasz się do ćwierć wieku, a nigdy z nikim nie byłeś to już jest powód do zmartwień, bo im jesteś starszy tym ciężej wejść w związek, bo człowiek ma swoje przyzwyczajenia, z wiązek to wspólne życie, współpraca i kompromisy. Nawet masa dziewczyn pisała "Mam 25 lat, nigdy nie byłam w związku i boję się, że nawet nie potrafiłabym być"
Z jednej strony mi tu zarzucacie, że mam wizję wyidealizowanego związku i jestem zdesperowana- ale z drugiej strony skąd mam wiedzieć, jak wygląda zdrowy związek, skoro nigdy w takim nie byłam? Z drugiej strony, jak piszę, że chciałabym być to mi desperację zarzucają. Trochę sprzeczne jest to wszystko. Nie pozbędę się wizji wyidealizowanego związku nie wchodząc w związek. Nie da się inaczej po prostu. Zdesperowana też nie jestem, nie biorę pierwszego lepszego. Tylko wewnętrznie jest mi przykro. Niby się rozwijam, chcę mieć jak najlepszą pracę w przyszłości, ale wewnętrznie jestem nieszczęśliwa. Więc to nie tak, że mam parcie na związek, bo to modne, bo wszyscy mają to ja też chce się pokazać. Nie. To wewnętrzna potrzeba bliskości, naturalna dla człowieka, bo jesteśmy zwierzętami stadnymi
Nawet wypisałam sobie wszystkie minusy bycia w związku jakie widzę ja oraz jakie znalazłam w necie, ale to takie oszukiwanie samemu siebie. To tak, jakby nie lubić rosołu, ale wmawiać sobie na siłę, że się go lubi i jest smaczny.
I też mnie to wkurza, że wszyscy zawsze traktują to z góry- chcesz związku?- jesteś desperatka. I mówią to zazwyczaj osoby, które są w związkach. Nigdy tego nie mówiła osoba permanentnie samotna. Takie osoby przyznają mi rację. Przypadek?
Powiem tak- mam jakieś tam swoje ulubione rzeczy, zainteresowania, wizję przyszłości, marzenia. Jestem introwertyczką i lubię przebywać sama w swoim otoczeniu. Tłumy ludzi mnie strasznie męczą i regeneruję się sama ze sobą. A mimo to mi dokucza samotność. Nawet nie wyobrażam sobie, jak okropnie muszą się czuć osoby, które nie są introwertykami jak ja i lubią towarzystwo innych osób. To musi być koszmar dla nich, skoro dla mnie jest to ciężkie.
I w ogóle jest to powszechnie bagatelizowany problem. Ludzie przez samotność dostają poważnych, głębokich depresji, nawet popełniają samobójstwa. A ktoś to bagatelizuje i powie "eeee tam, takie parcie na związek. Trzeba się przecież nauczyć żyć samemu"- i mówi to osoba, która albo jest w związku albo ma jakiś choćby 1 związek na koncie.

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
assassin napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Jak ktoś chce przeglądać wątku innych osób pobieżnie, to wnioski też będą pobieżne.
Może lepiej się skupić na swoim problemie i podziękować wszystkim za poświęcamy czas.
Marne to podziękowanie jeśli ktoś zacznie komentować czyjeś życie po pobieżne analizie.
A sugestia od kogoś kto jest wiele lat na forum A słowem się na temat swojego życia prywatnego nie zająknąl jest słaba.
Nawet jakby był księdzem. smile

Ludzie samotni z reguły nie opowiadają o swoim życiu prywatnym, gdyż jak samo określenie wskazuje...nie ma o czym wink

No nie! To przecież ogromne uproszczenie! Życie prywatne, to nie tylko związek (ludzie nie samotni), lecz także relacje rodzinne, towarzyskie (inne niż związkowe),  zainteresowania rozwijane dla przyjemności.

42 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-12-31 18:41:13)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Autorko, w takim razie powiem Ci, jako osoba samotna, tfu, sama(samotny nie czuję się w żadnym wypadku) od dawna. Taka, która próbowała nawiązywać relacje, ale stwierdziła, że na pewno nie to powinno decydować o mojej samoocenie czy poczuciu wartości. Zupełnie inne rzeczy mnie w życiu cieszą a kwestie związkowe zostawiłem na bocznym torze.
Choćby się chciało czy nie, KAŻDY człowiek jest osobną istotą i musi sobie, przynajmniej w niektórych przypadkach, radzić sam. Jeśli ktoś twierdzi, że bez związku nie da się żyć, to powinien się nad sobą zastanowić. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żeby traktować relację, jako centralny cel w życiu. Może się mylę, ale z Twoich opisów wynika, że tego związku pragniesz przede wszystkim a wszystko inne ma już marginalne znaczenie. Tak, jakby potrzeba bycia z ludźmi i bliskość była niczym powietrze(na poziomie związkowo-partnerkos-seksualnym). Tymczasem żyć trzeba przede wszystkim dla siebie i jeśli ktoś widzi, że jesteś szczęśliwa w swoim życiu będąc sama, to prędzej do tego Twojego życia wejdzie. Jeśli miałbym wybierać, to partner ma być dodatkiem do mojego życia(w momencie rozpoczęcia relacji) a nie jego centralną osią.

Ale nie o tym..

Z każdej podobne historii wyłania się jedno: Panie szukają jednak tego najlepszego. Może to kwestia innego spojrzenia, ale mam wrażenie, że bardzo często na starcie już się kogoś skreśla, nie znając go zbyt dobrze. Albo po prostu kobietom przeszkadzają, nie boję się tego powiedzieć na głos, pierdoły. Jeśli aktywnie kogoś szukasz i przez 3 lata NIKT Ci nie podszedł z tych wolnych, to się zastanawiam, jak ich oceniasz. Narzekania na brak partnera wynikają albo z tego, że jest się naprawdę wybrednym i zwraca uwagę na całą dłuuuugą listę cech(przesadnie długich) albo rzeczywiście ma się pecha i trafia na przypadki skrajne. Ludzie mają wygórowane oczekiwania, ale to może też pokłosie czasów w jakich żyjemy, gdzie niby wszystko jest na wyciągniecie ręki. Ile by nie dali, chce się więcej.
W każdym razie, żeby jednak z kimś być, trzeba tą osobę BLIŻEJ poznać i nie martwić się, jak coś nie wyjdzie. Może to problem zbyt szybkiego angażowania się? Ile razy tutaj były historie, gdzie po kilku miesiącach ktoś narzekał, że nie wyszło. Kilka miesięcy? To tak niewiele przecież! Nie mówiąc o tygodniach czy mierząc znajomość po kontakcie internetowym...

Życie prywatne, jak zostało to wyżej powiedziane, to także znajomi, rodzina i wszelkie pozazwiązkowe znajomości. Warto się w nich dobrze odnaleźć, żeby czuć się dobrze. To jest raczej podstawa do dalszych etapów.

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

43

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
bagienni_k napisał/a:

Autorko, w takim razie powiem Ci, jako osoba samotna, tfu, sama(samotny nie czuję się w żadnym wypadku) od dawna. Taka, która próbowała nawiązywać relacje, ale stwierdziła, że na pewno nie to powinno decydować o mojej samoocenie czy poczuciu wartości.

Ale nie miałeś żadnego szczęśliwego związku na koncie? To jesteś pierwszą osobą, jaką spotykam. Zazwyczaj ludzie 25+, którzy nie byli w związkach są zrezygnowani i mimo że na co dzień zarzekają, że są szczęśliwymi singlami to w necie wylewają żale, że czują się samotni (jak ja)

bagienni_k napisał/a:

Zupełnie inne rzeczy mnie w życiu cieszą a kwestie związkowe zostawiłem na bocznym torze.

Też mam rzeczy, które mnie cieszą, ale przecież można nie być jednotorowym. Znam kobietę, która skończyła prestiżowe studia, pracuje w korporacji za dobre pieniądze, ma zainteresowania w postaci sportu, jest zadbana a to jej nie przeszkadzało, żeby założyć rodzinę (ma męża i 2 dzieci)

bagienni_k napisał/a:

Choćby się chciało czy nie, KAŻDY człowiek jest osobną istotą i musi sobie, przynajmniej w niektórych przypadkach, radzić sam. Jeśli ktoś twierdzi, że bez związku nie da się żyć, to powinien się nad sobą zastanowić. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żeby traktować relację, jako centralny cel w życiu.

Ale wiesz, że można sobie radzić samemu będąc w związku? Nikt nie mówił, że jeśli wchodzi się w związek to automatem trzeba się przyssać do tej osoby, nie odstępować jej na krok i porzucić własne życie...to toksyczny związek. W zdrowym związku można się rozwijać, realizować pasje, a we 2 zawsze raźniej. Można mieć zainteresowania, przyjaciół. Nikt nie powiedział, że związek to sens życia i bez niego należy umierać. Jednak jest miło, kiedy on jest. We dwójkę zawsze raźniej. Zawsze łatwiej rozwiązuje się problemy. Pewien starszy mężczyzna mi to kiedyś powiedział:"Teraz to tyle wyzwolonych ludzi, singli, singielek, myślą, że są nowocześni. Ta samotność nie będzie im teraz przeszkadzać, ale za wiele lat, jak zostaną całkiem sami to zmienią zdanie" i coś w tym jednak jest.

bagienni_k napisał/a:

Może się mylę, ale z Twoich opisów wynika, że tego związku pragniesz przede wszystkim a wszystko inne ma już marginalne znaczenie.

