Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 26 ]

1

Temat: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Dziecko, które jest krytykowane przez swoich rodziców, nie przestaje ich kochać. Przestaje kochać siebie.*

Rodzice powinni wzmacniać w nas zdrowe poczucie własnej wartości, wspierać, motywować, uczyć wiary we własne możliwości. Tak jest w świecie idealnym, niestety ten nieidealny także istnieje.
A Wy? Byliście nadmiernie krytykowani? Jeśli tak, jak wpłynęło to na Wasz stosunek i kontakt z rodzicami, jak na postrzeganie siebie samych i późniejsze życie?











*znalezione w sieci, autor niestety nie jest mi znany

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Moje osiagniecia czy intelekt nie.
Moj charakter tak.

Mialo to na mnie wplyw taki, ze bliskie relacje z ludzmi sa dla mnie nudne i meczace.

3

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Wpłynęło znacznie na mój charakter i osobowość.

Mam wyśrubowane oczekiwania wobec siebie i innych i nie toleruję porażek. Uważam, z upartością osła, że tylko ja mam rację. Doszukuję się też często wyrazów braku szacunku do siebie, nawet jak obiektywnie do nich nie doszło. Jestem nieufna i bardzo zdystansowana w stosunku do ludzi, których słabo (albo nawet dobrze) znam- brakuje mi takiego przyjaznego ciepła.

I tak jest nawet po, dosyć udanej, terapii.

4

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

... czy ja wiem? Moja matka przeginała w drugą stronę - często przesadnie wychwalała swoje dzieci, nawet jeśli mijało się to z prawdą, nie było takich wspaniałych sukcesów, jakich można byłoby się spodziewać po jej słowach... ci co są od kilku lat na forum, być może już wiedzą, co z tego wynikło, jaka jestem big_smile
Słucham biografii Bransona, i to co mi się bardzo podobało w jego dzieciństwie, to właśnie rodzice, którzy może nie wychwalali, ale stawiali zadania, z którymi dzieciaki musiały się zmierzyć, wspierali w trudnych aktywnościach (np. zastawili dom pod kredyt, bo chcieli, wierzyli, w powodzenie syna). Jego Virgin, pochodzi właśnie stąd, że rozwinęła się w nim ciekawość, chęć próbowania czegoś po raz pierwszy (no i taki żarci, że fajnie gdyby była choć jedna dziewica w ich grupie). Oczywiście książka to jakaś kreacja, reklama, ale w sytuacjach, gdy coś mu nie szło, to nie było w nim czarnej rozpaczy i zamykania się w sobie, tylko działanie!

Na pewno nadmierna krytyka, sprawia, że rozwijamy w dzieciakach lęk przed porażką, ten lęk rośnie, w efekcie czego często dzieciaki wycofują się z różnych aktywności, by nie narazić się na możliwość porażki (a w sukces raczej nie wierzą).

Nie jest łatwo dobrze wychować dzieci, na fajnych otwartych, ciekawych, wartościowych ludzi.

5

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Wiesz, Averyl, moi rodzice, szczególnie matka, pod płaszczykiem, że dzieci nie powinno się rozpieszczać, zdruzgotali poczucie mojej wartości jako dziecka. Nie interesowali się żadną moją pasją, a malcem byłam bardzo muzycznym oraz plastycznym, i kiedy już coś zauważyli, to tylko po to by skrytykować: niczego nie osiągniesz, nie masz talentu, nie jesteś wystarczająco systematyczna, ty niczego nigdy nie skończysz... Nawet jak inni ludzie mnie chwalili bądź też zdobywałam nagrody w konkursach, to dowiadywałam się, że każdy głupi tak potrafi, bo wiadomo, że nawet ślepej kurze zdarza się ziarno, a jak mnie ktoś chwali, to tylko z grzeczności, zaś za plecami naśmiewa się ze mnie. Nieźle zryło mi to psychikę i chociaż osiągałam dużo, to zawsze było takie wrażenie, że nigdy dostatecznie albo, że przez farta.

Oczywiście, z perspektywy czasu, wiem, że moi rodzice mieli problem z własną samooceną i sukcesy ich córki odczuwali jako zagrożenie dla siebie. Tylko, że to naprawdę okalecza w dorosłości, bo kompletnie eroduje zaufanie do siebie i innych ludzi.

