Jestem mężatką już długi czas prawie 12 lat.Niby na początku było ok czułam się kochana i szczęśliwa mamy dwoje dzieci. Ale od momentu przeprowadzki do teściów wszystko się zmieniło mąż zaczął więcej pić i nie brać mojego zdania pod uwagę.Czuje się samotna i nie kochana i do tego on codziennie pije. Niby nie robi awantur i nie bije nas, ale ja nie jestem wstanie znieść tego, że naduzywa alkoholu chociaż on twierdzi, że nie ma żadnego problemu. Bardzo często się klocimy i wypominam mu że pije i żeby przestał, bo od niego odejdę. Przestaje na dwa dni, a potem znowu jest to samo i porostu śmieje mi się w twarz.Bylo już wiele sytuacji w,których płakał i mnie przepraszal że już nie będzie ciągle mu ulegalam, ale już nie daje rady jestem nieszczęśliwa drugi raz zabrali mu prawko nie mogę na niego liczyć po co dalej to ciągnąć i udawać, że jest ok szkoda tylko dzieci
Jestem mężatką już długi czas prawie 12 lat.Niby na początku było ok czułam się kochana i szczęśliwa mamy dwoje dzieci. Ale od momentu przeprowadzki do teściów wszystko się zmieniło mąż zaczął więcej pić i nie brać mojego zdania pod uwagę.Czuje się samotna i nie kochana i do tego on codziennie pije. Niby nie robi awantur i nie bije nas, ale ja nie jestem wstanie znieść tego, że naduzywa alkoholu chociaż on twierdzi, że nie ma żadnego problemu. Bardzo często się klocimy i wypominam mu że pije i żeby przestał, bo od niego odejdę. Przestaje na dwa dni, a potem znowu jest to samo i porostu śmieje mi się w twarz.Bylo już wiele sytuacji w,których płakał i mnie przepraszal że już nie będzie ciągle mu ulegalam, ale już nie daje rady jestem nieszczęśliwa drugi raz zabrali mu prawko nie mogę na niego liczyć po co dalej to ciągnąć i udawać, że jest ok szkoda tylko dzieci
A czego sie boisz? Bo poki co powiedzialas, czemu chcesz odejsc.
Tyle razy mu grozilas odejsciem i tego nie zrobilas, ze na niego to juz nie dziala. Zawsze tak jest.
Zupełnie niepotrzebnie straszysz męża czymś, czego nie masz zamiaru zrobić. W ten sposób, a właściwie dzięki temu, on doskonale wie, bo już się przekonał, że brak zmiany w jego zachowaniu nie skutkuje żadnymi konsekwencjami.
Powtórzę za Lady Loką pytanie: czego się boisz?
Wiem macie rację to już nie działa, ale zawsze miałam nadzieję, że jednak coś się zmieni, ale ja już nie potrafię dalej w tym trwać i patrzeć na to wszystko.Przez to wszystko chodziłam na terapię jako wspoluzalezniona i nabieralam powoli siły na odejście lub skierowanie męża na terapię.Odpuscilam, bo w między czasie zaszłam w ciążę z drugim dzieckiem i miałam nadzieję, że coś się zmieni... Czego się boję, że nie dam rady nie mam mieszkania, mieszkam u męża i nie mam pracy. Rodzice by mi pomogli tak myślę, ale boję się też o starszego syna bo i tak już ma trudno nie radzi sobie ze swoimi emocjami i ma problem z uczniem się bo ma głęboka dysleksje i dyskalkulie nie chce dodawać mu stresów, ale kiedyś on odejdzie a ja zostanę sama z mężem nieszczęśliwa
Mąż się nie zmieni, najwyżej że dozna szoku jak się wyprowadzisz i zacznie się leczyć. Zrób to - ratuj siebie i dzieci. Zacznij życie od nowa, samodzielnie. Wnieś o separację i to zaraz. Jako powód podaj jego alkoholizm. Zażądaj alimentów na siebie i dzieci. Do męża nie wracałabym, dopóki nie udowodni, że mu zależy na Was, na rodzinie. Kiedy rzuci picie i będzie np. rok trzeźwy, będzie chodził na spotkania AA itd. Szczerze to wątpię, że on to zrobi...