Tak. Pragnę związku. Mówię o tym otwarcie. To coś złego? Zawsze byłam prorodzinna. Kiedyś chciałam założyć rodzinę, mieć dziecko. Natomiast już tyle razy przejechałam się na facetach, nie miałam tego poczucia bezpieczeństwa, że ani myślę o dzieciach. Przeraża mnie to. To właśnie tego skutek, ale o tym głośno się już nie mówi

bagienni_k napisał/a:

Tak, jakby potrzeba bycia z ludźmi i bliskość była niczym powietrze(na poziomie związkowo-partnerkos-seksualnym).

Z psychologicznego punktu widzenia w sumie jest ważne. W piramidzie wartości człowieka relacje międzyludzkie stoją bardzo wysoko. I nie ma co się z tym sprzeczać- psychiatrzy i psychologowie sami o tym mówią. Czytałam o tym masę artykułów napisanych przez specjalistów i każdy twierdzi, że samotność jest zła, a człowiek jako istota stadna chce przynależeć do jakiejś grupy

bagienni_k napisał/a:

Tymczasem żyć trzeba przede wszystkim dla siebie i jeśli ktoś widzi, że jesteś szczęśliwa w swoim życiu będąc sama, to prędzej do tego Twojego życia wejdzie.

A co jeśli ja jestem szczęśliwa sama ze sobą? Lubię sama oglądać filmy, czytać książki. Sprawia mi to przyjemność. Zapisuję się na różne szkolenia, które pomogą mi zdobyć w przyszłości pracę, kształcę się, rozwijam. I jakoś żyję

bagienni_k napisał/a:

Z każdej podobne historii wyłania się jedno: Panie szukają jednak tego najlepszego. Może to kwestia innego spojrzenia, ale mam wrażenie, że bardzo często na starcie już się kogoś skreśla, nie znając go zbyt dobrze. Albo po prostu kobietom przeszkadzają, nie boję się tego powiedzieć na głos, pierdoły.

No tak. Facet typu "pierdoła" jest uciążliwy. Spotykałam się z takimi. Ogólnie ja albo trafiam na typy nieogarnięte życiowo (tak, chłopak nie potrafił dania w knajpce wybrać) albo wredne typy (gość, który wszystkich obgaduje) albo tacy, co chcą tylko zaliczyć. I jak z tego wybrać kogoś? Ja nie mówię, że ma być jeden związek i do końca życia. Nie, ale choćby żeby się przez rok z kimś spotykać albo chociaż dłużej niż 2 miesiące. Rok temu spotykałam się z pewnym chłopakiem. Nie podobał mi się, ale chciałam dać mu szanse. Okazał się toksyczny. Mogłabym z nim być do dzisiaj, na siłę, ale po co? Tak więc serio, ja się z desperacją nie utożsamiam

bagienni_k napisał/a:

Jeśli aktywnie kogoś szukasz i przez 3 lata NIKT Ci nie podszedł z tych wolnych, to się zastanawiam, jak ich oceniasz. Narzekania na brak partnera wynikają albo z tego, że jest się naprawdę wybrednym i zwraca uwagę na całą dłuuuugą listę cech(przesadnie długich) albo rzeczywiście ma się pecha i trafia na przypadki skrajne. Ludzie mają wygórowane oczekiwania, ale to może też pokłosie czasów w jakich żyjemy, gdzie niby wszystko jest na wyciągniecie ręki. Ile by nie dali, chce się więcej.

Czy ja jestem wybredna? Nie wiem. Nie wymagam więcej niż sama mogę dać. Nie chcę sportowca, może być bardziej pulchny "misio". Nie chcę milionera, bo sama mogę zarobić. Chciałabym jedynie wykształconego na podobnym poziomie do mnie. Spokojnego, kulturalnego, który by mnie szanował. To tak dużo? Nie sądzę poza tym, żebym miała super wymagania. Np. mam kolegę, syn znajomych rodziców. Dla mnie jest to nawet dobry kandydat na męża, podobał mi się kiedyś (ale oświadczył się niedawno dziewczynie, więc po sprawie) i dla mnie jest okej, a moja mama mówi, że głupi, brzydki i w ogóle jakbym się z nim żeniła to musiałaby chyba przyjść pijana na ślub, bo on taki okropny. A to i tak jeden z lepszych, jakich znam. A moja mama męża ma takiego, że jej wszystkie kobiety zazdroszczą (mój tata), więc wie raczej, co mówi. Więc nie sądzę, żeby wymagania były spore. Prędzej bym powiedziała, że pech, bo ja praktycznie nie spotykam ludzi w swoim typie. No wykładowcy podrywać nie będę, bo po pierwsze za to grozi wypad z uczelni a po drugie on widzi na co dzień masę studentek, ma ich po uszy do oglądania. A ten drugi był w związku, więc nie będę związku rozbijać przecież, nawet bym nie umiała. A tak to ja też nie poznaję zbyt wiele nowych osób. To nie tak, że co imprezę to poznaję garść nowych ludzi. To raczej dość wąskie grono, a często ludzie są pozajmowani, nawet jeśli nie przyszli w parze. Raz złapałam fajny język z jednym gościem, to sam powiedział potem, że ma dziewczynę, tak między wierszami, tylko mieszka w innym mieście. Więc nie ma o czym mówić. Ja nawet nie uważam, że mam pecha do samych facetów. Ja po prostu poznaję ich na tyle mało, że nawet zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa ciężko kogoś poznać

bagienni_k napisał/a:

W każdym razie, żeby jednak z kimś być, trzeba tą osobę BLIŻEJ poznać i nie martwić się, jak coś nie wyjdzie. Może to problem zbyt szybkiego angażowania się? Ile razy tutaj były historie, gdzie po kilku miesiącach ktoś narzekał, że nie wyszło. Kilka miesięcy? To tak niewiele przecież! Nie mówiąc o tygodniach czy mierząc znajomość po kontakcie internetowym...

Dla mnie kilka miesięcy to i tak dużo. Jak ja to się maksymalnie ze 3 z kimś spotykałam...
I to prawda. Najpierw trzeba kogoś bliżej poznać. Znaczy ja z tym wewnętrznie walczę, bo widzę u siebie te same cechy co u niektórych moich koleżanek, które też wiecznie są same, czyli właśnie zbyt szybkie angażowanie, ale to chyba typowa cecha ludzi długo samotnych

bagienni_k napisał/a:

Życie prywatne, jak zostało to wyżej powiedziane, to także znajomi, rodzina i wszelkie pozazwiązkowe znajomości. Warto się w nich dobrze odnaleźć, żeby czuć się dobrze. To jest raczej podstawa do dalszych etapów.

Rodzinę swoją kocham i odwiedzam ich najczęściej jak tylko mogę. Znajomych mam, ale powiedzmy sobie szczerze- dla każdego najważniejsza jest druga połówka. Ja zawsze jestem gdzieś dalej na liście priorytetów. Lubię przebywać z ludźmi, ale no każdy stawia zawsze na swoją drugą połówkę. Moja bliska koleżanka pół roku nie miała czasu, żeby się ze mną spotkac, ale z chłopakiem widywała się normalnie. Potem sama mówiła, między wierszami, że "znajomi znajomymi ale faceta nic nie zastąpi", więc widać, gdzie ma znajomości

44

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Nie zrozumieliśmy się. Ale już jutro Ci dopiszę.
Nie chodziło mi o desperację w zachowaniu wobec tego chłopaka, bo tu jak pisałam nie popelnilas błędów  z wyjątkiem tego że jednak co innego powiedziałaś przyjaciółce ( jednej wystarczy) A co innego nam.
Chodzi mi o desperacką postawę wobec chęci bycia w związku. Bo nawet 18 letnia siostra jest i wszyscy są..
Ale to jutro ....miłego końca roku smile

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

45 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-12-31 21:13:40)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ok, nie wnikajmy może za bardzo w mój punkt widzenia, bo zaraz się ktoś doczepi, że za dużo mówię o sobie...Mogę tylko powiedzieć, że próbowałem,bo mi się właśnie wydawało, że to najcudowniejsze, co może człowieka spotkać. Tymczasem, nie będąc w żadnym wypadku specjalnie zranionym czy rozczarowanym, odkryłem po prostu, że mogę wręcz tryskać energią i cieszyć się życiem na 1000 % bez drugiej osoby u boku. Parę razy, gdy tylko taka się pojawiła i kiedy były szanse na rozwinięcie się czegoś(etap początkowy) to czułem się mniej więcej tak, jakbym nosił za ciasne ubranie albo siedział na rozżarzonych węglach. Jak jestem sam, czuję się w pełni wolny i niezależny.Wszystko da się połączyć, ale czasami to kwestia wyboru, gdzie poświęcamy świadomie i dobrowolnie coś w imię czegoś innego. Staram się polegać na sobie i samemu sobie radzić a wiele aspektów związkowego życia mnie zwyczajnie odrzuca i mierzi.

