Nowy związek będąc po ogromnych przejściach - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 17 ]

Temat: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Witam. Jestem młoda, mam 22 lata, natomiast byłam już w 5-letnim i rocznym związku, z których oba były poważne, wraz z mieszkaniem razem.

Jestem osobą po przejściach. Ojciec choruje na autyzm, uczucie bycia niekochaną wpłynęło mocno na mój bunt młodzieńczy, a ten wpędził w niemałe kłopoty. Nie stroniłam od alkoholu, ryzykownych decyzji. Podczas jednej z nich zostałam zgwałcona, skończyło się traumą i 3-miesięcznym cugiem narkotykowo-alkoholowym.  Miałam depresję, zaburzenia lękowe, PTSD itp.
Każdego dnia piłam bądź coś brałam. Poddałam się, wróciłam do domu rodzinnego, przeszłam terapię, zakończyłam toksyczny 5-cio letni związek. Od tamtego momentu w moim życiu zaszło wiele zmian. W ciągu trzech miesięcy czułam się, jakby ktoś mi zapalił światło. Udało mi się w tym czasie naprawić relacje rodzinne i powoli prowadziłam mały (jeszcze nielegalny) biznes, który od zawsze był moim planem go-to. Studiowałam przy tym kierunek inżynierski, byłam naprawdę szczęśliwa i cieszyło mnie dużo rzeczy. Jestem ekstrawertyczną, wygadaną kobietą, więc i przyjaciół zawsze miałam. Byłam w tak dobrym miejscu ze sobą i ze swoimi planami, że nie miałam zamiaru wchodzić w związek jeszcze przez bardzo długi czas.

Po 9 mies. od rozstania weszłam w związek z przyjacielem, którego znałam na studiach. Spędzaliśmy czas razem codziennie, aż gdzieś tam się wkradł. Niestety, okazał się być chory psychicznie. Bardzo mocno mnie zmanipulował, próbowałam mu pomóc w jego zaburzeniach, niestety skończyło się moją próbą rozstania i jego dramatycznym wyrzuceniem mnie ze (wspólnego!) mieszkania w środku nocy, wyzywając od dzi*ek. Ok. 2 tygodnie później kiedy próbowałam odzyskać rzeczy, zamknął mnie w domu, pobił, groził nożem, przetrzymywał łącznie ok 18h. Nagrywałam co nie co na telefon, ale go zniszczył. Niestety przez jego rodzinę i znajomych zostałam potraktowana okrutnie, sama nie przypuszczałam, że jest do tego zdolny - bo takie sprawiał wrażenie, toteż nikt nie chciał mi wierzyć oprócz tych, co widzieli jego jazdy. Chciałam iść na policję. Oddałam nawet telefon do firmy odzyskującej dane, zapłaciłam za to słono, ale udało się. Miałam na niego dużo, ale złamałam się. Po mojej walce wróciła depresja, załamanie. Ominęłam szczegóły, ale wszystko to było dramatyczne i okrutne na każdej płaszczyźnie, psychicznej i fizycznej. Jak z filmu. Paczki z nagraniami nawet nie otworzyłam.

Zdobyłam tytuł inżyniera i wróciłam do rodzinnego miasta, czułam się jakbym przegrała. Wszystko znowu ułożyło się o wiele szybciej, niż myślałam. Znalazłam pracę w bardzo dobrej i szanowanej restauracji. Zarabiam bardzo dobrze, do tego poznałam tam świetnych ludzi, z gośćmi jestem na ty - to bardziej spotkania towarzyskie niż praca. Poza nią również wkręciłam się w paczkę świetnych ludzi, zamieszkałam z siostrą i szwagrem (którzy od zawsze byli mi najbliżsi). Zaczęłam trenować bardzo poważnie bieganie, rozwinęłam biznes i zajęłam się kolejnym, który ma się z nim połączyć. Pieniądze w tempie ekspresowym mi się odkładają, ale pracuję niemal 24/7. Nie myślałam nawet o żadnym facecie, bo nie mam czasu ani chęci. Siostra z mężem kupują mieszkanie - stwierdziłam, że zostanę na mieszkaniu sama, w zasadzie to nie mogłam się tego doczekać.

