Cześć Wszystkim!
Na początku, chciałabym zauważyć, że jestem po raz pierwszy na takim forum i chcę zasięgnąć porady. Nie wiem, czy to jest dobre miejsce na takie porady, czy to jest dobry wątek, czy cokolwiek... Jestem w kropce, bo moja historia wydawać by się mogła błaha, jednak dla mnie to dość spora niepewność. A więc zaczynając od początku...bo tak się chyba robi. Mam problem ze swoim związkiem, a raczej relacją towarzyską z mężczyzną...
Poznaliśmy się na pewnym portalu randkowym. Szybko złapaliśmy kontakt, można by rzec, że nadajemy na tych samych falach wręcz od pierwszego słowa. Pierwsze spotkanie- ukradkiem skradziony buziak w policzek, następne spotkanie i każde później krok w przód... Powiedzieć można by, że wszystko układa się perfekcyjnie, ze spotkania na spotkanie rośnie ekscytacja, zaskakiwanie, nie ma nudy choć każde z nas ma charakter raczej domatorski. Mimo wszystko, ma to swój diabelski urok.
Nasza relacja trwa niewiele ponad 2 miesiące. Miesiące, podczas których dowiedzieliśmy się o sobie wszystkiego. Przede wszystkim, o naszych 'związkach' w przeszłości. Nie do końca wiem, czy to dobre zagranie, bo w tym różnimy się dość mocno. Ja nie mam za sobą jakiejś historii- 2 epizodyczne związki z zakochaniem na zabój, jednak nic z tego na dobrą sprawę nie wyszło. On zaś, jeden związek w który dość mocno się zaangażował (był on w jego młodości- 18-20 lat), a później związki mające na celu zaspokojenie bardziej fizycznego pragnienia bliskości, niżeli coś na poważnie. Opowiedział mi o wszystkich kobietach, nawet tych, które były bezpośrednio przede mną.
Od początku znajomości, mój...Przyjaciel- nazywam tak go dlatego, bo nigdy nie zadeklarował, że chce być ze mną. Zawsze podkreślał, jak ważną osobą jestem w jego życiu, jak bardzo inną niż wszystkie kobiety oraz to, że nie chciałby żebym tak po prostu zmyła się bez pożegnania. Dość często powtarza, że mnie uwielbia, szaleje na moim punkcie i poruszam go jak nikt nigdy wcześniej. Wiem, może zbyt wiele wymagam i jestem dziwna, jednak brakuje mi takiego podkreślenia "Kocham Cię". Może po tak krótkim czasie to zbyt wcześnie na takie deklaracje, jednak planowanie przyszłości do końca życia, a nie zdobycie się na takie słowa jak "Kocham Cię" ja uważam jako słowa bez pokrycia... Czy jednak mam rację?
Jeśli chodzi o mnie, to jestem osobą, która dość szybko przywiązuje się i angażuje się z całych sił. Jeśli chodzi o powyższą relację, to czuję, że obok mnie jest człowiek, w którym jestem zakochana i okazuję to z całych swoich sił, gestów ale i słów.
To taki opis pokrótce, nie chciałabym zanudzać. Poniżej, chciałabym przedstawić problem, który chciałabym skonfrontować.
Uczucia, uczuciami, ale w związku jest również ważny aspekt fizyczny. Zatem po kilkunastu spotkanio-randkach doszło do zbliżenia. Pierwsze, można by rzec najważniejsze skończyło się wpadką. Choć czuliśmy bardzo silną chęć zwieńczenia swoich uczuć solidnym zbliżeniem, im bardziej chcieliśmy to nam nie wychodziło. Kilka pchnięć i atmosfera rozmywała się, apetyt na siebie stracony. Wina zawsze jest po dwóch stronach, nigdy nie można powiedzieć, że to tylko wina mężczyzny, więc chciałam to jakoś "omówić". On zamknął się w sobie, nie chciał rozmawiać, ubieraliśmy się w pośpiechu a po słowach, że ostatnia jego kobieta powtarzała, że jest "wariatem w łóżku", chciałam już tylko uciekać czym prędzej. Było mi po prostu przykro, że nie poczuł się ze mną jak z ostatnią jego kobietą, której w sumie nie kochał a spotykał się z nią w wiadomym celu. Pierwszy raz poczułam się gorsza.
Unikałam kontaktu z nim przez jakiś czas, on też powtarzał, że potrzebował czasu. To był dziwny czas. Ale mimo wszystko, nadal nam na sobie zależało, więc spotkaliśmy się by przedyskutować. Opowiedzieliśmy wszystko, udało się wyjaśnić. A życie toczyło się dalej...
Spotykaliśmy się dalej, jednak temat seksu omijaliśmy. Aż do czasu. Wypiliśmy sporo alkoholu, a jak wiadomo, po alkoholu człowiek jakby odważniejszy. No i o dziwo, wszystko zagrało prawie, że idealnie. Prawie, bo znowu była wzmianka o tej ostatniej kobiecie. Dodatkowo pojawiły się docinki, że jakoby nie "poradzę" sobie z takim ogierem jak on w łóżku. Lubimy sobie czasem dogryzać, jednak do tej pory miało to taki wydźwięk łagodny, bez konsekwencji. Jednak ja nie umiem przejść obojętnie wobec słów o jego byłej partnerce, no i o tym, że mogę sobie z nim nie poradzić w łóżku. A wydaje mi się, że nie jestem "kłodą" w nim, potrafię sprawić mu przyjemność... Wybaczcie za szczegóły, proszę.
Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, bo naprawdę mi zależy na tym związku. No i z drugiej strony jemu wydaje mi się, że również. Czy mogę stać się lepsza w łóżku? Wiem, że to idiotyczne pytanie, jednak może któraś z Was, również miała podobne wątpliwości. Może żeby nie gmatwać za mocno wyszczególnię na koniec pytania, na które chciałabym uzyskać jakąkolwiek odpowiedź, która mogłaby mi choć trochę rozjaśnić w głowie...
1) Czy to, że mężczyzna nie wspomina o swoich uczuciach- czy brak słów "Kocham Cię", może się wiązać z czymś poważnym, czy to po prostu takie słowa, których może brakować w związku...
W ogóle, czy brak zaakcentowania, że JEST się z kimś ma znaczenie, czy jeśli jest się obok (no, trochę na odległość) to można uznać to za pewnik? Wiem, że to trochę pytania rodem z podstawówki, wybaczcie...
2) Czy to, że w łóżku przywołuje wspomnienia byłej ma znaczenie? Jeśli tak, co może oznaczać?