Dobra, o co mi chodziło: właśnie o to zaangażowanie. Pomyśl, co to jest te kilka miesięcy? Sądzisz, że ludzie się już na tyle dobrze znają, że mogą iść dalej a ewentualna pomyłka tak dużo kosztuje. Widać to często u kobiet, które gdzieś tam podświadomie już od początku układają sobie plan na związek a jak coś nie wypali to dziwią się, że się nie udało. No niestety, nie ma ludzi idealnych. Cechy które są dla Ciebie ważne u faceta wydają mi się występować u większości populacji, chyba, że mówimy o jakimś innym rodzaju zachowań. A już w ogóle wzorowanie się na opinii innych uważam za skrajną głupotę: to TY decydujesz przecież czy ten ktoś jest odpowiedni a nie Mama, koleżanka czy kto tam jeszcze. Poczucie bezpieczeństwa? Nie uważam, że my jesteśmy od tego, aby  ktoś się koniecznie i przede wszystkim dzięki nam czuł bezpiecznie. Jeśli miałbym wybierać, to chcę partnerkę a nie małą dziewczynkę, którą muszę się opiekować czy sprawić, aby czuła się bezpieczna. Podstawowe zasady współżycia dwojga ludzi są chyba jasne i poza skrajnymi, patologicznymi przypadkami, raczej większość osób je spełnia, tylko zawsze ta druga strona będzie chciała więcej. Mam też wrażenie, że pewne pojęcia są używane na wyrost, jak np "toksyk". Słyszę to na okrągło. Choć brak zdecydowania w przypadku wybrania dania z karty to już ciężki przypadek..
Natomiast, jeśli ktoś całkowicie olewa znajomych czy przyjaciół i wyłącznie spędza czas z partnerką/rem to nie chciałbym mieć kogoś takiego za znajomego. Trzeba docenić też inne znajomości, jak choćby ludzi, których znamy znacznie dłużej niż swoją "drugą połówkę". Tutaj ukłon w stronę jednej Użytkowniczki smile, która właśnie kilka razy stwierdziła, że nawet związek nie spowoduje, że straci kontakt ze swoimi dobrymi przyjaciółmi. Myślę, że gdyby większość kobiet(czy ogólnie ludzi) tak podchodziła do związku, to byłoby dużo mniej singli czy nawet same związki byłyby bardziej udane.

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

46 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-01-01 11:50:53)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Primo:
Światem relacji  międzyludzkich rządzą te same prawa przyrody . Fizyka, chemia.
Związki chemiczne kiedy powstają autorko?
Jak jest przyciąganie, jak ludzie do siebie pasują, jak są katalizatory, jak jest otwartość ( nawet na wiązania walencyjne smile
Nie ma moim zdaniem czegoś takiego jak "szukanie zwiazku"
Szukać należy człowieka. Okazać mu co się nam w nim podoba---- tu uwaga: bez skupienia na innej osobie a nie tylko na swoich potrzebach to jest zadanie niewykonalne.

Ludzie naprawdę wyczują czy są dla kogoś kimś wyjątkowym czy nie. Czy po prostu kandydatem, kandydatką do związku. bo wszyscy są w związkach.
Sama napisałaś że umawialas się z kimś kto Ci się nie podobał.
I nie wszystko o relacji z tym chłopakiem, aby poskładać całość trzeba było przeczytać 2 wątki.
Z wszystkich opisów i tak nie wiem nic ani o tym jak przebiegała ta droga do domu czy to była atmosfera żenady jego zachowaniem, tak powiedziałaś  koleżance, czy fajna rozmowa a na koniec przytulania i zaproszenie do dalszego kontaktu tak napisałaś później.
Nie wiem też co Ci się w nim podobało, oprócz tego że jest singlem , ani słowa o tym.

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

47

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Zacznę od tego, że życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku big_smile
I spełnienia wszystkich marzeń big_smile



bagienni_k napisał/a:

Ok, nie wnikajmy może za bardzo w mój punkt widzenia, bo zaraz się ktoś doczepi, że za dużo mówię o sobie...Mogę tylko powiedzieć, że próbowałem,bo mi się właśnie wydawało, że to najcudowniejsze, co może człowieka spotkać. Tymczasem, nie będąc w żadnym wypadku specjalnie zranionym czy rozczarowanym, odkryłem po prostu, że mogę wręcz tryskać energią i cieszyć się życiem na 1000 % bez drugiej osoby u boku. Parę razy, gdy tylko taka się pojawiła i kiedy były szanse na rozwinięcie się czegoś(etap początkowy) to czułem się mniej więcej tak, jakbym nosił za ciasne ubranie albo siedział na rozżarzonych węglach. Jak jestem sam, czuję się w pełni wolny i niezależny.Wszystko da się połączyć, ale czasami to kwestia wyboru, gdzie poświęcamy świadomie i dobrowolnie coś w imię czegoś innego. Staram się polegać na sobie i samemu sobie radzić a wiele aspektów związkowego życia mnie zwyczajnie odrzuca i mierzi.

Znaczy, że to po prostu nie była odpowiednia osoba dla Ciebie. Przy odpowiedniej osobie powinniśmy się czuć swobodnie. Ja też wolę być sama niż z byle kim. Właśnie jak się spotykałam z kimś, z kim nie widziałam przyszłości to też czułam taki dyskomfort, brak luzu. Nie tędy droga. A zakochałam się i robiłam wszystko, żeby jak najczęściej widywać tego chłopaka. Tak więc trzeba mieć szczęście, żeby trafić na drugą osobę. Ja też się realizuję, mam zainteresowania, mam jakieś tam osiągnięcia, plany, marzenia. I czuję się z tym bardzo dobrze. Tylko jednak czuję wewnętrznie, że chciałabym się z kimś związać. Choćby na trochę, ale chciałabym się szczęśliwie zakochać. Moje koleżanki czasem się dziwią, że jestem sama. Niektórym to jest mnie trochę żal, widzę to po nich. Sama im mówię, że samej mi dobrze, że po studiach wracam do domu rodzinnego oddalonego daleko stąd, więc i tak bym musiała faceta zostawić, ale wiem, że to nie jest do końca prawda, że oszukuję sama siebie mówiąc to. Może nie w 100%, bo jest w tym dużo prawdy, ale jednak nie mówię tego szczerze

bagienni_k napisał/a:

Dobra, o co mi chodziło: właśnie o to zaangażowanie. Pomyśl, co to jest te kilka miesięcy? Sądzisz, że ludzie się już na tyle dobrze znają, że mogą iść dalej a ewentualna pomyłka tak dużo kosztuje. Widać to często u kobiet, które gdzieś tam podświadomie już od początku układają sobie plan na związek a jak coś nie wypali to dziwią się, że się nie udało. No niestety, nie ma ludzi idealnych.

Dokładnie, kilka miesięcy to nie jest dużo. I to prawda, niektórzy się za szybko angażują. Tylko co z tym można zrobić?


bagienni_k napisał/a:

Cechy które są dla Ciebie ważne u faceta wydają mi się występować u większości populacji, chyba, że mówimy o jakimś innym rodzaju zachowań. A już w ogóle wzorowanie się na opinii innych uważam za skrajną głupotę: to TY decydujesz przecież czy ten ktoś jest odpowiedni a nie Mama, koleżanka czy kto tam jeszcze. Poczucie bezpieczeństwa? Nie uważam, że my jesteśmy od tego, aby  ktoś się koniecznie i przede wszystkim dzięki nam czuł bezpiecznie. Jeśli miałbym wybierać, to chcę partnerkę a nie małą dziewczynkę, którą muszę się opiekować czy sprawić, aby czuła się bezpieczna. Podstawowe zasady współżycia dwojga ludzi są chyba jasne i poza skrajnymi, patologicznymi przypadkami, raczej większość osób je spełnia, tylko zawsze ta druga strona będzie chciała więcej. Mam też wrażenie, że pewne pojęcia są używane na wyrost, jak np "toksyk". Słyszę to na okrągło. Choć brak zdecydowania w przypadku wybrania dania z karty to już ciężki przypadek..

U większości populacji? Co widzę fajniejszego faceta, to jest zajęty...
Ale przecież nie mówię, że muszę robić tak, jak ktos mi każe. Po prostu jestem ciekawa zdania innych. Np. dla mnie było oczywiste, że ten chłopak chciał tylko seksu, a taki Gary mi otworzył oczy, przedstawił męski punkt i teraz już to takie oczywiste dla mnie nie jest. Rozmawiałam na ten temat z moim bratem i on też powiedział, że jest tyle sprzecznych sygnałów, że to nie jest takie proste i się nie dziwi, że się nad tym zastanawiam
Ty byś nie chciał swojej drugiej połówki otaczać poczuciem bezpieczeństwa? Bo ja tak. Ja bym chciała, żeby mój facet miał to poczucie, że może na mnie polegać, że będę go zawsze wspierać i mu doradzać. Dla mnie jest to podstawa do stworzenia dobrego związku- zaufanie. A jak komuś ufamy to czujemy się bezpiecznie. Jak ktoś nie chce stworzyć takiej atmosfery, to faktycznie lepiej, żeby się nie wiązał. Nie wiem, może jestem dziwna, ale źle bym się czuła przy facecie wiedząc, że nie mogę mu nic powiedzieć, z niczego się zwierzyć, bo to oleje, wyśmieje albo wypapla. Znam takie małżeństwa, że żona gada z koleżankami pod nieobecność męża (przez telefon), bo nie chce, żeby mąż podsłuchiwał. U mnie w domu takich tajemnic nie było, dlatego czułam się właśnie bezpiecznie.
Bo toksyków jest dzisiaj dużo. Akurat nie jest ciężko ich zidentyfikować. Ja osobiście trafiłam na jednego toksycznego narcyza. On to taki podręcznikowy przykład akurat. Reszta toksyczna nie była ale trafiałam na ludzi, którzy: jeden zachęcał mnie do spróbowania narkotyków, inny nie potrafił zdecydować się na danie z karty oraz bagatelizował moje problemy i potrzeby (ja byłam smutna, załamana to on wyśmiewał mój problem), inny był chamski i wszystkich swoich bliskich znajomych obgadywał przy mnie (swoją najlepszą paczkę, opowiadał o każdym, że ten to jest fałszywy, ta to jest brzydka itp), są też tacy, którzy chcieli tylko jednego. Nie wszyscy byli źli. Niektórych sfriendzonowałam, ale jak ich dobrze poznałam, po prostu nic do nich nie czułam, byli tylko kumplami, którzy też czasem potrafili mi zajść za skórę. Tak więc ja serio nie mam z czego wybierać. Więc to nie desperacja. To doświadczenie. Wiem, że jak się jeden porządniejszy trafił to długo mogę już na takiego nie trafić (tak, ten i tak jest jednym z lepszych)

bagienni_k napisał/a:

Natomiast, jeśli ktoś całkowicie olewa znajomych czy przyjaciół i wyłącznie spędza czas z partnerką/rem to nie chciałbym mieć kogoś takiego za znajomego. Trzeba docenić też inne znajomości, jak choćby ludzi, których znamy znacznie dłużej niż swoją "drugą połówkę". Tutaj ukłon w stronę jednej Użytkowniczki smile, która właśnie kilka razy stwierdziła, że nawet związek nie spowoduje, że straci kontakt ze swoimi dobrymi przyjaciółmi. Myślę, że gdyby większość kobiet(czy ogólnie ludzi) tak podchodziła do związku, to byłoby dużo mniej singli czy nawet same związki byłyby bardziej udane.

Też tak uważam. Jak ja się spotykałam z kimś to nie olewałam ludzi. To było dla mnie oczywiste. Natomiast są ludzie, którzy jak tylko wejdą w związek to znajomi przestają istnieć. Moja siostra chociażby. Miała jakiś tam znajomych, ale odkąd ma chłopaka to nie spotyka się z nikim prócz niego. Powtarza tylko "a po co ja mam się z kimś spotykać?", "znajomi to raz są a raz ich nie ma, a facet jest do końca życia"- wiem, że to nieprawda, bo życie pisze różne scenariusze i ja jej nie rozumiem, ale mówię tylko, że przez to znam ten gatunek ludzi. Ja zawsze byłam towarzyska, nie wyobrażam sobie zerwać kontaktu z ludźmi. Ale to prawda, dużo osób tak robi. Wiele dziewczyn podświadomie patrzy na singielki jako te "gorsze" lub na niższej warstwie społecznej niż one. Nawet jak nie mówią tego wprost to to widać. Taka mentalność. A im się jest starszym tym gorzej.

Ela210 napisał/a:

  z wyjątkiem tego że jednak co innego powiedziałaś przyjaciółce ( jednej wystarczy) A co innego nam.
Chodzi mi o desperacką postawę wobec chęci bycia w związku. Bo nawet 18 letnia siostra jest i wszyscy są..

Wyjaśniłam to wyżej. W sumie sama siebie nie rozumiem do końca, ponieważ na początku byłam trochę zażenowana i to prawda, ale jak przemyślałam sprawę to stwierdziłam, że każdy popełnia błędy i nie można kogoś od razu skreślać. Stwierdziłam, że to nie było najgorsze, co w życiu widziałam, ale potrzebowałam na to czasu.
Poza tym ja koleżance powiedziałam, żeby nie mówiła mu o wszystkim, co jej mówiłam, ale może szepnąć słówko na mój temat. Strzelam jednak, że zapomniała. Ponieważ ja jej nie tak dawno o nim opowiadałam. Kiedy on ją o mnie zagadywał to jej tego jeszcze nie powiedziałam, więc tutaj zwaliłam, bo gdybym powiedziała jej wcześniej, on by zapytał a ona wiedziała o co chodzi to by może wyszło inaczej. Dlatego tak tu zawaliłam, ale miałam masę pracy, ona też i nie widziałam się z nią. Dopiero porozmawiałam z nią i stwierdziłam, że dobra szansa to jest

Ela210 napisał/a:

Chodzi mi o desperacką postawę wobec chęci bycia w związku. Bo nawet 18 letnia siostra jest i wszyscy są..

Dlatego wytłumaczyłam to bliżej- to nie chodzi o to, że ja chcę być w związku z pierwszym lepszym, bo wszyscy są i ja też chcę się pokazać. To mam gdzieś. To wewnętrzna potrzeba. Albo czegoś chcesz albo nie. Jakoś nigdzie nie widziałam, żeby kobiecie, która np. pragnie dziecka a nie może zajść w ciążę ktoś gadał, że przecież życie to nie tylko dzieci, trzeba nauczyć się żyć samemu itp. a singlom wszyscy to gadają

Ela210 napisał/a:

Primo:
Światem relacji  międzyludzkich rządzą te same prawa przyrody . Fizyka, chemia.
Związki chemiczne kiedy powstają autorko?
Jak jest przyciąganie, jak ludzie do siebie pasują, jak są katalizatory, jak jest otwartość ( nawet na wiązania walencyjne smile
Nie ma moim zdaniem czegoś takiego jak "szukanie zwiazku"
Szukać należy człowieka. Okazać mu co się nam w nim podoba---- tu uwaga: bez skupienia na innej osobie a nie tylko na swoich potrzebach to jest zadanie niewykonalne.

Pięknie powiedziane! Zgadzam się z tym w 100%

Ela210 napisał/a:

Ludzie naprawdę wyczują czy są dla kogoś kimś wyjątkowym czy nie. Czy po prostu kandydatem, kandydatką do związku. bo wszyscy są w związkach.

Tak to prawda. Jednak są wyjątki. Np. zachowanie tego chłopaka jest dziwne, daje jakieś sprzeczne sygnały. Gadałam o tym z bratem i on też powiedział, że nie wie, o co może mu chodzić. Ja się właśnie wtedy poczułam, że mu się spodobałam, ale z drugiej- zapraszanie kogoś nieznajomego do siebie do mieszkania to często pretekst do seksu i tyle. Więc nie wiem. A co Ty o tym myślisz?
Ja mam właśnie coś takiego, że nigdy nie weszłabym w związek z rozsądku. Czemu? Bo tacy najlepsi kandydaci mi się zazwyczaj podobają. Nie lubię bad boyów

Ela210 napisał/a:

Sama napisałaś że umawialas się z kimś kto Ci się nie podobał.

Tak, umawiałam się, ale nie wiązałam. To jest różnica. Umówić się można równie dobrze z koleżanką na kawę, co nie czyni mnie zdesperowaną, prawda? Natomiast jeśli wychodzisz za mąż za kogoś, kogo nie kochasz to tak, to już jest desperacja

Ela210 napisał/a:

I nie wszystko o relacji z tym chłopakiem, aby poskładać całość trzeba było przeczytać 2 wątki.

No tak, pisałam w nich o czyms trochę innym. W tamtym byłam pewna, że mi z nim wyjdzie, skoro mu się spodobałam

Ela210 napisał/a:

Z wszystkich opisów i tak nie wiem nic ani o tym jak przebiegała ta droga do domu czy to była atmosfera żenady jego zachowaniem, tak powiedziałaś  koleżance, czy fajna rozmowa a na koniec przytulania i zaproszenie do dalszego kontaktu tak napisałaś później.

Rozmawialiśmy. Był trochę podpity, bo czułam to w jego oddechu, było mu wesoło, no trochę była żenada, bo ja średnio lubię podpitych kolesi, ale rozmawiałam z nim. Na koniec pożegnałam się miło

Ela210 napisał/a:

Nie wiem też co Ci się w nim podobało, oprócz tego że jest singlem , ani słowa o tym.

O kurczę, ale się uparłaś. Okej jak chcesz. Jeszcze zanim wypił to wydawał się elokwentny. Na prawdę wypowiadał się w dość ciekawy sposób. Był dla mnie miły. Był ładnie ubrany: w koszulę i marynarkę (tak, lubię ładnie ubranych facetów), do tego z wyglądu w moim typie, bo wysoki brunet. Jednak po tym, jak trochę za dużo wypił razem z kolegami średnio to wyglądało. Jednak za płytko go oceniłam, koleżanka mówiła jednak, że on jest dobry człowiek. Dlatego chciałam dać mu szansę. Do tego jest inny niż ci, którym się do tej pory podobałam. Jest jednym z najlepszych. Przecież jakby mi się w ogóle nie podobał, nie zakładałabym wątku. W sumie to nie wiem, dlaczego często ludzie zauroczenie odbierają jako desperację

48

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Hmm, poza tymi przypadkami, które ewidentnie nie zachęcają do zawierania znajomości, dalej mi się wydaje, że w wyborze partnera kierujesz się głównie tym, co widać od razu a nie dajesz sobie możliwości, aby zgłębić czyjąś naturę bliżej. Jeśli np kryterium wyglądu(koniecznie wysoki brunet a nie wysoki blondyn czy średniego wzrostu jakikolwiek) jest takie ważne i ściśle sprecyzowane, to tracisz naprawdę sporo. No, ale wiadomo, że ciężko pewne rzeczy przeskoczyć, chociaż kobiety to nie wiem, czy rzadziej ustępują w kwestii pewnych "nieścisłości".
Szybkie angażowanie - otóż to!W co 2 czy co trzecim wątku tego typu widać, jak po tak krótkim czasie jedna osoba już całkowicie odlatuje. Jakim cudem można człowieka dostatecznie poznać w te kilka miesięcy i jednocześnie rozpaczać po utracie kogoś, kogo właśnie słabo się zna?
Natomiast poczucie bezpieczeństwa jest chyba różnie rozumiane. To, o czym Ty mówisz to są dla mnie podstawowe aspekty relacji międzyludzkich, bo zwierzają się czy wspierają znajomi i przyjaciele. Z drugiej strony nie oczekuje, że ktoś ma być moim ciągłym i głównym doradcą i powiernikiem- najpierw staram się samemu wszystko ogarnąć. Miałem wrażenie, że to poczucie bezpieczeństwa to jakieś mistyczne odczucie, które zapewnia niewielu. Coś w rodzaju opieki a nie partnerskiej równości. Opiekować się to mogę, ale kimś, kto sam sobie nie jest sobie w stanie poradzić. Zwierzanie się? Ok, ale wiadomo nie od dzisiaj, że jedni wolą o pewnych rzeczach nie mówić, bo czują się z tym dobrze a inni muszą się spowiadać z każdego aspektu swojego życia. I rodzi się konflikt..

