Witam!
Na wstępie zaznaczę, że mam 20 lat, jestem w wieku dorastania i wraz z wiekiem zaczyna dopadać mnie brutalna(w moich oczach) rzeczywistość. Jestem typową romantyczką, wysoko wrażliwą, bardzo uczuciową, mam głęboko zakorzenione w sobie, że zdrada, jest czymś złym i nigdy bym się nie dopuściła tego czynu bez względu na sytuację. Dla mnie to brak szacunku do siebie i do drugiej osoby, to największe oszustwo jakiego można dopuścić się w związku, tchórzostwo. Oczywiście chodzi mi o zdradę gdzie druga osoba nie ma pojęcia o wybrykach swojego partnera, gdzie partner deklaruje swoją miłość, a na drugi dzień spotyka się z inną/innym. Dla mnie taki facet jest od razu skreślony, totalny wyjazd i brak powrotu, to samo tyczy się powszechnego teraz cyberskseksu i nie chodzi o sam fakt uprawiania czegoś takiego, tylko nie rozumiem jak można czerpać z tego przyjemność.
Facet który chodzi/chodził na prostytutki to totalne dno i nie chodzi mi już o to, że jest przegrywem i nie potrafi w inny sposób poznać kobiety, czy ma jakieś fantazje, nie-chodzi o to, że nie potrafiłabym być z facetem który potrafi czerpać przyjemność z seksu z prostytutką, który albo ma takie problemy emocjonalne, albo tak przedmiotowo traktuje seks, obrzydza mnie to.
To w jaki sposób faceci traktują kobiety, oceniają i wybierają po wyglądzie, liczy się to żeby pozaliczać i tyle, nie ma tu żadnej głębi, uczucia tylko prostactwo.
I teraz przechodząc do sedna, zawsze chciałam miłości do grobowej deski, jednak teraz przekonuję się, że nie ma czegoś takiego, a jeżeli jest to bardzo bardzo rzadko. Zaczynam strasznie wątpić w związki, miłość, nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie zaufać mężczyźnie, z tego co widzę, słyszę większość mężczyzn zdradza lub myśli o zdradzie. Mało który potrafi usiedzieć przy jednej kobiecie, i kompletnie nie przemawiają do mnie argumenty typu "odróżniam miłość od seksu", jakie to ma znaczenie? zdrada to zdrada. Jeżeli ktoś lubi poligamię to niech lubi tylko po co wiązać się z kimś w takim razie? Ludzie powinni się rozstawać gdy wygasa miłość, gdy nie ma szczęścia miedzy nimi, albo walczyć o związek, a nie zdradzać, bo to jakieś kompletne nie porozumienie, ucieczka, tchórzostwo.
Zaczynam uważać, ze tak naprawdę pozostanie w monogamicznym związku to wybór dwóch osób, prędzej czy później miłości i tak nie ma, jest przywiązanie. To, że ludzie nadal są ze sobą to tylko ich wybór! Jedni w takiej sytuacji zdradzają, a inni pozostają wierni, ale tylko dlatego, że mają głęboko zakorzenione, że tak się nie robi, to wynika z ich mentalności, wartości jakie wyznają, w pewien sposób również wychowania i szacunku do drugiej osoby i do siebie.
Mam duże problemy z zaufaniem, szczęśliwa w związku mogę być tylko i wyłącznie wtedy gdy spotkam na swojej drodze osobę, która wyznaje podobne wartości do mnie, ale to i tak nie będzie 100%, bo mam świadomość jak wygląda życie, miłość prędzej czy później wygasa, potem zostaje tylko decyzja.
Dlatego teraz staram się pracować nad sobą, chcę być silniejsza i niezależna żeby w razie czego poradzić sobie samej, realizuję swoje pasje, studiuję pielęgniarstwo, bo chcę pomagać ludziom. Nigdy nie zaangażuję się całkowicie w związek, z zaufaniem będzie bardzo ciężko, naprawdę nie wiem kogo musiałabym spotkać, żeby to się zmieniło. Nie wiem czy istnieje facet, który będzie pragnął tego co ja, który ma takie wartości, dlatego zmieniam powoli stosunek do związków, będę się bardziej kierować rozumem niż uczuciem, jest to dla mnie przygnębiające, ale nie widzę innego rozwiązania.
To nie jest związane z moim poczuciem własnej wartości, bo jestem dosyć pewna siebie i znam swoją wartość, tylko po prostu jestem bardzo uczuciowa i wrażliwa, emocje i uczucia są dla mnie bardzo ważne, ale nie nadają się do rzeczywistości jaka panuje w tych czasach.
Bardzo boli mnie to, że tak to wygląda, ale z drugiej strony cieszę się, że zaczęłam to wszystko rozumieć i mogę oszczędzić sobie cierpienia na przyszłość.
Tak po prostu chciałam się podzielić moimi przemyśleniami, wygadać się, bo jest to dla mnie ciężkie.
Pozdrawiam cieplutko!