Witam, na wstępie zaznaczę, iż nie jestem pewny czy w odpowiednim dziale utworzyłem temat. Jeśli w złym, to proszę o przeniesienie.
Mam 25 lat i być może ku zdziwieniu innych jestem po dosyć długim, kilkuletnim związku bo ponad 7 letnim, który zakończył się w tym roku na wiosnę.
Kiedy już doszedłem do siebie po rozstaniu, wyzbyłem się żalu i tęsknoty, przeszedłem wewnętrzną przemianę (teraz sobie myślę jak ja mogłem siedzieć w takim bagnie) poznałem kobietę. Jest ode mnie 7 lat starsza, mimo że nie wygląda na taki wiek, ja sam i inni dajemy jej wiek 27-28 lat. Widać było, że wpadliśmy sobie w oko. Początkowo niczego nie planowałem, dobrze nam się rozmawiało, potem flirt, pierwsze spotkania w grupie, potem już sami. Kobieta bardzo pewna siebie, towarzyska, bezpośrednia, bez oporów mogła rozmawiać, żartować o seksie. Generalnie nie było tematu, który by ją zawstydził.
Nie opisując tego wszystkiego doszło pocałunków, a po kilku dniach do seksu. Było nam dobrze w łóżku, ja byłem szczery i powiedziałem na wstępie, że jestem po wieloletnim związku i nie planuje aktualnie wchodzić w poważne relacje. Ona przyjęła to normalnie. Mając na uwadze jej starszy wiek, myślałem, że nie będzie taka kochliwa jak inne dziewczyny zbliżone do mojego wieku i patrząc na jej całokształt wywnioskowałem, że jest chętna na taką relację. No bo zresztą, co mogłaby chcieć poważnego od takiego "młodziaka" jak to nieraz mnie nazwała.
Po jakiś 3-4 tygodniach takiego "spotykania się" wypaliła z tekstem, że chciałaby coś więcej. Ja jej przypomniałem swoje stanowisko odnośnie związku, że nie planuje na razie wchodzić w związki i możemy się po prostu tak luźno spotykać. Ona na to wyskoczyła z tekstem, że chyba zaczyna coś czuć i że lepiej będzie z tego wycofać, dodając " co ja sobie myślałam, stara i głupia jestem". Ja jej odpowiedziałem, że doskonale to rozumiem, i że chyba ma rację, że tak będzie lepiej.
Długo to nie trwało, już następnego dnia się odezwała, że wszystko przemyślała, że chce dalej się spotykać tak jak obecnie. Że się stęskniła za mną, moim dotykiem, że ma na mnie ochotę i żeby się spotykać. I tak sobie to trwało przez ten czas. Teraz mija kolejne 3-4 tygodnie i znowu powiedziała, że jej zależy. Chciała, żebym jej powiedział to samo, że mi również zależy i też chce czegoś więcej. Ale nie zrobiłem tego, bo nie chcę kłamać, jej oszukiwać. Teraz mam wrażenie, że mną manipuluje bądź chce ukarać, bo strzela fochami lub wcale się nie odzywa.
Byłem od początku szczery, świadomie w to weszła. Nie obiecywałem żadnych związków, wielkich miłości. Teraz ona chce na mnie wymusić coś więcej. Jak najlepiej powinienem się zachować? Przeczekać ten czas, nie uginając się jej fochom/szantażom czy lepiej zakończyć tą relację? Raczej swoje myśli w kierunku końca - bo nie lubię się kimś bawić/manipulować (sam wiem jak to jest) jednak trochę szkoda, bo jest nam bardzo dobrze, i w łóżku i zwyczajnie, żeby pogadać, gdzieś wyskoczyć, mamy wspólne tematy.
Ale tak jak wspominałem, z drugiej strony nie czuje się tak jakbym się nią bawił czy manipulował, jestem jakieś pół roku po długim, wieloletnim związku i aktualnie nie chcę wchodzić znowu w poważne relacje, o czym ją na wstępie informowałem, a potem przypominałem gdy podejmowała tematy, że chce czegoś więcej. Mam wrażenie co bym nie wybrał to będzie złe, bo jeśli to zakończę to uzna, że się nią tylko bawiłem, a jak znowu zmieni zdanie to będzie cały czas nieszczęśliwa, bo to za mało niż ona by chciała.