Święta, święta, a dla mnie problem. Mieszkam z mężem daleko od jego rodziców (ok. 500 km), do moich mamy ok. 80 km, w związku z czym u rodziców męża jesteśmy tylko kilka razy w roku, a ja do moich jeżdżę często (min. 1 raz na miesiąc). Ze względu na to, że mąż rzadko jest u rodziców obiecał sobie (i jego rodzeństwo), że wigilie będą zawsze spędzać w domu rodzinnym. Przez pierwsze dwa lata małżeństwa tam jeździłam i jest tam mega miło. Moi rodzice są mniej wyluzowani, ale jednak w wigilię tęsknię za nimi i chciałabym móc ją spędzić też z nimi. Moi rodzice są starsi, nie dadzą rady przejechać takiej odległości, rodzice męża maja problemy z urlopem i nie przyjadą. Proponowałam by spędzać wigilię na przemian raz tu raz tam, też nie. Teraz mąż stwierdził ,ze ja mogę jechać sama do swoich, ja do swoich, ale źle to wróży małżeństwu. I tu rodzi się problem, bo ja też nie chce spędzać świąt osobno, ale też nie chce co roku rezygnować z wigilii z rodzicami, a proponowane przeze mnie rozwiązania są odrzucane. Co robić…
Święta, święta, a dla mnie problem. Mieszkam z mężem daleko od jego rodziców (ok. 500 km), do moich mamy ok. 80 km, w związku z czym u rodziców męża jesteśmy tylko kilka razy w roku, a ja do moich jeżdżę często (min. 1 raz na miesiąc). Ze względu na to, że mąż rzadko jest u rodziców obiecał sobie (i jego rodzeństwo), że wigilie będą zawsze spędzać w domu rodzinnym. Przez pierwsze dwa lata małżeństwa tam jeździłam i jest tam mega miło. Moi rodzice są mniej wyluzowani, ale jednak w wigilię tęsknię za nimi i chciałabym móc ją spędzić też z nimi. Moi rodzice są starsi, nie dadzą rady przejechać takiej odległości, rodzice męża maja problemy z urlopem i nie przyjadą. Proponowałam by spędzać wigilię na przemian raz tu raz tam, też nie. Teraz mąż stwierdził ,ze ja mogę jechać sama do swoich, ja do swoich, ale źle to wróży małżeństwu. I tu rodzi się problem, bo ja też nie chce spędzać świąt osobno, ale też nie chce co roku rezygnować z wigilii z rodzicami, a proponowane przeze mnie rozwiązania są odrzucane. Co robić…
Rozumiem, że dla Ciebie święta są ważne, ale dobre w nich jest to, że nie trwają jeden dzień.
Zastanawialiście się nad podzieleniem tych dni, by część spędzić z jedną rodziną, a część z drugą? Byłoby to jakieś rozwiązanie.
Zaniepokoił mnie pogrubiony przeze mnie fragment. Dlaczego uważasz, że mogłoby to zagrozić Waszemu małżeństwu?
cyt: Teraz mąż stwierdził ,ze ja mogę jechać sama do swoich, ja do swoich, ale źle to wróży małżeństwu
Bez przesady to tylko święta, kilka dni w roku. Ja tak je spędzam od kilku lat i niczego to nie psuje. Za dużo znaczenia dopisujesz tym kilku dniom. Nie nakręcaj wam niepotrzebnie problemu, tam gdzie go nie ma.
Choć u nas nie ma już takiego dylematu, to nie wyobrażam sobie okresu świąt spędzać oddzielnie, to znaczy ja gdzieś indziej i mąż gdzieś indziej i to bez względu na bliskość tych osób, z którymi zdecydowalibyśmy podzielić się opłatkiem.
Moim zdaniem Twoja propozycja jest najlepszym kompromisem, czyli naprzemiennie raz Wigilia z Twoimi rodzicami, w kolejnym roku z rodzicami męża. I nie ma tu znaczenia, że swoich masz możliwość odwiedzać relatywnie często, bo święta są dla nas czasem bardzo szczególnym. To dlatego postawa Twojego męża wydaje mi się bezkompromisowa, żeby nie napisać egoistyczna. On w zasadzie stawia Cię pod ścianą.
a nie możecie spędzić wigilii z twoimi rodzicami a na 1 i 2 dzień świąt jechać do jego rodziców?
U mnie w rodzinie podzial mamy taki, ze Wigilia z jednymi, a Wielkanoc z drugimi
Moze dla odmiany spędźcie Wigilię sami?
