ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 44 ]

1 Ostatnio edytowany przez pomaranczaidzwoneczek (2021-04-28 06:54:39)

Temat: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Cześć,

Jestem tu nowa i w zasadzie chciałabym się wyżalić. Bez subiektywnej opinii rodziców, znajomych. Potrzebuję wsparcia, poczucia, że ktoś przy mnie jest.

Mam skończone 30 lat. Jestem samodzielna, wykształcona, ogarnięta. Może bozia urodą mnie nie wzbogaciła, ale za to dała całkiem sprawny rozum. Rozum, który niestety przestaje działać, kiedy przychodzi do TEGO związku.

Może opowiem, jak to było, po kolei. Ja z siebie wyrzucę, a Czytelnikowi będzie łatwiej zrozumieć, o co w tej farsie chodzi.

Sprawy mają się tak:
1. Początek związku: wiosna 2018. Ach, jakie to było piękne! Wybuch uczuć, dookoła nas unosiły się różowe motylki, posypując nas brokatem, a ja zastanawiałam się, czy on ma choć jedną wadę. Jakąkolwiek.

2. Motylki wyzdychały dość szybko. Okazało się, że mój książę z bajki ma skłonność do wrzasków, chamstwa i bycia, ogólnie rzecz ujmując, nieco niezaradnym życiowo. Nic to, zaczęliśmy się kłócić, ale związek trzymał się mocno, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Wady się znalazły same. U obojga.

3. Lato 2019: coś mi mówiło, że mój książę coś ściemnia. Wiecie, taka sytuacja, kiedy masz przeczucie i w sumie nie wiesz o co Ci chodzi, ale chodzi Ci o to bardzo mocno.

Rzuciłam się do przetrzepania jego tabletu pod jego nieobecność. Pięknie, chodzące zaufanie. I oczywiście znalazłam: sex portale od jesieni 2018. Pół roku byliśmy razem, kiedy sobie zaczął pisać do różnych ludzi, co chciałby z nimi robić, proponował spotkania, wysyłał zdjęcia swojego sami wiecie czego. Bynajmniej nie uśmiechu.

4. FURIA. Dostał ode mnie w dziób, nie jestem z siebie dumna, bo dawanie w dziób nie jest rozwiązaniem. Wstyd, zachowałam się nieodpowiednio. Płacz, histeria, porzuciłam go bez zbędnej zwłoki. Nie spałam w nocy, zamiast spać, to przeczesywałam internet w poszukiwaniu większej ilości dowodów zdrady, nie wiem po co, przecież widziałam co chciałam.

On prosił, błagał, przekonywał, tłumaczył, płakał, starał się. No i zmiękłam. Wychodził sobie mój powrót po miesiącu czy dwóch takiego przekonywania, w każdym razie była to już jesień 2019. Wróciłam, a on zaklął się na wszystkie świętości świata, że absolutnie nie było spotkań i on już nigdy, przenigdy nic. Milion rozmów, wyjaśnień. Odbudowa. Oj, głupio. Ale o tym, że głupio, przekonam się później, jeszcze nie.

5. Życie bez zaufania. Dalej nie śpię w nocy, dalej przeczesuję portale erotyczne w poszukiwaniu dowodów niewierności. Chwilę było idealnie, ale z perspektywy czasu wyszło to tak:

a) oddaliliśmy się od siebie;
b) zaczął się żywo interesować innymi kobietami, być dla mnie zimny, chamski, okropny;
c) wydarzyła mu się w życiu naprawdę okropna tragedia i wyładowywał się na mnie;
d) nie spędzamy razem więcej, niż weekend (nie zawsze cały), rozmawiamy przez telefon max 2x dziennie, łącznie 5 minut, zero innych form kontaktu;
e) nie rozmawiamy ze sobą praktycznie o niczym, mamy dwa osobne życia, brak wspólnej płaszczyzny.

Oczywiście to się nie zadziało w tydzień, tylko tak sobie kwitło od tego 2019 do dzisiaj.

6. Życie bez zaufania doprowadziło do tego, że on się w końcu zbuntował. Trochę się nie dziwię, ileż można żyć z babą, która ma obsesję, nadstawia uszu na dźwięk powiadomienia w telefonie, ciągle karze za coś, za co niby już w ten dziób dostał. Znudziło mu się poczucie winy, masz paranoję, uspokój się.

Raz, jesienią 2020, znalazłam uderzająco podobnego człowieka do niego - może zaginiony brat bliźniak? Nie miałam niestety twardego dowodu, bo na tych głupich portalach najczęściej publikuje się inne rzeczy, niż portrety, więc odpuściłam. Co ciekawe, ten pan nie zalogował się na ten portal od dnia, kiedy zapytałam swojego księcia: "to ty?". Oczywiście nie był to on, a ja mam przestać się udręczać. No to przestałam.

7. Nie muszę mówić, że sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Dwa kryzysy, w rocznym odstępie, kiedy nie rozmawialiśmy ze sobą nie wiem, 2 tygodnie? Miesiąc? Byliśmy do siebie tak wrogo nastawieni, że dopiero po tej przerwie jakoś nam się udawało dogadać, jak emocje ostygły. Ale nie polecam takiego rozwiązania, zwłaszcza, że to on był tym milczącym, a ja tą nierozumiejącą.

8. Ostatni kryzys: wiosna 2021, czyli chwilkę temu. Niby już zażegnany. Długie rozmowy, ustalenia, konkrety. Nawet tak konstruktywnie. Przyczyną tego kryzysu było moje wkurzanie się o brak uwagi. Że chcę częściej się spotykać, że chcę robić coś we dwoje, że chcę razem, a nie obok.

Oczywiście zeszło na temat zaufania: on chce zaufania absolutnego, czystej karty. Ja mówię "nie", zaufanie absolutne to my już mamy za sobą... Poprosiłam, żeby dał mi punkt zaczepienia, pokazał, że warto mu ufać. "Nie, masz mi ufać tak po prostu.". No cóż, nie umiem.

9. Obecnie: miło, neutralnie. Seksu nie widziałam od... lutego? Walentynek? Jakoś tak.

Widziałam natomiast, jak przy mnie wycisza telefon. Jak wychodzi z telefonem do toalety, w której znika za każdym razem. Telefon jest zawsze głęboko ukryty przed moimi oczami. Nie mam do niego dostępu, na wszystkim są hasła, tablet chowa w szafie jak przyjeżdżam.

A dzisiaj znalazłam go przypadkiem na kolejnym komunikatorze, na którym jest uroczo aktywny (to nie jest typ internetowego pisacza ze znajomymi), a o tym, że on z tego korzysta, ja nic nie wiedziałam.

Wie, że jest przystojny. Uwielbia podrywać dziewczyny po to, żeby sobie udowodnić swoją wartość. Lubi, jak patrzą z podziwem. Łał, widzisz? Ale jestem super. Wszystkie mnie chcą!

Ten komunikator został założony po to, żebym się nie dowiedziała i żeby można było spokojnie pisać z innymi - tego nie wiem, tak przypuszczam. Zdjęcie ma tam piękne ustawione, świeżutkie, też tego zdjęcia nie widziałam.

Ma pełno sekretów, nie dzieli się ze mną swoim życiem. Żyjemy obok siebie, z weekendowymi spotkaniami, jak dzieci w liceum. Nie wiem o nim nic, jego na mój temat niewiele obchodzi. Pyta, jak mi minął dzień i nie czeka na odpowiedź, opowiada o swojej pracy w 3 zdaniach i kończy rozmowę, bo jest zmęczony. Dobranoc, pa.

Częstsze spotkania? Nieee, brak czasu. Kiedyś pracował ciężej i więcej i czas był. Teraz to w ogóle nie ma szans, czasu nie ma i koniec, spadaj na drzewo. W weekend się zobaczymy, o co ci chodzi?

Gdybyście mnie zapytali, jak mój partner spędza dzień, kiedy mnie nie ma, odpowiedziałabym, że nie wiem. Ponieważ na moje pytanie "co dziś robiłeś?" odpowiada "nic". Na pytanie o plany, odpowiada, że żadnych. A później dowiaduję się przypadkiem, że gdzieś był, coś robił, z kimś pił alkohol, kiedy do mnie się nie odezwał albo powiedział, że śpi.

Do jakich wniosków doszłam?
1. Nie służy mi ta znajomość. Zwariowałam, ciągle tylko szukam dowodów na kłamstwo (inna rzecz, że ciągle znajduję). Straciłam pewność siebie. Wszędzie wietrzę podstępy i czuję się nic nie warta.

2. On nie jest materiałem na męża, nie traktuje mnie poważnie. A ja chciałabym już męża, dzieci, mieszkanko...

3. Chciałabym to skończyć. I tu jest haczyk: NIE UMIEM. Nie radzę sobie z tym. Nie potrafię się odciąć.

On proponuje wspólny wyjazd, żeby ten wyjazd zrobił nam dobrze w związek. Dwa razy poruszył temat.  Proponuje, ale nie szuka, to tylko propozycja. Tak sobie myślę, że jeśli ja nie znajdę, to nigdzie nie pojadę.

I teraz siedzę, myślę, czy go zdemaskować z kolejnym komunikatorem, czy udawać, że nie widzę, jechać z nim na ten wyjazd i liczyć na to, że on jest cudownie kochającym człowiekiem...

Jak go zdemaskuję, że wiem, to zacznie wrzeszczeć, że go sprawdzam, że nic mi nie będzie udowadniał i jak mi się nie podoba, to mam sobie pójść.

Ja pójdę i za kilka dni jedno albo drugie znowu się odezwie...

Oddaliliśmy się od siebie na tyle, że nikt tu nie szuka bliskości, przytulenia. Nie mam w nim oparcia, nie mogę przyjść z problemem, bo jego to nie obchodzi. Kiedy się widzimy, to woli telewizję, niż mnie, a ja milczę. Ja też jestem już na innej planecie, oddalona, nie czekam i nie dążę do bliskości. Raz na jakiś czas powściekam się, że chcę żyć normalnie, że chcę uwagi i miłości. On przemilczy, temat się rozejdzie. Minie.

Niemniej chce rozmawiać, naprawiać... Po czym nie zmienia się nic. Dalej ma dla mnie 5 minut, dalej milczymy, jadąc razem samochodem, dalej tygodnie spędzam sama.

Dodam tylko, że to oddalenie nie pojawiło się u nas ostatnio, my tak żyjemy obok siebie minimum od roku.

Niedługo oszaleję do reszty. No chyba, że już to zrobiłam. Tak bardzo chciałabym umieć odejść i w końcu przestać płakać.

No, to wyrzuciłam z siebie. To chyba taka forma terapii, bo o prawdziwej na razie niestety nie może być mowy.

To cudownie, że jest chociaż taka możliwość...

