Zazdrość co się że mną dzieje.... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Zazdrość co się że mną dzieje....

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 242 ]

Temat: Zazdrość co się że mną dzieje....

Zacznę od początku bo myslę że ogólna sytuacja i początki mają znaczenie na stan teraźniejszy. Pochodzę z rodziny dość rozbudowanej zzytej, bliskie przyjacielskie relacje. Wiecie zero stresu jak bałagan. Ktoś przychodzi to jakby był u siebie w domu. Mąż mała rodzina, mało że sobą związana. Rodzice tylko że sobą. Odwiedziny kogoś z rodziny to takie oficjalne przy stole kawa, herbata itd. Rodzina o modelu bardzo tradycyjnym w sensie mąż pan i władca.Do tego z tego co wiem teraz w sensie dosłownym również. Byliśmy para przez 2 lata na zasadzie spotkań. Ja pochodze z małej miejscowości mąż z dużego miasta. Z racji pracy w mieście i możliwości finansowych zamieszkaliśmy z teściami. Dom w którym mamy osobne piętro. Osobno ale razem. Tu zaczęły się schody bo już od początku bardzo ciężko głównie dla mnie. Całkiem inne życie w wielu ograniczeniach które dla osoby zawsze decydującej o sobie były ciężkie. Mąż pomiędzy młotem a kowadłem lawirował pomiędzy nami. Jakoś się kręciło przede wszystkim ja - tak to widzę dostosowanie się do zasad domowych teściów. Mało wizyt. Mało odwiedzin. Zawsze zapowiedziane. Mąż wg mnie to rodzaj uzależnienia, teściowa również pod teścia. Wszystko aby on był zadowolony. Mąż pracował ja(przeciętna praca) również. Jedno dziecko, drugie. Mieszkanie nadal z teściami jakoś się ułożyło. Dostosowałam się w sumie a oni przywykli do mnie. Mąż z charakteru tych co nie lubią podejmować decyzji a jak już ją podejmą to i tak moja wina. Przykład. Poszliśmy na zakupy miał zabrać torbę, nie zabrał i oczywiście kogo wina moja bo mu nie przypomniałam. W związku z tym wiele decyzji podejmuje sama bo i tak zawsze jestem winna to co za różnica za co. Mąż zarzuca mi że o wszystkim chce Ja decydować tylko że on decyduje jeśli już o rzeczach korzystnych dla niego. Gdybym nie walczyła o swoje nic bym nie miała nic. W pewnym sensie wepchnął mnie w życie osoby która znalazła taka pracę aby była blisko domu i w godzinach abym ja mogła ogarniać wszystko. Mąż coś tam robi, pomaga, gotuję ale na zasadzie on może ja muszę. I tak sobie żyliśmy 15 lat w pewnym sensie w podobny sposób zamknięci. Bez jakiś większych imprez wyjść, grup znajomym delegacjii itp. Powiedzmy status towarzyski podobny. Ja z musu on bo tak było. Na zewnątrz mąż towarzyski i lubiany pomocny Bardzo dobry kontakt z kobietami bo pomaga, wysługa pozartuje. Zawsze taki był żeby nie było. W domu różnie, humorzasty często niezadowolony. W związku z tym i ja często zła. Zawsze były koleżanki w związku z tym plotki. W jednym przypadku bardzo zazdrosny narzeczony zrobił mojemu mężowi awanturę. W innym przypadku przez wiele lat koleżanka z którą się lubił w pracy co jak to w pracy chodziły plotki ze może się mają ku sobie. Nawet dostałam anonim że mąż ma romans. Od około 2 lat mąż zmienił pracę na taką która go bardzo interesuje. Praca bez stałych godzin z ludźmi a do tego w miłym młodym i ciekawym towarzystwie. Mąż zaczął się rozwijać. Jeździ na szkolenia. Towarzystwo lubi się bawić więc często są imprezy i spotkania powiedzmy pracownicze ale bardziej na zasadzie że się lubią to się spotykają. Mąż zaczął dużo wychodzić. Rozwinął się towarzysko gdzie ja zostałam w tym punkcie w domu przy garach. Zaczęłam się z nim bardzo kłócić o tą nierówność bo ze Mną ma wyjść czy z rodziną to zmęczony ale z towarzystwem to już nie. Tam miły dusza towarzystwa a tu lepiej zejdź mi z drogi. Z zasady wszystko na mojej głowie raczej. Mąż zaczął trochę bardziej się starać. Zaczęliśmy trochę wychodzić. Tam gdzie powiedzmy można było iść z osobą towarzyszącą mnie zabiera itd. Bardziej mi okazywał uczucie. W sumie starał się. Jego praca jest jaka jest, nie chce go ograniczać z drugiej strony przez to ja czuję się jeszcze bardziej ograniczona bo ja muszę ustawić się pod jego życie. Dzieci wczesno nastoletnie. Chcę aby choć jeden rodzic był z nimi. No i ostatnio pojawiła się kolejna koleżanką. Gada sobie z nią pisze. Ona jest w jego pracy więc mają wspolne tematy i zainteresowania. Ona jest po rozwodzie dość ciężkim więc opowiada swoje żale. I tu nadchodzi moja wielka zazdrość. Coś mi się strasznego stało, czuję się mega zazdrosna, ciągle się czepiam. Mąż mówi że on nic złego nie robi że to tylko znajowa że mam coś z głową. Lubi ja ogólnie tylko tyle, że kocha mnie. I powiem Wam że dla osoby która nic nie zrobiła moje zachowanie może być straszne. Wszędzie się doszukuje ze np wyszedł wcześniej do pracy to może chce sobie z nią pogadać. Czuję straszny gniew, bezsilność i zazdrość. Prosiłam żeby że względu na mnie jakoś ograniczył kontakty a on twierdzi że wcale nie ma ich dużych i nie będę mu dyktować z kim ma rozmawiać a z kim nie. Ze to jest chore. I w sumie ja się z nim zgadzam ale nie mogę się opanować. Czuję jakbym na duszy miała jakiś głaz który nie chce zejść ze mnie. Mąż się wscieka ze mu wkładam kobiety do łóżka, jak on się ma czuć, że nic złego nie robi. Potrzebuję rady jak sobie radzić. Innego spojrzenia na to wszystko. Nie chcę rad typu, psycholog bo to wiem jakby co. Nie chcę zacząć żyć swoim życiem bo sądzę że się totalnie rozjedziemy a nie chce żyć razem ale osobno. Czuję jak jakimś zamkniętym kręgu strachu. I chce powiedzieć że wierzę że mąż mnie nigdy nie zdradził bo nie mam dowodów ani nawet jakiś większych sytuacji żeby moglło tak być. Zawsze miał dobry kontakt z dziewczynami po prostu. Jedynie te różne plotki czy donośy więc niemiłe dla mnie rzeczy. Próbuję sobie to poukładać. Jakoś dać radę. Potrzebuję Waszych opinii. Odpowiem na pytania jeśli będę mogla. Mąż się czuję osaczony a ja z jednej strony go rozumiem a z drugiej on ma w nosie i sobie kontynuje znajomość nie patrząc na przeszłość i że to coś mnie boli. Bo to tylko znajoma i nie ma sobie niż do zarzucenia. A ja się boję że teraz znajoma ze w pewnym momencie przestanie nią być. On tego nie rozumie. Ja z tych co nie idą na kawę z kolegą aby dmuchać na zimne a on nie. Sytuacja się pogarsza bo mąż zaczyna mi nie mówić np z nią gada bo zna reakcje a z drugiej strony to budzi we mnie kolejne podejrzenia.Pezepraszam za tak długi post ale chciałam przedstawić jak najbliżej sytuację.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

By żyć własnym życiem, trzeba to własne życie mieć.

Pamiętasz jeszcze co lubisz?
Pamiętasz, czym się cieszyłaś?
Pamiętasz, co w pozytywny sposób ponosiło Ci adrenalinę?

Mam wrażenie, że weszłaś w różne role, ale zapomniałaś o dbaniu o najważniejszą osobę, o siebie.

3

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Trochę nie pamiętam. Moje życie było inne o rzeczywistość była inna. Teraz pewne rzeczy są niemożliwe. Fakt że w pewien sposób żyje życiem męża do tego czuję się bardzo  odpowiedzialna za dzieci i tego że np jego nie nie wyobrażam sobie ze nie ma i mnie. Do tego jakbym poszła na jakiś kurs czy szkolenie to trochę mnie zniechęca bo mam uczucie wzięcia na bary kolejnego obowiązku. Jak się idzie np na angielski to trzeba się uczyć przecież a i tak brakuje mi czasu.

