Cześć. Jestem w ponad 3-letnim związku. Ja mam 25 lat, on 31. Dodam, że nie mieszkamy i nigdy nie mieszkaliśmy razem. Podzielę wątek na 2 części: chłopak i jego rodzina by lepiej zobrazować całą sytuację.
- chłopak
Mój TŻ jest kochany, troszczy się o mnie i zawsze, gdy potrzebuje wsparcia przychodzi mi z pomocą. To co warto dodać to jest również w miarę oszczędny, nie lubi szastać pieniędzmi na lewo czy prawo, choć gdy coś potrzebuje kupić kupi coś porządnego a nie badziew. Ma również wady (w sumie jak każdy), ale jest jedna większa, która potrafi doprowadzić mnie do szału - mnóstwo czasu spędza grając w gry komputerowe. Gdy gra, nic więcej nie jest ważne, choćby się waliło i paliło gra jest najważniejsza. Umawiając się wspólnie ciągle się spóźnia, właśnie przez granie lub rodzinę (o tym będzie dalej). Gdy dzwonię do niego słucha mnie często max w 50%, a zdarza się, że do tego równoległe rozmawia z kumplami z gry. Starałam się na to zaradzić, prosiłam o 30min dziennej rozmowy przez tel bez skupiania się na komputerze, lecz na naszej rozmowie – to było zbyt często. Zmieniłam w takim razie co dzień na tydzień, jednak znalezienie 30min w ciągu całego tygodnia również okazuje się problemem. W dni robocze wieczorami albo gra albo z pracy robi nadgodziny, a gdy skończy zawsze jest zmęczony i rozmowa ze mną nie jest możliwa, bo się nie wyśpi. my spotykamy się max 1 na tydzień.
Ponadto został nauczony, że nie trzeba w życiu walczyć o swoje, lecz do wszystkiego się dostosowywać. Gdy trzeba coś załatwić z obcymi osobami, choćby zadzwonić do sklepu i dowiedzieć się czy jest dany produkt (który jest dla niego i jest jemu potrzebny), to jest wielki wręcz ogromny problem z dzwonieniem, ponieważ chłopak nie chce przeszkadzać pracownikom sklepu w pracy i jak to mówi prosić ich o przysługę, najlepiej pojechać kawał drogi do sklepu by dowiedzieć się, że nie sprzedają danego artykułu bądź znaleźć online gdzie indziej podobny produkt, który może nie do końca odpowiadać ale chociaż jest – np. kanapa model xyz została kupiona w szarym kolorze, obecnie nie było fotela xyz w tym samym kolorze to trudno, niech będzie beżowy fotel… Denerwują mnie bardzo takie sytuację, ponieważ często próbuje na mnie zepchnąć dzwonienie i załatwianie swoich spraw. Dodatkowo muszę myśleć za niego i często tłumaczyć i pokazywać, że coś totalnie nie logicznie robi.