Życzcie mi, żebym jednak nie zwariowała. Albo żebym w końcu odnalazła w sobie siłę i poszła w swoją stronę.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-04-28 08:10:10)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:

Cześć,

Jestem tu nowa i w zasadzie chciałabym się wyżalić. Bez subiektywnej opinii rodziców, znajomych. Potrzebuję wsparcia, poczucia, że ktoś przy mnie jest.

Mam skończone 30 lat. Jestem samodzielna, wykształcona, ogarnięta. Może bozia urodą mnie nie wzbogaciła, ale za to dała całkiem sprawny rozum. Rozum, który niestety przestaje działać, kiedy przychodzi do TEGO związku.

Może opowiem, jak to było, po kolei. Ja z siebie wyrzucę, a Czytelnikowi będzie łatwiej zrozumieć, o co w tej farsie chodzi.

Sprawy mają się tak:
1. Początek związku: wiosna 2018. Ach, jakie to było piękne! Wybuch uczuć, dookoła nas unosiły się różowe motylki, posypując nas brokatem, a ja zastanawiałam się, czy on ma choć jedną wadę. Jakąkolwiek.

2. Motylki wyzdychały dość szybko. Okazało się, że mój książę z bajki ma skłonność do wrzasków, chamstwa i bycia, ogólnie rzecz ujmując, nieco niezaradnym życiowo. Nic to, zaczęliśmy się kłócić, ale związek trzymał się mocno, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Wady się znalazły same. U obojga.

3. Lato 2019: coś mi mówiło, że mój książę coś ściemnia. Wiecie, taka sytuacja, kiedy masz przeczucie i w sumie nie wiesz o co Ci chodzi, ale chodzi Ci o to bardzo mocno.

Rzuciłam się do przetrzepania jego tabletu pod jego nieobecność. Pięknie, chodzące zaufanie. I oczywiście znalazłam: sex portale od jesieni 2018. Pół roku byliśmy razem, kiedy sobie zaczął pisać do różnych ludzi, co chciałby z nimi robić, proponował spotkania, wysyłał zdjęcia swojego sami wiecie czego. Bynajmniej nie uśmiechu.

4. FURIA. Dostał ode mnie w dziób, nie jestem z siebie dumna, bo dawanie w dziób nie jest rozwiązaniem. Wstyd, zachowałam się nieodpowiednio. Płacz, histeria, porzuciłam go bez zbędnej zwłoki. Nie spałam w nocy, zamiast spać, to przeczesywałam internet w poszukiwaniu większej ilości dowodów zdrady, nie wiem po co, przecież widziałam co chciałam.

On prosił, błagał, przekonywał, tłumaczył, płakał, starał się. No i zmiękłam. Wychodził sobie mój powrót po miesiącu czy dwóch takiego przekonywania, w każdym razie była to już jesień 2019. Wróciłam, a on zaklął się na wszystkie świętości świata, że absolutnie nie było spotkań i on już nigdy, przenigdy nic. Milion rozmów, wyjaśnień. Odbudowa. Oj, głupio. Ale o tym, że głupio, przekonam się później, jeszcze nie.

5. Życie bez zaufania. Dalej nie śpię w nocy, dalej przeczesuję portale erotyczne w poszukiwaniu dowodów niewierności. Chwilę było idealnie, ale z perspektywy czasu wyszło to tak:

a) oddaliliśmy się od siebie;
b) zaczął się żywo interesować innymi kobietami, być dla mnie zimny, chamski, okropny;
c) wydarzyła mu się w życiu naprawdę okropna tragedia i wyładowywał się na mnie;
d) nie spędzamy razem więcej, niż weekend (nie zawsze cały), rozmawiamy przez telefon max 2x dziennie, łącznie 5 minut, zero innych form kontaktu;
e) nie rozmawiamy ze sobą praktycznie o niczym, mamy dwa osobne życia, brak wspólnej płaszczyzny.

Oczywiście to się nie zadziało w tydzień, tylko tak sobie kwitło od tego 2019 do dzisiaj.

6. Życie bez zaufania doprowadziło do tego, że on się w końcu zbuntował. Trochę się nie dziwię, ileż można żyć z babą, która ma obsesję, nadstawia uszu na dźwięk powiadomienia w telefonie, ciągle karze za coś, za co niby już w ten dziób dostał. Znudziło mu się poczucie winy, masz paranoję, uspokój się.

Raz, jesienią 2020, znalazłam uderzająco podobnego człowieka do niego - może zaginiony brat bliźniak? Nie miałam niestety twardego dowodu, bo na tych głupich portalach najczęściej publikuje się inne rzeczy, niż portrety, więc odpuściłam. Co ciekawe, ten pan nie zalogował się na ten portal od dnia, kiedy zapytałam swojego księcia: "to ty?". Oczywiście nie był to on, a ja mam przestać się udręczać. No to przestałam.

7. Nie muszę mówić, że sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Dwa kryzysy, w rocznym odstępie, kiedy nie rozmawialiśmy ze sobą nie wiem, 2 tygodnie? Miesiąc? Byliśmy do siebie tak wrogo nastawieni, że dopiero po tej przerwie jakoś nam się udawało dogadać, jak emocje ostygły. Ale nie polecam takiego rozwiązania, zwłaszcza, że to on był tym milczącym, a ja tą nierozumiejącą.

8. Ostatni kryzys: wiosna 2021, czyli chwilkę temu. Niby już zażegnany. Długie rozmowy, ustalenia, konkrety. Nawet tak konstruktywnie. Przyczyną tego kryzysu było moje wkurzanie się o brak uwagi. Że chcę częściej się spotykać, że chcę robić coś we dwoje, że chcę razem, a nie obok.

Oczywiście zeszło na temat zaufania: on chce zaufania absolutnego, czystej karty. Ja mówię "nie", zaufanie absolutne to my już mamy za sobą... Poprosiłam, żeby dał mi punkt zaczepienia, pokazał, że warto mu ufać. "Nie, masz mi ufać tak po prostu.". No cóż, nie umiem.

9. Obecnie: miło, neutralnie. Seksu nie widziałam od... lutego? Walentynek? Jakoś tak.

Widziałam natomiast, jak przy mnie wycisza telefon. Jak wychodzi z telefonem do toalety, w której znika za każdym razem. Telefon jest zawsze głęboko ukryty przed moimi oczami. Nie mam do niego dostępu, na wszystkim są hasła, tablet chowa w szafie jak przyjeżdżam.

A dzisiaj znalazłam go przypadkiem na kolejnym komunikatorze, na którym jest uroczo aktywny (to nie jest typ internetowego pisacza ze znajomymi), a o tym, że on z tego korzysta, ja nic nie wiedziałam.

Wie, że jest przystojny. Uwielbia podrywać dziewczyny po to, żeby sobie udowodnić swoją wartość. Lubi, jak patrzą z podziwem. Łał, widzisz? Ale jestem super. Wszystkie mnie chcą!

Ten komunikator został założony po to, żebym się nie dowiedziała i żeby można było spokojnie pisać z innymi - tego nie wiem, tak przypuszczam. Zdjęcie ma tam piękne ustawione, świeżutkie, też tego zdjęcia nie widziałam.

Ma pełno sekretów, nie dzieli się ze mną swoim życiem. Żyjemy obok siebie, z weekendowymi spotkaniami, jak dzieci w liceum. Nie wiem o nim nic, jego na mój temat niewiele obchodzi. Pyta, jak mi minął dzień i nie czeka na odpowiedź, opowiada o swojej pracy w 3 zdaniach i kończy rozmowę, bo jest zmęczony. Dobranoc, pa.

Częstsze spotkania? Nieee, brak czasu. Kiedyś pracował ciężej i więcej i czas był. Teraz to w ogóle nie ma szans, czasu nie ma i koniec, spadaj na drzewo. W weekend się zobaczymy, o co ci chodzi?

Gdybyście mnie zapytali, jak mój partner spędza dzień, kiedy mnie nie ma, odpowiedziałabym, że nie wiem. Ponieważ na moje pytanie "co dziś robiłeś?" odpowiada "nic". Na pytanie o plany, odpowiada, że żadnych. A później dowiaduję się przypadkiem, że gdzieś był, coś robił, z kimś pił alkohol, kiedy do mnie się nie odezwał albo powiedział, że śpi.

Do jakich wniosków doszłam?
1. Nie służy mi ta znajomość. Zwariowałam, ciągle tylko szukam dowodów na kłamstwo (inna rzecz, że ciągle znajduję). Straciłam pewność siebie. Wszędzie wietrzę podstępy i czuję się nic nie warta.

2. On nie jest materiałem na męża, nie traktuje mnie poważnie. A ja chciałabym już męża, dzieci, mieszkanko...

3. Chciałabym to skończyć. I tu jest haczyk: NIE UMIEM. Nie radzę sobie z tym. Nie potrafię się odciąć.

On proponuje wspólny wyjazd, żeby ten wyjazd zrobił nam dobrze w związek. Dwa razy poruszył temat.  Proponuje, ale nie szuka, to tylko propozycja. Tak sobie myślę, że jeśli ja nie znajdę, to nigdzie nie pojadę.

I teraz siedzę, myślę, czy go zdemaskować z kolejnym komunikatorem, czy udawać, że nie widzę, jechać z nim na ten wyjazd i liczyć na to, że on jest cudownie kochającym człowiekiem...

Jak go zdemaskuję, że wiem, to zacznie wrzeszczeć, że go sprawdzam, że nic mi nie będzie udowadniał i jak mi się nie podoba, to mam sobie pójść.

Ja pójdę i za kilka dni jedno albo drugie znowu się odezwie...

Oddaliliśmy się od siebie na tyle, że nikt tu nie szuka bliskości, przytulenia. Nie mam w nim oparcia, nie mogę przyjść z problemem, bo jego to nie obchodzi. Kiedy się widzimy, to woli telewizję, niż mnie, a ja milczę. Ja też jestem już na innej planecie, oddalona, nie czekam i nie dążę do bliskości. Raz na jakiś czas powściekam się, że chcę żyć normalnie, że chcę uwagi i miłości. On przemilczy, temat się rozejdzie. Minie.

Niemniej chce rozmawiać, naprawiać... Po czym nie zmienia się nic. Dalej ma dla mnie 5 minut, dalej milczymy, jadąc razem samochodem, dalej tygodnie spędzam sama.

Dodam tylko, że to oddalenie nie pojawiło się u nas ostatnio, my tak żyjemy obok siebie minimum od roku.

Niedługo oszaleję do reszty. No chyba, że już to zrobiłam. Tak bardzo chciałabym umieć odejść i w końcu przestać płakać.

No, to wyrzuciłam z siebie. To chyba taka forma terapii, bo o prawdziwej na razie niestety nie może być mowy.

To cudownie, że jest chociaż taka możliwość...

Życzcie mi, żebym jednak nie zwariowała. Albo żebym w końcu odnalazła w sobie siłę i poszła w swoją stronę.

