Jesteśmy ze soba 20 lat, a raczej bylismy, bo wlasnie nasz zwiazek dobiega konca. Mamy 37 i 39 lat i 11-letnią córkę. Moj partner zdradza mnie od grudnia, ja wiem o tym od konca lutego kiedy znalazłam smsy w jego telefonie. Zaangazowal sie w zwiazek emocjonalny, mezatka z dzieckiem, ktirej nigdy sie nie ukladalo w zwiazku wiem kim ona jest. Na poczatku oklamywal mnie ,ze to jakas przyjazn z internetu, zebym sie nie martwila. Za tydzien byla juz kims waznym, a teraz jest to tak zaangazowane, ze jak zapytalam ile smsow pisza dziennie to odpowiedzial ze 30, a na prawde jest tego 300. Wiem, bo znalazlam bilingi. W dodatku klamie, ze to trwa od kobca stycznia, a zaczelo sie od poczatku grudnia, gdy zauwazylam ,ze dziwnie zaczal sie zachowywac. Myslalam, ze to z powodu problemow zdrowotnych jest taki rozdrazniony, a on najwyrazniej ukladal sobie nowy zwiazek. Wiem, ze planuja w konspiracji jej rozwod, nikt o tym nie wie, tylko on, oba i ja. Powodem rozstania jest to, ze sie wypalil, ze cos w nim peklo, ze czul sie za malo doceniany, ze sie klocilismy co prawda rzadko, ze nie pozwolilam zeby sie mba opiekowal, bo jestem zaradna kobieta, a on tak chcial sie kims opiekowac... chcial zebym zwolnila sie z pracy, ze czul sie ostatnio niedoceniany....uslyszalam tez, ze kiefys sobie pomyslal, ze jak nadazy sie okazja to sprobuje czegos nowego... czy to nie [wulgaryzm]? Czyje sie jak zuzyta para skarpetek. Jestem wykończona psychicznie, nie mam na nic sily, mam ataki placzu i zlosci, jest mi wmawiane, ze to wszystko moja wina. Zawsze bylas zaradna to teraz bedziesz mogla sie wykazac.. od lutego schudlam 12 kg. Po nocach nie spie...on chce zebysmy sie przeprowadzily z corka, ale zebysmy zostali przyjaciolmi, ze zawsze bedzie nam pomagal i zawsze bedziemy mogly na niego liczyc... nie wierze juz mu... a wszystko przez te ciagle klamstwa. Prosilam, zeby powiezial mi prawde, a on odpowiada, ze to dla mojego dobra....nie poznaje go, to nie jest ta sama osoba, z ktora bylam przez 20 lat...
1 2021-04-25 10:27:44 Ostatnio edytowany przez Olinka (2021-04-26 01:05:23)
Bardzo ci współczuję, co prawda jestem młody, ale wiem jak potraktowała mnie narzeczona i jakie mam z jej powodu problemy psychiczne. Wiem też jak to jest, gdy jesteś z innym człowiekiem, niż tym który okazał się być po rozstaniu. Nie wiem jak bardzo cierpisz, bo ja siedzę na lekach nasennych i alkoholu, żeby aby się nie rozpłakać i nie mieć myśli samobójczych, a po tylu latach musisz przeżywać to bardziej. Jestem za młody, żeby dawać ci rady, ale wiem co czujesz nie jesteś z tym sama, jakbyś chciała pogadać, wyrzucić te emocje to daj znać na pewno udostępnie do siebie kontakt. Może taka wzajemna terapia mogłaby pomóc nam obojgu. Masz dzieci, teraz skup się na nich, bo dla nich to też trudne, pomoże ci to na chwilę się od niego odciąć
Nigdzie się nie wyprowadzaj.
Ba tym etapie jedyne co możesz zrobić to odciąć się emocjonalnie od tego wszystkiego.
Wystawienia mi walizek nie śmiem Ci doradzić tylko że względu na córkę. Serdecznie współczuję Ci.
Lepiej nie słuchaj tego co Ci będzie teraz mówił bo usłyszysz niestworzone historie.
Alkohol to nie dobry doradca...jednak czlowiek musi jakos zapomniec. Najgorzej boli swiadomosc, ze cokolwiek bym nie zrobila to wiem, ze i tak go juz stracilam. Mam do niego ogromny zal za to, ze nie przyszedl nie porozmawial gdy czul sie wypalony. Ja zawsze dla niego bylam, zawsze wspieralam, pomagalam, a teraz dowiedzialam sie, ze wyreczalam, tak wyreczalam bo mnie o to prosil. Nie moge mu wybaczyc tego, ze tak szybko z nas zrezygnowal, ze zapedzil sie tak strasznie w te relacje....i to w tak krotkim czasie....
Dokładnie świadomość, że on nie dał żadnego znaku bardzo boli, wiem po sobie, ale pamiętaj, gdyby mu zależało na tobie i na córce chciałby porozmawiać. Pamiętaj tylko, że nie wolno winić siebie, bo raz że to on odszedł do kochanki, a dwa że takie poczucie może cię zniszczyć. Ja cały czas myślę co mogłem zrobić inaczej, ale trudno stało się. Gdy będziesz za nic tęsknic pamiętaj, że nawet gdyby wrócił to ty nie byłabyś już szczęśliwa z tym człowiekiem, bo jak mu znowu zaufać. To bardzo prawdopodobne że będzie chciał wrócić, jak zauroczenie mu przejdzie. Są tacy ludzie. Jeśli miłość się wypaliła to zauroczenie tym bardziej. Myślę, że nawet gdyby wrócił to czy chciałbyś być z człowiekiem, który zrezygnował z rodziny dla chwili fascynacji? Jesteś warta kogoś lepszego
Jeszcze dodam, że mam wiele przypadków w rodzinie, że ludzie rozstali się po 10 i 20 latach w kompletnej nienawiści, a teraz są szczęśliwi z kimś innym. W każdym wieku można kogoś poznać. Na razie jest faza szoku i żałoby, ale uwierz, że przyszłość nie musi być równie czarna
7 2021-04-25 12:36:12 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-04-25 12:37:36)
Powodem rozstania jest to, ze sie wypalil, ze cos w nim peklo, ze czul sie za malo doceniany, ze sie klocilismy co prawda rzadko, ze nie pozwolilam zeby sie mba opiekowal, bo jestem zaradna kobieta, a on tak chcial sie kims opiekowac... chcial zebym zwolnila sie z pracy, ze czul sie ostatnio niedoceniany....uslyszalam tez, ze kiefys sobie pomyslal, ze jak nadazy sie okazja to sprobuje czegos nowego... czy to nie [wulgaryzm]? .
No jest i teraz pomyśl, że zwalniasz sie z pracy żeby czuł się lepiej, a on stwierdza, że i tak się wypalił, rozmyślił, przeszkadza mu, że jesteś za mało zaradna i w sumie to spróbowałby czegoś nowego.
Dobrze, że przynajmniej na sobie możesz polegać.
Chyba kryzys wieku średniego go dopadł :-(
nie przyszedł z wypalenie bo niekoniecznie jakieś wypalenie było:)
Nie wierz we wszystko co on mówi by nie spojrzeć prawdzie w oczy że nie byliście złym małżeństwem pewnie uznawalas że masz szczęśliwe życie?. Ale nadarzyła się okazja i zaszumialo mu w głowie.
Naprawdę się odetnij bo nie będzie można drogą żadną powiedzianych cofnąć słów.
Nie walcz z wiatrakami teraz.
Tez mysle, ze to kryzys. Zaczal ciagle opowoadac, ze przeciez jest jeszcze przystojny, ze przemyslal, ze zycie jest jedno itp. Nawet sie mnie pytal czy mi sie jeszcze podoba. Gdy sie o wszustkim dowiedziałam i gdy sciemnial ze to jakas znajomosc z internetu to prosilam zeby orzestal z nia pisac, ze moze pojedziemy gdzies na kilka dni... ale jak on to powiedzial zacial sie. No nie dziwie sie skoro wysylali po 300 smsow dziennie... nawet w wigilie. Musoaalm do pracy i prosilam zeby wykonal 2 czynnosci domowe. Jak wrocilam nie bylo go, mowil, ze mial duzo spraw na glowie. Ale jak sprawdzilam na bilingu to pisal z nia po moim wyjsciu do pracy, a skoczyl jak wrocil do domu. Nie poznaje juz go. Klamie ciagle klamie. Nawet adwokatow jej szukal.... a jak mowie, ze sie zakochal... to on twierdzi, ze to nie jest nic i mam sobie nie wyobrazac za duzo...byl kiedys moim przyjacielem, teraz mimo, ze ciągle go kocham, to nim zaczynam gardzic
Twój jm (jeszczemąż) imając się wszelkich sposobów chce dobrze poczuć się sam ze sobą. Wie przecież, że odszedł, że oszukał, że zdradził, wobec tego powtarza raz za razem (i czynić tak będzie dalej, bo uważa, że kłamstwo powtórzone setki razy staje się prawdą), że "wszystko to" jest Twoja winą, że się wypalił, że... . Puszczaj to mimo uszu, bo jego teksty są toksyczne i - jakby nie patrzeć - wymierzone przeciw Tobie, ich celem, powtarzam, jedno: oszukanie i wybielenie samego siebie.
