Witam. W grudniu dowiedziałam się, że mój mąż od 1,5 roku prowadził podwójne życie... Zaczęło się od niewinnych rozmów, później seks, spędzanie razem czasu. Od niego dowiedziałam się tylko, że miał z nią kontakt przez cały ten okres, o całej reszcie powiedziała ona, ponieważ on nie miał odwagi. Ale wszystko potwierdził. Dlaczego tyle to trwało? Dlaczego ode mnie nie odszedł, mimo że tamtej mówił że ją kocha i chce z nią zbudować rodzinę? Nie wiem, gdyż on sam twierdzi, że on tego nie wie. Nie potrafił odejść, ale nie wie dlaczego. Teraz oni się rozstali (na koniec ich związku/romansu ona poszła do innego i przez jakiś czas zdradzała jego), a mąż został przy mnie. Został bo chciał czy nie miał innego wyjścia, bo tamta go oszukała? Tego nie wiem. On twierdzi że został bo chciał... A ja czuję się jak ta "zastępcza". Sprawa nie jest prosta, bo mamy syna. Został dla niego? Niby uważa, że chce ratować nasz związek, ale... nie okazuje tego. Ja wiem, że chciałabym to uratować, że chciałabym mu wybaczyć. Ale czy warto? Wydawało mi się, że po czymś takim, skoro został, powinien "nosić mnie na rękach", powinien mówić że kocha, bo chyba to zrozumiał? A tak nie jest. Jest obok, ale... po prostu jest. Twierdzi, że on też potrzebuje czasu, żeby wszystko poukładać i wrócić do normalnego życia. Powiedział też, że boi się, że nie będzie potrafił po tym wszystkim żywić do mnie takich uczuć jak kiedyś, takich uczuć jak do niej... Czekać co przyniesie czas? Trwać w tym? Odejść? Ktoś miał podobną sytuację/zna kogoś, gdzie taki związek po zdradzie przetrwał? ...
Myśleliscie o terapii dla par?
Niby uważa, że chce ratować nasz związek, ale... nie okazuje tego.
Maz zostal, bo nie chce mierzyc sie z odejsciem, rozwodem i wszystkimi konsekwencjami rozpadu wiezi etc.
Mozesz zaakceptowac brak uczuc ze strony meza i dalej udawac, ze wszystko OK i zyc razem.
Mozesz tez wymuszac cos, czego on ci juz dac nie chce.
Mozna tak pociaganac kilka miesiecy, lat i tak sie rozpadnie.
Mozesz tez stawic temu czola i pojsc dalej, w niezane, ale po swojemu.
W raz z uplywem czasu pojawiac beda sie nowe mozliwosci, sprawy i osoby.
Podobny temat jeden z miliona
https://www.netkobiety.pl/t123416.html
odejść, choć to trudne to ja nie widzę innego wyjścia, mąż jest pewnie zakochany w innej, a to że mu nie wyszło, plus uczucie obowiązku sprawiają że jesteście teraz razem ...
ew. terapia, i jak się uda to chwała za to, a jak nie to choć masz wrażenie że próbowałaś ...
Jesteś planem B, został bo z tamtą mu nie wyszło, zwykła tchórzliwa gnida z tego Twojego pożal się Boże męża. Przykro mi.
7 2021-01-12 12:43:35 Ostatnio edytowany przez bullet (2021-01-12 13:00:15)
... on też potrzebuje czasu, żeby wszystko poukładać i wrócić do normalnego życia. Powiedział też, że boi się, że nie będzie potrafił po tym wszystkim żywić do mnie takich uczuć jak kiedyś, takich uczuć jak do niej...
Ja pier...e, co za gnida. Strzał z liścia w twarz, wtf "uczuć jak do niej"? Mógł się chociaż ugryźć w język. Czy na prawdę chcesz takiego męża ?
G..o leci mu po nogach ale on udaje i wypytuje dookoła "co to tak śmierdzi".
Tchórz bo mimo tego, ze się rypnęło nie ma odwagi powiedzieć, zawaliłem trzeba być uczciwym i odejść ... tylko czeka na Twój ruch.
On powiedział Ci jawnym testem, że jesteś dla niego przystanią, CHWILOWĄ, tylko dla tego, że z tamtą nie wyszło.
Nie jesteś żadnym planem B ani nawet C. Nie ma takiej litery w alfabecie bo on nie ma planu wobec Ciebie.
Jest co prawda nadal, wyfrunie jednak przy pierwszej okazji.
Nie szanuje Cię więc powinnaś zacząć to robić sama. Moim zdaniem jest tylko jedno rozwiązanie ... niestety, zmienić jego status na bm, z orzekaniem winy.
Nie sądzę by po takiej deklaracji pomogła jakakolwiek terapia.
Wg mnie nie udźwigniesz tego, te słowa będą wracały echem do końca życia.