Ale w pracy poznałam jego, fizycznie i psychicznie wpadł kompletnie w to czego szukam i potrzebuję. Zaledwie pół roku po tamtych wydarzeniach. Po raz pierwszy ktoś nie prowadzi ze mną gierek, jest kochany, zabawny, inteligentny, podziela moją pasję do biegania. Martwi się i nie przejawia żadnych toksycznych zachowań.
Jednak ja raz chcę, raz nie. Nie rozumiem siebie. Boję się zranienia, raz mi się podoba a raz chcę to kończyć. Żałuję, że dłużej nie byłam sama, jednocześnie chcę w to iść. Nic mu nawet o tym nie mówię bo mam świadomość, że to ze mną problem i nie chcę go w to wciągać. Spotykamy się intensywnie 2 tygodnie, nie jesteśmy parą i ta granica zakochania niedługo zostanie przełamana i czuję, że muszę jakąś decyzję podjąć. Nie chciałam nic o nim wiedzieć, bo nie chciałam opowiadać o sobie. Nie chciałam znać jego nazwiska, mieć siebie w znajomych na fb. Nie chciałam, żeby cokolwiek wiedział, bo ja wiem, że to nie zmienia tego kim jestem, a jest to "dużo" do udźwignięcia. On mówi mi miłe rzeczy, ja staram się nie przejawiać żadnego zaangażowania i się tak przed tym chowam. Nie chcę tego zepsuć, nie wiem czy jestem w stanie się zakochać, czy dać chłopakowi spokój i niech żyje spokojnie? Nie wiem, czy mu o tym mówić. To dużo. Nie chcę być przez to oceniana. Nie chcę być ofiarą ani nie chcę być wariatką. Jednocześnie wchodzenie w związek kiedy on nie wie jest oszukiwaniem go jakoś?

Miała miejsce sytuacja. Piliśmy drinki, widziałam, że do jednej szklanki nalał trochę więcej i mi ją wręczył. W głowie mi się odpaliła lampka czerwona, że chce mnie wykorzystać, że jest dupkiem i udaje miłego, jak wszyscy. Powiedziałam mu od razu, żeby to wyjaśnić. Trochę go zamurowało i pytał skąd takie pomysły? Widziałam, że ma mnie teraz za laskę, która sobie dopowiada wszystko, bo nie zna przecież skąd to się bierze. Jednocześnie nie umiałam wydukać powodu. Jakoś się wytłumaczyłam i poszło w niepamięć, ale przecież takie coś może się powtórzyć? Mam lęki i potrzebuje zapewnień choć absolutnie tego nie okazuję na zewnątrz. Nie chcę, by kiedykolwiek o tym wiedział, ale nie wiem czy to realne? To przecież tak duża część mnie.

Głęboko w sobie jestem przekonana, że jestem zdolna do zdrowego, dobrego związku. Jestem wierna, mam silny kręgosłup moralny. Jestem pewna siebie, nie potrzebuje drugiej osoby do załatania swoich dziur. Jestem szczęśliwa i mam swoje hobby. W związkach zawsze dbałam o partnera, nigdy nie krzyczałam, wszystko można ze mną załatwić rozmową spokojną i argumentami. Przejawiam wszystkie rzeczy potrzebne do zdrowej relacji, on chyba też. Jedynym mankamentem jest mój bagaż doświadczeń i niestety przez to trochę inne potrzeby...

Najchętniej wyzbyłabym się wszystkich obaw, poszła w to, a o tym co się wydarzyło mówiła w częściach kiedy będzie okazja. Ale czy tak się da w ogóle? Dodam jeszcze,  że i on nie miał łatwo. Ma mamę chorą na stwardnienie rozsiane i to on opiekuje się nią i domem.

Jakieś rady?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Potrzebujesz terapii po ostatnim związku. Skoro sobie nie radzisz. Wyjścia masz dwa. Olać tego faceta i pracować nad sobą albo mu o wszystkim opowiedzieć i pozwolić mu przynajmniej na wiedzę, skąd Twoje problemy.

