Związek - naturalna potrzeba czy desperacja? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 23 ]

1 Ostatnio edytowany przez Polerina (2021-01-26 11:37:15)

Temat: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Tytuł nie do końca chyba oddaje sedno tematu, ale tutaj postaram się wyjaśnić o co mi chodzi.

Nie raz już na tym forum przewijał się temat, że związek - nie może być lekarstwem na nasze deficyty, że najpierw trzeba być szczęśliwym samym ze sobą żeby budować zdrową relacje itd.

Jeszcze kilka lat temu patrząc na znajomych, bliskich itd. nie sądziłam, że bycie w związku to taka "trudna sztuka". Obserwując moich znajomych, dla nich to było jakieś mega łatwe, poznawali kogoś, przez jakiś czas się spotykali, a potem szła informacja, że są razem - wiem, mocno upraszczam, bo nie będąc w środku tej rozwijającej się relacji pewnie wielu rzeczy nie widziałam.

Jestem obecnie w terapii, częściowo dlatego, że odkąd pamiętam w związkach mi nie wychodziło, a częściowo, bo mam inne deficyty nad którymi chce pracować.

No i teraz do sedna. Skąd mam wiedzieć, że faktycznie jestem gotowa na ten związek? Oczywiście wiem, że nikt z Was mi nie poda kilku punktów i nie powie: gdy jest spełnisz - jesteś gotowa.

Bardziej chodzi mi o to, że chęć bycia w związku, budowania jakieś relacji z drugim człowiekiem, wspólnego życia - to raczej zdrowy odruch. Przychodzi taki moment w życiu kiedy myślimy o tym żeby budować własną rodzinę.
Skąd wiedzieć, że to normalny, zdrowy odruch, a nie postrzeganie związku jako lekarstwa na moje problemy, chęć załatania w ten sposób jakiś deficytów?

Wcześniej miałam jakieś takie zapędy, że zbyt szybko się wkręcałam, myślałam życzeniowo itd. Teraz wydaje mi się, że po kilku miesiącach terapii, jakoś w innym świetle to postrzegam.

Z początkiem listopada poznałam kogoś - miałam do tego naprawdę luz - fajnie było pogadać, spędzić wspólnie czas, ale zupełnie bez jakiś oczekiwań, że coś z tego będzie.
W grudniu z inicjatywy Ł ten kontakt robi się coraz bardziej intensywny, spotykamy się prawie codziennie. Ja trzymam siebie i jego na dystans. O czym on nawet mi mówi, że czuje dystans z mojej strony.

Ł to totalne przeciwieństwo mężczyzn z którymi się spotykałam do tej pory, wpierający, ciepły, dbający o mnie itd.
Nawet jeśli był zalatany w trakcie dnia to potrafił tak ten dzień układać żebyśmy chociaż na kilka chwil się zobaczyli np. przyjeżdżał biegać do parku obok mnie żebym też mogła podejść, jak się przeziębiłam to przywoził zakupy, leki, miałam teraz dość stresujący czas w pracy - wspierał mnie i starał się chociaż trochę mnie odstresować, był zainteresowany, zaangażowany.
Zaczęłam myśleć, że kurczę w końcu chyba dobrze wybrałam i mamy szanse zbudować coś fajnego. Za radą terapeutki postanowiłam z nim pogadać żeby ustalić, jak on to widzi w jakim kierunku wg. idzie ta znajomość.
Rozmowa niestety nie miała happy endu, bo on powiedział, że widzi, że jestem super dziewczyną, ale on na ten moment nie zdecyduje się na jakąś dłuższą relacje, związek.
Liczyłam się z tym, że rozmowa wcale nie musi skończyć się happy endem, ale mimo wszystko jestem zaskoczona. Bo on sprawiał wrażenie naprawdę zaangażowanego. Zupełnie żadnego sygnału, który mógłby mnie zaniepokoić i świadczyć o tym, że on nie traktuje mnie poważnie.

Ludziom nie wychodzi - no zdarza się, oczywiście jest mi przykro, smutno, nie powiem, że skaczę z radości czy, że "zleciało to po mnie jak po kaczce", bo nie.

Tym razem naprawdę czułam, że nie fiksuje się, że nie nastawiam się na nic. Po prostu patrzę w jakim kierunku się to rozwija, ale przy tak intensywnym kontakcie zaczęłam zauważać pewne symptomy, że zaczynam się przyzwyczajać do jego obecności i, że zaczyna mi zależeć.
A może jednak nie byłam jeszcze gotowa na wchodzenie w jakąś relacje, może to za wcześnie?

Skąd mam to wiedzieć, że jestem już na tyle poukładana, że mam szanse stworzyć zdrową relacje?

