Hej,
Mam pewien problem i kompletnie nie wiem co z nim zrobić. Może mi podpowiecie.
Znajomość z pewnym Mężczyzną trwa już trzy lata. I od samego początku była to znajomość nastawiona na romantyczny przebieg.
Pierwszą połowę tej znajomości spędziłam za granicą, ale jakoś udało się to przetrwać. Kolejna połowa już jest budowana "na miejscu". Tylko właśnie z tym budowaniem jest problem...
Pomimo tego, że kontakt mamy ze sobą codzienny to nasze spotkania odbywają się raz w tygodniu, na trzy-cztery godziny (od razu zaznaczę, że nie wpada na seks). Z powodu wydarzeń u jego rodziny (urodziny/imprezy), od kilku tygodni nie możemy się spotkać w weekend. I to tak trwa... Bez widoku na zmianę na lepsze.
Nie znam jego znajomych, ani tym bardziej rodziny. Nie mamy żadnych wspólnych planów. Ja nawet nie mogę powiedzieć, że to jest związek. Bo wydaje mi się, że tak związek nie powinien wyglądać.
Jak z nim o tym wszystkim rozmawiam to według niego wszystko jest dobrze. Uwielbia mnie. Chce się starać i sprawiać, żebym była szczęśliwa. I jak to słyszę to jestem w kropce bo nie mam pojęcia co na to odpowiedzieć... Że nie daje mi szczęścia?
Każdego dnia coraz bardziej mnie męczy ta znajomość bo nie jesteśmy w stanie nic zbudować przy takiej intensywności spotkań, a raczej jego braku. A z drugiej strony, jak mu powiem, że to, co mi daje jest niewystarczające i chcę to skończyć to złamię mu serce.