Witam Was Wszystkich, jestem rok po rozwodzie. Wychowuje synka. Kilka miesięcy po rozwodzie poznałam pana M, który właśnie był w trakcie wyprowadziki żony z domu do kochanka. Został sam z dziećmi w domu z dnia na dzien. Żona go zdradziła conajmnien dwa razy. Od momentu naszego spotkania minęło kilka miesięcy. Mają ustaloną opiekę nad dziećmi, dziećmi są przy nim, pozew o rozwód w trakcie. Ja się starałam od początku nie angażować, bo wiedziałam że nic z tego może nie wyjść. Ale kilka spotkań, spacerów wystarczyło żeby jakoś samo poszło. Spotykaliśmy się coraz częściej, jak zaczęliśmy że sobą sypiać to sytuacja zaczęła się robić poważna. Aktualnie bardzo mało się widujemy. Nikt oczywiście o nas nie wie, że względu na to że rozwód ma być z orzeczeniem o winie oraz tego że żona M spokojnie by wykorzystała jego znajomość że mną w sądzie. Dodatkowo M zaproponował również 2 tyg temu zawieszenie kontaktu telefonicznego zlozeniu pozwu właśnie z tego samego względu. No i od paru dni się wogole nie odzywa. Już raz na początku roku również przestał się odzywać, ale wszystko po miesiącu wróciło do ,,normy" czyli do wiszenia na telefonie po kilka godzin dziennie. Nie wiem czy mam sama tą znajomość zakończyć, dopóki nie będzie sprawa z rozwodem zamknięta? Kosztuje mnie to coraz więcej nerwów. Widzę, że jemu też ciężko podjąć decyzję o zerwaniu kontaktu. Ale ja jednocześnie boję się, że on jeszcze coś czuje do żony i gdyby chciała wrócić to by pozwolił. Miesiąc temu była sytuacja taka, że chciała wrócić. Kochanek ja zostawił. Finalnie wrócił do niej, I już przestała znowu chcieć być z M rodziną, ale widziałam że bardzo to mocno na niego zadziałało. M jest bardzo rodzinny, bardzo ja idealizowal, kocha dzieci ponad wszystko. I ja się za bardzo nie potrafię odnalezc...
Powiem ze swojego doświadczenia. Niby w takich sytuacjach wszystkie jest jasne, rozwód trwa, wszystko skończone, a jednak samo zakończenie rozwodu zmienia wszystko. Ten ostateczny krok dopiero powoduje, że coś pęka i się zmienia. To banał, ale rozwód kończy się wraz z orzeczeniem rozwodu, a wcześniej może zdarzyć się wszystko.
Malinka179 wstrzymaj się do samego rozwodu aż będzie miał papier i wtedy zobaczysz jak wasze relacje będą wyglądały.
Malinka179 wstrzymaj się do samego rozwodu aż będzie miał papier i wtedy zobaczysz jak wasze relacje będą wyglądały.
Czyli zerwać kontakt, czekać na ruch z jego strony teraz, zadzwonić i zapytać co się dzieje?
Izzie_Stevens napisał/a:Malinka179 wstrzymaj się do samego rozwodu aż będzie miał papier i wtedy zobaczysz jak wasze relacje będą wyglądały.
Czyli zerwać kontakt, czekać na ruch z jego strony teraz, zadzwonić i zapytać co się dzieje?
Czekaj.. po co chcesz dzwonić? Możesz mu jak cos dać znać co postanowiłaś i tyle..czekaj na jego ruch
6 2020-04-08 21:50:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-08 22:08:26)
Izzie_Stevens napisał/a:Malinka179 wstrzymaj się do samego rozwodu aż będzie miał papier i wtedy zobaczysz jak wasze relacje będą wyglądały.
Czyli zerwać kontakt, czekać na ruch z jego strony teraz, zadzwonić i zapytać co się dzieje?
Jak masz cierpliwość to przeczekaj ten czas a teraz sprawy rozwodowe będą trwać nieco dłużej, niby dlaczego masz nie dzwonić co innego spotkania co innego dzwonienie,formalnie facet na samym końcu też zdradzał żonę takie fakty jego sumienie .
Problemem w waszym związku może jednak być coś innego niż tylko sam brak spotkań i ograniczony kontakt.
Z jednej strony taki rozwój wypadków to dla Ciebie może być sytuacja w której deklaracje faceta mogą się odzwierciedlić lub nie.
Jeżeli mu zależy na związku z Tobą to wytrzyma i coś zrobi ,gorzej jak potraktował Ciebie jak plaster,odbił sobie ,udowodnił że jeszcze może wyrwać kobietą i wszystko działa ,seks bywa ważny i wykorzystywany do takiej rekompensaty,to coś jak wyrównanie rachunków choć jż o tym nie wie on robi to być może dla siebie,wziął wewnętrzny odwet za zdradę i działania jż związane z romansem wyprowadzką, traumą dzieci które widziały być może jak ich matka odchodzi pół biedy jeżeli nie czują się porzucone.
Facet jeszcze jest na pewno uwikłany w emocje związany jest nimi a jeszcze wszystkie więzi nie wybrzmiały,to mało czasu po rozstaniu ,często kobieta w Twojej sytuacji służy jak znieczulenie,taka forma unikania lub wyleczenia ran w postaci emocji to po prostu urazy,wiele gniewu, złości ,smutku, żalu itp.
Za Twoją pomocą facet próbuje wyjść z tych stanów i tych nastrojów to bywa złudne i nie trwałe takie zastępcze zauroczenie.
Zakładając że facet był z Tobą szczery i powiedział Ci o sobie prawdę a nie wyrwał Ciebie na litość bo takie ancymony też się zdarzają choć trudno w to uwierzyć.
Czas jak zwykle zweryfikuje jego zaangażowanie intencje i motywy .
Ty zajmij się swoim życiem w tym czasie, nic nie musisz na siłę robić w formie zabiegania o niego specjalnie,zdobywania go ciągle.
Teraz jego ruch nie zatrzymasz na siłę i do niczego nikogo nie zmusisz, jak będzie z Tobą chciał zbudować związek to to zrobi a jak wykorzysta Ciebie do wychodzenie na prostą po rozwodzie na swój sposób to też tak może być i się stać.
Trzeba by było być jasnowidzem żeby wszystko idealnie przewidzieć i widzieć wszystko jak jest w rzeczywistości,miej tego świadomość,szukanie plastra ,klina po rozwodzie rozstaniu to częsta sprawa mało który związek przetrwa coś takiego w jednaj osobie tej po rozstaniu jest burza uczuć najróżniejszych irracjonalnych i jakby sprzecznych,wiele jeszcze uczuć jest żywe i dogasa jedne wolniej inne szybciej nie ma złotej reguły kto ma jak przeżyć w jakim tempie żałobę,sam jesteś po rozwodzie to pewnie wiesz jak było z Tobą ale różnice bywają istotne w czasie jaki potrzebny jest to dojścia do siebie i równowagi .