- rodzina TŻ
TŻ ma również rodziców i rodzeństwo. I tu zaczynają się problemy… rodzina chłopaka uwielbia chodzić bądź jeździć do maksymalnie najdroższych miejsc, np. koszt wyjścia na kolację do restauracji w 8 osób wynosi ponad 2 tysiące zł. Wszystko byłoby okej gdyby dzielono się kosztami. Niestety… rodzina za każdym razem wymaga by osobą płacącą za wszystkich był mój TŻ. Spośród swojego rodzeństwa i rodziców zarabia najmniej i wyjście choćby raz w miesiącu na „taką imprezę” obciąża jednak sporo jego portfel. A każde wyjście/wyjazd rodzinny musi być na wypasie, by móc się wszystkim znajomym chwalić o byciu w ekskluzywnych miejscach. Dodatkowo rodzina ciągle wynajduję różne dziwne rzeczy, które mógłby zrobić (np. remont mieszkania czy zakup jakiejś działki), by mógł wydać swoje oszczędności. Dlaczego? TŻ zbiera na nowy samochód, który jest co prawda średniej klasy, ale na tle rodziny byłoby to najlepsze auto. Dodatkowo rodzice TŻ oraz jego starsza siostra (która nie ma prawo jazdy, nie ma pracy bo jest „panią domu” i ciągle jej się nudzi) ciągle chcą by ich gdzieś wozić. Po zakupie samochodu obecny samochód odziedziczył by tata, któremu nie chce się wszystkich wozić. Dlatego ważne jest by chłopak nigdy nie odłożył na nowy samochód. Co dodatkowo jest irytujące nie dość, że chłopak nie zauważa problemu z wożeniem (chociaż z resztą też) to za każdym razem gdy mamy się na dłużej spotkać, gdzieś wyjechać (samochodem moich rodziców!), on pyta się o zdanie swoich rodziców czy przypadkiem danego dnia gdy my planujemy spotkanie/wyjazd ktoś nie będzie potrzebować podwózki. Kilka krotnie już zdarzały się takie sytuacje, że nie możemy czegoś zrobić bo jego rodzina coś sb zaplanowała i on ma być ich szoferem. Co najciekawsze myślę, że w połowie przypadków już się tak zdarzyło, że rodzinka jednak rozmyśla się – w ostatniej chwili!, nawet 5min przed wyjazdem - i już nie chce by ich gdzieś zawozić bo im się np. odechciało jeździć bądź stwierdzają ze pojadą innego dnia. TŻ jest przyzwyczajony od dziecka, że to on wszystkich wyręcza, że jest najmłodszym dzieckiem i to on zawsze musi wszystkim we wszystkim pomagać i ustępować, a rodzice i rodzeństwo zawsze ma „mnóstwo” rzeczy na głowie.
Prócz tego TŻ został jedynym dzieckiem w domu, które jeszcze „nie wyfrunęło”. Oboje z rodzeństwa już dawno mają współmałżonków, którymi mieszkają. Za każdym razem, gdy TŻ ma wyjść i się ze mną spotkać, jego mama wynajduję mnóstwo spraw, których trzeba jej pomóc (a które bez problemu mogłaby sama zrobić bądź które mogłyby chwilę poczekać), np. obranie ziemniaków na obiad, umycie balkonu czy odkurzanie. TŻ nie potrafi powiedzieć nie, bo to jego mama i przecież trzeba jej pomóc a ja często czekam na niego, nie wiedząc, kiedy w końcu się pojawi. Kiedy TŻ kilka razy odmówił pomocy mamie bądź powiedział, że później coś zrobi, ta potrafiła wbijać go w poczucie winy później przez bardzo długi czas. A za każdym razem gdy ja czekałam na niego i mnie to denerwowało, bo się umówiliśmy, gdy przychodził czasem i 2h później, widziałam że jest mu strasznie głupio i przykro że mnie zranił i kazał mi nie siebie czekać, jednak nie potrafił odmówić swojej mamie pomocy.
Tak jak pisałam, nie mieszkamy teraz razem, ale zaczęłam się ostatnio coraz częściej zastanawiać czy jest to sens dalej ciągnąć. Widzę że w przyszłości nigdy nie będę na równi traktowana z rodzicami. Z jednej strony zastanawiam się czy to nie trochę samolubne, ale z drugiej każdy ma swoje życie i rodzice chłopaka też powinni to zrozumieć, że syn nie może być na każde skinienie i zawołanie. Dodatkowo, denerwuje mnie brak asertywności chłopaka – jak np. z tym płaceniem za knajpy, a potem oszczędzanie na siłe bo wydał sporo na zapłatę rachunku.