Poza tym samo zauroczenie to jeszcze nie gwarancja czy nawet klucz do wspólnego życia. Zbyt wiele ważnych kwestii wychodzi dopiero po jakimś czasie a ludzie niestety mają brzydki zwyczaj(wydaje im się, że mogą od razu wszystko ocenić) zbyt pochopnego klasyfikowania ludzkiego charakteru czy atrakcyjności.
Im ktoś więcej osób odrzuca, tym od razu rodzi się podejrzenie, że wybór partnera opiera raczej o detale a nie kwestie kluczowe.

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

49 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-01-02 00:50:54)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ale gdzie Tu zauroczenie? smile
Wg mnie raczej chłodną oceną, stwierdzenie po czasie i to dłuższym że może jednak ten Pan.
Gdy moja przyjaciółka na studiach zauroczyła się swoim przyszłym mężem to po 2 godzinach błagał mnie w damskiej toalecie bym to dla niej podarowała, czyli zaaranżowala znajomość z nim dla niej,
I nie miałam wyjścia musiałam stanąć na wysokości zadania big_smile

I wiesz, nie nazwałabym tego desperacją bo: jej zależało na tym konkretnym mężczyźnie i nie miała żadnych wątpliwości że On jest dla niej odpowiedni, a nie że jest i tak najlepszy z miernoty którą ją otacza.
Bagiennik czasami ludzie zakochują się w kimś po czasie i to jest uwierz piękne doświadczenie gdy nagle zaczynasz kogoś tak odbierać, ale czasem Ziemia się zatrzymuje i wiesz to już po 10 sekundach wymiany zdań.. Dziwne ale prawdziwe smile
Autorko, Bagiennik jest średniej wysokości blondynem, dlaczego miałby się czuć gorszy od wysokiego bruneta wink

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

50

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
bagienni_k napisał/a:

Hmm, poza tymi przypadkami, które ewidentnie nie zachęcają do zawierania znajomości, dalej mi się wydaje, że w wyborze partnera kierujesz się głównie tym, co widać od razu a nie dajesz sobie możliwości, aby zgłębić czyjąś naturę bliżej. Jeśli np kryterium wyglądu(koniecznie wysoki brunet a nie wysoki blondyn czy średniego wzrostu jakikolwiek) jest takie ważne i ściśle sprecyzowane, to tracisz naprawdę sporo.

Czyli rozumiem, że dla Ciebie liczy się tylko wygląd? Wiesz, że to tak nie działa. To nie tak, że masz listę i odhaczasz: wysoki- okej, rudy- nie itp. Czasem ktoś może się na pierwszy rzut oka nie podobać, a miłość przyjdzie z czasem. Każdy ma jakiś swój określony typ urody i nie oszukujmy się, że jest inaczej, ale...ale np moim typem jest wysoki brunet, ale jak byłam zakochana po uszy to był to blondyn mojego (czyli niskiego) wzrostu. I miałam gdzieś, że nie jest wysokim brunetem. To więc tak nie działa. Sama jestem wysportowana, ale nie lubię napakowanych sześciopaków. Jak jest, to okej, ale np. facet przy kości też mi się może spodobać. Piwny brzuszek też mi nie przeszkadza. Jest jedna kwestia, którą uważam za najważniejszą, a mianowicie wykształcenie. I nie chodzi o jakiegoś tam byle mgr czy kierunek sztucznie utworzony dla papierka, tylko o konkretnych studiach, których nie skończy pierwszy lepszy (medycyna, farmacja, prawo, inżynierka: mechanik, elektryk itp). U mnie w rodzinie wszyscy są wykształceni. Do tego sama lubię trzymać z wykształconymi, bo oni mnie najlepiej rozumieją. Niektórzy kiedyś na jednym forum mi zarzucili, że to głupie blabla, ale no to jest nie tyle wymóg, podoba mi się po prostu inteligencja, ta wewnętrzna siła, bo nie oszukujmy się, te studia kończą najsilniejsi psychicznie. Sama to przechodzę na studiach i nikt, kto tego nie przeszedł tego nie zrozumie. Nie sądzę, żeby to był wysoki wymóg, szczególnie, że sama to robię, rozwijam się. Chcę tylko zrozumienia. Po prostu tak mam i tego nie zmienię i nikt mnie nie przekona. I nie, to nie tak, że skreślam kogoś na dzień dobry. Spotykałam się i z takimi, co takiego wykształcenia nie mieli. Nie podobali mi się, ale chciałam im dać szansę, żeby zobaczyć "a może zaiskrzy", ale zaś wtedy Ela mi powie, że jestem zdesperowana, skoro się z kimś takim umawiam. Nie dogodzisz ludziom

bagienni_k napisał/a:

No, ale wiadomo, że ciężko pewne rzeczy przeskoczyć, chociaż kobiety to nie wiem, czy rzadziej ustępują w kwestii pewnych "nieścisłości".

Zależy które

bagienni_k napisał/a:

Szybkie angażowanie - otóż to!W co 2 czy co trzecim wątku tego typu widać, jak po tak krótkim czasie jedna osoba już całkowicie odlatuje. Jakim cudem można człowieka dostatecznie poznać w te kilka miesięcy i jednocześnie rozpaczać po utracie kogoś, kogo właśnie słabo się zna?

Tak działają różowe okulary. Mam koleżankę, która ma chłopaka od jakiś 3 miesięcy. Jest w niego tak zapatrzona, że jak tylko jest w jego towarzystwie to do mnie się nie odzywa, przestała się uczyć (grozi jej powtarzanie roku, bo raczej już nie nadrobi zaległości), ja widzę, że on ją kłamie, a ona w to wierzy, ale jest bardzo zapatrzona, więc mnie to w sumie nie dziwi

bagienni_k napisał/a:

Natomiast poczucie bezpieczeństwa jest chyba różnie rozumiane. To, o czym Ty mówisz to są dla mnie podstawowe aspekty relacji międzyludzkich, bo zwierzają się czy wspierają znajomi i przyjaciele. Z drugiej strony nie oczekuje, że ktoś ma być moim ciągłym i głównym doradcą i powiernikiem- najpierw staram się samemu wszystko ogarnąć. Miałem wrażenie, że to poczucie bezpieczeństwa to jakieś mistyczne odczucie, które zapewnia niewielu. Coś w rodzaju opieki a nie partnerskiej równości. Opiekować się to mogę, ale kimś, kto sam sobie nie jest sobie w stanie poradzić. Zwierzanie się? Ok, ale wiadomo nie od dzisiaj, że jedni wolą o pewnych rzeczach nie mówić, bo czują się z tym dobrze a inni muszą się spowiadać z każdego aspektu swojego życia. I rodzi się konflikt..

No ja nie poszukuję bodyguarda. Poczucie bezpieczeństwa to dla mnie właśnie ta świadomość, że mogę liczyć na mężczyznę, gdy coś się będzie działo. Gdy są ważne sprawy do przedyskutowania i porady w normalnych codziennych sytuacjach. Tak zawsze było u mnie i dom rodzinny kojarzę z miejscem bezpiecznym, do którego chętnie wracam. Za to miasto studenckie kojarzę źle, bo nie mam tam nikogo bliskiego. Brak mi tego poczucia bezpieczeństwa. Nie wiem, czy wiesz teraz o co mi chodzi?

bagienni_k napisał/a:

Poza tym samo zauroczenie to jeszcze nie gwarancja czy nawet klucz do wspólnego życia. Zbyt wiele ważnych kwestii wychodzi dopiero po jakimś czasie a ludzie niestety mają brzydki zwyczaj(wydaje im się, że mogą od razu wszystko ocenić) zbyt pochopnego klasyfikowania ludzkiego charakteru czy atrakcyjności.
Im ktoś więcej osób odrzuca, tym od razu rodzi się podejrzenie, że wybór partnera opiera raczej o detale a nie kwestie kluczowe.

To prawda, często coś wychodzi po czasie
I nie, ja nie odrzuciłam super wielu osób. Nie mam wokół siebie wianuszka adoratorów. Obracam się w gronie prawie samych kobiet.
I ja jak kogoś odrzucam to właśnie w kwestiach kluczowych, nie detalach. Ten wyżej opisany chłopak wpisuje się w kwestie kluczowe, dlatego tak o nim piszę

51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-01-02 01:53:10)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ja Ci już nic nie powiem, bo mi na Ciebie czasu szkoda smile powodzenia w każdym razie:)

Ps  zawód zdobyty to nie to samo co wykształcenie.
I to koleżanką będzie powtarzać rok a nie Ty. więc niech sama wybiera co dla niej lepsze.

