Witam wszystkich forumowiczów. Chciałem z wami podzielić się moją historią. Ja mam 26lat (w maju 27) Ona 25.
Z moją dziewczyną poznaliśmy się ponad dwa lata temu przez aplikację tinder. Napisała pierwsza, wyraźnie zainteresowana moją osobą. Pisaliśmy przez tydzień, bardzo fajnie się rozmawiało i w końcu umówiliśmy się po tygodniu. Randka przebiegła dobrze a nawet bardzo bo skończyła się seksem w jej samochodzie. Byłem tym troche zaskoczony że po pierwszym spotkaniu doszło do takiego zbliżenia ale zapewniała że skoro się sobie podobamy to nie ma problemu. No i zostaliśmy parą. Nasz związek był świetny. Spędziliśmy dużo pięknych chwil , troszczyliśmy się o siebie i zakochaliśmy się w sobie. Po pół roku pojechaliśmy do zakopanego z jej rodziną i tam wyznalismy sobie że się kochamy. Było cudownie. Owszem zdarzały się kłótnie ale szybko się godziliśmy. Nie umieliśmy długo gniewać się na siebie. Potem wakacje w Bułgarii. Mnóstwo zdjęć, pięknych chwil, wróciliśmy jeszcze bardziej zakochani.
Wszystko zaczęło się sypać gdy po 1.5 roku zamieszkaliśmy razem w jej mieszkaniu. Jej Mama sprzedała dużo ziemi i za to kupiła po mieszkaniu jej i jej siostrze oraz sobie kawalerkę. Wtedy zaczęło nam się nie układać. Częste kłótnie, niedomówienia. Ja tutaj niestety nie będę się wybielał i powiem że dużo w tym mojej winy. Osiadłem na laurach.. wiecie klasyka.. zdobyłem to nie muszę się starać. Nie widziałem tego że się oddaliśmy od siebie. Siedziałem na konsoli albo Netflixie a ona to samo.. swoje filmy i seriale.
Któregoś dnia przyszła do domu i powiedziała nagle że nie chcę ze mną być. Ja wtedy byłem w szoku. Zacząłem płakać , błagać o przebaczenie, strasznie się poniżałem. Ona stała wyprana z jakichkolwiek emocji i tylko mówiła że jej przykro i tyle. Nawet żeby przyspieszyć proces przeprowadzki pomagała mi się pakować. Wróciłem do domu załamany. Mama z siostrą załamane i zapłakane bo lubiły bardzo moją dziewczynę i bardzo kibicowały nam. Przez dwa dni myślałem nad swoim zachowaniem oraz postępowaniem i poukładałem w głowie to wszystko. Stwierdziłem ze kocham ją bardzo nawet miałem w planie się jej oświadczyć i że będę chciał to naprawić.
Dwa dni później pojechałem z bukietem kwiatów do niej po resztę rzeczy. Pogadaliśmy na spokojnie. Powiedziałem jej że bardzo ją kocham, popełniłem błędy ale możemy to jesscze naprawić. Przeżyliśmy razem wiele dobrego, poznaliśmy nasze rodziny które się polubiły i w końcu zamieszkaliśmy razem co stanowiło że związek coraz bardziej poważny. Ona miała mętlik w głowie. Powiedziała że nie wie i nic nie obiecuję i żebym poszedł do mamy do kawalerki bo chce ze mną pogadać. Jej mama popłakała się. Przytuliła mnie, powiedziała że dobry facet ze mnie i po prostu się pogubiłem ale widzi we mnie skruchę i chęć przemiany oraz wielkie uczucie do niej. Wróciłem do mojej spowrotem. Pogadaliśmy a w międzyczasie weszła jej mama z siostrą. Stały smutne i eweidentnie patrzyły na moją żeby się ogarnęła. A ona się wku#iła i powiedziała ze to teraz pewnie jej wina. Ja ją przytuliłem i powiedziałem że nie. To moja wina ale nie zamykaj mi drzwi do twojego serca i że można to uratować. Pożegnałem się ze wszystkimi. Oczywiście wszyscy łzy w oczach i odszedłem. Jak wróciłem napisała mi że przemyśli i żebym dał jej czas i że żałuję że to wszystko tak się stało.
Po tygodniu napisałem do niej czy miałaby ochotę się spotkać. Tak zwyczajnie porozmawiać beż żadnego wymuszania jakichkolwiek deklaracji. Napisała mi że niechce ze mną się kolegować i ma nadzieję że "jakoś tam się trzymam" . Byłem zalamany. Oczywiście odpaliły się u mnie emocję wraz z desperacją i próbowałem ją przekonać i odwieźć od tego pomysłu. Nie mieliśmy nigdy żadnych kryzysów a to był nasz pierwszy. Ona oczywiście że nie, że ja sie nie zmienie. Zapytałem czy wśród wszystkich powodów jest też to że przestałem ją pociągać fizycznie. Ona się wkurzyła i powiedziała że nie i że teraz to napewno nie wróci do mnie. Powiedziała że mnie nie kocha i to jej ostatnia decyzja. Cały mój świat legł w gruzach. Załamałem się. Parę dni później pojechałem do jej rodziców i oddałem klucze do mieszkania. Ona też była ale żeby uniknąć konfrontacji poleciała do ciotki do innego domu. Pogadałem z jej rodzicami , pocieszali mnie widzieli jaki załamany jestem. Jej tata powiedział że jest w szoku jej zachowania , że jutro jadą do rodziny do babci i że ona jej przemówi do rozsądku. I żebym się nie martwił bo pewnie się zejdziemy. Niestety nie. Rodzina nic nie pomogla. Usunęła nasze wszystkie wspólne zdjecia.
