Hej. Parą jesteśmy 11 lat w tym 5 lat małżeństwa. mamy 5 letnią Córkę. Mąż napierał na drugie dziecko. Udało się po dłuższym próbowaniu myśleliśmy że już nic z tego. Kochaliśmy się bardzo często - poród na wiosnę. W związku Układało się różnie. Czasami naprawdę wątpiłam. Byłam zrezygnowana przez jego zachowanie. Czasami ja i córka byłyśmy gdzieś na ostatnim planie. Liczyła się praca telefon wieczne szukanie czegoś w internecie- materiałów do pracy no i oczywiście pogawędki przez telefon z kolegami. Nigdy by nie miał ochoty na spacery, wycieczki, wspólne zakupy. Ja musiałan pogodzić pracę z obowiązkami domowymi zawożeniem i odbioranien córki z przedszkola. Myśleniem o zakupach, sprzątaniem praniem nawet sprzątaniem samochodu.. a on nawet tego nie widział. Byłam wymęczona. Zero doceniania zapominał i moich urodzinach czy imieninach... Życzenia były wymuszone. Naprawdę robiło się przykro. Po alkoholu momentami puszczała bariera uchodzilam za najgorszą bo chciałam wcześniej wyjść np z imprezy. Bo zwracam mu uwagę żeby np za często nie przeklinał. Bo za dużo wypił. Po prostu byłam czepialska. Jak moge taką być. Często słyszałam o rozwodzie że dla niego to nie problem. Że on nie będzie się zmieniał bo ja przesadzam. A w tyn roku niestety jak już byłam w ciąży wróciliśmy z imprezy mąż poszedł spać. A ja wzięłam jego telefon . Odczytałam wiadomości.od pewnej dziewczyny która ma rodzinę i dwójkę dzieci. Była to wymianą wiadomości przez kilka dni jednorazowo. Bo przeszperalan wszystko. Znali się wcześniej. Ale nie pisali od kad ona złożyła rodzinę i my byliśmy parą. Były to ohydne wiadomości na portalu społecznościowym. Wysyłała mu zdjęcia pikante i pisała wierszyki erotyczne . Podniecali by się oboje. Co by było gdyby ona mu siedziała na kolanach. Albo wyjechali by na mazury. Że jemu robi się gorąco i jej też że nie spali by kilka nocy... Zrobiłam screeny wysłałam jej mężowi. Mój mąż na to że to były żarty że on się z nią nawet nie widział.. nie odzywaliśmy się 2 tyg. On oczywiście zachowywał się jakby nic się nie stało . Widać było na początku jego przerażenie.. ale krótko. Ja natomiast wprost powiedziałam że obrzydl mi żałuję ze jestem w ciąży. Na pewno chce rozwodu i podziału. Pewnego wieczoru przeprowadzając kolejna rozmowę pękłam jak mnie przytulił pogodziliśmy się jakbym może i mu uwierzyła na przynus. Przeprosiny oczywiście przez niego też były jakby na zapchaj się i nie draż tematu. Od tamtego momentu przez dwa miesiące było naprawdę fajnie między nami widziałam zaangażowanie. Czar prysł stali się ważniejssie koledzy ryby , telefony. Zapomniał o urodzinach bo nie zasłużyłam na prezent dlatego że czepiałam się ostatnio. Chyba ja już nie mam siły na ten zawiązek... To mnie dobija od środka. A może przesadzam? Nie spotykam się z koleżankami. Sporadycznie. Nie wisze ma telefonię. Swoich rodziców odwiedzam raz w tygodniu..
Nie przesadzasz. Po co Ci facet, który nie chce znaleźć czasu rodzinie i wybacz, raz zdradził, zrobi to drugi i trzeci raz. Tym bardziej, że znowu wszystko wróciło na stare tory, nie ma w nim żalu za to co zrobił, przecież sama to czujesz. Pisanie z kimś w ten sposób, to też forma zdrady według mnie. Fajnie ze masz screeny, masz dowody do sprawy rozwodowej. Zbieralabym dalej dowody, rozwód, alimenty, wyprowadzka od niego i nowe życie z dziećmi.
Co było przed waszym poznaniem nie ma tu już znaczenia, szperając w jego telefonie, niepotrzebnie dołożyłaś sobie stresu.
Nie ma ideałów, powinnaś odpuścić i nie zwracać uwagi na rzeczy nieistotne. Masz męża jakiego masz, nikt nie lubi czepialstwa, nie każdy przywiązuje wagę do rocznic itp.
Teraz myśl pozytywnie, o dziecku, męża wciągaj do pomocy, ale sposobem, dyplomatycznie, nie nakazami. Nikt nie lubi rozkazywania, ma prawo robić to co uważa, na siłę do niczego go nie zmusisz.
Ty też nie wychodź przed szereg z tym sprzątaniem np. samochodu, potem czujesz się niedoceniona i na co Ci to było...
Dużo podobnych wątków jest na tym forum.
