Jestem 6 lat w związku, obecnie mamy po 23 lata. A cały problem dotyczy tego,że mój chłopak nie ukończył żadnej szkoły. nie posiada wykształcenia.
Jako nastolatka nie uważałam to za problem, ponieważ wykształcenie to nie wszystko ale budzi we mnie wątpliwości to, że on nie szuka i nie planuje znaleźć pracy.
Wygodnie mu na garnuszku rodziców, mimo że nie są zamożni. On liczy na inwestycje i udziały po dziadku w firmie XXX.
Czym jestem starsza tym, czuje się zażenowana jego postawą, wstyd mi kiedy ktoś pyta mnie o jego wykształcenie.,prace ale przede wszystkim budzi wątpliwości - boje się możliwości ciąży, wspólnej przyszłosci, założenia rodziny. Rodzina wierci mu dziurę w brzuchu o pracę, ja też, ale nic się nie zmienia, a jeśli gdzieś zmuszą rodzice go do pójścia do pracy rezygnuje z absurdalnych powodów po max. kilku dniach.
Ostatnio stwierdził, że rodzice muszą mu zapisać pole w zamian za to, że pójdzie do pracy, bo nikt nie umie go zmotywować. Wzbudziło to we mnie straszny gniew, powiedziałam mu jasno co o tym myślę i co czuję.
Zaznaczyłam że mówie to 1 i ostatni raz, nie powtórzę więcej, ale może liczyć się z tym, że straci mnie jak sie nie ogranie.
Ale ja już nie mam nawet nadzieji ze coś się zmieni, ostatnio przezywamy kryzys - nie rozmawiamy, nie piszemy ze sobą, kontakt mamy podczas spotkań, które są mimo wszytsko udane.
Probowałam z nim sie roztsać, ale brak mi silnej woli bo go kocham - on płacze,pada do stóp.
Nie wiem już co robić,ale boje się że zmarnuje swoje życie. Dodam, że studiuje i pracuje, a on probuje podcinac mi skrzydła krytykując kierunek, uczelnie itp.
Doradźcie co robić!
Jestem 6 lat w związku, obecnie mamy po 23 lata. A cały problem dotyczy tego,że mój chłopak nie ukończył żadnej szkoły. nie posiada wykształcenia.
Jako nastolatka nie uważałam to za problem, ponieważ wykształcenie to nie wszystko ale budzi we mnie wątpliwości to, że on nie szuka i nie planuje znaleźć pracy.
Wygodnie mu na garnuszku rodziców, mimo że nie są zamożni. On liczy na inwestycje i udziały po dziadku w firmie XXX.
Czym jestem starsza tym, czuje się zażenowana jego postawą, wstyd mi kiedy ktoś pyta mnie o jego wykształcenie.,prace ale przede wszystkim budzi wątpliwości - boje się możliwości ciąży, wspólnej przyszłosci, założenia rodziny. Rodzina wierci mu dziurę w brzuchu o pracę, ja też, ale nic się nie zmienia, a jeśli gdzieś zmuszą rodzice go do pójścia do pracy rezygnuje z absurdalnych powodów po max. kilku dniach.
Ostatnio stwierdził, że rodzice muszą mu zapisać pole w zamian za to, że pójdzie do pracy, bo nikt nie umie go zmotywować. Wzbudziło to we mnie straszny gniew, powiedziałam mu jasno co o tym myślę i co czuję.
Zaznaczyłam że mówie to 1 i ostatni raz, nie powtórzę więcej, ale może liczyć się z tym, że straci mnie jak sie nie ogranie.
Ale ja już nie mam nawet nadzieji ze coś się zmieni, ostatnio przezywamy kryzys - nie rozmawiamy, nie piszemy ze sobą, kontakt mamy podczas spotkań, które są mimo wszytsko udane.
Probowałam z nim sie roztsać, ale brak mi silnej woli bo go kocham - on płacze,pada do stóp.
Nie wiem już co robić,ale boje się że zmarnuje swoje życie. Dodam, że studiuje i pracuje, a on probuje podcinac mi skrzydła krytykując kierunek, uczelnie itp.
Doradźcie co robić!
UCIEKAĆ!!!
Manipulant, krętacz, leń śmierdzący i fantasta, jeśli o czymś zapomniałam to bardzo proszę o dodanie.
Co masz robić?
Przywitać się z rozumem.
Olej go bo zmarnujesz sobie życie z nierobem.
Wlasnie czuje gdzies wewnątrz siebie ze tak bedzie, ale sam fakt ze jestesmy ze soba tyle bardzo mi to utrudnia. Mam strasznie miękkie serce jak przychodzi sie rozstać, bo wlasnie rozstanie pomimo uczuć - z rozumu. Nie wiem jak z tym wygrać
Wyobraź sobie życie z nim za 5 lat. Za 10 lat. Za 15.
Ty, on, i (nie daj Boże) dzieci.
Wlasnie czuje gdzies wewnątrz siebie ze tak bedzie, ale sam fakt ze jestesmy ze soba tyle bardzo mi to utrudnia. Mam strasznie miękkie serce jak przychodzi sie rozstać, bo wlasnie rozstanie pomimo uczuć - z rozumu. Nie wiem jak z tym wygrać
powtórzę za Wielokropkiem; Widzisz siebie z nim za ileś tam lat? On wciąż u twoich stóp, ale bez pracy, taplający się w mrzonkach o fortunie którą wyłuska z jakiegoś tam pola?
Dziewczyno! Gdzie ty masz rozum?
8 2021-06-05 22:43:03 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-05 23:18:53)
Wlasnie czuje gdzies wewnątrz siebie ze tak bedzie, ale sam fakt ze jestesmy ze soba tyle bardzo mi to utrudnia. Mam strasznie miękkie serce jak przychodzi sie rozstać, bo wlasnie rozstanie pomimo uczuć - z rozumu. Nie wiem jak z tym wygrać
Ciało i intuicja są mądre podpowiadają Ci rozwiązanie.
Możesz przepłacić nawet zdrowiem taką pozorowaną zgodę na coś na co naprawdę nie masz zgody,pewnych rzeczy nie zaakceptujesz i nie będziesz ich tolerować udawanie i samouspokojenie jest samookłamywaniem się z sentymentami i wspomnieniami początków waszego związku,nie jesteś w stanie pociągnąć miłości ,za dwie osoby, ostry konflikt sobie fundujesz ,a jak będziesz się chciała przystosować to zrezygnujesz z przekonań i kompromis tego typu kosztować Ciebie może ogromne rozczarowanie.
Masz go teraz jak na tacy i zobacz jakie to jest naprawdę odłóż romantyczne brednie na bok ,miłość czasem oznacza rozstanie,ze sobą będziesz do końca życia,chyba że masz zapasowe,nie pomożesz mu jeżeli jemu tak wygodnie siedzieć i pierdzieć w stołek,ma na ciebie zły wpływ jeżeli podcina Ci skrzydła znaczy że nie lubi tego co robisz i nie ma zamiaru Ciebie wspierać ,jednostajne krytyczne działanie jest bez sensu,zwłaszcza jak on być może nie ma zielonego pojęcia o tym co robisz ,co Ciebie inspiruje ,ponieważ jego nic nie inspiruje ,lenistwo jest formą ucieczki i lęku i nie ma w tym niczego wzniosłego.Owszem wykształcenie to nie wszystko i kariera natomiast ruch i rozwój w życiu jest ważny,stanie w miejscu jest cofaniem się,chyba że będziesz go nosić na plecach i masz tyle pary w sobie.
On nie dba o siebie dobrowolnie ,nie będzie dbać o ciebie innym rodzajem wikłania Ciebie może być to że będzie Ci kadzić i obiecywać ciągle też jednostajnie,po czym jak Ciebie uspokoi będzie Ci podcinać samoocenę i zwalczać poczucie wartości ,ono nie może być zależne od nikogo nawet od kogoś kto Ci płacze w rękaw i nie ma motywacji do życia,lub tylko obiecuje czekając na cud.