Powiem ze swojego doświadczenia. Niby w takich sytuacjach wszystkie jest jasne, rozwód trwa, wszystko skończone, a jednak samo zakończenie rozwodu zmienia wszystko. Ten ostateczny krok dopiero powoduje, że coś pęka i się zmienia. To banał, ale rozwód kończy się wraz z orzeczeniem rozwodu, a wcześniej może zdarzyć się wszystko.
Ja sama jestem po rozwodzie. I dobrze wiem, jak ciężko jest się zdobyć do złożenia pozwu o rozwód, I samo oczekiwanie na rozprawę też jest wyczerpujące psychicznie.
Wiem też, że nie powinno się wchodzić w relację z osobą, która jest w takim zawieszeniu jak M. I do pewnego momentu tej znajomości kierowalam się rozumem. Aż do momentu, kiedy rozum poszedł w las A ja sama nie wiem kiedy się zaangażowałam
Malinka179 napisał/a:Izzie_Stevens napisał/a:Malinka179 wstrzymaj się do samego rozwodu aż będzie miał papier i wtedy zobaczysz jak wasze relacje będą wyglądały.
Czyli zerwać kontakt, czekać na ruch z jego strony teraz, zadzwonić i zapytać co się dzieje?
Jak masz cierpliwość to przeczekaj ten czas a teraz sprawy rozwodowe będą trwać nieco dłużej, niby dlaczego masz nie dzwonić co innego spotkania co innego dzwonienie,formalnie facet na samym końcu też zdradzał żonę takie fakty jego sumienie .
Problemem w waszym związku może jednak być coś innego niż tylko sam brak spotkań i ograniczony kontakt.
Z jednej strony taki rozwój wypadków to dla Ciebie może być sytuacja w której deklaracje faceta mogą się odzwierciedlić lub nie.
Jeżeli mu zależy na związku z Tobą to wytrzyma i coś zrobi ,gorzej jak potraktował Ciebie jak plaster,odbił sobie ,udowodnił że jeszcze może wyrwać kobietą i wszystko działa ,seks bywa ważny i wykorzystywany do takiej rekompensaty,to coś jak wyrównanie rachunków choć jż o tym nie wie on robi to być może dla siebie,wziął wewnętrzny odwet za zdradę i działania jż związane z romansem wyprowadzką, traumą dzieci które widziały być może jak ich matka odchodzi pół biedy jeżeli nie czują się porzucone.
Facet jeszcze jest na pewno uwikłany w emocje związany jest nimi a jeszcze wszystkie więzi nie wybrzmiały,to mało czasu po rozstaniu ,często kobieta w Twojej sytuacji służy jak znieczulenie,taka forma unikania lub wyleczenia ran w postaci emocji to po prostu urazy,wiele gniewu, złości ,smutku, żalu itp.
Za Twoją pomocą facet próbuje wyjść z tych stanów i tych nastrojów to bywa złudne i nie trwałe takie zastępcze zauroczenie.
Zakładając że facet był z Tobą szczery i powiedział Ci o sobie prawdę a nie wyrwał Ciebie na litość bo takie ancymony też się zdarzają choć trudno w to uwierzyć.
Czas jak zwykle zweryfikuje jego zaangażowanie intencje i motywy .
Ty zajmij się swoim życiem w tym czasie, nic nie musisz na siłę robić w formie zabiegania o niego specjalnie,zdobywania go ciągle.
Teraz jego ruch nie zatrzymasz na siłę i do niczego nikogo nie zmusisz, jak będzie z Tobą chciał zbudować związek to to zrobi a jak wykorzysta Ciebie do wychodzenie na prostą po rozwodzie na swój sposób to też tak może być i się stać.
Trzeba by było być jasnowidzem żeby wszystko idealnie przewidzieć i widzieć wszystko jak jest w rzeczywistości,miej tego świadomość,szukanie plastra ,klina po rozwodzie rozstaniu to częsta sprawa mało który związek przetrwa coś takiego w jednaj osobie tej po rozstaniu jest burza uczuć najróżniejszych irracjonalnych i jakby sprzecznych,wiele jeszcze uczuć jest żywe i dogasa jedne wolniej inne szybciej nie ma złotej reguły kto ma jak przeżyć w jakim tempie żałobę,sam jesteś po rozwodzie to pewnie wiesz jak było z Tobą ale różnice bywają istotne w czasie jaki potrzebny jest to dojścia do siebie i równowagi .
Ja nie mam problemu z tym, żeby być cierpliwą i żeby zaczekać aż on sobie poukłada wszystko. Kwestię spotkań też mogę przeżyć i przeczekać. Spokojnie sobie zorganizuje czas tak, żeby ten czas przetrzymać i żeby za dużo o tym nie myśleć.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy o tym, on poruszył temat że niczego nie może mi obiecać, że ma skomplikowaną sytuację I zanim wyjdzie na prostą i dużo czasu upłynie. I ja też mu powiedziałam, żeby z mojej strony też na nic nie liczył. Ale od tamtego czasu dużo czasu minęło, kilka miesięcy. I siła rzeczy ciężko jest utrzymać emocje na wodzy tak, żeby się nie zaangażować.
W pewnym momencie pomyślałam, że uda mi się pomóc mu przejść przez te wszystkie etapy żałoby, przeanalizować te emocje i żale z tym związane. Bardzo dużo godzin o tym całym jego małżeństwie i relacji rozmawialiśmy. Były dni, że tylko o tym myślałam I za bardzo mnie to pochłonęło. Czasem czułam się jak jego psychoterapeuta. Z racji tego, że ja też przez te stany przechodziłam łatwo mi było ,,wejść w jego skórę".
I ja wiedziałam, że mogę być plastrem. Ale chyba nie chciałam tego przyjąć do świadomości. Bo to oznaczało by koniec relacji z mojej strony.
Tylko boję się też w tym momencie urwać kontakt, bo istnieje szansa że już to nie odnowimy. Sprawa rozwodowa tak naprawdę nie wiadomo kiedy będzie, może się nie zakończyć w tym roku.
Ja nie mam problemu z tym, żeby być cierpliwą i żeby zaczekać aż on sobie poukłada wszystko. Kwestię spotkań też mogę przeżyć i przeczekać. Spokojnie sobie zorganizuje czas tak, żeby ten czas przetrzymać i żeby za dużo o tym nie myśleć.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy o tym, on poruszył temat że niczego nie może mi obiecać, że ma skomplikowaną sytuację I zanim wyjdzie na prostą i dużo czasu upłynie. I ja też mu powiedziałam, żeby z mojej strony też na nic nie liczył. Ale od tamtego czasu dużo czasu minęło, kilka miesięcy. I siła rzeczy ciężko jest utrzymać emocje na wodzy tak, żeby się nie zaangażować.