To, czy zgodnie z deklaracjami będzie Tobie i córce pomagał, okaże się dość szybko, także w trakcie waszego rozwodu.
Twój związek umarł, jesteś w żałobie, więc "dopadły Cię" wszystkie uczucia, m.in.: złość, niedowierzanie, rozpacz. Pozwól sobie, choć to do najprzyjemniejszych nie należy, na ich przeżycie, nie udawaj sama przed sobą, że nie czujesz tego, co czujesz. A i Twej córce będzie łatwiej przez to wszystko przejść, gdy zobaczy prawdziwą mamę, nie zaś manekin z uśmiechniętą maską.
I... nie usprawiedliwiaj go żadnym kryzysem wieku średniego, żadnym wypaleniem. Miał (i ma) wpływ na swe decyzje i zachowanie, i dokonał wyboru.
Jemu jest latwo odejsc, poniewaz nie bylismy malzenstwem. Zanim urodzila sie nasza corka bylismy jeszcze na studiach i bardzo mlodzi. Potem nam przestalo zalezec na slubie, a ja nie nacislalam, bo czulam sie i tak spelniona. Uslyszalam,, ze przeze mnie nie mamy 2 dziecka. Faktycznie, moze to moja wina, ale pierwsza ciaze poronilam, w 2 byly komplikacje, ze corka moze byc chora, okazalo sie jednak ze wszystko to byl tylko strach. Z corka siedizalam w domu do jej 2 lat i 8 miesiecy. Czulam wtedy, ze wszystkie jest na mojej glowie, on mial czas dla siebie no bo pracowal i uwazalam, ze nocne wstawanie to moja domena. Wtedy pamietam jak dziś pomyslalam sobie, ze nie chce wiecej dzieci, bo nie dam rady... przeszlo mi szybko, ale znowu jak chcialam to on mial problemy zdrowotne, namawialam pojsciem do lekarza nie chcial. Balam sie, ze to rak, ze moze cos mu sie stac i zostane sama z 2 dzieci. Do lekarza doszedl w styczniu tego roku i okazalo sie ze to nic powaznego, wiec wtedy nabral wiatr w zagle i zaczal zmieniac swoje zycie. Wracajac do dzieci kolejny raz chcialam je miec kilka lat temu ale wtedy okazalo sie, ze choruje na niedoczynnosc tarczycy, mialam bardzo zle wyniki i nie chcialam ryzykować. Nawet jeszcze 1 temu mowilam, ze planuje dziecko a on ze przeciez mam tyle na głowie wiec gdzie jeszcze dziecko. W zeszlym roku obiecalam sobie, ze sie postaramy teraz juz bo moj zegar biologiczny tyka juz bardzo, no ale niestety uprzedzil mnie...
To, że nie pobraliście się nie zmienia nic poza uniknięciem sprawy rozwodowej. Wszelkie emocjonalne skutki rozstania poniesiesz i ty, i córka.
Obarczanie Ciebie winą za brak drugiego dziecka, jest... (napisanie adekwatnego słowa jest niezgodne z Regulaminem Forum), więc nie dokładaj sobie i nie wmawiaj sobie jakiejkolwiek winy.
Trudne chwile są najlepszym, choć często bardzo bolesnym, sprawdzianem ludzi.
130panda napisał/a:Powodem rozstania jest to, ze sie wypalil, ze cos w nim peklo, ze czul sie za malo doceniany, ze sie klocilismy co prawda rzadko, ze nie pozwolilam zeby sie mba opiekowal, bo jestem zaradna kobieta, a on tak chcial sie kims opiekowac... chcial zebym zwolnila sie z pracy, ze czul sie ostatnio niedoceniany....uslyszalam tez, ze kiefys sobie pomyslal, ze jak nadazy sie okazja to sprobuje czegos nowego... czy to nie skurwysynstwo? .
No jest i teraz pomyśl, że zwalniasz sie z pracy żeby czuł się lepiej, a on stwierdza, że i tak się wypalił, rozmyślił, przeszkadza mu, że jesteś za mało zaradna i w sumie to spróbowałby czegoś nowego.
Dobrze, że przynajmniej na sobie możesz polegać.
Chyba kryzys wieku średniego go dopadł :-(
Planowalam, ze zmienie prace. Nawet zamierzalam faktycznie w styczniu zlozyc wymowienie. W ostatnim momencie cos mnie tchnelo, zeby tego nie robic. Moze to, ze dziwnie sie zachowuwal od grudnia? Zaluje tylko,ze wczesniej sie nie domyslilam, ze ktos jest.
Faktycznie ostatni rok byl z tych trudniejszych, ale dla kogo nie byl przez covid? Wracalam z pracy, corka milion zadan do zrobienia, wracalam a oni we dwojke beztroska siedza w salonie i ogladaja telewizje. Z zapytaniem co na obiad. Czy nie trafil by was szlag? Czasem trafial, wiec sie klocilismy, ale to nie byly jakies mega klotnie, za chwile wszystko wracalo do normy. Moze faktycznie nie mialam tyle czasu dla niego, ale on tez mial wiele obowiazkow. Wieczory spedzalismy razem. Zawsze okazywalam mu czulosc i zawsze spelnialam sie jako kochanka... nigdy te kwestie nie byly zaniedbywane.
Musze sie wam przyznac do czegos z czego nie jestem dumna... nasze pożycie w dalszym ciagu nie ustalo... kochajac sie z nim ostatnio czulam sie z tym zle... skoro zawsze twierdzil, ze seks to tylko z milosci, to skoro mnie nie kocha, to po co przychodzi do mnie... poczulam sie pozniej fatalnie...
Dooosyyyć!
Przestań słuchać tych jego bzdur bo zaraz się okaże że epidemia to przez Ciebie i susza w Afryce.
Błagam. !
Powiedz mu wprost i dosadnie co sądzisz o takim zachowaniu i odetnij się.
Autorko, partner Cię zdradza i napluł Ci w twarz, a Ty nadal chodzisz z nim do łóżka??? toż to nie do wiary jest. Proszę Cię, przestań to robić, miej swoją godność... wspólnym seksem nie sprawisz, że on do Ciebie powróci - a zresztą, chciałabyś? po tym, jak Cię potraktował? wątpię. Żadna szanująca się kobieta by do tego nie dopuściła. Wiem, że łatwo mówić "weź się w garść" ale zrób to dla siebie i córki, nie sypiaj z exem i nie pokazuj mu swojej rozpaczy. Rozpaczaj, płacz - ale kiedy on nie widzi. Przynajmniej tyle możesz dla siebie zrobić, od razu poczujesz się lepiej.
Wiem, ze źle zrobilam, ale na poczatku nie bylam tego swiadoma, potem nie wiedzialam, ze te jego relacje sa na tyle poważne, mowil tylko, zeby go nie osaczac i ,ze potrzebuje spokoju. Kiedy znalazlam wszystkie te bilingi zrozumialam, ze nic nie jest prawda, ze to wszystko jakas farsa. Chcialam w dalszym ciagu to ratowac, wiec zeby chociaz byc z nim na chwile blisko chodzilam z nim do lozka.
On nie rozumie czemu tak rozpaczam, przeciez ludzie sie rozstaja... mówi, ze nie moze zniesc mojego smutku i ze mam sie ogarnac, bo on dusi to w sobie...
Kocham go... i to nie jest ta sama uczciwa osoba ktora byl do grudnia to nie jest on... on do mnie nigdy nie wroci, a ja nue potrafie sie z tym pogodzic...
Faktycznie (...)
Albo świetnie się bawisz wymyślając historyjki i zwiększając napięcie, albo ze zrozumieniem przeczytaj (i wyciągnij wnioski) obszerny wątek "Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo"
Nie na darmo mówi się, że faceci kochają przede wszystkim za coś a kobiety z kolei za nic lub wbrew wszystkiemu..Choć obok jest podobny wątek, gdzie to facet nie może sobie wyrzucić kobiety z głowy, ale na jeden taki wątek z udziałem faceta przypada wielokrotnie więcej takich, gdzie kobieta kocha, choćby jej pluto w twarz..