Wydaje mi się, że tak czy siak musisz odejść i stanąć sama na nogi. Dzieci tylko na tym zyskają - nie będą widywały codziennie ojca pijaka, uspokoją się. Będzie dobrze!
Wiem macie rację to już nie działa, ale zawsze miałam nadzieję, że jednak coś się zmieni, ale ja już nie potrafię dalej w tym trwać i patrzeć na to wszystko.Przez to wszystko chodziłam na terapię jako wspoluzalezniona i nabieralam powoli siły na odejście lub skierowanie męża na terapię.Odpuscilam, bo w między czasie zaszłam w ciążę z drugim dzieckiem i miałam nadzieję, że coś się zmieni... Czego się boję, że nie dam rady nie mam mieszkania, mieszkam u męża i nie mam pracy. Rodzice by mi pomogli tak myślę, ale boję się też o starszego syna bo i tak już ma trudno nie radzi sobie ze swoimi emocjami i ma problem z uczniem się bo ma głęboka dysleksje i dyskalkulie nie chce dodawać mu stresów, ale kiedyś on odejdzie a ja zostanę sama z mężem nieszczęśliwa
A zanim odejdzie, to przez lata będzie tkwił w piekle rodziny z czynnym alkoholikiem, z której nie będzie się mógł wyrwać latami.
Kiedy w końcu mu się to uda, będzie miał dwie drogi - albo będzie straumatyzowanym i zaburzonym DDA, który będzie się latami tułać po terapiach, albo sam będzie alkoholikiem.
Pozostanie w takim związku, to jest właśnie dodawanie stresów dziecku.
Chcesz odejść?
To pomyśl, co masz zrobić, by sobie poradzić bez męża alkoholika.
Twierdzisz, że odejście od męża pogłębi trudności starszego syna. Rozumiem, że według Ciebie wychowywanie się w domu, w którym jest pijany ojciec i awanturująca się matka jest najlepszą rzeczą dla dzieci.
Oprzytomnij.
8 2021-03-16 18:50:37 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-03-16 18:52:39)
Czemu nie wróciłaś na terapię po urodzeniu drugiego dziecka? Myślę, że to byłaby dobra decyzja.
Co do starszego syna - mówi się że rozstanie rodziców funduje dziecku traume, nie mówi się za to jaka traume fundują mu rodzice na siłę pozostający w chorym, nieszczęśliwym związku. Przecież dziecko widzi i wyczuwa że z tata jest coś nie tak, mama jest głęboko nieszczęśliwa a rodzice to się wgl ledwo tolerują. Wiem że taki jest stereotyp że trzeba być razem "dla dobra dzieci" ale to nie jest takie wcale zero jedynkowe
Wiem macie rację to już nie działa, ale zawsze miałam nadzieję, że jednak coś się zmieni, ale ja już nie potrafię dalej w tym trwać i patrzeć na to wszystko.Przez to wszystko chodziłam na terapię jako wspoluzalezniona i nabieralam powoli siły na odejście lub skierowanie męża na terapię.Odpuscilam, bo w między czasie zaszłam w ciążę z drugim dzieckiem i miałam nadzieję, że coś się zmieni... Czego się boję, że nie dam rady nie mam mieszkania, mieszkam u męża i nie mam pracy. Rodzice by mi pomogli tak myślę, ale boję się też o starszego syna bo i tak już ma trudno nie radzi sobie ze swoimi emocjami i ma problem z uczniem się bo ma głęboka dysleksje i dyskalkulie nie chce dodawać mu stresów, ale kiedyś on odejdzie a ja zostanę sama z mężem nieszczęśliwa
A w jaki sposób chciałabyś skierować go na terapię? Przecież nie jesteś jego opiekunem prawnym. To, że z nim jesteś to Twoja decyzja, którą podejmujesz każdego dnia. Decyzję zawsze możesz zmienić. Pracę możesz znaleźć, mieszkanie też.