A może właśnie teraz już totalnie odleciałam w drugą stronę, analizując moje zachowania, rozmyślając nad tym itd. Sama już nie wiem czy nie przesadzam, jakby to była jakaś fizyka kwantowa. W końcu miliony ludzi na świecie się poznają, zaczynają tworzyć związki, zakładają rodziny i nie potrzebują do tego jakiś analiz, terapii i bóg wie czego jeszcze..

Zobacz podobne tematy :
Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Biorąc pod uwagę ile tych rodzin się rozpada to chyba jednak warto to trochę przemyśleć.

Gotowość na związek.. ja bym określiła to jako moment w którym wiesz że  bardzo dobrze ci samej ale z tym danym człowiekiem jest ci jeszcze lepiej.

3

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

To zawsze było trudne tylko, że kiedyś nie było alternatywy. 
Zobacz ilu jest singli w bogatych krajach. wink W takiej Szwecji 50% gospodarstw domowych jest jednoosobowa.

4

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Miałam całkiem podobne przemyślenia, kiedy wyszłam z toksycznego związku, byłam na terapii a niedługo po tym właśnie pojawiła się w moim życiu relacja, która zdecydowanie wychodziła poza koleżeństwo.
Ja wręcz poszłam w drugą stronę - bałam się jakkolwiek potrzebować czyjejś bliskości, czuć się jakkolwiek zależna, bałam się wpaść znowu w stary schemat.
Natomiast to pozostawało głównie w mojej głowie, bo świadomie zdecydowałam się tą relację rozwijać. Wiedziałam i czułam, że będąc sama daję radę, jestem szczęśliwa, nie czuję się wybrakowana, jest mi po prostu dobrze. A także że sporo rzeczy przepracowałam i teraz nawet jeśli ta osoba by odeszła/zraniła to jestem na to gotowa, na to ryzyko i świat mi się nie zawali. Poboli, popłaczę, ale przeżyję i będę szczęśliwa koniec końców:).
Ryzyko się opłaciło, mam szczęśliwy związek i już znalazłam równowagę między potrzebą bliskości, bycia z kimś a tym, żeby nie zatracić siebie i dbać o siebie i pracować nad sobą.
Dobrze napisała krolowachlodu 87 - ma Ci być dobrze samej, a po prostu jeszcze lepiej z drugą osobą.
Myślę, że to iż z tym chłopakiem nie wyszło to nie jest kwestia Twojej niegotowości - miałaś prawo uważać, że coś może między Wami być i bardzo dobrze zrobiłaś za radą terapeutki rozmawiając o tym. Po prostu jeśli już znasz jego stanowisko odpuść relację, żeby się niepotrzebnie dalej nie nakręcać.

5 Ostatnio edytowany przez Misinx (2021-01-26 14:07:17)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Odpuść sobie kompletnie myślenie w kategoriach "gotowości do związku". To mit. Można się czuć gotowym do związku, a potem się okaże, że wcale się gotowym nie było. I odwrotnie też.
Czujesz potrzebę bycia z kimś ? Więc realizuj tą potrzebę. Nie przewidzisz i tak tego jak się związek potoczy, i tego jak Ty sama się zmienisz pod wpływem tej okoliczności. A każdy się zmienia.
Jasne, że najlepiej by było, żeby każdy był szczęśliwy sam ze sobą zanim się z kimś zwiąże, ale tak naprawdę niewiele jest osób, które nie mają jakiś problemów ze sobą. Nawet jeśli same ich nie identyfikują i są w pełni z siebie zadowolone to nie oznacza, że tych problemów nie ma. Mamy teraz swoisty kult "samozadowolenia".

Świetnie, że jesteś w terapii. Nie rezygnuj jeśli czujesz, że to Ci pomaga. Obserwuj siebie i po prostu wykorzystuj okazje, które będzie Ci podsuwać życie. Nie stawiaj sobie "szlabanów".

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Odrobina autorefleksji czy przypadkiem swoim zachowaniem nie zatruję komuś życia na pewno nie zaszkodzi. Jasne, można się pomylić.
Czasem ciężko odróżnić potrzebę bycia w związku ze strachem przed samotnością.

Kult samozadowolenia? Większość narzeka a już po kilku miesiącach zamknięcia to ciężko znaleźć zadowolonego.

7

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
szpilka33 napisał/a:

Miałam całkiem podobne przemyślenia, kiedy wyszłam z toksycznego związku, byłam na terapii a niedługo po tym właśnie pojawiła się w moim życiu relacja, która zdecydowanie wychodziła poza koleżeństwo.
Ja wręcz poszłam w drugą stronę - bałam się jakkolwiek potrzebować czyjejś bliskości, czuć się jakkolwiek zależna, bałam się wpaść znowu w stary schemat.
Natomiast to pozostawało głównie w mojej głowie, bo świadomie zdecydowałam się tą relację rozwijać. Wiedziałam i czułam, że będąc sama daję radę, jestem szczęśliwa, nie czuję się wybrakowana, jest mi po prostu dobrze. A także że sporo rzeczy przepracowałam i teraz nawet jeśli ta osoba by odeszła/zraniła to jestem na to gotowa, na to ryzyko i świat mi się nie zawali. Poboli, popłaczę, ale przeżyję i będę szczęśliwa koniec końców:).
Ryzyko się opłaciło, mam szczęśliwy związek i już znalazłam równowagę między potrzebą bliskości, bycia z kimś a tym, żeby nie zatracić siebie i dbać o siebie i pracować nad sobą.
Dobrze napisała krolowachlodu 87 - ma Ci być dobrze samej, a po prostu jeszcze lepiej z drugą osobą.
Myślę, że to iż z tym chłopakiem nie wyszło to nie jest kwestia Twojej niegotowości - miałaś prawo uważać, że coś może między Wami być i bardzo dobrze zrobiłaś za radą terapeutki rozmawiając o tym. Po prostu jeśli już znasz jego stanowisko odpuść relację, żeby się niepotrzebnie dalej nie nakręcać.

Tak, odpuściłam już tą relacje, jak tylko usłyszałam, że on nie jest gotowy to zgodnie z prawdą powiedziałam, że na tym etapie musimy naszą relacje zakończyć. Pomimo tego, że on deklarował chęć jej utrzymania..

Misinx napisał/a:

Odpuść sobie kompletnie myślenie w kategoriach "gotowości do związku". To mit. Można się czuć gotowym do związku, a potem się okaże, że wcale się gotowym nie było. I odwrotnie też.
Czujesz potrzebę bycia z kimś ? Więc realizuj tą potrzebę. Nie przewidzisz i tak tego jak się związek potoczy, i tego jak Ty sama się zmienisz pod wpływem tej okoliczności. A każdy się zmienia.
Jasne, że najlepiej by było, żeby każdy był szczęśliwy sam ze sobą zanim się z kimś zwiąże, ale tak naprawdę niewiele jest osób, które nie mają jakiś problemów ze sobą. Nawet jeśli same ich nie identyfikują i są w pełni z siebie zadowolone to nie oznacza, że tych problemów nie ma. Mamy teraz swoisty kult "samozadowolenia".

Świetnie, że jesteś w terapii. Nie rezygnuj jeśli czujesz, że to Ci pomaga. Obserwuj siebie i po prostu wykorzystuj okazje, które będzie Ci podsuwać życie. Nie stawiaj sobie "szlabanów".

Dziękuje za zupełnie inne podejście do tego tematu. Chyba pierwszy raz słyszę taką opinie. Faktycznie niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, że widzę ludzi, którzy mają ogromne problemy ze sobą, a jednak są w miarę szczęśliwych związkach - można? Jak widać można.
Absolutnie nie zamierzam rezygnować z terapii i chyba masz rację ze stawianiem sobie tych szlabanów - pomimo tego, że ta relacja skończyła się jak się skończyła to uważam, że i tak dała mi dużą wartości i doświadczenie. Gdybym sobie na nią nie pozwoliła to by tego nie było. Chyba nie ma co za dużo analizować i planować, a najlepszy czas na życie jest TERAZ.
Dziękuję.

krolowachlodu87 napisał/a:

Odrobina autorefleksji czy przypadkiem swoim zachowaniem nie zatruję komuś życia na pewno nie zaszkodzi. Jasne, można się pomylić.
Czasem ciężko odróżnić potrzebę bycia w związku ze strachem przed samotnością.

Kult samozadowolenia? Większość narzeka a już po kilku miesiącach zamknięcia to ciężko znaleźć zadowolonego.

Właśnie dlatego zastanawiam się co mną kieruję. Na co dzień żyję mi się całkiem dobrze, ale nie ukrywam, że fajnie by było dzielić z kimś codzienność.
Mam pracę, swoje pasje, plan na życie, nie jest źle, ale jednak czegoś mi w tym brakuje.

8 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2021-01-26 19:30:11)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Misinx napisał/a:

Odpuść sobie kompletnie myślenie w kategoriach "gotowości do związku". To mit. Można się czuć gotowym do związku, a potem się okaże, że wcale się gotowym nie było. I odwrotnie też.
Czujesz potrzebę bycia z kimś ? Więc realizuj tą potrzebę. Nie przewidzisz i tak tego jak się związek potoczy, i tego jak Ty sama się zmienisz pod wpływem tej okoliczności. A każdy się zmienia.
Jasne, że najlepiej by było, żeby każdy był szczęśliwy sam ze sobą zanim się z kimś zwiąże, ale tak naprawdę niewiele jest osób, które nie mają jakiś problemów ze sobą. Nawet jeśli same ich nie identyfikują i są w pełni z siebie zadowolone to nie oznacza, że tych problemów nie ma. Mamy teraz swoisty kult "samozadowolenia".

