Cześć dziewczyny.
Przeczytałem na tym forum starą dosyć historie kobiety, która opisywała swój problem z partnerem. Wydaje mi się, że mam podobnie, ale czuje totalną pustkę w głowie i nic nie widzę.
Tak jakby okrywała mnie mgła i zupełne zamroczenie. Stąd prośba do osób nieznanych mi o pomoc i własną opinie na temat mojej sytuacji. To pomoże mi może zobaczyć coś czego ja zupełnie nie dostrzegam, a widzą to wszyscy w koło. Jak zwykle przez lata nic nie mówiąc, abym się nie obraził lub nie było mi smutno.
Z góry dziękuje za przeczytanie mojej opowieści życiowej, bo jest długa, a ciężko mi napisać konkrety.
W związku z tym, że jestem osobą zamkniętą, nie dziele się z nikim swoimi problemami, a w szczególności z rodziną trudno mi to wszystko ogarnąć w głowie. No ale do rzeczy.
Jestem w związku z partnerką od 6 lat i do tej pory wydawało mi się, że jestem szczęśliwy i zakochany. Sytuacja jednak diametralnie zmieniła się z dnia na dzień, gdy dosięgły mnie duże problemy życiowe i wpadłem w załamanie nerwowe. Nie spodziewałem się tego, bo wydawało mi się, że jestem jak skała i nic nie potrafi mnie złamać.
Jestem osobą odpowiedzialną i opiekuńczą. Na swojej drodze spotkałem dziewczynę, która jest typowym dzieckiem. Niedorosła emocjonalnie do życia, można powiedzieć duże dziecko.
A nie jesteśmy już młodymi ludźmi- swoje lata już mamy. Zawsze starałem się, aby dorosła. Pokazywałem jej, gdzie leży problem, że nie jest już dzieckiem i czas dorosnąć do pewnych zachować. Nie wypada robić pewnych rzeczy czy ubierać się jak mała dziewczynka cały czas. Być otwartym do ludzi, a nie bez kontaktu. Strałem się i nadal staram pokazać jej świat i jak należy właściwie postępować w nim- być otwartym, mieć swoje pasje, przyjaciół i realizować się w tym. Nie być tylko ze sobą i cały czas patrzeć sobie w oczy. Kaźdy powinien mieć swoją pasje, przestrzeń i wolny czas od siebie. Tego w naszym związku nie ma.
Zawsze jednak to ignorowała i tak naprawdę po 6 latach nic nie dorosła. Potrafi obrażać się na wszystko, często aby uzyskać swój cel. Tak mi się wydaje przynajmniej.
Z początku podobało mi się to, chciałem być opiekunem jej, poprowadzić za rączkę przez życie.Podświadomie zapewne, bo zależy mi na niej i chcę pokierować ją na odpowiednie tory życia. Wziąłem ją pod swoje skrzydła, pokazałem znajomych, inny świat pełen przyjaźni i miłości. Tego w życiu nigdy nie brakowało.
Mam dużo pasji, stale się rozwijam zawodowo / fizycznie/psychicznie i sporo mam znajomych.
Ona natomiast żyje w hermetycznym świecie. Nie ma koleżanek, nie dogaduje się z obcymi ludźmi. NIe lubi ludzi i praktycznie nie dąży do ich poznania. Jest kłótliwa i zawsze ma problemy w relacjach z innymi ludźmi w pracy czy w otoczeniu. To dziwne, bo w otoczeniu nawet najbliższym bardzo mało się odzywa. Jak jest ze mną to chętnie wypowiada się na wszystkie tematy.
Tylko dzięki mnie ma jakieś koleżanki moich znajomych, ale nie są to wielkie przyjaźnie.
Jest o mnie obsesyjnie zazdrosna i nie pozwala na spotkania z koleżankami. Jest zazdrosna o każde spojrzenie kobiety w sklepie czy mimowolny uśmiech ekspedientki.
Najchętniej spędzałaby całe dnie ze mną sam na sam. Nie potrzebuje do życia innych ludzi oprócz swojej rodziny.
Muszę nagimnastykować się, aby wyjść ze znajomym porozmawiać po męsku. Nie jest zadowolona i często jest jakiś foch. Albo pyta o której wrócę i po 1,5 h są już teleofny i smsy. NIe zawsze, ale często. Niezbyt chce spotykać się ze wszystkimi moimi znajomymi, nie lubi ich. Polubiła tylko nielicznych z którymi chętnie się spotyka- reszty unika i muszę się naprosić, aby spotkać się razem lub samemu z innymi znajomymi, bo zależy mi na więzi z nimi.