Tutaj kazdy napisze Ci , zebys zrobila to czy tamto ale nikt nie jest w Twojej skorze a to juz roznica.Pytasz o rade-takiej nie ma. Tutaj tylko Ty decydujesz bo potem bedziesz miala pretensje to tych czy do tamtych,ze sie posluchalas i wyszlo jak wyszlo i jest dupa. Usiadz ze swoim na spokojnie wieczorkiem przy lampce winka by bylo troche luzniej i propozycja ktora bedzie kompromisowa dla was obu.Ty zapytaj go jak On to widzi i jednoczesnie poinformuj go o Twoich pomyslach i luzik. Bedzie dobrze
Podzielcie. Wigilia u jednych rodziców, pierwszy dzień Świąt u drugich.
Choć u nas nie ma już takiego dylematu, to nie wyobrażam sobie okresu świąt spędzać oddzielnie, to znaczy ja gdzieś indziej i mąż gdzieś indziej i to bez względu na bliskość tych osób, z którymi zdecydowalibyśmy podzielić się opłatkiem.
Moim zdaniem Twoja propozycja jest najlepszym kompromisem, czyli naprzemiennie raz Wigilia z Twoimi rodzicami, w kolejnym roku z rodzicami męża. I nie ma tu znaczenia, że swoich masz możliwość odwiedzać relatywnie często, bo święta są dla nas czasem bardzo szczególnym. To dlatego postawa Twojego męża wydaje mi się bezkompromisowa, żeby nie napisać egoistyczna. On w zasadzie stawia Cię pod ścianą.
Popieram całkowicie opinię Olinki. Rodzina to przede wszystkim mąż i żona i nie wyobrażam sobie, żeby tak rodzinne świeta spędzać osobno - to nie imieniny u cioci.
Postawa Twojego męża jest dziwna. Jak to możliwe, że woli Cię zostawić samą, żeby spędzić święta w rodzinnym domu ? Pewnie, że przyjemniej u swoich rodziców niż u teściów, ale dlaczego nie chce być z Tobą ?
Olinka napisał/a:Choć u nas nie ma już takiego dylematu, to nie wyobrażam sobie okresu świąt spędzać oddzielnie, to znaczy ja gdzieś indziej i mąż gdzieś indziej i to bez względu na bliskość tych osób, z którymi zdecydowalibyśmy podzielić się opłatkiem.
Moim zdaniem Twoja propozycja jest najlepszym kompromisem, czyli naprzemiennie raz Wigilia z Twoimi rodzicami, w kolejnym roku z rodzicami męża. I nie ma tu znaczenia, że swoich masz możliwość odwiedzać relatywnie często, bo święta są dla nas czasem bardzo szczególnym. To dlatego postawa Twojego męża wydaje mi się bezkompromisowa, żeby nie napisać egoistyczna. On w zasadzie stawia Cię pod ścianą.Popieram całkowicie opinię Olinki. Rodzina to przede wszystkim mąż i żona i nie wyobrażam sobie, żeby tak rodzinne świeta spędzać osobno - to nie imieniny u cioci.
Postawa Twojego męża jest dziwna. Jak to możliwe, że woli Cię zostawić samą, żeby spędzić święta w rodzinnym domu ? Pewnie, że przyjemniej u swoich rodziców niż u teściów, ale dlaczego nie chce być z Tobą ?
Całkowicie podzielam powyższe wypowiedzi.
"Mąż obiecał sobie i swojemu rodzeństwu, że wigilię zawsze spędzać będą w domu rodzinnym", a czy tę obietnicę złożył przed waszym ślubem, czy już po?
Czy jego rodzeństwo ma już swoje rodziny i czy też taka deklaracja padła z ich strony, jeśli tak, to jak przyjmują to współmałżonkowie?
11 2019-12-05 23:20:16 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-12-05 23:20:43)
Święta, święta, a dla mnie problem. Mieszkam z mężem daleko od jego rodziców (ok. 500 km), do moich mamy ok. 80 km, w związku z czym u rodziców męża jesteśmy tylko kilka razy w roku, a ja do moich jeżdżę często (min. 1 raz na miesiąc). Ze względu na to, że mąż rzadko jest u rodziców obiecał sobie (i jego rodzeństwo), że wigilie będą zawsze spędzać w domu rodzinnym. Przez pierwsze dwa lata małżeństwa tam jeździłam i jest tam mega miło. Moi rodzice są mniej wyluzowani, ale jednak w wigilię tęsknię za nimi i chciałabym móc ją spędzić też z nimi. Moi rodzice są starsi, nie dadzą rady przejechać takiej odległości, rodzice męża maja problemy z urlopem i nie przyjadą. Proponowałam by spędzać wigilię na przemian raz tu raz tam, też nie. Teraz mąż stwierdził ,ze ja mogę jechać sama do swoich, ja do swoich, ale źle to wróży małżeństwu. I tu rodzi się problem, bo ja też nie chce spędzać świąt osobno, ale też nie chce co roku rezygnować z wigilii z rodzicami, a proponowane przeze mnie rozwiązania są odrzucane. Co robić…
Rozumiem, że ze względu na odległość przemieszczanie się od jednych rodziców do drugich mija się z celem, bo połowę świat spędzicie w aucie?
