Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

Temat: Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką?

Hej.

Zastanawiam się czy to moje otoczenie jest względem mnie niesprawiedliwe, czy też to ja jestem jakąś pokręconą dziwaczką? Nie wiem czy powinnam pisać ten post, ale chcę normalnej obiektywnej oceny, opiszę wpierw swoje relacje ze środowiskiem poza rodzinnym i charakter a następnie z rodziną.

Krótkie przedstawienie rodziny:

Ja, lat 25 Mama, która trzyma aby cała rodzina trzymała się razem. Ojciec, od zawsze bezrobotny, obecny ciałem, ale nie duchem, starszy o osiem lat brat i młodszy o siedem lat również brat.

Otóż jak wiecie z innym postów to jestem niepełnosprawna od urodzenia. Kiedyś w wieku zanim jeszcze poszłam do szkoły to miałam koleżanki z sąsiedztwa, co prawda około o trzy lata młodsze ode mnie i płacono im cukierkami by się z mną bawiły, nie miałam innego wyboru – jestem z małej wsi i populacja nie jest tu oszałamiająca. Pomimo, że bawiłam się z dziećmi to czułam, że bawię się sama, w sensie dużo w tym było mojej winy, bo nie dość, że to ja decydowałam w co mamy się bawić , to mówiłam im co mają mi mówić, nie widziałam w tym nic złego, nie chciałam nimi rządzić ani nic, dopiero gdy jedno z dzieci zwróciło mi uwagę zaczynało mi być głupio. W tym czasie chodziłam sobie przy balkoniku. Pamiętam, że w tym czasie starszy brat zwracał mi dość władczo uwagę, że powinnam się rehabilitować a nie bawić. Na obozach rehabilitacyjnych ( w inne miejsce niż jeżdżę teraz) dzieci też nie chciały się zbytnio bawić co mnie bolało

Gdy poszłam do podstawówki w sąsiedniej wsi miałam lekcje indywidualne na terenie szkoły, co prawda nauczycielka wysyłała do mnie dziewczyny z mojej klasy, ale chętniej gadałam z dziewczynami z młodszych klas, gdyż jedna dziewczynka mej klasy była dla mnie bardzo niemiła, oczywiście tedy strasznie to przeżywałam, pod koniec podstawówki moim „konikiem” było opowiadanie kiepskich żartów nie wulgarnych ale sucharów , ale przestałam gdy mama zwróciła mi uwagę, że zaczepka „Przyjdź do mnie! Opowiem ci kawał!” jest dziecinna. Pod koniec podstawówki chodziłam przy kulach, głównie po podwórku, szczególnie gdy ktoś na tym podwórku był w tym samym czasie.

W gimnazjum już załapałam chęci na bycie outsiderką i moją małomówność podpięłam pod bycie dojrzalszą niż inni, dużo czytałam też blogów takich dziewczyn, czułam się wyjątkowa. W klasie grupa chłopaków śmiała się z mojego chodzenia, i wykorzystali to w swoich tekstach rapowych, nawet nasłałam na jednego z nich kuzynkę, byłam na językach całej klasy przez dwa dni, ale się potem pogodziliśmy, raz czy dwa nawet pomagałam im z tekstami, ale wielkiej przyjaźni z tego nie było. Jedna dziewczyna w trzeciej klasie regularnie rzucała we mnie długopisami oraz parodiowała moje miny. Raz pani od angielskiego zdenerwowana zapytała czemu się nie bronię tylko gapię tępo w ławkę. Myślę, że ta dziewczyna była po prostu zazdrosna bo raz jej chłopak z tej samej klasy pomógł mi wstać gdy upadłam. Wróciłam do chodzenia przy balkoniku bo mama bała się, że przy kulach się potknę. Nadal nie chciało mi się ćwiczyć. W tym czasie była faza na konta na nk, poznałam tam paru ludzi, ale z żadnym nie miałam głębszego kontaktu, tylko z jedną z nich kumplowałam się do neta aż do końca liceum