Piszesz, że nie umiesz się odciąć, odejść. Dlaczego?
Co Ci daje związek ( o ile to można nazwać związkiem) z tym facetem? Bo jakby nie patrzeć to nie ma tu ani milosci, ani bliskości, ani szczerości, ani wspólnego życia, ani zaufania, ani seksu, za to jest: chamstwo, zdrada, kłamstwo, oddzielenie emocjonalne i fizyczne, brak jakiegokolwiek glebszego zaangażowania.
Jedyne co mi przychodzi do głowy to serio to ze jest przystojny. Sama na wstępie podkreśliłaś że urody Tobie Bozia nie dala tak więc przyszło mi na myśl że fakt "bycia w relacji " z przystojnym facetem ,który wzbudza zaintersowanie innych kobiet musi bardzo dopieszczac Twoje ego. No bo to wkoncu Ciebie wybrał ( niby wink ). Plus jestem w stanie sobie wyobrazić Twój strach, że nikt inny się nie znajdzie a tu zainwestowałaś już czas i uczucia tak więc  szkoda Ci to porzucić.  Nie wiem tylko czy masz świadomość,że  każdy dzień, tydzien miesiąc i rok z tym facetem to rok zmarnowany z Twojego życia. Bo jam czytam opis Waszej znajomosci i poczynań  to tu nie ma najmniejszego potencjału na rozwój i wzrost tej relacji. Zapomnij przy tym człowieki o domu, rodzinie, dzieciach, konkretnych planach na życie. Wbije Cię w lata i koło 40stki obudzisz się zmęczona, zobojetniala i w tym samym miejscu w którym tkwisz teraz. Sensowni faceci będą pozajmowani a czas na dziecko może okazać się zbyt późny. Dziś może o tym nie myślisz, albo na zasadzie "mam jeszcze czas" ale niejedna tak myślała i dziś płacze że najlepsze już poza jej zasięgiem.
Także nalegam zastanow się co Ci nie pozwala odejść?  Bo jeśli jego powierzchowna aparycja i urok to przemysl czy to jest warte wegetacji w martwej relacji? A jeśli chodzi o strach przed samotnością to czy Ty już dziś i tak naprawdę od dawna nie jesteś sama?  Bo dla mnie Ty jesteś singielką tak czy siak tylko czasem musisz dodatkowo ciągnąć przez życie dodatkową osobę. 
O braku zaufania (w tym przypadku uzasadnionym) który czyni każdy związek bezsensownym nawet nie wspominam bo to chyba oczywiste.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Nie, dla urody z nim nie jestem. Ani jego, ani własnej.

Nie myślę, że mam czas. Myślę właśnie, że go nie mam. Że ja już bym chciała, żeby było fajnie, rodzina, ślub, szczęście i spokój.

Nie wiem, dlaczego nie umiem odejść. Boję się być sama? Żal mi tych lat? Marzę o tym, że on mnie będzie kochał i wszystko się ułoży? Tak, to chyba są powody... Nadzieja, że może jednak.

Ja jestem naiwna, mam wrażenie, że żyję nadzieją i sama siebie oszukuję. Że ten kolejny komunikator to wcale nic złego, że przesadzam, że może reaguję nadmiarowo...

Mam wrażenie, jakbym nie ufała temu, co czuję i myślę.

4 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-04-28 08:28:16)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:

Nie, dla urody z nim nie jestem. Ani jego, ani własnej.

Nie myślę, że mam czas. Myślę właśnie, że go nie mam. Że ja już bym chciała, żeby było fajnie, rodzina, ślub, szczęście i spokój.

Nie wiem, dlaczego nie umiem odejść. Boję się być sama? Żal mi tych lat? Marzę o tym, że on mnie będzie kochał i wszystko się ułoży? Tak, to chyba są powody... Nadzieja, że może jednak.

Ja jestem naiwna, mam wrażenie, że żyję nadzieją i sama siebie oszukuję. Że ten kolejny komunikator to wcale nic złego, że przesadzam, że może reaguję nadmiarowo...

Mam wrażenie, jakbym nie ufała temu, co czuję i myślę.

A uważasz że to jest nadmiarowe? Ze to ok że Twój facet loguje się na roznych komunikatorach, portalach i okłamują Cie ze nie? Ze to jest normalne w związku? Bo nie jest. Ja mam komunikator i czasem gadam ze znajomymi ale to jest legalny komunikator  o którym maz wie, nie chowam się z telefonem w wc, blokadę owszem mam ale on zna jej kod. Jeśli natomiast coś jest robione w ukryciu i wypierane to z założenia nie może być "niewinne". O zdjęciach genitaliow wysyłanych ludziom nie ma co chyba wspominać bo to już wogole jest przegięcie. W czym wiec ta Twoja nadamiarowa reakcja ? I kiedy nie będzie na pewno nadmiarowa? Gdy nakryjesz go z kimś w lozlu? Albo kiedy zarazi Cie jakas choroba weneryczna, będąca poklosiem licznych,  przypadkowych  znajomości ? Nie boisz się i nie brzydzisz seksu z nim? Bo ja to bym się raczej cieszyła że od lutego nie muszę z nim sypiać.
Szkoda Ci spędzonych lat powiadasz. Nie zachowuj się jak hazardzista, któremu szkoda odejść od automatu bo już zainwestowal kasę i musi się wkoncu udać  i "odegrac". Nigdy się nie udaje. Wyjdziesz z tej "gry"  kompletnie spłukana. Ludzie się nie zmieniają jeśli sami tego nie chcą. A o nie chce. Jemu tak jest dobrze, szczególnie ze ma u boku kobietę która tak naprawdę akceptuje jego wyskoki. On Ci powiedział jak to będzie wygladalo: masz mu ufac w ciemno. Na co Ty liczysz ? Na cud?? Czy może na ciążę która "wszystko zmieni"? Oj tak ewentualna ciąża bardzo by zmieniła. Na gorsze. Zdradzałby Cie już na legalu i totalnie olewał uważając że dziecko Cie uwiazalo przy nim skutecznie.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
feniks35 napisał/a:

A uważasz że to jest nadmiarowe? Ze to ok że Twój facet loguje się na roznych komunikatorach, portalach i okłamują Cie ze nie? Ze to jest normalne w związku? Bo nie jest. Ja mam komunikator i czasem gadam ze znajomymi ale to jest legalny komunikator  o którym maz wie, nie chowam się z telefonem w wc, blokadę owszem mam ale on zna jej kod. Jeśli natomiast coś jest robione w ukryciu i wypierane to z założenia nie może być "niewinne". O zdjęciach genitaliow wysyłanych ludziom nie ma co chyba wspominać bo to już wogole jest przegięcie. W czym wiec ta Twoja nadamiarowa reakcja ? I kiedy nie będzie na pewno nadmiarowa? Gdy nakryjesz go z kimś w lozlu? Albo kiedy zarazi Cie jakas choroba weneryczna, będąca poklosiem licznych,  przypadkowych  znajomości ? Nie boisz się i nie brzydzisz seksu z nim? Bo ja to bym się raczej cieszyła że od lutego nie muszę z nim sypiać.

Od tej afery z portalami w 2019, kiedy zrobiłam nalot na tablet, twierdzi, że absolutnie nic takiego nie robi. Że jest w porządku, że z nikim nie pisze, że nie ma tam kont.
Tak, seks z nim mnie odpycha - nie dążę do niego. Ani on, ani ja. Przecież w normalnych warunkach, nie sypiając z nim od lutego, to ja już bym orbitowała wokół niego w koronkach i tapirze. Tymczasem owszem, brak mi doskwiera, ale jakoś tak... Nie proponuję, nie kuszę, nie rozmawiam o tym... To jest pokłosie tamtej sytuacji. Ona wciąż gdzieś we mnie żyje.


Ale dodać trzeba, że przed aferą z portalami i (dużo) po niej (w tym okresie wyproszonego powrotu, naprawy), tematy łóżkowe mieliśmy na wysokim poziomie. Na początku związku to w ogóle szał ciał, ale później też było dobrze.


Wiesz, ja myślę, że on tymi portalami leczy(ł?) jakieś swoje kompleksy... Ale psychologia i rozumienie mechanizmów mózgu człowieka są mi całkowicie obce, mogę się kompletnie mylić.

feniks35 napisał/a:

Szkoda Ci spędzonych lat powiadasz. Nie zachowuj się jak hazardzista, któremu szkoda odejść od automatu bo już zainwestowal kasę i musi się wkoncu udać  i "odegrac". Nigdy się nie udaje. Wyjdziesz z tej "gry"  kompletnie spłukana. Ludzie się nie zmieniają jeśli sami tego nie chcą. A o nie chce. Jemu tak jest dobrze, szczególnie ze ma u boku kobietę która tak naprawdę akceptuje jego wyskoki. On Ci powiedział jak to będzie wygladalo: masz mu ufac w ciemno. Na co Ty liczysz ? Na cud?? Czy może na ciążę która "wszystko zmieni"? Oj tak ewentualna ciąża bardzo by zmieniła. Na gorsze. Zdradzałby Cie już na legalu i totalnie olewał uważając że dziecko Cie uwiazalo przy nim skutecznie.

Ja wiem, że Ty masz rację. Ale brak mi woli, takiej siły, która spowoduje, że rzucę się na głęboką wodę. Że powiem "żegnaj, dość mojego życia zmarnowałeś".

On wie, że ja tego nie akceptuję. Że ciągle się czepiam, że reaguję, że ciągle mnie coś martwi, stresuje, że jest permanentny żal o coś. Mógłby to odgonić jednym pokazaniem telefonu... Ale nie, zawsze jest tylko, że powinnam mieć do niego zaufanie, bo bez zaufania nic nie zbudujemy, że jego martwi to, że ja tak bardzo staram się go na czymś złapać, coś mu udowodnić.

Po czym ja przyjeżdżam, siedzimy sobie, przy mnie telefon nie opuszcza kieszeni (nie leży samotnie na stoliku, nigdy), a później telefon wybiera się na dłuższe posiedzenie. Kilka razy. Biedny telefon z przewlekłymi problemami gastrycznymi...

Ja czuję, że w tym telefonie (czy czymkolwiek innym) znalazłabym miliardy powodów żeby wstać i wyjść, nie oglądając się za siebie. Jednak nie mam dostępu... Więc przychodzi myśl "a co jeśli ja się mylę? co jeśli jestem psychopatycznie zaborcza?". Na wszystkie moje próby rozmów o tym reaguje złością. Znowu mnie obwiniasz, znowu szukasz problemu. I co? I siedzę cicho, kolejny tydzień.

Zwykły komunikator, pokroju WA - on nie ma żadnych znajomych, poza ludźmi z pracy, z którymi się rzekomo nie dogaduje. Po co mu to? Po co mu tam ładne zdjęcie? Czy ja jestem wariatką?