Po przeczytaniu Twojego posta zaczęłam się zastanawiać z kim bardziej się utożsamiam. I mnie jakoś bliżej do Twojego męża i z nim rezonuję. Z tego, co piszesz odległość powoduje, że Twój mąż rzadko bywa u swoich rodziców, więc święta BN stają się takim punktem w kalendarzu, kiedy może spotkać się z nimi oraz swoim rodzeństwem. To dla niego ważne i widać, że nie chce z tego rezygnować, jeśli nie musi, ale też nie chce Ciebie zmuszać, żebyś podążała za nim, jeśli masz ochotę spędzić święta że swoimi rodzicami.
Nie zrozum mnie źle, ale nie miałabym „serca”, żeby mu to odbierać. Myślę, że raczej sporo stracisz, gdy będziesz bardziej naciskała.
Postawa Twojego męża jest dziwna. Jak to możliwe, że woli Cię zostawić samą, żeby spędzić święta w rodzinnym domu ? Pewnie, że przyjemniej u swoich rodziców niż u teściów, ale dlaczego nie chce być z Tobą ?
Myślę sobie, że to może nawet nie jest tak, że on nie chce, ale dla mnie sam fakt, że mu zupełnie nie zależy, wydaje się niepokojący i wiele mówić o stosunku do żony. To tak, jakby pokazywał, gdzie jest jej miejsce w szeregu. Moim zdaniem przykre.
Ja mam do rodziców 500 km i jeżdżę raz maksymalnie dwa razy w roku. Nawet jeżeli jestem w Polsce to albo jestem ja w pracy albo oni więc ciężko w spokoju usiąść razem. Święta są takim czasem że już nigdzie nie biegniesz, nie robisz remontu, nie pracujesz, nie pielisz ogródka
i jeżeli mąż jest tylko kilka razy w roku u rodziny to nie dziwię się że zależy mu właśnie na tym czasie. To tylko 3 dni, postaraj się zrozumieć męża.
justa_pl napisał/a:Postawa Twojego męża jest dziwna. Jak to możliwe, że woli Cię zostawić samą, żeby spędzić święta w rodzinnym domu ? Pewnie, że przyjemniej u swoich rodziców niż u teściów, ale dlaczego nie chce być z Tobą ?
Myślę sobie, że to może nawet nie jest tak, że on nie chce, ale dla mnie sam fakt, że mu zupełnie nie zależy, wydaje się niepokojący i wiele mówić o stosunku do żony. To tak, jakby pokazywał, gdzie jest jej miejsce w szeregu. Moim zdaniem przykre.
Nie chciałam tego pisać, żeby nie sprawiać przykrości autorce ale czułabym się odrzucona i bardzo zraniona, gdyby mąż w taki sposób chciał rozwiązać problem - a nie jesteśmy idealnym małżeństwem.
15 2019-12-06 13:25:23 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-12-06 14:00:20)
Olinka napisał/a:justa_pl napisał/a:Postawa Twojego męża jest dziwna. Jak to możliwe, że woli Cię zostawić samą, żeby spędzić święta w rodzinnym domu ? Pewnie, że przyjemniej u swoich rodziców niż u teściów, ale dlaczego nie chce być z Tobą ?
Myślę sobie, że to może nawet nie jest tak, że on nie chce, ale dla mnie sam fakt, że mu zupełnie nie zależy, wydaje się niepokojący i wiele mówić o stosunku do żony. To tak, jakby pokazywał, gdzie jest jej miejsce w szeregu. Moim zdaniem przykre.
Nie chciałam tego pisać, żeby nie sprawiać przykrości autorce ale czułabym się odrzucona i bardzo zraniona, gdyby mąż w taki sposób chciał rozwiązać problem - a nie jesteśmy idealnym małżeństwem.
