Cześć wszystkim. Od dwóch lat jestem w związku z osobą cierpiąca na zaburzenia depresyjno-lękowe. Wiadomo, że temat długi i ciężki, życie z takim partnerem nie należy do łatwych. Jednak tutaj chciałabym skupić się dokładnie na jednym wątku i liczę, że znajdzie się ktoś, to będzie miał wiedzę na ten temat.
Kiedy pojawiają się konflikty, mój partner kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Skupia się tylko na sobie i na swoich przeżyciach czy cierpieniu. Ostatnio doszło do tego, że pewna kolejna sytuacja mnie przerosła (a dokładnie pewne jego kolejne kłamstwa). Doszło do kłótni, a ja wyszłam z domu mówiąc, że potrzebuję czasu. Wyszłam rano, i nie wracałam na noc. Przez ten czas nie kontaktowałam się z partnerem, natomiast mój partner nawet nie zapytał czy wszystko dobrze, gdzie jestem, ogólnie ani słowa. Jest to dla mnie bardzo niezrozumiałe i przykre. Mam wtedy wrażenie, że jestem mu całkowicie obojętna.
Wiecie, gdy on po kłótni kiedyś wyszedł zaraz pytałam czy wszystko dobrze, dałam znać, że jestem i czekam. Zwyczajnie po ludzku się martwiłam. Dlatego jego zachowanie jest dla mnie tak bardzo abstrakcyjne. Czy osoba z takimi zaburzeniami 'ma do tego prawo'? Czy to jest jeden ze schematów ich postępowania i jeden z 'uroków' związku z nimi? Jak postawić zdrowe granice, abyśmy i my w związku z nimi czuły się choć trochę ważne? Czy powinnam oczekiwać więcej wzajemności i starań czy te zaburzenia jednak 'usprawiedliwiają' tego typu zachowania?
Pozdrawiam serdecznie i liczę na pomoc
Ostatnio doszło do tego, że pewna kolejna sytuacja mnie przerosła (a dokładnie pewne jego kolejne kłamstwa). Doszło do kłótni, a ja wyszłam z domu mówiąc, że potrzebuję czasu. Wyszłam rano, i nie wracałam na noc. Przez ten czas nie kontaktowałam się z partnerem, natomiast mój partner nawet nie zapytał czy wszystko dobrze, gdzie jestem, ogólnie ani słowa. Jest to dla mnie bardzo niezrozumiałe i przykre. Mam wtedy wrażenie, że jestem mu całkowicie obojętna.
Od razu zaznaczę ze nie wiem nic o zaburzeniach depresyjno- lekowych ale moje pytanie jest inne. Gdzie w tym wszystkim jest kłamstwo?
Pokłóciliście się ty wyszłaś i postanowiłaś nie wrócić do domu - i oczekujesz od niego ze on zaraz za tobą pobiegnie jak nie wrócisz po pracy do domu i będzie dzwonił i pytał czy wszystko wporzadku?powiedzialas mu tez ze potrzebujesz czasu wiec dał ci ten czas. Dla mnie to mała manipulacja z twojej strony - zgubie się po drodze do domu wiec on będzie musiał się do mnie odezwać pierwszy . Nie odezwał się wiec u ciebie powstał niesmak ze nie dba nie interesuje się nie ma emocji.
I dalej się pytam gdzie jest kłamstwo?
Czy Twój partner uczęszcza na terapię?
Nie wiem nic o takich zaburzeniach, nie wiem co można usprawiedliwiać jego chorobą, a co nie... nie wiem czy powinien się martwić, dzwonić, starać.
Wiem natomiast jedno...
Jeśli totalnie będzie "miał Cię >>gdzieś<<", jeśli totalnie będzie ignorował, krzywdził, jeśli przez niego wpadniesz w chorobę, depresję, będziesz nieszczęśliwa... to zawsze można będzie powiedzieć: "ale on taki biedny, chory, więc pewnie dlatego tak robi".
Wniosek? Powinnaś godzić się na każde zło i cierpieć. Póki ślubu nie było to masz szansę na wybór.
Z drugiej strony może chłopak się stara... może przeprosi (??). Nie ćpa, nie pije, nie bije... (??).
Żyję z zaburzeniami depresyjno-lękowymi od ponad 20 lat i zapewniam Cię, że opisane przez Ciebie zachowanie nie ma nic wspólnego z tymi zaburzeniami. Obstawiam, że Twój partner albo ma dodatkowo jakieś zaburzenie osobowości, albo jest po prostu dupkiem.
