Witajcie,
Choć w pierwszej chwili chciałem to napisać jako kobieta to nie chce chować się za klawiaturą i powiedzieć jak jest.
W sierpniu poznałem niesamowitą kobietę, oboje rozstaliśmy się w okolicy marca i szukaliśmy nowych znajomości.. może czegoś więcej. Od początku było niesamowicie pod praktycznie każdym względem - marzenie. W raz z każdym kolejnym tygodniem zauważyłem, że dużo mówi mi o swoim byłym - w różnych sytuacjach. Uwielbiam w niej jej brak filtracji i o ile uważam, że do pewnego stopnia powinno się rozmawiać o byłych partnerach, to zaczęło mi to przeszkadzać - o czym z resztą jej powiedziałem i obiecała nad tym popracować (niejednokrotnie). Nadmienię, że to ona z nim zerwała bo wszystko się wypaliło i nie widziała z nim przyszłości - nie mam powodów by w to nie wierzyć.
Wracając do byłego; do tej pory wiem o nim takie rzeczy jak rozmiar buta i koszuli, ulubione piwo, jakim jeździł samochodem, gdzie i kiedy pracował, plany zawodowe i personalne, gdzie mieszka jego rodzina i on sam, jaki ma stosunek do zwierząt, jego pasje, gdzie jeździł na wakacje, ile ma wzrostu, jakie jedzenie lubił/nienawidził, że był słaby z geografii, był fanem starwars. Mogę tak jeszcze dalej, ale głupio mi już jest.
Dziś rano mieliśmy o to kolejną kłótnię, a mianowicie w Październiku miała iść na wesele do jego ekipy (oboje bez +1, więc jakby razem) i była gotowa pójść, lecz wesele przełożono z powodu pandemii. Choć w między czasie stwierdziła, że i tak pewnie nie pójdzie bo kontakt ze znajomymi zamiera to wczoraj rzuciła tekstem "muszę schudnąć bo w czerwcu mam wesele" (tak, to przełożone) - było to chwile po tym jak rzuciła jakiś tekst o nim.
W całej sytuacji najgorsze jest to, że z jej perspektywy nie mam podstaw się denerwować i kłócę się o byle co - generalnie sam mam sobie z tym poradzić, a ona nie widzi problemu.
Nie chcę rozmawiać o tym ze znajomymi, czy rodziną by się źle nie nastawiali do niej - potrzebuje też obiektywizmu po przedstawieniu suchych faktów.