Witam wszystkie Panie na forum.
Mój temat dotyczy tematyki rodzinnej a w zasadzie relacji z niereformowalnym ludźmi.
Zatem obecnie w moim życiu Pojawiło się kilka problemów: lekkie problemy zdrowotne oraz strata pracy. Podczas jakichkolwiek spotkań/ imprez rodzinnych dziadkowie czy wuja/ kuzyni poruszają przy mnie niekomfortowe tematy dotyczące mojej osoby. Cały dowcip polega na tym iż ja nigdy nie cieszyłem się z ludzkich porażek, problemów itp. Towarzystwo te jest bardzo zakłamane ponieważ nigdy nie przyznaje się do niekomfortowych dla siebie zdarzeń. Sa w stanie kłamać w żywe oczy do końca, taki jest ich sposób działania w kryzysie. Widza źdźbło w oku bliźniego aczkolwiek belki w swoim już nie. Wuj został niedawno rogaczem i oczywiście nigdy nie przyznał się mi do tego i myśli/ wierzy ze nic nie wiem. Oczywiście nie przeszkadza mu to na zasadzie hipokryzji dokuczać przy stole i robić ze mnie głupka. Dziadkowie niestety to jeszcze gorszy kaliber, pokolenie tzw PRL-u. Wszystko co myślą jest dobre a cała reszta to c*uj. Żyją całe zycie skłóceni ze swoimi rodzinami w zakłamaniu, podobny typ do Wujka- do końca będą kłamać, udawać bez względu na okoliczności. Ostatnio zrozumialem, ze nie mogę tolerować takiej znajomosci i pora na zmiany. Czy przejść do kontrataku ? Czy skompromitować te towarzystwo? Człowiek jak jest za dobry to dostaje po dupie a w życiu każdy ma to co toleruje. Oni nie maja litości dla mnie, dlaczego ja mam mieć litość dla nich? Tylko cały problem polega na tym iż nie chce być taki jak oni. A jakie wy drogie Panie macie spostrzeżenia na temat tej sytuacji? Jak po waszemu zostałoby to rozegrane? Czy zakończenie znajomosci z dziadkami wchodzi w grę skoro mieszkamy bardzo blisko siebie? Pozdrawiam
Witam wszystkie Panie na forum.
Mój temat dotyczy tematyki rodzinnej a w zasadzie relacji z niereformowalnym ludźmi.
Zatem obecnie w moim życiu Pojawiło się kilka problemów: lekkie problemy zdrowotne oraz strata pracy. Podczas jakichkolwiek spotkań/ imprez rodzinnych dziadkowie czy wuja/ kuzyni poruszają przy mnie niekomfortowe tematy dotyczące mojej osoby. Cały dowcip polega na tym iż ja nigdy nie cieszyłem się z ludzkich porażek, problemów itp. Towarzystwo te jest bardzo zakłamane ponieważ nigdy nie przyznaje się do niekomfortowych dla siebie zdarzeń. Sa w stanie kłamać w żywe oczy do końca, taki jest ich sposób działania w kryzysie. Widza źdźbło w oku bliźniego aczkolwiek belki w swoim już nie. Wuj został niedawno rogaczem i oczywiście nigdy nie przyznał się mi do tego i myśli/ wierzy ze nic nie wiem. Oczywiście nie przeszkadza mu to na zasadzie hipokryzji dokuczać przy stole i robić ze mnie głupka. Dziadkowie niestety to jeszcze gorszy kaliber, pokolenie tzw PRL-u. Wszystko co myślą jest dobre a cała reszta to c*uj. Żyją całe zycie skłóceni ze swoimi rodzinami w zakłamaniu, podobny typ do Wujka- do końca będą kłamać, udawać bez względu na okoliczności. Ostatnio zrozumialem, ze nie mogę tolerować takiej znajomosci i pora na zmiany. Czy przejść do kontrataku ? Czy skompromitować te towarzystwo? Człowiek jak jest za dobry to dostaje po dupie a w życiu każdy ma to co toleruje. Oni nie maja litości dla mnie, dlaczego ja mam mieć litość dla nich? Tylko cały problem polega na tym iż nie chce być taki jak oni. A jakie wy drogie Panie macie spostrzeżenia na temat tej sytuacji? Jak po waszemu zostałoby to rozegrane? Czy zakończenie znajomosci z dziadkami wchodzi w grę skoro mieszkamy bardzo blisko siebie? Pozdrawiam
A nie możesz mieć własnych poglądów i jednocześnie tolerować fakt, że oni mają swoje?
To Twoi dziadkowie. Kochasz ich? Jeśli nie, to po prostu się na nich wypnij, tylko myślę, że jeśli się na to zdecydujesz, to powrotu już nie będzie.
Szczerze, to nie jestem zwolenniczką ucinania kontaktu z rodziną, chyba, że jest prawdziwie patologiczna.