Nie, ciąży tutaj nie będzie, nie mam takich myśli. O to się nie martw, będę w tym trwać. Może i ja zwariowałam, ale jakieś tam resztki przytomności umysłu zachowałam.

Za to na cud ewidentnie liczę. Że kiedyś dorwę się do tego telefonu, nic tam złego nie będzie, ja się spalę ze wstydu, że byłam taka głupia, on mnie porwie w ramiona i będzie wielkie love story po grób.

Natomiast mam oczy i widzę, że ku cudom to my tu nie zmierzamy... Tak więc ponownie: ja doskonale wiem, że Ty masz rację. Ale jak ja mam się odważyć, żeby powiedzieć mu dość, żeby nie wyć po nocach w poduszkę, żeby nie odebrać telefonu, kiedy zadzwoni się pogodzić, żeby samej się nie odezwać z pytaniem, czy to naprawimy. Przeraża mnie to, boję się tego, nie umiem tego ruszyć. Piszę te posty, łzy same lecą, ale nie, ja jestem jak słup soli. Gdyby coś takiego robiła moja przyjaciółka, to dostałabym szału i usiłowałabym nią potrząsnąć, jednak samej siebie nie mogę uruchomić.

Dlaczego on chce wyjeżdżać na romantyczne wyjazdy, naprawiać związek, co ten człowiek ma w głowie? On mnie chce czy nie? Co tu się dzieje?

Czy ja naprawdę zwariowałam?

6

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Jak dla mnie, to zachowujesz się nie jak hazardzista, ale nawet jak narkoman, który nie może żyć bez tego, co go niszczy. Albo jak osoba z syndromem sztokholmskim, uzależniona od swojego oprawcy. Po co Ci taki związek? Czy to jest właściwie związek? Czy tego właśnie oczekujesz id związku? Jeśli tak, ok, ratuj ti. Ale jeśli nie, uciekaj i nigdy nie wracaj.

7 Ostatnio edytowany przez pomaranczaidzwoneczek (2021-04-28 11:27:41)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Coś może być z tym narkomanem, wpadło mi gdzieś w oko pojęcie "współuzależnienie" - nie wiem, czy nie mylę pojęć, jednak obawiam się, że faktycznie ja się mogłam od niego jakoś uzależnić. Jeżeli sama zastanawiam się, czy nie straciłam zdrowych zmysłów, a mimo to zamiast po prostu zabrać zabawki i wrócić do swojej piaskownicy, ja w tym siedzę i czekam, aż to się naprawi/okaże, że mi się tylko wydawało, on jest wobec mnie fair - to to chyba jest uzależnienie?

Da się z tego jakoś wyjść???

Alea - ratować mogłabym, gdybym miała w tym ratowaniu wspólnika. Tymczasem ja mam kamień, który czasem mówi "szukasz problemu na siłę, nie obwiniaj mnie, ufaj mi, jestem fair", po czym wyskakuje mi po cichu na innym komunikatorze, obfotografowany jak laleczka. I mam też zaklęty w kamień telefon, który w mojej wyobraźni jest kopalnią wiedzy tajemnej, która dałaby mi kopa do odlotu w swoją stronę.

Muszę się dostać do tego telefonu, udowodnić sobie i jemu, że jest oszustem i nigdy więcej z nim nie mieć żadnego kontaktu. Inaczej pewnie wyląduję na oddziale zamkniętym.

Jeśli nie będę miała twardego dowodu, to on mnie znowu przekona: że jest w porządku, że przecież mu zależy, że to ja mam uraz po tamtej sytuacji, że przecież on mnie kocha i chciałby czuć się kochany przeze mnie. Miną dwa dni, a ja znowu będę miała dwa pięciominutowe telefony w ciągu dnia, w których usłyszę, jak to w pracy było dzisiaj ciężko, dobranoc, śpij dobrze. Widzimy się w weekend. A co dzisiaj robisz? Nic. To może się zobaczymy? Zmęczony jestem.

Pewnie to moja wina, bo ma jakieś deficyty w związku. Pewnie ja mu czegoś nie daję. Ciepła, akceptacji, podziwu, czegokolwiek mężczyzna potrzebuje. Ale jak ja mam dać to wszystko, jeśli w zamian mam weekend przed tv albo spacer bez wymienienia ani jednego słowa? Mówię poważnie. Zachowywał się, jakby moja obecność nie była mu na rękę, choć sam zaproponował spotkanie.

Nie rozumiem podstaw jego działania - chcesz mieć inne panienki, to sobie do nich idziesz. Nie wiążesz się, tylko sobie panienkujesz, w dowolnie preferowanej formie. Chcesz się wiązać, to panienkom mówisz baj. Czy może ja źle myślę?

Zachowuje się tak, po czym oznajmia mi, że powinniśmy razem wyjechać, że dobrze by nam to zrobiło, że przecież jemu zależy. Jak to możliwe?

Ja po prostu nie rozumiem. I staram się rozumieć, a co gorsza, staram się wierzyć, że to, co jest czarne, jest białe, no może lekko szarawe. I dlatego właśnie nie umiem odpuścić.

8 Ostatnio edytowany przez Alea (2021-04-28 09:44:16)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:

Coś może być z tym narkomanem, wpadło mi gdzieś w oko pojęcie "współuzależnienie" - nie wiem, czy nie mylę pojęć, jednak obawiam się, że faktycznie ja się mogłam od niego jakoś uzależnić. Jeżeli sama zastanawiam się, czy nie straciłam zdrowych zmysłów, a mimo to zamiast po prostu zabrać zabawki i wrócić do swojej piaskownicy, ja w tym siedzę i czekam, aż to się naprawi/okaże, że mi się tylko wydawało, on jest wobec mnie fair - to to chyba jest uzależnienie?

Da się z tego jakoś wyjść???

Alea - ratować mogłabym, gdybym miała w tym ratowaniu wspólnika. Tymczasem ja mam kamień, który czasem mówi "szukasz problemu na siłę, nie obwiniaj mnie, ufaj mi, jestem fair", po czym wyskakuje mi po cichu na innym komunikatorze, obfotografowany jak laleczka. I mam też zaklęty w kamień telefon, który w mojej wyobraźni jest kopalnią wiedzy tajemnej, która dałaby mi kopa do odlotu w swoją stronę.

Muszę się dostać do tego telefonu, udowodnić sobie i jemu, że jest oszustem i nigdy więcej z nim nie mieć żadnego kontaktu. Inaczej pewnie wyląduję na oddziale zamkniętym.

Jeśli nie będę miała twardego dowodu, to on mnie znowu przekona: że jest w porządku, że przecież mu zależy, że to ja mam uraz po tamtej sytuacji, że przecież on mnie kocha i chciałby czuć się kochany przeze mnie. Miną dwa dni, a ja znowu będę miała dwa pięciominutowe telefony w ciągu dnia, w których usłyszę, jak to w pracy było dzisiaj ciężko, dobranoc, śpij dobrze. Widzimy się w weekend. A co dzisiaj robisz? Nic. To może się zobaczymy? Zmęczony jestem.

Pewnie to moja wina, bo ma jakieś deficyty w związku. Pewnie ja mu czegoś nie daję. Ciepła, akceptacji, podziwu, czegokolwiek mężczyzna potrzebuje. Ale jak ja mam dać to wszystko, jeśli w zamian mam weekend przed tv albo spacer bez wymienienia ani jednego słowa? Mówię poważnie. Poszliśmy na spacer z rodziną, ja szłam z przodu, on z tyłu, godzina chodzenia, a my na siebie nawet nie popatrzyliśmy. Zachowywał się, jakby moja obecność nie była mu na rękę, choć sam zaproponował spotkanie.

Nie rozumiem podstaw jego działania - chcesz mieć inne panienki, to sobie do nich idziesz. Nie wiążesz się, tylko sobie panienkujesz, w dowolnie preferowanej formie. Chcesz się wiązać, to panienkom mówisz baj. Czy może ja źle myślę?

Zachowuje się tak, po czym oznajmia mi, że powinniśmy razem wyjechać, że dobrze by nam to zrobiło, że przecież jemu zależy. Jak to możliwe?

Ja po prostu nie rozumiem. I staram się rozumieć, a co gorsza, staram się wierzyć, że to, co jest czarne, jest białe, no może lekko szarawe. I dlatego właśnie nie umiem odpuścić.

O tym ratowaniu to była ironia z mojej strony, bo widzę ewidentnie, że nie ma czego ratować. Źle z Tobą, jeśli chwytasz się tych słów i zastanawiasz nad możliwością ratowania tego czegoś.
Twój chłopak zachowuje się jak narcyz, chce podziwu z różnych źródeł, sam nic nie daje w zamian. Uzależnił Cię od siebie tak bardzo, że jeszcze zastanawiasz się, co JEMU brakuje!!! Niepojęte. Zastanów się, czego Tobie brakuje, zabieraj szybko te swoje zabawki, uciekaj i nie oglądaj się za siebie. Nie pozwól się zniszczyć. Tak jak odpisałaś, nie zachowuje się żaden kochający mężczyzna. Musisz znaleźć siłę, żeby się z tego uwolnić, albo on Cię stłamsi, zniszczy i zostawi. Ale wtedy będziesz w o wiele gorszej kondycji psychicznej.
Jeśli nie radzisz sobie sama, zwróć się o pimoc do specjalisty, ale nie tkwij w tym bagnie ani dnia dłużej.

9 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-04-28 10:09:55)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Jak dla mnie dorwanie się teraz do telefonu i znalezienie tam nawet 1000 dowodów ze znowu klamie, flirtuje a może i się spotyka z kimś nic by nie zmieniło w Twoim postępowaniu. On znowu zacząłby przepraszać, płakać, tłumaczyć że ma problemy/ kompleksy które tak "leczy" a poza tym to Twoja wina bo Ty go tak podejrzewałas, nie ufałas i odsunęłas się ze bidulek wkoncu rzeczywiście uciekł w świat wirtualnych ( a może I realnych) znajomości. Po takim czymś znowu nie odeszłabys, mało tego jeszcze siebie zaczęłabyś obwiniac za jego wybryki. Bo to prawda, Ty jesteś uzależniona od tego człowieka i jest to chore uzależnienie, które każe Ci na siłę ignorować wszystkie sygnały ostrzegawcze i racjonalizować ( a bo wtedy to było jednorazowe, a bo on miał ciężki plecak w dzieciństwie itp) tak by nigdy nie musieć go zostawic. Jedynym ratunkiem byłoby gdyby to on Ciebie zostawił co jednak może predko nie nastąpić bo wkoncu ma pod bokiem ogarnięta partnerkę ktora akceptuje jego "problemy gastryczne z telefonem". A piszac ze akceptujesz mam na myśli nie to ze Ci to nie wadzi ale mimo ze wadzi to z nim wciąż jesteś a on dalej sobie tnie bajerę. Czyli summa summarum jednak wychodzi ze to akceptujesz bo nic z tym nie zrobiłaś. Czy trzeszczenie mu nad uchem i podejrzliwość coś daly/ poprawiły? No nic.