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Kobieca natura każe ci  być wobec niego uległa, ale wcześniej trafiłaś na niezłych ananasków. Teraz stałaś sie bardziej niezależna i poznałaś faceta. Chciałabyś trzymać ramę w tym związku, z uwagi na swoje sukcesy zawodowe i pewność siebie, którą zdobyłaś, jednak biologia dalej ci każe być uległą i odpalił ci sie Hamster w głowie. Nagle pojawiło ci sie w głowie milion pytań i znaków zapytania.
Jak ci sie on podoba i nie przejawia żadnych "red flags" to przestań "myśleć" i zachowuj sie jak kobieta, pozwól mu przejąć pałeczke i nie bój sie być uległą wobec niego.

4

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Twoja historia wydaje się byc nierealna. Upchnęłaś w 22letnim życiu dwa poważne związki, leczenie psychiatryczne, zakończone studia inzynierskie, swój biznes i co tam jeszcze...
Ad rem...pięknie opisujesz jaka jesteś silna, ale nie radzisz sobie nadal. Na Twoim miejscu teraz skupiłabym się tylko na sobie.

5

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach
Heartofstone napisał/a:

Witam. Jestem młoda, mam 22 lata, natomiast byłam już w 5-letnim i rocznym związku, z których oba były poważne, wraz z mieszkaniem razem.

Jestem osobą po przejściach. Ojciec choruje na autyzm, uczucie bycia niekochaną wpłynęło mocno na mój bunt młodzieńczy, a ten wpędził w niemałe kłopoty. Nie stroniłam od alkoholu, ryzykownych decyzji. Podczas jednej z nich zostałam zgwałcona, skończyło się traumą i 3-miesięcznym cugiem narkotykowo-alkoholowym.  Miałam depresję, zaburzenia lękowe, PTSD itp.
Każdego dnia piłam bądź coś brałam. Poddałam się, wróciłam do domu rodzinnego, przeszłam terapię, zakończyłam toksyczny 5-cio letni związek. Od tamtego momentu w moim życiu zaszło wiele zmian. W ciągu trzech miesięcy czułam się, jakby ktoś mi zapalił światło. Udało mi się w tym czasie naprawić relacje rodzinne i powoli prowadziłam mały (jeszcze nielegalny) biznes, który od zawsze był moim planem go-to. Studiowałam przy tym kierunek inżynierski, byłam naprawdę szczęśliwa i cieszyło mnie dużo rzeczy. Jestem ekstrawertyczną, wygadaną kobietą, więc i przyjaciół zawsze miałam. Byłam w tak dobrym miejscu ze sobą i ze swoimi planami, że nie miałam zamiaru wchodzić w związek jeszcze przez bardzo długi czas.

Po 9 mies. od rozstania weszłam w związek z przyjacielem, którego znałam na studiach. Spędzaliśmy czas razem codziennie, aż gdzieś tam się wkradł. Niestety, okazał się być chory psychicznie. Bardzo mocno mnie zmanipulował, próbowałam mu pomóc w jego zaburzeniach, niestety skończyło się moją próbą rozstania i jego dramatycznym wyrzuceniem mnie ze (wspólnego!) mieszkania w środku nocy, wyzywając od dzi*ek. Ok. 2 tygodnie później kiedy próbowałam odzyskać rzeczy, zamknął mnie w domu, pobił, groził nożem, przetrzymywał łącznie ok 18h. Nagrywałam co nie co na telefon, ale go zniszczył. Niestety przez jego rodzinę i znajomych zostałam potraktowana okrutnie, sama nie przypuszczałam, że jest do tego zdolny - bo takie sprawiał wrażenie, toteż nikt nie chciał mi wierzyć oprócz tych, co widzieli jego jazdy. Chciałam iść na policję. Oddałam nawet telefon do firmy odzyskującej dane, zapłaciłam za to słono, ale udało się. Miałam na niego dużo, ale złamałam się. Po mojej walce wróciła depresja, załamanie. Ominęłam szczegóły, ale wszystko to było dramatyczne i okrutne na każdej płaszczyźnie, psychicznej i fizycznej. Jak z filmu. Paczki z nagraniami nawet nie otworzyłam.