Szczerze powiedziawszy nie mam jakichkolwiek uczuć skierowanych w ich stronę ponieważ odkąd pamietam to ludzie konfliktowi. Oni chcą mieć racje bez względu na okoliczności. Ich sposób na kompromitacje to kłamstwa oraz udawanie, ze nic się nie stało a człowieka skrzywdzić potrafią. Swojego zdania publicznie wygłaszać nie można bo od razu pojawiają sie emocje.
Więc utnij kontakt i zapomnij, że miałeś dziadków.
Spadku po nich też odmówisz?
Nigdy bym nie przyjął jakiegokolwiek spadku od nich ponieważ i tak wynikiem tego byłyby zależności. Zreszta im nikt nie pomoże w przyszłości- moja matka już się od nich odciela w 90%.
Miałam bardzo trudną sytuacje w życiu, w której jedyne czego chciałam, to było wsparcie najbliższej rodziny. I nie dali mi go. Wcześniej tez tak było, z tą różnicą, że jako tako sobie sama radziłam.
I odcięłam się wtedy. Zupełnie. Nawet nie odpisywałam na sms. Po 1,5 roku zaczęli wracać. Z tym, że stałam się bardziej wymagająca. I nie pozwalam już wykorzystywać się do załatwiania, robienia itd.
Czasem trzeba powiedzieć: dość.
Ostatnio zrozumialem, ze nie mogę tolerować takiej znajomosci i pora na zmiany. Czy przejść do kontrataku ? Czy skompromitować te towarzystwo? Człowiek jak jest za dobry to dostaje po dupie a w życiu każdy ma to co toleruje. Oni nie maja litości dla mnie, dlaczego ja mam mieć litość dla nich? Tylko cały problem polega na tym iż nie chce być taki jak oni.
jeśli potrzebujesz utwierdzić się w przekonaniu że z Tobą jednak coś nie tak jest, pozanurzać się w odczuciu izolacji, to jak najbardziej wywalenie im "kawy na ławę" może chwilową ulgę przynieść, tylko chwilową
i nawet ta chwila, będzie zabraniem Twojego czasu i energii, i przytrzymaniem przy czymś, nad czym nawet pochylać się nie warto
bo to takie właśnie ma być, raz się dotkniesz i przylepi się do Ciebie,
czym według Ciebie jest "dobro", wrażliwością?, nadwrażliwością?
znam dużo dobrych osób, po dupie już dawno nie dostają
Wierze w przekonanie jakoby zycie było neutralne, ani dobre ani złe. Zasadniczo nie mam dużych oczekiwań od ludzi ale odrzuca mnie hipokryzja takich rozmiarów jak w przypadku wyżej wymienionym. Oni wszyscy są w biznesie ochrony swojego ego, w biznesie ochrony swojego urojonego wizerunku. Plotkują o wszystkim, śmieją się z innych a wobec siebie są bezkrytyczni. Z racji tego, ze posiadam większa samoświadomość od nich- razi mnie to dosyć mocno. Dobro dla mnie związane jest ze sprawiedliwością. Ciężko podejmować rozmowę z zakłamanych człowiekiem który cieszy się z problemów innych sam będąc rogaczem, którego żona po 30 latach zdradziła z osoba Romskiego pochodzeni co w małej miejscowości jest ciekawym tematem. Co kieruje takim człowiekiem który będąc w tak strasznej sytuacji czerpie radość z dokuczania innym?
Wierze w przekonanie jakoby zycie było neutralne, ani dobre ani złe. Zasadniczo nie mam dużych oczekiwań od ludzi ale odrzuca mnie hipokryzja takich rozmiarów jak w przypadku wyżej wymienionym. Oni wszyscy są w biznesie ochrony swojego ego, w biznesie ochrony swojego urojonego wizerunku. Plotkują o wszystkim, śmieją się z innych a wobec siebie są bezkrytyczni. Z racji tego, ze posiadam większa samoświadomość od nich- razi mnie to dosyć mocno. Dobro dla mnie związane jest ze sprawiedliwością. Ciężko podejmować rozmowę z zakłamanych człowiekiem który cieszy się z problemów innych sam będąc rogaczem, którego żona po 30 latach zdradziła z osoba Romskiego pochodzeni co w małej miejscowości jest ciekawym tematem. Co kieruje takim człowiekiem który będąc w tak strasznej sytuacji czerpie radość z dokuczania innym?
w pewnym sensie to o czym ta rozmowa jest, jest analogią, widzisz to?
samoświadomość nie prowadzi do odczuwania "razi mnie to", chyba że z nadwrażliwością jest mylona
co jest ciężarem, brak możliwości nawiązania rozmowy na Twoim poziomie, czy zniżenie się do poziomu komunikacji ich?
ostatnie pytanie, w moim odczuciu jest pytaniem również do Ciebie, stąd brak odpowiedzi
Skoro Twoja rodzina jest dla Ciebie ciężarem, skoro uważasz ją za hipokrytów, skoro twierdzisz, że cieszy się z cudzego - w tym Twojego - nieszczęścia i/lub kłopotów, to... dlaczego utrzymujesz z nią kontakt?