On nie rozumie czemu tak rozpaczam, przeciez ludzie sie rozstaja... mówi, ze nie moze zniesc mojego smutku i ze mam sie ogarnac, bo on dusi to w sobie...
To jest jakiś żart.. On Cię zostawia, po tylu latach wspólnego życia i mówi Ci jak masz się z tym czuć?
Odetnij się od tego co mówi, bo jak tu wyżej piszą, przerzuca winę na Ciebie, żeby usprawiedliwić siebie. Będziesz się z tego dłużej podnosić jak będziesz analizować i przejmować się tymi wydumanymi zarzutami.
Mogę tylkona pocieszenie (?) napisać, że tak samojak Autorka, mieszkając z facetem, mając go kolo siebie i będąc w tym stanie rozpaczy i niedowierzania- robiłabym wszystko, całe te rozpaczliwe desperackie rzeczy aby Go zatzymać. Aby cokolwiek robić, próbując go odzyskać.
Bo w takim stanie, i gdy się szczerze kocha- własne ego staje się nieistotne.
Nie chcę prez to powiedzieć, że jest to dobre dla Autorki zachowanie. Przyjaciółce też powiedziałabym, żeby się nie poniżała. Trzeba zrobić tak, jak pisze Ela. Niestety, jest to piekielnie trudno.
Ja akurat nie miałam faceta w domu, ale wiem, że jakbym miała, robiłabym podobne rzeczy.
Także, dziewczyno, nie jesteś sama w tym klubie i naprawdę. wiele jest Tobie podobnych w tej kwestii.
Nie robie sobie jaj i nie napwdzam watku. Pisze o moich uczuciach. Sorry takie mam. Zawsze odkąd pamietam bylismy razem, mamy wiele wspólnych wspomnień i nie wyobrazam sobie zycia bez niego...
Uslyszalsm tez, ze mialam sie jak paczek w masle, ze wszystko mialam co chcialam... ale czy to ja odchodze? Czy to moja decyzja? I jeszcze te jega watki, ze chce dla nas dobrze, ze przepisze na mnie dom, ze chce zeby mnie i corce bylo dobrze, ze chce sie rozstac w zgodzie i przyjaźni...
I nie rozumie mojego zachowania, bo myslal , ze przyjme to ze spokojem, a widzi, ze jestem rozwalona psychicznie...
On nie rozumie czemu tak rozpaczam, przeciez ludzie sie rozstaja... mówi, ze nie moze zniesc mojego smutku i ze mam sie ogarnac, bo on dusi to w sobie...
Kocham go... i to nie jest ta sama uczciwa osoba ktora byl do grudnia to nie jest on... on do mnie nigdy nie wroci, a ja nue potrafie sie z tym pogodzic...
Często przewija się tu powiedzenie żeby w takich sytuacjach nie wierzyć w nic co się słyszy i w połowę tego co się widzi. Uwierz mi, że jest cholernie prawdziwe
W tej chwili dla niego nie istniejesz jako człowiek, jesteś jedynie przeszkodą w drodze do wielkiej miłości i szczęścia, choć pewnie za kilka tygodni czy miesięcy usłyszysz, że coś go opętało i był w amoku. Ale wtedy już będziecie siedzieć na zgliszczach dwóch rozpieprzonych w puch rodzin
Doskonale wiem co przechodzisz, ale uwierz( choć wiem, że teraz wydaje się to cholernie trudne) że będzie dobrze. Może go stracisz, choć właściwie to żadna strata, ale odzyskasz siebie
Poszukaj wątku o metodzie 34 kroków i trzymaj się w miarę możliwości każdego punktu.
Trzymaj się, skup się na sobie i córeczce, no i bądź dzielna
24 2021-04-25 15:28:10 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-04-25 15:30:41)
on chce zebysmy sie przeprowadzily z corka
vs
I jeszcze te jega watki, ze chce dla nas dobrze, ze przepisze na mnie dom
Trudno pamiętać wszystkie szczegóły.
Trudno pamiętać wszystkie szczegóły.
Cóż, trollowanie nie jest dla wszystkich.
W ramach sprostowania. Mieszkamy obecnie w jego domu sluzbowym. Nasz stoi pusty i wlasnie do tego mamy sie przeprowadzic we dwie, a zracji ze nie jestesmy malzenstwem dom jest zapisany na niego, dostal go po babci a remontowalismy razem...
28 2021-04-25 16:00:40 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-04-25 16:26:35)
W ramach sprostowania. Mieszkamy obecnie w jego domu sluzbowym. Nasz stoi pusty i wlasnie do tego mamy sie przeprowadzic we dwie, a zracji ze nie jestesmy malzenstwem dom jest zapisany na niego, dostal go po babci a remontowalismy razem...
Nie słyszałam jeszcze o służbowych domach. Mieszkaniach i hotelach tak, ale nie domach. Ale ok. Biorę pod uwagę, ze moja wiedza w tym temacie jest niewystarczająca. Ale... wujek Google tez milczy na temat służbowych domów. No chyba, ze Twój mąż jest prezydentem albo coś w ten deseń. Jest tez opcja, ze za krotko szukałam.
Jeśli się mylę, a mam nadzieje, ze nie - bo im mniej kobiet ma za mężów sukin... kotów, tym lepiej - to nie mieszaj pojęć i nie nazywaj bycia dupkiem (to eufemizm) kryzysem wieku średniego, bo to nie są synonimy. I jakkolwiek sypianie z partnerem, który przechodzi kryzys wieku średniego, nie jest niczym dziwnym, to sypianie z sukinkotem, który na dodatek odwraca kota ogonem - już tak.
29 2021-04-25 16:41:48 Ostatnio edytowany przez 130panda (2021-04-25 16:42:15)
Skoro to tak wazne to lesniczowka moze byc domem sluzbowym. Taki wolno stojacy budynek z ogrodkiem ....Szukalam tu wsparcia, ale widze, ze wszyscy doszukuja sie nie wiadomo czego. Zmyslania? Sorry to nie moj styl....
30 2021-04-25 18:51:23 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-04-25 18:51:56)
Ja Ci wierzę. Niektórych rzeczy które wyprawial EX nie opisywałam bo by nikt nie uwierzył. I pewnie wiele kobiet tu miało podobnie.
Przez chwilę podejrzewałam nawet exa o chorobę psychiczną.
Skoro to tak wazne to lesniczowka moze byc domem sluzbowym. Taki wolno stojacy budynek z ogrodkiem ....Szukalam tu wsparcia, ale widze, ze wszyscy doszukuja sie nie wiadomo czego. Zmyslania? Sorry to nie moj styl....
tutaj w co drugim wątku trafiają się tropiciele trolli, wyszukają nieścisłości i na ich podstawie twierdzą, że wszystko zostało wymyślone. Po co? No bliżej nie wiadomo, ale oni wiedzą na 100 %, że oto dopadli i obnażyli trolla. Ludzie, zostawcie to (bardzo sprawnej) administracji forum i jeśli nie macie nic mądrzejszego do dodania to poczytajcie książkę zamiast tropić afery.
Współczuję Ci bardzo. Jeszcze długa droga przed Tobą zanim uzyskasz spokój. Bo najciekawsze zacznie się jak dasz sobie spokój, nie daj buk zaczniesz z kimś spotykać. Tamta pani przestanie być ciekawa a do Twojego partnera dotrze że pociąg odjechał a on stoi na pustym peronie jak ostatni debil. To prawda, że nie powinnaś słuchać tego co on majaczy. Wybiela siebie, no inaczej musiałby przyznać że jest penisem. Trzymam za Ciebie kciuki, będzie dobrze
Ja Ci wierzę. Niektórych rzeczy które wyprawial EX nie opisywałam bo by nikt nie uwierzył. I pewnie wiele kobiet tu miało podobnie.
Przez chwilę podejrzewałam nawet exa o chorobę psychiczną.
