Cześć, zakładam temat ponieważ sama już nie wiem co o tym wszystkim myśleć , może wasze opinie pomogą mi spojrzeć na tą sprawę z właściwej strony.
Otóż mam problem z partnerem taki,że nie chce on się do mnie przeprowadzić.
Jesteśmy ze sobą ponad 3 lata, ja z innego , większego miasta przeprowadziłam się do jego (ok.200 tys mieszkańców ). Po 8 miesiącach udało mi się znaleźć pracę , która miałam 2 lata, po czym niedawno na skutek pandemii straciłam. Aktualnie od pół roku bezskutecznie szukam nowej pracy, jestem zestresowana , myślę o tym co będzie dalej, o przyszłości, jak sobie poradzimy....
Mój partner za to ma dobrą stałą pracę, ta sama już od jakiś 15lat. Pracuje on w takiej branży, w której w kazdym miejscu na ziemi pracę znajdzie.
Ja wykończona obecna sytuacja rozważam powrót do swojego rodzinnego miasta gdzie pracy jest mnóstwo...i tu pojawia się problem.
Mój partner nie bierze w ogóle pod uwagę zmiany miejsca zamieszkania, to znaczy - ja sama , owszem, z bólem (jego) serca mogę jechać i będziemy spotykać się w weekendy ( będzie dzielić nas nieco ponad 100km) ale on nie wyobraża sobie zmieniać miejsca zamieszkania oraz miejsca pracy i od nowa zaczynać z pracą , zbierać klientów i rozkręcać się w nowym mieście.
W moim mieście mamy moje mieszkanie. Tutaj gdzie jesteśmy obecnie - wynajmujemy. Nie wiem już sama co o tym wszystkim myśleć.
Trochę smutne , że ja te kilka lat temu byłam w stanie się poświęcić i rzucić wszystko i przeprowadzić - co się niestety okazuje działa w jedną stronę...ja to widzę tak że on ma tu swoje miejsce , swoją ukochaną pracę i jemu jest dobrze, wygodnie, natomiast ja .... Stoję w miejscu, a może nawet i się cofam, nie mogę znaleźć pracy , miesiące uciekają, a raczej na poprawę sytuacji się nie zanosi...
Co o tym myślicie ?
Ps. Ja mam 30lat, partner 35.