Cześć,
Dzięki, że wpadliście na herbatkę z alebabką
Chciałabym opowiedzieć Wam o sobie, ‘wysłuchać’ Waszych rad, które sobie cenię, naprawdę…
Moim problemem jest to, że… Jestem od 8 lat w związku na zasadzie dziewczyna – chłopak. Osiem pełnych lat. I tu mam ból. Mój chłopak wie, że chciałabym, aby nasz związek przerodził się w narzeczeństwo, ale od kilku lat nic z tym nie robi Bardzo mi jest przykro, bo myślałam, że naturalnym etapem związku jest jego kolejne stadium narzeczeństwa. Odbyłam z nim wiele rozmów
Właściwie małe sugestie wtrącałam już 4 lata temu… ale wytrwale czekałam. Nie chciałam, aby czuł sie pod presją. Zależało mi, żeby ta chęć wypłynęła z niego sama. No, ale jak ja nic nie mówiłam, to sytuacja była dla niego najkorzystniejsza. Ja się nie czepiam, więc jest przecież supcio, nie?
Do mojego ‘napięcia zwlekania ze mną’ dochodziły również inne sytuacje, które niekorzystnie odbiły sie na naszym związku. Przytoczę może kilka: nie mogłam liczyć na niego w kwestii pożyczenia mi pieniędzy na zakup samochodu ( oszczędnosci miał, bo byl po wyplacie dobrej prowizji; a kilka miesięcy wcześniej sam ode mnie pozyczal, wiec myslalam, ze to dziala w obie strony, ale mylilam sie : / ). Kolejną sytuacją jest to, że podczas mojej choroby, grypy, którą bardzo źle znosiłam nie mogłam liczyć na jego troskę. Byłam chora, spocona, brzydka i sama. Miałam objawy jak Covid19, tylko, że ja je miałam dużo wczesniej przed wykryciem, no ale to nieważne… Myślałam, że umrę. Wyprowadziłam się na ten czas do Mamy, aby mnie ratowała. Kiedy byłam u Mamy, on podczas mojej nieobecności zrobił parapetówkę. Czułam się już dużo lepiej, ale było mi bardzo przykro, że nie odwiedził mnie, a robi dla siebie imprezę w mieszkaniu. I wiele innych… Ja wiem, że te rzeczy brzmią strasznie, ale były również miłe chwile, które umacniały naszą więź.
Pomimo tych wszystkich noży w moim sercu, zależało mi, aby stworzyć z nim związek uprawomocniony sakramentem… Ogólnie jestem teraz w takiej kondycji psychicznej, że jest źle Wyprowadziłam się jakiś czas temu i tak sobie mieszkamy osobno. Widujemy się w weekend, on mówi 'wróć do domu'. Ja potrzebuję z nim poważnej rozmowy, wystarczyłoby – Tęsknie za Tobą, brakuje mi Ciebie, nie chce tak dłużej żyć itd. Kilka ciepłych słów. Mówi mi, że mnie kocha, ale to jest tak wypowiedziane jakby to przeczytał, a tego nie czuł. Nie wiem, może się nakręcam… Ale totalnie nie pojmuję tego, że chłopak przez osiem lat nie podejmuje żadnej decyzji. Jak z nim rozmawiam to mówi mi – Ojeju… znowu to samo… cały czas się nakrecasz. Do czego ci ten slub potrzebny? Mówiłaś mi, że wszystko w swoim czasie, że juz nie bedziesz nalegac. Kiedy płacze (bo boli mnie to po prostu cholernie)– “znowu placzesz…’’ I odchodzi. Ostatnio powiedzial mi, ze ‘oczywiscie, ze chce z Tobą ślubu, ale nie tak na łapu capu’. Na łapu capu… po 8 latach? Nie wiem naprawdę, nie wiem co robić już mam ;-( Dla mnie to jest niepowazne, ze on mnie tak przetrzymuje. Mam 28 lat, on 30. Nigdy nie sądziałam, że będę prosić się o miłość
zawsze miałam wyobrażenie, że chłopak będzie mega szczęśliwy w dniu zaręczyn
Czuje sie odrzucona
Zależy mi na nim. Niestety pewne rzeczy powinny zadziać się już dawno temu, czuję taki w sercu nóż odrzucenia :-/ do tego stopnia, że jak się z nim widzę to później płaczę. Ech… głupie to wszystko. Nawet jeśli oświadczy mi się to niestety i tak będę czuła się tak - o, czyli byle jak
zrobił to pod presją, pod naciskiem... Czy ten dramat może mieć szczęśliwe zakończenie?