Zdobyłam tytuł inżyniera i wróciłam do rodzinnego miasta, czułam się jakbym przegrała. Wszystko znowu ułożyło się o wiele szybciej, niż myślałam. Znalazłam pracę w bardzo dobrej i szanowanej restauracji. Zarabiam bardzo dobrze, do tego poznałam tam świetnych ludzi, z gośćmi jestem na ty - to bardziej spotkania towarzyskie niż praca. Poza nią również wkręciłam się w paczkę świetnych ludzi, zamieszkałam z siostrą i szwagrem (którzy od zawsze byli mi najbliżsi). Zaczęłam trenować bardzo poważnie bieganie, rozwinęłam biznes i zajęłam się kolejnym, który ma się z nim połączyć. Pieniądze w tempie ekspresowym mi się odkładają, ale pracuję niemal 24/7. Nie myślałam nawet o żadnym facecie, bo nie mam czasu ani chęci. Siostra z mężem kupują mieszkanie - stwierdziłam, że zostanę na mieszkaniu sama, w zasadzie to nie mogłam się tego doczekać.

Ale w pracy poznałam jego, fizycznie i psychicznie wpadł kompletnie w to czego szukam i potrzebuję. Zaledwie pół roku po tamtych wydarzeniach. Po raz pierwszy ktoś nie prowadzi ze mną gierek, jest kochany, zabawny, inteligentny, podziela moją pasję do biegania. Martwi się i nie przejawia żadnych toksycznych zachowań.
Jednak ja raz chcę, raz nie. Nie rozumiem siebie. Boję się zranienia, raz mi się podoba a raz chcę to kończyć. Żałuję, że dłużej nie byłam sama, jednocześnie chcę w to iść. Nic mu nawet o tym nie mówię bo mam świadomość, że to ze mną problem i nie chcę go w to wciągać. Spotykamy się intensywnie 2 tygodnie, nie jesteśmy parą i ta granica zakochania niedługo zostanie przełamana i czuję, że muszę jakąś decyzję podjąć. Nie chciałam nic o nim wiedzieć, bo nie chciałam opowiadać o sobie. Nie chciałam znać jego nazwiska, mieć siebie w znajomych na fb. Nie chciałam, żeby cokolwiek wiedział, bo ja wiem, że to nie zmienia tego kim jestem, a jest to "dużo" do udźwignięcia. On mówi mi miłe rzeczy, ja staram się nie przejawiać żadnego zaangażowania i się tak przed tym chowam. Nie chcę tego zepsuć, nie wiem czy jestem w stanie się zakochać, czy dać chłopakowi spokój i niech żyje spokojnie? Nie wiem, czy mu o tym mówić. To dużo. Nie chcę być przez to oceniana. Nie chcę być ofiarą ani nie chcę być wariatką. Jednocześnie wchodzenie w związek kiedy on nie wie jest oszukiwaniem go jakoś?

Miała miejsce sytuacja. Piliśmy drinki, widziałam, że do jednej szklanki nalał trochę więcej i mi ją wręczył. W głowie mi się odpaliła lampka czerwona, że chce mnie wykorzystać, że jest dupkiem i udaje miłego, jak wszyscy. Powiedziałam mu od razu, żeby to wyjaśnić. Trochę go zamurowało i pytał skąd takie pomysły? Widziałam, że ma mnie teraz za laskę, która sobie dopowiada wszystko, bo nie zna przecież skąd to się bierze. Jednocześnie nie umiałam wydukać powodu. Jakoś się wytłumaczyłam i poszło w niepamięć, ale przecież takie coś może się powtórzyć? Mam lęki i potrzebuje zapewnień choć absolutnie tego nie okazuję na zewnątrz. Nie chcę, by kiedykolwiek o tym wiedział, ale nie wiem czy to realne? To przecież tak duża część mnie.

Głęboko w sobie jestem przekonana, że jestem zdolna do zdrowego, dobrego związku. Jestem wierna, mam silny kręgosłup moralny. Jestem pewna siebie, nie potrzebuje drugiej osoby do załatania swoich dziur. Jestem szczęśliwa i mam swoje hobby. W związkach zawsze dbałam o partnera, nigdy nie krzyczałam, wszystko można ze mną załatwić rozmową spokojną i argumentami. Przejawiam wszystkie rzeczy potrzebne do zdrowej relacji, on chyba też. Jedynym mankamentem jest mój bagaż doświadczeń i niestety przez to trochę inne potrzeby...

