Nie byłam dobrym człowiekiem. Może zacznę od tego, że ponad 3 lata temu ex mnie zostawił. Byłam w nim zakochana. W międzyczasie gdy działo się źle pojawił się obok mnie dobry i zabójczo przystojny mężczyzna.
Była między nami chemia na poziomie 300%. Jednak nie miał on charakteru ex, tych samych zainteresowań jak ex więc nie chciałam się z nim wiązać. Wiedział o moim eks.
Ten człowiek wspierał mnie w każdym momencie mojego życia. Nikt tak nie słuchał jak on, nikt tak nie dopingował jak on. Nikt tak się nie troszczył jak on. Chciał żebym stałe się uśmiechała, dowartosciowywał mnie.
Mówił że mnie kocha ze na mnie będzie czekał ile trzeba. Że liczę się tylko ja. Ile komplementów od niego dostałam. Nie jestem w stanie zliczyć
Mówiłam mu że nie jestem gotowa.... Nie obiecywałam mu nic ale go perfidnie wykorzystywałam wiedząc jak bardzo stracił dla mnie głowę. Widząc jak ogłupiał. Wyidealizował mnie.... Nie myślał trzeźwo
Dawał mi duzo... Uczucia, prezentów.... Ja wszystko przyjmowałam.... W zamian nie dając mu nic. A wręcz zabierałam mu wszystko....
Mówił że nie interesuje go seks bez zobowiązań.
Ja wykorzystałam wielokrotnie jego uczucie... Aby odnieść korzyść seksualna A po wszytskim byłam oziębła.... Ciegnęła mnie do niego chemia.
Zrobiłam mu rollercoster z uczuć. Karałam milczeniem..... Wprowadzałam w poczucie winy. Do tego stopnia ze facet myslal ze moje zachowanie jest jego wina... Zburzyłam mu poczucie własnej wartości. Podeptałam to wszystko
Dodatkowo upokarzałam go spotykając się równocześnie z innymi... Jego klamaalam ze z nikim się nie spotykam. Albo unikałam tematu
W końcu chłopak chcial to wszystko zakończyć. Chciał porozmawiać. Ja specjalnie przez miesiąc nie dawalam znaku życia. Po to by męczył się jeszcze bardziej i tak też było..... Męczył się. Porozmawialiśmy. Zakończyliśmy to
Jednak 3 MIESIĄCE później.... Odezwałam się do niego bo uwaga!!! Nie maialam z kim isc na wesele. Nie chciałam isc sama
On był pewny że chce z nim związku. Zgodził się na wesle. Był uradowany
Podczas wesle dochodziło do pocałunków a nad ranem do innych rzeczy.
On zakochany po uszy
Ja na drugi dzień go olałam i zamilkłam po weselu na miesiąc. Mimo ze szukał kontaktu, chciał wiedzieć co się stało. Był w szoku. Ja nadal milczałam widzac jak się męczy. Zrobiłam mu ogromną nadzieję tym weselem
Finalnie doszło do emocjonalnej konfrontacji
Obarczylam go wina za wszytko. Za to że tak wyglądała na sza relacja. Dosłownie obciążyłam go poczuciem winy. Dodatkowo powiedziałam straszne slowe: że nawet na koleżeństwo trzeba sobie zasłużyć