Skąd w ogóle myśl, że mąż autorki NIE CHCE, że mu NIE ZALEŻY, aby spędzić z nią święta, bo w tekście nic takiego nie ma. Chyba coś Panie same projektujecie, a problem w tym, że podbijacie tym samym jej lęk, że osobne święta, to początek końca związku.
Jak dla mnie to mąż autorki BARDZO CHCE i BARDZO MU ZALEŹY, aby wspólnie spędzić z nią święta, ale nie jest gotów poświęcić relacji ze swoją rodziną i złamać daną rodzinie obietnicę, żeby spędzić święta tam, gdzie ona woli, a z drugiej strony kocha ją na tyle mocno, że nie chce jej krępować swoimi zobowiązaniami wobec rodziców i rodzeństwa, bo przypominam, że on wywiązuje się z danej obietnicy. Jak bardzo trzeba kochać, żeby dawać drugiemu wolność i nie ograniczać go, to jest to, czego autorka mogłaby się od niego uczyć.
To tak dla równowagii zanim zaczną tu Tobie wróżyć rychły rozwód autorko ;-)
PS Tyle tutaj na forum jest wątków, gdzie ludzie po rozstaniach po wieloletnich związkach piszą, że nie mają do kogo zwrócić się po wsparcie, bo przez lata związku mocno rozluźniły się relacje w rodzinie, bo mąż/żona nie lubili jeździć, bo jak dzieci się pojawiły, to podróż była uciążliwa i kontakt coraz rzadszy. Niech facet pielęgnuje więzy.
Mieszkam z mężem daleko od jego rodziców (ok. 500 km), do moich mamy ok. 80 km,(...) Moi rodzice są starsi, nie dadzą rady przejechać takiej odległości, rodzice męża maja problemy z urlopem i nie przyjadą. Proponowałam by spędzać wigilię na przemian raz tu raz tam, też nie. Teraz mąż stwierdził ,ze ja mogę jechać sama do swoich, ja do swoich, ale źle to wróży małżeństwu.
A czemu rodzice mają do was jeździć?
Młodzi jesteście, urlop - jak rozumiem macie, dzieci też nie - bo już by było pewnie wspomniane... to sami pojedźcie. 500 km to ile godzin jazdy? Jak mieszkacie w dużych miastach/bliskiej okolicy to można odpuścić auto i pojechać pociągiem.
Skąd w ogóle myśl, że mąż autorki NIE CHCE, że mu NIE ZALEŻY, aby spędzić z nią święta, bo w tekście nic takiego nie ma. Chyba coś Panie same projektujecie, a problem w tym, że podbijacie tym samym jej lęk, że osobne święta, to początek końca związku.
Moim zdaniem nie trzeba pewnych rzeczy mówić wprost, aby zostały zakomunikowane. Dla mnie przekaz męża Autorki jest wystarczająco klarowny.
MagdaLena1111 napisał/a:Skąd w ogóle myśl, że mąż autorki NIE CHCE, że mu NIE ZALEŻY, aby spędzić z nią święta, bo w tekście nic takiego nie ma. Chyba coś Panie same projektujecie, a problem w tym, że podbijacie tym samym jej lęk, że osobne święta, to początek końca związku.
Moim zdaniem nie trzeba pewnych rzeczy mówić wprost, aby zostały zakomunikowane. Dla mnie przekaz męża Autorki jest wystarczająco klarowny.
Nie Olinko, to tylko Twoja interpretacja. Moja jest zgoła odmienna, a dotyczy tej samej sytuacji.
A jaka jest prawda, wie mąż autorki.
Niemniej uważam, że facet znalazł zgniły kompromis pomiędzy pragnieniami swojej żony a własnymi zobowiązaniami. Nie ma w tej sytuacji idealnego rozwiązania, z czegoś trzeba będzie zrezygnować. Jeśli małżeństwo autorki jest stabilne a oni się kochają, to nawet świąteczna rozłąka im nie zaszkodzi, a kto wie może za sobą zatęsknią i w kolejnym roku już nawet nie będą rozważać opcji „osobne święta”
justa_pl napisał/a:Olinka napisał/a:Choć u nas nie ma już takiego dylematu, to nie wyobrażam sobie okresu świąt spędzać oddzielnie, to znaczy ja gdzieś indziej i mąż gdzieś indziej i to bez względu na bliskość tych osób, z którymi zdecydowalibyśmy podzielić się opłatkiem.