W pewnym momencie pomyślałam, że uda mi się pomóc mu przejść przez te wszystkie etapy żałoby, przeanalizować te emocje i żale z tym związane. Bardzo dużo godzin o tym całym jego małżeństwie i relacji rozmawialiśmy. Były dni, że tylko o tym myślałam I za bardzo mnie to pochłonęło. Czasem czułam się jak jego psychoterapeuta. Z racji tego, że ja też przez te stany przechodziłam łatwo mi było ,,wejść w jego skórę".
I ja wiedziałam, że mogę być plastrem. Ale chyba nie chciałam tego przyjąć do świadomości. Bo to oznaczało by koniec relacji z mojej strony.
Tylko boję się też w tym momencie urwać kontakt, bo istnieje szansa że już to nie odnowimy. Sprawa rozwodowa tak naprawdę nie wiadomo kiedy będzie, może się nie zakończyć w tym roku.
Kiedy czytam Twoją historię, to zastanawiam się, czy nie piszemy o tym samym facecie ;-) Nawet tych samych słów używamy. To pokazuje tylko jak podobne są te historie i jak ludzie ciągle wchodzą w te same układy. Myślałam dokładnie tak samo jak Ty. Bałam się odejść, żeby nie stracić tej szansy, bo przecież się może jeszcze ułożyć, bo może kiedy to się wszystko przetoczy, to się uda.
Hatipi a jak sie u Ciebie znajomosc zakonczyla?
11 2020-04-10 20:20:38 Ostatnio edytowany przez Hatipi (2020-04-10 20:22:35)
Długo męczyliśmy się trudnymi emocjami. Mówił, że kocha, że jest w zawieszeniu, że musi pozałatwiać swoje sprawy. I w końcu stwierdził, że musi je sam pozałatwiać i się pożegnał.
Długo męczyliśmy się trudnymi emocjami. Mówił, że kocha, że jest w zawieszeniu, że musi pozałatwiać swoje sprawy. I w końcu stwierdził, że musi je sam pozałatwiać i się pożegnał.
Pożegnał się ostatecznie? Czy z informacją, że może jeszcze kiedyś coś się znowu między Wami zacznie dziać?
13 2020-04-10 23:15:10 Ostatnio edytowany przez Hatipi (2020-04-10 23:21:18)
Ostatecznie? Hm... wydaje mi się, że często w takich relacjach mężczyźni wolą zostawić coś na 'nie ostatecznie'. Nigdy nie powiedział, że to koniec. Że nie kocha. Zawsze była mowa o zawieszeniu, trudnym czasie, problemach....a potem może się uda. Długo szukałam odpowiedzi, dlaczego tak postąpił. Aż nagle zadałam sobie pytanie, dlaczego ja tak bardzo chciałam, dlaczego tak bardzo mi tam zależy. I zrozumiałam, że muszę pomyśleć, nie o nim, tylko o sobie. Dlaczego ja w to weszłam, dlaczego mnie tak bardzo zależało, dlaczego zainwestowałam w 'związek', który nie rokował. I skoro nie dostałam odpowiedzi od niego, że to koniec, sama to sobie dopowiedziałam. On ma swoje życie i swoje powody. Teraz skupiam się na swoich powodach i motywach. I nad sobą muszę popracować.
14 2020-04-17 16:22:17 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-04-17 16:29:53)
Malinka, dopiero dzisiaj wpadł mi w oko Twój wątek. Ja jestem z tej drugiej strony, czyli w trakcie rozwodu i poznałam kogoś. Jestem w podobnej sytuacji jak Twój "partner", dwukrotnie (a może i więcej razy) zdradzona, pół roku po złożeniu pozwu. I powiem Ci, że to jest taki koktajl emocji, że radziłabym Ci poczekać do jego rozwodu.
Ja początkowo poczułam się cudownie, wydawało mi się, że rozstanie mam przepracowane, tym bardziej, że poczułam wyjątkową więź z tym mężczyzną. Spotkaliśmy się kilka razy, on bardzo szybko się zaangażował. Dał mi ciepło i wsparcie, a ja poczułam, że potrzebuję jednak pobyć sama ze sobą, pozamykac pewne tematy, zanim zacznę coś nowego (choć był moment, że uznałam, ze nie chcę czekać nie wiadomo ile). I absolutnie to nie oznacza, że tęsknię za jm, nie. Nawet teraz podczas izolacji nie przychodzi mi do głowy powrót, choć on o to prosi.
Po prostu nie wiem co czuję i uczciwie o tym powiedziałam. Czuję ogromną potrzebę zamknięcia formalnego mojego małżeństwa, ale nie wiadomo jak bardzo się to teraz wydłuży.
Nie wiem jak to się zakończy dla mojej nowej znajomości, nie jestem w stanie nic powiedzieć.
new_life, to jest właśnie ciekawy dla mnie wątek. Jak się czujesz w takim momencie? Nie szkoda Ci tych wszystkich dobrych momentów, ciepła, wsparcia itd/
16 2020-04-18 06:19:34 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-04-18 15:05:47)
new_life, to jest właśnie ciekawy dla mnie wątek. Jak się czujesz w takim momencie? Nie szkoda Ci tych wszystkich dobrych momentów, ciepła, wsparcia itd/
Hatipi, rozumiem, że masz na myśli obecną izolację i fakt, że zostałam sama? Wiesz, to jest mocno skomplikowane, bo w moim małżeństwie zdrady były w kilkuletnich odstępach i po pierwszej nauczyłam się, że powinnam polegać tylko na sobie, że do końca nie zaufam już nikomu. Druga zdrada, która automatycznie skończyła relację, to ogromne wyzwanie finansowe, logistyczne i emocjonalne, choć inaczej niż za pierwszym razem. Izolacja pokazała, że wciąż od pewnych tematów się nie odcielam, że one wracają, a to nie jest dobry moment na budowanie związku z inna osobą.
Chciałam Cię trochę wprowadzić w moją sytuację, zanim odpowiem na pytanie Oczywiście, że szkoda mi tych dobrych momentów, wsparcia, które teraz dałoby na pewno bardzo dużo. Ale im bardziej mój nowy znajomy się angażował, tym ja bardziej czułam, że potrzebuję uciec, że choć w jakiś sposób mi na nim zależy, mam poczucie oszukiwania go. I powiedziałam o tym...
Dlatego chciałam pokazać Malince tą drugą stronę medalu, że niekoniecznie brak kontaktu, niepewność nie oznacza, że ta nowa osoba nie jest dla nas ważna. Wiem, że to są kwestie indywidualne i ktoś może szybko odnalazlby się w nowej relacji. Ja nie potrafię i nie czuję się z tym fair, dlatego w niej nie jestem.
Tak, jak napisałam wcześniej już wiem, że rozwód ma dla mnie duże znaczenie. Myślałam, że wiosną będzie już po, niestety sytuacja wygląda inaczej. Dlatego wciąż jestem w procesie układania się ze sobą i nie umiem powiedzieć, czy gdzieś kiedyś znajdzie się przestrzeń dla tej konkretnie relacji.