Najchętniej wyzbyłabym się wszystkich obaw, poszła w to, a o tym co się wydarzyło mówiła w częściach kiedy będzie okazja. Ale czy tak się da w ogóle? Dodam jeszcze,  że i on nie miał łatwo. Ma mamę chorą na stwardnienie rozsiane i to on opiekuje się nią i domem.

Jakieś rady?

Nie napiszę chyba nic odkrywczego. Nie uporządkowałaś sobie w głowie wszystkiego. Masz problemy ze sobą, to kwalifikuje się do terapii.
Jeśli wejdziesz teraz w nowy związek, to nie sądzę, by był on udany. Nie powinnaś też zaczynać relacji od ukrywania tak ważnych informacji o sobie.
Przemyśl. Masz prawo do normalnego życia, ale tylko Ty sama możesz je sobie zapewnić.

6 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-12-28 10:54:03)

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach
perydot napisał/a:

Twoja historia wydaje się byc nierealna. Upchnęłaś w 22letnim życiu dwa poważne związki, leczenie psychiatryczne, zakończone studia inzynierskie, swój biznes i co tam jeszcze...
Ad rem...pięknie opisujesz jaka jesteś silna, ale nie radzisz sobie nadal. Na Twoim miejscu teraz skupiłabym się tylko na sobie.

Właśnie mnie to też bardzo zaintrygowało.  W tym wieku idąc normalnym tokiem byłem dopiero na czwartym roku. Wyczuwam dużo konfabulacji, więc napiszę tylko tyle, że jak już nalewam, to zawsze sobie mniej nalewam niezależnie od płci i wieku towarzystwa. Po prostu nie smakuje mi alkohol. Może twój kolega też tak ma?

7 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-12-28 10:54:04)

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Nie widzę tu nic czasowo nierealnego.
Niektórzy mają wiecejy talentów niż inni i nie orzą jak po grudzie. A jak  cos robią  z pasją, to toczy się szybko. Jednak czujesz, że nie jesteś gotowa , to nie jesteś. Uczciwie mu to powiedz.
I popieram pójście na terapię.
Może masz zbytnią skłonność do zatracania się w  związkach i to wydaje Ci się niebezpieczne? Musisz nauczyć się to kontrolować tak by jednocześnie być otwartym.

8

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach
Ela210 napisał/a:

Nie widzę tu nic czasowo nierealnego.
Niektórzy mają wiecejy talentów niż inni i nie orzą jak po grudzie. A jak  cos robią  z pasją, to toczy się szybko. .

Studia inżynierskie trwają 3,5 lub 4 lata; w wieku 22 lat można je mieć ukończone, nie przeczę, lecz z takim bagażem, byłoby to dość trudne. I talentem nie nazwałabym wyjścia z depresji i ciagu alkoholowego.

PS. Autyzm to nie choroba, Autorko.

9

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Też mi się wydaje, że część rzeczy opisanych w tej historii jest podkolorowana i wyolbrzymiona na potrzeby zwiększenia dramatyzmu,
do czego autorka opowiadania ma niewątpliwie skłonności, co można jeszcze wytłumaczyć młodym wiekiem chociażby,
chęć zwrócenia na siebie większej uwagi otoczenia i tak dalej, ale we wszystkim jest wskazane mieć umiar i jakiś tam zdrowy rozsądek,
nie ma co popadać w przesadę czy jakieś paranoje, bo tylko siebie umęczysz i tego biednego chłopaka przy okazji.
Nie chcesz się z nim zadawać, to mu o tym powiedz i się nie zadawaj, a te ściany tekstu z historią twojego życia co tu mają do rzeczy,
bo ja na przykład nie wiem... Narkotyki, alkohol, schorowani rodzice... Co ma piernik do wiatraka i ten chłopak z tym wszystkim wspólnego?

Powiem Ci tak, żeby już nie przedłużać - stara dupa jesteś i zamiast cieszyć się życiem wyszukujesz problemy z tyłka niczym jakaś nie wiem...
trzynastolatka która nudzi się w swoim pokoju w święta i snując się po chacie próbuje wzbudzić zainteresowanie dorosłych wydumanymi bzdetami.
Ja jestem dwa razy starszy od Ciebie, widziałem dramaty i przeżyłem historie, o jakich nawet Ci się nie śniło, więc przestań mnie nawet osłabiać,
bo gdybym ja na każdą nową znajomość miał patrzeć przez pryzmat tego co mnie w życiu spotkało, to chyba ze trzy książki mógłbym o tym napisać,
a potem iść położyć się na torach, bo świat jest okrutny bla bla bla, a życie bez sensu ple ple ple. Weź się w garść, popraw cycki i marsz do przodu.