Świetnie, że jesteś w terapii. Nie rezygnuj jeśli czujesz, że to Ci pomaga. Obserwuj siebie i po prostu wykorzystuj okazje, które będzie Ci podsuwać życie. Nie stawiaj sobie "szlabanów".

Ja nawet stwierdzam, że każdy z nas ma jakieś mniejsze bądź większe problemy ze sobą, ale problem problemowi nierówny.
Jestem z tych co sądzą, że żeby być w normalnym związku trzeba siebie lubić i akceptować.
Ale nie na zasadzie, że jestem najlepsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza czyli narcyzm.
Jeżeli siebie nie lubisz, nie akceptujesz to jak możesz stworzyć normalny, szczęśliwy związek?
Przecież wtedy np.:
- nie będziesz wierzył partnerce, że Cię kocha, że jesteś dla niej najważniejszy.
"Jak to ona mnie kocha przecież ja jestem taki beznadziejny. Na pewno kłamie";
- tylko, żeby Cię nie zostawiła partnerka będziesz robił wszystko, aby ją zadowolić, nawet wbrew sobie.
Mamy tutaj przykłady na forum.

Kult "samozadowolenia", chyba trochę przesadasz.
Tzw. body positive to słyszałam, ale "samozadowolenie"?

9

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Krejzolka82 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Odpuść sobie kompletnie myślenie w kategoriach "gotowości do związku". To mit. Można się czuć gotowym do związku, a potem się okaże, że wcale się gotowym nie było. I odwrotnie też.
Czujesz potrzebę bycia z kimś ? Więc realizuj tą potrzebę. Nie przewidzisz i tak tego jak się związek potoczy, i tego jak Ty sama się zmienisz pod wpływem tej okoliczności. A każdy się zmienia.
Jasne, że najlepiej by było, żeby każdy był szczęśliwy sam ze sobą zanim się z kimś zwiąże, ale tak naprawdę niewiele jest osób, które nie mają jakiś problemów ze sobą. Nawet jeśli same ich nie identyfikują i są w pełni z siebie zadowolone to nie oznacza, że tych problemów nie ma. Mamy teraz swoisty kult "samozadowolenia".

Świetnie, że jesteś w terapii. Nie rezygnuj jeśli czujesz, że to Ci pomaga. Obserwuj siebie i po prostu wykorzystuj okazje, które będzie Ci podsuwać życie. Nie stawiaj sobie "szlabanów".

Ja nawet stwierdzam, że każdy z nas ma jakieś mniejsze bądź większe problemy ze sobą, ale problem problemowi nierówny.
Jestem z tych co sądzą, że żeby być w normalnym związku trzeba siebie lubić i akceptować.
Ale nie na zasadzie, że jestem najlepsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza czyli narcyzm.
Jeżeli siebie nie lubisz, nie akceptujesz to jak możesz stworzyć normalny, szczęśliwy związek?
Przecież wtedy np.:
- nie będziesz wierzył partnerce, że Cię kocha, że jesteś dla niej najważniejszy.
"Jak to ona mnie kocha przecież ja jestem taki beznadziejny. Na pewno kłamie";
- tylko, żeby Cię nie zostawiła partnerka będziesz robił wszystko, aby ją zadowolić, nawet wbrew sobie.
Mamy tutaj przykłady na forum.

Kult "samozadowolenia", chyba trochę przesadasz.
Tzw. body positive to słyszałam, ale "samozadowolenie"?

Oj tam. Jestem zgorzkniały wink

10 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2021-01-26 19:38:53)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Droga Autorka to proste, jeżeli spotkasz tego jedynego, który będzie miał to "coś" to po prostu zapragniesz być z nim w związku i wtedy będzie naturalna potrzeba bycia w związku.
Tak na marginesie, tego Ci życzę!!! smile smile smile

Natomiast, jeżeli poznasz faceta bez tego "czegoś" i chociaż nie będzie Ci pasował w ogóle a pomimo to zwiążesz się z nim, to wtedy jest desperacja.

I ot to cała filozofia.

11

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorka to proste, jeżeli spotkasz tego jedynego, który będzie miał to "coś" to po prostu zapragniesz być z nim w związku.
Tak na marginesie, tego Ci życzę!!!

Natomiast, jeżeli poznasz faceta bez tego "czegoś" i chociaż nie będzie Ci pasował w ogóle a pomimo to zwiążesz się z nim, to wtedy jest desperacja.

I ot to cała filozofia.

Proste !!
Często nie wychodzi wink Ale proste. Przynajmniej w założeniu.

12

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Już samo to, że wycofałaś się w porę świadczy o tym, że nie jesteś w desperacji. A mogło kusić ciągnięcie dalej, bo pisałaś dalej, że on chciał kontynuować.

13 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2021-01-26 19:57:25)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Misinx napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorka to proste, jeżeli spotkasz tego jedynego, który będzie miał to "coś" to po prostu zapragniesz być z nim w związku.
Tak na marginesie, tego Ci życzę!!!

