Hej to mój pierwszy post więc proszę o wyrozumiałość
Moje dylematy zaczęły się kiedy to zaczęłam spotykać się z moim aktualnym narzeczonym (aktualnie 34 lata, chyba dość istotne). W końcu doszło do dnia, kiedy to poznałam moich teściów - a konkretnie teściową. Pierwsze spotkania bez zarzutu, staram się być naprawdę miłą i sympatyczną. Zabierałam ją na zakupy, jeździłam z prezentami na urodziny, dni matki, itd. Jednak z czasem sytuacja zaczęła mnie trochę martwić. Zaczęło się od takich jakby pretensji, o to, że kiedyś to jej syn robił tyle w domu, teraz to już nic nie zrobi... Zaznaczę, że mój narzeczony był naprawdę zżyty z swoja mama, zbierał ją na spacery, jeździli na wycieczki... no byli naprawdę blisko.. Kolejne określenia teściowej, zaczynało mnie alarmować, określała, że jest gburem, a inni faceci to tacy fajni. Zaręczyny, przyjechaliśmy się pochwalić do teściowej... widziałam jej niezadowolenie i pytanie do mojego narzeczonego czy na pewno jest tego pewny? Poskarżyłam się narzeczonemu, na co on odpowiedział, że źle się czuła… super i nie była w stanie wykrzesać z siebie choć trochę radości?!
Nasze wspólne rozmowy wyglądały całkiem w porządku, ale jak zostajemy same, to albo jest milczenie albo wysłuchuje jaki to mój narzeczony jest niedobry… Pojawia się narzeczony, hahah hihi z jej strony… W związku z tym zaczęłam unikać wyjazdów do niej...
Padła data ślubu… Ani razu nie zapytała mnie czy już coś załatwiliśmy, itd. nawet gdy nie było covida… (W przeciwieństwie do mojej mamy, która wtrącała się zbyt mocno momentami).
Przeprowadziliśmy się, do tej pory nie przyjechała nas odwiedzić, mimo, że mój narzeczony twierdzi ze bardzo jest tego mieszkania ciekawa…
Czara goryczy się przelała, gdy doszło do sytuacji, że zostałam zmuszona do odwołania wesela... marzenie, któremu wydaje się decyzje rządu będą sprzyjać nie odbędzie się bo teściowa się boi...( ma niską odporność i uczulenie na słońce). Lata zbierania pieniędzy myślenia o tym jak to będzie, załatwiania poszło w… Co prawda wcześniej ustalenia dotyczyły 40 osób, później 80 albo było to spowodowane zaostrzeniami, teraz chciałabym na 100 bo widzę na to szansę, takie wymarzone, na liczbę osób jaką ustaliliśmy w pierwszym planie (sala na 190 osób, więc duża powierzchnia). Okazuje się, że teściowa, na większe wesele niż 80 osób (już z obsługą nie przyjdzie)... bo boi się, że się zarazi... Miała zaproszenie na święta powiedziała, że nie przyjedzie bo boi się covida... raptem ja moi rodzice, siostra i jej chłopak… no ale okej… tutaj się bała przyjechać nagle na 80 to by mogła przyjść ale już na 100 tak jak ja bym chciała to już nie przyjdzie.. na ślub kościelny ma parcie mój narzeczony… ja wole sobie w w ogóle odpuścić..
na wigilii też czuje się dziwnie, jestem wywoływana do czytania pisma, za cicho śpiewam kolędy, nie składam życzeń przy stole, ostatnio w ramach covida usłyszałam nawet, że ona miała nikogo na wigilie nie zapraszać, tylko w swoim gronie… żebym wiedziała w życiu bym nie przyszła… ale narzeczony mnie o tym nie poinformował dowiedziałam się dopiero przy stole… czułam się jakbym na siłę się wprosiła i miała jeszcze wszystkich zarazić.
Mój chłopak stoi za nią murem… dostało się jeszcze mi, że się teściową nie interesuje, nie odwiedzam jej, nie pytam o nią… Ponadto mam gdzieś jego rodzinę, bo chce większe wesele, a na większe nie przyjedzie teściowa, więc podjęłam decyzję, że jak moje wesele ma być dyktowane teściową to nie będzie wcale…
Koleina kwestia mój narzeczony pracuje jako kierowca zawodowy... Z teściową rozmawia codziennie 1 - 2h z teściową, do tego mms i sms (dotarłem, jestem na miejscu, itp.), dodatkowo jedzie do niej jeszcze w każdym tygodniu w niedzielę lub sobotę.. (ja z narzeczonym współdzielimy dom z moimi rodzicami). Wymieniają się zdjęciami ogródków, itd. Przesada? Czy ja przesadzam i nie powinnam mieć pretensji i żalu?
Powinnam walczyć o wesele, mimo sytuacji z teściową, czy postępuje głupio i powinnam zawinąć ogon i zrobić tak jak sobie teściowa zażyczy? Ona przesadza czy ja? Czy mój narzeczony powinien stanąć po mojej stronie?
Czy kontakt mojego narzeczonego z teściową nie wydaje się zbytnio zażyły? Czy przesadzam? Tutaj pępowina nie jest przerwana…? Czasami czuje, że gdybym stanęła ja i teściowa na przepaścią i obydwie byśmy spadały to złapał by ją nie mnie.. Myślicie, ze mam dobre wrażenie?
Czy to dziwne, że w jej towarzystwie czuje się źle? I wole unikać, niż przeszkadzać czy udawać..?