Cześć,
w przeszłości jeszcze do konca moich studiów, do 2018 roku mam wrażenie, ze sama byłam w pewien sposób toksyczna i sama przyciągałam takich ludzi. Nie -prostolinijnych, ale zawsze z problemami-bo zawsze wysłuchałam, byłam dobra etc.
Problem jest taki, że od 2 lat zaczełam stawiać na siebie, nowa praca, nowe życie, nowe mieszkanie. Duży wklad miała tez rodzina- o ktorej zle pisałam w przeszlosci- ale jak widać jednak oni wiedzieli i widzieli co się ze mną dzieje. Mam umowe o pracę, pracuję na cały etat w zawodzie- co u mnie wsrod znajomych jest rzadkością, ogarniam życie, mam duzo planów,robię swoje i swoje rzeczy. Nie egoistycznie- ale tak normalnie- jak każdy.
Kiedy zaczelam to robic i nie bylam na każde skinienie palca moich znajomych, nie żyłam ich zyciem, nie pomagałam im w problemach etc- 3 osoby z przeszlosci chcią/cchiały do mnie nadal wrócić. Jedna kolezanka skonczyla zwiazek- przez ostatnie 1.5 roku nawet nie zapraszała mnie na urodziny- bo podobno sie obrazila , ze ja sie do niej nie odzywam. Wiec chciala miec kontrole sytuacji i przestala mnie zapraszac- ja nic sobie z tego nie zrobiłam- zaczelam robic swoje. Teraz kiedy nie ma atencji faceta i jego znajomych pisze do mnie, jest milutka az do bolu - mam wrazenie ze chce wrocic.
Inna znajoma- o ktrej tez kiedys pisałam, wg mnie zachowywała się nonszalancko i dziwnie w stosunku do mnie w okresie roku, zawsze kiedy ona cos chciała ja bylam- kiedy ja mialam coś waznego ona tylko na szybciutko, zawsze ona na 1 miejscu, nawet na moich urodzinach rok temu na 1 miejscu- zamiast mnie Olalam kontakt- nie wiedziala o co chodzi, pozniej doszla znowu dziwna sytuacja ze znajomymi, gdzie zapomniano zaprosic mnie na slub i wesele- zadzwonila w dzien wesela ( ona a nie panna mloda) i zaczela mnie zapraszac jako zapchajdziura w ten sam dzien na tamtych wesele- byla niepocieszona ze odmawiam. Od takich sytuacji mam wiadome ze kazdy robi swoje egoistycznie, ze ja wczesniej zbyt duzo dawałam a okazuje sie po latach ze mialam inny obraz znajomosci.
Trzecia znajoma, wyprowadzila sie ponad rok temu do Wawy- uwazala ze zrobi kariere- ciagle mowila mi ze musze sie wyprowadzic od rodzicow, ze ona chce wynajac ze mna mieszkanie ( ja nigdy nie chcialam, w tym wieku chce sama mieszkac) zeby ona splacala mniej czynszu etc. Bylam u niej z 2 razy w nowym mieszkaniu w Wawie) wynajetnym. Nie odzywalysmy sie do siebie dosc dlugo, ostatnio z jej inicjatywy odnowilysmy kontakt. ALe po ktoryms razie zrozumialam, ze po prostu ona chce wiedziec czy mam mieszkanie w naszym miescie, i czy nie bedzie chciala sie wprowadzic. Tak, od kilku miesiecy mam mieszkanie po rodzinie- nikomu o tym nie mowie, tylko remontuje. Nie chwale sie, nie robie nic pod publiczke. I okazuje sie, ze jak komus gdzies nie wyjdzie to wraca do mnie - bo jestem stabilna? Bo zawsze bylam ogarnieta? Tylko ze nie zajmowalam sie swoimi sprawami a czyimis. A od kiedy postawilam na siebie i ide do przodu z zyciem zawodowym i prywatnym ludzie chca do mnie wracac- bo nie maja ode mnie atencji?
Czy mam pozwolic tym osobom na blizszy kontakt? Szczerze powiem to mi sie nie chce odnawiac tego co bylo, znowu wlazic do tej samej rzeki. te relacje powoduja u mnie jakis marazm , ciagle problemy, negatywne odbieranie swiata. Nawet jesli ktos z nich sie zmienil to u mnie w mozgu nie zaszla zmiana na postrzeganie tych osob.
A moze warto dac szanse bo kazdy z nas jest juz na innym etapie?