Natomiast, jeżeli poznasz faceta bez tego "czegoś" i chociaż nie będzie Ci pasował w ogóle a pomimo to zwiążesz się z nim, to wtedy jest desperacja.

I ot to cała filozofia.

Proste !!
Często nie wychodzi wink Ale proste. Przynajmniej w założeniu.

Oczywiście, że proste.

Murzynek (ciasto) też czasami nie wychodzi, a jest proste. big_smile big_smile big_smile

Tylko, że "pragnienie bycia w związku" a "desperacja", to są najprostsze rzeczy, ponieważ zawsze, ale to zawsze wiesz, jakimi pobudkami się kierujesz chcąc stworzyć związek z daną osobą.
A robiąc murzynka zawsze z tego samego przepisu nie gwarantuje nam, że zawsze wyjdzie.


Tak mnie olśniło, wiadomo, że związek z partnerem, który miał to "coś" może okazać się zakalcem, jak ten murzynek, ale to już nie jest o tym temat.

14 Ostatnio edytowany przez Misinx (2021-01-26 20:04:19)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Krejzolka82 napisał/a:

Oczywiście, że proste.

Murzynek (ciasto) też czasami nie wychodzi, a jest proste. big_smile big_smile big_smile

Tylko, że "pragnienie bycia w związku" a "desperacja", to są najprostsze rzeczy, ponieważ zawsze, ale to zawsze wiesz, jakimi pobudkami się kierujesz chcąc stworzyć związek z daną osobą.
A robiąc murzynka zawsze z tego samego przepisu nie gwarantuje nam, że zawsze wyjdzie.


Tak mnie olśniło, wiadomo, że związek z partnerem, który miał to "coś" może okazać się zakalcem, jak ten murzynek, ale to już nie jest o tym temat.

Był taki czas, że mojej mamie często "murzynek" opadał. Ciekawe czy to miało jakiś podtekst....? big_smile

Dobra... Bo znów zbaczam z tematu.

15

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Krejzolka82 napisał/a:
Misinx napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorka to proste, jeżeli spotkasz tego jedynego, który będzie miał to "coś" to po prostu zapragniesz być z nim w związku.
Tak na marginesie, tego Ci życzę!!!

Natomiast, jeżeli poznasz faceta bez tego "czegoś" i chociaż nie będzie Ci pasował w ogóle a pomimo to zwiążesz się z nim, to wtedy jest desperacja.

I ot to cała filozofia.

Proste !!
Często nie wychodzi wink Ale proste. Przynajmniej w założeniu.

Oczywiście, że proste.

Murzynek (ciasto) też czasami nie wychodzi, a jest proste. big_smile big_smile big_smile

Tylko, że "pragnienie bycia w związku" a "desperacja", to są najprostsze rzeczy, ponieważ zawsze, ale to zawsze wiesz, jakimi pobudkami się kierujesz chcąc stworzyć związek z daną osobą.
A robiąc murzynka zawsze z tego samego przepisu nie gwarantuje nam, że zawsze wyjdzie.


Tak mnie olśniło, wiadomo, że związek z partnerem, który miał to "coś" może okazać się zakalcem, jak ten murzynek, ale to już nie jest o tym temat.

No. Mój miał, proporcje były dobre, a wyszedł zakalec. Ja nawet lubię zakalce, ale od tego brzuch bolał...

16

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Misinx napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Oczywiście, że proste.

Murzynek (ciasto) też czasami nie wychodzi, a jest proste. big_smile big_smile big_smile

Tylko, że "pragnienie bycia w związku" a "desperacja", to są najprostsze rzeczy, ponieważ zawsze, ale to zawsze wiesz, jakimi pobudkami się kierujesz chcąc stworzyć związek z daną osobą.
A robiąc murzynka zawsze z tego samego przepisu nie gwarantuje nam, że zawsze wyjdzie.


Tak mnie olśniło, wiadomo, że związek z partnerem, który miał to "coś" może okazać się zakalcem, jak ten murzynek, ale to już nie jest o tym temat.

Był taki czas, że mojej mamie często "murzynek" opadał. Ciekawe czy to miało jakiś podtekst....? big_smile

Dobra... Bo znów zbaczam z tematu.

Zapytaj Mamy czy przypadkiem nie otwierała piekarnika podczas pieczenia, albo za wcześnie go wyciągnęła?

Ja wiem, że to już O.T., ale jaki pomocny dla naszego podniebienia. big_smile big_smile big_smile

17

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
adela 07 napisał/a:

Już samo to, że wycofałaś się w porę świadczy o tym, że nie jesteś w desperacji. A mogło kusić ciągnięcie dalej, bo pisałaś dalej, że on chciał kontynuować.