Nie na darmo zakochanie porównywane jest do choroby psychicznej, to te same ośrodki w mózgu. Trudno uwierzyć, co osoba zauroczona może robić i mówić. Gdybym sama nie przeżyła silnego zauroczenia męża nigdy bym nie uwierzyła, że normalny człowiek może prawie z dnia na dzień tak się zmienić. Ja okres zauroczenia męża nazwałam "Czarnym snem Kali" (jak w filmie Indiana Jones i Światynia Zagłady) gdy człowiek pod wpływem narkotyków zapomina o najbliższych i robi wszystko dla osoby w której się zauroczył. Usłyszałam wiele gorzkich słów i zobaczyłam czego nigdy nie chciałabym zobaczyć. Na szczęście moja sytuacja materialna była bardzo dobra, byłam niezależna od męża, mam silny charakter i jeżeli coś sobie założę to muszę to osiągnąć. Udało mi się wyciągnąć męża z opętańczego zauroczenia. Po wszystkim dziękował mi bardzo i sam stwierdził, że to było chore, że to działało podstępnie jak trucizna, krążąca w krwiobiegu, mówił, że to było jak zły sen, a on nie potrafił sam z tego się wyrwać ale dzięki mnie znalazł siłę.
Nauczona przykrym doświadczeniem podobnie jak osoby powyżej radzę Ci nie dyskutuj z mężem, odetnij się emocjonalnie, nie reaguj na jego zaczepki, on Cię teraz po prostu nie widzi, nawet jak Ty z nim sypiasz on tego nie pamięta. Dla niego najważniejsza jest teraz ta druga kobieta i jej problemy. Moim zdaniem nie powinnaś się także teraz wyprowadzać, żyj mimo wszystko normalnie jak do tej pory i koniecznie jak najszybciej zasięgnij porady prawnej aby unormować swoją pozycję majątkową w zakresie wspólnie remontowanego domu po dziadkach.
33 2021-04-25 20:29:58 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-04-25 22:37:22)
Skoro to tak wazne to lesniczowka moze byc domem sluzbowym.
Przyznaje, ze o tym nie pomyślałam, choć mój dziadek był leśniczym.
skoro zawsze twierdzil, ze seks to tylko z milosci, to skoro mnie nie kocha, to po co przychodzi do mnie... czułam się pózniej fatalnie.
To, ze on - jak to określiłaś - przychodzi do Ciebie, nie jest nawet w połowie tak dziwne, jak to, ze Ty się na to godzisz w tej sytuacji.
kobieta kocha, choćby jej pluto w twarz..
Nie dziwi mnie, ze autorka go jeszcze kocha, bo miłość nie znika jak bańka mydlana, ale miłość miłością, a godność godnością.
Autorko, chciałaś pomocy. Sama sobie jej udziel i nie rób dłużej za naczynie na spermę, gdy kochanki przy nim nie ma. Ty to robisz z miłości i pożądania, ale on? Jego głowa jest już przy innej kobiecie (i nie tylko głowa), a Ty z nim sypiasz jak gdyby nigdy nic. Twoja sprawa. Jeśli lubisz okruchy z pańskiego stołu, to nic nikomu do tego, ale trudno wspierać kogoś, kto sam sobie dowala. A Ty, sypiając z nim, nie dajesz sobie szansy na powrót do równowagi. Jeśli chcesz z nim być bez względu na wszystko, tj. bez względu na okoliczności i bez względu na cenę, jaka przyjdzie Ci za to zapłacić, to bądź, ale skoro robisz to świadomie, to nie narzekaj, ze czujesz się z tym fatalnie. Skoro sama podbijasz cenę, to nie narzekaj, ze jest za wysoka.
Nie rozumiem dlaczego ludzie zakładają, że przez 20 lat związku ma się nic nie zmienić. Że ma być tak samo jak kiedyś, że ludzie się nie odkochują, nie zakochują, nie zmieniają się ich poglądy, uczucia, myśli... On jest już innym człowiekiem. Ty też.
On postanowił, że nie chce dalej z Tobą układać sobie życia. I nie ma znaczenia, czy było 30 czy 300 smsów, czy od grudnia czy marca. Zachował się bardzo nie w porządku wobec Ciebie... i masz prawo do wszelkich emocji. Ale nie wiń siebie za to, że on się zmienił. Zmieniłby się niezależnie od tego, czy byłoby drugie dziecko czy nie, czy miałabyś pracę czy nie... Teraz to nie ma znaczenia, bo ON PODJĄŁ DECYZJĘ. Która boli. Która może wydawać się niesprawiedliwa.
Teraz pozostają Twoje decyzje. Gdzie masz granice, na co mu pozwolisz?
Wiem, ze my juz razem nie bedziemy, bo jak to powiedział " nie bo nie, bo sie zaciołem". Pytalam czy nie zal mu tych wszystkich lat, czy nie zal mu tego wszystkiego na co pracowaliśmy, co razem budowalismy. Twierdzi, ze jest munzal ale co ma zrobic... zawsze byl porzadny, az do teraz. Kiedy jeszcze nie wiedzial o tym, ze wiem kim ona jest, zapytalam go, bo wiedzialam jakie ma zasady, czy odbil by zone koledze, a on, ze tak jesli by byli po rozwodzie, a z tego co wiem, pomaga jej zeby tak sie stalo. Nie chce przyznac jaki plan ma wobec niej na prawde. Twierdzi, ze to raz lustrzane odbicie, a raz znowu, ze kolezanka. Boi się,ze ktos moze sie o tym dowiedziec, obydwoje sie boja... mysle ze sie bardzo zauroczyl, bo poczul sie dowartosciowany, ze ktos moze chceic jego pomocy, ze moze mu dziekowac ciagle za cos... czasem wydaje mi sie, ze przerosla go po prostu codziennosc i sie zatracil...
36 2021-04-25 22:47:02 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-04-25 22:52:05)
Tez mysle, ze to kryzys. Zaczal ciagle opowoadac, ze przeciez jest jeszcze przystojny, ze przemyslal, ze zycie jest jedno itp. Nawet sie mnie pytal czy mi sie jeszcze podoba. Gdy sie o wszustkim dowiedziałam i gdy sciemnial ze to jakas znajomosc z internetu to prosilam zeby orzestal z nia pisac, ze moze pojedziemy gdzies na kilka dni... ale jak on to powiedzial zacial sie. No nie dziwie sie skoro wysylali po 300 smsow dziennie... nawet w wigilie. Musoaalm do pracy i prosilam zeby wykonal 2 czynnosci domowe. Jak wrocilam nie bylo go, mowil, ze mial duzo spraw na glowie. Ale jak sprawdzilam na bilingu to pisal z nia po moim wyjsciu do pracy, a skoczyl jak wrocil do domu. Nie poznaje juz go. Klamie ciagle klamie. Nawet adwokatow jej szukal.... a jak mowie, ze sie zakochal... to on twierdzi, ze to nie jest nic i mam sobie nie wyobrazac za duzo...byl kiedys moim przyjacielem, teraz mimo, ze ciągle go kocham, to nim zaczynam gardzic
No pozamiatane niestety...Przeczytaj moj wątek. Taaak, oni wszyscy się bidulki wypalają. Bo żona już nie podziwia, zajęta codziennością i dzieciakami. Ja juz niedługo bedę wolna i mimo, ze naprawde kochalam męża to CI coś powiem - śmieci same się wyniosły...Po co Ci ktos taki, dla kogo wazniejszy jest zachwyt kochanki nad swoim ego niż żona, ktora wiele lat go wspierała? Serio myslisz, ze tak nielojalny czlowiek by sie chcial z Toba zestarzec? CHyba nie bardzo...Puść go...A Ty zacznij budowac swoje zycie na nowo bez niego. Wiem, ze boli - ale to tez minie. Obiecuję Ci.
Nie rozumiem dlaczego ludzie zakładają, że przez 20 lat związku ma się nic nie zmienić. Że ma być tak samo jak kiedyś, że ludzie się nie odkochują, nie zakochują, nie zmieniają się ich poglądy, uczucia, myśli... On jest już innym człowiekiem. Ty też.
Dlatego, ze są rzeczy ważniejsze niz "chcę się poczuć macho przy młodej d***. Że jest wspolna przeszlosc, wspolne wspomninenia, budowane latami wspolne zycie...A przed wszystkim - ze mozna sie zmieniac a mimo wszystko dzielic się swoim "nowym ja" z partnerem, a nie uciekac zeby poczuc niewiadomoco...Jak sie patrzy na zielony trawnik sąsiada - to ten nasz zawsze uschnie...Ale zeby to zrozumiec to potrzeba DOJRZAŁOŚCI
Wiem, ze my juz razem nie bedziemy, bo jak to powiedział " nie bo nie, bo sie zaciołem". Pytalam czy nie zal mu tych wszystkich lat, czy nie zal mu tego wszystkiego na co pracowaliśmy, co razem budowalismy. Twierdzi, ze jest munzal ale co ma zrobic... zawsze byl porzadny, az do teraz. Kiedy jeszcze nie wiedzial o tym, ze wiem kim ona jest, zapytalam go, bo wiedzialam jakie ma zasady, czy odbil by zone koledze, a on, ze tak jesli by byli po rozwodzie, a z tego co wiem, pomaga jej zeby tak sie stalo. Nie chce przyznac jaki plan ma wobec niej na prawde. Twierdzi, ze to raz lustrzane odbicie, a raz znowu, ze kolezanka. Boi się,ze ktos moze sie o tym dowiedziec, obydwoje sie boja... mysle ze sie bardzo zauroczyl, bo poczul sie dowartosciowany, ze ktos moze chceic jego pomocy, ze moze mu dziekowac ciagle za cos... czasem wydaje mi sie, ze przerosla go po prostu codziennosc i sie zatracil...