PS Edytuje, bo w międzyczasie widziałam Twój wątek i odpowiedzi na niego. Oczywiście, możliwe jest, że w pewien sposób Twój partner potraktował Cię z premedytacją jak plaster. To z.zewnątrz może tak wyglądać. Ale chcę dodać, że ja też poczułam, że się zakochuje, że to dobry człowiek i nie skrzywdzi mnie tak jak jm, ale... w moim życiu wydarzyły się wtedy tez trudne sprawy rodzinne i nagle ta relacja stała się dodatkowym "klopotem", bo nie dość, że rozwód, problemy zdrowotne, rodzinne, to jeszcze drugi człowiek obok, który zasługuje na moją uwagę. I mnie osobiście to przerosło. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam w zrozumieniu drugiej strony...
Dziękuję, new_life. Chodziło mi właśnie o to, co się czuje w takim momencie i jak to jest zostawić kogoś, kto ponoć (w moim przypadku) był ważny. Poczytałam już trochę o takich sytuacjach i rozumiem moją własną, ale ciekawa byłam, co napiszesz na ten temat. U mnie było tak, jak u Ciebie. Też inne problemy.
Dziękuję, new_life. Chodziło mi właśnie o to, co się czuje w takim momencie i jak to jest zostawić kogoś, kto ponoć (w moim przypadku) był ważny. Poczytałam już trochę o takich sytuacjach i rozumiem moją własną, ale ciekawa byłam, co napiszesz na ten temat. U mnie było tak, jak u Ciebie. Też inne problemy.
Cieszę się, że mogę pomóc. Poza tym wiesz, nowa relacja w czasie, kiedy jeszcze nie mam rozwodu, a mój jm chciałby wrócić, nie mogłaby - z mojej perspektywy - być do końca jawna, nie chciałabym żadnych utrudnień z jego strony, bo chcę rozwód mieć za sobą możliwie najszybciej. To też mnie blokowalo, potrzebuję jak nigdy przede wszystkim spokoju. Dlatego najpierw rozwód i ja nie mówię "nie", ale nic też nie obiecuję, bo po prostu nie wiem jak będzie
new_life teraz dostaję jego smsy z troską o to, czy jestem bezpieczna (korona). Nie wiem, jak to traktować. Nie wiem, po co i dlaczego pisze? I takie smsy powodują, że rozkminiam godzinami, czy odpisać, czy nie, czy w na sms w takiej sprawie powinnam olać.
new_life teraz dostaję jego smsy z troską o to, czy jestem bezpieczna (korona). Nie wiem, jak to traktować. Nie wiem, po co i dlaczego pisze? I takie smsy powodują, że rozkminiam godzinami, czy odpisać, czy nie, czy w na sms w takiej sprawie powinnam olać.
Hatipi, ja też - po bardzo długim braku kontaktu - odezwałam się po prostu z zapytaniem jak się ma. Nie wiązałabym z faktem tych sms-ów żadnych nadziei. Jeżeli to dla Ciebie trudne i nie chcesz, żeby się kontaktował, po prostu mu to napisz.
Powiem Ci, że ten czas okołorozwodowy, szczególnie teraz w izolacji, jest dla mnie bardzo trudny. I dla Twojego znajomego zapewne też, bo jak rozumiem sprawa u niego jest chyba świeższa niż u mnie. Każdy to przechodzi w swoim tempie, ale coraz bardziej skłaniam się ku temu, że tę żałobę po związku trzeba przeżyć do końca, cokolwiek to znaczy dla osoby zdradzonej. Tak, jak pisałam wcześniej, byłam w zasadzie pewna, że jestem gotowa iść dalej, z nową osobą. Ale życie i inne trudne sytuacje pokazały, że jednak nie. I z szacunku dla niego mówię o tym otwarcie. Z moim jm przeżyłam prawie 20 lat, jestem sporo po 40tce i uczciwość wobec siebie i drugiej osoby są dla mnie istotne. On na dzień dzisiejszy deklaruje, że czeka, ale zna moje stanowisko. To jest jego decyzja wiedząc, że między nami może nie być takiej relacji, na jaką liczy. I Ty też posłuchaj siebie, bo Ty jesteś najważniejsza. Chcesz odpisać, odpisz, nie chcesz, nie odpisuj, ale nie myśl, co on ma na myśli, szkoda Twojej energii...
21 2020-05-02 17:29:17 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-05-02 20:08:36)
new_life bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Czułam gdzieś w środku, że jest tak jak mówisz. Pan M gdzieś między słowami mi to przekazywał, ale dopiero teraz jak nabrałam dystansu to widzę to. I przypominam sobie jak sama byłam przed rozwodem rozbita I sama nie wiedziałam czego chce.
Ja od początku relacji nie chciałam być dla niego ,,obciazeniem". I sama kilka razy proponowałam uciecie kontaktów. Ale pan M noe chcial. I chyba nadszedl czas zeby jednak to zrobic.
Mamy cały czas kontakt, ale się dystansuje jak tylko mogę. Organizuje sobie życie tak, żeby jak najmniej o nim myśleć I jest coraz lepiej.
new_life teraz dostaję jego smsy z troską o to, czy jestem bezpieczna (korona). Nie wiem, jak to traktować. Nie wiem, po co i dlaczego pisze? I takie smsy powodują, że rozkminiam godzinami, czy odpisać, czy nie, czy w na sms w takiej sprawie powinnam olać.
Hatipi I co odpisalas?
new_life bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Czułam gdzieś w środku, że jest tak jak mówisz. Pan M gdzieś między słowami mi to przekazywał, ale dopiero teraz jak nabrałam dystansu to widzę to. I przypominam sobie jak sama byłam przed rozwodem rozbita I sama nie wiedziałam czego chce.
Bardzo proszę, cieszę się, że mogę pomóc. Sama przez to przechodziłaś, więc wiesz, jak ciężki jest to czas. Bo niby wiadomo, że z jm wszystko skończone, że może szkoda tracić szansę na nową wartościową relację. Z drugiej jednak strony ciężar emocji, przeszłości, u mnie doszło naprawdę dużo problemów innych ciężkiego kalibru i poczułam, że oszaleję, jak dojdzie jeszcze jeden temat. I szczerze, po tym czasie, kiedy nie mamy kontaktu, nie czuję już tego, co wcześniej, nie tęsknię. Dlatego możliwe, że zadziałał schemat, że po prostu poczułam się w końcu dobrze, normalnie i to uczucie spowodowało chęć spróbowania. Na pewno jednak nie zostawię go bez słowa, spotkamy się po moim rozwodzie (chociaż nie wiadomo jak bardzo on się teraz odwlecze), o ile nadal będzie chciał. I zobaczymy.