10

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Ale ona wystarczająco już się wzięła w garść, tak jak wymagała tego chwila.
Ale coś tam z emocji pozostało do przerobienia jak widać i trzeba się z tym uporać, bo dało o sobie znać. Bo to wymaga być może pomocy kogoś mądrego z zewnątrz, tym bardziej że to były ciężkie przeżycia.

11

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Tu jest dychotomia, pomiędzy tym co wg Ciebie powinno być, a tym co jest. Mówisz powinnam być sama i pracować nad sobą, a zaraz za tym - związałam się z kolegą ze studiów. Mam pracę, rozwijam hobby, muszę być sama i leci tekst, o 2 tygodniowym związku.
Lubisz czuć moc mocnego marszu, nie patrząc na siebie, kim jesteś, czego tak naprawdę potrzebujesz. Alkohol zamieniłaś na moc marszu do przodu. Według mnie powinnaś dać na luz, wystopować, zwolnić, poczuć swój rytm. Nie uciekać mocnym marszem przed sobą.
Po co potrzebujesz terapii? Dla uzyskania wiary w siebie, zrozumienia siebie.

12 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-12-28 15:15:52)

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach
Ela210 napisał/a:

Nie widzę tu nic czasowo nierealnego.
Niektórzy mają wiecejy talentów niż inni i nie orzą jak po grudzie. A jak  cos robią  z pasją, to toczy się szybko.

Jeśli tak uważasz, to znaczy, że nie masz pojęcia na temat porządnych studiów inżynierskich, na przyklad na Politechnice Warszawskiej. Przyznaj się.
Nie tylko pasja i talent się liczy, bo bardzo dużo czasu poświęca się na projekty, obliczenia i prace tak zwane domowe.Żebyś była Einsteinem, to i tak kilka godzin trzeba przesiedzieć nad tym wszystkim. Nie było przypadku, aby nawet bardzo pracowity student przeskoczył rok.
Miałem zaszczyt mieszkać z najlepszym studentem roku. Chciał dla odmiany w wolnym czasie postudiować etnologię na uniwerku, bo to go kręciło. No i nie dał rady, choć nie miał ciągów kilku miesięcznych alkoholowo-narkotycznych.

Edit. Spytałem się przed chwilą syna i faktycznie inżyniera można teraz zrobić w wieku 22-23. Za moich czasów studia byly 5-cio letnie.

13

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach
Witek7 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Nie widzę tu nic czasowo nierealnego.
Niektórzy mają wiecejy talentów niż inni i nie orzą jak po grudzie. A jak  cos robią  z pasją, to toczy się szybko.

Jeśli tak uważasz, to znaczy, że nie masz pojęcia na temat porządnych studiów inżynierskich, na przyklad na Politechnice Warszawskiej. Przyznaj się.
Nie tylko pasja i talent się liczy, bo bardzo dużo czasu poświęca się na projekty, obliczenia i prace tak zwane domowe.Żebyś była Einsteinem, to i tak kilka godzin trzeba przesiedzieć nad tym wszystkim. Nie było przypadku, aby nawet bardzo pracowity student przeskoczył rok.
Miałem zaszczyt mieszkać z najlepszym studentem roku. Chciał dla odmiany w wolnym czasie postudiować etnologię na uniwerku, bo to go kręciło. No i nie dał rady, choć nie miał ciągów kilku miesięcznych alkoholowo-narkotycznych.

Edit. Spytałem się przed chwilą syna i faktycznie inżyniera można teraz zrobić w wieku 22-23. Za moich czasów studia byly 5-cio letnie.