Skoro wedle Ciebie są negatywnymi osobami, to dlaczego zastanawiasz się nad postąpieniem zgodnie z regułami, które u nich Cię rażą?
11 2019-12-30 17:43:20 Ostatnio edytowany przez Autsajder99 (2019-12-30 17:52:44)
Skoro wedle Ciebie są negatywnymi osobami, to dlaczego zastanawiasz się nad postąpieniem zgodnie z regułami, które u nich Cię rażą?
Szeroko rozumiane utarcie nosa. Swoją droga pewnie w dłuższej perspektywie czasu jest to rzeczywiście bezsensowne.
Abstrahując, zatem: warto ograniczyć kontakt do niezbędnego na dzisiejsze warunki minimum oraz w przypadku złośliwości nie być bierny tylko dawać do zrozumienia, ze tajemnice ów rodziny sa mi znane.
W kiepskiej jesteś formie, jeśli rozważasz utarcie nosa innym lub/i dawanie im czegokolwiek do zrozumienia.
W kiepskiej jesteś formie, jeśli rozważasz utarcie nosa innym lub/i dawanie im czegokolwiek do zrozumienia.
To co Pani napisała jest bardzo ciekawe. Bycie ponad wszystko i nie szukanie akceptacji u innych to zdaje się życiowa mądrość, aczkolwiek nie jestem naiwny- w moim przypadku sprawa ciężka do wprowadzenia. Dziękuje za odpowiedz
Nie zrobię tego, bo wymagałoby to odrobinę pracy.
Nie martw sie tym co oni o Tobie mowia.
I zerwij kontakt. Problem z glowy.
Witam wszystkie Panie na forum.
Mój temat dotyczy tematyki rodzinnej a w zasadzie relacji z niereformowalnym ludźmi.
Zatem obecnie w moim życiu Pojawiło się kilka problemów: lekkie problemy zdrowotne oraz strata pracy. Podczas jakichkolwiek spotkań/ imprez rodzinnych dziadkowie czy wuja/ kuzyni poruszają przy mnie niekomfortowe tematy dotyczące mojej osoby. Cały dowcip polega na tym iż ja nigdy nie cieszyłem się z ludzkich porażek, problemów itp. Towarzystwo te jest bardzo zakłamane ponieważ nigdy nie przyznaje się do niekomfortowych dla siebie zdarzeń. Sa w stanie kłamać w żywe oczy do końca, taki jest ich sposób działania w kryzysie. Widza źdźbło w oku bliźniego aczkolwiek belki w swoim już nie. Wuj został niedawno rogaczem i oczywiście nigdy nie przyznał się mi do tego i myśli/ wierzy ze nic nie wiem. Oczywiście nie przeszkadza mu to na zasadzie hipokryzji dokuczać przy stole i robić ze mnie głupka. Dziadkowie niestety to jeszcze gorszy kaliber, pokolenie tzw PRL-u. Wszystko co myślą jest dobre a cała reszta to c*uj. Żyją całe zycie skłóceni ze swoimi rodzinami w zakłamaniu, podobny typ do Wujka- do końca będą kłamać, udawać bez względu na okoliczności. Ostatnio zrozumialem, ze nie mogę tolerować takiej znajomosci i pora na zmiany. Czy przejść do kontrataku ? Czy skompromitować te towarzystwo? Człowiek jak jest za dobry to dostaje po dupie a w życiu każdy ma to co toleruje. Oni nie maja litości dla mnie, dlaczego ja mam mieć litość dla nich? Tylko cały problem polega na tym iż nie chce być taki jak oni. A jakie wy drogie Panie macie spostrzeżenia na temat tej sytuacji? Jak po waszemu zostałoby to rozegrane? Czy zakończenie znajomosci z dziadkami wchodzi w grę skoro mieszkamy bardzo blisko siebie? Pozdrawiam
Za niedługo umrą, chyba nie warto robić jakichś gwałtownych ruchów. Są, jacy są, możesz po prostu ich omijać szerokim łukiem. A czy sam nie stajesz się tacy jak oni? Miej rękę na pulsie, pewne rzeczy się przejmuje od przebywania w czyimś towarzystwie. Z resztą tak sobie myślę: bardzo łatwo zostać hipokrytą, to postawa poddania się ogólnemu trendowi, jaki panuje. Każdego prawie jedynie własna d... obchodzi i chowa głowę w piasek jak coś nie tak się dzieje i walcz tu o ideały i sprawiedliwość.