Teraz juz pozamiatane, on jest zakochany. W nowym "ja". nie, nie jest mu żal wspolnych lat. Dla niego ta nowa laska jest 8 cudem swiata. Daj czasowi czas:)
A tak na marginesie - podziwiam Twoją spolegliwosc. Ja wszystko zawsze wysylalam do narzeczonego kochanki moze dlatego ona mnie dzis tak nie znosi:D Coz, jak wypowiadasz wojne to nie licz na pokoj, proste:)
Dlatego, ze są rzeczy ważniejsze niz "chcę się poczuć macho przy młodej d***. Że jest wspolna przeszlosc, wspolne wspomninenia, budowane latami wspolne zycie...A przed wszystkim - ze mozna sie zmieniac a mimo wszystko dzielic się swoim "nowym ja" z partnerem, a nie uciekac zeby poczuc niewiadomoco...Jak sie patrzy na zielony trawnik sąsiada - to ten nasz zawsze uschnie...Ale zeby to zrozumiec to potrzeba DOJRZAŁOŚCI
A skąd wiesz, jak on chce się poczuć? Sprowadzanie zakochania do zachcianki w jednym wątku, a do najwyższej wartości w innym zawsze mnie dziwi. Wspólna przeszłość - właśnie. Przeszłość. Było. Można się dzielić nowym ja. Ale można też nie chcieć się dzielić, można chcieć czegoś nowego. Stare nie traci na wartości tylko dlatego, że jest stare, wspólna przełość jest wspaniała i wspólnie zbudowane życie też.
Co nie zmienia faktu, że nie można odkryć, że teraz chce się czegoś nowego. Nie zaprzeczając, nie niszcząc. Tylko mówiąc "dzięki, pa".
Autorka nie pisze, że on zawsze gdzieś tam szukał wrażeń, nie dbał o ten "swój trawnik" ale po co karmić coś, co już nam nie służy? Dlatego nie wierzę w małżeństwa ani miłość po grób. Ludzie są zmienni i nie widzę wartości w trwaniu przy czymś tylko dlatego, że w przeszłości w tym trwaliśmy. W ten sposób nigdy nic by się nie zmieniło.
Pando
Zadbaj o siebie i swoje dziecko. Wykorzystaj to, że on chce mieć teraz spokój. Boi się aby jego poboczny związek nie ujrzał światła dziennego. To może jej zaszkodzić w rozwodzie. Możesz sporo na tym ugrać dla siebie i dziecka. Chce to niech idzie. Nawet chyba sobie jeszcze nie zdajesz sprawy, jak puszczenie swojej połowy wolno, w szerokim tego słowa znaczeniu, działa uspokajająco na nerwy. Dużo usłyszysz słów nie prawdziwych od niego. Jakieś pewnie sumienie ma, więc zagłusza je, wmawiając Tobie i sobie jak było źle. Z każdym tyg. miesiącem będziesz zdrowieć. Potrzebujesz czasu, ale trzeba działać też, za dużo macie do stracenia. Jak nie jest problemem wydanie z 200 zł to poradź się też adwokata, i 34 kroki, jak było pisane wcześniej.
PainIsFinite napisał/a:Dlatego, ze są rzeczy ważniejsze niz "chcę się poczuć macho przy młodej d***. Że jest wspolna przeszlosc, wspolne wspomninenia, budowane latami wspolne zycie...A przed wszystkim - ze mozna sie zmieniac a mimo wszystko dzielic się swoim "nowym ja" z partnerem, a nie uciekac zeby poczuc niewiadomoco...Jak sie patrzy na zielony trawnik sąsiada - to ten nasz zawsze uschnie...Ale zeby to zrozumiec to potrzeba DOJRZAŁOŚCI
A skąd wiesz, jak on chce się poczuć? Sprowadzanie zakochania do zachcianki w jednym wątku, a do najwyższej wartości w innym zawsze mnie dziwi. Wspólna przeszłość - właśnie. Przeszłość. Było. Można się dzielić nowym ja. Ale można też nie chcieć się dzielić, można chcieć czegoś nowego. Stare nie traci na wartości tylko dlatego, że jest stare, wspólna przełość jest wspaniała i wspólnie zbudowane życie też.
Co nie zmienia faktu, że nie można odkryć, że teraz chce się czegoś nowego. Nie zaprzeczając, nie niszcząc. Tylko mówiąc "dzięki, pa".Autorka nie pisze, że on zawsze gdzieś tam szukał wrażeń, nie dbał o ten "swój trawnik" ale po co karmić coś, co już nam nie służy? Dlatego nie wierzę w małżeństwa ani miłość po grób. Ludzie są zmienni i nie widzę wartości w trwaniu przy czymś tylko dlatego, że w przeszłości w tym trwaliśmy. W ten sposób nigdy nic by się nie zmieniło.
A ja wierzę w małżeństwo i miłość aż po grób. Moi dziadkowie, moi rodzice żyli razem po przeszło 50 lat i mam nadzieje, że moje małżeństwo choć po lekkich zawirowaniach także doczeka takiej rocznicy. Wierzę także, że ludzie się zmieniają, zmieniają się ich priorytety i wartości życiowe ale wierzę także w uczciwość wobec naszych bliskich i siebie samych. Jeżeli ktoś czuje, że jego uczucia się wypaliły, to niech powie uczciwie o tym swojemu partnerowi, niech zachowa się odważnie, uczciwie i zamknie w sposób cywilizowany pewien etap życia. Natomiast jeżeli ktoś nagle zmienia swoje uczucia i życiowe priorytety pod wpływem zauroczenia do kogoś nowego, kto nagle podnosi poziom hormonów i adrenaliny, to jest to po prostu zdrada i nieuczciwe postępowanie wobec bliskich i nie ma to nic wspólnego ze zmianą filozofii życia czy charakteru. Takie postępowanie ma swoją bardzo dosadną nazwę i świadczy tylko o braku odpowiedzialności i dojrzałości zdrajcy, który pod wpływem pożądania i zaspokojenia własnego ego niszczy życie innych, a po niedługim czasie okazuje się i że swoje także. Jak pokazuje życie zawsze trzeba zwracać uwagę o co prosimy w swoich modlitwach Pana Boga, bo zmiany nie zawsze wychodzą nam na dobre, a to o co tak zabiegaliśmy niszcząc dotychczasowe życie, było czymś bez czego można było szczęśliwie żyć.
Mam do niego ogromny zal za to, ze nie przyszedl nie porozmawial gdy czul sie wypalony. Ja zawsze dla niego bylam, zawsze wspieralam, pomagalam, a teraz dowiedzialam sie, ze wyreczalam, tak wyreczalam bo mnie o to prosil. Nie moge mu wybaczyc tego, ze tak szybko z nas zrezygnowal, ze zapedzil sie tak strasznie w te relacje....i to w tak krotkim czasie....
Ależ to jest klasyka gatunku. Zapewne gdzieś tam odzywają się w nim jakieś resztki przyzwoitości, dlatego teraz musi to sobie jakoś zracjonalizować, a najłatwiej jest przecież całą winą obciążyć drugą stronę. Przypuszczalnie nie przyszedł i nie porozmawiał z Tobą, naświetlając problem, bo do tej pory go nie widział. Potem pojawiła się ta druga, w efekcie czego Twojemu partnerowi zupełnie zmieniła się perspektywa, a wydumane problemy zaczęły mnożyć jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Na ten moment Twoją największą bronią byłyby spokój i opanowanie. Płacz, proszenie, a już (o zgrozo!) chodzenie z nim do łóżka, wyłącznie osłabiają Cię w jego oczach. On widzi, że Ci zależy, a powinien widzieć, że jesteś silna, że sobie radzisz, że jak już podejmie decyzję, to nie będzie odwrotu, co znaczy, że jeśli tam cokolwiek się zepsuje, to zostanie z ręką w nocniku. Taaak, wiem, że "Twój smutek go boli", że "będzie dbał", ale nie wierzyłabym w ani jedno takie stwierdzenie, bo moim zdaniem jedyne, co usiłuje w ten sposób osiągnąć, to zatrzeć przykre wrażenie, w dodatku fałszywie.
