Zauważyłam w bloku w którym mieszkam, że kilka pięter niżej kobieta często wydziera się, krzyczy na kogoś wulgarnie. Z obserwacji i po głosie sądzę, że jest to młoda kobieta, którą czasem spotykam z dwójką małych dzieci z których młodsze ma chyba ze dwa lata. Mieszka z nią jeszcze jej matka i mąż, który z tego co wiem pije i potrafi np wyciąć akcję pt nasrać na klatce schodowej.
Ta młoda matka jest bardzo wojownicza, fizycznie też wielka kobieta, do mnie jest przymilna a każde słowo ocieka lukrem natomiast dzieci z nią zawsze cicho są. Przy mnie a ona nie zwraca na nie uwagi, nigdy o nich nie mówi.
Na klatce jak przechodzę koło jej piętra bardzo często - słychać jej wydzieranie się. Dziś na przykład przechodząc usłyszałam kilka razy "wulgaryzm ty wulgaryzm szmato!" I było tego więcej. Aż ciarki mnie przechodzą szczególnie jak pomyślę kto jest prawdopodobnie adresatem tych słów.. Słychać na całym piętrze i niesie się w górę i dół. I ona na prawdę długo tak potrafi wrzeszczeć. Zawsze sychać też glosy dzieci ale cicho i nie słychać co mówią, ani raczej nie słychać płaczu w każdym razie nigdy nie słyszałam aby te dzieci głośno płakały. Brzmi jak rozstawianie dzieci po kątach w ohydny wulgarny sposób.
Co myślicie o tej sytuacji? Nie znam jej sąsiadów to wielki stary blok raczej spokojni ludzie tu mieszkają.
Przy okazji kogoś spróbuję zapytać czy coś było robione w tej sprawie ale rzadko kogoś widuję na klatce. Ja jestem z tych nowych, nie mieszkam tu zbyt długo.
Martwi mnie sytuacja tych dzieci. Obawiam się, że dorastanie w takich warunkach zniszczy im psychikę. Sam hałas mi nie przeszkadza, bo u mnie, kilka pięter wyżej, nie słychać.