Przepraszam, że się tak rozpisałam ale nie wiem co już robić, brak mi sił. A dodatkowo właśnie padł pomysł na wyjazd wakacyjny w sierpniu i chłopak już został uprzedzony, że to on będzie musiał płacić za rodziców i rodzeństwo z ich współmałżonkami. Na co chłopak się zgodził, a na moje oburzenie, że no trudno, widocznie tak musi być… ☹
Jakaś masakra kompletna. Ty nie masz faceta tylko dziecko, które gra w gry i nie umie powiedzieć nie I postawić na swoim. Twoja wartość w tej relacji jest bardzo niska a na pewno niższa niż Tobie się wydaje. Skoro facet nie ma czasu na rozmowę, nie szanuje Cię zupełnie, spóźnia się dwie godziny to ok może on taki jest. Ale pytanie dlaczego Ty sobie pozwalasz na to wszystko? I co przez te 2 godziny pewnie czekasz na niego bo nigdy nie wiesz czy on się zjawi zaraz czy za godzinę? Tragedia.
Ja bym radziła przez kilka miesięcy być bardzo zajętą swoimi ważnymi sprawami, nie mieć czasu rozmawiać przez telefon, spóźniać się na spotkania 4 godziny tłumacząc to w ten sam sposób że musisz pomagać rodzinie bo dzięki niemu zrozumiałaś jak bardzo ważne jest to żeby być pomocą dla rodziców. Nie obrażać się, nie tłumaczyć nic bo wszystko już zostało powiedziane, tutaj żadne rozmowy nie pomogą bo to będzie zwykłe jęczęnie. I oczywiście zamiast dopuszczać do sytuacji że on odwołuje spotkanie bo rodzice potrzebują podwiezienia to w ogóle się nie spotykać bo teraz nie będziesz miała czasu ponieważ postanowiłaś się zająć swoimi zasobami i swoim życiem, żeby w przyszłości nie zgadzać się na traktowanie Ciebie w taki sposób. A po cichu powiem że najlepiej sobie odpuścić ten cały "związek" i poszukać kogoś kto będzie miał jaja.
Cześć. Jestem w ponad 3-letnim związku. Ja mam 25 lat, on 31. Dodam, że nie mieszkamy i nigdy nie mieszkaliśmy razem. Podzielę wątek na 2 części: chłopak i jego rodzina by lepiej zobrazować całą sytuację.
- chłopak
Mój TŻ jest kochany, troszczy się o mnie i zawsze, gdy potrzebuje wsparcia przychodzi mi z pomocą. To co warto dodać to jest również w miarę oszczędny, nie lubi szastać pieniędzmi na lewo czy prawo, choć gdy coś potrzebuje kupić kupi coś porządnego a nie badziew. Ma również wady (w sumie jak każdy), ale jest jedna większa, która potrafi doprowadzić mnie do szału - mnóstwo czasu spędza grając w gry komputerowe. Gdy gra, nic więcej nie jest ważne, choćby się waliło i paliło gra jest najważniejsza. Umawiając się wspólnie ciągle się spóźnia, właśnie przez granie lub rodzinę (o tym będzie dalej). Gdy dzwonię do niego słucha mnie często max w 50%, a zdarza się, że do tego równoległe rozmawia z kumplami z gry. Starałam się na to zaradzić, prosiłam o 30min dziennej rozmowy przez tel bez skupiania się na komputerze, lecz na naszej rozmowie – to było zbyt często. Zmieniłam w takim razie co dzień na tydzień, jednak znalezienie 30min w ciągu całego tygodnia również okazuje się problemem. W dni robocze wieczorami albo gra albo z pracy robi nadgodziny, a gdy skończy zawsze jest zmęczony i rozmowa ze mną nie jest możliwa, bo się nie wyśpi. my spotykamy się max 1 na tydzień.
Ponadto został nauczony, że nie trzeba w życiu walczyć o swoje, lecz do wszystkiego się dostosowywać. Gdy trzeba coś załatwić z obcymi osobami, choćby zadzwonić do sklepu i dowiedzieć się czy jest dany produkt (który jest dla niego i jest jemu potrzebny), to jest wielki wręcz ogromny problem z dzwonieniem, ponieważ chłopak nie chce przeszkadzać pracownikom sklepu w pracy i jak to mówi prosić ich o przysługę, najlepiej pojechać kawał drogi do sklepu by dowiedzieć się, że nie sprzedają danego artykułu bądź znaleźć online gdzie indziej podobny produkt, który może nie do końca odpowiadać ale chociaż jest – np. kanapa model xyz została kupiona w szarym kolorze, obecnie nie było fotela xyz w tym samym kolorze to trudno, niech będzie beżowy fotel… Denerwują mnie bardzo takie sytuację, ponieważ często próbuje na mnie zepchnąć dzwonienie i załatwianie swoich spraw. Dodatkowo muszę myśleć za niego i często tłumaczyć i pokazywać, że coś totalnie nie logicznie robi.
