Hej,
pisze tutaj bo jestem na rozstaju dróg.
Mam 30 lat - jestem rocznik 1990. 2.5 roku temu skończyłam studia mgr w moim mieście ( jedno z większych w Polsce). Po kilku miesiącach poszukiwań poszłam do pracy na cały etat. Od tamtej pory pracuję w zawodzie w jednym z biur projektowych w moim mieście. Wszystko cacy.
Problem jest taki, że ostatnio szef powiedział mi, że jeszcze dużo mi brakuje do zrobienia uprawnień - na razie przez koronawirusa nie może mi zagwarantować dodatkowego stażu do uprawnień, do egzaminu etc. Kilka inwestycji ( mniejszych) siadło, on sam obecnie nie ma nowych zleceń, a biuro jest duże. Narazie ciągniemy stare zlecenia, odrobinę to się dłuży, na razie tylko koncepcje projektów.
Od marca tego roku dużo się też zmieniło w moim życiu, mam swoje 1 mieszkanie na własność, które niestety wymaga moich nakładów finansowych i całkowitego remontu. Już nie wynajmuję, nie pomieszkuję u rodziców. Jednak większosć wydaję na moje mieszkanie.
Spadły mi dochody- szef czasem ucina nam z pensji ze względu na covid. Chciałam się zawsze rozwijać, zastanawiałam się, że jak pójdę do pracy po studiach to po kilku latach zrobię uprawnienia- myslalam, że będzie to szybciej.
Zaczęłam zastanawiać się czy nie zmienić pracy od przyszłego roku, a może jakieś studia podyplomowe nie w moim mieście, lub pojscie na doktorat.
Myslicie że to dobry pomysl? Chodzi mi o hipotetyczne rozpoczęcie doktoratu w wieku 31 lat. Tyle będę miała za rok. Nie jest to za późno?
Może powinnam otworzyć firmę, załapać się na jakis grant z unii?
POwiem tak, zawsze myslalam, ze rodzice mogą mi pomóc- nie chodzi o finanse ale o pomoc mentalną. W dobie koronawirusa moi rodzice ( i to zrozumiałe) siedzą cicho jak myszki, moja mama jeszcze dorabia do emerytury- pracuje w zawodzie związanym ze złużbą zdrowia. Boi się zarażenia, ciągle jest na jakiś zwolnieniach aby się nie zarazić. Obecnie kiedy przychodzę czy rozmawiam z nimi to tylko o ich pracy i o covid. Bardzo absorbują mnie tymi problemami. Moja mama codziennie prawie do mnie pisze się wyżalić. Mam z tym problem bo czuję ciężar. Staram się wszystko zrozumiec. Ale od marca 2020 jestem przeciążona.
Miałam duże problemy w pracy w tym roku ze względu chyba na to, że nie mam 'maski przed światem' ale nie dostałam żadnej pomocy odmoich rodziców. Nawet słownej. Nie wiem o co chodzi.
Chciałam rok temu założyć firmę, postarać się o grant. Mówiłam o planach rodzicom, zawsze byłam scinana. Po co to robisz, a skąd wezmiesz grant, a jak zaczniesz, nie masz doświadczenia, nie masz zaplecza, najpierw znajdz klientów, a pozniej zakładaj firmę. Po co ci firma, załóż ją z siostrą ( zawsze kiedy mam jakiś plan dla samej siebie , oni mówią mi o tym abym zrealizowała go z siostrą, która notabene jest mlodsza, bardziej swobodna ode mnie, ten sam zawód, ale zawsze jej się pomagało nie mnie -i to ją sie ukierunkowywało mając mnie za przykład - bo ja mogłam popełniac bledy a ona szla po mojej wyznaczonej ścieżce).
Mam niby 30 lat ale od momentu pójscia do tej pracy ( w moim mieście) czujęsię jakbym była w liceum. Jakbym po studiach się cofnęła. Znajome pobierają granty z UE zakłądają firmy, zarabiają i jakos nikt im nic nie mówi, rodzina się nie wtrąca. Moi rodzice kiedys mieli firmę w latach 90 i na pocz 2000. Pozniej splajtowali. Od tamtej pory robią to samo po swojej pracy, hobbistycznie. Kiedy każę im wystawiac to w necie, aby miec dodatkowy dochód, czy na targach, pokazać się ludziom - ja nie mam racji, mnie się nie słucha, oni pracują do szuflady, męczą się a poźniej ciągle mówią ze nie mają pieniędzy.
Kiedy mówię o swoich planach milczą , odwracają wzrok, jakby albo się bali, albo nie umieli czegoś przełknąć.
Mam dylemat. CO byscie na moim miejscu zrobili?
1. Bardziej skupić się na wlasnym zyciu, ogarnięciu mieszkania?
2. Zaprzestać mówić o swoich planach rodzinie, bo albo nikt mnie nie wesprze albo siostra pójdzie łatwiej i szybciej w moje slady, wyznaczonym przeze mnie szlakiem- 'bo tak już u nas jest'( argument).
3. Założyć małą działalność z UE - poczytac więcej , załapać jakis grant i nikomu nie mówić.
4. Zaaplikować za pół roku/za rok na podyplomówkę - w 2 miastach w Polsce na 2 uczelniach sa takie jakie mnie interesują
5. Zaaplikować na doktorat za rok
6. Nikomu nie mówić o swoich planach.
Tak, wiem, ze bardzo się przejmuję, ale czuję się niedostatecznie osowiała przez kilka ostatnich miesięcy. Nie porównuję się z nikim, ale czuję , ze 'siedzę', że jestem młoda a w pracy otoczona kobietami przed 40 które mają małe dzieci, które są na innym etapie życia co ja.
Mam wrażenie, ze i mówię tu poważnie- od początku tego roku kiedy zbyt dużo siedzaiłam sama na home office i zbyt dużo myslalam, wykreowałam sobie wiele jakiś scieżek, ktore nie wiem czy są realne. CO o tym sądzicie? MOże po prostu powinnam zmienić totalnie srodowisko ,poznać nowych ludiz i byc 'szybsza' w działaniu?
Oczywiscie na razie nic się nie dzieję, pracuję w biurze.