I szczerze, po tym czasie, kiedy nie mamy kontaktu, nie czuję już tego, co wcześniej, nie tęsknię. Dlatego możliwe, że zadziałał schemat, że po prostu poczułam się w końcu dobrze, normalnie i to uczucie spowodowało chęć spróbowania.
new_life mogła byś mi wyjaśnić ten fragment? Nie tęsknisz za jz czy za tą nową znajomością? I chęć spróbowania czego? Przepraszam, że dopytuje Ale chce Cię dobrze zrozumieć.
24 2020-05-03 15:52:37 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-05-03 16:07:38)
I szczerze, po tym czasie, kiedy nie mamy kontaktu, nie czuję już tego, co wcześniej, nie tęsknię. Dlatego możliwe, że zadziałał schemat, że po prostu poczułam się w końcu dobrze, normalnie i to uczucie spowodowało chęć spróbowania.
new_life mogła byś mi wyjaśnić ten fragment? Nie tęsknisz za jz czy za tą nową znajomością? I chęć spróbowania czego? Przepraszam, że dopytuje Ale chce Cię dobrze zrozumieć.
Oczywiście, przepraszam za skrót myślowy Nie tęsknię za nowym znajomym. Mój mąż zapewnił mi koszmarna karuzele przez ostatnie miesiące w trakcie romansu, a jak pisałam wyżej, to była jego druga zdrada, więc sinusoida trwała kilka lat w sumie. Dlatego z tą nową znajomością poczułam się w końcu normalnie, że ktoś się mną interesuje, że moge porozmawiać bez pretensji i docinkow. Wtedy tego nie widziałam, ale bardziej mi w tym naszym spotykaniu się podobał sam fakt spotykania niż ten mężczyzna.
Dużo jest prawdy w tym, że w nową relację nie powinno się wchodzić za szybko od rozstania. Bo można skrzywdzić siebie i drugą osobę, przypisując uczuciom pojawiającym się podczas tej znajomości większą wartość niż rzeczywiście mają.
Malinka179 napisał/a:I szczerze, po tym czasie, kiedy nie mamy kontaktu, nie czuję już tego, co wcześniej, nie tęsknię. Dlatego możliwe, że zadziałał schemat, że po prostu poczułam się w końcu dobrze, normalnie i to uczucie spowodowało chęć spróbowania.
new_life mogła byś mi wyjaśnić ten fragment? Nie tęsknisz za jz czy za tą nową znajomością? I chęć spróbowania czego? Przepraszam, że dopytuje Ale chce Cię dobrze zrozumieć.
Oczywiście, przepraszam za skrót myślowy
Nie tęsknię za nowym znajomym. Mój mąż zapewnił mi koszmarna karuzele przez ostatnie miesiące w trakcie romansu, a jak pisałam wyżej, to była jego druga zdrada, więc sinusoida trwała kilka lat w sumie. Dlatego z tą nową znajomością poczułam się w końcu normalnie, że ktoś się mną interesuje, że moge porozmawiać bez pretensji i docinkow. Wtedy tego nie widziałam, ale bardziej mi w tym naszym spotykaniu się podobał sam fakt spotykania niż ten mężczyzna.
Dużo jest prawdy w tym, że w nową relację nie powinno się wchodzić za szybko od rozstania. Bo można skrzywdzić siebie i drugą osobę, przypisując uczuciom pojawiającym się podczas tej znajomości większą wartość niż rzeczywiście mają.
A jak przyjął to, że przestajecie się spotykać? Bo rozumiem że w taki sposób mu to oznajmiłas? Czy poprostu się zdystansowalas?
Tak, ja zawsze gdzieś miałam z tylu głowy że nie wchodzi się w relację z kimś kto ma jeden związek nie zamknięty. I komuś bym doradzila, żeby tego nie robił. Ale kiedy sama się już znalazłam w takiej sytuacji to myślenie mi się totalnie wyłączyło.
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć że sam czas oczekiwania na sprawę rozwodowa był okropny. Ale sam rozwód dal mi duża ulgę. I pozwolił pozamykać definitywnie relację z byłym mężem. Potrzebowałam tego na papierze, żeby dojrzeć do pewnych rzeczy.
26 2020-05-03 18:40:44 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-05-03 18:47:32)
A jak przyjął to, że przestajecie się spotykać? Bo rozumiem że w taki sposób mu to oznajmiłas? Czy poprostu się zdystansowalas?
Tak, ja zawsze gdzieś miałam z tylu głowy że nie wchodzi się w relację z kimś kto ma jeden związek nie zamknięty. I komuś bym doradzila, żeby tego nie robił. Ale kiedy sama się już znalazłam w takiej sytuacji to myślenie mi się totalnie wyłączyło.
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć że sam czas oczekiwania na sprawę rozwodowa był okropny. Ale sam rozwód dal mi duża ulgę. I pozwolił pozamykać definitywnie relację z byłym mężem. Potrzebowałam tego na papierze, żeby dojrzeć do pewnych rzeczy.
Oczywiście mu o tym powiedziałam, że potrzebuję czasu dla siebie, na zamknięcie definitywne spraw z jm. I że na ten moment nie mogę mu nic obiecać. Przyjął to ze zrozumieniem, sam na początku to sugerował, ale jak sama wiesz, teoria sobie a praktyka sobie. Fajnie nam się razem spędzało czas i albo on zaproponował spotkanie albo ja uznałam, że nie będę już czekać. Miałam nadzieję, że mniej więcej teraz, na wiosnę, będę już rozwiedziona i wiem, że też przyjmę to z ulgą. Niestety wirus pokrzyżował plany i nie pozostaje mi nic innego jak czekać, nie wiadomo jak długo.
Wiesz, myślę teraz, że może taka dłuższa przerwa będzie na korzyść dla nas obojga. I jeżeli coś ma nas połączyć, to połączy prędzej czy później. Ale już z czystą kartą z mojej strony
Malinka179 napisał/a:A jak przyjął to, że przestajecie się spotykać? Bo rozumiem że w taki sposób mu to oznajmiłas? Czy poprostu się zdystansowalas?
Tak, ja zawsze gdzieś miałam z tylu głowy że nie wchodzi się w relację z kimś kto ma jeden związek nie zamknięty. I komuś bym doradzila, żeby tego nie robił. Ale kiedy sama się już znalazłam w takiej sytuacji to myślenie mi się totalnie wyłączyło.
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć że sam czas oczekiwania na sprawę rozwodowa był okropny. Ale sam rozwód dal mi duża ulgę. I pozwolił pozamykać definitywnie relację z byłym mężem. Potrzebowałam tego na papierze, żeby dojrzeć do pewnych rzeczy.Oczywiście mu o tym powiedziałam, że potrzebuję czasu dla siebie, na zamknięcie definitywne spraw z jm. I że na ten moment nie mogę mu nic obiecać. Przyjął to ze zrozumieniem, sam na początku to sugerował, ale jak sama wiesz, teoria sobie a praktyka sobie. Fajnie nam się razem spędzało czas i albo on zaproponował spotkanie albo ja uznałam, że nie będę już czekać. Miałam nadzieję, że mniej więcej teraz, na wiosnę, będę już rozwiedziona i wiem, że też przyjmę to z ulgą. Niestety wirus pokrzyżował plany i nie pozostaje mi nic innego jak czekać, nie wiadomo jak długo.