4 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-07-06 08:38:31)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

A ja nie o tym, iż przed urodzeniem dzieci Twe życie było inne, ani o kolejnych obowiązkach, tylko o przyjemnościach. TU I TERAZ. Może nią być na przykład 15 minut leżenia do góry brzuchem z ciekawą książką w ręku, półgodzinny spacer bez obowiązków, za to z ciekawą osobą - sobą, it.d.


"Z pustego i Salomon nie naleje". Z czego Ty czerpiesz swą energię? Gdzie i czym doładowujesz swe akumulatory?
Mam wrażenie, że od dawna Twa lampa alarmowa pali się czerwonym ciągłym światłem, ale i ono coraz słabsze.


Czego dzieciom jest potrzeba? Matki.
A czego bardziej? Szczęśliwej matki.

5

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Zgadzam się z Wielokropkiem.
Stałaś się taką Matką Polką. Poświęciłaś się dla męża i dzieci. Czy one potrzebują ciągle Twojej obecności? Wczesno- nastoletnie, czyli maja swoje zainteresowania i kolegów. Zaczynają mniej spędzać czasu z rodzicami. Więc możesz poszukać czasu dla siebie.
A mężowi jest wygodnie. Ty masz zaplecze na głowie, a on może się rozwijać. Może troszczyć się o innych, bo nie musi o najbliższych - przecież Ty to świetnie robisz. I sama o siebie także świetnie się troszczysz.
Mam wrażenie, że jego koleżanka jest taka ciekawa, bo go potrzebuje i ma ciekawe problemy, za które on nie odpowiada. Może bezpiecznie sobie doradzać i pocieszać, bo one go nie dotyczą.
Problemy domowe nie są ciekawe. Są żmudne i nudne, a poza tym ponosi odpowiedzialność za ich rozwiązanie, gdy są na jego głowie. Więc zwalił to na Ciebie.

6

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Ja potrafię nic nie robić. Kocham książki. Czytam. Nie mam z tym problemu. Bardziej czuję się zamknięta w domu. To jest tak że nie zostanę np na kawie z koleżanką z którą się spotkam na ulicy bo muszę iść do domu bo dzieci czekają. Mąż nie ma takich problemów. Do tego mam wrażenie że męża ten nowy swia pociąga ze chce w nim być a ja się miotam jakbym przeczuwała jakieś zło. Tylko może tego zła tam wcale nie ma. Tak jak dziewczyny piszą że np nie zauważyły ze coś się zmienia w związku i np doszło do zdrady. Mi się wydaje że to ten punkt i nie wiem w jaka stronę iść. Co zrobić aby było jaknajlepiej a może wcale nie. Nie ufam swoim osądom. Może prostu trochę inne nieznane i życie i jak się w nim ułożyć?

7

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

(...) Bardziej czuję się zamknięta w domu. To jest tak że nie zostanę np na kawie z koleżanką z którą się spotkam na ulicy bo muszę iść do domu bo dzieci czekają. (...)

Sama się w domu-klatce zamknęłaś i udowadniasz sobie, że musisz tam tkwić. Nastolatkom naprawdę nic się nie stanie, nie przeżyją traumy, gdy matka pójdzie na kawę z koleżanką.

Uznałaś i nie zamierzasz tego zmienić, że Twoje prawa są znacznie mniejsze (jeśli jakiekolwiek) od praw męża, od praw dzieci; jesteś za nimi na odległym szarym końcu. Możesz to zmienić?

8

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Pewnie mogę tylko to moja własna praca nad sobą się kłania żeby sama sobie dać przyzwolenie. Tu się kłania model rodziny tradycyjnej w domu mojego męża który wkłada mi również na barki poczucie winy, że to matka jest odpowiedzialna za wszystko. Tu muszę się zmierzyć nie tylko że sobą ale osądem zewnętrznym. Będę nad tym pracować. Do tego moja praca jest nudna i bez jakiś perspektyw i towarzysko żadna. Myślę że jestem też zmęczona jakąś dziwna walka o swój kawałek podłogi.

9 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-07-06 09:26:29)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Z Twych postów nie wynika, że do tej pory walczyłaś.
Masz wpływ na swe zachowanie, na zachowanie innych (w tym męża) bezpośredniego wpływu nie masz, ale i oni będą musieli się dopasować do zmian wprowadzonych przez Ciebie.

Pamiętasz, jaką byłaś osobą dawniej? Pamiętasz, w jakiej kobiecie mąż się zakochał? Jaką dzisiaj jesteś? Tylko, proszę, nie zasłaniaj się dziećmi jak jakimś sztandarem. Nie ma dzieci, które są szczęśliwe, bo ich matka się dla nich poświęciła.
I, wybacz, uciemiężona matka-Polka jest aseksualna.

Wiem, że warto walczyć z samą sobą o siebie.

10

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Tylko po co on do niej pisze gada dzwoni czy odwrotnie. Może sobie z kumplami gadać. Ja tego nie rozumiem. To nie jest dla mnie właściwe. On nie uważa że robi coś złego. Tu się rozmijamy. On uważa że jakby do kumpla się odzywal a mi jednak ta płeć przeszkadza. To mi nie pasuje, jest dziwne. Nie radzę sobie z tym.

11

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Dzwonią/piszą, bo chcą, bo mają wspólne tematy, bo lubią siebie, bo są siebie ciekawi, bo... . Wyliczać można bez końca.


Zwykle jest tak, że przyznając sobie większe prawa niż dotąd (co z tego, że teoretycznie się je ma, gdy z nich świadomie się rezygnuje), że wstając z klęczek i stając mocno na swych nogach, osoby zyskują pewność siebie, doceniają siebie, dokonują zmian w swym myśleniu i  sobie, i o relacjach. Przez to stają się wyraźne a ich głos, choć spokojny, jest mocny i liczący się.


I po raz kolejny na tym forum napiszę.
Zajmowanie się innymi osobami, ich motywacją i ich zachowaniem skutecznie odsuwa na odległy plan własną osobę i w niebyt posyła pracę nad sobą.

12

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Wielokropek napisał/a:

Dzwonią/piszą, bo chcą, bo mają wspólne tematy, bo lubią siebie, bo są siebie ciekawi, bo... . Wyliczać można bez końca.


Zwykle jest tak, że przyznając sobie większe prawa niż dotąd (co z tego, że teoretycznie się je ma, gdy z nich świadomie się rezygnuje), że wstając z klęczek i stając mocno na swych nogach, osoby zyskują pewność siebie, doceniają siebie, dokonują zmian w swym myśleniu i  sobie, i o relacjach. Przez to stają się wyraźne a ich głos, choć spokojny, jest mocny i liczący się.


I po raz kolejny na tym forum napiszę.
Zajmowanie się innymi osobami, ich motywacją i ich zachowaniem skutecznie odsuwa na odległy plan własną osobę i w niebyt posyła pracę nad sobą.

Chyba chciałabym żeby było jak przedtem a tu są zmiany na które nie mam wpływu. Myślę że będzie co ma być ale mam problem z akceptacją tego stanu. Mogę się z tym wszystkim pogodzić tylko nie wiem jak. Mogę stać okoniem i mogę się rozstać. Szukam czegoś co mi pozwoli bardziej zainwestować w siebie. W poczucie własnej wartości. Nie mogę nic znaleźć na tą chwile. Jakąś pustka mnie ogarnia. Na zewnątrz raczej jestem pewna siebie ale w środku już nie.skończyłam 40widze jak się zmieniam. Moja samoocena spada. Chciałabym zaangażować się w coś to też da mi mój świat osobny od męża i rodziny. Tak to jest mój problem tylko że go nie ogarniam.

13 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-07-06 13:14:00)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Nie wiem, jaka byłaś przed ślubem, ale teraz jesteś z zewnątrz sterowna: mąż już nie chce, byś oplatała się wokół niego (dzieciom też to nie służy, zresztą i tak wyjdą z domu; syndrom opuszczonego gniazda przed Tobą), to usiłujesz znaleźć oparcie znowu w czymś na zewnątrz Ciebie. I tak, z jednej zależności, przejdziesz w kolejną i po jakimś czasie po raz kolejny staniesz przed identycznym dylematem. Póki nie będziesz silna (ale i słaba) dla samej siebie, póki dla samej siebie nie będziesz wartościową, póty smutne wieść będziesz życie. Zaangażuj się nie w coś, ale w siebie.


