Cześć,
od czterech lat jestem z facetem i nie wiem czy to ma dalej sens.
Na początku związku postawiłam sprawę jasno, chce wziąć ślub i raczej rodzinę tj dziecko, czy on też tego będzie chciał. Wydawało mi się istotne żeby poznać, jego opinię na ten temat zanim związek zrobi się poważny. Oczywiście wtedy odpowiedź była, że chce, kiedyś. Bo jeżeli ktoś byłby pewien, że to nie dla niego, to nie wchodziłabym w tą relację.
Związek był na odległość, po roku czasu zamieszkaliśmy ze sobą i mieliśmy, jak sądzę "standardowe" problemy osób, które się docierają. Drobne sprzeczki o to kto gotuje, sprząta itp. Ale wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrą stronę.
Jednak chłopak ani razu nie wspomniał o zalegalizowaniu związku czy o dzieciach. Nawet na imprezach rodzinnych, kiedy ktoś o to pytał zbywał to milczeniem.
Po ponad dwóch latach w prost zapytałam, co dalej co z nami. Oczywiście on chce ze mną być, ale ślub na razie jest daleko w jego wyobrażeniu bo najpierw chciałby ustabilizować swoją karierę itp.
Około rok temu wróciłam do temu, ponieważ chciałabym się wyprowadzić z wynajmowanego mieszkania do czegoś własnego, jak można się spodziewać na kredyt. Po wielu poważnych rozmowach ostatnio usłyszałam, że on raczej nie ma w planach małżeństwa bo papierek nic nie zmienia. Kredytu ze mną też brać nie chce, bo on chciałby mieszkanie za swoje, sam się dorobić wszystkiego. Dzieci mieć też nie chce bo nie ma poczucia, że miałby co im przekazać, jaką "wiedzę życiową".
Mam poczucie, że niesamowicie rozjeżdżamy się w bardzo istotnych rzeczach. Oboje jesteśmy bliżej 30 i nie wiem czy chce tracić więcej czasu na czekanie aż on zmieni zdanie...
Od dłuższego czasu odsuwam się też emocjonalnie przez swoje wątpliwości.
Kocham go i wydaje mi się, że on mnie również, jednak chcemy inaczej prowadzić życie.
Nie chce zmuszać go do czegoś, bo chciałabym żeby to była jego przemyślana decyzja, ale zostając w tym ja nie jestem spełniona.
Przez jego podejście mam poczucie, że on się nie do końca angażuje, zostawia sobie łatwiejsze odejście.