6

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Olinka napisał/a:

Dziecko, które jest krytykowane przez swoich rodziców, nie przestaje ich kochać. Przestaje kochać siebie.*

Rodzice powinni wzmacniać w nas zdrowe poczucie własnej wartości, wspierać, motywować, uczyć wiary we własne możliwości. Tak jest w świecie idealnym, niestety ten nieidealny także istnieje.
A Wy? Byliście nadmiernie krytykowani? Jeśli tak, jak wpłynęło to na Wasz stosunek i kontakt z rodzicami, jak na postrzeganie siebie samych i późniejsze życie?

Byłam krytykowana przez matkę - mój charakter, wygląd, intelekt - zawsze czułam, że jestem "nie taka". Matka zawsze mówiła, że chciała mieć dziewczynkę - ale ja czułam, że może i chciała, ale nie taką, miała jakieś swoje wyobrażenie tej dziewczynki, od którego ja odbiegałam i odbiegam.

Za to zawsze czułam się akceptowana i zwyczajnie lubiana jako osoba przez tatę. Od taty dostałam pozytywny przekaz na swój temat. Zawsze byłam idealna, taka jak powinnam być. Jak nawet krytykował, to tak, by nie atakować mojej samooceny. Chyba większość mojej pozytywnej samooceny mam dzięki tacie.

Nie potrafię powiedzieć jak to na mnie wpłynęło, bo nie wiem, jak bym była w innych okolicznościach.

7 Ostatnio edytowany przez Amethis (2020-01-02 10:58:20)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Olinka napisał/a:

Dziecko, które jest krytykowane przez swoich rodziców, nie przestaje ich kochać. Przestaje kochać siebie.*

Rodzice powinni wzmacniać w nas zdrowe poczucie własnej wartości, wspierać, motywować, uczyć wiary we własne możliwości. Tak jest w świecie idealnym, niestety ten nieidealny także istnieje.
A Wy? Byliście nadmiernie krytykowani? Jeśli tak, jak wpłynęło to na Wasz stosunek i kontakt z rodzicami, jak na postrzeganie siebie samych i późniejsze życie?

Krytyka zdrowa z dorosłej emocjonalnie pozycji, jest jak najbardziej potrzeba do oceny rzeczywistości w jakiej się egzystuje, problem pojawia się gdy to przybiera formę skrajności w relacji Rodzic a Dziecko
Tak samo formy skrajności w Krytyce jak i byciu Nadopiekuńczym, mają bardzo wielki wpływ od poczucia wartości, po emocjonalność, ekspresje siebie, relacje w jakie wchodzimy, jak i "świat wewnętrzny".

Przy tym zdaniu z neta wink często pojawia się drugie, które brzmi mniej więcej "Każdy kocha jak potrafi"
Odkąd pamiętam byłem nadwrażliwy, wyczulony na każdy przejaw krytyki, często stawałem w obronie słabszych, natomiast długie lata nie wiedziałem że w ten sposób byłem w zależności względem tego jak krytyka mnie ukształtowała.
Krytyczna matka, krytyczna żona, krytyczne środowisko smile a tak naprawdę, zalęknione, bojące się zmian, reaktywne nie przygotowane do czegoś głębszego pole

Pewnie gdyby nie wątek w życiu który doprowadził mnie do odbycia terapii własnej, zainteresowania się tymi wszystkimi mechanizmami, schematami, zmierzenia się z lękami, stania się swoim własnym kochającym Rodzicem, relacja z rodzicami była by wciąż toksyczna, oparta na wywoływaniu poczucia winy i wstydu, płytkiej formy kipiącej potrzebą kontroli i życia nie swoim życiem. smile

Nie wyjechałem na drugi koniec świata, nie uciąłem relacji na długo, dziś jednak mam stosunek bardzo uważny, ponieważ rodzice żyją dalej wedle tego co przekazywali w swoim ciut "chorym świecie".
Tak czy tak cały proces kończy się i ma tylko sens, aby "wyjść z domu żeby można było do niego wrócić"

W innym kontekście, zgoda na krytykę niezdrową, to również drzwi do postawy wyuczonej bezradności, bierności, bycia zależnym, już o unikowym stosunku do życia nie wspomnę smile czy popularnej postawy "niedostępności emocjonalnej", temat jest szeroki.