Ponieważ w pierwszym poście przestrzegłaś przed udzielaniem pewnej rady, to nie wspomnę nic, że będąc na Twym miejscu zainwestowałabym w siebie i swą psychoterapię.

14 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2020-07-07 08:05:40)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Moja samoocena to jedno ale drugie pytanie brzmi dlaczego nie ufam mezowi. Bo w sumie gdybym mu ufała to nie wiem co, nawet myśl by mi nie przeszło że mógłby mnie zdradzic. I tak sobie nad tym myślę i myślę że ja dopiero niedawno przejżałam na oczy że świat nie jest taki uczciwy. Ze faceci zdradzają i perfidnie oszukują swoje żony i partnerki, że lekka ręką wymieniają je na młodszy model. Ze nie ma niczego pewnego. Ze nie ma nigdzie bezpieczeństwa i ostoi. Że ludzie są okrutni, że mówią jedno a robią drugie, że nie można nikomu ufać.  Tak naprawdę człowiek jest sam. Ja wszystko wiem, że pewne rzeczy nie mamy wpływu ale związek to dwie osoby. To komunikacja i zrozumienie także partnera dlatego staram się rozumieć męża ze dla niego to tylko znajoma jednak moje wewnętrzne granice biją na alarm bo dla mnie są przekroczone. Może ja mam je za blisko, nie wiem ale zalatuje mi to nie lojalnością i stąpaniem po cienkim gruncie. Stąd moje pytanie. Czy moje granice są tak wyśrubowane ze aż absurdalne? Nie chce udawać tego kim nie jestem. Edytuje aby dodać coś w sprawie dzieci. Zdecydowanie nie jestem matka Polka. Nie mam problemu gdy ich nie ma. Cieszę się luzem i że nic nie muszę robić. Ja mam poczucie że skoro mam dzieci i powołałam je na świat to nie po to żeby wychowywała je ulica bo np rodzice pracują całe dnie i nie widzą co się u dzieci dzieje. Ja z nimi jestem. Chcę wiedzieć co u nich mieć więź, uczestniczyć w ich życiu i wyłapywać jak coś złego zacznie się dziac. Skoro mąż tego nie robi to robię to ja żeby potem nie było że nie widziałam  i nie reagowałam.

15

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Wbrew temu co napisałaś samoocena łączy się z ufnością. Kiepskiej samoocenie towarzyszy brak zaufania.



I do tej pory nie wiedziałaś, że ludzie (bo nie tylko mężczyźni) zdradzają, że są zdradzani (i nie tylko kobiety)? Wolne żarty.

16

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

No, ale czego się boisz? Że Cię zdradzi? Że odejdzie?
Kolejne pytanie: dla czego tego się boisz?

17 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2020-07-07 08:38:18)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Wielokropek napisał/a:

Wbrew temu co napisałaś samoocena łączy się z ufnością. Kiepskiej samoocenie towarzyszy brak zaufania.



I do tej pory nie wiedziałaś, że ludzie (bo nie tylko mężczyźni) zdradzają, że są zdradzani (i nie tylko kobiety)? Wolne żarty.

Wiedziałam ale wydawało mi się że to rzadkość że to raczej odosobnione przypadki, tak samo przemoc czy narkotyki i nagle przebudzenie. Wychowałam się w fajnej dużej rodzinie. Nie było w moim otoczeniu rozwodów, jakiś większych patologi. Zakładałam że tak jest wszędzie. Jak to moja siostra mówi. Rodzice nas za dobrze wychowali. I nagle zaczęłam to widzieć obok siebie że to jest blisko, że to nie rzadkość a już robi się standardem. 
Aaa i wiedzieć to nie znaczy faktycznie "wiedziec" uzmysłowić sobie, odczuć, zauważyć. Teraz poczułam i zauważyłam co to jest.

18

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Marata napisał/a:

No, ale czego się boisz? Że Cię zdradzi? Że odejdzie?
Kolejne pytanie: dla czego tego się boisz?

Tak boję się. Bo go kocham, bo nie chce stracić rodziny. Bo bycie z nim blisko jest dla mnie ważne. A dla mnie to byłby koniec. Miałam też partnera który zostawił mnie dla naszej wspólnej znajomej stąd być może nie wierzę w przyjaznie damsko męskie.

19

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

To wszystko wypływa z twojej samooceny, nie próbuj tego tłumaczyć jakimiś zawiłymi historiami i wielką miłością do męża. Boisz się, że w porównaniu do innych kobiet wypadasz słabo i mąż uzna je za bardziej interesujące, że czas z nimi będzie ciekawszy i lepszy niż z tobą, nie dlatego ze macie dzieci i go tam mocno kochasz.

20

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Wiem jedno, związek bez zaufania nie ma sensu.


Po napisaniu przeze mnie poprzedniego posta, edytowałaś swój

Tancerkaja napisał/a:

(...) Ja mam poczucie że skoro mam dzieci i powołałam je na świat to nie po to żeby wychowywała je ulica bo np rodzice pracują całe dnie i nie widzą co się u dzieci dzieje. Ja z nimi jestem. Chcę wiedzieć co u nich mieć więź, uczestniczyć w ich życiu i wyłapywać jak coś złego zacznie się dziac. Skoro mąż tego nie robi to robię to ja żeby potem nie było że nie widziałam  i nie reagowałam.

Ooooo! Strzelasz z grubej rury.
W którym miejscu proponowałam, by wasze dzieci były wychowywane przez ulicę?
Kiedy nalegałam, byś nie miała z nimi więzi, nie uczestniczyła w ich życiu?
Kiedy namawiałam, by nie było Cię w domu całymi dniami?

Przypomnę, napisałam tylko, że nastolatkom nic się nie stanie, gdy pod nieobecność w domu swego męża, ojca dzieci, pójdziesz z koleżanką na kawę.
Z jakiegoś jednak powodu napisałaś to, co napisałaś. Dla mnie to decyzja, wycofuję się z dyskusji.

21

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
krolowachlodu87 napisał/a:

To wszystko wypływa z twojej samooceny, nie próbuj tego tłumaczyć jakimiś zawiłymi historiami i wielką miłością do męża. Boisz się, że w porównaniu do innych kobiet wypadasz słabo i mąż uzna je za bardziej interesujące, że czas z nimi będzie ciekawszy i lepszy niż z tobą, nie dlatego ze macie dzieci i go tam mocno kochasz.

Moja samoocena się obniżyła co nie znaczy że jest całkiem na dnie. W pewnym sensie masz rację no nowe jest często ciekawsze od starego. A tak ogolnie ja prawdę jestem ładna i całkiem zgrabna. Do tego jestem bardzo zaradna i dałabym sobie radę sama.

22

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Wielokropek napisał/a:

Wiem jedno, związek bez zaufania nie ma sensu.


Po napisaniu przeze mnie poprzedniego posta, edytowałaś swój

Tancerkaja napisał/a:

(...) Ja mam poczucie że skoro mam dzieci i powołałam je na świat to nie po to żeby wychowywała je ulica bo np rodzice pracują całe dnie i nie widzą co się u dzieci dzieje. Ja z nimi jestem. Chcę wiedzieć co u nich mieć więź, uczestniczyć w ich życiu i wyłapywać jak coś złego zacznie się dziac. Skoro mąż tego nie robi to robię to ja żeby potem nie było że nie widziałam  i nie reagowałam.

Ooooo! Strzelasz z grubej rury.
W którym miejscu proponowałam, by wasze dzieci były wychowywane przez ulicę?
Kiedy nalegałam, byś nie miała z nimi więzi, nie uczestniczyła w ich życiu?
Kiedy namawiałam, by nie było Cię w domu całymi dniami?

Przypomnę, napisałam tylko, że nastolatkom nic się nie stanie, gdy pod nieobecność w domu swego męża, ojca dzieci, pójdziesz z koleżanką na kawę.
Z jakiegoś jednak powodu napisałaś to, co napisałaś. Dla mnie to decyzja, wycofuję się z dyskusji.

