Witam,
Piszę na tym forum po raz pierwszy, ponieważ mam ogromny problem, który zaczął mnie przerastac i chciałabym prosić o radę oraz poznać zdanie innych osób na ten temat.
Mam 31 lat, w związku z partnerem byłam lat 13 (od 18 roku życia), nigdy nie wzięliśmy ślubu, aczkolwiek doczekaliśmy sie synka, który teraz ma 7 lat. Przeszliśmy razem przez różne życiowe zawirowania, zawsze radzilismy sobie, niestety jakieś 2 lata temu pojawiły sie pewne problemy, partner postanowił wyjechac do pracy za granice, aby "dorobić". W planach była budowa domu, ślub itd. Niestety przez te wyjazdy oddalilismy sie od siebie, przylapalam go kilka razy na pisaniu z innymi kobietami na portalach społecznościowych, znalazłam nawet sms-y od jakiejś kobiety, ktora pisala mu ze podobał jej sie seks i czemu przestal sie odzywac (?!) Wscieklam sie, on oczywiście wszystkiego sie wyparl, zarzekal sie ze mnie kocha, przysiegal na grób swojej matki, ze nigdy mnie nie zdradził. Kazałam mu rzucic ta prace i wrocic do domu, w przeciwnym razie powiedzialam, ze chce rozstania. Dodam, ze bylam mu wierna od pierwszego dnia naszego zwiazku, nigdy z nikim nie rozmawialam, nie flirtowalam za jego plecami. Dbalam o siebie, gotowalam obiadki, dbalam o synka, mieszkanie zawsze bylo wysprzatane na jego powrot, a lodzik był zawsze kiedy tego chcial i generalnie w łóżku dobrze nam sie ukladalo, tak myslalam... Rzucił tą prace i wrócił do nas, ale juz jakby inny, jak obcy czlowiek, zaczely sie klotnie, a potem ciche dni. Zaczęłam go sprawdzac, niejednokrotnie znalazlam w jego telefonie wiadomosci do innych kobiet, z ktorymi sie umawial albo flirtowal. Kiedys w naszym samochodzie znalazlam prezerwatywy, powiedział, ze to kolegi, znowu wszystkiego sie wyparl. Gehenna trwala, zaczal sie bronic mówiąc, ze jestem przewrazliwiona, ze sobie to wszystko ubzduralam, ze mam paranoje, jednoczesnie za moimi plecami rozmawial z innymi kobietami. Nie wiem czy dochodzilo do tych spotkan, bo praktycznie nie wychodzil z domu, tylko do pracy i z powrotem, weekendy poswiecal nam, ale wciąż ukrywal telefon, pozmienial wszystkie hasla, zaczal sie dobrze pilnować.
Kochalam go bardzo, chyba za bardzo, ale on swoim zachowaniem sprawiał, ze ta milosc gasla. Pech, nie pech chciał, ze okolo miesiac temu wybrałam sie na impreze z kolezankami i tam po raz pierwszy od wielu lat moje serce mocniej zabilo, kiedy zobaczyłam Go - bardzo przystojny, idealnie w moim typie, ja w jego chyba tez bo nie moglismy sie od siebie oderwac cala impreze. Wprawdzie do niczego nie doszlo, byl tylko taniec i rozmowy, ale czułam, ze oczarował mnie, od tamtej pory nie moglam o nim zapomnieć.
Moj partner tez wtedy był na jakiejs imprezie z kolegami, nastepnego ranka wrocil do domu, na koszulce byly slady szminki, w kieszeni spodni damski kolczyk. Twierdzil ze nie ma pojęcia jak tam sie znalazl. Wybuchłam
Wtedy napisal do mnie On, juz wiedzialam, ze sie spotkamy, była długa noc, był alkohol, było przytulanie, calowanie i seks. I było cudownie. Zrobilam to w duzej mierze aby sie zemscic, gdyby moj partner byl mi wierny nigdy nie spojrzalabym na innego. Po tym wszystkim powiedzialam partnerowi, ze nie chce z nim być. On przysiegal i zaklinal sie na wszystkie swietosci, ze nigdy mnie nie zdradzil, ze tylko pisal z tymi kobietami, ze kocha tylko mnie itp itd, ale ja mu nie wierzę. Powiedzial, ze ze mnie nie zrezygnuje, ze mnie kocha. Czemu nie przyzna sie dow tych zdrad, ktorych dokonal? Czy jest mozliwe tyle zbiegów okolicznosci, ktore wskazywaly na zdrade i mozliwe jest pisanie z innymi kobietami i jednoczesne kochanie swojej partnerki? Dla mnie najlepiej byloby gdyby dał mi spokoj, ale upiera sie ze bedzie walczyl o nasza rodzine, ze cokolwiek sie nie stanie nie pozwoli mi odejsc...