10

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Podsumujmy krótko - w tej relacji NIE MA:
- zaufania
- seksu
- bliskości
- sympatii
- rozmów
- spotkań
- nie spędzacie nawet razem czasu
- nawet się nie lubicie
Mamy za to:
- zdrady
- ciągłe kłamstwa
- bezustannie nowe sygnały na niewierność
- totalny brak zaangażowania

A Ty to nazywasz związkiem i chcesz to "ratować"?

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Stop. Napisałam w pierwszym poście, że doszłam do wniosku, że ta znajomość mi nie służy, że mam wrażenie, że zwariowałam i że chciałabym odejść, ale nie potrafię.
W dalszych postach wyszło, że jestem uzależniona, pytałam, czy da się z tego jakoś wyjść, pisałam, że nie rozumiem, że nie wiem, pisałam, co mnie przeraża.

Nie napisałam nic, że chciałabym to ratować. Odniosłam się jedynie do komentarza Alei, że do ratowania nie mam partnera i dlaczego.

Podzielam pogląd, że on jest narcyzem, szukającym poklasku od wielu kobiet. Ja najwyraźniej nie będę mu nigdy wystarczała. Dodatkowo mam wrażenie, że nie mogę ufać swoim odczuciom, przemyśleniom, mam wrażenie, że ciągle robię źle, że powinnam mu odpuścić, że jestem zaborcza, zazdrosna, psychiczna i to wszystko moja wina.

Pytanie brzmi, jak mam zwalczyć to uzależnienie, w jaki sposób odejść, nie robiąc sobie samej zbyt wielkiej krzywdy.

Na psychoterapię obecnie nie mam szans, z wielu powodów, o których tutaj nie będę pisała. Dlatego właśnie zwróciłam się o pomoc do Was, w nadziei, że znajdzie się tu ktoś, kto da mi tę siłę, pomoże, pokieruje.

Ja jestem sama, nie mam znajomych, nie mam koleżanek do piwka i spacerków, mam tylko siedzenie w domu. Są dwie przyjaciółki, ale jedna jest na końcówce trudnej ciąży, a druga wyjechała bardzo, bardzo daleko.

Nie będę kłamać - pewnie, że bym chciała, żeby on był wobec mnie szczery, żeby mnie kochał i żeby to się ułożyło. No ale jak się nie da, to przecież go nie zaczaruję... Stąd prośba o pomoc w zakończeniu tej relacji.

Tak, nazywam ją związkiem, bo dopóki z nim jestem, to jak mam to inaczej nazwać?

Nie jestem w stanie zrozumieć jego zachowań, nie umiem sobie wyobrazić, po co on chce ze mną być, skoro taki jest ciekawy świata poza naszym związkiem...

12

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

To, co robi Twój chłopak to nie jest ciekawość świata poza związkiem. Ta byłaby nawet wsazana. Dobrze mieć coś swojego ( hobby, krąg znajomych, spirt, praca), czego nie dzielimy z partnerem, choćby po to, żeby nadal być dla siebie nawzajem interesującymi, tajemniczymi.
Piszesz , że nie masz wsparcia ani szans na psychoterapię. My Ciebie tu będziemy wspierać, ile sił, wyciągać z dołka, ale to Ty musisz zrobić ten pierwszy decydujący krok.  Wiem, że trudno, że kochasz, ze masz nadzieję. Ale sprobuj spojrzeć na sytuację z boku, tak jakbyś patrzyła na problem przyjaciółki. Co bys jej radziła? Zastanów się też, gdzie bedziesz za rok, dwa, dziesięć, jesli tego nie zakonczysz tu i teraz. Jakie masz perspektywy na szczęście w tym zwiazku?
Moim zdaniem, gorzej już nie będzie, chociaż tak Ci się wydaje. Zerwij ten kontakt całkowicieicie, nie pozwól się mamić i zacznij się wewnętrzne leczyć z tego zwiazku. Czytaj fajne książki, wyjdź na spacer, zapisz się na jakiś sport, umów z kims na bieganie. Nie wiem, co tam Ci ewentualnie sprawia radość. Jeśli masz możliwość, wyjedź gdzieś na weekend. I nie roztrząsaj tego. I pisz, gdy Ci źle.

13

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Pomarańczo, a czytałaś może o narcystycznych facetach?
Mamy u nas bardzo fajny wątek o tym. I jak czytam to, co piszesz o swoim partnerze, to świeci mi na czerwono wiele lampek i bije wiele dzwonów.
https://www.netkobiety.pl/t89178.html

14 Ostatnio edytowany przez pomaranczaidzwoneczek (2021-04-28 11:14:53)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Alea - dziękuję, to dla mnie wiele znaczy, choć to wyświechtany tekst.

No właśnie - jak się poznaliśmy, ja miałam pełno znajomych, ciągle gdzieś wychodziłam, byłam pewna siebie i roześmiana. Teraz raptem jestem sama, do tego ten wirus... O swojej rodzinie nie będę wspominać. Ten brak znajomych to chyba też konsekwencja tego związku. On sam nie ma znajomych, obraca się tylko w kręgu rodziny. I tej jego rodziny najbardziej mi będzie brakowało. Dobrzy, ciepli ludzie. Szkoda.

Będzie bolało, już czuję, zwłaszcza, że zaszczepił mi w głowie myśl, że to ja widzę problem, że on już nic złego nie robi i jest wobec mnie w 100% w porządku. Ta myśl będzie wracać i wracać...

Myślę, że skoro odważyłam się opisać swój problem obcym ludziom w necie, to mam świadomość, że potrzebna mi pomoc.

Nie wiem tylko, skąd znaleźć w sobie tylko siłę, żeby nie odebrać już telefonu, nie rozmawiać z nim, żeby wyjaśnić, nie dać się zwieść. Będę szukać.


edit: IsaBello, przeszło mi przez myśl wiele razy, że to książkowy narcyz. Dziękuję za podrzucenie wątku, przeczytam z uwagą!

15

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Dziewczyno co Ty wyrabiasz? Nie tłumacz głupio, że "nie potrafisz odejść" - dla chcącego bowiem nie ma nic trudnego, z czego wynika, że po prostu zakończyć tej relacji nie chcesz. Przecież jesteś inteligentną kobietą, jak sama powiedziałaś. Popatrz na to z boku - co poradziłabyś przyjaciółce w tej sytuacji? Chyba to wszyscy wiemy. Zastosuj więc to do siebie. Szkoda Twojego życia, czasu, nerwów. Przecież on się nie zmieni - jeśli, to na gorsze. Odetnij się od niego, zablokuj wszędzie, nie pisz, nie odbieraj telefonów. Poboli ale minie. Jeszcze możesz być szczęśliwa - choćby i samotnie.

16

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

No masz nieszczesliwe zycie, w sumie na wlasne zyczenie.
Nie ma takiej sily, aby ktos nas zmuszal do pozostawania w relacji, ktora nas drenuje, powoduje cierpienie.
Odejdziesz i bedziesz chciala wyjsc z tego bagna, rozwinac sie, jesli tylko chcesz.
Zawsze mamy wybor i chyba warto wstac z kolan. Inni traktuja nas tak, jak im na to pozwalamy.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
szeptem napisał/a:

Dziewczyno co Ty wyrabiasz? Nie tłumacz głupio, że "nie potrafisz odejść" - dla chcącego bowiem nie ma nic trudnego, z czego wynika, że po prostu zakończyć tej relacji nie chcesz.

Haaa, pewnie, że nie chcę. Bo ja bym chciała, żeby on się ogarnął i żeby było idealnie, wszyscy żyli długo i szczęśliwie. I żeby znowu latały różowe motylki, jak na początku relacji, kiedy to byłam w 100% pewna, że oto jest ten jedyny, welon trzeba wybierać.

Ale!

Dotarło już do mnie, że jest mi ŹLE i lepiej nie będzie, dotarło do mnie, że sama uważam się za wariatkę, że poddaję w wątpliwość własne emocje, odczucia czy choćby to, co zobaczyłam na własne oczy.

Szeptem, ja naprawdę miewam myśli, że oszalałam, że to wszystko moja wina, bo jestem świruską i chłopaczynę niepotrzebnie oskarżam, a on od 2019 żyje w ascezie, tylko ja po prostu zwariowałam i szukam nie wiadomo czego.
Zrozum, jeśli ktoś przez bite 3 lata kładzie Ci do głowy, że to, co widzisz jako czarne, jest białe i problem jest w Tobie, to nie stajesz się przez to silniejsza psychicznie.
Lata kłamstw, upokorzeń, domysłów i śledztw też nie sprawiają, że kobieta jest bardziej stabilna. Musisz zrozumieć ogrom absurdu, jakim karmiłam się przez kilka ostatnich lat. Przecież ja chciałam detektywa wynajmować! Wyobrażasz sobie? Można tak nisko upaść. Ciekawe po diabła mi ten detektyw, jak mój Romeo tylko siedzi w domu, a grasuje ze swoim biznesem wyłącznie w necie. Detektyw nic by nie znalazł, bo przez okno by mu nie patrzył, a ja na skrzydełkach pofrunęłabym dawać się dalej robić w jajo na 1896426 różnych portalach, czatach, komunikatorach i tym, co tam jeszcze istnieje.

Nie mów mi proszę, że dla chcącego nic trudnego, bo nie czując tych emocji, które przeżywam, nie idąc w moich butach, nie wiesz, jak ciężko jest podnieść nogę żeby zrobić taki krok.
Mało tego - jestem już zdecydowana, odchodzę, będę się blokować, ćwiczę siłę. Ale z tyłu głowy wciąż siedzi takie małe, piskliwe "a jeśli on...?".

Czytam wątek o narcyzach, podrzucony mi tutaj przez IsaBellę. Dziewczyny wspominają tam o powrocie narcyza, który pędzony sobie znanymi, egoistycznymi pobudkami, wraca. I tego się boję najbardziej. Jak to zrobić, żeby nie odebrać tego telefonu. Jak to zrobić, żeby nie odpisać. Jak to zrobić, żeby nie dać się przekonać, że warto to naprawić. I nie ma co pisać o blokowaniu numerów, been there, done that, nie jeden numer telefonu w kiosku sprzedają. On jest kreatywny - jeśli chce. Tak to mu nie zależy, nie odzywa się przez 2 tygodnie, bo "musi przemyśleć co dalej z nami", ale jak go złapałam wtedy na tych portalach... Był w stanie zrobić absolutnie wszystko, byleby tylko do mnie dotrzeć. Prosząc, płacząc, tłumacząc i obiecując.