Brunet w ładnej koszuli elokwentny i koleżanką go chwali to są kluczowe kwestie w sprawach zwiazkowych?

No to trochę poszukasz jeszcze skoro to dla Ciebie kluczowe kwestie.

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

52

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Tak z offa. Muszę przyznać Elu, że w tym wątku fascynująco się Twoje wpisy czytało.

When I'm gone
I'll be a whisper in the night, I'll walk beside you
'Til we unite in the dark

53 Ostatnio edytowany przez Panna Szlachetnego Rodu (2022-01-02 12:23:10)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Ela210 napisał/a:

Autorko, Bagiennik jest średniej wysokości blondynem, dlaczego miałby się czuć gorszy od wysokiego bruneta wink

Bardzo dobre pytanie.
Wszędzie ten wzrost.
Bez przesady.


Autorko, jaki jest właściwie Twój problem w związku z tym chłopakiem, który nie chciał nic więcej od Ciebie prócz seksu?

54

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

No, cóż niektórzy wierzą w ten swój szósty zmysł czy intuicję - ok. Dla mnie to czyste szaleństwo.

Autorko, chyba się nie zrozumieliśmy..

Nigdzie nie napisałem, że dla mnie liczy się tylko wygląd. Raczej to, że właśnie takie historie, jak Twoja często sugerują, że właśnie wygląd ma takie znaczenie, że na resztę się patrzy mało albo wcale. Jeśli u Ciebie jest inaczej - OK. Typów urody jest mnóstwo, ale ciężko mi sobie wyobrazić kogoś, kto odrzucałby swoim wyglądem tak, że nawet zwyczajna rozmowa byłaby ponad moje siły. Bo przecież rozmowa czy kilka spotkań to jeszcze nie gwarancja, że się z tą osobą zwiążesz...
Wykształcenie..Hmm, wydaje mi się, że cały czas zbyt dużo ludzi trzyma się tego kryterium, jak tonący brzytwy. Najbardziej błędne założenie to takie, że człowiek niewykształcony(przynajmniej taki, który nie studiował i którego praca nie jest związana z wyższym stanowiskiem) jest mniej wartościowy i niewarty poznania.
To jest wierutna bzdura! A co z tymi, którzy mają zawód wyuczony a poza tym okazują się być przyzwoitymi, inteligentnymi czy wartościowymi ludźmi? Tak samo z kierunkiem studiów- jeżeli te kilka określonych ma być gwarantem udanej pozycji zawodowej czy wartości człowieka, to ja dziękuję i powiem uczciwie, że nie chciałbym spotkać kogoś takiego na swojej drodze. Zatem już ktoś, kto wybierze któryś z tzw. "marnych kierunków" jest skreślony? Zawsze ta nieśmiertelna medycyna i prawo? A np już weterynaria czy architektura albo leśnictwo czy fizjoterapia? Filologia(do wyboru). Przecież nie zmusisz kogoś do studiowania czegoś, co go nie kręci,mimo, że niby jest to "topowy" kierunek..
W zasadzie to studia może kiedyś były wyznacznikiem ambicji czy wytrwałości, ale dzisiaj? Rozwój i ambicje NIE OZNACZAJĄ wyłącznie gonitwy za wyższym wykształceniem, podnoszeniem kwalifikacji czy umiejętności zawodowych. Można się rozwijać w zupełnie innym kierunku czy w inny sposób.

Cały czas mówisz o poczuciu bezpieczeństwa od drugiej osoby, jak o czymś, bez czego nie możesz sobie poradzić. Jasne, w sytuacjach ważnych czy kryzysowych jest to istotne, ale czy większość osób nie jest to tego zdolna? Tymczasem, to odczucie, o którym ciągle mówią kobiety, wydaje się czymś w rodzaju rozsiewania jakiejś aury bezpieczeństwa, która pozwala kobiecie iść śmiało do przodu a jednocześnie czasami trzeba się złapać za ręce, żeby się nie pogubić..Więcej w tym mistycyzmu niż realnego wsparcia. Poza tym nie trzeba przecież wszystkiego przedyskutowywać z drugą osobą, w każdym przypadku, jaki się tylko pojawi.
Jeszcze co do ubioru, bo gdzieś było wspomniane o elegancji: nie wszyscy lubią chodzić codziennie w takich strojach, które dodają komuś atrakcyjności, przynajmniej jeśli nie to nie wynika z pozycji zawodowej, gdzie taki strój nosić trzeba. Akurat sam nie lubię koszul, choć nie uważam się za fleję. Lubię po prostu chodzić ubrany bardzo "typowo" czy może neutralnie.

I tak, jak Ela pisze, nie wiem dlaczego miałbym się czuć gorszy dlatego, że jestem ciemnym blondynem o wzroście poniżej 180 cm?

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

55

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
Ela210 napisał/a:

Ja Ci już nic nie powiem, bo mi na Ciebie czasu szkoda smile

Też bym powiedziała, że na Ciebie mi szkoda czasu, ale chyba moja kultura osobista mi na to nie pozwala

Ela210 napisał/a:

Ps  zawód zdobyty to nie to samo co wykształcenie.

Ameryki tym nie odkryłaś

Ela210 napisał/a:

I to koleżanką będzie powtarzać rok a nie Ty. więc niech sama wybiera co dla niej lepsze.

Rozumiem, że Ty masz gdzieś sprawy bliskich znajomych? To słaba z Ciebie koleżanka. Ja się martwię o ludzi, gdy mi na nich nie zależy

Ela210 napisał/a:

Brunet w ładnej koszuli elokwentny i koleżanką go chwali to są kluczowe kwestie w sprawach zwiazkowych?

A gdzie ja tak napisałam?

Ela210 napisał/a:

No to trochę poszukasz jeszcze skoro to dla Ciebie kluczowe kwestie.

No o wartościowych mężczyzn nie jest łatwo, ale wierzę, że kogoś takiego znajdę

Lucyfer666 napisał/a:

Tak z offa. Muszę przyznać Elu, że w tym wątku fascynująco się Twoje wpisy czytało.

Serio to się komuś podoba? Jak dla mnie to zwykłe, ładnie brzmiące slogany, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Miałam w gimnazjum koleżanki, rzucające slogany "Miłość wszystko zwycięży" albo "Będę żyła aż do śmierci". Do tego sama jestem osobą empatyczną (za co wiele osób mnie lubi) i zanim komuś doradzę to staram się wyobrazić i postawić w miejscu danej osoby. A tutaj widzę, że powyższa osoba nie próbuje zrozumieć mojego punktu, za to na siłę szuka czegoś, do czego można się przywalić, nawet tam, gdzie nie ma powodu. Nie znoszę tego typu ludzi, to dziecinne jak dla mnie

Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Autorko, Bagiennik jest średniej wysokości blondynem, dlaczego miałby się czuć gorszy od wysokiego bruneta wink

Bardzo dobre pytanie.
Wszędzie ten wzrost.
Bez przesady.


Autorko, jaki jest właściwie Twój problem w związku z tym chłopakiem, który nie chciał nic więcej od Ciebie prócz seksu?

Pisałam wyżej- najbardziej zakochana byłam w swoim życiu w blondynie mojego wzrostu (albo delikatnie niższego). Wzrost to tylko liczba, jeśli charakter jest cudowny, to nic więcej się nie liczy. Możemy mieć swój typ, który nam się podoba, co nie znaczy, że skreślamy innych. Moim typem są wysocy bruneci. Lubię czuć się taka mała przy nich (mam 170cm, więc to nie jest super mało), ale zakochałam się w niskim blondynie (niskim, bo miał chyba 169 z tego co sam mówił), bo miał świetny charakter, był dla mnie miły, pomagał mi. Wszystko kwestia charakteru. Dlatego ja jestem przeciwna tinderom, bo tam jest ocena głównie po wyglądzie, a przez to można odrzucić wiele fajnych osób, np tego chłopaka, w którym się zakochałam pewnie nawet bym nie spojrzała na niego normalnie, ale przez to, że studiowaliśmy na jednym roku i poznałam go bliżej to zakochałam się. Wzrost, wiek, to tylko liczba, bo dodam, że ten niski blondynek był jeszcze 2 lata młodszy ode mnie (zaczęłam studia z opóźnieniem, on o czasie, dlatego byliśmy na jednym roku). Wszystko się da

Jaki jest mój problem? Już mówiłam- dziwne zachowanie. Chciałabym zrozumieć o co mu chodzi. Obawiam się, że Gary mógł mieć trochę racji. Może ja coś źle zrobiłam? Sama nie wiem

bagienni_k napisał/a:

No, cóż niektórzy wierzą w ten swój szósty zmysł czy intuicję - ok. Dla mnie to czyste szaleństwo.

Jaką intuicję? Albo nam się ktoś podoba albo nie. Co ma do tego intuicja?

bagienni_k napisał/a:

Nigdzie nie napisałem, że dla mnie liczy się tylko wygląd. Raczej to, że właśnie takie historie, jak Twoja często sugerują, że właśnie wygląd ma takie znaczenie, że na resztę się patrzy mało albo wcale. Jeśli u Ciebie jest inaczej - OK. Typów urody jest mnóstwo, ale ciężko mi sobie wyobrazić kogoś, kto odrzucałby swoim wyglądem tak, że nawet zwyczajna rozmowa byłaby ponad moje siły. Bo przecież rozmowa czy kilka spotkań to jeszcze nie gwarancja, że się z tą osobą zwiążesz...