- rodzina TŻ
TŻ ma również rodziców i rodzeństwo. I tu zaczynają się problemy… rodzina chłopaka uwielbia chodzić bądź jeździć do maksymalnie najdroższych miejsc, np. koszt wyjścia na kolację do restauracji w 8 osób wynosi ponad 2 tysiące zł. Wszystko byłoby okej gdyby dzielono się kosztami. Niestety… rodzina za każdym razem wymaga by osobą płacącą za wszystkich był mój TŻ. Spośród swojego rodzeństwa i rodziców zarabia najmniej i wyjście choćby raz w miesiącu na „taką imprezę” obciąża jednak sporo jego portfel. A każde wyjście/wyjazd rodzinny musi być na wypasie, by móc się wszystkim znajomym chwalić o byciu w ekskluzywnych miejscach. Dodatkowo rodzina ciągle wynajduję różne dziwne rzeczy, które mógłby zrobić (np. remont mieszkania czy zakup jakiejś działki), by mógł wydać swoje oszczędności. Dlaczego? TŻ zbiera na nowy samochód, który jest co prawda średniej klasy, ale na tle rodziny byłoby to najlepsze auto. Dodatkowo rodzice TŻ oraz jego starsza siostra (która nie ma prawo jazdy, nie ma pracy bo jest „panią domu” i ciągle jej się nudzi) ciągle chcą by ich gdzieś wozić. Po zakupie samochodu obecny samochód odziedziczył by tata, któremu nie chce się wszystkich wozić. Dlatego ważne jest by chłopak nigdy nie odłożył na nowy samochód. Co dodatkowo jest irytujące nie dość, że chłopak nie zauważa problemu z wożeniem (chociaż z resztą też) to za każdym razem gdy mamy się na dłużej spotkać, gdzieś wyjechać (samochodem moich rodziców!), on pyta się o zdanie swoich rodziców czy przypadkiem danego dnia gdy my planujemy spotkanie/wyjazd ktoś nie będzie potrzebować podwózki. Kilka krotnie już zdarzały się takie sytuacje, że nie możemy czegoś zrobić bo jego rodzina coś sb zaplanowała i on ma być ich szoferem. Co najciekawsze myślę, że w połowie przypadków już się tak zdarzyło, że rodzinka jednak rozmyśla się – w ostatniej chwili!, nawet 5min przed wyjazdem - i już nie chce by ich gdzieś zawozić bo im się np. odechciało jeździć bądź stwierdzają ze pojadą innego dnia. TŻ jest przyzwyczajony od dziecka, że to on wszystkich wyręcza, że jest najmłodszym dzieckiem i to on zawsze musi wszystkim we wszystkim pomagać i ustępować, a rodzice i rodzeństwo zawsze ma „mnóstwo” rzeczy na głowie.
Prócz tego TŻ został jedynym dzieckiem w domu, które jeszcze „nie wyfrunęło”. Oboje z rodzeństwa już dawno mają współmałżonków, którymi mieszkają. Za każdym razem, gdy TŻ ma wyjść i się ze mną spotkać, jego mama wynajduję mnóstwo spraw, których trzeba jej pomóc (a które bez problemu mogłaby sama zrobić bądź które mogłyby chwilę poczekać), np. obranie ziemniaków na obiad, umycie balkonu czy odkurzanie. TŻ nie potrafi powiedzieć nie, bo to jego mama i przecież trzeba jej pomóc a ja często czekam na niego, nie wiedząc, kiedy w końcu się pojawi. Kiedy TŻ kilka razy odmówił pomocy mamie bądź powiedział, że później coś zrobi, ta potrafiła wbijać go w poczucie winy później przez bardzo długi czas. A za każdym razem gdy ja czekałam na niego i mnie to denerwowało, bo się umówiliśmy, gdy przychodził czasem i 2h później, widziałam że jest mu strasznie głupio i przykro że mnie zranił i kazał mi nie siebie czekać, jednak nie potrafił odmówić swojej mamie pomocy.
