Musiałam założyć tu konto, mam problem. Jestem w rozsypce. Opiszę wszystko w jak największym skrócie.
W 2015 roku poznałam mojego obecnego chłopaka, poznaliśmy się przez portal spolecznosciowy jeszcze będąc na studiach (studiowalismy na dwóch różnych uczelniach). Mieszkamy 10 km od siebie. Pamiętam, że w dzień kobiet przyjechał do mnie kupując wielki bukiet kwiatów, tak jakoś związek się rozpoczął. On jest zodiakalnym baranem ( pisze to żartobliwie oczywiście), ma stanowczy charakter, jest strasznie ambitny, dokładny, walczy do upadłego. Na początku znajomości ciągle powtarzał że tacy faceci jak on wygineli niczym mamuty. Że jego tak rodzice wychowali, że trzeba poświęcić się jednej kobiecie( coś w tym stylu, dokładnych słów nie pamietam), że trzeba o kobietę dbać, że dla niego liczy się wygląd ale bardziej charakter. Faktycznie, strasznie ułożony facet. Spotykaliśmy się, często jeździliśmy do miasta razem na uczelnie, on pomagał mi z pewnym projektem. Byłam traktowana niczym księżniczka. Wspieralismy się wzajemnie. On był tak ambitny, że nawet profesor na uczelni zaproponował mu pracę, pamiętam jak się stresował, jak byłam przy nim. Mogliśmy zawsze na siebie liczyć, jego rodzina też super, rodzice bardzo mili, jego mama strasznie mnie polubiła. Byłem zapraszana na imprezy rodzinne typu urodziny babci itp, jego siostra też super dziewczyna. Lepiej być nie mogło, wydawało mi się że złapałam Pana Boga za nogi. Związek cudowny. Rzadko kiedy spotykałam na swojej drodze faceta o takich wartosciach.
Minęło te 5 lat, jesteśmy zareczeni aktualnie,a On zmienił się o 180 stopni. Nie układa nam się wcale. Już nie jestem "KSIEZNICZKĄ", często słyszę że psuje mu dzień, humor. Jak się spotykamy on przygląda się na moja mine, powiedzmy mam zły dzień i nie uśmiecham się, jest źle. Często jestem przyrownywana do jego siostry którą jest tak Zaradna, że jest ode mnie młodsza A już ma męża i dziecko A nawet ciągnie 2 prace. Jak sie spotykalismy oboje wcześniej nie uprawialismy seksu, mówił że taka kobieta jak ja to cud, ze on czekał z tym na ta jedyną. Teraz coś jemu zaczyna przeszkadzać, zaczyna zmieniać poglądy że w sumie to bez różnicy czy kobieta miała kogos czy nie. Miałam auto w warsztacie i zapytałam czy mogę z nim podjechać do pracy, on stwierdził że jakiś kolega mu powiedział że on by w życiu kobiety tak nie woził, święci słońce to mogę na autobus pójść. Zapytałam co się z nim dzieje A on na to " ale co ty chcesz, przecież cale Zycie nie będziemy slodko pierdzącym związkiem, to życie, a nie zabawa w życie"
My nie mieszkamy że sobą ale czuje że chyba byśmy się nie dogadali. Wiadomo że to jest rutyna ale on się naprawdę zmienił i to nie tylko jego zachowanie, a też poglądy. Odnoszę wrażenie że ja nie jestem już tym ideałem kobiety z 2015 roku. Kiedyś jak coś zrobiłam to było wielkie wow, teraz potrafi podciąć mi skrzydła, niekiedy coś przygadac chamsko. Rodzice pytają czy mamy zamiar brać ślub, a ja nie wiem co mam odpowiadać. Może ja za dużo wymagam, może ja nie byłam tak długo z kimś, może ja nie wiem że ludzie się zmieniają....?