Ja powtarzam cały czas- wygląd to sprawa drugorzędna. Jeśli ktoś ma wspaniały charakter to wygląd idzie swoją drogą. I jestem tego najlepszym przykładem. Oczywiście zależy co mamy na myśli przez "wygląd", bo jak ktoś teoretycznie jest z twarzy mniej atrakcyjny to nic nie zrobi, bo się nie da, ale może się myć, elegancko ubierać, schludnie i to dużo daje, a nawet najładniejsza buzia, co się przez tydzień nie myje, chodzi w podziurawionym dresie jest np...średnio atrakcyjna.
Wygląd dzisiaj jest jutro go może nie być. Starość i te sprawy. Są dziewczyny, co mają gdzieś, czy facet jest ogarnięty życiowo czy ma pasje, czy ma fach w ręku, patrzą tylko czy jest- cytuję- "ciacho". Nie rozumiem tego, bo to ciacho może je źle traktować. W każdym razie więcej jednak spotykam się z tym, że to faceci oceniają po wyglądzie. Często wychodzę z domu pobiegać albo pospacerować. Wkładam sportowe ciuchy i idę. Nie są to złe ciuchy, są porządne, podkreślające figurę. Jestem niepomalowana, ale mam ładną cerę, bo dbam o pielęgnację. A mimo to nie czuję żadnego wzroku na sobie. Natomiast jak gdzieś wychodzę, rozpuszczę włosy, pomaluję się (np. czerwona szminka, pokreślone oko) to kilka razy widziałam, jak się chłopaki tak oglądali, że potknęli się o chodnik. Tamten chłopak, którego opisywałam też mnie ocenił po wyglądzie, bo doczepił się do mnie, nie do koleżanek, które siedziała obok (a były tam 2 inne singielki). Dlatego jeśli ktoś ma oceniać po wyglądzie to prędzej będzie to facet. Oczywiście na pewno nie wszyscy, ale no jednak jest jak jest


bagienni_k napisał/a:

Wykształcenie..Hmm, wydaje mi się, że cały czas zbyt dużo ludzi trzyma się tego kryterium, jak tonący brzytwy. Najbardziej błędne założenie to takie, że człowiek niewykształcony(przynajmniej taki, który nie studiował i którego praca nie jest związana z wyższym stanowiskiem) jest mniej wartościowy i niewarty poznania.

Mam masę znajomych bez większego wykształcenia lub ze słabym wykształceniem. Gadam z nimi o pierdołach, bo jak wchodzi temat studiów i pracy, to kilka razy tak mi podnieśli ciśnienie, że nie mogłam spać, dlatego unikam ważniejszych tematów i gadam o pierdołach, ale jednak męża nie chciałabym mieć od gadania o pierdołach, bo nie od tego jest mąż.

bagienni_k napisał/a:

To jest wierutna bzdura! A co z tymi, którzy mają zawód wyuczony a poza tym okazują się być przyzwoitymi, inteligentnymi czy wartościowymi ludźmi? Tak samo z kierunkiem studiów- jeżeli te kilka określonych ma być gwarantem udanej pozycji zawodowej czy wartości człowieka, to ja dziękuję i powiem uczciwie, że nie chciałbym spotkać kogoś takiego na swojej drodze. Zatem już ktoś, kto wybierze któryś z tzw. "marnych kierunków" jest skreślony? Zawsze ta nieśmiertelna medycyna i prawo? A np już weterynaria czy architektura albo leśnictwo czy fizjoterapia Filologia(do wyboru). Przecież nie zmusisz kogoś do studiowania czegoś, co go nie kręci,mimo, że niby jest to "topowy" kierunek..
W zasadzie to studia może kiedyś były wyznacznikiem ambicji czy wytrwałości, ale dzisiaj? Rozwój i ambicje NIE OZNACZAJĄ wyłącznie gonitwy za wyższym wykształceniem, podnoszeniem kwalifikacji czy umiejętności zawodowych. Można się rozwijać w zupełnie innym kierunku czy w inny sposób.

A ja uważam, że każdy powinien wymagać od drugiej osoby tyle, ile może sam dać. Nie mniej, nie więcej. Prawda jest taka, że dużo wykształconych dziewczyn patrzy na wykształcenie faceta. Brutalna prawda. Tak jak faceci patrzą na wygląd. Powiedzmy sobie szczerze- najlepsze małżeństwa to te dobrane na zasadzie podobieństw. Jak komuś to nie pasuje to trudno. Ja cenię pracowitość. Sama jestem na bardzo ciężkich studiach, wypruwam nierzadko flaki ze stresu i zmęczenia. I mnie krew zalewa, jak ktoś tego nie potrafi docenić. Dlatego nie przeżyłabym życia z kimś takim. Nie wytrzymałabym, bo by mnie ta osoba denerwowała lekceważeniem moich osiągnięć, tylko dlatego, że gdy ja ciężko pracuję, to ktoś ma lekkie podejście i ma wszystko gdzieś. Jeśli to komuś nie pasuje to trudno. Ja tam mam znajomych z różnych kierunków, ale najbliżsi znajomi to ci wykształceni, bo mogę im się zwierzyć z kłopotów i problemów i mnie rozumieją, gdzie inna osoba by mnie wyśmiała.
Każdy może mieć swoje zdanie, ale ja mam gdzieś to, że komuś to nie pasuje

bagienni_k napisał/a:

Cały czas mówisz o poczuciu bezpieczeństwa od drugiej osoby, jak o czymś, bez czego nie możesz sobie poradzić. Jasne, w sytuacjach ważnych czy kryzysowych jest to istotne, ale czy większość osób nie jest to tego zdolna? Tymczasem, to odczucie, o którym ciągle mówią kobiety, wydaje się czymś w rodzaju rozsiewania jakiejś aury bezpieczeństwa, która pozwala kobiecie iść śmiało do przodu a jednocześnie czasami trzeba się złapać za ręce, żeby się nie pogubić..Więcej w tym mistycyzmu niż realnego wsparcia. Poza tym nie trzeba przecież wszystkiego przedyskutowywać z drugą osobą, w każdym przypadku, jaki się tylko pojawi.

Nie wiem, o co dokładnie chodzi. W każdym razie moje znajome, które mają chłopaków, nie stresują się życiem aż tak, jak ja czy inne singielki. Sami to z resztą powiedzieli, że to dlatego, ze mają wsparcie od nich

bagienni_k napisał/a:

Jeszcze co do ubioru, bo gdzieś było wspomniane o elegancji: nie wszyscy lubią chodzić codziennie w takich strojach, które dodają komuś atrakcyjności, przynajmniej jeśli nie to nie wynika z pozycji zawodowej, gdzie taki strój nosić trzeba. Akurat sam nie lubię koszul, choć nie uważam się za fleję. Lubię po prostu chodzić ubrany bardzo "typowo" czy może neutralnie.

Mam tak samo. Co innego jednak ubrać czystą koszulkę a co innego chodzić w brudnej. Jeden chłopak, który się do mnie zalecał, potrafił kilka dni chodzić w tej samej koszulce. Poplamiona, śmierdząca od potu, a ten dalej w niej chodził. To było straszne

bagienni_k napisał/a:

I tak, jak Ela pisze, nie wiem dlaczego miałbym się czuć gorszy dlatego, że jestem ciemnym blondynem o wzroście poniżej 180 cm?

Czy jest tu jedna osoba, która potrafi czytać ze zrozumieniem?
Eli nie słuchaj. Wyciągnęła jakieś błędne wnioski i nie odniosła się do wątku, do tego, co o tym sądzi tylko do jakiejś desperacji, której nie ma

56 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-01-02 15:25:15)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Autorko, rozumiem Twoje pragnienie związku i bycia w bliskiej relacji/przynależności, bo to jak najbardziej naturalna potrzeba.
I powiem tak: Choćby nie wiem jak życie w pojedynkę było dobre i satysfakcjonujące, to i tak życie w dobrym związku jest LEPSZE :-)

To, co dziwi w Twoim wątku, to zbytnia uwaga, którą przyłożyłaś do opisywanej tu znajomości. To trochę zalatuje desperacją. Daj spokój, jakiś przypadkowy facet, na zakrapianej alkoholem imprezie zainteresował się Tb, bo jak on byłaś sama i liczył pewnie na określony finał wieczoru, a Ty rozdzierasz tu szaty nad utraconą szansą na wspaniały związek.
Mam świadomość, że ta sytuacja to czubek góry lodowej, bo z Twoich kolejnych postów widać coraz wyraźniej, że doskwiera Tb to, że nikt Cb nie odkrył i czujesz się jakby niedoceniona, ale naprawdę szkoda czasu na rozmyślanie o tej hmmmm „relacji” i doszukiwanie się własnych błędów, czy też jego rzekomej nieśmiałości itp. historii.

57 Ostatnio edytowany przez Panna Szlachetnego Rodu (2022-01-02 15:40:11)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?
YellowStar napisał/a:

Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Autorko, Bagiennik jest średniej wysokości blondynem, dlaczego miałby się czuć gorszy od wysokiego bruneta wink

Bardzo dobre pytanie.
Wszędzie ten wzrost.
Bez przesady.


Autorko, jaki jest właściwie Twój problem w związku z tym chłopakiem, który nie chciał nic więcej od Ciebie prócz seksu?