Dziecko nie jest metodą zmiany drugiego człowieka.
Jestem mężatką już długi czas prawie 12 lat.Niby na początku było ok czułam się kochana i szczęśliwa mamy dwoje dzieci. Ale od momentu przeprowadzki do teściów wszystko się zmieniło mąż zaczął więcej pić i nie brać mojego zdania pod uwagę.Czuje się samotna i nie kochana i do tego on codziennie pije. Niby nie robi awantur i nie bije nas, ale ja nie jestem wstanie znieść tego, że naduzywa alkoholu chociaż on twierdzi, że nie ma żadnego problemu. Bardzo często się klocimy i wypominam mu że pije i żeby przestał, bo od niego odejdę. Przestaje na dwa dni, a potem znowu jest to samo i porostu śmieje mi się w twarz.Bylo już wiele sytuacji w,których płakał i mnie przepraszal że już nie będzie ciągle mu ulegalam, ale już nie daje rady jestem nieszczęśliwa drugi raz zabrali mu prawko nie mogę na niego liczyć po co dalej to ciągnąć i udawać, że jest ok szkoda tylko dzieci
Zawsze jest jakieś wyjscie.!!! Mieszkanie mozna wynając postarac się o komunalne. Sa miasta w ktorych łatwiej jest takie mieszkanie dostać. Dzieci do szkoly a ty do pracy. Jezeli nie masz zawodu to szukają pracy w Lidlu .. czy gdziekolwiek. Wystarczy chcieć. Moze jakieś doradztwo zawodowe?
A pomijając... kobiety nie powinny być na utrzymaniu męza bo potem są w pułapce z ktirej trudno się uwolnić.
11 2021-03-16 21:03:21 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-03-16 21:29:34)
To wszystko co piszecie jest niestety prawdą przykra dla mnie ale prawdą i nie mam chyba na tyle odwagi żeby to zmienić chociaż bardzo chce i wiem że powinna. Mąż zawsze mówi przecież ja Ci nic nie robię nie bije, nie wyzywam(wyzwiska się zdarzały i ponizanie też) pracuje itd.I tak sobie to tłumacze latami, przecież nie jest najgorszy, ale to nie tędy droga cały czas go tłumacze.
Wiem, że zawsze jest wyjście z sytuacji i muszę to zmienić. Pracowałam wcześniej, ale przez kłopoty zdrowotne poszłam na l4 i tak prawie trzy miesiące.Prace planowałam zmienić, bo szef był tragiczny nic się nie należało ani urlop ani za nadgodziny, oszukiwal nas na pieniądze. Gdy zakończyłam tam prace zaszlam w ciążę i byłam na garnuszku męża. Jeśli chodzi o terapię to gdy syn się urodził to nie mogłam na nią uczęszczać, bo nie miałam z kim go zostawiać nawet pójście do dentysty to był problem, a mężowi nie chciałam mówić o terapii bo ma zle zdanie o czymś takim
Jesli chodzi o skierowanie męża na terapie to sadownie można to zrobić nie trzeba być opiekunem tak mówiła mi terapeuta, ale tego też nie zrobiłam z obawy o to co będzie jak zareaguje jego rodzina noi mieszkamy na wsi sensacje gotowe. Za dużo się zastanawiam nad tym a co ludzie powiedzą
Wiem, że zawsze jest wyjście z sytuacji i muszę to zmienić. Pracowałam wcześniej, ale przez kłopoty zdrowotne poszłam na l4 i tak prawie trzy miesiące.Prace planowałam zmienić, bo szef był tragiczny nic się nie należało ani urlop ani za nadgodziny, oszukiwal nas na pieniądze. Gdy zakończyłam tam prace zaszlam w ciążę i byłam na garnuszku męża. Jeśli chodzi o terapię to gdy syn się urodził to nie mogłam na nią uczęszczać, bo nie miałam z kim go zostawiać nawet pójście do dentysty to był problem, a mężowi nie chciałam mówić o terapii bo ma zle zdanie o czymś takim
To bardzo trudne wybory. Moze skorzystasz z pomocy psychologa czy terapeuty? Bedziesz pewna czego chcesz i czy masz silę to zrobić.