Moim zdaniem Twoja propozycja jest najlepszym kompromisem, czyli naprzemiennie raz Wigilia z Twoimi rodzicami, w kolejnym roku z rodzicami męża. I nie ma tu znaczenia, że swoich masz możliwość odwiedzać relatywnie często, bo święta są dla nas czasem bardzo szczególnym. To dlatego postawa Twojego męża wydaje mi się bezkompromisowa, żeby nie napisać egoistyczna. On w zasadzie stawia Cię pod ścianą.Popieram całkowicie opinię Olinki. Rodzina to przede wszystkim mąż i żona i nie wyobrażam sobie, żeby tak rodzinne świeta spędzać osobno - to nie imieniny u cioci.
Postawa Twojego męża jest dziwna. Jak to możliwe, że woli Cię zostawić samą, żeby spędzić święta w rodzinnym domu ? Pewnie, że przyjemniej u swoich rodziców niż u teściów, ale dlaczego nie chce być z Tobą ?Całkowicie podzielam powyższe wypowiedzi.
"Mąż obiecał sobie i swojemu rodzeństwu, że wigilię zawsze spędzać będą w domu rodzinnym", a czy tę obietnicę złożył przed waszym ślubem, czy już po?
Czy jego rodzeństwo ma już swoje rodziny i czy też taka deklaracja padła z ich strony, jeśli tak, to jak przyjmują to współmałżonkowie?
Przed ślubem. Małżonkowie rodzeństwa: jedeni ma slabe relacje ze swoją rodziną i nie widzi problemu, a druga też nie jest zbyt szczęśliwa
efffka napisał/a:Święta, święta, a dla mnie problem. Mieszkam z mężem daleko od jego rodziców (ok. 500 km), do moich mamy ok. 80 km, w związku z czym u rodziców męża jesteśmy tylko kilka razy w roku, a ja do moich jeżdżę często (min. 1 raz na miesiąc). Ze względu na to, że mąż rzadko jest u rodziców obiecał sobie (i jego rodzeństwo), że wigilie będą zawsze spędzać w domu rodzinnym. Przez pierwsze dwa lata małżeństwa tam jeździłam i jest tam mega miło. Moi rodzice są mniej wyluzowani, ale jednak w wigilię tęsknię za nimi i chciałabym móc ją spędzić też z nimi. Moi rodzice są starsi, nie dadzą rady przejechać takiej odległości, rodzice męża maja problemy z urlopem i nie przyjadą. Proponowałam by spędzać wigilię na przemian raz tu raz tam, też nie. Teraz mąż stwierdził ,ze ja mogę jechać sama do swoich, ja do swoich, ale źle to wróży małżeństwu. I tu rodzi się problem, bo ja też nie chce spędzać świąt osobno, ale też nie chce co roku rezygnować z wigilii z rodzicami, a proponowane przeze mnie rozwiązania są odrzucane. Co robić…
Rozumiem, że dla Ciebie święta są ważne, ale dobre w nich jest to, że nie trwają jeden dzień.
Zastanawialiście się nad podzieleniem tych dni, by część spędzić z jedną rodziną, a część z drugą? Byłoby to jakieś rozwiązanie.Zaniepokoił mnie pogrubiony przeze mnie fragment. Dlaczego uważasz, że mogłoby to zagrozić Waszemu małżeństwu?
Mąż tak uważa. Zawsze jeździmy do niego puste dni przed świątami a do moich na drugi dzień świąt. Ja bym chciała też tak wymiennie robić z Wigilia
Dziwią mnie te propozycje dzielenia dni świąt przy tak dużej odległości, to jest zwyczajnie niewykonalne
żyworódka napisał/a:.....
"Mąż obiecał sobie i swojemu rodzeństwu, że wigilię zawsze spędzać będą w domu rodzinnym", a czy tę obietnicę złożył przed waszym ślubem, czy już po?
Czy jego rodzeństwo ma już swoje rodziny i czy też taka deklaracja padła z ich strony, jeśli tak, to jak przyjmują to współmałżonkowie?
Przed ślubem. Małżonkowie rodzeństwa: jedeni ma slabe relacje ze swoją rodziną i nie widzi problemu, a druga też nie jest zbyt szczęśliwa
Zatem, nikt z rodzeństwa twojego męża nie wyłamuje się i tradycją stało się zasiadanie do wieczerzy wigilijnej w gronie ich rodziców.
Można by pozazdrościć takich rodzinnych więzi i kultywowanie tej tradycji .....ale, z drugiej strony autorka również pragnęłaby podzielić się opłatkiem wigilijnym ze swoimi rodzicami i zasiąść z nimi do wigilijnego stołu, razem ze swoim mężem.