Wielokropek masz rację z tym zaufaniem. Stąd próbuje coś z tym zrobić i szukam rozwiązania które mi pomoże bo to we mnie jest jakiś problem i szukam go. Tak jak pisałam moje granice są blisko mnie stąd mąż który ma je dalej wzbudza we mnie niepokój. To tak jakbym widziała przepaść w oddali. Od razu idę w inna stronę. Mąż idzie ale czy zawróci.
Co do dzieci zrozumiałam co napisałas. Może ja się nie precyzyjnie wyrażam. Ja chodzę na kawę. Ogólnie spotykam się z kolezankami bardziej chodzi mi o spontanicznosc o branie czegoś co w tym momencie mi pasuje (mąż to ma) a co nie zawsze jest dobre dla rodziny gdybyśmy oboje tak postepowali. Stąd może ta gruba rura jak to nazwałaś.

23

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Wiem jedno, związek bez zaufania nie ma sensu.


Po napisaniu przeze mnie poprzedniego posta, edytowałaś swój

Tancerkaja napisał/a:

(...) Ja mam poczucie że skoro mam dzieci i powołałam je na świat to nie po to żeby wychowywała je ulica bo np rodzice pracują całe dnie i nie widzą co się u dzieci dzieje. Ja z nimi jestem. Chcę wiedzieć co u nich mieć więź, uczestniczyć w ich życiu i wyłapywać jak coś złego zacznie się dziac. Skoro mąż tego nie robi to robię to ja żeby potem nie było że nie widziałam  i nie reagowałam.

Ooooo! Strzelasz z grubej rury.
W którym miejscu proponowałam, by wasze dzieci były wychowywane przez ulicę?
Kiedy nalegałam, byś nie miała z nimi więzi, nie uczestniczyła w ich życiu?
Kiedy namawiałam, by nie było Cię w domu całymi dniami?

Przypomnę, napisałam tylko, że nastolatkom nic się nie stanie, gdy pod nieobecność w domu swego męża, ojca dzieci, pójdziesz z koleżanką na kawę.
Z jakiegoś jednak powodu napisałaś to, co napisałaś. Dla mnie to decyzja, wycofuję się z dyskusji.

Wielokropek masz rację z tym zaufaniem. Stąd próbuje coś z tym zrobić i szukam rozwiązania które mi pomoże bo to we mnie jest jakiś problem i szukam go. Tak jak pisałam moje granice są blisko mnie stąd mąż który ma je dalej wzbudza we mnie niepokój. To tak jakbym widziała przepaść w oddali. Od razu idę w inna stronę. Mąż idzie ale czy zawróci.
Co do dzieci zrozumiałam co napisałas. Może ja się nie precyzyjnie wyrażam. Ja chodzę na kawę. Ogólnie spotykam się z kolezankami bardziej chodzi mi o spontanicznosc o branie czegoś co w tym momencie mi pasuje (mąż to ma) a co nie zawsze jest dobre dla rodziny gdybyśmy oboje tak postepowali. Stąd może ta gruba rura jak to nazwałaś.

Nie zawsze jest dobre dla rodziny.... no spadłam z krzesła teraz. To że spontanicznie pójdziesz na kawę z koleżanką nie będzie dobre dla twojej rodziny? Jesteś moja droga matką polką w stu procentach i dopóki nie przyznasz tego sama przed sobą to nie znajdziesz tego problemu który cię gnębi. Nikt w domu za tobą płakać nie będzie jak przyjdziesz 2h później niż planowałaś. Baaa! Może nawet nikt nie zauważy, że cię nie ma big_smile Między zaniedbywaniem dzieci a spontaniczną zmianą planów na popołudnie jest droga tak daleka że to nawet nie wiem jak skomentować big_smile

24

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Zrozumiałaś jedno, napisałaś drugie; sama wiesz, dlaczego.




Wiem, że próbowanie jest świetnym usprawiedliwieniem nicnierobienia.

Skoro masz problem ze sobą, skoro nie ufasz, skoro ustawiłaś swe granice tak blisko siebie, skoro dawne doświadczenia negatywnie interweniują w teraźniejszość, skoro masz niską samoocenę, skoro musisz być potrzebna, skoro..., skorzystaj z psychoterapii. Tam w bezpiecznych warunkach skonfrontujesz się (ale tylko gdy podejmiesz taką decyzję) ze swymi demonami.

25

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
krolowachlodu87 napisał/a:
Tancerkaja napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Wiem jedno, związek bez zaufania nie ma sensu.


Po napisaniu przeze mnie poprzedniego posta, edytowałaś swój
Ooooo! Strzelasz z grubej rury.
W którym miejscu proponowałam, by wasze dzieci były wychowywane przez ulicę?
Kiedy nalegałam, byś nie miała z nimi więzi, nie uczestniczyła w ich życiu?
Kiedy namawiałam, by nie było Cię w domu całymi dniami?

Przypomnę, napisałam tylko, że nastolatkom nic się nie stanie, gdy pod nieobecność w domu swego męża, ojca dzieci, pójdziesz z koleżanką na kawę.
Z jakiegoś jednak powodu napisałaś to, co napisałaś. Dla mnie to decyzja, wycofuję się z dyskusji.

Wielokropek masz rację z tym zaufaniem. Stąd próbuje coś z tym zrobić i szukam rozwiązania które mi pomoże bo to we mnie jest jakiś problem i szukam go. Tak jak pisałam moje granice są blisko mnie stąd mąż który ma je dalej wzbudza we mnie niepokój. To tak jakbym widziała przepaść w oddali. Od razu idę w inna stronę. Mąż idzie ale czy zawróci.
Co do dzieci zrozumiałam co napisałas. Może ja się nie precyzyjnie wyrażam. Ja chodzę na kawę. Ogólnie spotykam się z kolezankami bardziej chodzi mi o spontanicznosc o branie czegoś co w tym momencie mi pasuje (mąż to ma) a co nie zawsze jest dobre dla rodziny gdybyśmy oboje tak postepowali. Stąd może ta gruba rura jak to nazwałaś.

Nie zawsze jest dobre dla rodziny.... no spadłam z krzesła teraz. To że spontanicznie pójdziesz na kawę z koleżanką nie będzie dobre dla twojej rodziny? Jesteś moja droga matką polką w stu procentach i dopóki nie przyznasz tego sama przed sobą to nie znajdziesz tego problemu który cię gnębi. Nikt w domu za tobą płakać nie będzie jak przyjdziesz 2h później niż planowałaś. Baaa! Może nawet nikt nie zauważy, że cię nie ma :D Między zaniedbywaniem dzieci a spontaniczną zmianą planów na popołudnie jest droga tak daleka że to nawet nie wiem jak skomentować :D

słowo pisane nie jest moja mocna stroną. Łatwo jest nie zrozumieć co druga osoba ma na myśli. Ciężko jest przedstawić złożoność pewnych rzeczy i relacji rodzinnych gdy to wbrew wszystkiemu ja w całym naszym domu jestem najbardziej wyluzowana pod względem roli matki i kobiety w domu. Uważam że jestem bardzo waleczna bez bezpośrednich konfliktow i ciągle walczę ze wszystkimi, ich podejściem ze mam sprzątać gotować siedzieć z dziećmi. Wychodzić tylko z mężem itd itd Fakt dobrze trafiają w poczucie mojej odpowiedzialności bo tam jestem słaba. Ale poza tym brak możliwości życia tak jak się chce jest wielkim ciężarem głównie dla mnie bo mąż w tym domu żył i jest przyzwyczajony a poza tym jest facetem to nic nie musi wg standardów tego domu.

26

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

(...) ja w całym naszym domu jestem najbardziej wyluzowana pod względem roli matki i kobiety w domu. Uważam że jestem bardzo waleczna bez bezpośrednich konfliktow i ciągle walczę ze wszystkimi, ich podejściem ze mam sprzątać gotować siedzieć z dziećmi. Wychodzić tylko z mężem itd itd Fakt dobrze trafiają w poczucie mojej odpowiedzialności bo tam jestem słaba. Ale poza tym brak możliwości życia tak jak się chce jest wielkim ciężarem głównie dla mnie bo mąż w tym domu żył i jest przyzwyczajony a poza tym jest facetem to nic nie musi wg standardów tego domu.

To kolejny (jeśli nie podstawowy) powód, dla którego będąc na Twym miejscu błyskawicznie znalazłabym psychoterapeutę i podjęła pracę nad sobą, nad swym sposobem myślenia.