Tak jak pisałam, nie mieszkamy teraz razem, ale zaczęłam się ostatnio coraz częściej zastanawiać czy jest to sens dalej ciągnąć. Widzę że w przyszłości nigdy nie będę na równi traktowana z rodzicami. Z jednej strony zastanawiam się czy to nie trochę samolubne, ale z drugiej każdy ma swoje życie i rodzice chłopaka też powinni to zrozumieć, że syn nie może być na każde skinienie i zawołanie. Dodatkowo, denerwuje mnie brak asertywności chłopaka – jak np. z tym płaceniem za knajpy, a potem oszczędzanie na siłe bo wydał sporo na zapłatę rachunku.
Przepraszam, że się tak rozpisałam ale nie wiem co już robić, brak mi sił. A dodatkowo właśnie padł pomysł na wyjazd wakacyjny w sierpniu i chłopak już został uprzedzony, że to on będzie musiał płacić za rodziców i rodzeństwo z ich współmałżonkami. Na co chłopak się zgodził, a na moje oburzenie, że no trudno, widocznie tak musi być… ☹
Twój facet będzie płacił za urlop swoich rodziców, rodzeństwa i ich współmałżonków?
No chyba wyobraźnia cię trochę poniosła autorko.
Znam ten typ z własnego doświadczenia: gry, ciągłe spóźnienie się, rodzina i jej sprawy ważniejsze od narzeczonej, branie kredytów dla rodzeństwa i rodziców, stałe podporządkowanie pod matki widzi mi się... Zwyczajnie nie warto. Szkoda lat, bo to przypadek beznadziejny, raczej nic się nie zmieni a będzie jeszcze gorzej.
5 2020-07-15 22:02:13 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2020-07-15 22:03:41)
Piszesz, że jest oszczędny, nie lubi szastać pieniędzmi
A fundowanie kolacji więcej od niego zarabiającej rodzinie a nawet wczasów dla 8 osób to nie trwonienie pieniędzy?
Ile on zarabia, że go na to stać?
Do tego jeszcze remonty robi, działki kupuje..
On jest po prostu niedojrzały i dodatkowo uzależniony od własnej rodziny, która nim sprytnie manipuluje dla własnych korzyści. Skrajny przypadek nieodcietej pępowiny.
Uważam tak, jak dziewczyny powyżej, ale dodam coś od siebie...
Nie zauważyłaś, że zaczynasz próbować manipulować nim tak samo, jak jego rodzina? Dysponuj własną kasą, nie cudzą.
Nie odpowiada Ci facet, to się rozstań, ale nie zmieniaj nikogo na siłę. I śmiem twierdzić, że żaden z niego towarzysz życia, skoro nie mieszkacie razem, nie macie wspólnych wydatków, spotykacie się raz w tygodniu i to z wielką łaską. To żaden związek.
możesz się próbować przeprowadzić z nim gdzieś jak najdalej od jego rodziny najlepiej jeżeli C na nim zalezy i to serio powinno jakos pomóc o ile w ogole to wchodzi w gre
Twój facet będzie płacił za urlop swoich rodziców, rodzeństwa i ich współmałżonków?
No chyba wyobraźnia cię trochę poniosła autorko.
Tez tak sądzę. Ta historia się kupy nie trzyma. Zarabia najmniej, a wydaje min. 2 tys miesięcznie na restaurację, sponsoruje swoim szwagrom/szwagierkom wakacje.
Myślę że mocno ubarwiłaś.