Pisałam wyżej- najbardziej zakochana byłam w swoim życiu w blondynie mojego wzrostu (albo delikatnie niższego). Wzrost to tylko liczba, jeśli charakter jest cudowny, to nic więcej się nie liczy. Możemy mieć swój typ, który nam się podoba, co nie znaczy, że skreślamy innych. Moim typem są wysocy bruneci. Lubię czuć się taka mała przy nich (mam 170cm, więc to nie jest super mało), ale zakochałam się w niskim blondynie (niskim, bo miał chyba 169 z tego co sam mówił), bo miał świetny charakter, był dla mnie miły, pomagał mi. Wszystko kwestia charakteru. Dlatego ja jestem przeciwna tinderom, bo tam jest ocena głównie po wyglądzie, a przez to można odrzucić wiele fajnych osób, np tego chłopaka, w którym się zakochałam pewnie nawet bym nie spojrzała na niego normalnie, ale przez to, że studiowaliśmy na jednym roku i poznałam go bliżej to zakochałam się. Wzrost, wiek, to tylko liczba, bo dodam, że ten niski blondynek był jeszcze 2 lata młodszy ode mnie (zaczęłam studia z opóźnieniem, on o czasie, dlatego byliśmy na jednym roku). Wszystko się da

Jaki jest mój problem? Już mówiłam- dziwne zachowanie. Chciałabym zrozumieć o co mu chodzi. Obawiam się, że Gary mógł mieć trochę racji. Może ja coś źle zrobiłam? Sama nie wiem

Oj autorko, ale czego Ty nadal nie wiesz? Chłopak zapraszał Cię w środku nocy do siebie, przecież nie po to, aby z Tobą znaczki oglądać.

Następnie nie zareagował na prywatną wiadomość z zapytaniem, co u niego słychać. A co Ci miał odpisać, kiedy Wy się przecież w ogóle nie znacie.


Ja to widzę tak. Gdyby ten chłopak chciał Cię bliżej poznać, to w środku tej nocy wziąłby od Ciebie numer telefonu a potem skontaktował się z Tobą albo zaproponował wspólne wyjście, ale nie do niego na chatę.
A nawet gdyby przyjąć, że tamtej nocy chciał seksu i jednocześnie także bliżej Cię poznać, to z pewnością w jakiś sposób odpowiedziałby na Twoją wiadomość.
Nie stało się jednak nic takiego.

Rozkminianie, że on na pewno jest zainteresowany, bo wypytywał, ale... jest nieśmiały (ten na pewno nie jest wink ), tudzież zaniemówił i inne takie jest typowo kobiece i jest wyrazem lekkiej desperacji i parcia.

58

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Serio to się komuś podoba? Jak dla mnie to zwykłe, ładnie brzmiące slogany, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Miałam w gimnazjum koleżanki, rzucające slogany "Miłość wszystko zwycięży" albo "Będę żyła aż do śmierci". Do tego sama jestem osobą empatyczną (za co wiele osób mnie lubi) i zanim komuś doradzę to staram się wyobrazić i postawić w miejscu danej osoby. A tutaj widzę, że powyższa osoba nie próbuje zrozumieć mojego punktu, za to na siłę szuka czegoś, do czego można się przywalić, nawet tam, gdzie nie ma powodu. Nie znoszę tego typu ludzi, to dziecinne jak dla mnie

Autorko w tej odpowiedzi może być mały pies pogrzebany.
Ja napisałem tylko, że w sposób fascynujący się mi czytało wypowiedzi innej Użytkowniczki, bez oceny formalnej ich treści na plus czy minus, a Ty Moja Droga takie wnioski wyciągnęłaś.
Przecież we wspomnianym temacie otrzymałaś już naprawdę konkretne kwestie od wielu użytkowniczek i użytkowników. Nie ma co roztrząsać dalej i idziemy do przodu wink
Od siebie powiem, że skup się na sobie, bo niestety wyczuwać w Twoim stylu desperację, a to nie jest dobra rzecz, którą ktoś może paskudnie wykorzystać (a jak sama napisałaś - już tak było w przeszłości)
Niestety potrzeba bliskości, libido itd. utrudniają to, bo jednak podświadomie to drzemie w człowieku i wiem po sobie, że ciężko tego typu potrzeby od siebie odrzucić.

When I'm gone
I'll be a whisper in the night, I'll walk beside you
'Til we unite in the dark

59 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-01-02 19:05:58)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Ale z ja rozumiem Twój punkt widzenia i moim zdaniem bardzo utrudnia On Ci życie, ale nie myślę  tu wchodzić w polemikę. Niepotrzebnie doszukujesz się złej woli.
Koniec wpisów tutaj moich.

Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.?

60 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-01-02 20:14:39)

Odp: Czy jemu chodziło tylko o seks?

Autorko, akurat Eli warto posłuchać, bo mówi nieraz mądrze a pewnie ma większe doświadczenie w tych sprawach. Zresztą powiedziała Ci to samo, co paru innych użytkowników: za bardzo się skupiasz na przypadkowym facecie, który ewidentnie nie miał wobec Ciebie takich samych planów, jak Ty wobec niego, bo najwidoczniej wszędzie "węszysz" okazję na poznania kogoś. Pomijając już okoliczności, to zadziwia mnie jak szybko rodzą się w ludzkich głowach różne scenariusze odnośnie przyszłości, nawet tej najbliższej, jeśli kogoś właściwie nie znamy. Poza tym, może jestem za stary na takie numery, ale nie traktowałbym kogoś tak, że po jednej rozmowie czy wieczorze staje się moim znajomym a potem swobodnie może do mnie zagadać "cześć, co słychać u Ciebie?". Dla mnie gość zwyczajnie był zdziwiony, że się do niego odzywasz po tym, jak potoczyła się historia tego wieczoru.Tyle. To, co inni tutaj nazywają desperacją, to być może to podejście typu "wszędzie widzę albo raczej chcę widzieć(mimo, że nie wszyscy temu odpowiadają) kandydata na partnera. Tak to przynajmniej zabrzmiało.
Dziwnie wygląda to, że dwoje ludzi, ledwo co się znając, zaczynają się niby traktować, jak starzy znajomi. Gdybyś wzięła od niego nr i potem doszłoby do spotkania na neutralnym gruncie, to może sytuacja potoczyłaby się inaczej. Na takich imprezach naprawdę różne rzeczy się dzieją i to, co tam się odbywa nie przekładałbym na resztę życia. Nie bywam za często na jakichkolwiek imprezach, ale jeśli nawet miałbym zliczyć kobiety, które mnie jakoś zainteresowały w trakcie jednego wieczoru/lub z którymi zamieniłem choć jedno słowo, to nie wiem, na którą musiałbym się zdecydować, żeby chociaż pociągnąć to dalej. Po prostu rozmowy czy wspólne spędzanie czasu w takich okolicznościach o NICZYM nie świadczy. No, chyba, że mówimy o jakiejś jednorazowej przygodzie..

Jeszcze co do Twojego podejścia:

Widzisz, sam studiowałem i doceniam wartość wykształcenia, szerokich horyzontów itp. Ale nigdy bym nie ocenił człowieka i jego charakteru po tym, jakie ma wykształcenie. Kształcić powinni się ci, którzy tego pragną a nie dlatego, że to "modne" lub decydujące o czyjejś wartości.To po prostu nie zawsze idzie z sobą w parze. Niekoniecznie trzeba być aż tak inteligentnym i oczytanym, żeby pozostać wartościowym człowiekiem. Poza tym, kto powiedział, że ktoś gorzej wykształcony ma od razu lekceważyć czy nie doceniać Twojego wysiłku i pracy w zdobywaniu tego wykształcenia przez Ciebie? Nie powinno się wydawać pochopnych opinii na podstawie tylko takich przesłanek. Uważasz, że nie da się pogodzić jakiegoś prostego zawodu i twórczego umysłu, inteligencji czy chęci do zdobywania wiedzy? Czy Inteligencja i wykształcenie mają odgrywać rolę jedynie w kwestiach zawodowych?
Już zupełnie nie rozumie, JAKIM CUDEM ktoś mniej wykształcony miałby wyśmiewać Twoje problemy życiowe, jakie by one nie były...Wydaje mi się, że nie trzeba kończyć studiów, aby móc wysłuchać czy wesprzeć drugiego człowieka dobrym słowem. Do tego czy pracowitość objawia się jedynie w dążeniu do wysokiego wykształcenia?
Sam mam zresztą wielu znajomych, którzy niekoniecznie wybrali drogę kariery i wykształcenia, ale są normalnymi, zdolnymi do nawiązywania znajomości, życzliwymi ludźmi.
To samo zresztą dotyczy już nawet tej obranej drogi życiowej i jeśli się już wybiera te studia czy karierę, to lepiej, jeśli wyłącznie poprzez swój punkt widzenia a nie czyjeś sugestie, oczekiwania czy trendy.

Aha, jeśli te koleżanki uważają, że będąc samemu człowiek musi się stresować i przejmować wszystkim bardziej, niż jak jest w parze, to cieszę się, że nie mam takich znajomych. To zwyczajne zaślepienie, bo ciężko w każdej możliwej sytuacji polegać wyłącznie na kimś innym, kurcze no...Tak, jak ktoś sam byłby bezwolnym, zagubionym we mgle dzieckiem. Oby nie...
Pewne problemy i troski pozostaną takowymi, niezależnie czy z problemem radzi sobie jedna osoba czy dwie..

"Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko(...), prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką" - Bruce Lee
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz

Posty [ 1 do 60 z 215 ]

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy jemu chodziło tylko o seks?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2021