27

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Wielokropek napisał/a:

Zrozumiałaś jedno, napisałaś drugie; sama wiesz, dlaczego.




Wiem, że próbowanie jest świetnym usprawiedliwieniem nicnierobienia.

Skoro masz problem ze sobą, skoro nie ufasz, skoro ustawiłaś swe granice tak blisko siebie, skoro dawne doświadczenia negatywnie interweniują w teraźniejszość, skoro masz niską samoocenę, skoro musisz być potrzebna, skoro..., skorzystaj z psychoterapii. Tam w bezpiecznych warunkach skonfrontujesz się (ale tylko gdy podejmiesz taką decyzję) ze swymi demonami.

Myślę o tym aczkolwiek póki co proboje sobie radzić sama. Koniec końców wszystko musimy zrobić sami bo nikt nie jest w stanie zrobić tego za nas. Dziękuję za dyskusje. Będę myśleć nad zmianami w tym co napisałyście. Gdzie mogę jeszcze w zgodzie ze sobą otwierać nowe drzwi.

28

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

Myślę o tym aczkolwiek póki co proboje sobie radzić sama. Koniec końców wszystko musimy zrobić sami bo nikt nie jest w stanie zrobić tego za nas. (...)

"Myślę", "próbuję", "musimy".
Zdecydowałaś o sposobie życia. Skoro tak, to nikomu nic do tego.

29

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Tak sama umrę, tak sama musiałam poradzić sobie z chorobą i śmiercią bliskiej osoby bo nikt nie jest w stanie za kogoś przepracować emocji mimo najlepszego wsparcia. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

30

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Mieszkasz w tym domu już 15 lat. Kawał czasu. To jest już Twój dom. Sama także go tworzysz i masz ogromy wpływ na jego funkcjonowanie. Na funkcjonowanie Twojej rodziny także.
Może pora zacząć coś zmieniać?
Może pora zająć się sobą? Albo czymś, co sprawia Ci przyjemność?
Ja poszłam na studia, zaczęłam pracować w moim wymarzonym zawodzie.
Wyszłam ze strefy komfortu, trochę obowiązków przejął mąż (bo musiał) i jakoś to dalej funkcjonuje. Świat się nie zawalił, mąż nie ma czasu na głupoty. A ja stałam się bardzo dla niego interesująca - mamy o czym pogadać (oprócz co u dzieci - niech sam się zorientuje i zobaczy), na koleżanki już nie ma czasu i ochoty (nudne są ze swoimi wydumanymi problemami), i stara się o mnie smile
Bo odczuł, że bez niego świetnie dam sobie radę, że tak na prawdę jestem z nim bo chcę, a nie bo muszę. Bo miłość po tylu latach potrzebuje czegoś więcej niż wiechcia kwiatków i buzi na dobranoc, a gołe słówka już dawno nie działają.
Nie mówię, że mamy drugi miesiąc miodowy, ale zaczął widzieć MNIE. Ale najpierw ja musiałam dostrzec siebie. Okazało się, że moim celem i szczęściem największym z możliwych wcale nie było wychowywanie dzieci, a po prostu spełnione życie rodzinne (mąż w takim samym stopniu ponosi odpowiedzialność za nie, jak ja), zawodowe (tu moja inicjatywa) i kontakty z ludźmi dla mnie wartościowymi (a nie tylko mamuśki, zupki, kupki, i co będzie na obiad?).

31 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-26 19:00:00)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Wcieło mi mega długi post ale w skrócie po powyższych wydarzeniach przyłapałam męża na pisaniu erotycznym z 1 z koleżanek. Mocno to przeżyłam ale przebaczyłam. Trwało to ok roku żebym się nieco pozbierała. Niestety w lipcu zeszłego roku odkryłam meza romans kilku miesięczny. Po odkryciu powiedział że się zakochał ale zarzekał się że kocha nas i chce być z nami. Po trzech kolejnych msc przyłapałam go w hotelu z kochanką. Wywalilam go z domu i tu jest ciąg dalszy. Próbował popełnić samobójstwo. Przynajmniej tak mówi. Namawiałam go żeby tego nie robił i udało się jednak od tego momentu mąż chce wrócić do domu. Minęło pół roku.Definitywnie rozstał się z kochanką. Przeżył ciężkie chwile bo pierwszy raz został.naprawde sam... Wciąż mówi że mnie kocha, że wszystko naprawi . Prosi błaga. Poszliśmy na terapię jednak ja jestem zablokowana. Nie ufam mu,   czuje się beznadzirjnie.Dzieci chcą tatę w domu. Nadmiernie że mieszkam u w domu rodzinnym męża i ostatnio oświadczył mi że się wprowadza czy chcę czy nie bo sytuacja finansowa mu nie pozwala na wynajem a poza tym to jego dom. Czuje się osaczona, chciałabym jakoś podejść do tego że może się uda naprawić ale nie mogę. Im bardziej on naciska jest gorzej.

32

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Cd. moja sytuacja jest trudna. Mieszkam u teściów. Mogę się wyprowadzić do domu rodzinnego ok godziny od domu. Dzieci nie chcą iść ze mną, tu mają swój świat, szkoły przyjaciół. To już ten etap że znajomi są mega ważni... Dzieci 18 i 15 lat. Chcą pogodzenia, wiadomo. Mąż wydaje się szczery ale jak już pisałam wcześniej ciągle przepraszał, zarzekał się a przekraczał kolejne granice związku. Nie wierzę mu. Czuje się fatalnie. Jego rychłą przeprowadzka do domu przymusza mnie do podjęcia decyzji której nie potrafię podjąć. Chodzę na psychoterapie jednak nie potrafię się zdecydować na nic. Jestem niebu siebie, dzieci być może tu zostaną a jeśli nawet odejdą będą nieszczesliwe. Nie wiem co robić. Jestem zdruzgotana. Czuje się tak jak po odkryciu zdrady. Może ktoś przechodził coś podobnego. Boje się, tyle już było złego. Ost 4 lata to jak jakieś pasmo jego samorealizacji, życia bardziej dla pracy i przyjaciół. Kochanką była z pracy. Twierdzi że naprawdę miał jakiś kryzys a ona trafiła w dobry moment i się zakochał. Nie potrafi tego do końca wytłumaczyć. Uznaje swoją winę, nic na mnie nie zrzuca. Błaga o szansę. Z kochanką napewno skończone jednak zważywszy na okoliczności i jego wcześniejsze deklaracje, nie wierzę w nic. Nie wiem co robić. Boje się popełnić błąd. Dzieci mocno przeżyją to jak się rozejdzuemy...

33

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

I jeszcze uzupełniając. Ciągle pracowałam, mam swoich przjaciół, swoje zainteresowania, książki, filmy, lubię podróże. Jestem bardziej spokojna niż rozrywkowa ale to lubię. Te ostatnie najbardziej z mężem i dziećmi, tak jak pisałam u męża coś się zmieniło. Jemu było najlepiej ze znajomymi...ja się czułam jakbym była obsluga hotelowa albo tego żeby miał się gdzie wygadać lub wyładować frustrację....

34

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Urobił Cię tym samobójstwem, zrobił drogę do powrotu.
Nie wiem, niektóre kobiety potrafią wybaczyć zdradę, ale Twojego męża ciągnęło od dawna do innych kobiet i pewnie tak będzie nadał.

Wciska Ci kit, że wszystko naprawi, jakby nie wiedział, że to nie maszyna, która da się naprawić.

Nie można mieć do niego zaufania.

W każdym razie, jeśli nie wyobrażasz go przy swoim boku, to się nie zgadzaj, bo będziesz się męczyła, tylko w imię czego...

Chyba, że będziesz mogła z nim żyć jak z sublokatorem, ale czy to jest sens...

Powiedz mu, że czujesz się osaczona, na dzisiaj nie jesteś w stanie z nim być.

A on nie może mieszkać z rodzicami?

Jak wyglądają obecnie wasze kontakty?

35 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-03-26 19:41:57)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Dzieci już masz w tym wieku, że same mogą decydować, gdzie chcą mieszkać i nie ma się co dziwić, że chcą żebyście byli razem, ale Ciebie nie rozumieją.
Dlatego ja bym się wyprowadziła do domu  rodzinnego, z dziećmi miała maksymalny kontakt.
Czas pomyśleć o sobie, a może jak on się dowie, że chcesz się wyprowadzić, zrezygnuje z wprowadzki.
Ponownie zapytam, dlaczego on nie zamieszka z rodzicami, skoro Ty z nim nie chcesz?