Tak, on chciał to dalej kontynuować chociaż doprawdy nie wiem, jak sobie to wyobrażał.. Bardzo mnie kusiło, nadal gdzieś tam w głowie jakiś chochlik mi szepce, że może nie potrzebnie tak drastycznie to ucięłam. Z drugiej strony mnie już nie interesuję z nim relacja koleżeńska, z resztą uważam, że nasza relacja w pewnym momencie mocno przekraczała ramy koleżeństwa.. A jeżeli powiedział, że na chwilę obecną nie jest zainteresowany związkiem to nie mam żadnych podstaw żeby twierdzić, że jest/będzie inaczej, w końcu jest dorosły, wie co mówi.


Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorka to proste, jeżeli spotkasz tego jedynego, który będzie miał to "coś" to po prostu zapragniesz być z nim w związku i wtedy będzie naturalna potrzeba bycia w związku.
Tak na marginesie, tego Ci życzę!!! big_smile big_smile big_smile

Natomiast, jeżeli poznasz faceta bez tego "czegoś" i chociaż nie będzie Ci pasował w ogóle a pomimo to zwiążesz się z nim, to wtedy jest desperacja.

I ot to cała filozofia.

Tak, to jest dla mnie zrozumiałe (przed tym facetem spotykałam się przez dosłownie moment z innym i "tam nic nie było", dlatego odpuściłam sobie). Przez tą gotowość rozumiem, nie samą chęć - bo ta jest już teraz. Chciałabym poznać kogoś z kim mogłabym zacząć budować związek.
Bardziej chodzi mi o taką psychiczna gotowość, że jestem w stanie zbudować ZDROWĄ relacje i, że moje przekonania/jakieś mechanizmy nie spowodują, że będę ją sabotować - przez np. brak pewności siebie/niskie poczucie własnej wartości itd.
Bo sama chęć to jedno, a zdolność/gotowość do budowania tej relacji to drugie.
Ale może po prostu już przesadzam i za bardzo zaczynam to drążyć/rozkminiać/spinać się i przez to mi nie wchodzi.

18 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-01-27 12:29:37)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
Polerina napisał/a:

Przez tą gotowość rozumiem, nie samą chęć - bo ta jest już teraz. Chciałabym poznać kogoś z kim mogłabym zacząć budować związek.
Bardziej chodzi mi o taką psychiczna gotowość, że jestem w stanie zbudować ZDROWĄ relacje i, że moje przekonania/jakieś mechanizmy nie spowodują, że będę ją sabotować - przez np. brak pewności siebie/niskie poczucie własnej wartości itd.
Bo sama chęć to jedno, a zdolność/gotowość do budowania tej relacji to drugie.
Ale może po prostu już przesadzam i za bardzo zaczynam to drążyć/rozkminiać/spinać się i przez to mi nie wchodzi.

Ja się zgadzam z Misinx (post nr 5). U mnie chyba Ela kiedyś napisała, że życie to nie jest laboratorium w którym teraz zajmujesz się sobą, a świat czeka. Żyjesz tu i teraz, poruszasz się w tym świecie TERAZ. Czy jakoś tak.

Ja mimo nieprzepracowanych problemów u obu stron podjęłam się takiej próby, ale to dlatego, że:

-otwarcie wprowadziliśmy się w swoje problemy (źródła, przebieg drogi, konsekwencje) i nie ma, że boli
-oboje jesteśmy w terapiach, prowadzimy regularne rozmowy na temat emocji i odkrywania siebie
-konfrontujemy się widząc, że któraś strona dopuszcza się pewnych przeniesień albo narusza granice
-nabraliśmy dystansu i nie traktujemy personalnie pewnych spraw bo znamy genezę problemów
-wybaczyliśmy sobie ciosy, które sobie zadawaliśmy
-bierzemy poprawkę na to, że może i tak nie wyjść bo być może tej gotowości psychicznej do zdrowej relacji jeszcze w nas nie ma i pozostanie nam wyciągnięta nauka i mądrość na temat samych siebie i życia
-mamy wspólny cel i nie jesteśmy romantyczni tylko bardzo praktyczni

Nie wiem czy by to wychodziło, gdyby tylko jedna strona miała problemy ze sobą, gdyby jedna strona była romantyczna a druga praktyczna itd. i gdyby jedna i druga strona nie potrafiła być sama ze sobą.
Ale świat i życie się toczy cały czas, wszyscy ludzie mają jakieś deficyty i gdyby tak każdy najpierw chciał siebie w całości przepracować i być jakimś idealnym tworem to połowa populacji byłaby sama do śmierci.

19

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Są problemy i Problemy wink
Czasem nasz deficyt dla kogoś innego może sie okazać zaletą dla kogoś innego
Jeżeli ktoś nie panuje nad emocjami albo nie potrafi stawiać granic, jest chorobliwie zazdrosny albo totalnie nie potrafi zająć się sobą nawet 10 minut i non stop wisi na partnerze to może jednak trochę samotności będzie dla niego i innych lepsze niż pędzenie za światem.