Tak to jest Witek, jak się inzynierom wydaje, że na uniwersytecie to żadna nauka:)

14

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach
Ela210 napisał/a:

Tak to jest Witek, jak się inzynierom wydaje, że na uniwersytecie to żadna nauka:)

Z całym szacunkiem, ale tę opinię opieram na uwagach tych z uniwerku. Były u nas małżeństwa mieszane i współmałżonkowie z uniwerku tak mówili: U was to jest zajeb.
Nie mówię, że uniwersytety są mniej czasochłonne , tyle że tam jest inne podejście i techniczna strona nauki. Znane są przypadki, że geniusze kończyli uniwerek w wieku 16-stu lat. Mój kolega, słynny teraz fizyk kwantowy skończył najpierw matematykę w 2 lata, a w między czasie zaczął już fizykę. Po prostu geniusz.
U nas się nie da. Są projekty bardzo czasochłonne, obliczenia, kreślenie, analiza błędów i takie tam. Nieraz sprytny manualnie student, choć "głupszy" od tego geniusza szybciej obrobi temat.

15

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Okej, padło troszkę odpowiedzi, więc postaram się odpowiedzieć na wszystkie.

Odpowiedź na temat uległości z oczywistych dla mnie względów ominę.

Perydot, zgadzam się, że to bardzo dużo jak na ten wiek i dlatego wolę trzymać to dla siebie, sama bym nie uwierzyła więc tym bardziej nie mam co robić z siebie idiotki. Z resztą i tak nie lubię się uzewnętrzniać nieznajomym ludziom. Po przeczytaniu waszych opinii i zdań, doszłam do wniosku, że faktycznie ponowna terapia jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem, dlatego już umówiłam się na spotkanie.  Jednocześnie nie chcę rezygnować z nowej relacji, bo sobie jeszcze wszystkiego nie poukładałam. Co do studiów, inżynierskie trwają 3,5 roku i nie ma nic nierealnego w tym, że je ukończyłam. Rozumiem, że to wszystko zabrzmiało nieco wyniośle, ale mój biznes jeszcze za czasów studenckich wymagał poświęcenia pół dnia w tygodniu na wykonanie zleceń i ciągłych kontaktów z klientkami... Nie jest to chyba takie ciężkie. Jednocześnie zgadzam się, że mam tendencje do dramatyzacji... szczególnie po tym pobiciu zauważyłam, że lubię się w swojej głowie stawiać w roli ofiary, co mnie mocno martwi.

Balin, zgadzam się, że jedno mówię, drugie robię. Przed tamtym związkiem miesiącami się broniłam, aż zostałam namówiona i też zanim się zakochałam trochę minęło. To nie było tak, że się rzucałam na związki, wręcz przeciwnie. Flirtowałam, spotykałam się, ale koniec końców zawsze traciłam zainteresowanie. Tymczasem teraz trafiłam po prostu na taką osobę, jakiej nigdy nie spotkałam, i żal by mi było odpuszczać dlatego, że będę chciała być w związku dopiero za rok czy dwa. Po prostu mi szkoda go stracić.

Postanowiłam póki co iść na terapię, spróbować po prostu zaufać w tej relacji i zobaczyć jak się potoczy, a myślę, że wraz z poznawaniem się i angażowaniem, powoli mu wyznam jaki bagaż niosę. Myślę, że jeśli jest taki, jak myślę, to nie będzie to jakimś problemem. Nie zamierzam opowiadać o 5-letnim związku, gwałcie, tacie - to już za mną, przerobione. Moja rysa to to pobicie i takie są fakty.

16

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Ten biznes brzmi, jakby to były jakies avony itp. więc faktycznie w studiowaniu mało przeszkadza.
Co do tego mężczyzny, wy się dalej spotykacie, czy zakończyliście po akcji z drinkiem?
I jeszcze odnośnie taty...(temat autyzmu jest mi nader bliski), to nowi partnerzy powinni wiedzieć o nim.

17

Odp: Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Jak już zasugerowano, skupiłabym się teraz na sobie, swoim życiu, oczyszczeniu psychicznym, relaksie i korzystaniu z życia bez żadnych zobowiązań w rodzaju chłopaka. Jeśli zależy Ci an nim i uważasz, że jest wartościowym człowiekiem, zaprzyjaźnijcie się, spędzajcie wspólnie czas ale platonicznie. Poznaj go, sprawdź czy faktycznie jest taki, jak myślisz, żeby uniknąć powtórek z przeszłości. Nie spiesz się. Daj sobie i Wam czas.

Posty [ 17 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nowy związek będąc po ogromnych przejściach

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024