Wiesz, myślę teraz, że może taka dłuższa przerwa będzie na korzyść dla nas obojga. I jeżeli coś ma nas połączyć, to połączy prędzej czy później. Ale już z czystą kartą z mojej strony
Bardzo podobna sytuacja do mojej. A czy mogę jeszcze zapytać jak długo się spotykaliscie?
Ja patrząc na to z drugiej strony też się zaczęłam męczyć tą całą sytuacja. W sensie sytuacja z moim M. I częściowo przyjęłam z ulgą to, że on się dystansowal, robiłam to samo. Z czasem tą sytuacją stała by się nie do zniesienia dla mnie I dla niego. Ja nie wiedziałam na czym stoję, A po przejściach z moim byłym mężem to nie potrzebuje kolejnych zawirowań. On potrzebował spokoju, bo koktajl emocjonalny jaki mu robi jego jeszcze żona mało kto by wytrzymał. Więc ciągnięcia tego spowodowało by to, że z czasem poprostu byśmy mieli siebie dość. I tsz mysle, że dłuższa przerwa bez kontaktu może dużo dac. Każdy z tego coś dla siebie wyniesie. I jeśli mamy się zejść to myślę, że po jakimś czasie to się stanie. Ale też nie robię sobie nadziei.
Bardzo krótko. Kilka spotkań w ciągu kilku tygodni. Sporo rozmów telefonicznych w międzyczasie. Ja po prostu bardzo szybko poczułam, że przy wszystkim co dzieje się w moim życiu, nie udzwigne kolejnej relacji, nawet jeżeli w założeniu jest pozytywna.
Niestety, mamy już spory bagaż i czasami, pomimo dobrych chęci, pewne związki nie mogą się udać. Może w danej chwili a może wcale, ciężko powiedzieć.
Bardzo krótko. Kilka spotkań w ciągu kilku tygodni. Sporo rozmów telefonicznych w międzyczasie. Ja po prostu bardzo szybko poczułam, że przy wszystkim co dzieje się w moim życiu, nie udzwigne kolejnej relacji, nawet jeżeli w założeniu jest pozytywna.
Niestety, mamy już spory bagaż i czasami, pomimo dobrych chęci, pewne związki nie mogą się udać. Może w danej chwili a może wcale, ciężko powiedzieć.
Bardzo Ci dziękuję new_life. Uświadomiłas mi rzeczy, o których wiedziałam w teorii, ale chyba potrzebowałam żeby ktoś mi to powiedział.
Trzymam kciuki mocno za Ciebie
new_life napisał/a:Bardzo krótko. Kilka spotkań w ciągu kilku tygodni. Sporo rozmów telefonicznych w międzyczasie. Ja po prostu bardzo szybko poczułam, że przy wszystkim co dzieje się w moim życiu, nie udzwigne kolejnej relacji, nawet jeżeli w założeniu jest pozytywna.
Niestety, mamy już spory bagaż i czasami, pomimo dobrych chęci, pewne związki nie mogą się udać. Może w danej chwili a może wcale, ciężko powiedzieć.
Bardzo Ci dziękuję new_life. Uświadomiłas mi rzeczy, o których wiedziałam w teorii, ale chyba potrzebowałam żeby ktoś mi to powiedział.
Trzymam kciuki mocno za Ciebie
Dziękuję, ja za Ciebie też. Jeżeli coś się zmieni, napiszmy w tym wątku albo na priv. Ciekawa jestem, czy nasze "relacje" będą miały ciąg dalszy
Malinka179 napisał/a:new_life napisał/a:Bardzo krótko. Kilka spotkań w ciągu kilku tygodni. Sporo rozmów telefonicznych w międzyczasie. Ja po prostu bardzo szybko poczułam, że przy wszystkim co dzieje się w moim życiu, nie udzwigne kolejnej relacji, nawet jeżeli w założeniu jest pozytywna.
Niestety, mamy już spory bagaż i czasami, pomimo dobrych chęci, pewne związki nie mogą się udać. Może w danej chwili a może wcale, ciężko powiedzieć.
Bardzo Ci dziękuję new_life. Uświadomiłas mi rzeczy, o których wiedziałam w teorii, ale chyba potrzebowałam żeby ktoś mi to powiedział.
Trzymam kciuki mocno za CiebieDziękuję, ja za Ciebie też. Jeżeli coś się zmieni, napiszmy w tym wątku
albo na priv. Ciekawa jestem, czy nasze "relacje" będą miały ciąg dalszy
Może napiszemy na wątku? Bo to jest bardzo ciekawy temat. I sądzę, że dużo osób by było zainteresowanych jak wygląda sytuacja z dwóch stron ma to patrząc.
A sądząc po statystykach to po powrocie do ,,normalnosci" ma być wysyp rozwodów niestety. Więc wątek się może przydać
Tak, to dobry pomysł. Będę tu zaglądać od czasu do czasu. Na pewno napiszę po rozwodzie, czy jest ciąg dalszy
Ja też że swojej strony obiecuje, że napisze za jakiś czas co słychać po mojej stronie
Ja też że swojej strony obiecuje, że napisze za jakiś czas co słychać po mojej stronie
Malinka, widziałam Twój wpis w wątku SamotnaOna. Mamy tak bardzo podobną historię, niestety. Dwie zdrady w małżeństwie, zaprzepaszczona szansa. Szczerze Ci zazdroszczę, że jesteś już rok po rozwodzie, bo ja pewnie jakieś pół przed.
Tym bardziej nowa skomplikowana relacja nie jest Ci potrzebna. Mi się marzy proste życie i po prostu szczera relacja, bez emocjonalnych jazd. Chcę wierzyć, że jest to możliwe
Malinka179 napisał/a:Ja też że swojej strony obiecuje, że napisze za jakiś czas co słychać po mojej stronie
Malinka, widziałam Twój wpis w wątku SamotnaOna. Mamy tak bardzo podobną historię, niestety. Dwie zdrady w małżeństwie, zaprzepaszczona szansa. Szczerze Ci zazdroszczę, że jesteś już rok po rozwodzie, bo ja pewnie jakieś pół przed.
Tym bardziej nowa skomplikowana relacja nie jest Ci potrzebna. Mi się marzy proste życie i po prostu szczera relacja, bez emocjonalnych jazd. Chcę wierzyć, że jest to możliwe
Szczęście w nieszczęściu że mój jm zdradził mnie drugi raz kilka miesięcy po pierwszej zdradzie. Od pierwszej zdrady do momentu otrzymania rozwodu minęło 1,5 roku. Oczywiście przed samym rozwodem też były próby powrotu i propozycje naprawiania wszystkiego, ale dla mnie dwie szanse to już jest wykorzystanie limitu. Nie żałuję drugiej szansy, przynajmniej wiem że ratowałam relację do końca.