Liceum to był dziwny czas, na początku chciałam się zaprzyjaźnić z każdym, ale po paru dniach odpuściłam i żyłam dalej w samotni – no i miałam przecież Alicję ( imię zmienione) chociaż ta przyjaźń to była bardziej bym wyżalaniem się i jej słuchaniem tego. Z klasą ograniczyłam kontakt do wzajemnego pożyczania sobie kartek, przerwy i Wfy spędzałam w bibliotece. W drugiej klasie LO zauroczyłam się w nauczycielu, bez wzajemności oczywiście, ale panie bibliotekarki świergoliły „Jak Ty bardzo lubisz pana Ksawerego (znowu imię zmienione) !” i czułam się wtedy jak ktoś najgorszy, no ale chyba aż tak bardzo go nie kochałam skoro już dzień po zakończeniu szkoły za nim nie tęskniłam. W liceum poznałam też Renatę (znowu imię zmienione) tzn przez internet, raz mi mówiła, że wszystko we mnie lubi a raz, że jestem nikim, nic nie warta, zakończyłam z nią znajomość po liceum, bo już miałam dość. Wiem, że niedawno zaczęła się leczyć na borderline

Po liceum chodziłam trochę przy balkoniku, trochę prowadzona za rękę.

Po liceum zostałam w domu na rencie, do matury podchodziłam trzy razy. Kupiłam sobie pierwszy wózek inwalidzki, byłam nawet na specjalnym obozie poświęconym jeździe, ale współlokatorki z pokoju nie przepadały za mną, mówiły, że mówię podniesionym tonem, wręcz agresywnym, że myślę tylko o sobie i winiły mnie o wszystko, nawet o zgubienie kluczu do pokoju, nawet to nie ja miałam go pilnować tylko jedna z nich, do tej pory jak widzą mnie w jakiejś grupce dla niepełnosprawnych to nie szczędzą uszczypliwych komentarzy.

Po liceum przyjaźń z Alicją zaczęła się trochę psuć, ona poszła na ambitne studia, zainteresowania się zaczęły nam rozjeżdżać, na spokojnie wyjaśniłyśmy sobie, że to koniec, nie ma czego ratować, chociaż trochę mnie zabolało gdy o tym, że ma narzeczonego dowiedziałam się z fejsa a nie od niej.

Jakieś trzy lata temu zaczęłam jeździć do obecnego ośrodka, wróciłam do chodzenia przy kulach, chociaż na początku trzeba było iść tuż obok teraz gdy nabrałam większej pewności siebie wystarczy, że wiem że ktoś jest, chociaż po drugiej strony ulicy czy placu, zaczęłam też chodzić przy kijkach oraz przy jednej kuli a i moja rehabilitantka miejscowa zaczęła się uaktywniać po moich postępach bo wcześniej to tylko delikatne zabiegi a teraz kontynuuje to co ja robię na obozach i przed pandemią i jej ciążą chodziłyśmy w terenie np. po parku.

Teraz po prostu w życiu głównie się rehabilituje, dwa razy w tygodniu u tej miejscowej dwie godziny każda wizyta(kiedyś trzy) , resztę dni roboczych (włącznie z co drugą sobotą) ćwiczę sama po półtorej godziny i staram się by były te obozy cztery razy do roku. A co do kumpli na obozach to miałam Arka, teraz mi został ten rehabilitant

Po ćwiczeniach zazwyczaj siedzę w internecie, spaceruję, czytam, siedzę na czatach.

Charakter mam taki, że jestem strasznie emocjonalna (ale nie umiem tego pokazać), mam częste , codzienne zmiany nastroju (czasami nawet wyżywam się na ludziach z czata) Na czacie poznałam też dalszą znajomą, piszemy raz na parę dni.

Co do rodziny, to ojca nawet nie będę opisywać, bo z nim żadnych relacji nie mam.

Jeśli chodzi o mamę to z jednej strony to zabiera mnie na spacery i kupuje wszystko co chce ( chociaż rzadko z tego korzystam) ale też lubi mnie krytykować, że jeszcze tego i tego nie umiem a inne niepełnosprawne dzieci potrafią, że powinnam już dawno umieć chodzić bez kul ( taki jest cel) , że kiedyś chodziłam lepiej że czemu mam taką naburmuszoną minę, i że aspołecznością przynoszę jej wstyd, ale ogólnie o mnie bardzo dba.

Starszy brat natomiast nie chce ze mną gadać, bo jak to kiedyś powiedział młodszemu” nie ma z kim” uważa, że to że mało się odzywam to oznaka zadzierania nosa, że męczę mamę celowo tymi obozami, rehabilitacją, że w moim wieku to powinnam już pracować i mieć własne mieszkanie, że żyję niczym ojciec z dnia na dzień i bez roboty. Oraz to, że jakbym chciała to już bym dawno sama chodziła, ewentualnie że powinnam przestawić się na wózek, że chodzenie z asekuracją to nie chodzenie Sam mi tego nigdy wprost nie powiedział, faktycznie rozmawia ze mną kiedy musi a wszystko wiem od młodego bo oni tak o mnie gadają , który momentami jest okej, chociaż dokuczliwy, jak to młodszy brat, a czasami gada to co starszy, plus śmieje się, że jestem gruba, chociaż tłumaczy, że to żarty.