Ludzie wchodzą w związki, bo taka jest społeczno-kulturowa konwencja, bo tego się od nich oczekuje. A potem się okazuje, że życie z wybranym na łapu capu albo pierwszym partnerem, który im się w ogóle trafił i związali się z nim/nią na stałe w obawie, ze nikt już lepszy im się nie trafi, nie daje im satysfakcji.
Z tego, co piszesz, to Twojego partnera nudzi rodzinne życie. Szuka tez jakiś podniet i ekscytacji poza związkiem. Ciebie nie szanuje, zrobił z Ciebie sprzątaczkę, kucharkę i opiekunkę do dziecka - pewnie taki model wyniósł z domu.
Co zrobić w tej sytuacji?
To trudne, bo trzeba przestawić się z autopilota na świadome kierowanie swoim życiem.
Wcale nie przesadzasz. Ale niewiele możesz z tym zrobić. Taki trafił Ci się mąż i go nie zmienisz " w drugą połówkę jabłka " po prostu przyjmij to do wiadomości. Zresztą, naprawdę niewiele jest małżeństw tak udanych i szczęśliwych, gdzie małżonkowie nadają na tych samych falach i spelniają swoje oczekiwania. Jeśli wierzysz, że po rozstaniu trafisz na takiego super partnera, z którym ułożysz sobie życie jak tego pragniesz to chyba raczej nie.
Piszę tak nie po to żeby Cię zdołować ale żeby uświadomić, że w większości zwiazkach nie jest tak kolorowo.
Kwestia jest tylko taka czy jesteśmy w stanie zaakceptować niekomfortowy układ i z tym żyć.
Za chwilę będziesz miała dwoje dzieci. Samotna opieka może okazać się o wiele gorsza niż życie z egoistą i samolubem pozbawionym empatii.
Jedyne co można Ci poradzić, to żebyś nauczyła się zdrowego egoizmu i zaczęła dbać o SWOJE potrzeby a nie jego.
Wcale nie przesadzasz. Ale niewiele możesz z tym zrobić. Taki trafił Ci się mąż i go nie zmienisz " w drugą połówkę jabłka " po prostu przyjmij to do wiadomości. Zresztą, naprawdę niewiele jest małżeństw tak udanych i szczęśliwych, gdzie małżonkowie nadają na tych samych falach i spelniają swoje oczekiwania. Jeśli wierzysz, że po rozstaniu trafisz na takiego super partnera, z którym ułożysz sobie życie jak tego pragniesz to chyba raczej nie.
Piszę tak nie po to żeby Cię zdołować ale żeby uświadomić, że w większości zwiazkach nie jest tak kolorowo.
Kwestia jest tylko taka czy jesteśmy w stanie zaakceptować niekomfortowy układ i z tym żyć.
Za chwilę będziesz miała dwoje dzieci. Samotna opieka może okazać się o wiele gorsza niż życie z egoistą i samolubem pozbawionym empatii.
Jedyne co można Ci poradzić, to żebyś nauczyła się zdrowego egoizmu i zaczęła dbać o SWOJE potrzeby a nie jego.
Nie masz racji.
Nie jest prawdą, że jest niewiele udanych i szczęśliwych małżeństw. Jest ich wiele, tylko nie mają potrzeby pokazywania się na forum.
justa_pl napisał/a:Wcale nie przesadzasz. Ale niewiele możesz z tym zrobić. Taki trafił Ci się mąż i go nie zmienisz " w drugą połówkę jabłka " po prostu przyjmij to do wiadomości. Zresztą, naprawdę niewiele jest małżeństw tak udanych i szczęśliwych, gdzie małżonkowie nadają na tych samych falach i spelniają swoje oczekiwania. Jeśli wierzysz, że po rozstaniu trafisz na takiego super partnera, z którym ułożysz sobie życie jak tego pragniesz to chyba raczej nie.
Piszę tak nie po to żeby Cię zdołować ale żeby uświadomić, że w większości zwiazkach nie jest tak kolorowo.
Kwestia jest tylko taka czy jesteśmy w stanie zaakceptować niekomfortowy układ i z tym żyć.
Za chwilę będziesz miała dwoje dzieci. Samotna opieka może okazać się o wiele gorsza niż życie z egoistą i samolubem pozbawionym empatii.
Jedyne co można Ci poradzić, to żebyś nauczyła się zdrowego egoizmu i zaczęła dbać o SWOJE potrzeby a nie jego.Nie masz racji.
Nie jest prawdą, że jest niewiele udanych i szczęśliwych małżeństw. Jest ich wiele, tylko nie mają potrzeby pokazywania się na forum.
Ja swoją wiedzę czerpię z życia a nie z forum.
Lady Loka napisał/a:justa_pl napisał/a:Wcale nie przesadzasz. Ale niewiele możesz z tym zrobić. Taki trafił Ci się mąż i go nie zmienisz " w drugą połówkę jabłka " po prostu przyjmij to do wiadomości. Zresztą, naprawdę niewiele jest małżeństw tak udanych i szczęśliwych, gdzie małżonkowie nadają na tych samych falach i spelniają swoje oczekiwania. Jeśli wierzysz, że po rozstaniu trafisz na takiego super partnera, z którym ułożysz sobie życie jak tego pragniesz to chyba raczej nie.