Dla mnie dziś w uogólnieniu sporym mówi o tym, iż dziecko przestaje kochać siebie gdyż ciągle żyje w nim "dlaczego nie kochają mnie", a każdy potrzebuje miłości więc trzeba zasłużyć na to, co już jest "brakiem miłości do siebie" obarczone.

i potem się ma Wewnętrznego Dzieciaka dla równowagi tego czym się zostało namaszczonym za młodu, albo Zniewolonego, albo Wolnego albo Zbuntowanego i cały repertuar stosunku do siebie i życia, w spadku smile czy wedle praw karmy ;P

8

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Beyondblackie napisał/a:

Wiesz, Averyl, moi rodzice, szczególnie matka, pod płaszczykiem, że dzieci nie powinno się rozpieszczać, zdruzgotali poczucie mojej wartości jako dziecka. Nie interesowali się żadną moją pasją, a malcem byłam bardzo muzycznym oraz plastycznym, i kiedy już coś zauważyli, to tylko po to by skrytykować: niczego nie osiągniesz, nie masz talentu, nie jesteś wystarczająco systematyczna, ty niczego nigdy nie skończysz... Nawet jak inni ludzie mnie chwalili bądź też zdobywałam nagrody w konkursach, to dowiadywałam się, że każdy głupi tak potrafi, bo wiadomo, że nawet ślepej kurze zdarza się ziarno, a jak mnie ktoś chwali, to tylko z grzeczności, zaś za plecami naśmiewa się ze mnie. Nieźle zryło mi to psychikę i chociaż osiągałam dużo, to zawsze było takie wrażenie, że nigdy dostatecznie albo, że przez farta.

Jakbym słyszała mojego męża. Mama kochała go bezwarunkowo, ale sądzę, że bardziej jednak chowała niż wychowywała, bo była opiekuńcza, jednak wyłącznie w zakresie bytowym i to moim zdaniem długo za długo, ale równocześnie nie była zainteresowana co się z nim dzieje, brakowało rozmowy, kontaktu, rzeczywistego wsparcia. Z kolei ojciec sukcesy, na przykład doskonałe świadectwa czy wysokie miejsca w międzyszkolnych olimpiadach, zwykle kwitował wspomnianym przez Ciebie "udało ci się". Potem mąż usiłował zasłużyć sobie na uznanie i całym sobą udowodnić, że jest wystarczająco dobry. To przełożyło się na jego samodzielność, odpowiedzialność, na życiowe osiągnięcia, ale poczucie własnej wartości bardzo długo kulało, choć za nic nie był w stanie głośno się do tego przyznać.

Mnie z kolei żadne z rodziców nie krytykowało. Mimo wszystko to tata bardziej pomógł mi zbudować poczucie własnej wartości, a choć jakoś specjalnie niczym się nie wyróżniałam, może poza samodzielnością, odpowiedzialnością, ambicjami i konsekwentnym dążeniem do celu, to był ze mnie dumny, bardzo we mnie wierzył i wzmacniał poczucie, że cokolwiek się stanie, to mnie z tym nie zostawi. Równocześnie pozwalał o sobie decydować i popełniać błędy. Do dziś jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Masz rację, Amethisie, można doświadczyć krytyki i... krytyki. Konstruktywna i przekazana w sposób, z którego wyraźnie wynika troska, jest jak najbardziej pożądana. Chodzi o tę niezdrową, krzywdzącą, która wskazuje, że z dzieckiem 'coś jest nie tak'.
Ułożenie sobie dorosłych kontaktów z toksycznym rodzicem bywa bardzo trudne, często pojawia się bowiem obwinianie o to, z czym człowiek musi się mierzyć, a co - przynajmniej w założeniu - mogłoby nie mieć miejsca, gdyby w dzieciństwie otrzymał wsparcie w budowaniu poczucia własnej wartości. Wychodzenie z tego stanu jest procesem trudnym i wymaga oddzielenia tego, co było od tego, co jest tu i teraz. Dochodzi jeszcze próba wewnętrznego przyzwolenia na popełnianie przez rodziców błędów, bycia niedoskonałymi, pomimo że miało to tak ogromny wpływ na nas samych.