Ciekawa jestem, na ile mi wystarczy tego powera, który mi dałyście dzisiejszymi postami.
Kiedy pisałam swój pierwszy post o 5 rano, po nieprzespanej nocy, bo znowu znalazłam jego jakiegoś smroda, kłamstewko, zapłakana, trzęsąca się, myślałam tylko o tym, żeby to z siebie wyrzucić. Byłam przekonana, że oszalałam, że całe forum zaraz się tu zleci i odpowie mi: "tak, jesteś szurnięta, facet jest w porządku, ubieraj się i jedź go przeprosić, wariatko, chłopak jak złoto, ograniczasz go, odbierasz mu prawo do prywatności, do swojego życia, chciałabyś wszędzie nos wsadzić, facet ma prawo mieć znajomych - w tym koleżanki, lecz się".
Myślę, że jak na moje możliwości, to zrobiłyśmy tu dzisiaj wspólnie bardzo dużo.

18

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Ale słuchaj, Ty mu powiedz prawdę i pozwól się do niej ustostunkować. A prawda brzmi: nie ufam Ci, nie będę Ci ufać, będę sprawdzać co robisz, co piszesz, będę podejrzliwa, będę szukać dowodów, że mnie zdradzasz.
Przecież to prawda - to Twoja decyzja, Twoje myśli, Twoje zachowanie. Dlaczego oboje udajecie, że jest inaczej?

Nie rozumiem, po co chcesz z nim być. (Pytanie po co on chce z Tobą być jest nieistotne, bo jego tu nie ma i nikt nie siedzi mu w głowie).

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Monoceros - ja mu DOKŁADNIE to powiedziałam. Dokładnie tymi słowami. Powiedział, że rozumie, ale ja muszę spróbować zaufać, bo niczego nie zbudujemy, bo ja się zadręczam, bo za dużo myślę, bo on naprawdę jest czysty jak łza, bo muszę mu trochę odpuścić, bo on nie chce być moim wrogiem, bo cośtam.

Ja tego nie zmienię - jeśli bym z nim została, to do ostatniego dnia mojego życia szukałabym śladów zbrodni. Tak się przecież nie da żyć...

A on? Nie wiem. Tak, jak napisałaś, nie ma go tu i nikt nie siedzi mu w głowie.

20

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Powiem Ci Pomarańczo, że byłam w dokładnie takim samym związku smile z dokładnie takimi samymi mechanizmami.
Teraz jestem o kilka kroków dalej, dlatego też wiem doskonale, że można odejść, tylko trzeba CHCIEĆ.
Ty karmisz ciągle samą siebie złudzeniami, marzeniami i wyobrażeniami o tym, jak to pewnego dnia on przecież zrozumie, że robi źle, przestanie, ogarnie się i będziecie żyli długo i szczęśliwie amen.
A ja Ci powiadam, że on NIGDY tego nie zrozumie, NIGDY nie przestanie i NIGDY nie będziecie żyli długo i szczęśliwie.
Myślę, że Ty też o tym wiesz, tylko boisz się z tym zmierzyć. Bo gdybyś się z tym zmierzyła, i dopuściła do siebie nieuchronność sytuacji - to musiałabyś też podjąć jakąś decyzję. A tego teraz robić nie chcesz.

21

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
IsaBella77 napisał/a:

Powiem Ci Pomarańczo, że byłam w dokładnie takim samym związku smile z dokładnie takimi samymi mechanizmami.
Teraz jestem o kilka kroków dalej, dlatego też wiem doskonale, że można odejść, tylko trzeba CHCIEĆ.
Ty karmisz ciągle samą siebie złudzeniami, marzeniami i wyobrażeniami o tym, jak to pewnego dnia on przecież zrozumie, że robi źle, przestanie, ogarnie się i będziecie żyli długo i szczęśliwie amen.
A ja Ci powiadam, że on NIGDY tego nie zrozumie, NIGDY nie przestanie i NIGDY nie będziecie żyli długo i szczęśliwie.
Myślę, że Ty też o tym wiesz, tylko boisz się z tym zmierzyć. Bo gdybyś się z tym zmierzyła, i dopuściła do siebie nieuchronność sytuacji - to musiałabyś też podjąć jakąś decyzję. A tego teraz robić nie chcesz.

Stary trik osob uzaleznionych. Wejsc na forum i pisac poematy jak to sie cierpi, aby ssac uwage i zero dzialania w realu.
Szkoda slow i energii, do dziewczyny nic nie trafi, uzywa tylko forum do chwilowej podbudowy.

22

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:

Monoceros - ja mu DOKŁADNIE to powiedziałam. Dokładnie tymi słowami. Powiedział, że rozumie, ale ja muszę spróbować zaufać, bo niczego nie zbudujemy, bo ja się zadręczam, bo za dużo myślę, bo on naprawdę jest czysty jak łza, bo muszę mu trochę odpuścić, bo on nie chce być moim wrogiem, bo cośtam.

Ja tego nie zmienię - jeśli bym z nim została, to do ostatniego dnia mojego życia szukałabym śladów zbrodni. Tak się przecież nie da żyć...

A on? Nie wiem. Tak, jak napisałaś, nie ma go tu i nikt nie siedzi mu w głowie.

A pomijając fakt portali, komunikatorów, jest Ci z nim dobrze, jesteś szczęśliwa? Z tego , co piszesz, nie. Całokształt jest do d..., a te rozmowy z pannami, to tylko wisienka na torcie. Nie zastanawiaj się, czy masz rację, a może się myślisz. Spójrz, jak traktuje Cię człowiek, ktory powinien być Ci najbliższy, powinien byc Ci przyjacielem, kochankiem, kumplem i oparciem. Jak traktuje Cię najbliższa Ci osoba, której powinnaś ufać bez zastrzeżeń i wątpliwości.
Na pewno nie będzie łatwo, ale jak zrobisz pierwszy krok we właściwym kierunku, wszystko znacznie się układać, spojrzysz na wszystko z dystansu. Pojawią się wokół Ciebie ludzie, którzy gdzieś zniknęli, gdy wpadłaś w to bagno, które nazywasz związkiem.

23

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Pomarańczo, napisałaś mi "Nie mów mi proszę, że dla chcącego nic trudnego, bo nie czując tych emocji, które przeżywam, nie idąc w moich butach, nie wiesz, jak ciężko jest podnieść nogę żeby zrobić taki krok." -- a właśnie, że byłam w takim związku i kiedy już dotarła do mnie PRAWDA, nie miałam problemu z odejściem. Kwestia dojrzałości, podejrzewam  - i odpowiedzialności za siebie samą. Nikt tego za Ciebie nie zrobi. Pamiętaj. A on nigdy się nie zmieni.

24 Ostatnio edytowany przez pomaranczaidzwoneczek (2021-04-28 18:48:20)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Trochę mnie zabolało stwierdzenie, że stosuję na Was stare tricki, aby zdobyć uwagę. No cóż, masz prawo do swojego zdania, Pronome.

IsaBella77, Szeptem - podziwiam, że dałyście radę ruszyć z miejsca.

Alea - tak, zgadza się. Ten związek jest zły. Nie mam w nim oparcia, nie mam w nim przyjaciela, nie mam w nim kochanka. Nic w nim nie mam, nie wiem, po co on chce to dalej ciągnąć. Przeczytałam dzisiaj, że narcyz dotąd będzie mnie trzymał przy sobie, aż nie zainteresuje się inną osobą lub też nie wyssie ze mnie tej energii, której potrzebuje. Obawiam się, że to jest jedyny fundament naszego związku. Czasem spędzimy fajnie dzień, widzę, że się stara, planuje przyszłość.
Podejrzewam, że on już od jakiegoś czasu jest w fazie szukania następnej dawczyni emocji.

Ja to ciągnę, bo jestem tak wyprana z pewności siebie, z poczucia własnej wartości, że czuję, że nic więcej mnie w życiu nie czeka, że nie zasługuję na nic dobrego, że będę sama po wsze czasy. Ten związek zabrał mi tę część mnie, która odpowiada za poczucie własnej wartości. I nie wiem, jak je odbudować.

Co ciekawe - przede mną miał dwie partnerki: jedna w 7-letnim związku zdradzała go, druga w 2-letnim związku, jak stwierdził, była psychopatką i paranoiczką, a ja zachowuję się już jak ona, bo wszędzie widzę zdrady wink Zastanawiam się, czy on po prostu tej dziewczyny nie doprowadził do tego, tak jak mnie doprowadził do zwątpienia w swoje zdrowie psychiczne.

Czytam, oglądam treści psychologów na temat rozstania z narcyzem/toksykiem. Większość mówi jednym głosem: przemyśleć, podjąć decyzję, poinformować o swojej decyzji i odciąć kontakt.
Nie chcę, żeby on po tym rozstaniu dążył do kontaktu (mam zresztą przeczucie, że nie zatęskni za mną nawet przez 5 minut, więc teoretycznie jestem bezpieczna), ale chciałabym to przeprowadzić w jakiś cywilizowany sposób. Nie wiem jak - porozmawiać z nim? Wybrać się do niego na rozmowę, powiedzieć, słuchaj, zdecydowałam tak i tak, dziękuję, to koniec? Czy nic nie mówić, po prostu zniknąć? Ale coś takiego kojarzy mi się z podstawówkowym, szczeniackim zachowaniem... Uważam, że ludzie, nawet nie wiem jak toksyczni, winni są sobie jakąś rozmowę. Zwłaszcza, po kilku latach.

25

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Szukasz sobie pretekstów do tego, żeby znowu kierować sytuację w dotychczasowe, znane Ci schematy.
Pójdziesz do niego, powiesz, że to koniec - tylko po to, żeby wywołać u niego taką samą, znaną Ci reakcję.
Tymczasem relację z nim możesz zakończyć na sto innych sposobów.
Nie tylko spotkanie, albo zniknięcie.
Możesz mu to przekazać telefonicznie, mailowo - dystans fizyczny jest w takich rozmowach jak najbardziej wskazany, bo kiedy robi się zbyt stresująco, można taką rozmowę po prostu zakończyć.
Zrobisz oczywiście jak zechcesz, ale ja NIGDY nie szłabym do domu faceta, z którym chcę się właśnie rozstać.
Do takich rozmów potrzebny jest dystans. Albo dystans fizyczny, albo taki, które narzuca jakieś neutralne miejsce.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Ułożę to sobie w głowie i po prostu do niego zadzwonię. Zreferuję, co wymyśliłam. Ostatecznie do rozstania nie potrzebuję jego zgody, to może być oświadczenie jednej ze stron.

Może jeszcze nie dziś... Dzisiaj zadzwoni on, na swój wypierdziany 3 minutowy telefon. Wiecie, jak dzisiaj dzwonił w dzień, to zapytał, dlaczego mam taki dziwny głos i czy ja jestem jakoś bardzo zestresowana, bo dziwnie brzmię. A ja się potwornie starałam nie wykrzyczeć wszystkiego, co tu sobie dzisiaj pisaliśmy. Myślę, że załatwię to w piątek, wieczorem, na spokojnie, bez pracy w tle, bez obowiązków, tak u niego, jak i u mnie. Ja i tak dzisiaj zmarnowałam dzień w pracy, bo się nie nadawałam do roboty przez kolejną nieprzespaną noc.

