Witam serdecznie, myślę, że temat tego typu jeszcze się tutaj nie pojawił. W mojej historii i problemie chodzi o rozstrzygnięcie, czy to ja zaczęłam wariować, czy to on jest zbyt dziką duszą, a może to on jest pewien, że jestem już do końca jego.. miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że pojawił się nam dzidziuś. Ucieszyliśmy się niezmiernie, bo lekarze pozostawali w jego opinii od wielu lat, iż nie będzie mógł niestety spłodzić potomka. Po zmianie trybu życia i poznaniu mnie udało się. Czemu nie mogę zaprzeczyć - jesteśmy dobrą parą. Niedawno się zaręczliśmy, nie że względu na dziecko, lecz po prostu przydarzyła się bardzo romantyczna sposobność, a i tak planował już w marcu mi się oswiadczyc. Jednak od kiedy dowiedzieliśmy się o maleństwie i chwilę przed tym coś zaczęło się psuć.. Z mojego punktu widzenia. Zamieszkaliśmy u moich rodziców robiąc sobie długi urlop w Polsce, w tym czasie zadziało się to wszystko. No i mojego lubego połączyła piękna przyjaźń z moim bratem. Oczywiście bardzo się cieszę, że się akceptują i lubią, lecz rzecz w tym, że zachodzi to odrobinę daleko.. Otóż mój niepijący, nieimprezujący luby przepada za zapaleniem od czasu do czasu. Faktycznie ograniczyl to podczas naszej znajomości bardzo, lecz zdążył się już w burzliwym okresie naobiecywac i obietnic nie spełniać, zdarzało mu się też w tej kwestii kłamać - a że nie ma, że nie pali.. dlaczego to robił? Otóż uważa, że kłamiąc, uspokajał mnie, mówił to, co chciałam usłyszeć. Nie mialam nigdy nic przeciwko jego przyzwyczajeniom, jednak gdy teraz przychodzą wolne wieczory, które się zdarzają rzadko, gdyż mieszkamy w czwórkę, chciałabym jednak, aby był tylko dla mnie no i "trzeźwy". Jego odpowiedzią na to wszystko jest, że on to tylko z chłopakami, on to tylko, gdy pracuje i musi wykreować kilka pomysłów do pracy, on to na relaks wieczorem jak ja już śpię.. twierdzi, że chcę przejąć kontrolę nad jego życiem całkowicie, a mnie nigdy o to nie chodziło. Chodzi o komunikację, rozmowę i branie pod uwagę mojego zdania. Coraz częściej wychodzi na dwie godziny, a nie ma go pięć, bo może i ja nie mam nic do powiedzenia. Bo to tylko męskie spotkania (tego akurat jestem pewna, to jeden z tych, co go kobiety inne nie interesują, jeśli ma swoją. ) Chciałabym, żeby i mnie gdzieś zabrał, ze mną się wybrał, czuję się odrobinę odrzucona.. proponuję spacery i wyjazdu, ale potrafi zazwyczaj znaleźć jakieś ale. On mówi, że to ja stwarzam problemy, bo jestem zazdrosna, a dziecko nie jest powodem, aby zmieniał swoje przyzwyczajenia, nie mam prawa mu mówić, co ma robić, bo takiego go poznałam. Podobno jestem zazdrosna, bo to ja siedzę w domu. Co prawda nie mam aktualnie ochoty na częste spotykanie się ze znajomymi, ale chociaż raz w tygodniu lub dwa staram się wyjść z koleżanką na kawę, do mamy na obiad wskoczyć czy do babci lub kuzynki. Nie czuję zazdrości o chłopców, którzy są wiele od niego młodsi i mają pstro w głowie (jemu to nie przeszkadza, on każdego liczy równą miarą). Czy naprawdę powinnam po prostu dać spokój? Czy to ja zaczęłam wariować i wymyślać? Nie umiem wyluzować, za każdym razem, gdy wychodzi (zazwyczaj bez zapowiedzi) wracają mi do głowy te jego niespełnione obietnice i kłamstewka na ten jeden temat.. Nie umiem się tym nie denerwować, choć bardzo bym chciała. Tym sposobem każde jego wyjście kończy się kłótnią. On nie ma najmniejszego zamiaru ograniczać czy zmieniać swoich przyzwyczajeń. Jest jednym z tych, którzy gotują, sprzątają w domu, za co jestem ogromnie wdzięczna, mając faceta, który ze mną współpracuje. Stwierdził nawet, że to nie jest całkowicie moja sprawa i że chcę zawładnąć całkowicie jego życiem.. Może to we mnie jest problem?
2 2021-01-06 19:22:42 Ostatnio edytowany przez prego (2021-01-06 19:23:44)
Wg mnie lekceważysz sobie poważne problemy już na początku związku. Po pierwsze to wzięłaś sobie kogoś, żeby go zmieniać. Czyli masz obraz człowieka, który kochasz, a ten obraz rozmija się z rzeczywistością. On najzwyczajniej w świecie Ciebie oszukuje i prawie na każdym kroku nie dotrzymuje słowa. Do tego ciągle przesuwa granice na co ty się zgadzasz, udając, że wszystko jest cacy. A niby oboje dobraliście się jak 2 ziarnka w korcu maku.
Stwierdzenie, że on nie z tych co na kobity patrzy - zwala z krzesła.
Jak to będzie wyglądało po urodzeniu dziecka? Nie trudno zgadnąć.
a dziecko nie jest powodem, aby zmieniał swoje przyzwyczajenia, nie mam prawa mu mówić, co ma robić,
Autorko, a wy się o to dziecko staraliście czy to była wpadka, boście byli przekonani, że on niepłodny, on już się pogodził z tym, że nie będzie ojcem... a nagle info, że będzie ojcem? Pytam o to, bo tak sobie pomyślałam, że mimo jego początkowej radości z tego faktu to on się wcale z tego dziecka nie cieszy. Bo tak się zachowuje.
Zacytowałam konkretne zdanie- bo może go przerosła wizja, że zostanie rodzicem, może tak naprawdę tego nie chciał, że skończy się jego dotychczasowe życie, straci swoją wolność i niezależność, już zawsze będzie za kogoś odpowiedzialny a nie jest na to gotowy, do tego na zawsze związany jakoś z Tobą, boi się tego wszystkiego i może mu się w środku kotłuje i stąd takie postępowanie i ucieczka? Oczywiście to go nie usprawiedliwia w żadnym stopniu, żeby była jasność. I ta teoria miałaby jakąkolwiek zasadność przy opcji wpadki.
Ty piszesz, że byliście/jesteście dobrą parą, a jego komunikaty wyrażają coś zupełnie przeciwnego. Czy wy w ogóle rozmawialiście/rozmawiacie o WAS?
Poza tym zgadzam się z Prego, wydaje mi się, że stworzyłaś sobie w głowie jakiś obraz jego, was jako pary, a on nie wiele od początku ma wspólnego z rzeczywistością. On nie stał się taki nagle. On zapewne cały czas taki był. Do tego on oszukuje.
W ogóle zdanie uważa, że kłamiąc, uspokajał mnie, mówił to, co chciałam usłyszeć dla mnie go skreśla jako człowieka. To zwykły brak szacunku. Jeśli ktoś ma takie podejście, to z Tą osobą nie można być niczego pewnym. Bo wszystko może być grą, iluzją i jednym wielkim oszustwem.