Autorko, zadaj sobie pytanie, czy chcesz żyć z kimś, kogo ciągle w życiu trzeba pchać do przodu. Nawet jeśli uda Ci się go zmusić do podjęcia pracy w imię utrzymania Waszego związku, to skąd będziesz mieć pewność, że pewnego dnia on nie odwali jakiegoś numeru i nie będziesz musiała go utrzymywać?
Jesteś jeszcze młoda i zobaczysz z biegiem lat, że nikogo do niczego zmusić nie można, a nawet jeśli, to później odbije Ci się czkawką.
Facet, delikatnie mówiąc, nie rokuje...:(
Lepiej sie z tego wymiksować od razu, bo co będzie potem...to lepiej sobie nawet nie wyobrażać..
SZCZERZE MÓWIAC JA JUŻ SIE ZAŁAMAŁAM.
Zmusiłam go już kiedyś do zrobienia prawa jazdy, ponieważ mieszkamy 20 km od siebie i to cały czas ja musiałam jedzic do niego, a jak chciałam go zabrać do siebie to przywieźć i odwieżć.
Owszem zrobił prawo jazdyz kilkoma przerwami trwało to rok.. zrobił ale nic się nie zmieniło, bo nie stać go na zakup samochodu, a rodzice mu nie chcą pożyczać i nadal ten sam punkt.
Ma 23 lata i naprawdę doprowadził się do tragicznego stanu.. duża otyłość.. proponuje rower, spacery - wszystko na nie, bo tu się zmęczy, na to za ciepło, na tamto za zimno.
Najchętniej to spędzałby czas w knajpach,kinach lub w domu. Denerwuje się, bo naprawdę nie mogę korzystać z życia tak jakbym chciała.
Do mnie już doszło to, że nie pasujemy do siebie, że mamy inne podejście do życia.
Teraz gdy odpuścił troszkę staranie się o relacje, bo nie rozmawiamy ze sobą i nie piszemy kiedy się nie widzimy troszkę łatwiej mi było rozpocząć rozmowe o zerwaniu, ale pojawia się płacz,
na ulicy odstawia szopki zaczyna przede mną klęczeć, w domu nie chce mnie wypusić z niego, dopóki się nie pogodzimy.
Ale nic się nie zmienia zupełnie nic równiez mówie mu, że źle mi z tym że mamy ze sobą kontakt tylko podczas spotkania mówie i mówie, ale grochem o ścianę.
Chciałabym się odciąć, ale nie rozumiem co mnie tak blokuje, że w końcu ulegam i wracam i tylko znów się denerwuje.
To ten brak pracy chyba jest marginalnym problemem z tego co widzę. Autorko, sama wiesz najlepiej czego chcesz, a czego nie chcesz. Prawda jest taka, że można kogoś kochać i ten człowiek może być dla nas całkowicie nie do życia, smutne, bolesne i trudne, ale trzeba wziąć to na klatę i iść do przodu.
Możesz się rozstać z partnerem, skoro sama mówisz, że nie pasujecie do siebie, nie możesz żyć tak jakbyś chciała i do wszystkiego co jest dla Ciebie ważne musisz go zmuszać. On się będzie bronił rękami i nogami przed rozstaniem, bo gdzie znajdzie drugą taką, która będzie go ciągnąć, będzie akceptować takie podejście do życia? Co nie znaczy, że masz w tym trwać. Tak naprawdę to i jemu by nie wyszło na dobre. Możesz też trwać w tej relacji i męczyć siebie i jego i ostatecznie któreś z was i tak to zakończy.
Jestem 6 lat w związku, obecnie mamy po 23 lata. A cały problem dotyczy tego,że mój chłopak nie ukończył żadnej szkoły. nie posiada wykształcenia.
Jako nastolatka nie uważałam to za problem, ponieważ wykształcenie to nie wszystko ale budzi we mnie wątpliwości to, że on nie szuka i nie planuje znaleźć pracy.
Wygodnie mu na garnuszku rodziców, mimo że nie są zamożni. On liczy na inwestycje i udziały po dziadku w firmie XXX.
Czym jestem starsza tym, czuje się zażenowana jego postawą, wstyd mi kiedy ktoś pyta mnie o jego wykształcenie.,prace ale przede wszystkim budzi wątpliwości - boje się możliwości ciąży, wspólnej przyszłosci, założenia rodziny. Rodzina wierci mu dziurę w brzuchu o pracę, ja też, ale nic się nie zmienia, a jeśli gdzieś zmuszą rodzice go do pójścia do pracy rezygnuje z absurdalnych powodów po max. kilku dniach.
Ostatnio stwierdził, że rodzice muszą mu zapisać pole w zamian za to, że pójdzie do pracy, bo nikt nie umie go zmotywować. Wzbudziło to we mnie straszny gniew, powiedziałam mu jasno co o tym myślę i co czuję.
Zaznaczyłam że mówie to 1 i ostatni raz, nie powtórzę więcej, ale może liczyć się z tym, że straci mnie jak sie nie ogranie.
Ale ja już nie mam nawet nadzieji ze coś się zmieni, ostatnio przezywamy kryzys - nie rozmawiamy, nie piszemy ze sobą, kontakt mamy podczas spotkań, które są mimo wszytsko udane.
Probowałam z nim sie roztsać, ale brak mi silnej woli bo go kocham - on płacze,pada do stóp.
Nie wiem już co robić,ale boje się że zmarnuje swoje życie. Dodam, że studiuje i pracuje, a on probuje podcinac mi skrzydła krytykując kierunek, uczelnie itp.
Doradźcie co robić!
Masz aż nadto powodów aby go zostawić. Facet jest zbyt wygodny, jeśli zajdziesz w ciążę to wszystko będzie na twojej głowie i zagrozi twoim planom. Zostaw go. Może to nim potrząśnie i zmieni myślenie. Jedynie zderzenie z konsekwencjami jego zachowania może go zmienić. Jeśli z nim zostaniesz to myślę, że będziesz miała marne życie. Zwizualizuj sobie to, to ci może pomóc w podjęciu decyzji.
Co to za miłość kiedy on podcina ci skrzydła, żebyś równała w dół?
(...) Chciałabym się odciąć, ale nie rozumiem co mnie tak blokuje, że w końcu ulegam i wracam i tylko znów się denerwuje.
Widocznie korzyści, które masz z tego związku przewyższają ponoszone przez Ciebie koszty.
A jakbyście odebrały fakt, że on robi mi pretensje o to, że nie gotuje mu. Własnie przed chwilą zadzwonił z pretensjami, że jego kolegi dziewczyna mu ugotowała coś bo był głodny, a po mnie nie mógłby się tego spodziewać i że marzy, żebym była taka jak ona.
Dla mnie to jest jakiś absurd, jeżeli on myśli, że będe gotowac i wozić mu obiady bo 99% czasu spędzamy u niego, jak on do mnie przyjeżdzał na kilka dni to zawsze gotowałam mu obiad, kolacje czy robiłam sniadanie.
Dla mnie to jakaś forma manipulacji, czy dobrze to odbieram czy jednak rzeczywiście coś nie tak z moim zachowaniem
Nie gotujesz mu?
To z Twej strony karygodne zachowanie, bo przecież kobieta jest od tego, by usługiwać mężczyźnie, dbać o jego dobrostan, spijać z jego ust wszystko co powie, ocierać mu pot z czoła i usuwać każdy pyłek spod jego stóp.