9

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Olinko, oczywiście, że krytyka i korekcja jest konieczna w wychowywaniu dziecka. Tylko, że konstruktywnie stosowana, jest połączona z zachętą i wsparciem. Jak dzieciak przynosi słabe oceny czy też nie chce się skupić na jakiś zajęciach, to po zauważeniu problemu, zdrowym jest nie tyle dojście do powodów dlaczego tak się dzieje, ale również praca z nim i dodawanie mu otuchy. Rozwiązaniem nie jest totalna krytyka, założenie "bo ty nic nie potrafisz" i olanie- a tak było w moim domu. Po pewnym czasie zaczyna się bowiem faktycznie wierzyć w brak swoich możliwości, a jak jeszcze jest to skołowane z negowaniem i deprecjonowaniem faktycznych osiągnięć, to dziecku zaczyna się wszystkiego odechciewać.

10 Ostatnio edytowany przez Amethis (2020-01-02 14:47:52)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Beyondblackie

Gdzieś tutaj jest jeszcze to że bardziej się pamięta negatywne, trzeba dużo dobrego aby zrównoważyć moment w którym dziecko dostanie negatywne rozpoznanie
Są sytuacje, że otucha czy wsparcie powinno też przełożyć się na pokazanie, rodzice zapominają, a co według mnie jest esencją prowadzenia dziecka, że dziecko nie myśli i nie widzi, i nie czuje jak ileś lat starszy rodzic.

Olinka

"Udało się/Uda się" znam, idealne do deprecjonowania osiągnięć, idealne również do dawania otuchy, magicznego myślenia że się samo zrobi, gdy dziecko się zostawia samemu z problemem

moi rodzice, grają w te same gry odkąd pamiętam a sięgałem do wczesnego dzieciństwa mocno, ja dziś nie mam problemu gdy w namiętności tych zagrywek się kimś innym "dobrze" czują,
jeśli natomiast chcą ze mną w interakcje wchodzić, zasady są jasne i wypowiedziane
odpowiedzialność ich smile

11 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-01-02 15:15:33)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Olinka napisał/a:

(...) Rodzice powinni wzmacniać w nas zdrowe poczucie własnej wartości, wspierać, motywować, uczyć wiary we własne możliwości. (...)

Słowo, którego unikam.
Słowo, które wzbudza poczucie winy.
Słowo, które pochodzi z języka zakazów i nakazów.
Słowo "powinni" z wszelkimi jego odmianami.

Rodzice powinni. A skąd rodzice tę wiedzę, umiejętności i kompetencje mają wziąć? Gdzie mogą, niezależnie od wieku, nauczyć się swych "powinności"? W domu? Od kogo? Od swych rodziców, swych dziadków? A oni tę wiedzę, umiejętności i kompetencje mieli/mają? Od nauczycieli, wychowawców? A oni skąd tę wiedzę, umiejętności i kompetencje mieli/mają? W którym przedszkolu, w której szkole, w jakiej uczelni, na jakich kursach zawodowych można się nauczyć bycia wystarczająco dobrym rodzicem?

Mnóstwo wysiłku kosztuje praca nad własną świadomością i dokonanie zmian w schematach życiowych wdrukowanych przez pokolenia/lata.



Wbrew pozorom to nie OT.

12 Ostatnio edytowany przez Amethis (2020-01-02 15:22:24)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Wielokropek napisał/a:

Słowo "powinni" z wszelkimi jego odmianami.

a co złego jest w poczuciu winy, które prowadzi do zmiany/refleksji/zauważenia czegoś, gdy robię to sam wobec siebie jako rodzic ? i czy jest?
a nie jest biadoleniem że mogłem być, powinienem być, a podjęciem wyzwania jakie życie stawia i rola rodzica przede mną

13

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Amethis napisał/a:

a co złego jest w poczuciu winy, które prowadzi do zmiany/refleksji/zauważenia czegoś, gdy robię to sam wobec siebie jako rodzic ? (...)

Diabeł tkwi w szczegółach.