Piszę tak nie po to żeby Cię zdołować ale żeby uświadomić, że w większości zwiazkach nie jest tak kolorowo.
Kwestia jest tylko taka czy jesteśmy w stanie zaakceptować niekomfortowy układ i z tym żyć.
Za chwilę będziesz miała dwoje dzieci. Samotna opieka może okazać się o wiele gorsza niż życie z egoistą i samolubem pozbawionym empatii.
Jedyne co można Ci poradzić, to żebyś nauczyła się zdrowego egoizmu i zaczęła dbać o SWOJE potrzeby a nie jego.Nie masz racji.
Nie jest prawdą, że jest niewiele udanych i szczęśliwych małżeństw. Jest ich wiele, tylko nie mają potrzeby pokazywania się na forum.Ja swoją wiedzę czerpię z życia a nie z forum.
Przykro mi, że Twoje życie czy życie ludzi dookoła Ciebie tak wygląda, natomiast zdecydowanie takie życie w małżeństwie nie jest standardem.
9 2021-11-03 11:10:01 Ostatnio edytowany przez wieka (2021-11-03 11:18:47)
Wcale nie przesadzasz. Ale niewiele możesz z tym zrobić. Taki trafił Ci się mąż i go nie zmienisz " w drugą połówkę jabłka " po prostu przyjmij to do wiadomości. Zresztą, naprawdę niewiele jest małżeństw tak udanych i szczęśliwych, gdzie małżonkowie nadają na tych samych falach i spelniają swoje oczekiwania. Jeśli wierzysz, że po rozstaniu trafisz na takiego super partnera, z którym ułożysz sobie życie jak tego pragniesz to chyba raczej nie.
Piszę tak nie po to żeby Cię zdołować ale żeby uświadomić, że w większości zwiazkach nie jest tak kolorowo.
Kwestia jest tylko taka czy jesteśmy w stanie zaakceptować niekomfortowy układ i z tym żyć.
Za chwilę będziesz miała dwoje dzieci. Samotna opieka może okazać się o wiele gorsza niż życie z egoistą i samolubem pozbawionym empatii.
Jedyne co można Ci poradzić, to żebyś nauczyła się zdrowego egoizmu i zaczęła dbać o SWOJE potrzeby a nie jego.
Zgadzam się z Tobą, że nie ma tak w życiu, żeby nam wszystko odpowiadało, czy to w rodzinie, czy w pracy, czy w stosunkach koleżeńsko-przyjacielskich. Wszystko zależy od naszych charakterów, wymagań, umiejętności, akceptacji, wyrozumiałości itp.
Mówię o w miarę dobranych parach, gdzie nie ma przemocy, zazdrości czy alkoholu.
Nigdy nie da się spełnić wszystkich oczekiwań partnera, bo nie dość, że poprzeczka idzie w górę i sprawdza się powiedzenie, jak komuś dasz palec, będzie chciał cała rękę. Wykorzystują to te pary, gdzie jedna strona jest za dobra. Zresztą to są tak skomplikowane sprawy, jak nasze osobowości i charaktery, nie ma dwóch identycznych.
Ktoś mądry powiedział, jak chcesz mieć przyjaciela, musisz przymykać jedno oko, jak chcesz go zatrzymać, obydwa.
Tylko, żeby dojść do takich wniosków, to jednak kawał życia trzeba przeżyć, dużo słyszeć, widzieć i wiedzieć.
Po części zgadzam się, że nie ma ideałów, to czy związek warunkuje na przyszłość zależy od tego ile jesteśmy w stanie zaakceptować wad partnera i co otrzymujemy w zamian. Natomiast nie zgodzę się z teza, że gdy jesteśmy nieszczęśliwi w związku to mamy w nim trwac bo samej może być ciężej. Tak tylko myślą słabe kobiety bojace się nieznanego. A nieznane jest lepsze niż nudna egzystencja, w ten sposób sami siebie zatruwamy.
Moim zdaniem, warto sobie odpowiedzieć na pytanie "czy jestem szczęśliwa w tym związku", oraz wewnętrznie odpowiedzieć sobie na pytanie co możemy zaakceptować w kimś. Akceptacja oznacza brak marudzenia , ze nie mamy tego co chcemy. I do cholery, róbmy wszystko w życiu żebyśmy były szczęśliwe! Nie ma sensu iść na takie ustępstwa by zatracac siebie.
Ideałów nie ma, ale jak komuś wystarcza bylejakość, to byle jaki związek tworzy.
Wierzę dziewczynom, że wierzą w to, że mają w swoim otoczeniu tylko byle jakie związki. Ludzie zracjonalizują sobie wszystko, byle nie wymagać od innych, ale przede wszystkim od siebie