Hehehe Wielokropek
Autorko, dobrze czujesz że to manipulacja. Nic od siebie nie daje a by chciał abyś dawała jeszcze więcej. Smierdzacy len i obibok, zresztą to nie najgorsze, te szopki na mieście i nie pozwolenie Ci wyjść bez pogodzenia się, szczerze mnie przerażają... Wiej. Żyj... Po prostu żyj. Najgorsze, że obawiam się, że to nie będzie takie proste, biorąc pod uwagę te przerażające symptomy przez niego przejawiające. Toksyk ech aż mdli mnie
Nie gotujesz mu?
![]()
To z Twej strony karygodne zachowanie, bo przecież kobieta jest od tego, by usługiwać mężczyźnie, dbać o jego dobrostan, spijać z jego ust wszystko co powie, ocierać mu pot z czoła i usuwać każdy pyłek spod jego stóp.
Może dlatego do tej pory mi nie wyszło, zapomniałam o tych złotych zasadach...
Autorko, jeśli Pan marzy o tym, żebyś była jak tamta to może właśnie czas zaproponować mu, żeby poszukał kogoś bliższego jego ideałowi. Babeczki dobrze Ci już tu podpowiedziały, to manipulant, będzie się chwytał brzytwy, obiecywał słonia na złotym łańcuszku i każdą zmianę w zachowaniu, żebyś z nim została. I jeśli będziesz się nad nim rozczulać to niestety ugrzęźniesz.
Jasika
to, że on sobie marnuje życie, to jego wybór, ale on przy tym ciągnie i Ciebie na dno.
Nad czym Ty się jeszcze zastanawiasz? W dobrym związku powinnaś fruwać ze szczęścia, jesteś młodziutka, ambitna, ogarnięta, zostaw tego fajtłapę, bo sam się o to prosi.
A jakbyście odebrały fakt, że on robi mi pretensje o to, że nie gotuje mu. Własnie przed chwilą zadzwonił z pretensjami, że jego kolegi dziewczyna mu ugotowała coś bo był głodny, a po mnie nie mógłby się tego spodziewać i że marzy, żebym była taka jak ona.
Dla mnie to jest jakiś absurd, jeżeli on myśli, że będe gotowac i wozić mu obiady bo 99% czasu spędzamy u niego, jak on do mnie przyjeżdzał na kilka dni to zawsze gotowałam mu obiad, kolacje czy robiłam sniadanie.
Dla mnie to jakaś forma manipulacji, czy dobrze to odbieram czy jednak rzeczywiście coś nie tak z moim zachowaniem
Hahaha ale, że co? Też sobie wymyślił. Nie pracuje, nie uczy się, mieszka sobie u rodziców, jeździsz do niego, wozisz go i jeszcze masz mu przywozić obiadki? No rozkoszny jest :-) pyszny żart
A Ty nie chciałabyś czegoś więcej od faceta? Pomyśl czego Ty oczekujesz. Ten to ma tylko roszczenia, szkoda marnować czasu, młodości na niego! Później trudniej będzie znaleźć kogoś fajnego
słuchaj intuicji, lekceważona jest powodem większości tutaj założonych tematów, partner który ma 23 lata i nie ma autorskiego pomysłu na siebie (nie chodzi o samo zarabianie kasy ale o cel do którego się dąży bo na kasę czasem trzeba poczekać latami) nie będzie ani partnerem na którego możesz liczyć ani ojcem rodziny,
22 2021-06-07 13:36:10 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-07 13:36:34)
Akurat z tym prawkiem to różnie bywa..Teraz faktycznie komunikacja publiczna leży i kwiczy, więc ciężko się czasami gdzieś dostać. Sam, póki co, prawka nie mam(choć próbowałem), ale raczej nie odpuszczę Jak nie da się inaczej, to trzeba w te 4 kółka zainwestować
Co nie zmienia faktu, że zwyczajnie wstyd by mi było, gdyby mnie ktoś miał wozić i odwozić.
Poza tym, skoro jest tak zamknięty na wszelkie formy aktywności, to nie rokuje naprawdę dobrze. To już jest ten moment, kiedy przestaje to być nieszkodliwe a staje się męczące. Najgorsze to, że sam nie widzi problemu w tym, co robi.
23 2021-06-07 13:46:23 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-07 18:56:32)
Nie widzi i nie zobaczy chyba prędko ten dzieciak, bo tak się "cudownie"urządził w domu rodziców ,a oni sobie pozwalają i dali się wpędzić w sytuacje patową - nie wywalą byka z domu przecież.
W konsekwencji on ma komfort którego broni histerią ,szantażem, manipuluje obietnicami i działaniami pozornymi.
W odwodzie ma Autorkę,drugą mamusię ,której to matkowanie przestaje się podobać ,ale jeszcze nie widzi jakie korzyści czerpała z tego matkowania dla siebie i jakie to dla niej jest szkodliwe.
Kwestia decyzji i odwagi dostrzeżenia jak bardzo toksyczna stała się ta relacja i ile w niej jest odpowiedzialności za to Autorki.
nie chodzi o żadną tam winę .
Akurat z tym prawkiem to różnie bywa..Teraz faktycznie komunikacja publiczna leży i kwiczy, więc ciężko się czasami gdzieś dostać. Sam, póki co, prawka nie mam(choć próbowałem), ale raczej nie odpuszczę
Jak nie da się inaczej, to trzeba w te 4 kółka zainwestować
Co nie zmienia faktu, że zwyczajnie wstyd by mi było, gdyby mnie ktoś miał wozić i odwozić.
Poza tym, skoro jest tak zamknięty na wszelkie formy aktywności, to nie rokuje naprawdę dobrze. To już jest ten moment, kiedy przestaje to być nieszkodliwe a staje się męczące. Najgorsze to, że sam nie widzi problemu w tym, co robi.
Na początku to rozumiałam, że przesiadanie sie na 2 autobusy było by ciężkie i z chęcią jechałam, ale z czasem po prostu jednostronna czynność zaczeła mnie męczyć, że własnie wiecznie to ja muszę "zabierać" go na randki, do sklepu i wszędzie. Też fakt, ile wydaje na to paliwo, a gdy proponuje mu ,żeby spotkać się gdzieś w połowie drogi autobusem to łeee, tragedia.
No i wiem też że ciężko czasem zrobić prawko, ale on je zaczął i nie chciało mu się chodzić na jazdy.spotkania - to nie była kwestia nie zdania prawka
To już w ogóle jakieś kuriozum...Nie wiem, czy on chce, żeby ktoś za niego życie przeżył czy co, bo delikatnie mówiąc, trochę nie ogarniam jego toku myślenia..Nic nie robi, nic mu się nie chce, tłumaczy się jakimiś durnymi wymówkami i oczekuje, że wszyscy będą mu służyć?
Skąd on się w ogóle urwał?
26 2021-06-07 19:32:09 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 19:33:46)
Nie czytam krytyki innych.
Dlatego zapytam. Kogo winić? Jego czy rodziców, rodzinę czy otoczenie? To jest bardzo ważne pytanie, bo to się nie dzieje z dnia na dzień, tylko latami, dorastanie, wychowanie itd.
Poza tym, to pytanie nie tyczy się osób chorych psychicznie (depresja, fobie, nerwice). Bo oni nie są nawet w stanie pójść do pracy.
Łatwo jest obrzucać kogoś błotem. Trudniej komuś pomóc czy zrozumieć.
27 2021-06-07 19:38:00 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-07 19:38:37)
Nie czytam krytyki innych.
Dlatego zapytam. Kogo winić? Jego czy rodziców, rodzinę czy otoczenie? To jest bardzo ważne pytanie, bo to się nie dzieje z dnia na dzień, tylko latami, dorastanie itd.
Poza tym, to pytanie nie tyczy się osób chorych psychicznie (depresja, fobie, nerwice). Bo oni nie są nawet w stanie pójść do pracy.
Łatwo jest obrzucać kogoś błotem. Trudniej komuś pomóc czy zrozumieć.
Jednak list autorki proponowałabym przeczytać.