Nie trzeba od razu dążyć do ideału ale spojrzeć na siebie trochę krytycznym okiem.

20 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-01-27 15:15:40)

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
krolowachlodu87 napisał/a:

Nie trzeba od razu dążyć do ideału ale spojrzeć na siebie trochę krytycznym okiem.

Ciężko być "zdrowo" z kimś, jeśli nie umiemy być sami ze sobą, wiadomo.
I bez umiejętności krytycznego spojrzenia na siebie nie widzę szans na samorozwój.
Ale to oczywiste sprawy, wiadomo. Oczywiste jak to, że dla jednego coś jest Everestem a dla drugiego ledwie Śnieżką.

21

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
R_ita napisał/a:

Ja się zgadzam z Misinx (post nr 5). U mnie chyba Ela kiedyś napisała, że życie to nie jest laboratorium w którym teraz zajmujesz się sobą, a świat czeka. Żyjesz tu i teraz, poruszasz się w tym świecie TERAZ. Czy jakoś tak.


Ja mimo nieprzepracowanych problemów u obu stron podjęłam się takiej próby, ale to dlatego, że:

-otwarcie wprowadziliśmy się w swoje problemy (źródła, przebieg drogi, konsekwencje) i nie ma, że boli
-oboje jesteśmy w terapiach, prowadzimy regularne rozmowy na temat emocji i odkrywania siebie
-konfrontujemy się widząc, że któraś strona dopuszcza się pewnych przeniesień albo narusza granice
-nabraliśmy dystansu i nie traktujemy personalnie pewnych spraw bo znamy genezę problemów
-wybaczyliśmy sobie ciosy, które sobie zadawaliśmy
-bierzemy poprawkę na to, że może i tak nie wyjść bo być może tej gotowości psychicznej do zdrowej relacji jeszcze w nas nie ma i pozostanie nam wyciągnięta nauka i mądrość na temat samych siebie i życia
-mamy wspólny cel i nie jesteśmy romantyczni tylko bardzo praktyczni

Nie wiem czy by to wychodziło, gdyby tylko jedna strona miała problemy ze sobą, gdyby jedna strona była romantyczna a druga praktyczna itd. i gdyby jedna i druga strona nie potrafiła być sama ze sobą.
Ale świat i życie się toczy cały czas, wszyscy ludzie mają jakieś deficyty i gdyby tak każdy najpierw chciał siebie w całości przepracować i być jakimś idealnym tworem to połowa populacji byłaby sama do śmierci.

Dziękuję!

Chyba za bardzo się wkręciłam w tą swoją "naprawę". Sama tak naprawdę nie wiem jak długo potrwa moja terapia i oczywistym jest, że nie przepracuję wszystkiego, wszystkiego i mogę czekając na ten moment przespać życie tak jak napisałaś. Mam 29 lat chyba jednak coś mnie czeka w życiu i mam szanse na szczęśliwy związek, ale jak się zamknę na próbowanie w oczekiwaniu aż będę taka już "naprawiona" to może się okazać, że faktycznie jest za późno.
Świadomości do samorozwoju mi chyba też nie brakuje, od jakiegoś czasu jest to dość istotna kwestia dla mnie.


krolowachlodu87 napisał/a:

Jeżeli ktoś nie panuje nad emocjami albo nie potrafi stawiać granic, jest chorobliwie zazdrosny albo totalnie nie potrafi zająć się sobą nawet 10 minut i non stop wisi na partnerze to może jednak trochę samotności będzie dla niego i innych lepsze niż pędzenie za światem.

Nie trzeba od razu dążyć do ideału ale spojrzeć na siebie trochę krytycznym okiem.

Myślę, że aż tak źle ze mną nie jest, umiem panować nad sobą i zdecydowanie nie wiszę na partnerze i sama tego nie toleruje. Chyba tylko z tym dążeniem do ideału mam problem - albo 100%, wcale, ale nad tym pracuję już z terapeutą.

22

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

''Mam 29 lat chyba jednak coś mnie czeka w życiu i mam szanse na szczęśliwy związek, ale jak się zamknę na próbowanie w oczekiwaniu aż będę taka już "naprawiona" to może się okazać, że faktycznie jest za późno.''

