Cześć, na początek napisze, ze jestem z chłopakiem rok. Mieszkamy w tym samym mieście, jednak on pochodzi z drugiego końca polski. Z uwagi na korona wirusa i święta moj chłopak postanowił poznać mnie ze swoją mamą. Jego tata pracuje za granica i nie moze w tej chwili przyjechać. Mama mieszka w domu z ogródkiem i psem. Jesteśmy tu juz dwa tygodnie, pani jest bardzo miła, jednak zaczynam zauważać, ze jest az nachalna. Nie wiem czy to ja jestem jakas dziwna, ale uważam, ze dwa tygodnie to za długo jak na pierwsze spotkanie z rodzicami. Zaczyna mnie juz wszystko irytować. Jego mama chce wszystko za nas robic, budzi mas rano wchodzi do pokoju, gotuje (chyba myśli, ze nie umiem nic zrobic bo nawet daje mi szczegółowa instrukcje jak cokolwiek podgrzać), mam wrazenie ze najchętniej podcieralaby dupe mojemu chłopakowi (przepraszam za słownictwo, dodam ze ma 29 lat, a ja 26). Ja juz po prostu mam dość, a moj chłopak mnie nie rozumie, bo tutaj jest ogród ,a u nas nie. I tak jest zimno, tylko musimy robic w koło domu i nie korzystamy z ogródka. Mam juz dość jego mamy, oni rozmawiają ze sobą , mnie w ogole nie ma. Mam wrazenie, ze jak cos mowie, to czekają az skończę i kontynuują swoje. Dodam ze od rana do wieczora spędzamy czas razem, gotowanie jedzenie, spacer z psem ze 4 razy i wieczorem oglądanie wspólnie tv, oczywiscie ich ulubionych programów. I tak leci drugi tydzień. Jeszcze dodam jedno, moze to smieszne, ale jego mama uważa chyba, ze jest najlepsza kucharka świata, niestety nie trafia w ogole w moje gusta, mam problemy żołądkowe i nie smakuje mi większość dań, ale za każdym razem słyszę ze jak zjem jej marchewkę z jabłkiem, której nienawidzę od dziecka to juz zawsze bede ja jesc.
To moj pierwszy post, więc z góry przepraszam jak sie powtarzam, po prostu musiałam gdzies dać upust emocjom i czekam na opinie.