Depresja? Jakaś częsciowa się objawia, bo nie przeszkadza mu podcinać skrzydeł autorce, kpić z jej wykształcenia, pracy i w ogóle osiągnięć życiowych.
Fobia? Masz na myśli wstręt do pracy?
28 2021-06-07 19:44:26 Ostatnio edytowany przez Jasika21 (2021-06-07 19:49:59)
Nie czytam krytyki innych.
Dlatego zapytam. Kogo winić? Jego czy rodziców, rodzinę czy otoczenie? To jest bardzo ważne pytanie, bo to się nie dzieje z dnia na dzień, tylko latami, dorastanie, wychowanie itd.
Poza tym, to pytanie nie tyczy się osób chorych psychicznie (depresja, fobie, nerwice). Bo oni nie są nawet w stanie pójść do pracy.
Łatwo jest obrzucać kogoś błotem. Trudniej komuś pomóc czy zrozumieć.
Ja probowałam go zrozumieć i naprawdę stawałam na rzęsach, żeby się czymś zainteresował - mówił że lubi gotować, proponowałam rozpoczęcia kursu gotowania. Ale nic nie działało, a właśnie pojawiający się hejt, że studiuje finanse a nie prawo, a nie medycyne a bo nie na dobrej uczelni bo to nie UJ, zaczeły mnie boleć.
I te inne rzeczy już mnie dobijają, a te sceny trzymania mnie za stopy na leżąco, bo nie mogę odejść to zakrwa na parodie
Z tego, co Autorka pisze, to raczej czyste wyrachowanie i lenistwo level hard..
ajena napisał/a:Nie czytam krytyki innych.
Dlatego zapytam. Kogo winić? Jego czy rodziców, rodzinę czy otoczenie? To jest bardzo ważne pytanie, bo to się nie dzieje z dnia na dzień, tylko latami, dorastanie itd.
Poza tym, to pytanie nie tyczy się osób chorych psychicznie (depresja, fobie, nerwice). Bo oni nie są nawet w stanie pójść do pracy.
Łatwo jest obrzucać kogoś błotem. Trudniej komuś pomóc czy zrozumieć.
Jednak list autorki proponowałabym przeczytać.
Depresja? Jakaś częsciowa się objawia, bo nie przeszkadza mu podcinać skrzydeł autorce, kpić z jej wykształcenia, pracy i w ogóle osiągnięć życiowych.
Fobia? Masz na myśli wstręt do pracy?
ten dzieciak , ma jeden punkt pozytywny - nie ma całkowitej fobii społecznej to w kontekście jego siedzenia w knajpie
może zostać barmanem albo kelnerem na przykład jak tak lubi knajpy
31 2021-06-07 19:59:46 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-07 20:02:20)
Ja probowałam go zrozumieć i naprawdę stawałam na rzęsach, żeby się czymś zainteresował - mówił że lubi gotować, proponowałam rozpoczęcia kursu gotowania. Ale nic nie działało, a właśnie pojawiający się hejt, że studiuje finanse a nie prawo, a nie medycyne a bo nie na dobrej uczelni bo to nie UJ, zaczeły mnie boleć.
I te inne rzeczy już mnie dobijają, a te sceny trzymania mnie za stopy na leżąco, bo nie mogę odejść to zakrwa na parodie
Nie jesteś za niego odpowiedzialna i nie jesteś jego matką/ojcem żeby go namawiać, zmieniać i kształtować. Nie chce, to jego wybór i jego decyzja, w końcu jest dorosły.
Ty też wykaż się odpowiedzialnością za siebie i nie pozwól się dołować.
Facet nie chce niczego zmieniać w życiu to jego problem, niech żyje jak chce. Ty nie akceptujesz tego jaki jest? To dlaczego jeszcze z nim jesteś? Zaczynam myśleć że to ty masz jakiś problem z sobą, że wszystko znosisz i robisz za siłaczkę w tym związku. Naprawdę ci taka rola pasuje?
Pasławku, ale barman to też praca i to czasem wcale ciężka To zapewne nie zainteresuje faceta.
Jasika21 napisał/a:Ja probowałam go zrozumieć i naprawdę stawałam na rzęsach, żeby się czymś zainteresował - mówił że lubi gotować, proponowałam rozpoczęcia kursu gotowania. Ale nic nie działało, a właśnie pojawiający się hejt, że studiuje finanse a nie prawo, a nie medycyne a bo nie na dobrej uczelni bo to nie UJ, zaczeły mnie boleć.
I te inne rzeczy już mnie dobijają, a te sceny trzymania mnie za stopy na leżąco, bo nie mogę odejść to zakrwa na parodie
Nie jesteś za niego odpowiedzialna i nie jesteś jego matką/ojcem żeby go namawiać, zmieniać i kształtować. Nie chce, to jego wybór i jego decyzja, w końcu jest dorosły.
Ty też wykaż się odpowiedzialnością za siebie i nie pozwól się dołować.
Facet nie chce niczego zmieniać w życiu to jego problem, niech żyje jak chce. Ty nie akceptujesz tego jaki jest? To dlaczego jeszcze z nim jesteś? Zaczynam myśleć że to ty masz jakiś problem z sobą, że wszystko znosisz i robisz za siłaczkę w tym związku. Naprawdę ci taka rola pasuje?
Pasławku, ale barman to też praca i to czasem wcale ciężka
To zapewne nie zainteresuje faceta.
jedynie praca lżejsza od snu wchodzi jak tak w grę.
Salomonka napisał/a:Jasika21 napisał/a:Ja probowałam go zrozumieć i naprawdę stawałam na rzęsach, żeby się czymś zainteresował - mówił że lubi gotować, proponowałam rozpoczęcia kursu gotowania. Ale nic nie działało, a właśnie pojawiający się hejt, że studiuje finanse a nie prawo, a nie medycyne a bo nie na dobrej uczelni bo to nie UJ, zaczeły mnie boleć.
I te inne rzeczy już mnie dobijają, a te sceny trzymania mnie za stopy na leżąco, bo nie mogę odejść to zakrwa na parodie
Nie jesteś za niego odpowiedzialna i nie jesteś jego matką/ojcem żeby go namawiać, zmieniać i kształtować. Nie chce, to jego wybór i jego decyzja, w końcu jest dorosły.
Ty też wykaż się odpowiedzialnością za siebie i nie pozwól się dołować.
Facet nie chce niczego zmieniać w życiu to jego problem, niech żyje jak chce. Ty nie akceptujesz tego jaki jest? To dlaczego jeszcze z nim jesteś? Zaczynam myśleć że to ty masz jakiś problem z sobą, że wszystko znosisz i robisz za siłaczkę w tym związku. Naprawdę ci taka rola pasuje?
Pasławku, ale barman to też praca i to czasem wcale ciężka
To zapewne nie zainteresuje faceta.
jedynie praca lżejsza od snu wchodzi jak tak w grę.
Nooo.. i facet taką znalazł! Bo czym jest czekanie na spadek czy jakieś udziały w mitycznej firmie? A jak się koleś przy tym męczy tym czekaniem
34 2021-06-07 20:09:46 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 20:32:40)
To lenistwo
A jakie podłoże ma to "lenistwo"?
ten dzieciak, ma jeden punkt pozytywny - nie ma całkowitej fobii społecznej to w kontekście jego siedzenia w knajpie
Bzdura, skoro płacze i okazuje emocje (facet), to znaczy, że się po prostu boi i ma ze sobą problem.
Obrzucanie go błotem mu nie pomoże. Raczej jeszcze bardziej zniszczy.
Czyja to wina? Rodziców, otoczenia?
Depresja? Jakaś częsciowa się objawia, bo nie przeszkadza mu podcinać skrzydeł autorce
Przecież to objaw choroby, również depresji. Człowiek wtedy czuje się jak zero, więc co ma robić? To objaw różnych chorób.
Niskie poczucie wartości to też objaw wielu chorób w tym depresji.