Mąż postępuje bardzo egoistycznie, wręcz lekceważy jej rodzinę, a wyróżnia swoją. Deklaracje złożone przed ślubem, obecnie nie mają racji bytu, ponieważ stworzył własną rodzinę i nie powinien występować./gościć się jednoosobowo, a tym bardziej również proponować to żonie.
Skoro autorka dotychczas godziła się na warunki narzucone przez męża, to najwyższy czas uświadomić mu, że jej rodzice mają być traktowani również godnie.
Moim zdaniem, tą nadchodzącą wigilię winniście spędzić u swoich rodziców...razem.
A nie jak mąż proponuje, że każde ze swoimi rodzicami...czyli osobno.
Zawsze jest tak, że trzeba wybrać. Nie wierzę, że wszystkie tutaj macie podwójną wigilię. Znam młode małżeństwa, które tak robią, ale zwykle po kilku latach im przechodzi i stwierdzają, że zamiast dwóch wigilii w biegu wolą jedną celebrować na spokojnie. A takie bieganie od jednych do drugich sprawia, że z żadnymi nie spędza się tak naprawdę tyle czasu, ile by się chciało. Trzeba wybrać.
Effika, a Wielkanoc spędzacie z czyimi rodzicami?
A jaka jest prawda, wie mąż autorki.
Otóż to. Możemy dzielić się własnymi spostrzeżeniami, które - jak widać - dalekie są od siebie, przypisując przy tym mężowi Autorki dobre bądź negatywne intencje, ale będą to wnioski wyciągnięte na podstawie tego, co napisała Efffka, własnych obserwacji i doświadczeń, a jednak ludzie są różni i przecież wymykają się schematom. Dlatego zalecam, jak zawsze zresztą, szczerą, spokojną rozmowę - bez nacisków i wzajemnego oskarżania się.
Dobrze byłoby, Efffko, gdybyś powiedziała mężowi jak czujesz się w zaistniałej sytuacji i dlaczego zależy Ci, żeby tym razem Wigilię spędzić z Twoimi rodzicami, ale też z mężem. To co powiesz być może przekona go do zmiany stanowiska.
Na marginesie dodam, że siedząc dziś na fotelu u fryzjera przeczytałam artykuł o tym jak stresującym wydarzeniem dla wielu z nas są święta i dlaczego niektórzy tak bardzo ich nie lubią - głównie właśnie dlatego, że wiele rzeczy robimy wbrew sobie, po to tylko, aby zadowolić innych, choć tak naprawdę nasza własna wizja na spędzenie tych kilku dni wygląda zgoła inaczej niż się od nas tego oczekuje.
Jak rodzice mieszkają te 500 km to i tak wiele kolejnych świat spędzicie dala od nich. Jak będą małe dzieci chorowanie itd. odpuscilabym to teraz.
Jakieś wigilie też zorganizujcie u siebie..
Takie życie..
26 2019-12-10 10:40:24 Ostatnio edytowany przez SaraS (2019-12-10 10:52:53)
Moim zdaniem Twoja propozycja jest najlepszym kompromisem, czyli naprzemiennie raz Wigilia z Twoimi rodzicami, w kolejnym roku z rodzicami męża. I nie ma tu znaczenia, że swoich masz możliwość odwiedzać relatywnie często, bo święta są dla nas czasem bardzo szczególnym. To dlatego postawa Twojego męża wydaje mi się bezkompromisowa, żeby nie napisać egoistyczna. On w zasadzie stawia Cię pod ścianą.
Ja tak tylko nieśmiało chciałam stanąć w obronie męża, bo w moim związku to chyba ja jestem tym mężem. I to naprawdę nie wiąże się z tym, że mój partner jest dla mnie nieważny (bo jest najważniejszy) czy że chcę coś na nim wymuszać.
My po prostu zupełnie inaczej odbieramy święta. Dla mnie Boże Narodzenie samo w sobie nie jest niczym szczególnym, traktowałam je zawsze jako okazję do dużego rodzinnego spotkania (zawsze jest u nas naście osób) trwającego te 3 dni, święta - tylko pretekst. Z kolei dla mojego partnera to właśnie czas, który spędza się z najbliższymi osobami; święta są dla niego bardzo ważne. I to tylko pozornie brzmi dość podobnie, niestety, bo w takim układzie standardowy kompromis "raz u mnie, raz u Ciebie" wcale nie jest kompromisem. Dla mojego partnera jeszcze tak, może trochę - bo on te święta chce spędzać przede wszystkim ze mną, więc zawsze spędzałby ze mną, chociaż oczywiście wolałby ze mną i swoją rodziną, natomiast dla mnie? Żaden kompromis - bo to ja musiałabym zrezygnować z połowy świątecznych spotkań, na których mi zależy, na rzecz takich, na których mi nie zależy, w zamian otrzymując coś, co jest owszem, plusem, ale takim, bez którego mogę się obejść w tej sytuacji (znaczy, partner u mnie).
