Olinka napisał/a:Dziecko, które jest krytykowane przez swoich rodziców, nie przestaje ich kochać. Przestaje kochać siebie.*
Rodzice powinni wzmacniać w nas zdrowe poczucie własnej wartości, wspierać, motywować, uczyć wiary we własne możliwości. Tak jest w świecie idealnym, niestety ten nieidealny także istnieje.
A Wy? Byliście nadmiernie krytykowani? Jeśli tak, jak wpłynęło to na Wasz stosunek i kontakt z rodzicami, jak na postrzeganie siebie samych i późniejsze życie?
Krytyka zdrowa z dorosłej emocjonalnie pozycji, jest jak najbardziej potrzeba do oceny rzeczywistości w jakiej się egzystuje, problem pojawia się gdy to przybiera formę skrajności w relacji Rodzic a Dziecko
Tak samo formy skrajności w Krytyce jak i byciu Nadopiekuńczym, mają bardzo wielki wpływ od poczucia wartości, po emocjonalność, ekspresje siebie, relacje w jakie wchodzimy, jak i "świat wewnętrzny".
Przy tym zdaniu z neta
często pojawia się drugie, które brzmi mniej więcej "Każdy kocha jak potrafi"
Odkąd pamiętam byłem nadwrażliwy, wyczulony na każdy przejaw krytyki, często stawałem w obronie słabszych, natomiast długie lata nie wiedziałem że w ten sposób byłem w zależności względem tego jak krytyka mnie ukształtowała.
Krytyczna matka, krytyczna żona, krytyczne środowisko
a tak naprawdę, zalęknione, bojące się zmian, reaktywne nie przygotowane do czegoś głębszego pole
Pewnie gdyby nie wątek w życiu który doprowadził mnie do odbycia terapii własnej, zainteresowania się tymi wszystkimi mechanizmami, schematami, zmierzenia się z lękami, stania się swoim własnym kochającym Rodzicem, relacja z rodzicami była by wciąż toksyczna, oparta na wywoływaniu poczucia winy i wstydu, płytkiej formy kipiącej potrzebą kontroli i życia nie swoim życiem. 
Nie wyjechałem na drugi koniec świata, nie uciąłem relacji na długo, dziś jednak mam stosunek bardzo uważny, ponieważ rodzice żyją dalej wedle tego co przekazywali w swoim ciut "chorym świecie".
Tak czy tak cały proces kończy się i ma tylko sens, aby "wyjść z domu żeby można było do niego wrócić"
W innym kontekście, zgoda na krytykę niezdrową, to również drzwi do postawy wyuczonej bezradności, bierności, bycia zależnym, już o unikowym stosunku do życia nie wspomnę
czy popularnej postawy "niedostępności emocjonalnej", temat jest szeroki.
Dla mnie dziś w uogólnieniu sporym mówi o tym, iż dziecko przestaje kochać siebie gdyż ciągle żyje w nim "dlaczego nie kochają mnie", a każdy potrzebuje miłości więc trzeba zasłużyć na to, co już jest "brakiem miłości do siebie" obarczone.
i potem się ma Wewnętrznego Dzieciaka dla równowagi tego czym się zostało namaszczonym za młodu, albo Zniewolonego, albo Wolnego albo Zbuntowanego i cały repertuar stosunku do siebie i życia, w spadku
czy wedle praw karmy ;P