36 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-26 19:53:39)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

To domek jednorodzinny. My mieszkamy na górze, rodzice na dole. Oni uznają że tu jest jego miejsce nie u nich. Ze wzg na dzieci nasze kontakty były ok. Nawet potrafilismy nie wiem pojechać do sklepu razem choć często kończyło się kłótnia. Rozmawialiśmy. Jednak nigdy mu nie powiedziałam  ewidentnie że chce mu dać szansę. Moje ,"miłe" zachowanie obraca się przeciwko mnie niestety.. Tylko ja po prostu potrafię odsunąć emocje dla wyższego celu.

37

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

To domek jednorodzinny. My mieszkamy na górze, rodzice na dole. Oni uznają że tu jest jego miejsce nie u nich. Ze wzg na dzieci nasze kontakty były ok. Nawet potrafilismy nie wiem pojechać do sklepu razem choć często kończyło się kłótnia. Rozmawialiśmy. Jednak nigdy mu nie powiedziałam  ewidentnie że chce mu dać szansę. Moje niestety zachowanie ,"miłe" obraca się przeciwko mnie niestety.. Tylko ja po prostu potrafię odsunąć emocje dla wyższego celu.

Z drugiej strony rodzice mają rację.

Możecie mieć dobre kontakty dla dobra dzieci, ale dalej pokierować swoim życiem musisz sama.

38

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Ja na Twoim miejscu absolutnie nie dawałabym kolejnej szansy. Mąż zdeptał Wasz związek, Twoją godność i poczucie własnej wartości. W jego ckliwe opowieści o próbie samobójczej nie wierzyłabym, po prostu chce wjechać Ci na litość, jaki to on biedny i poszkodowany - a przypominam, że ma to wszystko na własne życzenie. Dzieci macie już duże, zostawiłabym je z nim a sama wyniosła się w swoje strony czy gdziekolwiek, byleby nie być z nim. Kontakty z dziećmi ustalicie. Da się, trzeba ino chcieć wink

39

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Wciąż nie myślisz o sobie tylko o nim, o dzieciach o rodzinie ale ty jesteś cały czas na samym końcu.  Kompletnie nie potrafisz walczyć o siebie a twój mąż robi wszystko żeby mieć miękkie lądowanie.
W takich okolicznościach NIGDY nie dałabym mu szansy. On może tam wrócić bo to jego rodzinny dom jednak ja bym ani sekundy już z nim nie mieszkała pod jednym dachem.

40

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Myślę o dzieciach, tak to prawda. Dla nich potrafię zrobić bardzo wiele. Ja pochodzę z fajnej, kochającej się rodziny. Ogólnie rodzina była dla mnie priorytetem i dlatego swoją zawsze uważałam ja za wartość nadrzędną. Kochałam męża ale nawet jak widać na tym forum od lat nadwyrężał moje zaufanie. Te koleżanki, które tylko koleżankami zapewne były jednak przekraczały moje granicę zachowań w związku i dlatego rodziła się we mnie poczucia bycia niewystarczającym. Naprawdę z nim rozmawiałam, starałam się wytłumaczyć ale on twierdził że nie robił nic złego więc nie zamierzał tego zmieniać z czym trudno polemizować bo wg.niego  po prostu miał koleżanki a jak wiadomo można mieć znajomych obu płci. Myślę teraz jednak  po wielu latach ,że te koleżanki zabierały mi coś co wg mnie powinno być zarezerwowane dla partnerki, żony, uważnosć, słuchanie i koncentracja. Potem on już jak wiecie szedł dalej,  ja przeżywałam popłakałam ale szybciej lub później wszystko wracało do układu tylko ja byłam coraz bardziej smutna i niezadowolona a to też się dalej przekładało się na związek. Widzę swoje winy w tym małżeństwie ale naprawdę nie są one takie abym mogła brać na siebie to co się stało. Byłam gotowa na rozmowy, terapię z mężem, on wszystko zamiatał pod dywan i kwitował że marudzę i wymyślam. Teraz mąż wg mnie dostał w końcu naprawdę po dupie, wg mnie w końcu coś zauważył ale prawda jest taka że ja tak dalece mu nie ufam, że nie wiem co by musiało się stać, żebym znowu to zrobiła. Powiem wam ,że nic mnie tak nie przeraża jak popatrzenie na dzieci i powiedzenie im, że nic z tego już nie będzie. One teraz żyją nadzieja. Muszę podjąć ta decyzję w którą stronę ruszyć bo tak niestety nie da się żyć. Mąż na wszystkie sposoby próbuje mnie do siebie przekonać i nawet po ludzku go rozumiem i chciałabym wierzyć ale nie wierzę. Zainwestowałam w rodzinę to co dla mnie najcenniejsze dlatego jest mi ciężko z myślą, że dzieci zostaną z nim a ja po tym wszystkim co się stało zostanę sama....gdzie nie mam niczego, gdzie będę musiała zmienić ja całe swoje życie bo jest to inną miejscowość, mieszkanie jest puste.... Czuje pewnego rodzaju niesprawiedliwość choć wiem ,że dzieci mogą być tam gdzie chcą. Dlatego się zastanawiam nad zostaniem i życiem jakoś....tylko czy to się ułoży albo znów się nie wyleje....

41 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-27 09:28:21)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

I jeszcze jedno mąż jest z tych ludzi co naprawdę potrafią pięknie mówić,  ubrać w słowa, że to ty zastanawiasz się czy to z tobą jest coś nie tak.... Dzieci mu wierzą, umial ich urobić, że tak bardzo mu zależy na powrocie, że zrozumiał itd poza tym kochają go i to jest dobre. Nigdy nie nastawiałam ich przeciwko ojcu a ja obawiam się że jak wszystko padnie zacznie nie wprost sączyć jad...na mnie.....taki oczywiście nie bezpośredni gdy będą tu mieszkać. Być może za daleko wybiegam, samo to że  sama mu już nie wierzę choć wydaje się szczery przez tyle już obietnic w których również wydawał się szczery..

42

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Dopiero teraz przeczytałam Twój wątek. Czytając go , czułam, że Twój mąż nie jest Ci wierny. Plotki nie biorą się z nikąd, anonimowy donos też nie wziął się z nikąd. Ktoś albo nie mógł już patrzeć co wyprawia Twój mąż, albo kochanka chciała mieć go dla siebie.

Na koniec potwierdzilas,że miał romans. Ja myślę, że nie jeden.
Masz męża babiarza, i się nie zmieni.

On nie chce wrócić do Ciebie, jakby chciał to by  naprawiał małżeństwo od razu po wykryciu. A on dalej się zabawiał.

Czy jak go wygonilas to on z nią był? Mieszkał?

Teraz został sam i potrzebuje praczki itd.

Nie patrz na dzieci, on niedługo opuszczą dom. A Ty zostaniesz sama, wykończona nerwami, samotnością w związku.
Musisz być świadoma, że będzie powtórka.
Zmarnowanych lat nikt Ci nie zwróci, zdrowie psychiczne też trudno wyleczyć.

Porozmawiaj z dziećmi o swoich uczuciach, szczerze. Jest Ci źle i im to powiedzieć, że jakby ich tata Cię kochał nie było romansu, wyprowadzki. Powiedz im że chce wrócić bo jemu tak wygodnie. Ojcem jeśli będzie chciał dalej będzie.

Myśl o sobie.