Widzę, że niektórzy przychodzą tu tylko po to, aby obrzucać błotem, kogoś kogo nie znają.
Każdy tak potrafi. Zwykłe truizmy są powielane, ale jak zwykle brak rozwiązania.
Ale cóż... zdrowy rozsądek podpowiada jedno - zostaw go. Rozumiem gdy nie reaguje na żadną pomoc.
Ale w życiu bywa tak, że on nie dostanie żadnej pomocy od nikogo. Kolejny człowiek zmarnowany. Już to widzę.
I jeszcze jedno. Łatwa droga do używek i uzależnien. To pewnie też tylko kwestia czasu.
Jak wpadnie w alkoholizm to będzie jeszcze trudniej. Zmiana myślenia i postrzegania świata, a nawet agresja.
Te kluby to tylko taka ucieczka.
Tu na forum tego nie da się ogarnąć.
Jasiko21,
do jakich wniosków doszłaś?
A jakie podłoże ma to "lenistwo"?
ten dzieciak, ma jeden punkt pozytywny - nie ma całkowitej fobii społecznej to w kontekście jego siedzenia w knajpie
Bzdura, skoro płacze i okazuje emocje (facet), to znaczy, że się po prostu boi i ma ze sobą problem.
Obrzucanie go błotem mu nie pomoże. Raczej jeszcze bardziej zniszczy.
Czyja to wina? Rodziców, otoczenia?
A my tu na forum skąd mamy to wiedzieć?
Poza tym gdzie ty widzisz obrzucanie go błotem? Napisała do nas dziewczyna i TO JEJ DAJEMY RADY, co ma zrobić.
Nie ma go wychowywać, szukać mu pracy i "robić" za jego niańkę. Wystarczy, że nie pozwoli sobie marnować życia. Jednak żeby to zrobić, musi zrozumieć z kim ma do czynienia. A czy to z powodu jego rodziców, szkoły czy niezbyt dobrych genów listonosza to już nie jej sprawa, ani tym bardziej nasza na forum.
Skoro o przyczynach mowa.
Warto uważnie przeczytać wywiad z Wojciechem Eichelbergerem (dzisiejsze wydanie "Dużego formatu").
.
Ale w życiu bywa tak, że on nie dostanie żadnej pomocy od nikogo. Kolejny człowiek zmarnowany. Już to widzę.
I jeszcze jedno. Łatwa droga do używek i uzależnien. To pewnie też tylko kwestia czasu.
Tu na forum tego nie da się ogarnąć.
Zmarnowany? Jeśli tak to na własne życzenie. Ja jednak myślę, że on się nie da zmarnować, za szczwany na to jest.
39 2021-06-07 20:34:05 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-07 20:36:18)
bagienni_k napisał/a:To lenistwo
A jakie podłoże ma to "lenistwo"?
ten dzieciak, ma jeden punkt pozytywny - nie ma całkowitej fobii społecznej to w kontekście jego siedzenia w knajpie
Bzdura, skoro płacze i okazuje emocje (facet), to znaczy, że się po prostu boi i ma ze sobą problem.Obrzucanie go błotem mu nie pomoże. Raczej jeszcze bardziej zniszczy.
Czyja to wina? Rodziców, otoczenia?
Depresja? Jakaś częsciowa się objawia, bo nie przeszkadza mu podcinać skrzydeł autorce
Przecież to objaw choroby, również depresji. Człowiek wtedy czuje się jak zero, więc co ma robić? To objaw różnych chorób.
Niskie poczucie wartości to też objaw wielu chorób w tym depresji.
Widzę, że niektórzy przychodzą tu tylko po to, aby obrzucać błotem, kogoś kogo nie znają.
Każdy tak potrafi. Zwykłe truizmy są powielane, ale jak zwykle brak rozwiązania.
Ogólników i truizmów to raczej Ty użyłeś i w domyśle już sugerujesz jakąś diagnozę.Mając niewiele informacji tak jak my.
Z mojego osobistego subiektywnego doświadczenia jednak, oraz wielu moich znajomych, przyjaciół z różnymi problemami
zaburzeniami,nerwicami ,uzależnieniami ,depresjami
wynika jednoznacznie że takie durne ochranianie niańczenie kogoś mającego problem z lenistwem jest robieniem mu krzywdy a nie pomaganiem mu jest tylko pobłażaniem niczym więcej machaniem ręki i dawaniem sobie i jemu tak zwanego świętego spokoju ,bo on się rozpłacze i może nawet zagrozi że sobie coś zrobi.
To co robią rodzice i Autorka jest pootrzymywaniem jego problemu a nie jego rozwiązaniem,wygląda na to że chłopak dopiero jak sięgnie dna to być może się obudzi i dokona jakiegoś wyboru
na razie to pierdzi w stołek
ale co ja tam mogę wiedzieć jestem tylko starym wrednym ponurym ćpunem,takim co się niby nawrócił a teraz jest nawiedzonym oszołomem a w gruncie rzeczy to przecież trzeba pewnie z nim z tym chłopakiem rozmawiać, przekonywać go prosić, błagać - do us...j śmierci i w koło Macieju, najlepiej zafundować mu maszynkę do bujania jajec, bo inaczej będzie mieć "dyskomfort" i może być mu przykro jak sam będzie musiał się podrapać .
40 2021-06-07 20:34:49 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 20:35:17)
ajena napisał/a:.
Ale w życiu bywa tak, że on nie dostanie żadnej pomocy od nikogo. Kolejny człowiek zmarnowany. Już to widzę.
I jeszcze jedno. Łatwa droga do używek i uzależnien. To pewnie też tylko kwestia czasu.
Tu na forum tego nie da się ogarnąć.
Zmarnowany? Jeśli tak to na własne życzenie. Ja jednak myślę, że on się nie da zmarnować, za szczwany na to jest.
Wydaje Ci się. Tak dobrze znasz ludzką psychikę? Znasz przyczyny takich zachowań? Wiesz, jak mogę Ci podać gorsze przypadki, bardzo, bardzo groźne. Ale Ci ludzie to nie "odpady społeczne". I nie można ich obrzucać... to zbyt łatwe i leniwe, aby coś zrobić czy powiedzieć coś bardziej wartościowego.
Salomonka napisał/a:ajena napisał/a:.
Ale w życiu bywa tak, że on nie dostanie żadnej pomocy od nikogo. Kolejny człowiek zmarnowany. Już to widzę.
I jeszcze jedno. Łatwa droga do używek i uzależnien. To pewnie też tylko kwestia czasu.
Tu na forum tego nie da się ogarnąć.
Zmarnowany? Jeśli tak to na własne życzenie. Ja jednak myślę, że on się nie da zmarnować, za szczwany na to jest.
Wydaje Ci się. Tak dobrze znasz ludzką psychikę? Znasz przyczyny takich zachowań? Wiesz, jak mogę Ci podać gorsze przypadki, bardzo, bardzo groźne. Ale Ci ludzie to "odpady społeczne". I nie można ich obrzucać... to zbyt łatwe i leniwe, aby coś zrobić czy powiedzieć coś bardziej wartościowego.
Zgadłeś, bardzo dobrze znam ludzką psychikę.
42 2021-06-07 20:37:04 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 20:41:48)
Mając niewiele informacji tak jak my.
Skoro tak, to dlaczego mieszasz go z błotem? Ano właśnie... ja przynajmniej tego nie robię...
Zgadłeś, bardzo dobrze znam ludzką psychikę.
OK, być może jesteś doświadczoną psychiatrą... Też tego nie wiem.
Szkoda tylko, że nie potrafisz pomóc, więc...
Po prostu, z góry zakładasz coś, co Ci siedzi w głowie. I jest to jakiś obraz negatywny.
Coś tak jak z pierwszym "wrażeniem". I pozamiatane.
paslawek napisał/a:Mając niewiele informacji tak jak my.