8 2021-01-12 12:59:37 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-12 13:03:42)
Co Ty opowiadasz nic nie będzie jej wracalo echem do końca życia za 2 lata będzie jej to obojetne.
Teraz pewnie mocno boli ale dobrze że gość nie udaje bo to by jej skomplikowalo życie.
Lepsze to niż jakiś niezdecydowany miotajacy się Pan.
Jest młoda chyba lepiej że teraz się rozstaną bo tu wygląda że nie ma co zbierać.
Wątpię aby On zechciał iść na terapię ale możecie iść po to by zobaczyć wyraźnie kim dla niego jesteś. A tylko przystanią chyba. Bo inwestuje emocje gdzie indziej.
9 2021-01-12 13:03:21 Ostatnio edytowany przez bullet (2021-01-12 14:23:57)
Co Ty opowiadasz nic nie będzie jej wracalo echem do końca życia za 2 lata będzie jej to obojetne.
Teraz pewnie mocno boli ale dobrze że gość nie udaje bo to by jej skomplikowalo życie.
Lepsze to niż jakiś niezdecydowany miotajacy się Pan.
Jest młoda chyba lepiej że teraz się rozstaną bo tu wygląda że nie ma co zbierać.
Szybko stanie na nogi, tak, masz rację.
Słów nigdy nie warto pamiętać, bo to tylko nic nie warte słowa. Niestety tamta kobieta (kochanka), poznała się na nim i kopnęła w tyłek. Ciebie na to na razie nie stać. Potrzebujesz czasu na zmierzenie się z prawdą.
11 2021-01-12 13:49:33 Ostatnio edytowany przez (o_0) (2021-01-12 13:54:44)
Półtora roku prowadził podwójne życie wiec nie bedzie tak łatwo mu powiedzieć te kocham. Znaczy prędzej po czynach wiadomo lepiej by było to widzieć. Chyba emocje muszą opaść, dać sobie czasu, przegadać ten temat od deski do deski.
Niejedna osoba miałaby mętlik w głowie po takim czasie romansu. Pewnie tamta chciała być w końcu tą pierwszą bo ile można tak sie bawić po kryjomu, a on zwlekał i robił jej wode z mózgu bawiąc sie dalej w tą zabawe bo tak mu było wygodniej. No i mleko sie rozlało tamta go zdradzała, on miał świadomość że pewnie ona powie autorce wiec zdobył sie na odwage by powiedzieć bo wiadomo i tak i tak by to wyszło. No podstawiony pod ścianą powiedział uprzedzając kochanke i wrócił na swoją bezpieczną pozycje. Teraz może mamić żone by mu wybaczyła za szybko i by tak sobie niby żyli udając szczęśliwą rodzinę. To jest taki standardowy scenariusz ale to już sama autorka sie przekona na ile on jest szczery, a na ile mydli oczy.
W domu miał żone i wygode, a na boku miłostki, dziki sex ile chciał praktycznie, motyle, no i całą tą odskocznie.
No i sie zakończyła bajka..ciągnął by to jak najdłużej by może sie to inaczej zakończyło tak co by nogdy nie doszło do żony. Dziwne też, że autorka nie zauważyła nic przez te 1,5 roku lub żeby zapaliła się jakaś lampka.
onaaa_89 napisał/a:Niby uważa, że chce ratować nasz związek, ale... nie okazuje tego.
Maz zostal, bo nie chce mierzyc sie z odejsciem, rozwodem i wszystkimi konsekwencjami rozpadu wiezi etc.
Mozesz zaakceptowac brak uczuc ze strony meza i dalej udawac, ze wszystko OK i zyc razem.
Mozesz tez wymuszac cos, czego on ci juz dac nie chce.
Mozna tak pociaganac kilka miesiecy, lat i tak sie rozpadnie.
Mozesz tez stawic temu czola i pojsc dalej, w niezane, ale po swojemu.
W raz z uplywem czasu pojawiac beda sie nowe mozliwosci, sprawy i osoby.
Zgadzam sie tyllko autroka sama musi tego doswiadczyc a potem zrozumie ,ze Twoje slowa sie sprawdzily bo tak bedzie.
Jesteśmy w trakcie terapii. Obydwoje jej chcieliśmy. Być może terapia pokaże czy jest o co walczyć i jakie kto ma intencje.
I tak, przez 1,5 roku nic nie zauważyłam... Może jedynie to, że rzadziej całował i przytulał, nie chciał robić wspólnych zdjęć bo niby był za gruby i chciał schudnąć. Ale kto by po tym wnosił, że druga osoba zdradza? Wydawał się moim ideałem. Wiedział co w życiu przeszłam i byłam pewna, że mogę mu we wszystko wierzyć. Ale jak widać... w życiu nie można być nikogo pewnym.