Ja raczej jestem typem słuchacza- więcej słucham niż mówię. Opowiada chętnie i szczerze o swoich problemach i czeka na rady. Głównie jej brat doradza jej jak postępować w danych sytuacjach. Mnie również często radzi się o nawet najmniejsze sprawy.
Nie radzi sobie w życiu w kontaktach międzyludzkich i z problemami. Wynika to z dzieciństwa, które było trudne i bez większej miłości od najbliższych.
Jest słaba, często coś jej dolega. Przynajmniej tak twierdzi. Lubi, aby się nią zaopiekować. Ma swoje różne dziwne natręctwa, które również kieruje w moją strone i zmusza mnie do robienia rzeczy, których bym nie zrobił. Robię to jednak dla niej i dla spokoju- choć w nie nie wierzę i są to dziwactwa.
Ma zachowainia typowe o cechach autystycznych. Kto jednak nie ma tego typu zachowań- u siebie też je widzę choć nie są tak rozwinięte jak u niej.
Wszystko jej przeszkadza, mało co się jej podoba. Zmiany jej nie przeszkadzają, ale nie lubi zostawać sama. Często ma pretensje, robi wyrzuty o drobne rzeczy.
Daję od siebie sporo. Tak teraz dopiero patrzę, że nie mam w niej oparcia. Nie dopinguje mnie i nie wspiera w moich planach zawodowych czy pasjach. Raczej stara się zniechęcić- mówi,że to za dużo na mojej głowie i że będę miał problemy. Abym zajął się jednym, a nie wieloma rzeczami. A ja jestem ambitny i staram się robić wiele rzeczy. Kiedy coś się nie udaje- mówi- a nie mówiłam, że tak będzie... Trzeba było mnie posłuchać.
Gdy na czymś mi zależy nie jest w stanie raczej się poświęcić. Po krótszej chwili ciągnie mnie od nich znajdując różne powody. To jest głodna, to jej zimno, to zmęczona, to nie ma sił już.
Przez to odpuszczam i nie realizuje do końca swoich pasji, albo robię to połowicznie. Lub gdy ona jest czymś zajęta innym. Tylko wtedy mogę zrealizować w pełni te pasje. Choć wiadomo nie starcza zawsze na to czasu. Troche mi żal i brakuje mnie, ale odpuszczam. Może za dużo mam pasji i rzeczywiście za dużo czasu spędzam przy nich. Stąd to ograniczyłem.
Dla mnie jest osobą kochaną., wpatrzoną we mnie jak w obrazek, zakochaną po uszy. Nie widzi świata beze mnie. Gdy tylko zażartuje coś o rozstaniach obraża się nie na żarty. W takich sytuacjach długo zajmuje mi, aby ją udobruchać. Jest przyczepiona do mnie jak małpka. Najchętnie nie rozstawałaby się ze mną ani na chwilę. Gdy mnie chwile nie ma- mam jakieś sprawy do załatwienia wydzwania i każe wracać. I to nie raz a non stop. Często muszę zostać w pracy dłużej, ale smsy i telefony nakazują szybki powrót. Robię co mogę, aby być jak najszybciej, ale zawsze jestem później niż obiecam i napiszę, bo po prostu nie mogę się wyrobić. Wtedy czyli praktycznie zawsze jest obrażona i nadąsana. Szybko jej jednak przechodzi... Pokazuje tylko swoje niezadowolenie w ten sposób.
Wie, że mam jedną pasję bez której życ nie mogę. Stara się zawsze być ze mną i wspólnie realizować ją. Choć widzę, że tak naprawde średnio ją to interesuje. Jednak zawsze jest u mojego boku i nigdy nie odpuszcza i nie daje mi przestrzeni.
Jestem w niej zakochany - możliwe, że bez pamięci. Chcę ją brać pod swoje skrzydła i strzec. Możliwe, że pomniejszam jej złe cechy. Mało kto ją lubi i tego niezbyt rozumiem. Na pewno nie stara się sama, aby na przyjaźń innych zasłużyć. Raczej jest osobą rozszczeniową. Chyba rzeczywiście mało daje od siebie w życiu. Nie stara się zbytnio zbudować więzi z innymi. Dla niej licze się tylko ja ja i raz jeszcze ja. Chce mnie tylko dla siebie- tego akurat jestem pewien.