Skoro tak, to dlaczego mieszasz go z błotem? Ano właśnie... ja przynajmniej tego nie robię...
Salomonka napisał/a:Zgadłeś, bardzo dobrze znam ludzką psychikę.
OK, być może jesteś doświadczoną psychiatrą... Też tego nie wiem.
Szkoda tylko, że nie potrafisz pomóc, więc...
Po prostu, z góry zakładasz coś, co Ci siedzi w głowie. I jest to jakiś obraz negatywny.
Coś tak jak z pierwszym "wrażeniem". I pozamiatane.
No proszę, nawet ja doczekałam się diagnozy, do tego razem z Pasławkiem.
Nie prosiłam, ale jak musisz Ajena, to sobie folguj. Bo widocznie bardzo.. musisz.
44 2021-06-07 20:47:49 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 20:50:19)
ajena napisał/a:paslawek napisał/a:Mając niewiele informacji tak jak my.
Skoro tak, to dlaczego mieszasz go z błotem? Ano właśnie... ja przynajmniej tego nie robię...
Salomonka napisał/a:Zgadłeś, bardzo dobrze znam ludzką psychikę.
OK, być może jesteś doświadczoną psychiatrą... Też tego nie wiem.
Szkoda tylko, że nie potrafisz pomóc, więc...
Po prostu, z góry zakładasz coś, co Ci siedzi w głowie. I jest to jakiś obraz negatywny.
Coś tak jak z pierwszym "wrażeniem". I pozamiatane.
No proszę, nawet ja doczekałam się diagnozy, do tego razem z Pasławkiem.
Nie prosiłam, ale jak musisz Ajena, to sobie folguj. Bo widocznie bardzo.. musisz.
Na diagnozę to musisz jeszcze trochę poczekać Dosłownie jak ten chłopak. Takie właśnie odwracanie kota ogonem
paslawek napisał/a:Mając niewiele informacji tak jak my.
Skoro tak, to dlaczego mieszasz go z błotem? Ano właśnie... ja przynajmniej tego nie robię...
Nikogo nie mieszam z błotem piszę tak, bo podobno nie czytałeś innych komentarzy.
Twarda miłość lub przyjaźń jest skuteczniejsza od źle pojętej litości i nadopiekuńczości.
Pewnie nie robisz tego co ja, bo być może jesteś lepszy ode mnie masz więcej doświadczeń z zaburzonymi młodymi mężczyznami takich które podważają to co ja napisałem, ewentualnie masz bardziej wrażliwy węch .
Wstyd jest potrzebny przydaje się do dokonywania zmian w swoim życiu a u tego dzieciaka nawet wstydu nie widać
jeżeli ma problem to wygodnie mu go mieć widocznie ,a utwierdzanie go w tej wygodzie jest dla niego szkodliwe na dłuższą metę.
Dla mnie to co czuje /Autorka i opis sytuacji wystarczy żeby wysnuć pewne wnioski.
Dzięki wam uświadomiłam sobie, że nie zmienie go i już nie będe probować.. na razie odsune się i postaram się odciąć emocjonalnie - zaoobserwuje czy nasza rozmowa o tym, że mi to przeszkadza i że czuje, że mnie traci jakoś wpłynie, jak nie to mu podziękuje.
On jest rozpieszczonym synkiem mamusi, która mu zapewnia życie ponad stan, który i ją stać, w pewnym stopniu kiedyś mi to imponowało, że mam przy nim fajne ciekawe życie, bo zapewniał mi pewien poziom - kino, restyaracja, kwiaty.. ale wlasnie za pieniadze rodziców... czym jestem strasza tym po prostu jestem bardziej na nie.. zeby poprowadzic biznes trzeba tez miec łeb na karku, jakieś doświadczenie a czekanie na spadek to jak czekanie na wygranie w totolotka. Czułam to od dawna już, ale uczucia przycmiewały jesteśmy ze sobą od czasów licealnych i naprawdę to ciężki krok dla mnie, ale też zauważyłam że próbuje mnie podporządkować pod swoją wygodę a coraz mniej daje z siebie - nie interesuje go jak idzie mi na studiach, od niedawna również kontakt tylko na spotkaniu, wracam do domu cisza z jego strony nawet głupiego ''wrocilas bezpiecznie'' nie mam okazji przeczytać... chce czegos wiecej... byc moze mnie zaskoczy za 10 lat
Trzymam kciuki.
Przeczytaj, tak jak proponowałam wyżej, wywiad z Wojciechem Eichelbergerem (dzisiejsze wydanie "Dużego formatu") dotyczący funkcjonowania (niektórych) współczesnych młodych mężczyzn.
48 2021-06-07 21:11:52 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 21:24:41)
chce czegos wiecej... byc moze mnie zaskoczy za 10 lat
Stare jak świat. A Ty go czymś potrafisz w ogóle zaskoczyć? Wątpię w to. Boisz sie bardziej niż on. Więc tak to bywa.
Prawda jest jednak taka, że go nie kochałaś. Miałaś wygody, które oferował, to byłaś. A teraz nuda, to spadka. Wykorzystałaś chłopaka.
Wstydziłbym się trochę do tego tu przyznawać.
Przyszłaś tutaj, aby poszukać usprawiedliwienia.
Ale to działa w obie strony. Przyjdzie czas na Ciebie...
wywiad z Wojciechem Eichelbergerem (dzisiejsze wydanie "Dużego formatu"
To gazeta Wyborcza, czyli Centro-Liberalne rozumowanie, jaki powinien być facet.
Nie ograniczał bym się jednak do tak bardzo wąskiego kręgu, na Twoim miejscu.
49 2021-06-07 21:26:08 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-06-07 21:47:26)
Nie czytam krytyki innych.
Dlatego zapytam. Kogo winić? Jego czy rodziców, rodzinę czy otoczenie? To jest bardzo ważne pytanie, bo to się nie dzieje z dnia na dzień, tylko latami, dorastanie, wychowanie itd.
Poza tym, to pytanie nie tyczy się osób chorych psychicznie (depresja, fobie, nerwice). Bo oni nie są nawet w stanie pójść do pracy.
Łatwo jest obrzucać kogoś błotem. Trudniej komuś pomóc czy zrozumieć.
No bez przesady. Nikt go błotem nie obrzuca. Poza tym on tego nie czyta wiec nie trzeba się aż tak za niego przejmować.
Dlaczego ktoś w tym wątku ma roztrząsać czemu taki jest i szukać winnych? Każdy sam powinien przede wszystkim podjąć decyzję związkową, która będzie dla niego dobra. Jeśli zwiążesz się z kimś, kto nie ma żadnej motywacji nic nie robi - będziesz robić wszystko za niego i ewentualne dzieci. Nie mówiąc jakim taka osoba jest wzorem dla dzieci.
Facet niech się ogarnie. Może przecież iść do terapeuty jeśli mu to potrzebne. To nie jest zadanie kobiety, żeby go ogarniać, naprawiać. Jeśli się w to wchodzi, ciągle usprawiedliwia to ma się później przerąbane. A ona wcale tego ciężaru brać na siebie nie musi. Nie jest matką Teresą, mamą ani terapeutką.
Polecam dbać w pierwszej kolejności o siebie. Dopiero w następnej o innych. W przeciwnym razie będą wieczne kłopoty, brak satysfakcji i poczucie wykorzystania.
Dzięki wam uświadomiłam sobie, że nie zmienie go i już nie będe probować.. na razie odsune się i postaram się odciąć emocjonalnie - zaoobserwuje czy nasza rozmowa o tym, że mi to przeszkadza i że czuje, że mnie traci jakoś wpłynie, jak nie to mu podziękuje.