43 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-27 16:04:46)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Męża ja wywalilam z domu po tym jak ich przyłapałam i jak zostawił mnie pod tym hotelem. Od tej chwili ponoć nie są już razem, teraz napewno ale czy np nie próbował do niej wrócić a ona go nie chciała nie wiem. Pierwsze wykrycie było na urlopie, on mówił że się zakochał. Nie chcę mówić jak zachowywał się przez ten okres zdrady, był przykry, drażliwy, powiedział mi wiele złych rzeczy, że nic do mnie czuje tzn jak do przyjaciółki, że jestem ważna ale nie tak. Przeżywałam katusze. Wylądowałam u psychiatry i brałam leki w takim byłam stanie. Urlop zagraniczny, nie było jak wrócić, awantura ,dzieci poinformowane, nie prosiłam że na zostać tylko sytuacja nas zmusiła że musieliśmy być w 1 miejscu. Wiadomo ja miałam żal, gadaliśmy itd wtedy on stwierdził że kończy z kochanką, że kocha mnie i chce naprawiać małżeństwo. Wmówił mi że z nią nie sypiał (uwierzyłam), że oo prostu się zakochał....znów cierpiałam. Postanowiłam wybaczyć, było ok, ok 3 tyg potem znów zaczął się dziwnie zachowywać. To żałosne z mojej strony wiem ale praktycznie mi mówił że tęskni za kochanką a ja go starałam się zrozumieć, tzn jego uczucia. Jego zachowanie w tym okresie mogę nazwać -chwiejne. Raz kochał, raz był obojętny, raz rzucał dziwne teksty że np może ostatni raz śpimy w tym łóżku itd. Twierdził, że z nią koniec .To trwało 3 msc. Po przyłapaniu ich w hotelu gdy ona wyszła, to potem poszedł ze mną(chciałam żeby spojrzał w oczy dzieci i też im powiedział co zrobił bo w lipcu przysięgał także im że koniec) ale po prostu odszedł i zostawi mnie z tą sprawą samą. Wyrzuciłam go z domu, wtedy on zaczął mi pisać że się zabije że dopiero się zorientował co się stało. Od tej chwili nie mieszka ze mną ale jest sam (napewno była między nimi rozmowa ale prawdy się nie dowiem kto kogo nie chciał)i próbuje się do mnie zbliżyć. Ja ze wzgl na całą przeszłość i miłość nie powiedziałam że to stanowczy koniec, jedynie że muszę mieć czas. Mija już pół roku a ja nie mogę się zdecydować. Targają mną te dane silne emocje. On mnie błaga, prosi. Mówi że się zakochał i dlatego to wszystko ale teraz wie że to był błąd, że mu odbiło itd. Ja z jednej strony chciałbym spróbować a z drugiej przypomina mi się całe cierpienie które mi zafundował. Podczas romansu wręcz był okrutny w swoim postępowaniu. Kłamstwa i kłamstwa. Zdecydowanie myślał o odejściu, z kochanką miał już plany o których wiem no ale tego nie zrobił, ostatecznie też z nią nie został a mimo to przez to wszystko co przeszłam, te kłamstwa i wcześniejsze koleżanki, flirty, właśnie kajanie się z pięknymi gestami i łzami powodują to że nawet teraz jesli jest szczery to mu po prostu nie wierze i nie wiem jak miałoby się to zmienić .

44 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-27 16:24:44)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Ona wolna, singielka, 15 lat młodsza, oczywiście z pracy. Plany ich wspólne bardzo rozbudowane, na zamieszkanie, pracę, biznes...cały romans trwał.ok 9msc. Czuje ciężar podejmowanej decyzji, po ludzku się boje ze zrobię błąd....bardzo go kochałam. Teraz nie wiem co czuje, prze to całe cierpienie jestem otępiala....niczego nie wiem. Może to jakieś uzależnienie.

45 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-03-27 17:24:22)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Widzisz jaką niewyobrażalną krzywdę Ci zrobił, facet bez honoru, żeby mieć kochankę i jeszcze gnębić tak żonę, to serce trzeba mieć z kamienia.

Będziesz już z nim cierpiała zawsze, bo z tyłu głowy bez przerwy będziesz miała zdrady, dalej nie możesz mu ufać, wrócą koleżanki, więc myślę, czy prędzej czy później rozejdziesz się nim na dobre, bo nie dasz rady na niego patrzeć, a co tu mówić o seksie.

Jeśli zgodzisz się na jego powrót, to też zawsze będziesz mogła się wyprowadzić... pewnie dasz mu szansę, co można wywnioskować z Twoich postów.
To można podciągnąć o uzależnienie.

Powinnaś sprawę postawić na ostrzu noża, jak stwierdził, że się zakochał, a Ty pozwoliłaś, żeby Ciebie przy tej okazji dodatkowo niszczył psychicznie.

46

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

On stwierdził że się zakochał ale wtedy że mnie też kocha i chce zostać ze mną. Chciałam ratować to małżeństwo, wierzyłam że z nią nie sypiał i to było jakimś argumentem. Tak wszyscy mówią, że zauroczenie się ludziom zdarza. Kłamał oczywiście bo romans był pełną gębą z planami na przyszłość. Myślę, że mogę być w jakimś stopniu uzależniona, nie potrafię tego rozpoznać.

47

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

On stwierdził że się zakochał ale wtedy że mnie też kocha i chce zostać ze mną. Chciałam ratować to małżeństwo, wierzyłam że z nią nie sypiał i to było jakimś argumentem. Tak wszyscy mówią, że zauroczenie się ludziom zdarza. Kłamał oczywiście bo romans był pełną gębą z planami na przyszłość. Myślę, że mogę być w jakimś stopniu uzależniona, nie potrafię tego rozpoznać.

48

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

On stwierdził że się zakochał ale wtedy że mnie też kocha i chce zostać ze mną. Chciałam ratować to małżeństwo, wierzyłam że z nią nie sypiał i to było jakimś argumentem. Tak wszyscy mówią, że zauroczenie się ludziom zdarza. Kłamał oczywiście bo romans był pełną gębą z planami na przyszłość. Myślę, że mogę być w jakimś stopniu uzależniona, nie potrafię tego rozpoznać.

No to naiwna byłaś, wychodzi, że jeszcze mu współczulas, że on taki biedaczek, bo się zakochał w innej...jeszcze wierzyłaś, że nie spał z nią. Dawałaś i dajesz sobą manipulować.

Może zdecyduj się na związek otwarty, niech on robi co chce, przynajmniej nie będziesz stresowała się jego koleżankami, Ty też żyj swoim życiem.

49 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-27 18:13:41)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Związek otwarty odpada... Z tym że mi wmówił, że z nią nie sypiał chyba wynikało z tego ,że nie mogłam przyjąć do wiadomości, że mógł mi coś takiego zrobić.... Ludzie w takich sytuacjach dużo dają sobie  wkręcić. Oczywiście nie pasowało mi to...i miałam wątpliwości.

50

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

No teraz tak na logikę. Zakochał się, chciał odejść bach nie wyszło. I co teraz tak szybko się odkochał? Zapomniał o niej!!!!
Poczytaj ile trwa odkochanie się. Poczytaj w internecie co czują osoby które odpłynęły emocjonalnie!!!! To są uczucia których tak łatwo nie da się wyrzucić.

Myślałaś żeby z nią porozmawiać? Nie mówiąc mu o tym . Może dowiesz się dlaczego nie wyszło.

Czy oni razem pracują? Bo mi się wydaje, że po tym hotelu to ona stwierdziła,że nie chce w gównie siedzieć gdzie są dzieci i żona która za nią jeździ.

Zdradzał, oszukiwał, nie szanował, okradał z pieniędzy (hotele) , obrażał - to nazywał miłością?!!!!
Może jakaś terapia dla Ciebie, skoro uzależniona jesteś?

51

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Manipulant, musisz być twarda.
Idź na terapię, bo sytuacja cię wykończy.

52

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

On Cię nie kocha i nie pokocha na nowo.
A Ty masz szansę na lepsze życie.
Lepiej popłakać 2 lata niż całe życie.
To on zniszczył rodzinę, małżeństwo.

53

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

On stwierdził że się zakochał ale wtedy że mnie też kocha i chce zostać ze mną. Chciałam ratować to małżeństwo, wierzyłam że z nią nie sypiał i to było jakimś argumentem. Tak wszyscy mówią, że zauroczenie się ludziom zdarza. Kłamał oczywiście bo romans był pełną gębą z planami na przyszłość. Myślę, że mogę być w jakimś stopniu uzależniona, nie potrafię tego rozpoznać.

Ty nie dość że jesteś od niego totalnie uzależniona to jeszcze bezgranicznie naiwna...

54

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Otwórz oczy, to nie był jego pierwszy romans.
On teraz z braku laku, wybiera Ciebie.
Teraz będą święta, jeśli planujesz je spędzić razem to błąd to , robisz sobie bałagan w głowie. Ludzisz się,że może być jak dawniej, nie będzie. Kłótnie was wykończą.