Zastanawiam się, jaki ja schemat chcę powielić - co chcę osiągnąć, czy mi chodzi o to, żeby on o mnie zawalczył? Mam taki mętlik w głowie...

27

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Hej.

Wejdź na kanał Pani Tatiany Mitkowej, umów się z nią na konsultacje i czytaj jej bloga. Obiecuję Ci że za 6 miesięcy będzie po wszystkim.

Pozdrawiam smile

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
Lacrymossa55 napisał/a:

Hej.

Wejdź na kanał Pani Tatiany Mitkowej, umów się z nią na konsultacje i czytaj jej bloga. Obiecuję Ci że za 6 miesięcy będzie po wszystkim.

Pozdrawiam smile

dziękuję za polecenie, patrząc na cennik, to się ograniczę jednak do czytania bloga wink pomogła Ci ta Pani?

29

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

On jesli zawalczy- to nie o Ciebie. Zawalczy o swoja "strefę komfortu" bo z jakiegoś wiadomego tylko dla niego powodu utrzymywanie relacji z Toba jest dla niego wygodne.
Napisze krotko- Ty zawalcz o siebie. Byłam uwikłana w podobna relacje. Tez byłam "zazdrosna wariatka" która niszczy związek brakiem zaufania. Po "miodowym" okresie kiedy byłam osmym cudem świata, zaczęłam najpierw żartem, później przypadkiem a na końcu juz bez ogródek być ta "gorsza" wersja mnie, kiepsko wypadająca w porównaniu z byłymi i z oczekiwaniami względem mnie. Nie moglam postawić żadnych granic, bo był natychmiast chlod emocjonalny i trzymanie mnie na dystans dopóki ja nie przeprosiłam. A przepraszałam. Bo kochałam, bo wierzyłam jak Ty, ze pewnego dnia nie obudze i wszystko będzie piękne.
Uwierz mi- nie było. Ja przez te kilka lat zbrzydłam, fizycznie i mentalnie. Skończyłam na kozetce a Moja Milosc rozkwitła i bryluje "na salonach".
I wiesz co- najdłużej mi zajęło mi to, żeby wybaczyć sobie- ze byłam tak zaślepiona, ze nie zadbałam o siebie, ze bagatelizowałam wszystkie sygnały ostrzegawcze, ze byłam głucha na glos swojej intuicji.
Zawalcz o siebie. Będzie bolało.Okrutnie. Ale przyjdzie dzień w którym powiesz sama sobie, ze było warto.

30

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:
Lacrymossa55 napisał/a:

Hej.

Wejdź na kanał Pani Tatiany Mitkowej, umów się z nią na konsultacje i czytaj jej bloga. Obiecuję Ci że za 6 miesięcy będzie po wszystkim.

Pozdrawiam smile

dziękuję za polecenie, patrząc na cennik, to się ograniczę jednak do czytania bloga wink pomogła Ci ta Pani?

Z bloga i kanału na YouTube na pewno już ogarniesz tyle rzeczy że będziesz zdziwiona. Nie, ta Pani mi uratowała życie smile pozdrawiam.

31

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
Lacrymossa55 napisał/a:
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:
Lacrymossa55 napisał/a:

Hej.

Wejdź na kanał Pani Tatiany Mitkowej, umów się z nią na konsultacje i czytaj jej bloga. Obiecuję Ci że za 6 miesięcy będzie po wszystkim.

Pozdrawiam smile

dziękuję za polecenie, patrząc na cennik, to się ograniczę jednak do czytania bloga wink pomogła Ci ta Pani?

Z bloga i kanału na YouTube na pewno już ogarniesz tyle rzeczy że będziesz zdziwiona. Nie, ta Pani mi uratowała życie smile pozdrawiam.


Autorko, tak dokładnie jest, ta Pani dosłownie i w przenośni ratuje życie. Ja również bardzo ją polecam.

32

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Wszystkie zdania, które zaczynają się od "chcę, żeby on" są skazane na porażkę. Z góry i bez powrotnie.
Jedyne, nad czym masz kontrolę, to własne zachowania. Czego chcesz? Co chcesz mu powiedzieć, to mu powiedz. Jak chcesz się zachować, tak się zachowaj. Nie chcesz mieć kontaktu: blokuj kontakt. Niech chcesz, żeby dzwonił -  zablokuj numer. Nie chcesz, żeby Cię odwiedzał - poinformuj.
Jaką rozmowę jesteś mu winna? Co chcesz mu powiedzieć? TY. Nie co chcesz usłyszeć - bo na to nie masz wpływu co on powie.

33

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
Monoceros napisał/a:

Wszystkie zdania, które zaczynają się od "chcę, żeby on" są skazane na porażkę. Z góry i bez powrotnie.
Jedyne, nad czym masz kontrolę, to własne zachowania. Czego chcesz? Co chcesz mu powiedzieć, to mu powiedz. Jak chcesz się zachować, tak się zachowaj. Nie chcesz mieć kontaktu: blokuj kontakt. Niech chcesz, żeby dzwonił -  zablokuj numer. Nie chcesz, żeby Cię odwiedzał - poinformuj.
Jaką rozmowę jesteś mu winna? Co chcesz mu powiedzieć? TY. Nie co chcesz usłyszeć - bo na to nie masz wpływu co on powie.

Ale to chodzi właśnie o to, że Autorka pragnie usłyszeć, że nie masz przecież racji żabko, pragnie usłyszeć przeprosiny i zapewnienia, że nic co ma miejsce, nie ma tak naprawdę miejsca smile Chce usłyszeć wszystko to, co słyszała do tej pory po to, żeby mogła mieć usprawiedliwienie przed samą sobą.
No przecież powiedział, że to nieprawda.
No przecież powiedział, że nic takiego nie robi.
No przecież powiedział, że to nie jego ręka.
Szuka pretekstów, aby nadal w tym trwać.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Takie zapewnienia to ja już słyszałam wczoraj. Zadzwonił, poświęcił mi aż kwadrans swojego cennego czasu! Musiał w dzień odczuć, że mu się pali grunt pod stopami, bo w wieczornej rozmowie dopytywał, co ja znowu podejrzewam, co się stało, że ja jestem taka zniszczona psychicznie, że przecież mnie zna i widzi, że coś jest nie tak, żebym powiedziała. Przecież on nic złego nie robi. Przecież między nami jest dobrze. Otwierają hotele, wyjedziemy i będzie fajnie.

A ja głównie milczałam, odpowiadałam półsłówkami.

Oczywiście, że chciałabym, żeby było normalnie i dobrze. Tylko, że co już tu wielokrotnie napisałam, ale zdaje się, że mało wyraźnie i nie trafiło do osób czytających - ja widzę, że nie będzie tu ani dobrze, ani normalnie.

W związku z tym zamierzam jutro poinformować go o swojej decyzji. W majówkę sobie odpocznę, a we wtorek wrócę do pracy bez zarywania nocy i bez podpuchniętych oczu.

35

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Relacja, która w niewielkim stopniu przypomina związek a nie daje nic..Szkoda się z tego wymiksowąć, bo przecież zaczęło się tak cudownie i ten cud powinien wiecznie trwać...

W dodatku, jak się pojawiają stwierdzenia typu "JA chcę, żeby partner coś zrobił/coś zmienił/coś zaczął a tego nie robi sam z siebie wiedząc, że w ten sposób możę coś naprawić, ale trwa twardo przy swoim, nie wskazują na żadną poprawę.

36 Ostatnio edytowany przez ulle (2021-04-29 17:58:14)

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Autorko, na podstawie tego, co opisałaś wnioskuje, że ten " związek" nie ma żadnej przyszłości.
Oboje rozmijacie się też z życiowymi celami i marzeniami. Ty chciałabyś ułożyć sobie życie, wiedzieć na czym stoisz, a ten facet ciągle nosi krótkie portki i trzyma Cię przy sobie nie wiadomo po co właściwie.
Czy jesteś jego kobieta? W pełnym znaczeniu tego słowa? No przecież widać, że nie jesteś.
Jesteś nie wiadomo kim.
Gdyby chodziło mu o stała partnerkę do darmowego seksu to jeszcze mogłabym go zrozumieć, jednak tu nawet tego nie ma.
Napisałaś, że spędzacie ze sobą weekendy, ale też nie w calosci i że to wspólne spędzanie czasu też jest jakieś dziwne. Niby znudzone i zaznaczone rutyna stare małżeństwo, a przecież cały ten wasz "związek" nie ma cech związku, jest jakimś dziwnym układem towarzyskim.
Ty trwając w tym układzie tracisz na poczuciu swojej kobiecosci, nawet jako jednostka ludzka czujesz się gorsza, zabierasz sobie czas oraz szansę na ułożenie życia samej lub z kimś innym, on natomiast miewa się dobrze i nie widzi problemu.
Myślę, że ten człowiek dobrze Cię wytresowal i trzyma Cię na krótkiej smyczy, chociaż z pozoru ta smycz jest bardzo długa.
W tygodniu mogłabyś przecież robić, co chcesz, puszczać się codziennie z innym chłopem, bo jego zainteresowanie Tobą jest znikome, więc smycz bardzo,bardzo długa.
W rzeczywistości jednak takie traktowanie Ciebie doprowadziło do tego, że Ty uzależniłas się psychicznie, emocjonalne oraz intelektualnie od faceta, więc im dłuższa smycz, tym krótsza.
Ty sama siebie pilnujesz i to w nadmiarze. Nie masz wobec tego pana żadnych zobowiązań, bo nie jesteś ani jego kobieta, ani narzeczona, ani tym bardziej żoną. Niby jesteś z nim, ale tak naprawdę jesteś sama, panna wolna jak ptak. Sama narzuvilas sobie jakąś przymus lojalności wobec pana, a przecież on ani o to nie dba, ani tego nie oczekuje.
Gdybyś kręciła z innym za jego plecami, to przecież miałabyś na to i czas, i możliwości, a on nawet by o tym nie wiedział. Ten facet to zwykły frajer. Naprawdę tego nie widzisz?
Żeby było śmieszniej albo raczej zalosniej między wami, to właśnie ten facet zachowuje się bardzo adekwatnie do waszych relacji. On nie ma wobec Ciebie żadnych zobowiązań, nie jesteście po słowie, więc tak naprawdę on czuje się jak wolny strzelec.
Nie jesteś jego kobieta, niczego Ci nie obiecywał, więc tak naprawdę wolno mu robić to, na co ma ochotę. Ty jesteś jego, a on Twoim nie jest.
Jak na ironię masz w stosunku do niego takie wymagania i oczekiwania, jakby był to Twój facet, a przecież on Twoim facetem nie jest.