Dziś jego najwiekszym zmartwieniem, jest sms wyslany do meza obiektu westchnien, zeby przypilnowal sobie żonę... taki problem meczacy przy poniedzialku. Nawet byly podejrzenia mojej osoby, choć nie mam numeru, a poza tym sama dostaje od jakiegos czasu podobne smsy. Cytuje przeciez ja nic zlego nie robie, co to juz przyjaźnic sie nie mozna?... nie wiem jak to skomentowac:)
42 2021-04-26 09:30:10 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-04-26 14:04:25)
Nie rozumiem dlaczego ludzie zakładają, że przez 20 lat związku ma się nic nie zmienić. Że ma być tak samo jak kiedyś, że ludzie się nie odkochują, nie zakochują, nie zmieniają się ich poglądy, uczucia, myśli...
Nikt nie napisał, ze przez dziesiątki czy mniej lat ma się nic w związku i w człowieku nie zmienić. To normalne, ze nie stoimy w miejscu. Związki tez maja różne etapy. Nie wiem tylko, co ten fakt, ze wszystko się zmienia, ma wspólnego z tym, ze niektórzy są dupkami (to eufemizm). Żadna zmiana, a nawet zakochanie w innej osobie, nie tłumaczy i nie usprawiedliwia bycia dupkiem i krzywdzenia partnera.
Jak można w poniedziałek nawet nie dać partnerce znać, ze coś jest nie tak w związku, a już we wtorek spać (RÓWNIEŻ) z inna kobieta, bo akurat jest chętna? Jeżeli ktoś się wypala, to jeśli są albo kiedykolwiek były miłość i szacunek, to wypadałoby o tym najpierw osobie, z która tworzy się związek, powiedzieć, zamiast wskakiwać innej osobie do łóżka. Zreszta samemu tez można dorzucić drwa, zamiast rozpalać inne ognisko. A podania jako powód zdrady i odpłynięcia w inna relacje - braku komplementów od partnera nawet nie skomentuje. To mężczyzna czy zakompleksiona tudzież zapatrzona w siebie dziewuszka, ze nie może żyć bez pochwał ze strony partnera? Choć pewnie trzecia opcja jest prawdziwa i to przerośnięty chłopiec w krótkich spodenkach. I żeby nie było, nie uważam, ze partnera nie należy doceniać, przeciwnie. Sama to robię i mówię o tym. Ale to, ze ktoś nie mówi, to jeszcze nie powód do zdrady i rozwalenia rodziny. Przecież to, co go łączy z tamta kobieta, to nie miłość (nie na tym etapie), tylko co najwyżej motyle w brzuchu. Jeśli z nią zostanie, tez nie będą zawsze fruwały, a raczej nie w takiej ilości i nie tak wysoko. Nie zawsze będzie w niego wpatrzona jak w obrazek.
A skąd wiesz, jak on chce się poczuć? Sprowadzanie zakochania do zachcianki w jednym wątku, a do najwyższej wartości w innym zawsze mnie dziwi. Wspólna przeszłość - właśnie. Przeszłość. Było. Można się dzielić nowym ja. Ale można też nie chcieć się dzielić, można chcieć czegoś nowego. Stare nie traci na wartości tylko dlatego, że jest stare, wspólna przełość jest wspaniała i wspólnie zbudowane życie też.
Co nie zmienia faktu, że nie można odkryć, że teraz chce się czegoś nowego. Nie zaprzeczając, nie niszcząc. Tylko mówiąc "dzięki, pa".Autorka nie pisze, że on zawsze gdzieś tam szukał wrażeń, nie dbał o ten "swój trawnik" ale po co karmić coś, co już nam nie służy?
Nie uważam, ze przeszlosc i teraźniejszość można oddzielić gruba kreska. Moment, w którym pisałam ten post, tez w momencie jego wysłania jest już przeszłością. Granica jest płynna. Ale zmiany na gorsze w związku nie dzieją się w jednej sekundzie. A to oznacza, ze można reagować, pielęgnować, dbać, a nie tylko oczekiwać dbania, komplementów i podziwu od partnera i od otoczenia.
Dlatego nie wierzę w małżeństwa ani miłość po grób.
A ja wierze tylko w miłość po grób. Miłość, która trwa chwile i znika, gdy związek wpada w zakręt albo gdy za zakrętem jest ładniejszy widok, to nie miłość. Gdy człowiekowi nie zależy, to można nic nie robić albo robić mało, ale jeśli się kocha i jest się szczęśliwym, to chce się, żeby to trwało. A samo nic się nie zrobi. Bo miłość to poza emocjami - które wierze, ze mogą być zawsze, choć nie zawsze równie silne - także decyzja. Jeśli zdecyduję dzisiaj, że chce zostać pisarką, to zacznę, pisać, uczyć się o pisaniu, doskonalić warsztat, zbierać materiały, zdobywać wiedzę, czytać inne książki, a nie siedzieć z nadzieja, ze wena twórcza zrobi całą robotę. Sądzę, że nawet przy pierwszym rozdziale wena nie wystarczy, a co dopiero przy kolejnych rozdziałach i kolejnych książkach. Tak jak wena to za mało, by pisać, tak zakochanie, pożądanie czy przyzwyczajenie to za mało, żeby związek przetrwał. Albo będzie miłość z obu stron, albo związek nie przetrwa.
Dawno temu przeczytałam takie zdanie: Kto przestał kochać, nie kochał wcale. Tez tak myślę.
Ludzie są zmienni i nie widzę wartości w trwaniu przy czymś tylko dlatego, że w przeszłości w tym trwaliśmy.
Ja też nie widzę wartości w trwaniu w czymś tylko dlatego, że w przeszłości w tym trwaliśmy, ale już w trwaniu przy kimś kto, kocha, i dbaniu o miłość i związek, pielęgnowaniu uczuć i emocji - widzę wielką wartość i wielki sens. Bo miłość to coś więcej niż zakochanie. I ma od zakochania większą moc i większą wartość. Ale nie każdy chce sięgać po więcej. Niektórzy, zamiast zrobić krok wprzód, wola się cofać do etapu samych motyli - jak partner autorki. Ale tak to w życiu jest, ze czasem „rzuca się perły pod wieprze”. Bo mądry perły podniesie, a głupi podepcze.
43 2021-04-26 09:38:17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-04-26 09:39:57)
Może tak że nie interesują Cie problemy obcych małżeństw i by dał Ci z tym spokój bo to żenujące.
A jak chce wszcząć śledztwo niech zgłosi na Policję może tam go otrzeżwią.
co mialby zglosic, ze kolega dostaje smsy, ze zona mu sie puszcza;) a zona tego kolegi nie bedzie chciala sie w to bawic, bo wie co moze wtedy wyjsc na jak, a poza tym to nie jest grozba, tylko rada jakies zyczliwej osobki:) mysle, ze jednak mogl ktos cos zauwazyc, a im sie tylko wydaje, ze nikt nic nie wie....
Toż właśnie pokazuję Ci absurd tej sytuacji i byś się od tego odcięła a nie siedziała w tym.
Zskochał się w innej i tyle. No, może zauroczył. Nie jest przyczyną to, że autorka jest zbyt zaradna, a on jest niedoceniany. Jakby było odwrotnie, to by mówił, że jest przytłoczony tym, że autorka jest nieporadna i wszystko musi robić on albo, że za bardzo ona interesuje się jego osiągnięciami i chwali go jak dziecko, nie dając się wykazać.
Teraz już pozamiatane.
Tylko co, jak okaże się po jakimś czasie, ze niwa pani też ma wady, haha. Nie mie śmieje się, bo kawał życia byliście razem i jest jeszcze dziecko.
Jednak prawdę mówiąc, że jak facet się zauroczy to odejdzie i po 30 latach małżeństwa o tomajac dzieci, wspolny dom itd.