Pozostaję przy swoim zdaniu.

14

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Wielokropek napisał/a:

Rodzice powinni. A skąd rodzice tę wiedzę, umiejętności i kompetencje mają wziąć? Gdzie mogą, niezależnie od wieku, nauczyć się swych "powinności"? W domu? Od kogo? Od swych rodziców, swych dziadków? A oni tę wiedzę, umiejętności i kompetencje mieli/mają? Od nauczycieli, wychowawców? A oni skąd tę wiedzę, umiejętności i kompetencje mieli/mają? W którym przedszkolu, w której szkole, w jakiej uczelni, na jakich kursach zawodowych można się nauczyć bycia wystarczająco dobrym rodzicem?

Tak, Wielokropku, na temat "powinności" zwróciłaś mi już kiedyś uwagę, jednak w moim odczuciu nieświadomość i brak pracy nad sobą nie zwalnia z odpowiedzialności za proces wychowania. Jeśli coś nie działa, to rodzic wbrew pozorom ma całkiem sporo możliwości, by się tego nauczyć - mamy sieć, mamy literaturę, są ośrodki, w których można uzyskać wsparcie pedagogiczno-psychologiczne.
Nie trzeba też specjalnych kompetencji, by wiedzieć, że nadmierna krytyka jest zła, umniejszanie czyjejś wartości jest złe, brak wsparcia jest zły - wystarczy odrobina wyczucia.

Uważam, że błędem jest usprawiedliwianie w typie "nikt tego nie uczy", bo to jakby z automatu zwalania z odpowiedzialności, tym bardziej, że nie ma chyba większej odpowiedzialności, jak ta za drugiego człowieka, któremu dało się życie, a który do pewnego momentu jest zupełnie bezbronny.

15

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Olinko, wiem doskonale, że rodzice są odpowiedzialni za wychowanie swych dzieci, daleka też jestem od usprawiedliwiania rodziców za ich błędy wobec swych dzieci.
A do autorefleksji, mimo istnienia sieci, literatury, ośrodków zdolni są nie wszyscy (by nie rzec - nieliczni); odrobina wyczucia też nie jest rzeczą powszechną, nigdzie jej nie kupisz.

16 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2020-01-02 19:01:07)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Wielokropek, tu nie chodzi o to, żeby każdy rodzic miał specjalizację z psychologii, czytał najnowsze publikacje, chodził na warsztaty, bo rzeczywiście nie od każdego człowieka można tego wymagać.
Można być prostym i niewykształconym człowiekiem, ale po prostu dobrym, życzliwym.

Moja matka mnie na przykład za przeproszeniem gnoiła. Tak to nazwę, bo krytyka to jednak zupełnie co innego. Krytyka może mieć na celu np. to, aby w niektórych sytuacjach pomóc dziecku realnie oszacować swoje możliwości, pomóc mu dobrze żyć, ostrzec go w ten sposób przed zawodem np.wtedy, kiedy dziecko z niewiedzy przecenia swoje możliwości, nie wiem, dajmy na to: chce śpiewać, a zupełnie nie potrafi, za to potwornie fałszuje - coś w tym stylu wink Może warto takie dziecko pokierować na lekcje śpiewu, ale zachęcanie do wystąpienia na scenie byłoby kontraproduktywne.

Natomiast co innego, kiedy rodzic na każdym kroku się wyżywa, wyładowuje na dziecku swoje nagromadzone frustracje, jakieś nierozwiązane konflikty.
To potwornie ryje beret.
Ja do tej pory mam jazdy: lęki, kompleksy, brak poczucia bezpieczeństwa, strach przed życiem. Bardzo długo wikłałam się w toksyczne związki z kompletnymi złamasami, podświadomie wierząc, że niczego lepszego nie jestem warta.

I tu nie chodziło o to, że ja wymagałam od rodziców niewiadomo czego. Mnie by czasem wystarczyło nawet tylko tyle, żeby matka mnie zostawiła w spokoju. Tymczasem żyłam w wiecznym znerwicowaniu, napięciu i niepewności co do tego, co zdarzy się jutro. Byłam przekonana, że jestem nikim, że muszę być nikim, skoro osoba, która powinna mnie kochać najbardziej - tak twierdzi.