Masz dopiero 29 lat, życie to nie jest wyścig, to podróż. Może brzmi banalnie ale to jedna z prawd o życiu. Fakt podjęcia terapii, pracy nad sobą i nabrani większej świadomości przed 30 stką to bardzo mądre działanie i należy tego pogratulować. Odnośnie bycia w związku z 2 osobą, ostatnio obserwuję że mnóstwo osób ma bardzo dużo trudnych historii i zranień, potem normalne jest że jeżeli mają  w sobie jakąś wrażliwość to nie będą już skakać z radości tylko podejdą ostrożnie do kolejnej szansy, bo nie chcą kolejnej powtórki z przeszłości. Choć jestem optymistą to należy uczciwie stwierdzić że żyjemy w czasach wyrafinowanej gry, perfidności obłudy i cynizmu, bardzo wiele ludzi nie jest dla nas a my nie jesteśmy dla nich. Najważniejsze to wiedzieć czego się oczekuję od partnera, absolutne minimum z którego pod żadnym pozorom nie wolno schodzić. To jest świetny test charakteru i szansa na udane życie razem. Jakakolwiek próba rezygnacji z tych oczekiwań kończy się rozczarowaniem i bólem. Niestety dużo osób zdradza swoje oczekiwania i poddaje jednak chwili bo ktoś ciekawy się trafił bo samotność dobija i to jest właśnie ten test charakteru, czy chce być z kimkolwiek czy chce być z kimś kto musi spełnić pewne fundamentalne założenia.

23

Odp: Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?
kamiloo86 napisał/a:

''Mam 29 lat chyba jednak coś mnie czeka w życiu i mam szanse na szczęśliwy związek, ale jak się zamknę na próbowanie w oczekiwaniu aż będę taka już "naprawiona" to może się okazać, że faktycznie jest za późno.''

Masz dopiero 29 lat, życie to nie jest wyścig, to podróż. Może brzmi banalnie ale to jedna z prawd o życiu. Fakt podjęcia terapii, pracy nad sobą i nabrani większej świadomości przed 30 stką to bardzo mądre działanie i należy tego pogratulować. Odnośnie bycia w związku z 2 osobą, ostatnio obserwuję że mnóstwo osób ma bardzo dużo trudnych historii i zranień, potem normalne jest że jeżeli mają  w sobie jakąś wrażliwość to nie będą już skakać z radości tylko podejdą ostrożnie do kolejnej szansy, bo nie chcą kolejnej powtórki z przeszłości. Choć jestem optymistą to należy uczciwie stwierdzić że żyjemy w czasach wyrafinowanej gry, perfidności obłudy i cynizmu, bardzo wiele ludzi nie jest dla nas a my nie jesteśmy dla nich. Najważniejsze to wiedzieć czego się oczekuję od partnera, absolutne minimum z którego pod żadnym pozorom nie wolno schodzić. To jest świetny test charakteru i szansa na udane życie razem. Jakakolwiek próba rezygnacji z tych oczekiwań kończy się rozczarowaniem i bólem. Niestety dużo osób zdradza swoje oczekiwania i poddaje jednak chwili bo ktoś ciekawy się trafił bo samotność dobija i to jest właśnie ten test charakteru, czy chce być z kimkolwiek czy chce być z kimś kto musi spełnić pewne fundamentalne założenia.


Staram się do tego podchodzić w ten sposób, ale nie zmienia to faktu, że jednak delikatnie czuję upływający czas.. - taka prawda nie będę ściemniać, że jest inaczej. Chciałabym już założyć rodzinę, dla części ludzi to taka naturalna potrzeba wynikająca z rozwoju i chęci pełnienia kolejnej roli społecznej w życiu, jaką jest bycie partnerką, może w przyszłości również mamą.

Wiadomo, nikt nie chce cierpieć i intuicyjnie się przed tym broni, pytanie tylko, które "uczucie" jest silniejsze, czy strach przed kolejnym niepowodzeniem czy pragnienie miłości i szczęścia przy boku partnera.

Wiem jakie mam oczekiwania względem partnera, jakie moje potrzeby muszą być zaspokojone żebym czuła się w związku dobrze. Wiem jakie wady jestem w stanie zaakceptować, bo przecież ludzi idealnych nie ma, a czego absolutnie nie będę w stanie zaakceptować.  Sama mam swoje wady, dziwactwa. Jestem też gotowa do pracy nad związkiem, bo wiem, że to nie jest " 24h spijanie sobie z dziubków"  tylko codzienna sztuka kompromisu.

Po tej ostatniej relacji zaczęłam się właśnie zastanawiać, czy faktycznie trzeźwo patrzałam na sytuacje. Czy może jednak tak jak napisałeś "trafił się ktoś ciekawy, samotność mnie dobijała, więc w to brnęłam." Z jednej strony mam poczucie, że nie, bo jednak traktował mnie z szacunkiem, wiele rzeczy, które widziałam mi się w nim podobały i były zgodne z wartościami jakie sama wyznaje, w trzy miesiące też nie da się kogoś jakoś mega mocno poznać, dopiero potem się to weryfikuje czy mamy szanse stworzyć stabilną relacje czy nie. Z drugiej strony jednak on nie chciał się wiązać, czyli czegoś albo nie chciała widzieć i przymykałam oko, albo już byłam zafiksowana, że ktoś jest, chciałam żeby był, więc w to szłam.. Sama już nie wiem..
Stąd też pojawił się temat.

Posty [ 23 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związek - naturalna potrzeba czy desperacja?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024