Mam 24 lata, chłopak 25, jesteśmy razem 4 lata. Ogólnie to dogadujemy się spoko, tylko mam ostatnio problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić...
Otóż od kiedy znam mojego chlopaka, miał takie marzenie, żeby przed 30 kupić 2 mieszkania na własność. Na początku gdy się poznaliśmy było u niego bardzo krucho z kasą. Ale znalazł dobrą pracę, ciężką pracą dorobił się i teraz chce zrealizować swój plan.
Powinnam się cieszyć z jego sukcesu i tak jest (serio). Tylko....
Nie wiem jak się w tej sytuacji zachować. On chce żebyśmy później w tym mieszkaniu razem zamieszkali (co ma sens). Tylko ostatnio pytał czy chce się z nim składać na to mieszkanie, żeby było nasze.... A my nawet nie jesteśmy zaręczeni. A ja chcę te rzeczy przeżywać po kolei.... wiecie, najpierw związek, okres zaręczyn ok. 2 lata, potem ślub, potem wspólne urządzanie naszego gniazdka, potem dzieci.
Rozmawialiśmy o małżeństwie, ale szczerze to żadne z nas nie jest obecnie na tyle dojrzałe by się żenić. Jeśli chodzi o mnie to jestem teraz w okresie gdzie dużo bardziej wolałabym oszczędzać na podróże po świecie, kupowanie ładnych rzeczy.... Branie kredytu na mieszkanie, lub ewentualne odkładanie 1-2 tyś co miesiąc z wypłaty (co i tak z jego wkładem nie znaczyłoby wiele) wgl mi się nie podoba.
Mówiłam mu o tym, ale on twierdzi, że jak coś to nie muszę się składać, sam sobie kupi. Ale tutaj odzywa się moja duma... Jeśli ewentualnie mam tam mieszkać to chciałabym się dokładać. No, ale przed ślubem nie chce takiej umowy...
Nawet jeśli zgodzę się, że to jego mieszkanie i nie będę się dokładać.... Co z urządzaniem mieszkania? Dziwnie się będę czuć i on zresztą też jeśli nie będę chciała np. urządzić salonu, albo wybrać koloru tapety na ścianę.... A przecież to jak urządzanie wspólnego domu (czego nie chcę robić przed ślubem!)
Help....