17

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Lovelynn napisał/a:

(...) Można być prostym i niewykształconym człowiekiem, ale po prostu dobrym, życzliwym. (...)

Można.
Dlaczego zatem sporo osób nie spełnia tych, bycia dobrym i życzliwym, kryteriów? Pytanie retoryczne.

18 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2020-01-02 19:59:22)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Wielokropek napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

(...) Można być prostym i niewykształconym człowiekiem, ale po prostu dobrym, życzliwym. (...)

Można.
Dlaczego zatem sporo osób nie spełnia tych, bycia dobrym i życzliwym, kryteriów? Pytanie retoryczne.

Bo nie chcą.
Bo łatwiej jest przekazać doświadczone zło dalej, na słabszego i bezbronnego, aniżeli je nazwać po imieniu i się z nim rozprawić.
Bo praca nad sobą wymaga introspekcji, przyznania się do błędów.
Bo społeczeństwo i kościół uznały, że matki są święte i zawsze chcą dla dziecka najlepiej, więc wygodnie jest się za takimi truizmami schować.

Wygodnictwo, zakłamanie - dlatego.

Znam też inne przykłady. Kiedy rodzice stworzyli swoim dzieciom zupełnie inny dom niż ten, który sami mieli. Dobry, życzliwy. Choć sami wyszli z piekła.

Bo zadali sobie trud przerwania błędnego koła.
Bo pracowali nad sobą.
Bo chcieli.

19

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Dziękuję za potwierdzenie mej opinii.

20 Ostatnio edytowany przez Amethis (2020-01-02 21:11:39)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Wielokropek napisał/a:
Amethis napisał/a:

a co złego jest w poczuciu winy, które prowadzi do zmiany/refleksji/zauważenia czegoś, gdy robię to sam wobec siebie jako rodzic ? (...)

Diabeł tkwi w szczegółach.

Pozostaję przy swoim zdaniu.

Amethis napisał/a:

sam wobec siebie jako rodzic

poczucie winy jest elementem związanym z odpowiedzialnością w moim sposobie rozumienia, jego zdrowa forma i podejście jest tak samo potrzebne do dorosłego egzystowania jak i przekazania dziecku, mówię o własnym w "pierś uderzeniu" i zmianie siebie co przekłada się na zdrowe formy relacji

zdecydowanie nie jest też moim celem, zmiana Twojego punktu widzenia, jestem otwarty na odmienne, czy też doprecyzowanie w czym istota smile tego, nie do jaśnienia? smile


Lovelynn

każdy kocha jak potrafi, nie trzeba nad sobą pracować, nie jest to wyłączność lekarstwa na upartą głowę, zamknięte serce, czy defensywnie nastawione ciało
znam trochę ludzi, co mądrości życiowej, zwykłej życzliwości, szacunku, odwagi z serducha, mogli by na wiele książek użyczyć, z zabitej deskami wiochy nigdy nie wyjeżdżali, internety czarna magia dla nich smile ba żeby było lepiej mieszkają w  izolacji od tłumu


najwidoczniej nie wiedzą, że można nie chcieć smile wink

21

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Oczywiście, że dana jednostka niczego robić nie musi lecz istnieją pewne podstawowe potrzeby dziecka, natury emocjonalnej, które powinny być spełnione by dziecko wyrosło na szczęśliwą i spełnioną osobę. To, że niektórzy rodzice maja braki w introspekcji i zaburzenia, które czynią to zadanie trudnym, nie znaczy, że praca nad lepszym rodzicielstwem nie jest pożądana i możliwa. Bo jest.

Niestety, bardzo często ludzie, którzy ohydnie wręcz znęcają się nad swoimi latoroślami, nie są w stanie tego faktu nawet przyjąć po latach. I nie ma na to lekarstwa.

22 Ostatnio edytowany przez Amethis (2020-01-03 09:48:50)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Beyondblackie napisał/a:

Oczywiście, że dana jednostka niczego robić nie musi lecz istnieją pewne podstawowe potrzeby dziecka, natury emocjonalnej, które powinny być spełnione by dziecko wyrosło na szczęśliwą i spełnioną osobę. To, że niektórzy rodzice maja braki w introspekcji i zaburzenia, które czynią to zadanie trudnym, nie znaczy, że praca nad lepszym rodzicielstwem nie jest pożądana i możliwa. Bo jest.