Dzieci wszystko widzą i wyczuwaja są najlepszymi obserwatorami.Wiem, że życie w takim domu i takiej atmosferze nikomu nie sprzyja, a napewno nie dzieciom.Fundujemy im huśtawki nastrojów oboje
Dzieci wszystko widzą i wyczuwaja są najlepszymi obserwatorami.Wiem, że życie w takim domu i takiej atmosferze nikomu nie sprzyja, a napewno nie dzieciom.Fundujemy im huśtawki nastrojów oboje
To trudna sytuacja. Pierwsze co bym zrobiła to posxukała pracy zeby miec swoje pieniądze. A potem poszlabym do prawnika. Mąż sie nie zmieni. Jest chory. Jest alkoholikiem. Ale nie chce sie leczyć i nikt go do tego nie zmusi. Dla niego zbawieniem moze byc twoje odejscie. Moze ten impuls mu pomoze w walce z nalogiem. Trwanie w tym to skazywanie dzieci na zycie w strachu. To się na pewno na nich odbije w doroslym życiu.
A pomijając... kobiety nie powinny być na utrzymaniu męza bo potem są w pułapce z ktirej trudno się uwolnić.
Dokladnie tak!
Ale czego ty sie boisz? Poki co zycie ktorym zyjesz nie za bardzo ci odpowiada. Masz wstret do męża - alkoholika, ewidetnie nie chcesz z nim byc wiec jak dzieci maja sie czuć i jaki moze byc ich stan emocjonalny widzac ojca na bani i ciągłe kłotnie. Jeśli chodzi o twojego starszego syna to nie dolożysz mu a odejmiesz jak w koncu postanowisz odejsc. Skonczą się jego problemy emocjonalne bo sa wynikiem tego ci dzieje się w domu. Poza tym z punktu widzenia pedagogiczno - psychologicznego nie może mieć dysleksji i dyskalkuli. Mówia, że dyskalkulia jest raminiem dysleksji ale to sa dwa kompletnie inne obszary w ktorych dziecko może miec problemy ktore moga się nachodzić ( na przyklad problemy z czytaniem dat albop znakow matematycznych to dyskalkulia ale zeby to stwierdzić to nie jest hop siup, podobnie rzecz ma sie z dysleksją - wszystko wymaga czasu).
Jeśli jestes pewna ze nie chcesz z nim być to usiadz i przewertuj internet i zobacz jakie masz mozliwosci i co powinnas zrobic najpierw- czy znalsc prace i potem mieszkanie czy odwrotnie, Generalnie powinnas zaczac wykonywać jakies ruchy- jemu się pewnie wtedy troche zmieni, tylko na chwile, bo pozniej i tak wroci do swoich nawyków z którymi mu najlepiej.
Bierz sie w garsc bo tutaj nie ma sie czego bac.
Musisz stworzyć jakiś plan. Wiesz, że ta sytuacja nie jest dobra ani dla Ciebie ani dla dzieci. Ty masz jedno życie i szkoda byś je spędziła nieszczęśliwie a na starość była zgorzkniałą osobą. Dzieciakom dorastanie w takim domu może zmarnować życie.
17 2021-03-17 03:11:35 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2021-03-17 03:12:55)
Czy gdyby sie zmienil, to chcialabys z nim byc? W sensie nadal cos czujesz do niego? To kluczowe pytanie.