Wlasnie mysle, ze sie zauroczyl, ze ktos mu tak poslodzil, ze az uszami mu wyszlo. Przez wszystkie lata jak mnie o cos poprosil to ja to zawsze dla niego zalatwialam, nigdy nie odmawialam. Twraz sie dowiedzialam, ze przez to czul sie jak maly chlopiec nieporadny, ze chcial sam to robic, ze bylo to dla niego wygodne, ale go to przytloczylo. Twierdzi, ze w grudniu byl taki juz dziwny, bo bil sie z myslami, ale jakims dziwnym przypadkiem smsy zaczely sie wlasnie od grudnia, czyli to nie bylo tak, ze nagle cos mu sie odwidzialo i jak to twierdzi, ze bil sie z myslami tylko tym powodem byla od razu ona. Ona do niego napisala, nawet cos mi o tym wspomnial...kiedys przypadkowo no i tak sie lawina rozkrecila. Wiecie to sie nazywa jak dla mnie skurwysynstwo, bo nawet fakt ze go kocham nie zmienia tego, ze tak mysle. Bo jak mozna wytlumaczyc... bylo mi dobrze do konca listopada, az tu nagle zle mi bylo od grudnia, a jakie wydarzenie mialo na to wplyw, smierc, klotnia, brak seksu czy cokolwiek. Nie! Tylko ona namieszala mu w glowie, a on tak sie wkrecil jak 15latek i chce zniszczyc wszystko i z wszystkiego zrezygnowac.
Ale co Ty chcesz uzyskać teraz?
jak to amok i nie ma w waszym układzie większych pęknięć, to naprawde dla Ciebie lepiej zdystansować się do tego. Bo dochodzi się do momentu gdy nie można droga żadną..
macie dom, pewnie i ogród- są warunki.
druga sprawa: mam nadzieję, że córka nie znajdzie się między młotem a kowadłem.
Tak właśnie działa zauroczenie. Ono powoduje, że Twój życiowy partner nagle przekierowuje swoje wszystkie uczucia na inną osobę, a dla Ciebie staje się automatycznie oziębły, wrogo nastawiony i całkowicie obojętny. Cieszy go każdy rodzaj kontaktu z obiektem zauroczenia, o nim obsesyjnie myśli i o niego się troszczy. On jest teraz w amoku miłosnego zauroczenia, jest pod władzą narkotycznych hormonów, oddał się pod władzę swojego pożądania. Jeśli sam nie wytrzeźwieje z tego amoku zauroczenia i nie zrozumie jaką krzywdę Ci wyrządził, to nic do niego nie trafi, żadne racjonalne tłumaczenie na niego nie działa, a Ty jesteś dla niego wrogiem.
Ciężko sobie z tym poradzić - znam to z autopsji, bo nic tak bardzo nie rani jak świadomość, że najbliższa osoba z dnia na dzień przestaje się Tobą interesować, a tęskni i troszczy się o osobę trzecią w związku, która niestety stała się jego życiowym priorytetem.
bylo mi dobrze do konca listopada, az tu nagle zle mi bylo od grudnia, a jakie wydarzenie mialo na to wplyw, smierc, klotnia, brak seksu czy cokolwiek. Nie! Tylko ona namieszala mu w glowie, a on tak sie wkrecil jak 15latek i chce zniszczyc wszystko i z wszystkiego zrezygnowac.
Zatem wsiadaj na konia, lanca w dlon i wymierz kare tym lobuzom
Jestes przeciez najwazniejsza i to, jak chcesz zyc, musi byc respektowane przez kazdego, kto ma z toba do czynienia.
51 2021-04-26 12:50:08 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-04-26 12:50:52)
Ani kar im wymierzać, ani klękać z zachwytu nad ta miłościa nie musi.
skorzystałabym z opcji umówienia notariusza jak najszybciej w tym tygodniu, skoro mąż chce przepisać na Ciebie i córkę wasz nowy dom.
bez wpływu to będzie na jego uczucia w tą czy w ta stronę, a na Twoje finanse i owszem
na uczucia tamtej Pani wpływ mieć moze lub nie, zależy obstawiam że tak.
52 2021-04-26 13:03:48 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-26 13:05:22)
(...) Wierzę także, że ludzie się zmieniają, zmieniają się ich priorytety i wartości życiowe ale wierzę także w uczciwość wobec naszych bliskich i siebie samych. Jeżeli ktoś czuje, że jego uczucia się wypaliły, to niech powie uczciwie o tym swojemu partnerowi, niech zachowa się odważnie, uczciwie i zamknie w sposób cywilizowany pewien etap życia. Natomiast jeżeli ktoś nagle zmienia swoje uczucia i życiowe priorytety pod wpływem zauroczenia do kogoś nowego, kto nagle podnosi poziom hormonów i adrenaliny, to jest to po prostu zdrada i nieuczciwe postępowanie wobec bliskich i nie ma to nic wspólnego ze zmianą filozofii życia czy charakteru. Takie postępowanie ma swoją bardzo dosadną nazwę i świadczy tylko o braku odpowiedzialności i dojrzałości zdrajcy, który pod wpływem pożądania i zaspokojenia własnego ego niszczy życie innych, a po niedługim czasie okazuje się i że swoje także. Jak pokazuje życie zawsze trzeba zwracać uwagę o co prosimy w swoich modlitwach Pana Boga, bo zmiany nie zawsze wychodzą nam na dobre, a to o co tak zabiegaliśmy niszcząc dotychczasowe życie, było czymś bez czego można było szczęśliwie żyć.
O to chyba w tym wszystkim chodzi, aby zachować się z godnością i poszanowaniem drugiej osoby..
Chociaż, patrząc akurat po moim otoczeniu, gdzie widzę, jak w rodzinie przez długi czas trwają udane małżeństwa, to się zastanawiam jak to możęliwe, że ludzie się tak zmieniają. Jak możliwe, żę nagle
po iluś tam latach nudzi im się relacja z drugim człowiekiem i mimo braku jakiś poważnych przyczyn, jedno decyduje się odejść, nie wierząc, że relację można naprawić lub nawet nie chcąc jej naprawiać.
Brak zdrady, krzywd czy upokorzeń a jednak jedna osoba mówi koniec i odchodzi. Z pewnością nie można powiedzieć o danym związku, że jest prawdziwym uczuciem, jeśli przy pierwszym problemie czy kryzysie pojawia się chęć zakońćzenia. Jak również wtedy właśnie, kiedy pojawia się na horyzoncie osoba, dla której tracimy głowę z powodu zauroczneia a tak naprawdę po czasie się okazuje, że nic więcej nie może z tego wyjść.
Ani kar im wymierzać, ani klękać z zachwytu nad ta miłościa nie musi.
skorzystałabym z opcji umówienia notariusza jak najszybciej w tym tygodniu, skoro mąż chce przepisać na Ciebie i córkę wasz nowy dom.
bez wpływu to będzie na jego uczucia w tą czy w ta stronę, a na Twoje finanse i owszem
na uczucia tamtej Pani wpływ mieć moze lub nie, zależyobstawiam że tak.
Szczególnie, że pewnie mężuś owej pani zacznie węszyć i prędzej czy później odkryje co jest grane. Co innego szykować pozew i romansować w konspiracji, a co innego mierzyć się z tym w bezpośredniej konfrontacji.
Btw, ciekawe kto był tak życzliwy by wysłać mu tego smsa. Podejrzewam, że jakaś kobieta bo faceci raczej są bardziej lojalni wobec siebie.
Imponująco szybki jest tu przepływ informacji, mąż od razu mówi o smsie żonie, żona kochankowi, a kochanek żonie. W takim tempie chyba nie będzie problemu z określeniem nadawcy wiadomości i reszty szczegółów.
Coś czuję, że tam się dopiero zacznie dziać ...
Btw, ciekawe kto był tak życzliwy by wysłać mu tego smsa. Podejrzewam, że jakaś kobieta bo faceci raczej są bardziej lojalni wobec siebie.
Imponująco szybki jest tu przepływ informacji, mąż od razu mówi o smsie żonie, żona kochankowi, a kochanek żonie. W takim tempie chyba nie będzie problemu z określeniem nadawcy wiadomości i reszty szczegółów.
Coś czuję, że tam się dopiero zacznie dziać ...
Zauroczenie czy też zakochanie oślepia kochanków i im się wydaje, że zachowują się normalnie i nic nie jest widoczne na zewnątrz. Niestety są w największym błędzie bo ich zachowanie, gra słów i ciała są bardzo widoczne dla zainteresowanego obserwatora. Ela ma rację, że przy tak szybkim przepływie informacji zacznie się wiele dziać, przypuszczam, że w niedługim czasie informacje o romansie dotrą do męża tej pani i ciekawa jestem czy w tym momencie nowe uczucie męża autorki przetrwa ta próbę w bezpośredniej konfrontacji, czy też emocje i uczucia zaczną stygnąć. Czas pokaże jak wielka była moc tego zauroczenia w realu, czy pójdzie w wielką miłość, czy w cichy powrót do domu z podkulonym ogonem.