55 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-27 19:08:53)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Kilka odpowiedzi. Nie spędzam z nim świat a i na wigilię wyjechałam bo nie byłam w stanie z nim być. Bardzo mu się to nie spodobało. Jestem na terapii już od pół roku. Co do kochanki w tym hotelu wyszło że on także jej nakłamał że nie jesteśmy razem i chyba inne rzeczy dlatego podejrzewam, że ona po prostu przejrzała na oczy i go już nie chciala Nie chodziłam za nią. I chyba raz do niej tylko napisałam na początku gdy się wydało. Chcę powiedzieć że ona bardzo dobrze wiedziała że ma żonę i dwoje dzieci ale miłość była dla niej najważniejsza i mocno ciesnela męża na odejście. Co do jego zakochania mówił że wstrząs jak go w tym hotelu zastałam oraz wywalenie z domu spowodowało u niego wstrząs, co on zrobił. Potem mówił że wcale nie było mu tak łatwo a teraz po pół roku nic do niej nie czuje. Przytaczam tylko jego słowa. Byłam bardzo naiwna przyznaje ale ponoć tak jest że mierzymy ludzi swoją miarą a ja naprawdę jestem uczciwa i nie krzywdzę ludzi , nie mieściło mi się to w głowie że tak można... Pracowali, po tym wszystkim tak wszystko było że widzieli się tylko 2 godz w tyg choć było zorganizowane tak aby było jak najmniej (powiedzmy że usługi dla różnych firm ale w tym samym miejscu) potem ona całkiem odeszła i już nie pracują razem wcale.

56 Ostatnio edytowany przez Tancerkaja (2024-03-27 19:20:52)

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

I jeszcze jedno, ja bym i nawet się skonfrontowała ale Ona raczej nie ma odwagi bo wszędzie mnie poblokowala i unika jak ognia. I żeby nie było wcale jej jakoś nie nagabywalam czy cos...może już miała takie doświadczenia. Nie wiem

57

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Nie wiadomo czy w ogóle dasz radę z nim być,
myślisz, że jesteś w stanie wybaczyć?

58

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

No właśnie nie wiem, nie wyobrażam sobie tego. Wcześniej jakoś mi się udało ale teraz skala jest wyższa. Poza tym dziwnie się czuję że mimo iż on zrobił co zrobił to ja czuje lęk albo inaczej winna że chciałabym rozstania. Jakbym narobiła wszystkim nadziei a teraz klapa

59

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

I ja potrafię z nim rozmawiać normalnie, wiecie co tam słychać itd jednak gdy mówi mi że mnie kocha itd nie wierzę mu, czuje że to puste słowa.

60

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

I ja potrafię z nim rozmawiać normalnie, wiecie co tam słychać itd jednak gdy mówi mi że mnie kocha itd nie wierzę mu, czuje że to puste słowa.

Powinnaś mu powiedzieć, niech daruje sobie te słowa kocham, bo nie chcesz ich słyszeć.
On jeszcze, nie raz Cię zdradzi, bo nie masz pazura i zawsze dasz się urobić.

61

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Moja słabością są dzieci....o nie się boje najbardziej.Męża po prostu kochałam. Uważam,że w małżeństwie nie można patrzeć tylko na siebie.Było wiele fajnych chwil, rzeczy dobrych ale ostatnio tylko te złe.... Może nie mam pazura ale napewno żadna ze mnie ciepła klucha. Myślę ze moja sytuacja, mieszkaniowa nie pomaga w tym wszystkim.

62

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

No trochę pazura ma, w święta pokazała, że poradzi sobie bez niego.

A jak tłumaczył flirt z inna koleżanką, ten SMS erotyczny. No bo 1 to błąd, 2 flirt, 3 i w końcu romans. Trochę się tego nazbierało.

Rozmawiałaś z nim, tak szczerze? Dlaczego z tobą nigdzie nie wychodził? Przed romansem.
Czy byłaś z nim szczęśliwa? Bo początek Twojego tematu mówi co innego.
On sobie, Ty sobie z dziećmi.

Nawet wakacje zepsuł, bo przecież mógł wytrzymać i nie mówić, że się zakochał.

Co do kochanki to nie miałam na myśli, że za nią chodzisz, tylko że poszłaś za nimi do hotelu, że nie jest kolorowo.

Dowiedziałabym się gdzie pracuje i poszła pod pracę. Powiedziałbym że musimy porozmawiać, a jak nie to powiesz np. nowemu chłopakowi że miała romans z żonatym, albo wstydu w pracy.

63

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

Kobieto! Wyrzuć tego człowieka z życia! Dla mnie ta historia jest niepojęta. Wyprowadź się z tego piekła, które nazywasz "domem". Uczciwiej byłoby, gdyby to mąż się wyprowadził na stałe, ale po tym co napisałaś, nie widzę na to szansy. Może wynajmij coś w tej samej miejscowości? Będziesz mieć łatwiejszy kontakt z dziećmi i zachowasz pracę (może pokój na początek?). Dzieci masz już duże, więc nie potrzebują pilnowania całą dobę, mogą do Ciebie wpadać same. Na plus jest to, że to mąż będzie miał więcej roboty przy dzieciach, jak Ty się wyniesiesz, będziesz miała więcej czasu na leczenie ran. Nie myśl tylko o innych, dzieci (jedno jest dorosłe) bardzo źle się zachowują, że wybierają stronę ojca - że niby namawiają Cię do wybaczenia zdrady? Powinny być po Twojej stronie, to Ty zostałaś skrzywdzona. Co one sobie wyobrażają, że będziesz żyć ze zdrajcą, żeby one miały wygodniej? Szczyt bezczelności i rozpuszczenia. Jak widać wszyscy Tobą manipulują. Ja bym straciła już cierpliwość w tym toksycznym środowisku. Wszystko składa się w jedną całość - Twoja najbliższa rodzina Cię nie szanuje (mąż i dzieci) - jest to całkiem logiczne, skoro patrzyły jak mąż/teściowie to robili przez lata, to tak się nauczyły, poza tym sama się podkładałaś. Dużo w tym Twojej winy, bo żyłaś w trybie poświęcania się dla rodziny, a to jest błąd - człowiek to człowiek, większość osób jak dostaje palec, to potem wyrywa całą rękę. Osoby z takim charakterem, jak Twój, muszą być uważne, bo są wykorzystywane na każdym kroku, dzień i noc.

Jeśli chodzi o przyjaźnie damski-męskie to są ludzie, którzy tego nie akceptują, to jest całkowicie normalne i logiczne. Sprawa jest prosta:
- człowiek nie kontroluje hormonów/zakochania,
- nie ma czegoś takiego jak konieczność posiadania przyjaciół przeciwnej płci.
Po co komplikować sobie życie tymi "przyjaciółmi"? To proszenie się o kłopoty. Jeśli chodzi o Twojego męża, to po przeczytaniu początku wątku byłam pewna, że coś było na rzeczy z tymi koleżankami, nikt uczciwy nie wypracowuje sobie donosów o romansie.

64

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....

A jakbyś coś wynajęła blisko?

65

Odp: Zazdrość co się że mną dzieje....
Tancerkaja napisał/a:

Moja słabością są dzieci....o nie się boje najbardziej.Męża po prostu kochałam. Uważam,że w małżeństwie nie można patrzeć tylko na siebie.Było wiele fajnych chwil, rzeczy dobrych ale ostatnio tylko te złe.... Może nie mam pazura ale napewno żadna ze mnie ciepła klucha. Myślę ze moja sytuacja, mieszkaniowa nie pomaga w tym wszystkim.

Na pewno sytuacja mieszkaniowa nie pomaga.
Dzieci masz duże, więc myśl teraz o sobie, bo to Ty się męczysz z mężem, one nie mają pojęcia co czujesz.
Ja bym go zostawiła z dziećmi, jak tak się wpycha teraz do rodziny, synowi dajac dobry przykład, jak to można sobie wrócić po zdradzie na łono rodziny.
Ciekawe co on by powiedział, jakbyś postawiła ultimatum, ty się wprowadzasz, ja się wyprowadzam...ale znając Twój brak konsekwencji, pewnie by uznał, że i tak tego nie zrobisz.
Jeśli chcesz, żeby coś się zmieniło w waszych relacjach, musisz być twarda.

Posty [ 1 do 65 z 242 ]

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Zazdrość co się że mną dzieje....

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024