Zachowania Twojego faceta nie mają nic wspólnego z jego zaburzeniem depresyjno- lękowym. Zapewniam Cię, że wiem, co piszę.
Autorko, problem polega na tym, że albo naczytałas się głupot, albo ktoś głupot Ci naopowiadal i dlatego Ty skaczesz koło tego faceta, jak koło gulego jajka. Ty jesteś tą wyrozumiała, opiekuńcza i starająca się być empatyczna, bo wydaje Ci się, że tak właśnie postępuje się z osobami zaburzonymi, niby dla ich dobra. W taki oto prosty sposób rozwydrzylas tego gościa, dla którego od dawna nie jesteś już żadnym wyzwaniem, lecz czymś tak oczywistym jak powietrze, którym się oddycha. Dla niego to normalne, że Ty zawsze masz być na chodzie, zawsze dyspozycyjna i reagująca na każde jego skrzywienie, na każdy grymas na jego twarzy. Tak właśnie tego człowieka nauczyłaś.
Przestań skakać koło niego i przestań myśleć o nim, jakby był on człowiekiem specjalnej troski, jakimś ułomnym, który może pozwolić siebie na każde zachowanie, nawet takie, które rani Ciebie.
Skoro zależy Ci na tym facecie, to doksztalc się w zakresie życia na co dzień z osoba, która ma nerwicę lękowa.
Uwierz mi, kręcisz bicz na samą siebie. Może czas to zmienić?
Nie wiem jaki jest twoj facet, bo nie podalas zadnego przykladu na jego fatalne zachowanie, czy klamstwa. Jedno natomiast jest pewne, probujesz manipulowac, wymuszac pewne zachowania. Mowisz mu, zeby dal ci spokoj, wychodzisz rano, nie wracasz na noc i masz problem, ze sie nie odezwal? Przeciez o to go prosilas:) A ty co robilas wtedy? Siedzialas pod domem z telefonem w reku i nadzieja, ze sie odezwie? Jak ci facet nie pasuje, to sie z nim rozstan, ale nie graj takimi kartami, tym bardziej taki słabymi.
Cześć wszystkim. Od dwóch lat jestem w związku z osobą cierpiąca na zaburzenia depresyjno-lękowe. Wiadomo, że temat długi i ciężki, życie z takim partnerem nie należy do łatwych. Jednak tutaj chciałabym skupić się dokładnie na jednym wątku i liczę, że znajdzie się ktoś, to będzie miał wiedzę na ten temat.
Kiedy pojawiają się konflikty, mój partner kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Skupia się tylko na sobie i na swoich przeżyciach czy cierpieniu. Ostatnio doszło do tego, że pewna kolejna sytuacja mnie przerosła (a dokładnie pewne jego kolejne kłamstwa). Doszło do kłótni, a ja wyszłam z domu mówiąc, że potrzebuję czasu. Wyszłam rano, i nie wracałam na noc. Przez ten czas nie kontaktowałam się z partnerem, natomiast mój partner nawet nie zapytał czy wszystko dobrze, gdzie jestem, ogólnie ani słowa. Jest to dla mnie bardzo niezrozumiałe i przykre. Mam wtedy wrażenie, że jestem mu całkowicie obojętna.
Wiecie, gdy on po kłótni kiedyś wyszedł zaraz pytałam czy wszystko dobrze, dałam znać, że jestem i czekam. Zwyczajnie po ludzku się martwiłam. Dlatego jego zachowanie jest dla mnie tak bardzo abstrakcyjne. Czy osoba z takimi zaburzeniami 'ma do tego prawo'? Czy to jest jeden ze schematów ich postępowania i jeden z 'uroków' związku z nimi? Jak postawić zdrowe granice, abyśmy i my w związku z nimi czuły się choć trochę ważne? Czy powinnam oczekiwać więcej wzajemności i starań czy te zaburzenia jednak 'usprawiedliwiają' tego typu zachowania?
Pozdrawiam serdecznie i liczę na pomoc
No jeśli ktoś mi mówi "potrzebuję czasu" to OSTATNIA rzecz, jaką robie to łażenie za kimś, pisanie, dzwonienie, pytanie... Zakładam, że jesteście dorośli. Wygląda na to, że Ty masz problem z granicami, bo powiedziałaś jasno swoje oczekiwanie, a teraz uważasz go za zaburzonego, bo zaakceptował twoje granice i ich nie przekracza...