On jest rozpieszczonym synkiem mamusi, która mu zapewnia życie ponad stan, który i ją stać, w pewnym stopniu kiedyś mi to imponowało, że mam przy nim fajne ciekawe życie, bo zapewniał mi pewien poziom - kino, restyaracja, kwiaty.. ale wlasnie za pieniadze rodziców... czym jestem strasza tym po prostu jestem bardziej na nie.. zeby poprowadzic biznes trzeba tez miec łeb na karku, jakieś doświadczenie a czekanie na spadek to jak czekanie na wygranie w totolotka. Czułam to od dawna już, ale uczucia przycmiewały jesteśmy ze sobą od czasów licealnych i naprawdę to ciężki krok dla mnie, ale też zauważyłam że próbuje mnie podporządkować pod swoją wygodę a coraz mniej daje z siebie - nie interesuje go jak idzie mi na studiach, od niedawna również kontakt tylko na spotkaniu, wracam do domu cisza z jego strony nawet głupiego ''wrocilas bezpiecznie'' nie mam okazji przeczytać... chce czegos wiecej... byc moze mnie zaskoczy za 10 lat
Najważniejsze że dojrzałaś do decyzji, teraz tylko wprowadź ją w życie.
Będzie dobrze
51 2021-06-07 21:28:57 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 21:38:17)
OK, Amen. Ludzi chorych się zostawia, nie pomaga. Łatwe i leniwe. Strach i niemoc. Brak wiedzy i umiejętności. Własna wygoda i egoizm, jak na filmie, jak na maturze... liczy się "gotowiec"... Dobranoc.
Jasika21 daj do Ajena namiary na tego chłopaka ,może Ajena zna skuteczne, niezawodne sposoby jak pomóc " w chorobie" i zmienić Twojego chłopaka żeby się ogarnął.
Ajena od pomagania chorym jest lekarz, ale nikt nie powiedział, że on jest chory.
OK, Amen. Ludzi chorych się zostawia, nie pomaga. Łatwe i leniwe. Strach i niemoc. Brak wiedzy i umiejętności. Własna wygoda i egoizm, jak na filmie, jak na maturze... liczy się "gotowiec"... Dobranoc.
Byłam z nim 6 lat - pisałam za niego sprawdziany żeby przechodził z klasy do klasy - nic to nie dało, prosiłam żeby chodził do szkoły wolał zabawe i wyjścia z kolegami, zapalić ziółko, stawałam na głowie, żeby przestał palić udało się ale rozpoczeło się 4 letnie czekanie aż się ogarnie, proszenie proponowanie stażów, kursów, szukanie załatwianie pracy - fajne prace olewał bo słońce zbyt przygrzało. Jemu jest wygodnie, bo mama nakarmi da żeby zabrać dziewczynę do knajpy, czy żeby kupić prezent czy kwiatka. szczerze mowiac zylam w tej iluzji - klamal ze to jego oszczednosci, a ja ludzilam sie ze i tak, moze nie chcialam dopytywac bo tez bylo mi wygodnie bo krecił mnie swoim intelektem, faktem ze moge rozmawiac z nim na kazdy temat i ze jest 24h aby poswiecac mi czas i uwage, ale z czasem to naprawde zaczeło męczyć człowieka - wieczne niezadowolenie - przyjeżdzałam do niego - za mało razy w tygodniu, a nie przywiozłam obiadu, a mogłam kupić coś - nawet nie sprzątał w pokoju, nie potrafił po mnie wyjść. Czułam się źle, ale wynagradzał mi swoją obecnością tym, że mnie przytulił, że jak bylo mi smutno byl 24h dostepny dla mnie ale z myślą o pojawiającej się przyszłości o tym, że chce mieć dzieci ,że mogłabym zajść w ciąże sprowadza sie do tylko iwyłącznie strachu że zostane ze wszystkim sama bo przecież gra jest ważna, spanie do 14 tak samo, kto by utrzymał dziecko ? rodzice...? ile? a co jeśli byłby wypadek?
Nie mogę zostać jego prywatną matką teresą bo będę żałowac swojego życia. Ale nie kończe z nim postanowiłam ochłodzić relacje i zastanowić się co dalej... może akurat zacznie działać....
Więc błagam bez takich...
Nie mogę znależź tego wywiadu....
Dzisiejszy dodatek Gazety Wyborczej.
56 2021-06-07 22:02:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-07 22:05:24)
Nie mogę znależź tego wywiadu....
Linkowanie takich rzeczy jest na forum niedozwolone po za tym ten artykuł jest cały widoczny jeżeli ma się opłacone konto na "Gazecie Wyborczej" chodzi o wydanie internetowe.
Wojciech Eichelberger: "Upadek patriarchatu nie będzie łagodnym omdleniem"
W Zwierciadle w wydaniu internetowym jest starszy darmowy wywiad z Wojciechem Eichelbergerem o podobnej tematyce co powyższy
tytuł
"Mężczyzn mogą uratować kobiety. Rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem"
Linkowanie takich rzeczy jest na forum niedozwolone po za tym ten artykuł jest cały widoczny jeżeli ma się opłacone konto na "Gazecie Wyborczej" chodzi o wydanie internetowe. (...)
Można też kupić papierowe wydanie. To prostsze i tańsze rozwiązanie. Rzecz w tym, że część męskiego rodu nie może odnaleźć się w "nowej" rzeczywistości, gdy era patriarchatu kończy się, a i kobietom wychowanym w kulcie mężczyzn i im podporządkowanym łatwo nie jest.
58 2021-06-07 22:29:21 Ostatnio edytowany przez ajena (2021-06-07 23:59:43)
Ajena od pomagania chorym jest lekarz, ale nikt nie powiedział, że on jest chory.
Bez wsparcia bliskich (o ile ich masz, albo ich obchodzisz) lekarz nie pomoże. Liczą się relacje międzyludzkie, jakieś wsparcie itp. Jakoś lekarz bezdomnym nie pomoże? Bo pieniedzy nie mają, tak? Lekarz to dodatek...
Nie mogę zostać jego prywatną matką teresą
OK, nie znam człowieka, więc nie wiem. Ale wiem, że potrzebuje pomocy. Pytam, czyja to wina? Rodziny czy otoczenia? Takie właśnie kształtowanie młodego człowieka... To wina starszch z jego otoczenia, nie jego. On jest ofiarą, ale jeszcze o tym nie wie.
gdy era patriarchatu kończy się
Aaa... teraz rozumiem już.
Nie powiedziałbym jednak, że się kończy. Media i gwiazdy coś tam narzucają, jak zawsze, ale zwykły człowiek to nie gwiazda TV. Ludzie tracą poczucie rzeczywistości w tym Internecie. Masz jakieś statystyki z tego "Interneta"? Może wujek Google, albo inna część świata, może Chiny? Zawsze znajdziesz, to co chcesz znależć, bo ktoś coś napisał/powiedział.
Nie lubię cytatów, ani linków, kto coś tam mówi. To trochę jakby nie mieć swojego rozumu.
Gazeta...
Ale kobiety właśnie płacą za to też cenę. Mają teraz takich "pussified men", a nie prawdziwych mężczyzn. Z jednej strony się chcę, ale taka polityka i to idzie od góry. Po prostu brak naturalnego ładu w dzisiejszym świecie, bo facet powiniem zostać facetem, takim jaki był przez wieki. A tu się go kastruje... itp.