55 2021-04-26 14:40:00 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-04-26 14:41:27)
Jasmin nie wiem co cytujesz ale ja tego nie napisałam. Tylko Roxann.
Zauroczenie czy też zakochanie oślepia kochanków i im się wydaje, że zachowują się normalnie i nic nie jest widoczne na zewnątrz. Niestety są w największym błędzie bo ich zachowanie, gra słów i ciała są bardzo widoczne dla zainteresowanego obserwatora. Ela ma rację, że przy tak szybkim przepływie informacji zacznie się wiele dziać, przypuszczam, że w niedługim czasie informacje o romansie dotrą do męża tej pani i ciekawa jestem czy w tym momencie nowe uczucie męża autorki przetrwa ta próbę w bezpośredniej konfrontacji, czy też emocje i uczucia zaczną stygnąć. Czas pokaże jak wielka była moc tego zauroczenia w realu, czy pójdzie w wielką miłość, czy w cichy powrót do domu z podkulonym ogonem.
Ich relacja jest dość świeża i pomimo intensywnego kontaktu telefonicznego (sms), opiera się głównie na wzajemnym pocieszaniu i zapewne komplementach, a to dość słaby fundament. Podejrzewam, że tamta kobieta szukała impulsu, motywatora do zakończenia związku, o ile w ogóle chce go zakończyć. Partner Autorki pewnie liczył, że ta wyprowadzi z dzieckiem i tym samym zwolni mu gniazdko do schadzek z tamtą kobietą. Zapewne żadne z nich nie spodziewa(ło) się, że ich romans tak szybko wyda, a wyda... skoro mąż tamtej pani dostał takiego a nie innego smsa. Ciekawe czy jak się okaże, że ów małżonek ją uprzedzi i złoży pozew z jej winy, ta sielanka kochanków będzie nadal trwała.
Dlatego zgadzam się z Elą, by Autorka jak najszybciej zadbała o sprawy finansowe (majątkowe) bo jak wszystko rypnie, to czy nadal jej partner będzie taki wspaniałomyślny.
Witajcie. Ten sms dal mu bardzo duzo do myślenia i mysle, ze sporo skomplikowal im. Ja uwazam, ze tez nie mialam sie o niczym dowiedziec. Najpierw nie mialam sie dowiedziec, ze ktos wogole jest, potem kto jest ta osoba i dodatkow nie mialam wiedziec jak dlugo to trwa, no ale niestety on robi jeden krok do przodu, a ja 2. Mam przypuszczenia, ze ona nawet zdazyla sie przeniesc do mieszkania swojej mamy ktore miesci sie w tym samym budynki, zawsze moze ugrac tym, ze byl rozpad małżeństwa. Jesli jej maz nie bedzie palantem, to nie pozwoli sie zrobic na szaro i wtedy nie bedzis juz mowy o rozwodzie z jego winy, albo za zgoda obydwojga.
No ale jakie to ma dla Ciebie znaczenie sprawy tamtego małżeństwa?
59 2021-04-26 15:00:10 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-04-26 15:03:26)
No ale jakie to ma dla Ciebie znaczenie sprawy tamtego małżeństwa?
Możliwe, że jak sprawa się wyda, mąż tamtej kobiety zacznie z nią prowadzić otwartą wojnę, co może, choć nie musi wpłynąć na relacje kochanków. Wtedy też partner Autorki może zmienić front i albo się wycofa albo zmieni zdanie w kwestiach majątkowych. Tym bardziej, że z pewnością będzie podejrzewał Autorkę o wysłanie tego smsa. A wtedy stanie się ona dla niego wrogiem nr 1
No bo umówmy się, komu mogłoby zależeć na tym by mąż się o wszystkim dowiedział? Sąsiadce? Koleżance z pracy? Gdyby chodziło o jakiegoś bliskiego znajomego czy znajomą, to raczej nikt nie bawiłby się w takie anonimy, tylko powiedziałby to wprost albo swoje podejrzenia zachował dla siebie.
Ja takie smsy dostaje od kilku tyogdni. Raz, ze doprawia mi rogi, zebym sobie go przypilnowala, ze jestem naiwna, ze robia mnie w konia. Mam jeden typ, kolezanka z pracy mojego partnera, ktora pracuje z nim i mogla cos zauwazyc, albo zobaczyc. Poza tym moze ktos po prostu chcial zwrocic moja uwagę i uwage jej meza, zeby nie byc za to do konca odpowiedzialnym tylko zasugerowac, zeby sie przyjrzec swoim partnerom.
Czy wasi mezowie po tym jak wam oznajmili, ze chca odejsc i gdy wiedzialyscie juz o tym sporo czasu, wracali do domu, i mowili czesc skarbie albo kochanie??????
Sorry ale ja przestałam wierzyć w tą historię.
Nagle sms do męża kochanki, potem wiele też do niej (Autorki), i nagle tyle informacji o tej kobiecie, która była podobno znajomą z neta, że już mieszka z matką w tym samym budynku itd.
Serio chce Ci się w to bawić?
63 2021-04-26 18:10:40 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-04-26 18:15:32)
No widze, ze niektorzy nie czutaja ze zrozumieniem z calum szacunkiem... wiec jeszcze raz. Gdy zobaczylam pierwszego smsa uslyszalam od niego, ze to nic waznego i mam sie nie przejmowac, po 2 dniach znalazlam czesc konwersacji i wtedy mi powiedzial, ze to przyjaciolka z internetu, ze pisza do siebie, ze jest przedstawicielem handlowym, ze jest samotna itd. Wtedy udalo mi sie zapisac jej numer i go sprawdzilam i okazalo sie, ze to zadna kobieta z internetu tylko ze ja znam, bo nawet do nas przychodzi zalatwiac sprawy sluzbowe, jak widac nie tylko te.... stad twz wiem, ze ma meza, syna i mieszka z mama, ktora jest wdowa...czy tyle wystarczy??????
Rozumiecie taka zmylka klamcy, zebym nie dowiedziala sie kim ona jest!!!!!
I ja sie w nic nie bawie, zycie mi sie rozpadlo na kawalki po 20 latach, czyje sie jakby mi ktos umarl, wiec jesli masz glupio pisac, to znajdz ciekawsze zajęcie naprawde...
64 2021-04-26 18:30:26 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2021-04-26 18:30:39)
Przykro mi, że coś takiego spotkało.... Naprawdę.
Zgadzam się, z przedmówcami: o miłość się dba, rozmawia się, pielęgnuje, naprawia. Wtedy można utrzymać małżeństwo. Ale jeśli jedna strona (lub obie) zataja że jest źle, zimno, coś nie gra, albo jeśli ktoś podejmuje decyzję, że idzie szukać bliskości gdzieś indziej to już nic nie zdziałasz.
Okazało się, że byłaś z kimś, kto położył krechę na małżeństwie, nie chce mierzyć się z trudami, idzie w łatwe, przyjemne, proste. Oczywiście, że czujesz się jakby ktoś umarł - partner już nie jest partnerem. Odszedł ktoś ważny... I to wali po samoocenie, bo wybrał coś innego.
Ale jestem zwolenniczką puszczania ludzi, jeśli nie chcą ze mną być. Nie potrzebuję w życiu nikogo, kto nie chce w nim być. I Ty też go nie potrzebujesz. Możesz za nim tęsknić, i z pewnością będziesz. Ale on nic Ci nie da. Nie jest Ci potrzebny do szczęścia, nie jest w stanie Ci go dać. Jesteś kimś wartym więcej niż ten gość, który nie chce wziąć tego co oferujesz. Nie dlatego, że z Tobą jest coś nie tak! To on jest ślepy, głuchy, niechętny, prosty. Odwrócił się plecami? Odwróć się i Ty. Masz życie, które możesz przeżyć jak chcesz. Niech spada z tymi "skarbami".
Tak na prawde to stracilam wiare w siebie. Czuje sie niepotrzebna, nic nie warta i zalamana. Wiecie co boli najbardziej, ze jak dzis przypominam sobie, co mowil do mnie w listopadzie, pazdzierniku. Kochanie wiem, ze masz duzo na glowie, nie utrudniaj sobie, olej niektore prace, bo sie wykonczysz, a za doslownie pare dni przestalo mu na mnie zalezec, przestal nagle mnie widziec, tak nagle... jak mozna byc takim nagle egoista????