My byliśmy małżeństwem krótko, na szczęście nie zdążyliśmy wziąć żądnego kredytu, więc finansowo każde poszło na ,,swój garnuszek''.
Mojego M poznałam już po rozwodzie. Mieliśmy bardzo podobne historie, on też po zdradzie. tylko on na początku swojej historii, a ja już moją zamykałam. Masz rację, taka nowa relacja, gdzie nie czuję się najważniejsza dla drugiej strony nie jest mi potrzebna. Na szczęście świadomie nie zdążyłam się zakochać. Chyba, zobaczymy jak zadziała na mnie detoks.
Ja już rok po rozwodzie jestem gotowa na nową relację. Jm mnie nie interesuje, emocjonalnie jest mi obojętny. Ja też nie mam dużych wymagań. Problemy w związkach będą zawsze, ale trzeba rozmawiać a nie uciekać jak mój jm.
Mam świadomość też tego, że nawet jeśli ktoś się znajdzie to będzie po 30, przed 40. I w tym wieku jak ktoś jest wolny, to raczej też ma jakąś przeszłość. Więc może łatwiej się będzie dogadać
Szczęście w nieszczęściu że mój jm zdradził mnie drugi raz kilka miesięcy po pierwszej zdradzie. Od pierwszej zdrady do momentu otrzymania rozwodu minęło 1,5 roku. Oczywiście przed samym rozwodem też były próby powrotu i propozycje naprawiania wszystkiego, ale dla mnie dwie szanse to już jest wykorzystanie limitu. Nie żałuję drugiej szansy, przynajmniej wiem że ratowałam relację do końca.
My byliśmy małżeństwem krótko, na szczęście nie zdążyliśmy wziąć żądnego kredytu, więc finansowo każde poszło na ,,swój garnuszek''.
Mojego M poznałam już po rozwodzie. Mieliśmy bardzo podobne historie, on też po zdradzie. tylko on na początku swojej historii, a ja już moją zamykałam. Masz rację, taka nowa relacja, gdzie nie czuję się najważniejsza dla drugiej strony nie jest mi potrzebna. Na szczęście świadomie nie zdążyłam się zakochać. Chyba, zobaczymy jak zadziała na mnie detoks.
Ja już rok po rozwodzie jestem gotowa na nową relację. Jm mnie nie interesuje, emocjonalnie jest mi obojętny. Ja też nie mam dużych wymagań. Problemy w związkach będą zawsze, ale trzeba rozmawiać a nie uciekać jak mój jm.
Mam świadomość też tego, że nawet jeśli ktoś się znajdzie to będzie po 30, przed 40. I w tym wieku jak ktoś jest wolny, to raczej też ma jakąś przeszłość. Więc może łatwiej się będzie dogadać
Faktycznie szybko wszystko u Ciebie się zadziało. Pewnie tak lepiej... U mnie niestety aż 3 lata przerwy między zdradami i prawie 20 lat małżeństwa, a tym samym majątek do podziału.
Też myślę, że rok po rozstaniu/rozwodzie to dobry czas, żeby być gotowym na nową relację, uśredniając oczywiście. U mnie raczej przedział wiekowy między 40 a 50 a tu już nie ma mowy o braku przeszłości.
Tak na marginesie jm = jeszcze mąż, czyli u Ciebie to bm = były mąż
Trzymaj się Malinka i odzywaj jak coś będzie się działo w temacie nowej relacji.
37 2020-05-07 16:49:15 Ostatnio edytowany przez Malinka179 (2020-05-07 16:50:00)
Malinka179 napisał/a:Szczęście w nieszczęściu że mój jm zdradził mnie drugi raz kilka miesięcy po pierwszej zdradzie. Od pierwszej zdrady do momentu otrzymania rozwodu minęło 1,5 roku. Oczywiście przed samym rozwodem też były próby powrotu i propozycje naprawiania wszystkiego, ale dla mnie dwie szanse to już jest wykorzystanie limitu. Nie żałuję drugiej szansy, przynajmniej wiem że ratowałam relację do końca.
My byliśmy małżeństwem krótko, na szczęście nie zdążyliśmy wziąć żądnego kredytu, więc finansowo każde poszło na ,,swój garnuszek''.
Mojego M poznałam już po rozwodzie. Mieliśmy bardzo podobne historie, on też po zdradzie. tylko on na początku swojej historii, a ja już moją zamykałam. Masz rację, taka nowa relacja, gdzie nie czuję się najważniejsza dla drugiej strony nie jest mi potrzebna. Na szczęście świadomie nie zdążyłam się zakochać. Chyba, zobaczymy jak zadziała na mnie detoks.
Ja już rok po rozwodzie jestem gotowa na nową relację. Jm mnie nie interesuje, emocjonalnie jest mi obojętny. Ja też nie mam dużych wymagań. Problemy w związkach będą zawsze, ale trzeba rozmawiać a nie uciekać jak mój jm.
Mam świadomość też tego, że nawet jeśli ktoś się znajdzie to będzie po 30, przed 40. I w tym wieku jak ktoś jest wolny, to raczej też ma jakąś przeszłość. Więc może łatwiej się będzie dogadaćFaktycznie szybko wszystko u Ciebie się zadziało. Pewnie tak lepiej... U mnie niestety aż 3 lata przerwy między zdradami i prawie 20 lat małżeństwa, a tym samym majątek do podziału.
Też myślę, że rok po rozstaniu/rozwodzie to dobry czas, żeby być gotowym na nową relację, uśredniając oczywiście. U mnie raczej przedział wiekowy między 40 a 50a tu już nie ma mowy o braku przeszłości.
Tak na marginesie jm = jeszcze mąż, czyli u Ciebie to bm = były mąż
Trzymaj się Malinka i odzywaj jak coś będzie się działo w temacie nowej relacji.
Dzięki za korektę:) będę się odzywać tutaj jak się coś wyjaśni w sprawie nowej relacji.
Malinka, Hatipi, co u Was Dziewczyny? Coś się dzieje w temacie nowej relacji?
Ja nie kontaktowałam się z moim znajomym tak, jak zapowiedziałam. I zupełnie mi go nie brakuje. Co dla mnie oznacza, że po prostu wszystko wydarzyło się za wcześnie i nie było tym, czym myślałam, że jest...
Cześć, przepraszam że dopiero teraz piszę. Ale miałam strasznie dużo rzeczy na głowie. I zapomniałam odpisać.
Z M nie mam kontaktu od 3 miesięcy. Kontakt urwał się nagle, niespodziewanie. Jednego dnia normalnie rozmawialiśmy, potem już nie odpisał na moje dwie wiadomości. Więc przestałam się odzywać, I tak sobie żyje. Tęsknię bardzo, ale sama nie mam zamiaru inicjowac kontaktu. Chociaż nie ukrywam, że było by mi łatwiej gdyby M mi poprpstu powiedział że To koniec czy w jakikolwiek sposób to zakończył. Nawet się nie spodziewałam, że tak mocno weszłam w tą relację. Wydawało mi się, że mam wszystko pod kontrolą, ale jednak nie.