59 2021-06-07 22:43:35 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-06-07 22:46:26)
Moja matka wyszła za faceta (znaczy mojego ojca) który się nie starał. Ciotka mówi, że to matka o niego zabiegała. Matka nie bardzo opowiadała o ich znajomości, ale wspomniała kiedyś, że nigdy jej nie odprowadził do domu. Akurat tam to rodzice mamy byli bardziej przy kasie a ojciec "goły i wesoły". Nie zadbał o lokum chciał mieć dużą rodzinę. Jak wynajął to jakieś małe mieszkanie w złym stanie. On nic nie potrzebował. No chyba, że ktoś mu dał.Wtedy się z tym obnosił. Rodzice matki kupili dla niej mieszkanie. Potem w domu oczywiście ani przy dzieciach nic nie robił. Czasem zmył naczynia czy zrobił kanapki czy jajecznicę. Po pracy kanapa i gazeta od deski do deski. Matka prosiła o zajęcie się małym dzieckiem, to przygniatał dziecko nogą czy ręką i dalej czytał gazetę. W domu żadnego remontu, bo nie widział potrzeby. Ja malowałam a potem brat. Samochód niepotrzebny, dzieci i matka niech chodzą na piechotę po zakupy dla 9 cio osobowej rodziny. Nie interesowało go że kasy nie starcza i matka ciągle od rodziców brała z emerytury. Święta - zero pomocy, brak kasy, matka furii dostawała przed każdymi. Po 20 latach przestał pracować, dzieci jeszcze miał małe. Bo on chciał wysokie stanowisko tylko. Matka się żaliła, że powiedział jej, że teraz się zamieniają.Ona niech idzie pracować. Ja przeżyłam grozę, ale dziadkowie znowu uratowali. Ona nigdy nie rozważała rozwodu i dalej się ciągle łudzi, że się czymś zajmie, że jej pomoże w bieżących życiowych sprawach. Nic go nie obchodzi.
Może ta historia będzie dla Ciebie przestrogą. Ja ci mówię: nie bierz faceta, który się nie stara i nic mu się nie chce.
A ja mam pytanie do ajena. To jak mu można pomóc? Ale gościu, tak bez frazesów, takiej konkretnej odpowiedzi oczekuję.
61 2021-06-08 07:53:35 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-06-08 09:50:46)
Dzięki za opisanie swojej historii Aniuu- właśnie tego się obawiam, bo w prawdzie on sie o mnie stara i starał przez te 6 lat - zawsze mogłam na niego liczyć, był 24h na dobe dla mnie, rozmowy po kilka godzin przez telefon jak się nie widzieliśmy, zabiera mnie do knajpek, do kina, jakieś randki organizuje, pamięta o ważnych datach, kupuje kwiaty, czekoladki itp.
Tylko właśnie ten fakt, że mam w świadomości, że to za pieniądze rodziców nie za jego i boje się przyszłości po prostu. A otworzyła mi oczy sytuacja, kiedy podczas mojej obecności kłócił się z mamą - był chamski, złośliwy i w pewnym momencie, kiedy się wtrąciłam, żeby tak się do niej nie oddnosił powiedział mi, że " na uj sie oddzywasz" wyszłam, jego mama próbowala mnie zatrzymać a nie on, pojechałam... zaczął dzwonić, a jego tekst "przyjedź pogadamy" powiedziałam mu, że nie, że jeśli chce pogadać to on musi przyjść do mnie a on nadal "przyjedz po mnie, nie dojde przeciez tyle na nogach" nie przyjechałam po niego, ale się dało dojść.
Wówczas oznajmiłam mu, że między nami musi być przerwa - położył się na ulicy złapał moje nogi pod pachy i tak staliśmy, bo nie chciałam odpuścić, w końcu się ogarnał poprosił żebym zawiozła go do domu pod domem zaczął płakać że to dzięki mnie stanął na nogi i się złamałam...Ale nie mineło wiele od kolejnej dziwacznej sytuacji - zaczął mi wmawiać, że jestem wulgaryzm dziewczyną bo widząc syf w jego domu powinnam sprzątać mu i jego tacie oraz gotować, przywozić jedzenie (bo mieszka z ojcem, matka odeszła) bo nie jestem prawdziwą kobietą, zaśmiałam się tylko z niego. a on się obraził na kilka dni. A ostatnia sytuacja właśnie nas od siebie oddaliła, że prawie nie rozmawiamy jedynie jak siedzimy razem - chciał uprawiać wygibasy, na co teorytycznie nie miałam nic przeciwko, ale on nie chciał bo chciał wyjść ze znajomymi zaakceptowałam ale zaczął mi wyrzuty, że powinnam być jak prawdziwa kobieta i i tak go zaspokoić hahaha zaśmiałam się i kazałam mu wyjść ze samochodu, nie chciał wyjść, więc powiedziałam że wyjdę ja a on zaczął mnie szarpać, żebym nie wyszła rozpłakałam się, wyrzuciłam go z tego samochodu i widziałam w jego oczach taki gniew, jakiego nie widziałam nigdy wcześniej. Zerwałam, wróciłam do domu.. a on zaczął mi odgrażać w sms, że podpali mi auto... potem zmienił znów się o 180*
I powiem wam, że ten brak pracy to naprawdę wierzchołek góry lodowej. Sam fakt, że jestesmy ze sobą tyle lat sprawia, że ciężko mi go zostawić, ale z II strony czuje, że zabieram sobie szczęście i szanse na znalezienie miłości, bo na razie jestem młoda a żyje wg mnie w toksycznym związku. Jednym czasem chciałam iść z nim na psychoterpaie dla par,co nie wyszło, bo miał rzekomo zacząć pracę, ale jak się okaząło nie zaczął, byłam sama - psycholog średnio mi pomogł rozwiać moje wątpliwości.
Ale czekanie na cud, az znajdzie prace, az zacznie brac odpowiedzialnosc za swoje zycie, zacznie dbac o swoj wyglad jest juz dla mnie niedo zniesienia. Po prostu czasem mi nawet wstyd, kiedy kolezanki, rodzina pyta o to czym sie zajmuje - musze odpowiedzieć niczym, a jaką szkołe skończył? podstawową. I najgorsze jest to, że kocham go całym serduszkiem za jego pozytywma energie, za wsparcie jakie potrafi dać, ale już się męczę. Chciałabym taki przepis na to, jak ogarnąć sytuację swoją jego, próbowałam wielu sposobów ale nic.....
Miesiąc na łopacie skutecznie zachęciłby tego nieudacznika do ogarnięcia kuwety, bo jak dotąd wszystko ma pod nos podstawione.
A Ty Autorki wiej, póki masz czas, bo lata polecą i zostaniesz z ręką w nocniku.
63 2021-06-08 08:39:22 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-06-08 08:39:54)
Ta praca to jest najmniejszy problem. Jego niepanowanie nad emocjami oraz rozstawianie Cię po kątach z niewiadomych powodów to jest problem. I to taki który z wiekiem i dalszym brnięciem relację (ślub, dzieci, kredyt) prawdopodobnie będzie się nasilać a nie łagodzić.
Jasika
on potrzebuje twardego lądowania !! Mamusia przestała go niańczyć, więc teraz Ciebie chciałby wcisnąć w jej kapcie.
Nie możesz go ciągnąć za uszy, bo on chyba musi poczuć dno, żeby się ogarnąć. On ma wszystko pod nos i nawet jeśli dostatnie ten spadek, to go rozp****. Firma się sama przecież nie poprowadzi.
Moje dzieci też kiedyś przejmą firmę, ale to nie znaczy, że dostają wszystko na talerzu, bo to by je rozpuściło. Trzeba się nauczyć szacunku do pracy, do pracowników, wykształcić się i nabrać obycia, poznać świat. Nie ma tak za darmo.
Twój chłopak ma za dobrze po prostu.
aniuu - to już nie jest lenistwo i brak starań, to jest zwyczajna degrengolada..
Ktoś taki ubzdura sobie, żę musi mieć wszystko pod nos podstawione, bo do tej pory żył jak pączek w maśle, to musi przeżyć naprawdę jakiś ciężki wstrząs. Zastanawiające jest to jego zachowanie, kiedy się położył przed Tobą na ulicy- takie zachowanie raczej nie jest typowe dla zrównoważonej, dorosłej osoby. Krzyczałbym, gonił Cię czy próbował obejmować rękami, ale kłaść się w miejscu publicznym i odstawiać taki cyrk?