. Napisze w imieniu mamy, bo mnie prosiła.
Witam, jestem po 50tce, 45 lat mieszkałam na Śląsku blisko moich rodziców, przez to byłam na każde zawołanie mojej matki, ojciec jest po udarach, jest leżący. Moja siostra zmarła, zostali po niej synowie oraz mój brat, jednak mój brat jest typem olewatora, raz pojedzie do matki raz nie. 8 lat temu przeprowadziłam się do innego województwa, 200km od moich rodziców. Jeżdżę do rodziców raz w miesiącu na 1-2tyg, żeby mamę odciążyć, żeby chodzić przy ojcu (a prawda jest taka że wystarczy mu zmienić pampersa i podać obiad), żeby pozałatwiać jej sprawy urzędowe, zapłacić rachunki, zabrać do lekarza.. Moja matka mądra jest jedynie w domu, jak ma coś załatwić to ona nie wie jak się wysłowić.
Matka jest na mnie zła i wściekła ze się wyprowadziłam, uważa że córka powinna zostać przy rodzicach, że ona nie po to dzieci rodziła żeby się przeprowadzały! Kilka razy w tygodniu od ośmiu lat dzwoni do mnie i krzyczy, wyzywa, że ją zostawiłam. Ma tam pomoc, jak zadzwoni to każdy przyjedzie, albo wnuki albo jej syn, ale ona uważa że nie będzie się nikogo prosić! Ja nie pracuje, gdybym pracowała nie mogłabym do nich na 2 tygodnie jeździć raz w miesiącu. Dla matki to żadna pomoc, wyzywa się na mnie ze powinnam tam być codziennie bo ona ma dość tego starego ch*ja. Ja w domu bardzo często płacze, czasami bez powodu, matka mnie wykończy... Jestem dla niej zawsze taka dobra, tyle lat tam mieszkałam i pomagałam na codzień, a ona mi mówi że to się nie liczy, że dla niej liczy się to że się wyprowadziłam i ją zostawiłam dla męża ze wsi. Matka nie znosi ludzi ze wsi, jest zła że nie znalazłam sobie męża z miasta, najlepiej z bloku obok niej.
Już raz mój brat jej powiedział co o tym myśli, dostała zawału, do dziś wygaduje mu ze to jego wina. Szantażuje mnie ze polknie całe opakowanie tabletek. Uważam że negatywny wpływ na nią ma jej przyjaciółka, która matka traktuje jak świętość, ta baba ją buntuje, sama słyszałam. Moja matka sama przyznaje ze chciałaby żeby wszyscy wokół niej latali, jak podaje obiad to rzuca talerzem na stół mówiąc ZRYJ, a że gotuję wszystko na smalcu to tego się nie chce jeść, bo ja jestem na diecie, ale ona i tak tego nie rozumie, mówi że i tak jestem gruba to mam żreć i nie rządzić się w jej domu. Mam dość, cała się trzęsę. Tyle dla nich robię, załatwiłam jej zniżkę na aparat słuchowy, ojcu rabat na pampersy.. Nic się nie liczy... Pielęgniarki do ojca matka nie chce, powiedziała że dzieci są od tego żeby latać przy rodzicach i że obca baba nie będzie jej łaziła po mieszkaniu.
Dzwoniła do mnie dziś moja koleżanka, która jest jednocześnie sąsiadka mojej mamy. Powiedziała, że wczoraj siedziała z moją matka na ławce, moja mama strasznie na mnie przezywała, darła się że ona już córki nie ma, że się na mnie zawiodła, że dobre dziecko nie powinno wyjeżdżać, że ona pier*oli taką pomoc że ja przyjeżdżam na 2 tyg raz na miesiąc, że ja powinnam być codziennie... Mam dosyć, ona nienawidzi mojego męża, za to że jest ze wsi, za to że nie jest miastowy. Ona nawet wnukom wtrąca się w związki, mojej córce powiedziała że ma za niskiego chłopaka i do tego wieśniaka z rozbitej rodziny, że mój syn znalazł sobie brzydka dziewczynę, że jej inny wnuk znalazł dziewczynę z krzywymi nogami... Moja matka jest okropna, mam dosyć, boję się jej cokolwiek powiedzieć, bo jeszcze sobie coś zrobi. Jest uparta, nie pójdzie do specjalisty, próbowaliśmy ją namowic... Jutro tam jadę, załatwić ojcu pampersy na zapas bo koronawirus znów się nasila. Powiedziałam matce że też się boję jeździć przez pandemie, ona na to że ma w dupie nasze zdrowie, to jej ma być dobrze i ona się nie boi. Jestem załamana, wiem że jestem za dobrą, ale to moi rodzice, wychowali mnie i muszę im pomóc, tylko że chciałabym być doceniona... Jak zaczęłam jej dogadywać, to powiedziała że mam się zamknąć bo ona jako matka może mnie po pysku wytrzaskac. Czy macie jakieś pomysły, sugestie co jej powiedzieć żeby może się w końcu ogarnęła? Mój brat nic im nie załatwi, on tylko pójdzie ojcu zmienić pampersa i tyle, zawsze byłam ja do latania i dalej jestem. Matka zamiast się cieszyć że mi lepiej, że mam dom, dobrego męża, dzieci, to wolałaby żebym mieszkała dalej w małym mieszkaniu obok niej...