I ja wiem, że to może wyglądać nieprzyjemnie, jakbym rzeczywiście miała partnera gdzieś, ale przypomnę, że to się bierze z tego, że same święta nie mają dla mnie znaczenia. Wyobraźmy sobie sytuację, w której chodzi o najzwyklejszy dzień: ja mam trzydniowy rodzinny wyjazd, na który zjedzie się kilkanaście osób, a partner woli w tym czasie zjeść kolację i spędzić wieczór z rodzicami i siostrą. Z tej perspektywy nie widzę nic złego w "każdy jedzie tam, gdzie chce". Skoro z partnerem mieszkam, codziennie spędzamy ze sobą czas, to czy nie mogę nawet preferować trzydniowego wyjazdu ze swoją rodziną, za alternatywę mając kolację w jego domu rodzinnym? Czy to takie straszne, że wolałabym co roku spędzić trzy dni na takim wyjeździe nawet bez partnera niż z partnerem, ale co dwa lata? Przecież to nie znaczy, że mam go w nosie, to tylko znaczy, że w ciągu roku są trzy dni (na 360+!), które chciałabym spędzić w określony sposób... To chyba niewiele?
[edit] I tak sobie myślę, że prawdziwe pół na pół, w sensie, ten kompromis, powinien bazować nie na podziale, GDZIE spędzamy święta, tylko JAK je traktujemy. A zatem:
- święta 1 - święta z najbliższymi ---> spędzam z partnerem np. u jego rodziny;
- święta 2 - święta-gdzie-kto-chce ---> ja u swojej rodziny, partner tam, gdzie zdecyduje;
- święta 3 - święta z najbliższymi ---> spędzam z partnerem u mojej rodziny;
- święta 4 - święta-gdzie-kto-chce ---> ja u swojej, partner tam, gdzie zdecyduje.
I tak w kółko.
27 2019-12-10 11:06:44 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-12-10 11:07:55)
Ja tak tylko nieśmiało chciałam stanąć w obronie męża, bo w moim związku to chyba ja jestem tym mężem. I to naprawdę nie wiąże się z tym, że mój partner jest dla mnie nieważny (bo jest najważniejszy) czy że chcę coś na nim wymuszać.
My po prostu zupełnie inaczej odbieramy święta. Dla mnie Boże Narodzenie samo w sobie nie jest niczym szczególnym, traktowałam je zawsze jako okazję do dużego rodzinnego spotkania (zawsze jest u nas naście osób) trwającego te 3 dni, święta - tylko pretekst. Z kolei dla mojego partnera to właśnie czas, który spędza się z najbliższymi osobami; święta są dla niego bardzo ważne. I to tylko pozornie brzmi dość podobnie, niestety, bo w takim układzie standardowy kompromis "raz u mnie, raz u Ciebie" wcale nie jest kompromisem. Dla mojego partnera jeszcze tak, może trochę - bo on te święta chce spędzać przede wszystkim ze mną, więc zawsze spędzałby ze mną, chociaż oczywiście wolałby ze mną i swoją rodziną, natomiast dla mnie? Żaden kompromis - bo to ja musiałabym zrezygnować z połowy świątecznych spotkań, na których mi zależy, na rzecz takich, na których mi nie zależy, w zamian otrzymując coś, co jest owszem, plusem, ale takim, bez którego mogę się obejść w tej sytuacji (znaczy, partner u mnie).
I ja wiem, że to może wyglądać nieprzyjemnie, jakbym rzeczywiście miała partnera gdzieś, ale przypomnę, że to się bierze z tego, że same święta nie mają dla mnie znaczenia. Wyobraźmy sobie sytuację, w której chodzi o najzwyklejszy dzień: ja mam trzydniowy rodzinny wyjazd, na który zjedzie się kilkanaście osób, a partner woli w tym czasie zjeść kolację i spędzić wieczór z rodzicami i siostrą. Z tej perspektywy nie widzę nic złego w "każdy jedzie tam, gdzie chce". Skoro z partnerem mieszkam, codziennie spędzamy ze sobą czas, to czy nie mogę nawet preferować trzydniowego wyjazdu ze swoją rodziną, za alternatywę mając kolację w jego domu rodzinnym? Czy to takie straszne, że wolałabym co roku spędzić trzy dni na takim wyjeździe nawet bez partnera niż z partnerem, ale co dwa lata? Przecież to nie znaczy, że mam go w nosie, to tylko znaczy, że w ciągu roku są trzy dni (na 360+!), które chciałabym spędzić w określony sposób... To chyba niewiele?