Nie jest osobą, która coś zaplanuje- raczej czeka na mój ruch i to ja mam decydować co robimy i brać odpowiedzialność. W sumie tak patrząc to i tak koryguje moje plany. Robimy bardziej to co ona chce niż ja. Mi się wydaje jednak, że to ja podejmuje decyzje. Jeśli jednak muszę coś koniecznie zrobić to nie powstrzyma mnie. Stawiam na swoim, ale nieczęsto chyba.
Zawsze to ona jest to słabsza i potrzebuje uwagi na sobie i opieki. Kiedy jestem zmęczony to ma wyrzuty, że za ciężko pracuje. To, że nie potrzebie coś robię.
Nie jest materialistką- tutaj dzielimy się finansowo po połowie. Nie zależy jej na kasie, aby być moją utrzymanką.
Zawsze jest ciekawa kto do mnie pisze, czemu tak późno. Wie, że nigdy nie zdradziłbym jej, bo ją kocham i nigdy nie miała powodu aby podejrzewać mnie. Jednak jest podejrzliwa i ciekawa o wszystkie smsy, telefony. Potrafi dać mi leki, gdy jestem chory zaopiekować się mną, zrobić dobry obiad. Jednak nie potrafi trzymać porządku, sama ponad to niewiele zrobi.
Głównie to raczej ja jestem maszyną napędową i organizuje życie. Mocno się staram i pracuje. Czy ona się stara? Sam nie wiem... Jestem zaślepiony i mam pustkę. Nie widzę pewnych rzeczy. Staram się zobaczyć w niej tą miłość dziewczęcą, którą mi okazuje. To spojrzenie ufne i bezgranicznej miłości. Takiej dziecięcej , może trochę zaślepionej miłości, w której nie ma dojrzałości.
Sam mam wiele wad i nikt nie jest doskonały.
Często ona naciska na mnie, aby coś zrobił. Ciągnie mnie na siłę- choć nie jestem gotowy. Opowiada wspólnym znajomym o moich problemach i swoich smutkach.
Wychodzę często na brutala i znajomi mówią, aby nie skrzywdził tej kochanej dziewczyny. Abym opowiedział się. A podświadomie nie potrafie podjąć decyzji. Coś mnie zatrzymuje.
Tak wszystko długo by trwało i nic się nie zmieniało. Przyszedł jednak niespodziewany kryzys u mnie, który mną zachwiał. Miałem w sobie wszelkie problemy, które sam chciałem rozwiązać. Nie byłem w stanie. Presja nie tylko w związku, ale i w zawodowych życiu plus błędne decyzje mnie dobiły. Popadłem w załamanie.
Nie otrzymałem od niej pomocy w tych trudnych chwilach. Też moja wina, bo nie mówiłem o tych wszystkich problemach. O tym, że żyje pod presją zawodową i jej oraz bliskich. Wszystkim chciałem dogodzić, ale niestety wykoleiłem się psychicznie.
Dziewczyna nie potrafiła pomóc, więc zajeli się mna najbliżsi i powoli bardzo powoli wychodze z depresji. Jestem aktualnie w totalnym zawieszeniu. Nie wiem co robić- mam pustke w głowie.
Czy to moja wina czy nie. Dlaczego znalazłem się w takim położeniu? Wydawało mi się, że jestem silny jak tur.
Teraz nie wiem co robić dalej. Jak poskładać to życie. Dziewczyna czeka, a ja jestem wrakiem człowieka. Mam totalną pustkę w głowie- jak ubezwłasnowolnione dziecko nie mogące podjąć żadnej decyzji. A w końcu na codzień byłem operatywny w pracy i w życiu....
Pomocy kobiety. Czy problem jest ze mną czy coś nie tak z moją dziewczyną?
Naczytałem się o osobach bluszczach, które wysysają soki z drugiej osoby i ją osaczają. Tak się też czuje teraz, totalnie wyssany i wypluty z życia.
Nie jest to oczywiście głównie jej wina, ale wiele czynników miało na to wpływ. Życie w jednej chwili się zachwiało na kilku gruntach...
Jej miłość i oddanie oraz przywiązanie nie pozwala mi zobaczyć tego co widzą inni i mówi pokątnie. Nie mogę uwierzyć, że jest egoistką i kobietą bluszczem.
Miłość ta taka szczera i prawdziwa wydaje się. Jest tak bardzo zaanagważowana i zakochana we mnie. Nie mogłaby udawać przez te wszystkie laty i mnie krzywdzić.
Stąd nie rozumiem tego wszystkiego. Czytając jednak wiele artykułów może być kobietą bluszczem.... Sam już nie wiem co o tym sądzić.
Potrzebuję chłodnej oceny kogoś z zewnątrz- nieznajomego. POMOCY !