Nie mam nikogo komu mogłabym w wiekszych szczegółach o tym opowiedzieć. Mam wspaniałego męża, ale choć ogólnie zna tę historię to czasem o niektórych sprawach trochę niezręcznie się mówi. Czy jest niesamowita? Nie wiem, ale dla mnie od niedawna piękna, bo zrozumiałam, że nie mam się czego wstydzić choć pewnie nie każdy zrozumie.
Na kilka miesięcy zanim poznałąm męża poznałam pewnego chłopaka. Miałam wtedy 21 lat, praktycznie zero znajomych, uczucie wewnętrznej pustki i totalnej beznadziei, studia, które wybrałam, bo rodzice chcieli żebym miała wykształcenie (nie umiałam im się wtedy postawić tak się czułam stłamszona przez nich). Jako nastolatka byłam wymarzona dla rodziców: spokojna, cicha, niestwarzająca problemów. Tylko nikt nie wiedział ile problemów było wewnątrz... Z facetami kontakt miałam zerowy, ludzie czasem śmiali się ze mnie, że jestem niemowa (mam fobię społeczną i czasem trudno się odezwać) więc byłam przekonana, że nikt mnie nigdy nie zechce. Stwierdziłam, że skoro związku mieć nie będę to chociaż zostawię sobie jakąś małą przyjemność w życiu jaką jest seks. Umówiłam się ze wspomnianym chłopakiem, którego znalazłam przez internet. Nie sądziłam, że spotkam tak ciepłą i sympatyczną osobę.
Nigdy go nie zapomnę. Był dwa lata starszy, przystojny, zawsze cudownie pachniał, a wspomnienie jego dotyku elektryzuje mnie do dziś choć minęło już 9 lat od naszego spotkania. Pomógł mi uwierzyć w siebie, poczuć się ładną, atrakcyjną, mogłam się komuś trochę wreszcie wygadać. Dzięki naszym rozmowom poznałam męża, bo uwierzyłam, że ktoś może się mną zainteresować. Te długie godziny z nim - wreszcie poczułam się kobietą, pierwszy raz w życiu. Polubiłam swoje ciało, zaczęłam oswajać własną nagość. Dobrze mi w tym, co mam teraz, kocham męża, ale tamten jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Jego głos, uśmiech, dotyk, przytulenie, rozmowy... I to uczucie, że mam wreszcie coś swojego: własną decyzję, początek własnego życia i coś z czego się nikomu z rodzinny nie będę tłumaczyć, moja mała, przyjemna tajemnica. Cieszyłam się, że w końcu ktoś widział we mnie kobietę, a nie istotę bezpłciową jak w domu i jako normę traktował istnienie mojej seksualności.
Nigdy nie zapomnę tamtych miesięcy ani tym bardziej samego B. i tego, co dla mnie zrobił. Ten czas był trochę jak bajka, zauroczyłam się nim choć wiedziałam, że nie jest to facet do związku. Ale potrafił dać mi to, czego od dawna potrzebowałam. Nie musiałam nic tłumaczyć, on wiedział co i jak. I choć mam teraz swoją drugą bajkę to ta pierwsza wciąż ze mną jest. Żadna nie jest lepsza czy gorsza, są zupełnie różne. Chciałabym czasem poczuć się jak wtedy, poczuć taki pewny, zdecydowany dotyk jak B. Wiem jednak, że mam dużo do stracenia. Jestem szczęśliwa w obecnej sytuacji. Czasem tylko czuję, że okres nastoletni i wczesna dorosłość bezpowrotnie przepadły niewykorzystane. Gdyby nie ta historia i spotkanie z B. nie chcę nawet wiedzieć gdzie byłabym teraz.