Hatipi jak żyjesz?
New_life masz termin sprawy?
Cześć, przepraszam że dopiero teraz piszę. Ale miałam strasznie dużo rzeczy na głowie. I zapomniałam odpisać.
Z M nie mam kontaktu od 3 miesięcy. Kontakt urwał się nagle, niespodziewanie. Jednego dnia normalnie rozmawialiśmy, potem już nie odpisał na moje dwie wiadomości. Więc przestałam się odzywać, I tak sobie żyje. Tęsknię bardzo, ale sama nie mam zamiaru inicjowac kontaktu. Chociaż nie ukrywam, że było by mi łatwiej gdyby M mi poprpstu powiedział że To koniec czy w jakikolwiek sposób to zakończył. Nawet się nie spodziewałam, że tak mocno weszłam w tą relację. Wydawało mi się, że mam wszystko pod kontrolą, ale jednak nie.
Hatipi jak żyjesz?
New_life masz termin sprawy?
Malinka niestety terminu sprawy wciąż brak Robię jednak inne ruchy, które dadzą mi wolność i spokój (sprzedaję kiedyś-wspólny dom i pomimo całej trudności tej decyzji widzę, jak bardzo odcięcie się jest mi potrzebne).
Rozumiem, co czujesz. Jak wiesz ja jasno powiedziałam, ze relację wyciszam i nie mogę nic obiecać, a odezwę się po rozwodzie. I tak planuję zrobić, a więcej planów z tym związanych nie mam. Zobaczę jak się potoczy rozmowa, choć na dzisiaj myślę, że nie będzie z tego relacji.
Malinka179 napisał/a:Cześć, przepraszam że dopiero teraz piszę. Ale miałam strasznie dużo rzeczy na głowie. I zapomniałam odpisać.
Z M nie mam kontaktu od 3 miesięcy. Kontakt urwał się nagle, niespodziewanie. Jednego dnia normalnie rozmawialiśmy, potem już nie odpisał na moje dwie wiadomości. Więc przestałam się odzywać, I tak sobie żyje. Tęsknię bardzo, ale sama nie mam zamiaru inicjowac kontaktu. Chociaż nie ukrywam, że było by mi łatwiej gdyby M mi poprpstu powiedział że To koniec czy w jakikolwiek sposób to zakończył. Nawet się nie spodziewałam, że tak mocno weszłam w tą relację. Wydawało mi się, że mam wszystko pod kontrolą, ale jednak nie.
Hatipi jak żyjesz?
New_life masz termin sprawy?
Malinka niestety terminu sprawy wciąż brak
Robię jednak inne ruchy, które dadzą mi wolność i spokój (sprzedaję kiedyś-wspólny dom i pomimo całej trudności tej decyzji widzę, jak bardzo odcięcie się jest mi potrzebne).
Rozumiem, co czujesz. Jak wiesz ja jasno powiedziałam, ze relację wyciszam i nie mogę nic obiecać, a odezwę się po rozwodzie. I tak planuję zrobić, a więcej planów z tym związanych nie mam. Zobaczę jak się potoczy rozmowa, choć na dzisiaj myślę, że nie będzie z tego relacji.
Strasznie długo czekasz na termin.
Tak, odcięcie pomaga do siebie dojść I z czasem złapać inna perspektywę. Co w przypadku kontaktu z drugą stroną jest ciężkie.
Strasznie długo czekasz na termin.
Tak, odcięcie pomaga do siebie dojść I z czasem złapać inna perspektywę. Co w przypadku kontaktu z drugą stroną jest ciężkie.
Niestety, czytałam ostatnio, że w "moim" sądzie podczas pandemii aż 12 tys spraw zostało odwołanych i dopiero od maja przywrócono ustalanie nowych terminów. A ja póki co jestem tylko na liście do wyznaczenia pierwszego terminu...
Zupełne odcięcie się będzie ciężkie, bo mamy trochę zwierząt (psów i kotów), które z racji tego, że zostałam w domu, zostały ze mną. Teraz trzeba się będzie nimi jakoś "podzielić" i już mnie boli serce na to rozstanie, więc nie chciałabym tracić zupełnie kontaktu, z nimi
new_life
pozwoliłem sobie wysłać do Ciebie maila
new_life
pozwoliłem sobie wysłać do Ciebie maila
MJX, dziękuję. Odpisałam
Malinka179 napisał/a:Strasznie długo czekasz na termin.
Tak, odcięcie pomaga do siebie dojść I z czasem złapać inna perspektywę. Co w przypadku kontaktu z drugą stroną jest ciężkie.Niestety, czytałam ostatnio, że w "moim" sądzie podczas pandemii aż 12 tys spraw zostało odwołanych i dopiero od maja przywrócono ustalanie nowych terminów. A ja póki co jestem tylko na liście do wyznaczenia pierwszego terminu...
Zupełne odcięcie się będzie ciężkie, bo mamy trochę zwierząt (psów i kotów), które z racji tego, że zostałam w domu, zostały ze mną. Teraz trzeba się będzie nimi jakoś "podzielić" i już mnie boli serce na to rozstanie, więc nie chciałabym tracić zupełnie kontaktu, z nimi
Zwierzęta jak rodzina, podzielić się nimi jest strasznie przykro. Nawet sobie tego nie wyobrażam.
new_life napisał/a:Malinka179 napisał/a:Strasznie długo czekasz na termin.
Tak, odcięcie pomaga do siebie dojść I z czasem złapać inna perspektywę. Co w przypadku kontaktu z drugą stroną jest ciężkie.Niestety, czytałam ostatnio, że w "moim" sądzie podczas pandemii aż 12 tys spraw zostało odwołanych i dopiero od maja przywrócono ustalanie nowych terminów. A ja póki co jestem tylko na liście do wyznaczenia pierwszego terminu...
Zupełne odcięcie się będzie ciężkie, bo mamy trochę zwierząt (psów i kotów), które z racji tego, że zostałam w domu, zostały ze mną. Teraz trzeba się będzie nimi jakoś "podzielić" i już mnie boli serce na to rozstanie, więc nie chciałabym tracić zupełnie kontaktu, z nimi
Zwierzęta jak rodzina, podzielić się nimi jest strasznie przykro. Nawet sobie tego nie wyobrażam.
Zgadzam się feminis, przeplakalam już wiele godzin z tego powodu. Niestety to są konsekwencje rozpadu naszej rodziny właśnie. To nasze wspólne zwierzęta, dlatego wspólnie ponosimy za nie odpowiedzialność. I niezależnie od tego, jakie to trudne, obecnie nie ma innego wyjścia.