No i kto tu ma racje?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką?

Tu nie chodzi o rację. To nie ma nic do rzeczy.
Twoje zachowanie jest sumą tego, czego doświadczyłaś, i które reakcje się sprawdziły, a które nie.
Jasne, że jesteś zafiksowana na sobie. Każdy z nas jest. Tobie zależy na chodzeniu - i super. Dalej rozwijaj się w tym kierunku. Pogadaj na ten temat z fizjoterapeutami.
Popatrz też w przyszłość - Twoi rodzice już młodsi nie będą. Myślę, że patrząc na Ciebie mają takie same obawy jak ja, gdy patrze na mojego syna - jak on sobie poradzi, gdy już nie będę mogła mu pomagać? Jak ogarnie sobie życie, mieszkanie, sprawy finansowe? Twoja praca, nawet na część etatu pomogła by rozwiązać Ci kilka problemów - zaczęła byś się już wdrażać w "dorosłe" życie, poznała byś nowych ludzi.

Odp: Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką?

Myślę, że twój brat ma sporo racji. Rodzice młodsi nie będą. Kiedyś ich zabraknie. Do tego czasu powinnaś nauczyć się żyć samodzielnie.

4 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2020-05-27 16:56:54)

Odp: Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką?

Droga Autorko,
przeczytalam twoj wpis i nasunelo mi sie pare mysli.

Masz juz 25 lat, powinnas przestac myslec kategoriami " kto ma racje". Zycie, relacje z innymi ludzmi nie polegaja na tym, ze trzeba miec racje, albo jej nie miec.
Bo pomysl: co ci da, gdy ja napisze, ze racje ma brat? albo co zrobisz z faktem, ty dowiesz sie tu od kogos, ze racje masz ty?

Twoje zachowanie bylo w przeszlosci czasami takie, ze moze ludzi denerwowalas, albo irytowalas, czy zasmucalas. Gdy czyta sie historie twego zycia do tej pory- to mozna powiedziec, ze latwo nie mialas i na pewno to jest rezultat i suma przezyc, odczuc i sytuacji, ktore doswiadczylas.
Mysle, ze za bardzo skupiona jestes na tym, co powiedza inni, jako na ciebie patrza, jak cie postrzegaja, co pomysla...przez wszystkie twoje tematy przewija sie ten watek.
Oczywiscie, ze zapewne masz powody ku temu, by "rozkminiac" nad tym, jak cie ludzie odbieraja.

Ale czas to przerwac. Nie jestes juz mala dziewczynka. Jestes dojrzala kobieta, musisz nauczyc sie tej takiej suwerennosci. Dziecinstwo i mlodosc, problemy, przezycia, rozczarowania nas bezsprzecznie ksztaltuja. Ale nastepuje pewien moment, ze trzeba wodze wziac we wlasne rece i zyciu powiedziec: wio! do przodu! Jesli czujesz sie psych. na silach, zacznij tak zyc, nie rozmyslaj za duzo. Cwicz, cwicz, cwicz. A jesli czujesz, ze masz rowniez problemy natury psychicznej, udaj sie po pomoc do terapeuty.

Moja rada?

Badz dobra dla siebie, ale badz i dobra dla innych. Szanuj siebie, pracuj nad soba, ale...szanuj rowniez innych.
Nikt nie zawinil, ze masz pewne problemy.Skup sie na sobie, ale nie zapominaj o innych, nie zapominaj, ze " jak cie widza, tak cie pisza". Mam na mysli twoje humorki, nieprzyjemne odzywki, moze arogancja, czy rzadzicielstwo w grupie.
Twoim celem ma byc samodzielne chodzenie? staraj sie ten cel realizowac z usmiechem na ustach. Bedzie ci naprawde lzej. A i innym z toba rowniez.

Daz do celu wszystkimi silami, badz wytrwala, mila dla siebie, ale i dla innych.

Powodzenia.

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Kto tu ma racje? Czy jestem dziwaczką?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024