Masz do wyboru, ciągnąć to dziwne coś dalej i czekać na zmiłowanie boskie, albo uciąć to natychmiast i dać sobie szansę na jakąś perspektywę życiową. Tu przyszłości nie ma.

Doczytałam, że dałaś sobie czas do jutra- z ostatecznym zerwaniem tej znajomości i wspomniałaś też o tym, że może wstrząs go otrzeźwi i będzie chciał zawalczyć.

Moja rada.
Nie zrywaj z nim, jeśli masz zamiar traktować to jako gierkę pt. " Zerwę, bo mam nadzieję, że za mną pobiegnie". Jeśli zerwiesz, to potem bardzo się nacierpisz, ponieważ zrobić coś wbrew sobie. Na dodatek zafundujesz sobie życie ze znakiem zapytania nad głową w stresie i w napięciu. Jeśli za Tobą pobiegnie, to przez kilka dni będzie chciał Cię załagodzić, a potem znowu wróci do starych tradycyjnych zachowań.
I co znowu z nim zerwiesz? Daj spokój.

Zerwij tylko w takim przypadku, jeśli naprawdę do tego dojrzałas. Po fakcie przyjemnie Ci nie będzie, ale bardzo szybko poczujesz się tak, jakbyś pozbyła się garbu z pleców. Po prostu odzyjesz.
Powodzenia.

37

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Jak się czujesz?

Czytając twoje posty wydaje mi się, że dobrze cię rozumiem, tak jakby wiesz... "been there, seen that" i kompletnie nie zazdroszczę, bo nie chciałabym wracać za nich do tych czasów i uczuć.

Napisali ci tu wyżej całe mnóstwo mądrych rzeczy, które pewnie sama dobrze wiedziałaś, ale tak napisane z boku trochę bardziej dociera. Może chwilę drażni i człowiek nie chce się głośno przyznać, bo "przecież wie", no ale... smile Oprócz tego wszystkiego dodałabym jeszcze jedną, małą kwestię - bo to, że trzeba mieć jakąś swoją granicę (cierpliwości, godności, jak zwał tak zwał...) też pewnie wiesz, ALE:
- żal ci czasu, który zainwestowałaś w związek, z którego jednak małżeństwa, dzieci i mieszkania nie ulepisz, ale czy nie bardziej powinno być ci żal czasu, który nadal w ten martwy związek wkładasz?

Sama jestem na związkowym detoksie, więc jakbyś potrzebowała koleżany do pobiadolenia sobie to śmiało.

38

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Pani, szkoda Ci lat?
A bardziej Ci szkoda stracić 3 lata czy 30?

39

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

No cóż- zgadzam się z przedmówcami. Czytając twój wpis uważam ze ten związek to już skończył swoja zbyteczność około jesieni 2019 - od tamtej porty było parę reanimowań trupa ale generalnie chłopak ustawił sobie wszystko tak żeby mu było najlepiej.
Nie zdarzy się wielki cud, on nie zrozumie w końcu jak powinien ciebie traktować, ciągle będzie to samo - miernie. Tak rzadko się widujecie i tak mało rozmawiacie ze jak już się odetniesz od niego to nawet nie będzie ci tak mocno żal i tak strasznie źle bo tak naprawdę wiele rzeczy was nie łączy.
Odbierasz te telefony od niego bo gdzieś w tyle głowy masz ze jednak ty razem to będzie inaczej, teraz się zmieni. Pomyśl sobie co się zmieniło na przestrzeni ostatniego roku ?
A to przetrzepanie telefonu niczego nie zmieni - możesz sobie myśleć - pewnie da mi kopa żeby w końcu wyszło na moje i żebym się z nim pożegnała. Z 1% nadziei ze jednak może nie ma tam tego co oczekujesz ze będzie i rzucicie się sobie w ramiona i będzie, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wspaniale.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Dzień dobry, wracam z raportem.

Majówki nie przetrwałam, spędziłam ją z nim. Zostawiłam go równo 4 maja.

Przy okazji, zupełnie równolegle do tego, co tu powyżej pisałam, odkryłam wielokrotne zdrady i korzystanie z usług prostytutek. Nagminne. Pokazałam swoje znaleziska jego rodzinie, z którą jest bardzo zżyty - wszyscy stanęli za mną, od niego się odwróciła nawet jego matka. To miłe, fajnie, że mimo wszystko nie byłam wariatką, jaką ze mnie robił.

Jestem już po pierwszej wizycie u psychologa - wczoraj. Jestem współuzależniona, a on jest narcyzem/psychofagiem.

Czuję się jak dno.

On do wczoraj pisał mi epopeje, że jestem miłością jego życia, pisał mi, jak to się zmieni i pójdzie dla mnie na terapię. Jak go tak czytam, to jego zdjęcie powinno stanowić obowiązkową ilustrację do tych wszystkich poradników o narcyzach, co robi narcyz, co mówi po rozstaniu, jakich używa zwrotów. Dzisiaj na szczęście już zamilkł.

Po to korzystam z terapii, żeby wytrwać w mojej decyzji i nie dać się ponownie w to wciągnąć, zwabiona obietnicami wielkiej miłości i zmiany. Raz już wybaczyłam to samo, miało być tak pięknie, a wyszło jak widać. Nie chcę tego ćwiczyć.

Jakoś to będzie, póki co spędzam całe dnie w piżamie i zawalam robotę. Jest mi źle, że zmarnowałam ostatnie 3 lata młodości. Marzę od dawna o rodzinie i dziecku.

Następna wizyta za tydzień.

41

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:

Przy okazji, zupełnie równolegle do tego, co tu powyżej pisałam, odkryłam wielokrotne zdrady i korzystanie z usług prostytutek. Nagminne. Pokazałam swoje znaleziska jego rodzinie, z którą jest bardzo zżyty - wszyscy stanęli za mną, od niego się odwróciła nawet jego matka. To miłe, fajnie, że mimo wszystko nie byłam wariatką, jaką ze mnie robił.

Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła.
To jest dodatkowe angażowanie się emocjonalne w kontakt z nimi z kolei. Wygląda to na manipulację z Twojej strony, ponieważ w ten sposób zmusiłaś ich do zajęcia jakiegoś stanowiska, do reakcji, wplątałaś ich emocjonalnie w Wasz konflikt, do czego nie miałaś prawa.

To, że na obecną chwilę ta reakcja była dla Ciebie pozytywna, niczego tak naprawdę ani nie oznacza, ani nie gwarantuje. Bo koniec końców to jest jego rodzina, a nie Twoja.
Wy się prędzej czy później rozstaniecie, bo uważam, że jeśli nie zerwałaś z nim kontaktu - to nie nastąpi teraz, a jego rodzina zostanie jego rodziną.

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
IsaBella77 napisał/a:

Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła.
To jest dodatkowe angażowanie się emocjonalne w kontakt z nimi z kolei. Wygląda to na manipulację z Twojej strony, ponieważ w ten sposób zmusiłaś ich do zajęcia jakiegoś stanowiska, do reakcji, wplątałaś ich emocjonalnie w Wasz konflikt, do czego nie miałaś prawa.

To, że na obecną chwilę ta reakcja była dla Ciebie pozytywna, niczego tak naprawdę ani nie oznacza, ani nie gwarantuje. Bo koniec końców to jest jego rodzina, a nie Twoja.
Wy się prędzej czy później rozstaniecie, bo uważam, że jeśli nie zerwałaś z nim kontaktu - to nie nastąpi teraz, a jego rodzina zostanie jego rodziną.

A ja zrobiłam - i nie żałuję. Mojej poprzedniczce robił dokładnie to samo, co mi - dowiedziałam się przypadkiem. Z niej w oczach wszystkich dookoła zrobił kompletną wariatkę, wybielając siebie. Czas, by świat się dowiedział, co on lubi robić w życiu i na jaką skalę.

A to, że to jest jego rodzina - oczywiście, że koniec końców oni zostaną razem, bo są rodziną, a ja pójdę w swoją stronę. Natomiast nie podoba mi się oszukiwanie matki, która utrzymuje starego chłopa, bo on swoją wypłatę przeznacza na "zabawy", nie dając jej nawet na rachunki.

Kontakt jest zerwany, ponieważ w żaden sposób nie zareagowałam na jego żale w smsach, odmówiłam rozmów telefonicznych. My się już rozstaliśmy - co prawda kilka dni temu, ale jednak to zrobiłam.

Dość tego, ten człowiek przez 3 lata pokazywał mi, gdzie mnie ma, zdradzał mnie w ilościach hurtowych, spadł na samo dno, miesiąc temu nie był pewien czy chce ze mną być, wracając ode mnie wchodził na tindera, a ja mam teraz uwierzyć w zapewnienia, że on mnie kocha najbardziej na świecie, jestem jego miłością życia, nigdy w życiu mnie już nie okłamie, będę miała wgląd do wszystkiego i nie pamiętam, co tam jeszcze wymyślił. No cóż, NIE. Nie mam zamiaru dać się na to złapać, dlatego jak wspomniałam zaczęłam już terapię, następne spotkanie mam za tydzień i zamierzam z niego korzystać.

Jest mi ciężko, źle, smutno, mam poczucie zmarnowanego czasu, ale nie mam ochoty marnować go więcej.

On twierdzi, że dostał kopa od życia, że wie ile stracił, że jest śmieciem i upadł na samo dno - raz w życiu się z nim zgadzam wink Na całe szczęście już mu się znudziło molestowanie mnie smsami, pewnie dręczy już nową ofiarę, nową dawczynię energii, które podczas związku ze mną namiętnie kolekcjonował. A ja spokojnie milczę.

Tak więc można już przestać mnie linczować za uwięzienie w związku z takim człowiekiem.

43

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

A kto Cię linczuje za uwięzienie w związku z nim big_smile ?
Przecież byłaś z nim przez 3 lata z własnej woli. On Cię do tego ani nie zmuszał, ani nie nakłaniał, ani nie szantażował.

Z narcyzem kontakt zerwany jest wtedy, kiedy Ty go zerwiesz i kiedy zablokujesz mu wszelkie kanały tego kontaktu. Inaczej jest to tylko chwilowa przerwa w kontaktach z nim, którą on rzeczywiście poświęca na inne kobiety. Jednak jeśli zostawisz mu otwarte furtki, to on jak najbardziej zachowa je w pamięci i będzie chciał z nich znowu skorzystać.

44

Odp: ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle
pomaranczaidzwoneczek napisał/a:

BlackOxyde, pisałam do Ciebie na priv, ale chyba coś mi tam nie wyszło - jak potrzebujesz pogadać, to pisz do mnie. Ja tylko nie umiem ogarnąć własnego życia, cudze ogarniam perfekcyjnie wink

Hej! Zerknij, czy odpowiedź nie wpadła Ci do jakiegoś spamu czy innego mniej widocznego folderu. smile

Posty [ 44 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » ostatnie tchnienie miłości ze zdradą w tle

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024