Niestety, bardzo często ludzie, którzy ohydnie wręcz znęcają się nad swoimi latoroślami, nie są w stanie tego faktu nawet przyjąć po latach. I nie ma na to lekarstwa.


Kwestia podejścia do "nic nie robią", pewnym jest że dziecko pozostawione samemu sobie, nie rozwinie się a jeśli tak to w bliżej nie sprecyzowanym tempie i kierunku smile


Są też zmieniające się co dekadę "normy" w temacie rodzicielska, mówiące o poprawności wychowania dziecka, która to ma na celu w życiu dorosłym dziecka podnieść efektywność w utrzymywaniu "szczęścia i spełnienia" jak i powrocie do po utracie go, bo to też życia elementem jest czy dorosłego wychowania

Więc rola rodzica, sprowadza się do dostarczenia w odpowiednim dla dziecka czasie, "narzędzi i zasobów" i pola do eksplorowania i testowania, aby dziecko zrozumiało czym pełnia/spełnienie w życiu jest

sęk w tym, że to od dziecka zależy, co z tymi narzędziami zrobi,  to jest też proces na drodze do szczęścia i spełnienia, właśnie ta granica i jej nie przekroczenie przynosi skutki, smutne czasem wręcz tragiczne, myślę wręcz katastrofa wychowawcza

23

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Amethis, powiem tak, pomimo różnych trendów w psychologii dotyczących wychowywania dzieci, możemy się w jednym zgodzić, że dziecko potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i świadomości tego, że w jego rozwoju i eksplorowaniu własnych możliwości i świata, pomogą mu rodzice. A jeszcze nikomu w życiu dorosłym nie pomogła ciągła krytyka połączona z brakiem jakiegokolwiek wsparcia. Dziecko nie ma środków by samemu nadawać sobie racjonalny kierunek i nie rodzi się z niewzruszalnym poczuciem własnej wartości.

Oczywiście, marne dzieciństwo nie oznacza, że jest się skazanym na marne życie.Dlatego istnieje terapia smile

24

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Nie no z tym się absolutnie nie mam zgody, że tylko

Beyondblackie napisał/a:

możemy się w jednym zgodzić

smile

terapia to dopiero początek smile życia czasem

przebywanie w jakiejś skrajności zawsze prowadzi do czucia braku w jej przeciwności, w tego czucia "braku" można konstruktywne i nie, perspektywy poznawać smile

każdy ma coś takiego jak wybór

25 Ostatnio edytowany przez Excop (2020-01-06 09:04:17)

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Na szczęście, w moim przypadku, czułem się kochanym przez oboje rodziców. Jako drugi z całej szóstki.
Gdy chodziłem z polecenia matki po ojca do knajpy, by go sprowadzić do domu, jako dziesięciolatek wówczas,
nie usłyszałem słowa krytyki, poza obsztorcowaniem przez mamę, że"wagarowałem" zamiast słuchać sumy w kościele, po tym, jak kuzyn mnie i starszego brata wsypał. A dostawał "rybaka" za treść kazania!
Za kolejną mszę! smile

26

Odp: Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie
Excop napisał/a:

Na szczęście, w moim przypadku, czułem się kochanym przez oboje rodziców. Jako drugi z całej szóstki.
Gdy chodziłem z polecenia matki po ojca do knajpy, by go sprowadzić do domu, jako dziesięciolatek wówczas,
nie usłyszałem słowa krytyki, poza obsztorcowaniem przez mamę, że"wagarowałem" zamiast słuchać sumy w kościele, po tym, jak kuzyn mnie i starszego brata wsypał. A dostawał "rybaka" za treść kazania!
Za kolejną mszę! smile

kontrola jest tragiczna, krytyka i nadopiekuńczość to zawsze egoizmu korzeń

dziś śmieję z tego, jednak sądzę że te przepytywania z treści, wynikały z wygody rodziców, sami nie chodzi nie wiedzieć czemu, hahaha

Posty [ 26 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Przez ich krytykę przestajemy kochać siebie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024