Ten okres w zwiazku jest mega trudny. Obie strony musza sie starac. On cos sie stara?
To ze pije to znak ze cos tez mu nie pasuje.
Masz opcje rodzice. Jak nic nie czujesz do goscia to wyprowadz sie do rodzicow i szukaj pracy. Pieniadze Cie bardzo blokuja ale rodzice zakladam ze Ci pomoga.
Osobiscie uwazam ze lepiej odejsc jak nic sie nie czuje lub ten facet jest juz obcy/obrzydliwy dla Ciebie. Masz kawal zycia przed soba. Daj sobie szanse jesli faktycznie on juz nic nie znaczy dla Ciebie.
Jesli znaczy, to musisz z nim gadac ze nie chcesz tak zyc, dac mu ultimatum ze oczekujesz zmiany Waszego zycia. Ze chcesz czuc sie wazna, kochana. Jak nie podejmie watku, to obawiam sie ze musisz odejsc.
Wspolczuje, zycze lepszych dni.
Wiedz jedno, wszyscy maja wyzwania w zwiazkach, po latach, z dziecmi. Ja osobiscie z zona chodze na terapie, by nauczyc sie znowu kochac jak kiedys, bo po dzieciach jest trudno. Tylko my dwoje chcemy nad tym pracowac. To klucz, czy on chce jesli Ty chcesz
18 2021-03-17 13:13:06 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-03-17 13:36:59)
Mąż kiedyś powiedział, albo będzie tak jak ja chce, albo wcale. Jak mówiłam że się wyprowadze to mowil"droga wolna "tak jakby mu nie zależało i to wiele razy. Zrzuca na mnie winę, że to jednak ja chcę się wyprowadzić i to mi nie zależy i że pije przezemnie że to moja wi na że zabrali mu prawko itd. Ile razy ja już z nim rozmawiałam naprawdę wiele razy i mówiłam co czuje i czego bym chciała, ale na niego to nie działa, nie słucha.Mowilam, żeby się dogadać musimy oboje się zmienić i musimy tego chcieć. Jeśli chodzi o terapię to on się na to nie zgodzi jest zagorzałym przeciwnikiem takich sposobów.Jesli by się zmienił i chciał zostałabym, ale musiałoby się dużo zmienić co jestem pewna, że się nie zmieni nie wiem czym się łudze. Czasami tak mnie odpycha i czuję nienawiść. Sama już nie wiem, czy go kocham... Nie sypiamy ze sobą nie ma żadnej bliskości oddalamy się od siebie mam zbyt dużo nienawiści w sobie za to wszystko mam go dość i te ciągle udawanie że wszystko jest ok z jego strony
Plan stworzylam już dawno i nawet w myślał to wszystko układałam jak to będzie. W końcu będę spokojna będę lepsza mamą i lepszą osobą. Wyprowadze się do miasta rodzinnego trochę pomieszkam u rodziców i w między czasie poszukam pracy, przedszkola i szkoły dla starszego syna.Chociaz ciągle miałam nadzieję, że coś się zmieni ale przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło a ja dalej w tym tkwie
eśli chodzi o problemy w nauce syna to ma stwierdzone przez poradnie psychologiczno-pedagogiczną przez specjalistów tam pracujących najpierw dysleksje, a potem dyskalkulie niestety więc jest ciężko a z synem ciężko się dogadać nie chce chodzić na żadne zajęcia, a ze mną to wcale nie chce nic robić ręce opadają. Wszystko jest na mojej głowie mąż nie bierze udziału w niczym wiem że pracuje ale mógłby czasem chociaż zapytac
I co? Zrobilas to? Czy nadal sie ludzisz ze bedzie lepiej?
Sorry za to mocne pytanie ale przy Twej relacji/ opisie, jesli jestes z nim to marnujesz czas i swoje i syna zycie. Opowiedz.