Jakieś dwa tygodnie od rozstania ona miała urodziny. Stwierdziłem że spróbuję jeszcze. Ja wiem że pomyslicie że przesadzałem , że powinienem odpuścic. Może i tak ale ciężko kiedy kogoś mocno kochasz i wiesz że to wyjątkowa osoba w twoim życiu. Przez pocztę kwiatową kupiłem jej misia z róż wraz z życzeniami "jeśli twe serce będzie w przyszłości komuś oddane, pamiętaj że przezemnie było najbardziej oddane ". Dostała prezent a ja nie usłyszałem zwykłego dziękuję albo spierdal#j . Zadzwoniłem do jej mamy. Pochwaliła mnie i moj prezent ale nie miała dobrych wieści. Okazało się ze moja dziewczyna była juz dwa razy na randce. Poznała jakiegoś Marcina przez tindera i że fajnie się jej rozmawiało ale że jest niższy od niej (dziewczyna ma 185cm wzrostu). Oczywiście ja w szoku że tak szybko. Wiadomo ja wtedy płacz, bezradność, poczucie przegranej. Ona po dwóch dniach napisała że dziękuję za prezent i że niepotrzebnie się wykosztowalem i że poznała kogoś i narazie to kolega i zobaczy co dalej. Aaa no i dodała że jeszcze bedziemy kiedyś szczęśliwi. Ja wyznałem co czuje , że uważam że źle postępuje , że można to wszystko naprawić i chciałem się oświadczyć itd. Ona nic nie napisała tylko polajkowala moją wiadomość (reakcja na messengerze).
Od tego momentu moje załamanie się pogłębiało. Nie jadłem, schudłem , miałem czarne myśli. Leżałem w czterech ścianach i płakałem cały dzień. I miałem coraz większą ochotę się zabić. Byłem wściekły na swoją głupotę miałem ogromne poczucie winy oraz to że byłem ślepy i w porę się nie ogarnąłem. Nikt nie był w stanie do mnie dotrzeć. Mama z siostrą namówiły mnie na psychologa w obawie o moj stan zdrowia i życie. Byłem na 3 wizytach, wyrzuciłem to z siebie no i coś tam lepiej się zrobiło. Życie toczyło się dalej. Dodam jesscze że jak kiedyś rozmawialiśmy ona stwierdziła że Marcin jest wyjątkowy. Wspierał ją kiedy nie musiał i słuchał i sprawił że na jej twarzy znów zagościł uśmiech. I że mogłem przyjechać bo znałem adres. No tak ale kiedy chciałem się spotkać to ona że nie i nie chciałem się narzucać także sama nie wiedziała co chcę...
Rozstaliśmy się w styczniu , mamy kwiecień. Że mną zdecydowanie lepiej niż na poczatku ale codziennie gdzieś tam myślę o niej. Tym razem oprócz smutku odczuwam złość też. Miałem dużo czasu na przeanalizowanie. Rozmawiałem z wieloma kobietami i koleżankami. Każda stwierdziła jedno : Ona znała go już wcześniej przed rozstaniem. Prawdopodobnie wcześniej siedziała na portalu randkowym i gadała z nim.. może nawet się spotykali. Ja pracuję na dwie zmiany więc problemu wielkiego by nie miała. Co więcej w sylwestra mieliśmy iść do moich znajomych. Ona nagle 2h przed imprezą stwierdziła że źle się czuje i żebym sam poszedł. Nie chciałem ale ona wręcz wyganiała mnie siła i strasznie chciała żebym poszedł. Ona jak mówiła , źle sie czuje i prawdopodobnie pójdzie spać. Chyba jednak nie bo albo pisała sobie z nim albo on ją odwiedził ...
Ja tak jak jej mówiłem że się zmienię tak też zrobiłem. Stałem się innym czlowiekiem. Można powiedzieć dojrzałem. Staram się rozwijać. Chcę iść na siłownię , na basen ale teraz pandemia i muszę poczekać. Jeżdżę na rowerze, pomagam ludziom w potrzebie. Staram się być dobrym czlowiekiem. Nie ukrywam ze na początku rozstania byłem w kościele pomodlić się do Boga aby sprawił cud i żebyśmy wrocili. Może to niektórych z was bawić no ale cóż.. szukałem pomocy wszędzie. Cud jak widać się nie stał.
Jeśli to prawda i faktycznie przyprawiła mi rogi to mam nadzieję że los ją pokara za to i że poczuję kiedyś to co ja i będzie żałować tego jak postąpiła. Nie byłem idealny.. nikt nie jest ale nigdy nie zdradziłem , nie biłem ani nie wszczynałem awantury po pijaku. Mojej błędy dało się naprawić tylko wystarczyła jej chęć. No ale może lepiej dla niej było zmienić mnie na inny być może lepszy model.
Dziękuję wszystkim którzy mieli cierpliwość i przeczytali moje wypociny. Wiem że może na mnie spaść fala krytyki za moje postępowanie ale zapewniam was że zrobiłem rachunek sumienia i jestem świadom swoich poczynań. Życzę wam wszystkim wszystkiego dobrego w tym trudnym czasie a przedewszystkim zdrowia. Łącze się w bólu z tymi którzy przeżyli podobne rozterki sercowe co ja i mam nadzieję że los do nas się uśmiechnie i dobro wróci.
Pozdrawiam. Damian