DOKŁADNIE!!! Ładnie to opisałaś SaraS.
Chociaż moje nastawienie do tego może być z tego co napisała Olinka
Na marginesie dodam, że siedząc dziś na fotelu u fryzjera przeczytałam artykuł o tym jak stresującym wydarzeniem dla wielu z nas są święta i dlaczego niektórzy tak bardzo ich nie lubią - głównie właśnie dlatego, że wiele rzeczy robimy wbrew sobie, po to tylko, aby zadowolić innych, choć tak naprawdę nasza własna wizja na spędzenie tych kilku dni wygląda zgoła inaczej niż się od nas tego oczekuje.
Nie lubię świąt kojarzą mi się z kobietami, które mają taką spinę by "uszczęśliwić" wszystkich na siłę. Marzą o takim sztucznym sielankowym obrazku "idealnej" rodziny, z najpiękniejszym drzewkiem, z bogato zastawionym stołem, że zapominają, że inny jest główny cel tego spotkania, spokój, miło spędzony czas z bliskimi, życzliwość i dobro.Święta kojarzą mi się ze stresem, udawaniem, zmęczeniem, złością, fałszem, przeżarciem. Po co to? Dlaczego kobiety niszczą święta? Robiła to moja mama, matka mojego partnera i inne, które znam. Ważniejsze są pozory niż szczęście bliskich, bo przecież one najlepiej wiedzą co innych uszczęśliwi.
Nie lubię świąt kojarzą mi się z kobietami, które mają taką spinę by "uszczęśliwić" wszystkich na siłę. Marzą o takim sztucznym sielankowym obrazku "idealnej" rodziny, z najpiękniejszym drzewkiem, z bogato zastawionym stołem, że zapominają, że inny jest główny cel tego spotkania, spokój, miło spędzony czas z bliskimi, życzliwość i dobro.Święta kojarzą mi się ze stresem, udawaniem, zmęczeniem, złością, fałszem, przeżarciem. Po co to? Dlaczego kobiety niszczą święta? Robiła to moja mama, matka mojego partnera i inne, które znam. Ważniejsze są pozory niż szczęście bliskich, bo przecież one najlepiej wiedzą co innych uszczęśliwi.
Jak cudnie, że ktoś to napisał! Niestety wielu gospodyniom domowym święta kojarzą się z zadaniem, które mają do wykonania i na dokładkę czują, że muszą je wykonać perfekcyjnie - dom musi lśnić w każdym kącie, choinka czarować swoim blaskiem, ale i tak najważniejsze, żeby stół był tak zastawiony, że biesiadnicy będą się mogli objeść. I nieważne, że kobieta padnie ze zmęczenia, nieważne, że być może wystarczyłaby połowa tego, co znajduje się pod choinką i na stole, że dla innych przypuszczalnie nie jest to wcale aż tak istotne, bo ważne, że ona ma poczucie, że... podołała. I niestety w tym wszystkim gubi się to, co najważniejsze, czyli atmosferę i taką zwykłą potrzebę pobycia ze sobą. Rok w rok powtarzam mojej mamie, żeby trochę odpuściła, a jak już zasiądziemy do tego stołu (postawiła sobie za punkt honoru, że dopóki czuje się na siłach, to Wigilie organizowane będą u niej), to żebyśmy skupili się na sobie, a nie na tym, że może tym razem makowiec trochę mniej wyrósł, a karp okazał się bardziej tłusty niż poprzednio, bo przypuszczalnie oprócz niej nikt tego nie zauważy. To naprawdę nie stanowi istoty świąt, a nader często właśnie na biesiadowaniu i prezentach się to skupia. No nie wiem, dla mnie osobiście ważne są emocje i sam fakt, że jesteśmy i że mogliśmy wspólnie zasiąść do wigilijnego stołu, a potem ze sobą pobyć. Oczywiście aspekt religijny celowo pomijam, bo to nie ten dział
.
Wracając jednak do tematu, moim zdaniem Autorka samej sobie musi odpowiedzieć na pytanie co dla niej jest priorytetem, a potem warto byłoby o to samo zapytać męża. Być może pozwoli to szerzej spojrzeć na jego postawę, a przy tym rozwiać zaistniałe wątpliwości.